Strona Główna
Jachty Morskie Sprzedam Używane
jachty Mazury Mak
Jachty żaglowe Producent
Jachty Import
jachty Kusznierewicz
jachty morskie
jachty Praca
jachty z drewna
Jak badać prestiż społeczny ?
Jak masować stopy
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zolka.keep.pl

  • Widzisz wypowiedzi wyszukane dla zapytania: Jachty Produkcja





    Temat: Nudny temat
    z pokładów polskich jachtów (i statków) „zniknął” pistolet sygnałowy kal. 26 – (wz. 44 produkcji „Łucznika” z Radomia ), zwany popularnie „rakietnicą”. Czerwone rakiety (o jasności 10000 cd) są jednym ze kilkunastu równoprawnych sposobów wzywania pomocy na morzu wymienionym w załączniku IV do konwencji „Międzynarodowe Przepisy o Zapobieganiu Zderzeniom na Morzy 1977/83” (MPZZM) zwanym ColReg lub MPDM (Międzynarodowe Prawo Drogi Morskiej). Pistolet sygnałowy kal. 26 był bronią obiektową z pozwoleniem „na okaziciela”, ważnym na pokładzie jednostki, wpisany jako wyposażenie sygnalizacyjne w załączniku do Karty Bezpieczeństwa wydanej przez Urząd Morski (dokument wystawiany dla każdego statku morskiego od jachtu, przez kutry rybacki po statki handlowe, pasażerskie czy promy). Zostawmy dywagacje nt. skuteczności czerwonych rakiet w porównaniu z radiotelefonem (GMDSS) czy radiopławą satelitarną EPIRB w XXI. Przysłowiową „ostatnią deską ratunku” - cennym sposobem sygnalizacji były białe rakiety, służące do awaryjnego oświetlenia w nocy, czy „obudzenia” wachty na statku idącym na autopilocie, w sytuacji kolizyjnej, gdy istnieje zagrożenie rozjechaniem przez statek (np. wypadek sy „Bieszczady”, rozjechanie przez „Wołgo-Bałt” kutra WŁA-167). Pierwszym symptomem zaniku pistoletu był brak amunicji uznanej przez PRS (Polski Rejestr Statków) – w wodoszczelnej w łusce aluminiowej (łuski kartonowe nie „sprawdzały" się na morzu, w dużej wilgotności (powyżej 95%) , mimo fabrycznego lakierowania). Amunicja importowana z Niemiec była droga ( w Polsce produkowano tylko amunicję wojskową w pęczniejącej łusce z tektury). Problem uznania przez PRS amunicji importowanej – spowodował, że decyzja kierownika Urzędu Morskiego w Gdyni – skreśliła pistolet sygnałowy kal. 26 z wyposażenia sygnalizacyjnego statków – przestał stanowić wyposażenie obowiązkowe czyli zniknął. Pozostał zamiennik (bez pozwolenia) ręczna wyrzutnia z tworzywa – coś znanego w broni jako „pieprzniczka” np. NICO Signal to tak wygląda http://www.bakista.pl/ind...925&pr=505&p=2. o magazynku z 6-cioma rakietami po 10000 cd. Tyle, że jako wyposażenie nieobowiązkowe, bez uznania PRS wpisanego w Kartę Bezpieczeństwa - nie istnieje. Importerzy sprowadzają zwykle jedynie magazynki z czerwonymi rakietami, służące do wzywania pomocy. Trudno dostępne lub na specjalne zamówienie są przydatne w praktyce morskiej do sygnalizacji magazynki z rakietami białymi lub same naboje z białymi rakietami.
    Istnieje inny aspekt sprawy. Oczywiście pistolet sygnałowy kal. 26 to bron palna, ale tak samo można wykorzystać np. NICO Signal. Statek handlowy wraz ze swoim wyposażeniem stanowi obiekt godny zainteresowania w szeregu rejonach świata dla współczesnych piratów. Zakład pracy może mieć ochronę – także wyposażoną w broń palną – (choć widziałem jacht, którego armatorem była Straż Graniczna, wyposażony w szafkę na broń) :lol: . Na polskich statkach nigdy nie było takiej możliwości - nie istniały podstawy prawne. Statki oczekujące na kotwicowisku na wejście do portu np. w Afryce i gdzie indziej (jest szereg regionów cieszących się złą sławą) wielokrotnie padały ofiarą kradzieży , napadów, rabunku (niekiedy zakończonych tragicznie). Poza gaśnicami wężami ppoż czy łomami załoga nie dysponowała niczym do obrony. Kiedyś miesięcznik „Morze” publikujący marynarskie wspomnienia opisywał skuteczne odstraszenie napastników na redzie jednego z portów Ghany kilkoma strzałami oddanym w powietrze ze słynnego pistoletu sygnałowego.

    Rozumiem kpt. Ludka Mączkę, który mówił „Marii” za darmo nie będzie” i woził broń, nabytą legalnie – choć wbrew polskim przepisom. Trzeba dodać, że jacht w rejonie Karaibów stanowi „narzędzie pracy” przemytników narkotyków po pozbyciu się załogi

    Dla zainteresowanych polecam artykuł o tym http://www.kluczynski-sails.com.pl/?pistolety=1 – choć nie końca poglądów autora- - np. nigdy pistolet sygnałowy nie był używany na śródlądziu

    Z tą liberalnością u nas to może nie do końca.





    Temat: Laguna 730 - Stocznia Jachtowa "Sułkowski"
    Tekst ze strony producenta


    Dane techniczne:
    Długość całkowita: 7,30m
    Szerokość: 2,74m
    Wysokość w kabinie: 1,80m
    Zanurzenie: 0,34/1,45m
    Pow. żagli: 29m2(fok+grot)

    W dzisiejszych czasach wyprodukowanie jachtu staje się coraz droższe, a klient oczekuje jachtów coraz większych i wygodniejszych, za które nie chce znacznie więcej płacić. Laguna to nowoczesna jednostka turystyczna, w której położono nacisk na bezpieczeństwo, wygodę, łatwość obsługi oraz koszty produkcji. Podczas budowy Laguny wykorzystano 25-cio letnie doświadczenie wykonawcze stoczni i regatowe projektanta. Zrealizowano też wiele cennych uwag właścicieli największych firm czarterowych w Polsce.

    Głównym źródłem oszczędności są tu same wymiary jachtu, w którego wnętrzu został zrealizowany program hotelowy z większych jednostek. Nowoczesna bryła szerokiego kadłuba z prawie pionowym dziobem i pękatymi burtami pozwoliła wygospodarować we wnętrzu wystarczająco dużo miejsca nawet dla 6-7 osób. Znajdzie się tam obszerny przedział sanitarny, kambuz z kuchenką i zlewem oraz stół umożliwiający wspólne spożycie posiłku całej załodze. Wysokość we wnętrzu (ok. 183 cm) z pewnością zadowoli wielu żeglarzy. Rekordową wysokość (min. 60 cm) uzyskano nad poprzeczną koją nad kokpitem, na której wyśpi się nawet dwu-metrowy żeglarz. Obszerne jaskółki, schowki za oparciami i bakisty pod kojami pozwolą na zaształowanie rzeczy osobistych nawet licznej rodziny. Lagunę będzie się dało prowadzić pod pełnymi żaglami przy silniejszym wietrze i niewiele będzie miejsc na Mazurach, w których nie dobije do brzegu. Połączenie kształtów kadłuba i masy balastu w dnie gwarantuje, że Laguna spełni bardzo rygorystyczne kryteria bezpieczeństwa. Szczególny nacisk położono na łatwość prowadzenia jednostki w trudnych warunkach i ciasnych manewrach. Zapewni to odpowiednie umiejscowienie środka wyporu, położenie balastu oraz wyjątkowo duże płetwy. Plażowy pokład z pewnością zostanie doceniony przez płeć piękną, a częściowo otwarta rufa i trap na dziobie będą ułatwiały kontakt z lądem. Na rufie znajdują się bakisty i obszerny achterpik, który opcjonalnie może być przerobiony na studzienkę silnika. Dla żeglarzy preferujących silnik zaburtowy przewidziane jest specjalnie przetłoczenie pod pantograf i stopień dla stopy "operatora".

    Osprzęt i takielunek to kolejne źródło oszczędności. Na niezbyt wysokim maszcie postawiono umiarkowanej wielkości żagle. Dzięki właściwym proporcjom i profesjonalnemu wykonaniu będą wystarczającym napędem dla szybkiego i nowoczesnego kadłuba. Niski maszt to także wygoda podczas częstego kładzenia i stawiania mazurskim szlaku. Wszystkie liny łącznie z kotwiczną będą sprowadzone dla wygody do kokpitu. W kokpicie znajdziemy specjalne gniazdo na rozkładany stolik portowy i ewentualny barek. Roler na sztywnym sztagu, Lazy Jack i patent do kładzenia masztu podkreślają rodzinny charakter jednostki.

    Laguna w swojej klasie jest z pewnością mistrzem komfortu oraz bezpieczeństwa.


    A co Wy sądzicie o Lagunie 730?





    Temat: Zdarzenia dziwne i nietypowe na jachcie
    To teraz ja, co prawda na statku, ale jak to bywa nie na morzu sie ciekawe rzeczy w mojej robocie dzieja.

    W suchym doku stal sobie przy zmianie armatora Golden Sky czy cos takiego. Zaryty byl od dziobu po rufe, ster i sruba do wymiany, 3 pietra sekcji, dennik. No i jak to zwykle deadline dziwaczny, niezwiazany z rzeczywistoscia
    Na koniec tradycyjnie przyklepali wszystko, dennik 800mm wypukly wyszedl, ale kto by wnikal w szczegoly, kadlub zlapal banana na 1200, ale co tam... plywa? a co ma nei plywac...

    Jak to zwykle potrzeba ludzi... Przyszedl nowy numer 1... przy wyjsciu na przerwe zostawil palnik w zbiorniku... szczelne palniki w naturze nie wystepuja, pozegnalismy pana, i tak nie rozumial co sie moglo stac, a obowiazek wyjecia to obowiazek.

    Nowy numer 2... przytknal palnik do sciany, buch i zgasl, ciemno, spanikowal, puscil palnik, przybiega do nas po swiatlo... dalismy mu zapalniczke, no bo jak sie ma tlen w reku to sie palnikiem swieci a nie latarka... poszedl i... dowiedzielismy sie ze nie zakrecil palnika... karetka odwiozla poparzonego... a mowil ze ma doswiadczenie... znacyz nie klamac na rozmowie kwalifikacyjnej.

    Stary numer 1... "wchodzenie przez otwor z sekcji do sekcji wykonujemy przez przelozenie nogi i glowy, tak zeby w razie czego zawisnac na przejsciu"... stary podstawil se drabine na pieterko sekcji, wlazl, wciagnal kable, zapalil fajke... postanowil wrocic po cos, po co to zapomnail po tym wszystkim, z lenistwa wylazl "rakiem"... pieterko jak bylo tak bylo, drabine tylko ktos pozyczyl... karetka.

    Nowy numer 3... spedzil w pracy cale 45 minut, popelnil podobny blad co stary numer 1, tylko pieterek bylo wiecej, a chlopak doswiadczony niby, ojciec stoczniowiec... polamana lapa, wklinowanie, jeszcze dostal opier od behapowca ze kasku nie ma jak go wyprowadzalismy... i wio w gips.

    Nowy numer 4... przecial sobie palnikiem weze... zamiast lapac i zagiac to w nogi... dobrze ze montezy pracuja w parach... dobrze ze drugi stary wyjadacz, jak na wodzie pracujesz to nie mozesz bac sie ognia... a swiezy bunt tlenu i ace byl wlasnie podlaczony, ale byloby wesolo

    Ja... zbiornika nie wolno wietrzyc tlenem, nalezy doprowadzic swierze powietrze... taa... chyba wiaderkami... zbiornik balastowy oczywiscie, akurat mala jednostka, kablowiec, wiec czlowiek w kucki siedzi i poprawia po madrzejszych... a tu farbka niezeszlifowana, ale co tam... palniczek i farbka zejdzie, pospawa sie blaszke...
    tyle ze jednak co ma zrobic szlifierz to nei powinien monter, to nie byla farbka tylko powloka plastikowa antykorozyjna, przewietrzylem sobie tlenem, jak zaczalem widziec podejrzane rzeczy w otoczeniu... po przewietrzeniu euforia, jak to po tlenie i na wesolo wyszedlem na zewnatrz zapytac czy z ta farba jest wszystko ok, bo miejsce nieprzygotowane do montazu jakies... a brygadzista myslal ze sie po prostu w tym zbiorniku nachlalem bo siedzialem tam 4h i wyszedlem zygzakiem...

    Ja... stocznia jachtowa, taka co ma dobre PR i robi dobre jachty, niby, bo ja wiem swoje, w koncu kilka zrobilem... jak zwykle bzdurne tempo produkcji, absurdy... brak nadzoru i niespojnosc wydawanych decyzji... spawanie kadluba, ladny, aluminiowy, caly hangar zajmuje... kaza spawac... rozpiski oczywiscie nie ma co kto ma po kolei robic bo ma byc szybko, bo sa opoznienia... jakby nie mozna bylo przygotowac normalnie produkcji... no i ta ekipa to robi, ta tamto, ktos zapomnial ze monterzy roboty nie zdali bo na nocnej zmianie jak to zwykle bylo wiecej picia niz pracy... pozycja niewymontowana, wezlowki niepoklejone, ale wzdloznik spawac kaza... co tam... idzie czlowiek powiedziec brygadziscie ze bez sensu... a ten mowi ze wie, ale ma w d bo kazali i jemu sie nie chce walczyc z wiatrakami... ide do kierownika, nie ma... powinien byc a nie ma... no to co... pokleilby czlowiek po kawalku, tu tam, po swojemu i by bylo... brygadzista mowi ze ma byc grubo, mocno i cieplo... no i jak wrocilismy z obiadu to bylo juz widac jakiej sruby konstrukcja dostala... pierwszy katamaran gdzie jeden kadlub wypukly, a drugi wklesly.

    Mam jeszcze mrozace krew w zylach historie z prac ratunkowych w swieta 2007, zbierali w calej ciesninie kogo mogli byle trzezwy, ludzie sie dogadac nie mogli bo 6 roznych jezykow bylo na robocie... Prom na fali wjechal w most zwodzony dla pociagow (taki do ladowania pociagow na prom)... a pogoda byla 10-11 na ciesninie i sypalo lodem w poziomie, a praca na 30 metrach nad tafla z wlazeniem po drabinie ze spawarka na plecach.

    Jeszcze mam pare przypowiesci o technologach co nic nei umieja, ale papiery maja w porzadku

    Albo jak na asekuracji siedzi sie za czlowiekiem z gasnica zeby go najpier zgasic a pozniej za nogi wyciagnac z oleju, bo pietro wyzej spawaja



    Temat: Dziwny jakiś ten ORION


    Raja była pierwowzorem Oriona. Miała mniejszą (krótszą) kabinę a dłuższy pokład.
    Na jej bazie Chojnice zrobiły Oriona


    Jakby nie całkiem się zgadzam.

    Orion i Raja to inny kształt kadłuba, inne olinowanie, inaczej rozmieszczone i inne płetwy, niemal dwukrotna różnica wagi, całkiem inne zachowanie i... chyba przeznaczenie.

    RAJA - konstr. Piotr Niewmierzycki, 1969 - na swoje czasy dość nowoczesna, lekka łódka z mikro-kabiną do spania lub schronienia się przed niepogodą.
    Szeroka, płaska rufa, opływowe płetwy, brak achtersztagów, ożaglowanie ułamkowe, regulowane pasy do balastowania, belka wózka szotowego w kokpicie, szyny do szotów foka, etc - to były na początku lat 70-tych znamiona nowoczesnej konstrukcji.
    Niemal 17m2 żagla na 250-300 kg wagi - dawało naprawdę sporo żeglarskiej zabawy (mimo, że często po zabudowach / przeróbkach było tych kilogramów więcej...). Wieść gminna niosła plotki o oparciu kształtu kadłuba na olimpijskim wówczas "Latającym Holendrze" (FD).
    Ze stoczni schodziły kadłuby o różnych wersjach pawęży (w tym otwarta) i co najmniej 2 wersje pokładu o rożnych kształtach i wielkościach kabiny. We wszystkich wersjach przekleństwem kabiny było mocne pochylenie jej tylnej ściany z zejściówką...
    Ze względu na kiepską końcową stateczność Raje wymagały uwagi w szkwałach i solidnego balastowania. Bywały też takie Raje, które w lżejszych wiatrach były zawietrzne, co nie wszystkim sternikom odpowiadało. Z kolei przechylając się szybko jachciki te stawały się mocno nawietrzne.
    Raje, dzięki wyżej wymienionym właściwościom zyskały opinię "narowistych". Prawdą jest, że ... rzeczywiście była to konstrukcja dość wywrotna - co było przyczyną licznych przeróbek - na przykład prób dobalastowywania czy montażu cięższych mieczy.
    Z wszystkich w/w powodów nie była to łódka lubiana wśród klubów żyjących z organizowania obozów - rzeczywista czy wyimaginowana "wywrotność" wyrabiała Raji famę łódki "niebezpiecznej". Lekka, bardziej delikatna konstrukcja okazywała się mało odporna na kursantów i "klubowe" traktowanie. Stąd też niewiele jachtów tego typu do dziś przetrwało.

    ORION - konstr. Zbigniew Gibowski, 1974 - to mocno toporny "koń roboczy" czasów masowych szkoleń, produkowany wielkoseryjnie, co było główną (jesli nie jedyną) zaletą konstrukcji.
    Ciężkawy, ciągnący rufą wodę, ze sporą, choć niewygodną kabiną, zdecydowanie typ turystyczno-szkoleniowy - nie był w połowie lat 70-tych jachtem specjalnie nowoczesnym.
    Przy prawie dwukrotnie większej od Raji masie Orion ma od niej o 3 m2 żagla mniej. Orion ma też mało "agresywne" linie kadłuba, zabudowaną ciężko rufę z achterpikiem, ciężki miecz, kanciaste płetwy, uproszczone regulacje żagli i był bardzo mocno nawietrzny... W zasadzie produkowano jedną i niezmienną przez kilkanaście lat wersję Oriona - choć adaptacji i przebudów armatorskich jest bez liku.
    Wykonanie większości Orionów przypadło na czas i na miejsce, które niczym w budowaniu jachtów pochwalić się nie mogły. Sposób i jakość wykonania większości Orionów pogłębiły fatalne zdanie o "stoczni", jaka je taśmowo "klepała"... Trafiały się jednak klubom sztuki "załatwione" jako tzw."odrzut z eksportu", zdecydowanie lżejsze od "produkcji na rynek krajowy". Bywały one wyposażane w zachodni osprzęt, leki maszt oraz były staranniej wykończone. Niegdyś żeglowałem na takim Orionie sporo - i nie mogę powiedzieć, że są to złe wspomnienia

    AFAIK kształt kadłuba Oriona posłużył za wzór pierwszym seriom Conrada 20 i Conrada 605 ze stoczni jachtowej w Gdańsku.



    Temat: historyczne statki
    obejrzyj ta strone :)
    http://www.lsu.edu/brarc/museum.htm


    destroyer - (chyba niszczyciel)  [USS Cassin Young - stoi gdzieś w
    Massachusetts]


    - niszczyciel - jak np. ORP Blyskawica


    destroyer escort - [USS Stewart w Teksasie]


    - niszczyciel eskortowy, taki 'pomniejszony odrobine' niszczyciel,
    wynalazek z czasow II wojny, przykladem moga tu byc okret ORP Kujawiak


    lightship - (chyba latarniowiec) [LS Weser - gdzieś w Niemczech]


    tak.


    minesweeper - (chyba stawiacz min) [HNMLS Mercur - gdzieś w Holandii]


    - inna nazwa to tralowiec,


    frigate - (chyba fregata) [HMS Plymouth - Anglia]


    - fregata


    ale freighter ? [MV Valley Camp w Minnesocie lub MS Dresden w Niemczech]


    - frachtowiec
    MS oraz MV okresla rodzaj napedu.


    cruiser ? - [HMS Belfast w Anglii] podobnie pisze przy USS Salem i ktoś


    - krazownik


    przetłumaczył - ciężki krążownik


    krazowniki dzielily sie na lekkie i ciezkie, w zaleznosci od kalibru
    artylerii glownej, o ile pamietam te do 150 mm byly 'lekkie' a te
    powyzej 'ciezkie'. Nie istotna w tym przypadku byla masa okretu :)


    submarine to wiem - yellow:)

    battleship - [USS Missouri na Hawajach]


    - okret liniowy lub pancernik


    tugboat - tu mam trzy jednostki: [MS Seefalke w Austrii !? MV Frederic
    Mistral także w Austrii ale jest data 1912 i Angel's Gate w Kalifornii


    - holownik

    MS to skrot od - 'motor ship' - zatem to jakis statek handlowy, a nie
    okret wojenny
    I nie dziw sie tak tej Austrii :))
    np. dowodzca ORP Dzik, komandor Romanowski, kilkakrotnie wspomina w
    swojej ksiazce "Torpeda w celu", jak to namierzali okrety pod bandera
    szwajcarska :)

    no i w 1912 roku, Austria 'lezala' nad morzem :)


    whaling ship (chyba wielorybniczy) [Southern Actor w Norwegii[


    tak.


    sternwheeler (?) - [STR Portland w Oregonie]


    - tylnokolowiec, statek parowy z napedem nie srubowym, lecz w postaci
    kola na ryfie, byly takze bocznokolowce
    czasami pokazuja takie 'cuda' na filmach amerykanskich, gdzie statki
    takie plywaja np. jako kasyna gry.


    landing ship (desantowy ? barka ?) - [LST-325 w Alabamie]


    okret desantowy
    http://www.navsource.org/archives/10/160325.htm


    aircraft carrier (chyba lotniskowiec) - [USS Yorktown w Południowej
    Karolinie


    tak, lotniskowiec


        o SS Sołdku piszą coal carrier,


    SS to skrot od 'steam ship' - statek parowy. Soldek byl masowcem do
    przewozu rudy i wegla.


    inne też już raczej nie_militarne

    liberty ship - [SS Jeremiah O'Brien w Kaliforni]


    masowiec typu 'liberty' - masowa produkcja w czasie II wojny swiatowej,
    prawie niczym u forda na linii produkcyjnej. Zbudowano tego pare tysiecy
    sztuk.


    victory ship - [SS red Oak jw.]


    jak wyzej, tyle ze typ 'victory'.

    wiem podaje takie cos:
    jeden z typów transportowców wojennych budowanych w Stanach
    Zjednoczonych, które po przystąpieniu do wojny w 1941 uruchomiły
    produkcję seryjną statków przeznaczonych do transportu uzbrojenia,
    sprzętu wojskowego, paliwa itp. dla walczącej Europy. Były to statki
    typu Liberty, a od 1943 - Victory.


    passenger ferry - prom zapewne - [SS City of Milwaukee w Michigan]


    - prom pasazerski, sa jeszcze promy np. kolejowe albo samochodowe, lub
    mieszane


    sub memorial - [USS Bancroft Memorial w Georgii]


    USS George Bancroft SSBN 643 - to okret podwodny
    http://home.cshore.com/sbice/bancroft.html

    przerobiony na pomnik ...
    http://home.cshore.com/sbice/643mem.html


    research ship - badawczy zapewne - [Vityaz w Rosji]


    tak.


    president's yacht (też jakiś historyczny) - [USS Potomac w Kalifornii]


    - jacht - ten akurat, to jacht motorowy - plywal nim prezydent USA





    Temat: Tajne akta ukladu warszawskiego


    | Nie masz pojecia czego dotycza te akta, ja tez tego nie wiem,
    | ani Radek Sikorski tez.

    to może pobawmy sie  w przewidywanie tego co tam może być?
    Stopień uzależnienia a sądzę, że może wyjść, że:
    - plany pracy Instytutów były akceptowane w Moskwie,


    Tych które pracowały dla zbrojeniówki - bardzo możliwe.


    - nie potrafie przewidzeć ale chyba awanse generalskie były akceptowane też
    w Moskwie, czy jest możliwe że niższe szarże też?


    Nie same awanse generalskie, ale obsada kluczowych stanowisk owszem. Dla
    Moskwy np. ważniejsze było kto dowodzi 6 PDPD w stopniu pułkownika (np.
    późniejszy generał Marian Zdrzałka) od tego kto ze speców od liczenia
    gaci w magazynie generałem zostanie.


    - produkcja lub zakaz prodkucji uzbrojenia - jw,


    Prędzej co Rosjanie chcieli nam dać do produkcji a czego nie.


    - ciekawy może być stopień zniewolenia /ograniczenia/ społeczeństwa
    - ciekawe dla kogo były przeznaczone budowane  w latach pięćdziesiątych
    schrony przeciwatomowe w osiedlach - kto wg władz miał przeżyć a kto nie,


    A to wystarczy znać lokalizację, miejscowi znają bo w większość schrony
    są teraz wykorzystywane np. jako magazyny.


    - ukryte składy broni i amunicji - zostało coś co  i dzisiaj o czym władze
    nie wiedzą?


    Jeżeli to na terenie jednostek radzieckich. I nie sądzę żeby wycofując
    się od nas specjalnie ukrywali składy amunicji i sprzętu - szkoda
    środków. A jeżeli mieli u nas coś naprawdę ciekawego to w naszych
    dokumentach śladu po tym nie będzie. BTW ktoś wie co i gdzie mieli u nas
    ze Specnazu?


    - finansowanie wywiadu wojskowego - tak na marginesie to chyba jacht
    Kuklińskiego to tylko formalnie był jego jeśli jego załogą byli oficerowie
    /i "oficerki" dość jurne jak wieść niesie/ wywiadu,


    Nie widzę związku -  bez znaczenia na to co myślę o Kuklińskim
    (czytający grupę dobrze znają moją opinię o nim) zapalonym żeglarzem był
    i jacht kupić mógł.
    A że mogli dofinansowywać nasz wywiad to dość prawdopodobne - cenili
    wysoko wyniki jego pracy (Zacharski i nie tylko), w końcu trafiały też i
    do nich.


    - ciekawe jakie formacje i z jakiego kraju miału zapewnić pilnowanie
    zaplecza na terenie Polski?


    Przypuszczam że nasze jednostki n-tego rzutu po rozwinięciu
    mobilizacyjnym. Z tym że na pewno działały by u nas radzieckie jednostki
    kontrolujące ruch radzieckich transportów kolejowych i drogowych.
    Na pewno nie NRD-owcy, Rosjanie nie ryzykowali by wpuszczenia Niemców do
    nas (Honeckera podobno dość ostro "postawili do pionu" kiedy proponował
    udział NAL-u w potencjalnej interwencji w Polsce w 80 i 81 roku).





    Temat: dalej o liberalizacji przepisów
    Czy patenty są "be" dlatego, że PZŻ pcha w nie łapy czy ogólnie jesteście przeciwni wszelkim patentom . Spokojnie Haziaj Żeglarzu . Wydaje mi się ze nie czytasz tych moich postów tylko z powietrza zadajesz pytania . Powiedziałem że jesli PZŻ chce sobie dalej mieć patenty to niech je sobie ma , ale rekreacja nie chce podlegać pod sport i chce być rekreacją . Tak jak to jest w Szwecji ,Holandii czy Wiel. bryt . Tam nie ma obowiązku posiadania patentu do granicy 12-15 metrów . Czas do Europy dołączyc nie tylko na mapie , ale też i w prawie . Rekreacja to przyjemność przebywania na wodzie i bujanie sie z falą , nie są to wyczyny dla kraju oraz regaty w których można rozwalić jacht . Ludzie w Polsce powoli dorastaja do tego że liczy się własność obywatela i że za wszystko trzeba zapłacić . Dlaczego nie ma patentu narciarza? przyjacielu , przecież ludzie pomykaja do 100 km ' h bo to się traktuje jako rekreację a nie sport . Sport ma przecież też swoje zasady , ale nikt tego nie miesza z rekreacją . kiedy chcesz zimą jedziesz na narty gdzie chcesz i wybierasz taką trasę jaką chcesz , nikt cię nie ogranicza i nie mówi że z tej górki nie wolno lub jest za okazaniem patentu , tylko sobie wybierasz i jeżeli dasz radę to pomykasz . W żeglarstwie musi być podobnie PZŻ czy motorowodniactwo musi zrozumieć że są ludzie którzy nie chcą być w zwiazku sportowym , ale chcą sobie pływać dokąd chcą i gdzie chcą . Prawo morskie ma być egzaminatorem i życie dla tych wolnych obywateli a nie patent i widzimisie jakiegoś złodzieja . Patent sternika można kupić za kasę . Dlaczego mówię motorowodniactwo też nas ogranicza , bo jachty 10m mają silniki o większej mocy niż 10km więc potrzeba znów idiotyczny patent strnika motor. itd itd komuna czas to poprostu skończyć raz na zawsze i czas by Europa przestała sie z nas nabijać z naszych ograniczeń . Wiesz o tym że Polska produkuje Barki mieszkalne , czytałem o tym, w żaglach i wiesz co jest najgorsze nie dla nas Polaków tylko dla Holendrów , Niemców , Francuzów . Nie będę ci zadawał pytania dlaczego , ale ci odpowiem bo mają silniki powyżej 29km i 10metrów dł. , a w tych krajach są bez patentu . Co to dla Polski oznacza brak rozwoju brak kasy brak infrastruktury i brak czarteru. Wyobraż sobie że otwieramy interes w gdańsku i chcemy czarterować takie barki , czym my sie różnimy od Niemców ,czyż nie mamy co pokazać w Tczewie ,Grudziądzu, Toruniu , Bydgoszczy, Płocku , Sandomierzu , Kazimierzu , Krakowie wymieniłem tylko szlak Wisły , tu jest kasa którą blokuje PZŻ i PZM iMW ja uważam ze jest to zamach na Polską gospodarkę i Rozwój rekreacji w polsce . Jest to zamach na wolność obywatela że nie może pływac taką barką po rzece Wisłe czy też i Odrze . jest to zamach na Żeglarza że musi robic patent st. motorowodnego . Cała Europa ma bez patencie tylko my nie . Myślę że wyczerpałem temat dlaczego PZŻ czy też PZM iMW przeszkadzają w rozwoju wolności na wodzie



    Temat: 06/2009 ZPM Opałek-nasz skrzat wśród regatowych radiojachtów
    Witam wszystkich

    Benash jakoś zwolnił prace - to na pewno przez nowe "dzieci"
    (Karolina - zwyciężczyni wrocławskich regat Footy - miała ten sam problem, z powodu którego nie zrobiła zapasowego modelu na EU GP...)

    Mam tymczasem kilka najnowszych wskazówek, jakie wynikają bezpośrednio z udziału w EU GP pod Liverpolem:

    Nasza łódka została dobrze oceniona przez Anglosasów - w tym przez projektanta zwycięskiej łódki Monshadow/Akela2 (zawodowego projektanta jachtów) - A.Richardsona (wiem, że modele Opałków spodobały się też w USA, Szwecji, we Włoszech, w Niemczech Szwajcarii, Australii).

    Podczas ostatnich regat wszyscy stwierdziliśmy, że Opałek w opisanej w MT konfiguracji, zupełnie dobrze nadaje się do pływania przy małych i średnich wiatrach (< 2Bf), natomiast do pływania przy silniejszych, niezbędne będą pewne modyfikacje, nad którymi będziemy we Wrocławiu pracować - to znaczy:
    - zwiększenie powierzchni steru (min. 150% - najłatwiej go wydłużyć - ew. poszerzenie wymaga przesunięcia dławicy steru do przodu) oraz wykorzystanie całej dopuszczalnej długości kilu (27, 5 cm przy założeniu, że kil wchodzi do połowy średnicy balastu)
    - zmniejszenie masy kadłuba i takielunku (najszybciej zmienić serwo steru i baterię na mniejsze, spory udział ma też ew. grubsze poszycie - jak u Benash'a - i balast)
    - przebalastowanie jachtu na rufę (w tym, bardziej do tyłu mocować sam balast - nie kil), w celu uniknięcia nurkowania dziobem (przy dużych wiatrach zdarzało się to wszystkim w mniejszym lub większym stopniu - vide ilustracja - nurkuje model Razor 3 Billa Hagerupa z USA - II miejsce w EU GP 09)

    - warto pomyśleć o stałym zaklejeniu kokpitu (otworu) dziobowego, po wcześniejszym wypełnieniu go awaryjnymi pływakami ze styropianu lub poduszek foliowych na wypadek zatonięcia - przy uderzającej z impetem dużej fali i najprawdopodobniej niedokładnym przyklejeniu plandeki, mieliśmy w Birkenhead "pierwszą opałkową łodź podwodną" )
    - dalsze prace nad udoskonaleniem równowagi aerohydrodynamicznej modelu dla różnych warunków eksploatacji. Rozważam również możliwość ew. wymiany na czas regat takielunku na typ McCornak (w konstrukcji kadłuba przewidziano taką możliwość już w fazie projektowania). Do celów regatowych taki pojedynczy żagiel z "niby-masztem" ma racjonalne uzasadnienie - podobna sytuacja występuje również przy modelarskim zmniejszaniu szybowców - im mniejsze modele, tym mniej smukłe skrzydła - bo przecież powietrze, w którym nie zmienia skali specjalnie dla modeli...

    Czy pisałem już, że najprawdopodobniej kolejne FOOTY EURO GRAND PRIX odbędzie się we Wrocławiu w wakacje 2010 ?!

    W odpowiedzi na bardzo duże zainteresowanie (również poza granicami kraju - patrz wyżej) we Wrocławiu rusza właśnie ich legalna produkcja.
    Będzie można kupić sam wypalony laserem szkielet, pełny zestaw do budowy, plany w 1:1 lub części zamienne do Opałków - więcej wkrótce na stronie MODELmaniak.pl.

    Panowie (i Panie!) - teraz Wasza kolej na kolejne relacje z budowy!

    Pozdrawiam
    Paweł "PD" Dejnak



    Temat: Gdansk sie odcina od morza? Sprawa spichlerza Steffen.


    zwracam tez uwage - dokad zostal wyslany post "uruchamiajacy" sprawe
    na
    grupach:
    pl.rec.zeglarstwo,pl.rec.zeglarstwo.szanty,pl.regionalne.trojmiasto

    co do tej sprawy maja szanty?
    jezeli jednym z waznych elementow lub jednym z najwazniejszych bylo w
    dzialalnosci steffena propagowanie TAK ZWANEJ "kultury zeglarskiej"
    czy
    "marynistyki" "uosabianej" przez szanty
    to absolutnie nie ma powodu do rozdzierania szat nad utrata Steffena


    Hymmmm czytam ten post, z niektorymi argumentami sie zgadzam, i nagle
    zgrzyt. Ja sam mam pierwszy stopien muzykalnosci czyli rozrozniam kiedy
    graja i kiedy nie graja. Ale nawet ja znam rodowod szant. Osobiscie nie
    czytam pl.rec.z.szanty no bo.... jak wyzej, ale robic zarzut z tego ze
    informacja poszla na ta grupe jest delikatnie mowiac smieszny.


    1
    jezeli Steffen sluzyl RZECZYWISTYM DZIALANIOM W ZAKRESIE WYCHOWANIA
    MORSKIEGO
    ALE KONKRETNYM i perspektywicznie pozytecznym (m.in. szerzenie wiedzy
    w
    zakresie gospodarki morskiej i jej znaczenia dla kraju) i ROZNORODNYM
    (NIE OGRANICZAJACYM sie do szantowania i zeglarskiego bajania)
    to jak najbardziej warto "w imieniu spoleczenstwa" bronic tej
    instytucji
    / bractwa / czegostam w intersie "powszechnym" i jako cos "wyzszej
    uzytecznosci publicznej"


    Jak ja lubie ludzi z klapkami na oczach. Jezeli statki i stocznie to
    cacy, jezeli jachty i "zeglarskie bajanie" to be. Hi gdzies czytalem ze
    70% motorowek ktore sprzedaje sie we Francji jest polskiej produkcji. I
    jeszcze sie moze okaze ze ten noiepowazny przemysl ma wieksze znaczenie
    dla kraju niz powazne stocznie. A jezeli chodzi o dzialalnosc, odnosze
    kolego wrazenie ze nic na ten temat nie wiecie. Po raz kolejny kolega
    "wyczul" temat zeby dokopac tym zeglarzom.


    2
    ale jezeli Steffen byl monotematyczny -


    zeglarsko-szantowo-pubowo-starodziadkowo-caphornowsko-wspominkowo-biesia


    dowy
    to na prawde nie warto wciagac w to "wyzszych racji" czy "dobra
    ogolnego"
    bo jest to wylacznie prywatne dobro grupki monotematycznej
    (zeglarskiej)
    a klubow zeglarskich ci u nas dostatek i ludzie "haniebnie wyrzuceni"
    ze
    Steffena MAJA sie gdzie "realizowac" w innych miejscach


    Nawet jezeli bylo by tak jak twierdzisz to ja rowniez jestem podatnikiem
    i wyborca. I bede wiedzial jak zaglosowac. No ale to na marginesie, jest
    wazniejszy aspekt tej sprawy. Powstala marina, swieci pustkami, miedzy
    innymi dlatego ze mamy wladze takie jakie mamy. Wlasnie takie miejsca
    jak Steffen powinny sciagac zeglarzy do Gdanska. A wraz z nimi mamone,
    no ale wlasciwie po co, przemysl stoczniowy da nam dewizy;-)).


    yachting juz nie moze byc traktowany jako "spolecznie uzyteczny
    samograj"
    nie jest to sprawa "wyzszej uzytecvznosci publicznej"


    Tez tak twierdzilem, teraz mam coraz wiecej watpliwosci. Czy lepiej zeby
    moje podatki szly na Optymisty, czy na leczenie narkomanow.


    jezeli nie jestes bogaty - zapisz sie do klubu i wloz troche pracy -
    np.
    konserwuj i odnawiaj jacht w zimie - za to w lecie - poplywasz


    Pudlo, takich klubow juz prawie nie ma.


    NIE POWINNO byc trzeciej grupy, ktora zeruje na dotacjach z urzedu
    miasta, czyli z pieniedzy podatnikow


    Hi ja tez jestem tym podatnikiem, i wierz mi wcale nie tak malo miesiac
    w miesiac odprowadzam do budzetu. I gdy czytam, slysze na co ida moje
    podatki.........





    Temat: A podobno się nie nadaje
    ... W dole szumi rzeka, w górze fruwa ptak
    A Tomasz Kopacz sobie idzie i śpiewa sobie tak:


    | Ale patenty już dają jedno - ktoś inny może rozwijać ideę a ktoś inny -

    | Tomku, na litość po raz kolejny. Na jakim Ty świecie żyjesz? Co to znaczy
    | "rozwijać ideę" w przypadku patentów software'owych czy na proces biznesowy?

    Sprawienie by technologia była sprzedawalna != wymyślenie technologii


    To pierwsze to jest marketing, Tomku. Do tego nie są potrzebne patenty.
    Ponawiam pytanie: co wartego patentowania (w dziedzienie software'u) może
    wymyślić ktoś, kto nie zna się na programowaniu na tyle, żeby to
    zaimplementować?


    | Tomku, to nie ma
    | NIC wspólnego z ochroną czegokolwiek. Chodzi tylko i wyłącznie o to, żebyś
    | MUSIAŁ ubezpieczać się przy pisaniu oprogramowania, bo ktoś tam w szklanym
    | pokoiku na szczycie wieżowca chce mieć jacht za 15 mln dolarów, a nie badziewie
    | dla żebraków za jedyne 2 mln.

    Jakoś dziwnie patrzysz na świat... Tak bardzo (bez urazy) po
    komunistycznemu...




    | robić na tym technologię. Bez nich - wynalazca musi od razu wdrażać produkt
    | (na czym się np. nie zna) bo inaczej nie ma kasy... (albo firma wynalazcza
    | jest kupowana - co się coraz częściej zdarza - ale imho też jest to dobre)

    | To co mówisz _może mieć_ (rzadko) zastosowanie w przypadku patentów
    | technologicznych. W przypadku software'owych i biznesowych to wielka bzdura.

    PRzepraszm cię bardzo, ale tu się zdecydowanie nie zgodzę. Można opracować
    w IT prototyp, można pokazać "proof of concept" Ale to się nie równa
    opracowaniu produktu który można sprzedawać.


    Jw. "Produkt który można sprzedać" to domena marketingu, do którego nigdy nie
    było potrzebne patentowanie czegokolwiek.


    Ty IMHO patrzysz z punktu
    widzenia firmy jednoosobowej która robi jakiś produkt i jedna osoba jest
    analitykiem, wdrożeniowcem, programistą,testerem. I wtedy masz rację że
    jeżeli jest idea to od razu jest produkt. A tak naprawdę - jest (czasami)
    tak że analitykę robi ktoś inny (w sensie nawet firmy), kto inny wdraża, a
    kto inny produkuje. I o to chodzi w patentach IT - ktoś może pokazać że
    jego pomysł działa  - ale to nie znaczy że zrobi produkt który się
    sprzeda...


    Patent (techniczny) nigdy nie był, nie jest i nie powinien nigdy być prawną
    gwarancją zyskowności produktu. _Opłaty patentowe_ w zamyśle mają stanowić
    zabezpieczenie opłacalności wynalazczości, natomiast sam produkt nie ma tu nic
    do rzeczy.

    [---]


    W IT jest dokładnie tak samo - zobacz było dobrych pomysłów z tragicznymi
    produktami...


    Jw. Cały czas mówisz nie na temat. "Sprzedawalność" produktów nie ma związku z
    patentowaniem. Jeśli masz świetny pomysł, a nie potrafisz go sprzedać, to w
    gospodarce rynkowej powinieneś stracić rynek na rzecz kogoś, kto będzie
    potrafił. Blokowanie tej możliwości przy pomocy patentu powoduje podcięcie
    wzrostu dla danego sektora rynku - firma trzymająca patent nie ma zresztą
    nawet bodźca do robienia dobrego produktu, bo po co inwestować w produkcję
    i marketing, skoro można zwolnić programistów i przez 20 lat zarabiać na
    licencjach na dane rozwiązanie. A wszyscy inni płacą dodatkowy podatek za
    obecność na rynku.

    "Techniczny" patent jako czasowy monopol na dysponowanie wynalazkiem ma sens o
    tyle, o ile przekłada się na zapewnienie wynalazcy możliwości pracy głową i
    sprzedawania praw do realizacji swoich projektów. Patenty software'owe (i
    pokrewne) są natomiast środkiem blokowania konkurencji i jako takie są
    antyrynkowe. Ty podobno lubisz kapitalizm?





    Temat: Turcja vs USA (atak na IRAK)


        Scenariusz jak z Clancego :))


    To akurat plus, a nie minus :) Przeciez Clancy przewidzial ostatnie zamachy
    w jednej ze swych ksiazek.


    Ale serio to po 11.09 nie jest (chyba) tak
    łatwo podpłynac sobie pod port _wojenny_ w USA i wysadzic tam cokolwiek.


    Modlmy sie ze tak jest.  Z drugiej strony, rok temu nie myslalem ze mozna
    sobie bezkarnie poleciec nad Pentagonem.  Fakty sa takie ze USA nie sa (jeszcze)
    panstwem policyjnym, wiec upilnowac wszystkiego sie nie da.


    Po
    drugie to watpie aby udało sie tak podrobic jedno video aby swiat uwierzyl
    ze  zrobił to Osama. Dalej - watpie tez aby nawet sukces w postaci
    zniszczenia portów (choc jakosc tych bomb musiala by byc duzo wieksza niz ta
    o jakich produkcje podjerzewa sie Irak) uniemozliwił armii USA akcje w
    obronie AS i Kuwejtu.


    A w ostatnie wideo nie uwierzyl?  Nie chodzi o stuprocentowy dowod, chodzi
    zeby oglupic i odwrocic uwage od wlasciewego sprawcy, chocby na pewien krotki
    czas.

    Wydaje mi sie ze jak ma sie juz prosta bombe, to zwiekszenie jej sily wybuchowej
    nie jest takim duzym problemem.  Przeciez to jest technologia ktora ma ponad
    piedziesiat lat!  Przez te piec dekad wlasciwie cala ekspertyza potrzebna
    do produkcji tych bomb wyplynela w taki czy inny sposob. Do tego ta bomba
    nie musi byz zminiaturyzowana, na jachcie jest troche miejsca.

    Zniszczenie kluczowych portow na pewno by znacznie opoznilo transport.


        Po czawarte dzis armia iraku nie dysponuje zadnymi ladowymi  siłami
    zdolnymi do pokonania AS i Kuwejtu a trzeba pamietac ze wsparcie lotnicze od
    strony USAF bedzie w ciagu 10-12h no i sa jeszcze UK (maja zdolnosc
    przerzucenia do 30 tys z ciezkim sprzetem a jak bedzie trzeba to i wiecej)
    oraz Fra i reszta swiata bo na wojne z Saddamem AD2002 nie trzeba zadnego
    super sprzetu,


    Tyle ze jakosc armii SA i Kuwejtu jest niska, i lojalnosc jest pod znakiem
    zapytania.  Ponadto ja nie pisze ze ten scenariusz ma zdarzyc sie jutro.
    Za dziesiec lat, jezeli USA dalo by Irakowi spokoj i znioslo embargo, sytuacja
    armii irackiej mogla by wyglac inaczej.


        No i ostatnia kwestia - USA sa w bardzo ograniczonym stopniu zalezne od
    dostaw z ZAtoki Perskiej, tam jest tylko ok 30% swiatowego bierzacego
    wydobycia  a same Stany rope maja w duzej czesci z Ameryki Pld i Pln,
    najbardziej zalezna od arabskiej ropy jest Japonia oraz UE (ktora ma jednak
    troche swojej no i sporo sprowadza z Libii i Alegierii)


    Tyle ze USA sa w bardzo silnym stopniu powiazane ze swiatowa gospodarka, duzo
    bardziej niz nawet dziesiec lat temu.

    Podsumowujac, ja nie twierdze ze taki plan by Saddamowi wyszedl.  Chcialem
    tylko pokazac ze istnieja mozliwosci uzytku broni A, bez automatycznej
    samozaglady kraju ktory ja uzywa.  Tak wiec argument ze USA nie ma sie
    czego obawiac od ewentualnej irackiej broni A jest bledny.

    Na razie,

    batman





    Temat: kulinarny poradnik żeglarza
    Jak wszystkim wiadomo nie samą wo(ó)dą żeglarze żyją i czasami muszą też zakąszać. Poniżej przedstawiamy praktyczny poradnik kulinarny dla żeglarzy, którego przestrzeganie daje szanse uniknięcia zejścia, przy czym nie mamy tu na myśli zejścia pod pokład

    Radzimy wydrukować i przyczepić w pobliżu bakisty z zapasami żywności. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że poniższy poradnik może uratować wam życie...

    1. CHLEB. Ziarenka sezamu i maku to jedyne oficjalnie akceptowane "plamki”, jakie można zauważyć na powierzchni bochenka chleba. Włochate lub mechowate, białe lub zielone placki dobitnie świadczą o tym, że twój chleb zamienił się w eksperyment z laboratorium farmaceutycznego.
    2. JEDZENIE W PUSZKACH. Każda puszka z jedzeniem, która przybrała kształt piłki musi być natychmiast usunięta z pokładu. Ostrożnie i delikatnie. W przypadku dużych puszek wezwać saperów.
    3. MARCHEWKA. Jeżeli możesz ja zawiązać na supełek, to znaczy, że nie jest świeża.
    4. PŁATKI ZBOŻOWE. Generalna zasada mówi, że płatki należy wyrzucić, jeśli termin ważności upłynął co najmniej 2 lata temu.
    5. SOS DO FRYTEK. Jeżeli możesz go wyjąć z pojemnika i odbijać po podłodze, to znaczy, że się nie nadaje do jedzenia.
    6. NABIAŁ. Mleko jest zepsute, kiedy zaczyna wyglądać jak jogurt. Jogurt jest zepsuty, kiedy zaczyna wyglądać jak twarożek. Twarożek jest zepsuty, kiedy zaczyna wyglądać jak żółty ser. Chociaż żółty ser to nic innego, jak zepsute mleko i już nie może być bardziej zepsuty. Ser Cheddar jest zepsuty, kiedy zaczyna wyglądać jak Brie, przy czym masz świadomość, że takiego gatunku nie kupowałeś.
    7. JAJKA. Jeśli coś puka od środka, starając się wydostać ze skorupki, to jajko prawdopodobnie jest nie pierwszej świeżości (tzw. jajeczko częściowo nieświeże).
    8. PUSTE OPAKOWANIA. Wkładanie pustych opakowań ponownie do bakisty to stara sztuczka, ale przynosi skutek tylko, jeśli z kimś, lub masz kogoś do sprzątania jachtu.
    9. TERMINY WAŻNOŚCI. To NIE jest chwyt marketingowy, mający na celu skłonienie Cię do wyrzucenia dobrego jedzenia tylko po to, żebyś więcej wydał na kolejne zakupy. Może powinieneś powiesić w kuchni kalendarz.
    10. MĄKA. Mąka jest zepsuta, kiedy się rusza.
    11. SAŁATA. Nie nadaje się do jedzenia, jeśli nie możesz jej usunąć z bakisty bez użycia skrobaka. Ani jeśli jest w stanie płynnym.
    12. MAJONEZ. Jeżeli po spożyciu nastąpi gwałtowna reakcja żołądka i reszty przewodu pokarmowego, to znaczy, że majonez był zepsuty.
    13. MAKARON. Jeżeli po trzech godzinach gotowania jest nadal twardy to oznacza, że do jego produkcji użyto gipsu zamiast mąki. Sprawdź, czy masz wystarczający zapas chleba na pokładzie.
    14. MIĘSO. Jeżeli otwarcie bakisty powoduje gromadzenie się bezpańskich psów i much przed Twoim jachtem a na salingach lądują duże ptaki o dużych zakrzywianych dziobach, to oznacza, że mięso się zepsuło.
    15. ZIEMNIAKI. Świeże ziemniaki nie mają korzeni, łodyg ani bujnego listowia.
    16. RODZYNKI. Nie powinny być twardsze, niż Twoje zęby.
    17. SÓL. Na szczęście nie psuje się.
    18. PODUKTY NIEOZNAKOWANE. Wszystko, co nie jest w oryginalnym opakowaniu staje się automatycznie podejrzane.
    19. JAJECZNICA. Jajecznica sporządzana na grillu zawiera znaczne ilości węgla, który jest doskonałym środkiem leczniczy w przypadku zatruć pokarmowych.
    20. MDŁOŚCI. Wszystko, co wywołuje mdłości jest niejadalne, chyba, że są to resztki wczorajszej, własnoręcznie przez Ciebie przygotowanej kolacji.
    21. WODA. Woda z Zalewu jest doskonałym środkiem przeczyszczającym, działa łagodnie nie budząc ze snu. Nadużywanie może paradoksalnie doprowadzić do odwodnienia organizmu. Przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki lub skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą.
    22. PIWO. Ten środek spożywczy nigdy nie zdąży się przeterminować.
    23. CHOMIK. Generalnie jedzenie nie powinno być przechowywane dłużej, niż trwa przeciętny okres życia chomika. Postaraj się o to pożyteczne zwierzątko i trzymaj je obok bakisty w celach pomiarowych.



    Temat: Kwietniowy numer - w listopad wpatrzeni ...
    Na DVD powtórzone materiały z listopada '06.
    I dobrze, wszystko dla czytelników. Czyj napęd nie zdołał przeczytać HD w listopadzie, ten się teraz cieszy.

    W numerze, na stronie 62 tekst Piotra Szafranka o "Szalonym Smoku", pływającym po Mazurach keczu.
    Przedruk ze śp. Rejsu, z listopada '04 (Mazurski żaglowiec, str. 70). Tekst praktycznie bez zmian, dodano kilka zdjęć.
    Gratulacje dla Autora, zawsze lepiej sprzedać tekst dwa razy niż raz.
    Tyle, że część dzisiejszych czytelników "Jachtingu" mogła już kiedyś zapłacić za możliwość zapoznania się z materiałem.
    Stąd (dla Redakcji, nie dla Autora) propozycja rozwiązania - z przeproszeniem - systemowego, uniżona sugestia odnośnie materiałów już kiedyś gdzieś publikowanych:
    Gdyby tak w przypadku powtórnego drukowania tekstów ogłaszanych gdzie indziej nie wcześniej niż, dajmy na to, 5 lat przed publikacją w Jachtingu, zamieszczać informację o pierwodruku...
    Z identycznych pobudek jak w przypadku materiałów z niefortunnego HDDVD - dla dobra czytelników.
    Informacja mogłaby być podana na www, w spisie treści bieżącego numeru.
    Byłoby uczciwiej.

    I wreszcie strona 19 numeru kwietniowego, debiut (?) Łysego. Parasailor.
    Akurat tak się składa, że temat też był opisany w ww. numerze Rejsu - listopad '04.
    Ale nie chciałbym być źle zrozumiany - to nie jest żaden zarzut, tym razem listopad to pewnie czysty przypadek. Powtarza się tylko temat artykułu. I nie ma absolutnie nic złego w napisaniu nowego artykułu na ciekawy temat.
    Z drugiej strony... Parasailor nie jest już tylko nowinką. I po kilku sezonach obecności na rynku przydałoby się coś ponad opis zasady działania wraz z wyjaśnieniem, dlaczego z patentem powinno być lepiej. Nie zaszkodziłaby informacja odnośnie tego, jak jest, jak - i u kogo, na jakich łódkach - to się sprawdza w praniu.
    Tym bardziej, że - jak wiadomo - Łysy widział kawałek świata od strony wody i gdzieś w świecie pewnie mógł się spotkać z tym cudem, a przynajmniej z opiniami na jego temat. A jeśli - być może - się nie spotkał (a przynajmniej o tym nie wspomina), ciekawe, dlaczego?

    Dzięki kilkunastominutowej (dosłownie) kwerendzie w Sieci dowiedziałem się, że użytkownicy (o dziwo, nie ma zbyt wielu opinii) narzekają, że maszyneria:
    1. szybko się przeciera - nietrudno w to uwierzyć, patrząc na geometryczną komplikację skrzydła, plątaninę linek i pamiętając, że z natury rzeczy nie może to być pancerne, a stawianie i zrzucanie żagla (czy choćby - jak w tym przypadku - zapalanie i gaszenie żagla, który na stałe urzęduje na maszcie) jest nieco bardziej brutalne od rozkładania i "napełniania wiatrem" paraglide'a;
    2. ogólnie jest zdradliwa. W tym sensie, że trzeba żagiel raczej szybko sprzątać, prawie tak jak zwykłego spina, ponieważ przy silniejszym wietrze "skarpeta" (patent do gaszenia żagla) lubi zatrzymywać się na poziomym slocie (może skrzydło generuje zbyt dużą siłę i nie daje się zgasić?). A przecież żagiel ma być forgiving, slot jest "bezpiecznikiem", dzięki któremu można żagiel przetrzymać na maszcie dłużej niż spina bez "dziury". Tylko jak go później sprzątnąć?
    Trochę wygląda na to, że patent nie jest wielką atrakcją ani dla regatowców (nie poprawia osiągów, zwiększa ryzyko awarii - jednocześnie skomplikowany i delikatny), ani dla cruiserów (niewiele bezpieczniejszy od "pełnego" spina i też zbyt delikatny, nie dość rugged).

    Może dlatego parasailor, mimo, że nie jest już nowinką, wciąż pozostaje ciekawostką. I pomimo niemieckiego rodowodu patentu nikt w Europie nie podjął się produkcji.
    A południowoafrykański producent nie podaje żadnych typowych rozmiarów, czy choćby przykładów zastosowań na popularnych typach łódek - wyłącznie custom made, czyżby było to aż tak skomplikowane, że konkretny żagiel dla każdego egzemplarza jakiegokolwiek jachtu musi być liczony na nowo? A jeśli nie, to może jednak brak zamówień nie pozwala producentowi na rozwinięcie skrzydeł?
    Z kolei brak tłoku (ani po stronie podaży, ani popytu) nie wzbudza raczej zaufania w przypadku patentu o tak oczywistych zaletach. Czyżby tylko potencjalnie oczywistych?
    Po siedmiu latach obecności parasailora na rynku powinniśmy już z grubsza to wiedzieć.
    Ale nadal nie wiemy. Nawet pomimo przeczytania artykułu w Jachtingu.



    Temat: Smugglers w łodzkim Gnieździe Piratów (2/9 2006)
    Szał ciał i uprzęży

    Sala łódzkiego Gniazda Piratów jest jedną z najładniejszych i najprzyjemniejszych akustycznie (wyłożona drewnem wygluszającym pogłosy i echa, "ciepła" i "miękka") scen szantowych w kraju. Może szkoda, że z konieczności w środku sceny stoi słup konstrukcyjny, a głośniki przednie są ustawione tak, aby dobry dżwięk zaczynał się nie na parkiecie, a przy stolikach, ale nie przeszkodziło to trójmiejskiemu zespołowi Smugglers w daniu rewelacyjnego koncertu w sobotnią noc.

    Przyjechawszy z Gliwic, gdzie poprzedniego wieczora dali koncert w gliwickim pubie 4Art, Smagle poświecili należytą uwagę solidnej próbie dźwiekowej. Trzeba pamiętać, że zespół zwykł grać głośno, zadbano więc o zapewnienie jak najlepszego dźwieku. Krzysiek Paul popodłączał swoją gitarę elektryczną do własnego "piecyka" (Fender!) i reszty nagłośnienia w jakiś bardzo skomplikowany jak dla laika sposób; z bębnów Piotrka Góry nagłośniono jedynie taktowy, a resztę Piotr "zasilał" swymi mocarnymi kończynami, kompletnie akustycznie. Te wszystkie zabiegi dały wyśmienitą selektywność dźwięku i ogromną energię brzmieniu zespołu. Koncert zaczął się nieco nietypowo, z Krzyśkiem Janiszewskim "Jachu" grającym pierwszy utwór na gitarze basowej... z widowni [Nie zdradzimy wielkiego sekretu mówiąc, że Jachu odsłuchiwał w ten sposób brzmienia zespołu, aby upewnić się, że wszystko zapięto na ostatni guzik; był to jednak także miły gest pod adresem publiczności]. Smugglers swoją żywiołową muzyką poderwali już przy drugim utworze publiczność do tańca i tak pozostało przez wszystkie trzy 40-minutowe sety koncertu. Łódzka publiczność, którą odebrałem kiedyś jako chłodną i refleksyjną, tym razem pokazała się z jak najlepszej strony, wirując po parkiecie, podskakując, klaszcząc i spiewając razem z zespołem.Nie sposób wymienić wszystkich granych utworów. Smugglersi zagrali niemal wszystkie swe największe przeboje (czekamy tylko na "North-West Passage" i "Roll the Cotton"), a dla uciechy widowni zagrali także kilka powszechnie znanych szant spoza swego repertuaru, w tym także dwie "marynistyczne" piosenki Krzysztofa Klenczona.  Wykonanie "Poor Old Horse" przypomniało wczesne czasy zespołu (kiedy to za czasów Ryśka Muzaja zespół zaczął -- jeszcze dość ostrożnie -- wykorzystywać bębny i perkusję). Entuzjazm miłośników szant wzbudził szczególnie Wild Rover/Dziki włóczęga, który w wykonaniu Darka Ślewy "Stłukli" ma aż 8 zwrotek: na przemian angielskich i polskich. Z repertuaru Smagli w pamięć szczegolnie zapadły mi "Przemyślenia" autorstwa Ryszarda Muzaja, energetyczny "Staruszek jacht" Śmigielskiego, "Szkuner I'm alone" Stłukli i "Piosenka trampowa (Pszeniczka)" Głowackiego, a także instrumentalny "Jig". Nie ma potrzeby wspominać "Australii,"  "Hieland laddie" czy innych sztandarowych utwórów - każdy świetnie podany i entuzjastycznie odebrany.Słowo o każdym z wykonawców. Krzysiek Paul był tym razem jednym z najjaśniejszych punktów na scenie. Można zauważyć, że na każdym koncercie jego gitarowe sola są improwizacjami. Palcami i metalowa nasadką "slide" produkuje nieprawdopodobne smaczki, a jego "czadowe miny" są cudne Grzesiek "Gooroo" Tyszkiewicz rozpala -- szczególnie panie -- swym ciepłym barytonem, a jego ruch sceniczny (w tym zachęcanie widowni do śpiewania i klaskania) zapewniają wystepowi motorykę. Piotrek Góra bawi się znakomicie swoim graniem na bębnach, a jego skupione miny niczym nie ustępują mimice Paula. Stłukla jest niezastąpiony w anglojęzycznych piosenkach, a na łódzkim występie pełnił rolę konferansjera, opowiadając ciekawie o granych utworach. I Jachu, kręgosłup zespołu dający razem z Górą napęd, drive utworom.Kończący występ bis "Cztery piwka" został uświetniony ponownym zejściem Jachu na parkiet, gdzie został natychmiast otoczony rozbawionymi fanami. To szalenie miły gest.Podsumowując ten niezwykle udany występ trzeba powiedzieć, że chociaż Smugglersi grają od lat równo na scenach wszelkiej wielkości, to najlepszych ze wszystkich wykonań z pewnością możemy posłuchać w salach klubowych. Co stanowi niebagatelną wartość dodaną, to bliski kontakt publiczności i zespołu. A to Smugglersi udowodnili i w czasie PPP podczas występu w Browarach Tyskich, jak i w Gnieździe Piratów. Dzięki serdeczne Smagle za niezapomniany wieczór!P.S. Nie dysponuję zdjeciami z koncertu, może ktoś z publiczności przypadkiem zajrzy na nasze Forum i podeśle jakieś? Pozdrawiam łódzką Czarownicę i warszawską Irai i mam nadzieję, że zarejestrują się wreszcie u nas Antek Stalich 





    Temat: Obserwator Żeglarz :)


    Przywitam się z grupą może po wielomiesięcznej obserwacji ujawnię się choć
    nadal uważam , że za mało wiem by polemizować z kolegami.
    Zacząłem studiować Filozofię w 16 lat po terminie zdroworozsądkowym.
    Oczywiście zaocznie do tego jestem technikiem na własnym rozrachunku :)
    Mam kiepską pamięć (organ mało używany ulega zanikowi;) ,do tego mało
    czasu
    co filozofii nie służy jestem dyslektykiem i zakamuflowanym dysortografem
    :((.
    Stąd te moje obawy co do pisania na grupie , liczę na wyrozumiałość i
    godzę
    się na krytykę uczącą :) .
    Jako "humanista" z zamiłowania szukam w filozofii muzy na dalsze życie i
    nowych pytań. Niestety znam swoje możliwości warsztatowe i jestem pełen
    obaw
    , że nie podołam czasowo wgłębić się w materię. Ale jak nie spróbuję nie
    będę wiedział :). Na razie mam problemy z opanowaniem pamięciowo materiału
    cóż z tego, że - rozumie jak utrwalanie zabiera mi tyle czasu.
    Jeżeli mógł bym liczyć na jaką kolwiek pomoc od grupy było by mi bardzo
    miło
    oczywiście nie w produkcji ściąg . Nie tedy moja droga .
    Nie zamierzam pracować jako filozof , raczej  zostanę przy tym co robię w
    środowisku technicznym  mogę więcej mózgów otworzyć na człowieka   :) .
    Technika to od 20 lat moja bytowa obrona przed kajdanami cywilizacji .
    Cenię
    wolność i niezależność w myśleniu i poglądach . Jestem żeglarzem
    praktykiem
    . Po tym monologu widać że gadułą :). Uważam , że lepiej powiedzieć
    otwarcie
    o sobie chociażby po to by ci którym nie odpowiadam mogli mnie zignorować
    bez marnowania czasu - ( najgorszy wymiar ).
    Pozdrawiam Kolegów i cieszę się , że duch w narodzie nie ginie i Filozofia
    a
    nie Fizyka jest matką i królową ludzi myślących .
    Tomasz Jachymek
    Żeglarz


    Witam
     co  prawda  nie  udzielam  sie  na  tej  grupie   ale  czytam  ją  dośc
    inteneywnie  i  systematycznie
    a  na  odpowiedz     zdecydowałem  sie   gdyz  przeżywaęłm   podobne
    problemy  jak
    mam  swoją  małą  firme   z  branży  technicznej  i kiedyś  po  paru  latach
    zdecydowałem  sie   na  studiowanie   filozofi
     ot  tak  dal  zwykłej  przyjemnośc   i  aby  ten  nieużywany  narząd  nei
    zanikł
     nie  powiem  że  u,ysłu nie   musiałęm  używac  w  pracy  al  po  paru
    latach  rutyna  zaczeła  dominować
    podobbnei  jak   ty miałem  problemy   z  zapamietaniem  materiału
     i  niestety  po  dwuch  latach  zrezygnowałęm
    i  przyznam  sie   że  po   kilku  latach  przerwy  kiedy  wracam   do
    przerabianego   materiału    zrozumienie   go  i  przyswojenie   jest   o
    wiele  łatwiejszse  niż   wtedy   uczenie   sie  go  po raz  pierwszy
    Oprócz   tych  podobnych  losów    mamy  także  podoben  zainteresowania
    także  jestem  żegalrzem(może    zbyt   mocno  powiedziane)  ale   uwielbiam
    to  choć niestety nei  amm  własnego  jachtu, bardzeij  z  powodu  braku
    czasu niż   braku  gotówki( mocnie   zabrzmiało;)))

    pozdrawiam

    Tango







    Temat: Brak jaj i wzroku


    Ja nie myślę, że się tak zachowują, ja to wiem. Wiem też, że nie wszyscy
    drenują swoich pracowników, ale jeśli Fiscus i Prawo będzie ich dociskać
    jeszcze bardziej, to w końcu dojdziemy do normy w postaci 100%.
    Nie wiem gdzie mieszkasz i jak stoi tam gospodarka, ale moje - nieduże
    miasto niegdyś było Oazą przemysłu włokienniczego i budowlanego. Obecnie
    zdychają w nim ostatnie zakłady, co ciekawe, również te, które mają
    niezły
    zbyt na swoją produkcję.
    Moja Teściowa - rencistka pracowała w "zakładzie pracy chronionej" -
    prywatnej firmie dziewiarskiej. Pomijając fakt, że właściciel dostał od
    Państwa stosowne dotacje na każdego zatrudnionego, nie było w tej firmie
    nic
    z pracy chronionej, a więc był system zmianowy, godziny pracy, jak dla
    zdrowych i wiele innych "bajerów". Nie było też nigdy pensji
    ("ogromnej" -
    bo 400 zł ) na czas, bo były ciągle "problemy finansowe". Co ciekawe, w
    tym
    samym czasie problemy finansowe nie przeszkodziły temu Panu wysłać
    swoich
    dzieci na wakacje jachtem (prywatnym) wokół Australii, a także wybudować
    domu dla Żony oraz kochanki i zakupić dla każdej z nich nowego
    Mercedesa.
     Firma w końcy padła, ale ludzie, którzy w niej pracowali od dwóch lat
    nie
    mogą się doczekać swoich smętnych wynagrodzeń. To jest przykład - jeden
    z
    wielu, może akurat drastyczny, ale chyba oddaje mentalność wielu
    pracodawców.Pytanie - dlaczego moja teściowa pracowała? - bo miała
    najniższą
    rentę, a sam czynsz wynosi ją miesięcznie 250 zł.


    Wiesz.. nie mamy co oszukiwac sie, ze takie sytuacje nie wystepuja -
    oczywiscie, ze maja miejsce i miec miejsce beda zawsze. Jesli jednak rynek
    pracy jest normalny, tzn. bezrobocie w normie, przepisy znosne itd to
    pracownicy poprostu odejda od jednego pracodawcy i pojda tam gdzie beda
    traktowani przyzwoicie.


    | Społeczeństwo, to wyborca - a wyborca ma zawsze rację.

    | To bylo powiedziane z ironia, nie? Jesli naprawde w to wierzysz to..
    brak
    | mi slow. Demokracja to wola wiekszosci, a wiekszosc to idioci.

    Zgoda, ale nie jest to ironia - Jest to dogmat, boczenie się na
    społeczeństwo, że jest takie, a nie inne przypomina obrażanie się na
    morze,
    że ten statek zatopiło, a innemu pozwoliło przepłynąć. To jak siła
    natury,
    nie można jej zupełnie okiełznać. Można pracować nad jej powolnymi (
    zresztą ) zmianami w pożądanym kierunku, chyba, że myślimy o czymś na
    kształt "Narodowego Socjalizmu", bądź innych Komunizmów. Politycy,
    którym
    się ono nie podoba powinni sobie "wybrać"  inne społeczeństwo - bardziej
    spolegliwe, np. Eskimosów.


    Dlatego nie lubie demokracji... dzieki demokracji mielismy Hitlera,
    Stalina i tych ludzi ktorych mamy teraz w Polsce..


    Tu się w pełni zgadzam, choć powinno być też coś może mało
    demokraytcznego,
    jakieś ciało nie mające władzy umocowanej prawem, które jednakże mogłoby
    danego Pana lub Panią na świeczniku, którzy robią coś "be" poprosić
    dyskretnie, ale nie do odrzucenia, o pozbycie się nienależnych korzyści
    i
    złożenie rezygnacji ze stanowiska, bo w przeciwnym wypadku zostaną
    wdrożone
    odpowiednie procedury prawne. Dla mnie osobiście np. możliwość
    posłowania z
    wyrokiem sądowym jest czymś niepojętym


    Nie zgodze sie.. Pod "wyrok sadowy" podpadaja takze kary za przestepstwa
    nieumyslne oraz polityczne. Ktos zrobil cos przez przypadek, dostal wyrok
    w zawieszeniu i juz nie moze rzadzic krajem? Kogos wladze skazaly
    politycznie na tydzien odsiatki w zawieszeniu i juz maja przeciwnika z
    glowy na pare lat, bo figuruje w aktach jako "karany"?

    Merlin





    Temat: Bron Nuklearna... a Irak?

    O matko, ale pomieszanie z poplątaniem :-(


    I tu mam pytanie - czy istnieje strona obrazujaca negatwne skutki
    uzycie broni A w tym amunicji DU?


    Amunicja DU nie ma kompletnie nic wspólnego z bronią atomową. Wykorzystuje
    się w niej uran tylko i wyłącznie z powodu jego dużej gęstości, która
    zwiększa przebijalność pocisku. Używa się uranu zubożonego będącego odpadem
    z produkcji paliwa do elektrowni atomowych z tego powodu, że jest łatwo
    dostępny i tani. Jest mniej promieniotwórczy od uranu naturalnego, który
    zresztą też nie jest jakiś szczególnie mocno promieniotwórczy i
    niebezpieczny. Główne niebezpieczeństwo wynikające z użycia amunicji DU
    wynika z tego, że taki pocisk po przejściu przez ciało człowieka zostawia po
    sobie dużą dziurę.


    Do rozmowy dolaczyl sie prof.
    fizyki ktory w latach 80 pracowal w owczesnym instytucie badan
    nad radioaktywnoscia - i konkluzje rozmowy mnie tu mocno
    zaskoczyly, gdyz wg. niego katastrofa na Ukr miala przelozenie
    na kilkunastokrotny wzrost pacjentow niektorych wydzialow,


    Owszem, chociaż z tym "kilkunastokrotnym" to trochę przegiął. I dotyczy to
    jedynie pewnych obszarów, głownie na Białorusi.


    podobniez szkodliwe jest wyczerpane paliwo z reaktorow,


    Oczywiście, bo jest silnie promieniotwórcze.


    amunicja uranowa i wszelkie rodzaje broni A.


    O amunicji DU było wyżej, a szkodliwość broni A chyba nie wymaga dyskusji.


    To jak to jest? Pamietam,
    ze swego czasu toczyla sie tu ozywiona dyskusja na ten temat, w
    ktorej padlo stwierdzenie ze DU uzywa sie do balastowania jachtow,


    A także pancerze najnowszych czołgów. DU jest praktycznie nieszkodliwe pod
    względem promieniotwórczości, może nieść jedynie niebezpieczeństwo zatrucia
    związkami uranu podobnie jak ołów, kadm, rtęć i większość metali ciężkich.
    Nie należy go zjadać.


    czarnobyl byl w gruncie rzeczy niegrozny,


    Zależy co bierze się pod uwagę. Oczywiście, że było to zagrożenie, ale bez
    przesadnej paniki. Losu świata to nie przesądzi. W wyniku prób atomowych w
    latach 50-tych i 60-tych do atmosfery trafiło kilkadziesiąt razy więcej
    izotopów promieniotwórczych niż w wyniku katastrofy w Czernobylu, a jakoś
    żyjemy do dziś.


    a bron A do sie stosowac


    Lepiej nie.


    i zagrozenie 'nuklearna zima' jest mitem z lat 50.


    Po odpaleniu wszystkich kilkunastu tysięcy głowic istniejących na świecie
    nie będzie mitem. Po odpaleniu dwóch czy trzech świat się nie zawali. Ale
    lepiej tego nie robić.


    To jak to z tym jest?
    Niestety, archiwum Gugla zawiera tylko nedzny fragmnet tej rozmowy...


    Poszukaj w archiwach grup pl.sci.chemia i pl.sci.fizyka. Było sporo i o DU,
    i o Czernobylu.


    Czy jest jakies wiarygodne zrodlo za enegetyka jadrowa a przeciw
    straszeniu atomem czy ekolodzy maja racje a ja zylem w bledzie? :-)


    Tzw. "ekolodzy" nie mają racji. Długo by tłumaczyć. Elektrownie atomowe są
    najczystszym znaczącym źródłem energii. Różne ekologiczne elektrownie
    (wiatrowe, słoneczne itp) są na razie marginalną ciekawostką, a nie poważną
    alternatywą. Katastrofa taka jak w Czernobylu nie może się zdarzyć w żadnej
    elektrowni na zachodzie z uwagi na zupełnie inną konstrukcję reaktorów i
    obudowę bezpieczeństwa, która zatrzyma w środku wszystkie skażenia gdyby
    cokolwiek się zdarzyło.


    Dzisiaj prof. stwierdzil, ze energetyka jadrowa i amunicja DU sa o tyle
    nieoplacalne, ze trzeba gdzies skladowac zuzuty, wciaz promieniotworczy
    uran ktory musi byc trzymany w niezwykle solidnych pojemnikach,
    gdyz szybko je niszczy, a takie skladowanie jest koszmarnie drogie?


    Przesada. O ile się nie mylę przechowuje się to w metalowych beczkach po
    zalaniu szkłem. Niezwykle solidne są jedynie pojemniki transportowe do
    przewożenia tych odpadów z elektrowni do miejsc składowania. Chodzi o
    uniknięcie rozszczelnienia w razie wypadku, pożaru, katastrofy itp. I nie
    dotyczy to oczywiście w ogóle DU.





    Temat: .NET czy warto


    - Programy skompilowane pod .NET mają duże wymagania sprzętowe, co moźe
    nie
    jest istotne w firmie softwerowej, ale bardzo istotne u klienta.


     Uruchamiam programy współpracujace z SQL Serwerem 2000 u klienta co ma
    Pentium II 200MHz
    32MB ram windows 98 SE, robiłem próby na Win98 i milenium.
    Śmiga aż miło. Exec ma niecałe 200KB


    - Instalacja takiego programu np. na PC z tylko zainstalowanym WIN98
    (czysty
    PC bez innych programów) - to strasznie wiele MB - tego nie da się
    przesłać
    przez Internet z modemem na lini telefonicznej. Albo nagrywarka i CDROM,
    albo stałe łącze na które można wysyłać wielkie pliki.


    Klientowi nalezy dać Redistrib.exe i MDAC 2.7
    Na CD, to jednorazowe wgranie około 30MB.
    Dzisiaj robiłem to w sieci jednego mojego klienta-30 komputerów,
    6 godzin roboty i tylko jeden komp(P-III 800MHz, 256MBram)
    nie nadał się. Będą go jutro fdiskować i formatować.
    Coś ma spitolone.

    Potem exe-ki moze zasysać z internetu, są maleńkie


    - Należy sie spodziewać co najmniej 10 SP, w ciągu 2 lat.


     Może tak może następny SP do
     windows 2000 i XP bedzie zawierał MDAC 2.7 i .NET Framework


    który za to płaci i wymaga, a ja muszę na to dać gwarancję, nie da się


    Da się ale moze trzeba "badań podstawowych" i z tego powodu nie będzie na
    "wczoraj"
     bo dodatkowe koszty związane z uruchomieniem platformy u


    koszty klienta mogą znacznie przekroczyć moje zyski, a więc dopłacę do
    tego
    interesu.


    KOSZTY, koszty, koszty. Łatwo mi mówić mam MSDN Universal
    kosztowało 12000pln netto
    ale mam w tym 5 serwerów, a nawet wiecej
    Win2000ADV, ISA, EXC, SQL i cała reszta z .NET
    5 kompletów Windows(dowolnie wybrane 98/2k/XP
    5 kompletów Office 2000/.XP i całą masę oprogramowania

    Licząc same 5*windows XP +5*Office to juz sie zwraca, a gdzie serwery
    Oczywiście te 12k pln trzeba niestety połozyc we wrześniu, to cały ból.


    Pozdrawiam
    Wiesiek


    Nowych, duzych projektów nie warto zaczynac w VB6, potem i tak trzeba je
    bedzie wywalić.
    Pewna moja znajoma mówi tak.
    Lubie grać w brydża, ale nie umiem wistować. A wiec
    do czasu aż sie nie nauczę bede ZAWSZE wistowała "z pod króla"

    No i przykład rumunii czy bułgarii czy ukrainy. Nie bedziemy reformowac
    gospodarki dopuki
    nie wzrosnie produkcja i eksport, nie spadnie inflacja i bezrobocie.
    polacy jak widac rzucili sie niemadrze w reformy Pana profesora Leszka
    Balcerowicza,
    nie czekajac na "najpierw nalezy uporządkować gospodarkę"
    no i teraz w zaleznosci od koloru serca i rozumu mamy
    a - katastrofę, paśniki przy śmietnikach,
    b - strefę tęsknot i westchnień rozsądnych ukrainian, bułgarów
         czy przezornych rumunów.

    Churchil mówił, kto w młodosci nie był lewicowy a w wieku dojrzałym
    konserwatystą,
    ten jest bez serca i rozumu.

    Ja mam szczęscie, OK żonę, ciekawa robotę, jeżdże z nia i synem(15lat)
    na nartach na 3tysiecznikach w Austrii, żegkujemy jachtem, a moi klienci
    zgodzili się
    poczekac 3-4 miesiace, do wakacji, na rozpoczecie nowych produktów.
    Oczekuja czegos po wakacjach, powiedzmy na poczatek, połowe października.

    Do końca wrzesnia jest naprawdę bardzo duzo czasu na nauke i programowanie
    Mam zamówienie na inwentaryzacje takich obiektów jak stadion, kino itd itp
    w pewnym b.duzym miescie, na wschodzie polski koło ruskiej granicy.
    Będzie to baza obiektów składajacych sie z obiektów, które składaja sie z
    obiektów
    Inwentaryzacja, konserwacja, ocena zuzycia moralnego i amortyzacja ksiegowa
    SŁOWEM - życ nie umierać.

    Czego też Wam koledzy naprawdę życzę.

    tez pozdrawiam
       Andrzej





    Temat: Przeciętny Polak
    Co wiemy o statystycznym Polaku? Jak żyje przeciętny, typowy Kowalski?
    Mam nadzieję, że poniższe fragmenty, znalezione w wyszukiwarce (google), pozwolą rozwiac pewne stereotypy. Czas zastępic je nowymi
    Chętnych zapraszam do kontynuacji obrazu statystycznego Polaka (fragmenty muszą pochodzic ze stron WWW).

    * Typowy Kowalski zna około 1 % swoich praw.
    * typowy Kowalski, średnio w ciągu życia jada w ośmiu restauracjach.
    * Typowy Kowalski kupując komputer nie ma pojęcia, jak wielka rolę w pracy komputera odgrywa zasilacz.
    * Typowy Kowalski bez większych oporów gotów jest bić się w piersi za zbrodnie dokonane rękami jego rodaków.
    * Dlaczego typowy Kowalski musi rozkręcać obudowę komputera, grzebać w czeluściach maszyny, aby odnaleźć jedną zworkę resetującą BIOS?
    * typowy Kowalski ma świadomość trzech bitew, w których brali udział polacy.
    * typowy KOWALSKI. ktory juz nie jezdzi na wczasy, bo nie ma pieniędzy i pracy.
    * statystyczny Kowalski wejdzie do saloniku prasowego z zamiarem kupienia gazety, to niewątpliwie sięgnie po tytuł, którego czytanie nie wymaga.
    * Statystyczny Kowalski tonie w długach Statystyczne zadłużenie polskiej rodziny wynosi 7,7 tys. zł.
    * W znakomitej większości Kowalski jest katolikiem.
    * Statystyczny Kowalski rocznie wydaje na meble mniej niż 1 procent dochodu gospodarstwa domowego.
    * statystyczny Kowalski podczas wypoczynku ceni głównie ciszę, spokój i spacery.
    * Obecnie statystyczny Kowalski posiada cztery samochody, dwa i pół mieszkania, telewizor o przekątnej 93 cali i jedną czwartą jachtu.
    * Statystyczny Kowalski w ciągu roku konsumuje niecałe 4 l lodów.
    * Statystyczny Kowalski bywa zmęczony urlopem, w czasie którego musi zmagać się z obcą mową.
    * Statystyczny Kowalski ma na książeczce 2283 euro.
    * statystyczny Kowalski płaci okolo 17% podatku rocznie.
    * Statystyczny Kowalski poświęca Telewizji 215 minut dziennie.
    * statystyczny Kowalski siedząc przed odbiornikiem telewizyjnym spędzi, bez przerwy, prawie 15 lat .
    * statystyczny Kowalski preferuje czerwien nastepnie czern i unika zieleni oraz granatu jesli chodzi o damska bielizne.
    * Statystyczny Kowalski powie, ze od Mozarta woli Madonne bo po prostu podoba mu sie jej spiew.
    * Statystyczny Kowalski „produkuje” w ciągu roku 1,5 metra sześciennego śmieci.
    * Statystyczny Kowalski uwielbia spędzać weekendy na zakupach z rodziną w "Biedronce".
    * Statystyczny Kowalski przebywał na 20 dniowym zwolnieniu lekarskim.
    * Na początku lat 90. statystyczny Kowalski wypijał zaledwie 30 litrów piwa rocznie.
    * 100%. Statystyczny Kowalski pije piwo średnio 82 razy w roku, a średnie jednorazowe spożycie wynosi około 600 gram.
    * Statystyczny Kowalski w odkryciach archeologa widzi tylko ciemne przebarwienia ziemi, kawałki wypalonej gliny lub kamienie.



    Temat: Prezydencie, podpisz ustawę
    Niemiecki przemysł stoczniowy ma się dobrze. Ta pozytywna sytuacja jest wynikiem udanej choć nie łatwo przebiegającej restrukturyzacji stoczni po Zjednoczeniu Niemiec.

    -` Tuż po zjednoczeniu Niemiec bardzo szybko zabrano się za łączenie i restrukturyzację stoczni.' - informuje Werner Lundt, przewodniczący niemieckiego Zrzeszenia Przemysłu Stoczniowego i Techniki Morskiej (VSM). Ten proces trwał kilka lat i nie wszystkie zamierzenia uwieńczone były sukcesem, chociażby w przypadku stoczni Bremer Vulkan, która inwestując w Niemczech wschodnich utonęła w długach i sama później potrzebowała pomocy.

    Niemieckie dotacje dla stoczni

    Bildunterschrift: Großansicht des Bildes mit der Bildunterschrift: 410 Ton waży statek pasażerski "AIDAbravo", który wybudowała w ubiegłym roku stocznia Meyer Werft w Papenburgu Od samego początku koncepcją restrukturyzacji przemysłu stoczniowego w Niemczech była prywatyzacja. Tylko przez krótki czas, w połowie lat 90tych rząd Niemiec interweniował w celu ratowania stoczni, ale z zamysłem, że ich prywatyzacja zostanie zakończona. Ta interwencja wywołała nota bene niezadowolenie Brukseli.

    -`Niezadowolenie wywołała deklaracja Berlina, że chce udzielić pomocy finansowej na modernizację infrastruktury stoczni, czyli wybudowanie nowych hangarów, pochylni i tak dalej. Komisja Europejska interweniowała, w skutek czego planowana pomoc została ograniczona. Ale rząd przekonał Brukselę i stocznie otrzymały dodacje.'- wyjaśnia Werner Lundt.

    Niemiecki rząd przekazuje przemysłowi stoczniowemu od 2006 roku 20% nakładów z budżetu na rozwój nowatorskich technologii. Takie prawne warunki ramowe dla przemysłu stoczniowego w całej Unii Europejskiej wprowadziła niedawno Komisja Europejska.

    - ` Ten program, który nazywamy dotacjami na rozwój technologiczny, wdrożyliśmy natychmiast natychmiast. Korzystać z niego mogą wszystkie stocznie. Niemiecka koncepcja programu przewiduje w przypadku osiągnięcia przez stocznię komercyjnego sukcesu zwrot dotacji.'- informuje Werner Lundt

    Rozwój i deficyty

    Bildunterschrift: Großansicht des Bildes mit der Bildunterschrift: Howaldswerke Deutsche Werft (HDW) w Kilonii specjalizuje się w budowie wielkich jachtówCelem programu jest wspieranie nowatorskich technologii w budowie statków lub rozwoju nowych technologii produkcji, czyli łagodzenie ryzyka finansowe dla stoczni.

    W Niemczech jest około 60 stoczni produkujących statki morskie i statki żeglugi lądowej. Obroty przemysłu stoczniowego w Niemczech wynoszę ogółem 6 do 7 miliardów euro rocznie. Stocznie w niemczech zatrudniają obecnie 22. 300 pracowników, ale brakuje im coraz bardziej wykwalifikowanych inżynierów. Najbardziej jednak dokuczają niemieckiemu przemysłowi stoczniowemu rosnące obecnie ceny materiałów, miedzi i stali.

    Rentowność niemieckich stoczni może zapewnić sprostanie konkurencji przede wszystkim z Azji Wschodniej: Korei, Chin, Japonii, a także coraz bardziej Indii i Wietnamu.

    -`Nie uda się to w dziedzinie tak zwanych produktów masowych, jak tankowce, drobnicowce czy kontenerowce. W tym przodują Azjaci. Znaleźliśmy swoje nisze, w których mamy szanse być liderami dzięki zastosowaniu wysoko rozwiniętych technologii. Mam na myśli wielkie statki pasażerskie i wielkich jachtów na prywatne zamówienie. I takie nisze należy wykorzystywać i odkrywać nowe.' - mówi Werner Lundt.

    W chwili obecnej stocznie niemieckie mają zamówienia na 239 statków o łącznej wartości ponad 15 miliardów euro. Niemcy są liderem w dziedzinie budowy statków w Europie. Na świecie zajmują czwarte miejsce po Korei, Japoni i Chinach.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dsj4cup.htw.pl



  • Strona 3 z 3 • Wyszukano 151 rezultatów • 1, 2, 3 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl.