Strona Główna jaja glisty w kale jaja glisty zdjęcia jaja wielkanocne Przepisy Jaja chłodnicze Jaja Faberge jaja grypl jaja jak balony jaja kawały jaja klasyczne jaja malowane |
Widzisz wypowiedzi wyszukane dla zapytania: Jaja przez telefonTemat: Klienci nabijani w butelkę Gość portalu: saunne napisał(a): > Gość portalu: Rafciu napisał(a): > > > Od takich spraw jest Urzad Ochrony Konkurencji i Konsumentow. Tak ale co r > obi > > urzad w rzeczywistosci. wypłaca pensje prezesom i nawet nie kiwnie palcem > gdy > > klient ma problem. Urzad narzucil 10 milionow kary na TPSA a co na to teps > y. > > Już pół roku prawnicy wiją się jak w ukropie, a kara nie jest i nie będzie > > > nigdy zapłacona. Brak jest precyzyjnej ustawy.. > > mimo wszystko Urzad dziala. Przypominam sobie np. sprawy z energetyka. > > > > > W zyciu trzeba myslec, uwaznie czytac umowy itp. To banal, ale tak jest. > > Faktycznie.Straszny banał. > > i dlatego uwazasz, ze mozna to zostawic sobie a muzom? No coz. Twoja sprawa. > > > > > Ale zauważmy kto sporządza te umowy. Sprzedający !!! Kupujący ma na nie > bardzo > > mały wpływ. Zachodzisz i podpisujesz, albo całkiem rezygnujesz z usługi. > > Ażeby tak odwrócić role i kupujący sporządzał UMOWĘ. I tak przykładowo > > sprzedawca telefonów komórkowych czyta 2 godz. umowę, szuka gwiazdek, czy > nie > > robimy go w bambuko. I przekonuje się za tydzien ze jednak go zrobilismy, > bo > na > > > > ostatniej stronie drobnym maczkiem było 24 godz/dobę gratis. > > zaraz, zaraz... to Ty przychodzisz po usluge, ktora jest Tobie potrzebna, czy > nie? > > > Czy obowiazkiem normalnego klienta jest czytanie umow i szukanie oszustwa > > jakiejs firmy??? Nie wszyscy sa prawnikami! > > Ufamy firmie ze jest ona rzetelna i nie zrobi nas w jajo. Więc umowa powin > na > > byc uczciwa... > > a na swiecie nie powinno byc wojen, przestepstw, glodu i chorob... Mozna tak > wyliczac w nieskonczonosc. A najlepiej by bylo zebys w ogole nie musial palcem > kiwac - niech zrobia, niech przyniosa i niech zabiora :( > > pozdrawiam. ******************************************************************************* a najlepiej to by było gdyby całe środowisko prawnicze spojrzało na się krytycznym wzrokiem i zrozumiało że zaufanie do Temidy jest wręcz zerowe i pomyślało skąd to się bierze i może jakieś wnioski by wyciągło. To byłby prawdziwy sukces i krok w dobrym kierunku a nie tylko pouczać wszystkich i prztyczki dawać. kolega pisze: "Ufamy firmie ze jest ona rzetelna i nie zrobi nas w jajo. Więc umowa powinna byc uczciwa..." Zdawać się może - nic wielkiego ot prawda oczywista. Ale widać nie dla ciebie - Tobie wydaje się to wręcz nienormalne, dziwne, wręcz śmieszne! Nie zaprzeczaj. Piszesz przecież: " a na swiecie nie powinno byc wojen, przestepstw, glodu i chorob..." i po co ten sarkazm saunne - tego cię nauczyli? nie wierzysz już w zwykłą ludzką sprawiedliwość ot co. Dziwne Ci się wydaje że ktoś mógłby żądać uczciwej umowy?? Ale najgorsze jest to że reprezentujesz już lub za niedługo będziesz reprezentować właśnie środowisko prawnicze. Dlaczego się nie dziwię ??... Temat: Szikago Nius 9 Szikago Nius 9 A wiec minelo pol dnia swietowania i czas wrocic do normalnosci. Dlaczego pol dnia? Bo w Niedziele Wielkanocna, zaraz po sniadaniu, musialem jechac do pracy, a poniedzialek to juz zwykly dzien jak codzien. W Ameryce, jak zreszta w wiekszosci krajow Zachodu, poniedzialek nie jest dniem wolnym od pracy. Czesciej zdarza sie, ze wolny jest Wielki Piatek, szczegolnie wazny dla protestantow. Tak tez swietuje Wielkanoc Zwiazek Narodowy Polski (od piatku), ktory jest przeciez organizacja polonijna... No coz, bywa. W najlepszej rodzinie sie zdarza... Ale ja nie po to, zeby narzekac, ale zeby opowiedziec nieco o wielkanocnych zwyczajach w USA. A wiec wszystko zaczyna sie w Niedziele Palmowa, ktora jest okazja do imprezy zwanej "Egg Hunt", czyli szukanie jajek. Rodzinnie, zwiazkowo lub dzielnicowo amerykanskie rodziny zbieraja sie w parkach czy na placach zabaw by szukac ukrytych w trawie lub krzakach "jajeczek". Forma bywa rozna, od jaj zwyczajnych, poprzez czekoladowe, az po "niespodzianki". Przy formie pierwszej chodzi o to, ze ten, kto zbierze najwiecej, zdobywa nagrode glowna (bardzo rozna, od tombakowego pierscionka po samochod lub wyjazd na Bahamas), forma druga - najprostsza - zaklada, ze kto zbierze najwiecej, ma najwiecej czekolady, proste. Forma trzecia to "jaja" plastykowe z zawartoscia: od zabawki dla dzieciecia po zegarek marki Rolex... Potem jest dlugo NIC, az wreszcie przychodzi Wielki Piatek, jedyny dzien postu i umartwienia (pozornego, bo sklepy pracuja normalnie, media nadaja to co zwykle, a ludzie nie okazuja jakichs glebszych wzruszen), Wielka Sobota (nic, zwykly weekend) i Niedziela, czyli okazja na obiad w rodzinnym kregu. Protestanci tego dnia witaja sie okrzykiem "Alleluja!", a niektorzy nawet ida do kosciola. Amerykanscy katolicy zwolna ulegaja (mowie o Chicago) polskim zwyczajom i od kilku lat widze rosnaca liczbe tubylcow swiecacych dary w sobote. Widac jednak roznice - w ich koszyczkach znajduja sie - obowiazkowo - buteleczki lub sloiki z woda oraz swiece (poswiecenie wody i ognia). To swiecenie ma tez odrebny charakter - w kosciele sw. Jakuba (tam byla chrzczona i tam przyjmowala Komunie Sw. nasza corka) w tym roku celebre prowadzil ksiadz Latynos, ktory czytal calkiem niezle po polsku i po angielsku i slowem nie zajaknal sie po hiszpansku. Dlaczego? Bo kosciol jest juz w sercu latynoskiej dzielnicy, ale parafianami sa nadal Polacy i Amerykanie. Sniadanie wielkanocne to, oczywiscie, polski zwyczaj (Amerykanie maja obiad w niedziele, Latynosi wieczerze w sobote), ale rozny w zaleznosci od regionu pochodzenia. Zanika np. zwyczaj dzielenia sie jajkiem, ale potrawy raczej zostaja te same. Jest wiec jajko na twardo w sosie, faszerowane na rozne sposoby, w kokilce itp. Jest biala kielbasa, szynka (takze amerykanska w miodzie, spiralnie cieta specjalnym nozem wokol kosci, tak ze masz zawsze plat dobrej wedliny ilekroc zapragniesz podezrec male "conieco"), salatka wazywna robiona na setki sposobow, ozorki w galarecie i... Wymyslcie co chcecie, a znajdziecie. No a potem... moze nie bede opowiadal co potem, bo to sie sprowadza do opilstwa glownie, az wreszcie przychodzi PONIEDZIALEK, czyli zwykla pieprzona codziennosc... Ale ze Szikago Nius nie tylko o Swietach, wiec dodam, ze mialem dzis telefon z kwatery glownej kongresmana Rahma Emanuela, ktory dowiedzial sie z gazety, ze w Wielka Sobote w wypadku na Kennedy Expressway zginela jakas polska rodzina, wiec chcialby miec: "any details", bo moze rodzina cos potrzebuje, a on zaraz tej pomocy dostarczy... Przypomne, ze Emanuel to ten polityk, ktorego prezes Moskal uznal za "zydowskiego ekstremiste". Bez komentarza... Temat: Kącik rozrywkowy!! Kącik - numer 17. Dowcip o Ukrainie Do Janukowycza przychodzi szef jego sztabu wyborczego i mówi: - Panie premierze, mam dwie informacje: dobrą i złą. Od której zacząć? - Od złej. - Juszczenko otrzymał 99 procent głosów poparcia. - O, k...a! A jaka jest dobra wiadomość? - Wygrał pan wybory! Po kilku miesiącach pobytu w USA Fąfara wraca do domu z walizką dolarów. - Czym się tam zajmowałeś, że tyle zarobiłeś? - pyta go rodzina. - Ścierałem kurz z bomb atomowych. - To bardzo niebezpieczne. A jeśliby któraś eksplodowała? - Co mnie to obchodzi? Przecież te bomby nie były moje. A propos piwa... - Jaka jest różnica miedzy punktem G a pubem? - Wielu facetów wie, jak znaleźć pub. Politechnika, zajęcia z elektrotechniki. Blondynka pyta się: - Panie asystencie, dlaczego ten transformator tak buczy? Po chwili asystent odpowiada: - Jak by pani miała 50 okresów na sekunde to też by tak buczała. - Halo, wieża? Tu lot 453. Mamy awarię dwóch silników! - Lot 453? Tu wieża. Zrozumiałem. Skreslam. Do drzwi Fąfarów puka naćpany, rosły punk z kijem bejsbolowym w ręku. Otwiera mu Fąfarowa. - Czego sobie życzysz, chłopcze? - Twój stary jest mi winien forsę. W tej chwili słychać z pokoju wołanie Fąfary: - Kochanie, kto to? - Jakiś młodzieniec. Mówi, że jesteś mu winien pieniądze. - A jak wygląda? - Wygląda tak, że lepiej mu oddaj! Pytanie do żonatego - Dlaczego ostatnio tak bardzo denerwuje cię warkot silnika samochodu? - Kochanek uprowadził moją żonę samochodem i teraz ilekroć słyszę warkot silnika boję się, że może ją zwrócić z powrotem.. Anegdota muzyczna Pewnego razu Enrico Caruso udał się samochodem na gościnne występy do Teksasu. W drodze silnik odmówił posłuszeństwa. Artysta na czas naprawy wszedł do przydrożnej farmy i przedstawił się gospodarzowi: - Jestem Caruso. - Naprawdę?! - wykrzyknął farmer. - Żono, dzieci chodźcie szybko! Wiecie kto do nas zawitał? - Kto? - Ten słynny Robinson Caruso! Sędzia pyta oskarżonego: - Pański zawód? - Akrobata. Sędzia szepcze coś do siedzącego obok drugiego sędziego i po chwili woła: - Woźny! Proszę pozamykać wszystkie okna! Jasio wykręca numer telefonu i grzecznie pyta: - Halo, czy to święty Mikołaj? - Nie. - Skoro pan nie jest świętym Mikołajem, to po co pan podnosi słuchawkę? Humor z zeszytów szkolnych = Mszę żałobną "Requiem" Mozarta dokończył inny kompozytor, ponieważ umarł i nie miał czasu. = Żacy chodzili od drzwi do drzwi i śpiewali, a w zamian dostawali jaja i pokarm. = Kurczęta są produktem jaj sadzonych. = Lekarz przed operacją myje ręce i pielęgniarki. = Do chorób zawodowych zaliczamy: pylicę, gruźlicę i rzeżączkę. Temat: Trzeci raz w Egipcie - moje 22 dni w "domu"...... Odnajdujemy Aaba Sharm.Grzes wita nas „dzien dobry pani Iwonka” :-) Wita się z moimi chłopakami i od razu nawiązujemynic porozumienia ;-) Placimy za wczorajszy Ras Mohammed i umawiamy się na kolejne wycieczki. Interesuje nas Lodz Podwodna (ze względu na Radzika, niech zobaczy rafy), Petra, Quady+Lasy Namorzynowe, Wielkie Safarii oraz bilety na Show (w Aaba Sharm maja je po 12$ od osoby a w Delfinarium chca 18$) Dzis jest środa. Jak to wszystko ustawic? Głowimy się, a w tym czasie Grzes zamawia przez telefon dla nas sok z limonek… pamiętał! ;-) W miedzy czasie przyszla Pani Ula, przyszedl Jozef… nic przyjazni zaciska się :-) Reszta pracownikow ma musztre przed biurem, a prowadzi ja Radus ;-) Wiec ustalamy. Jutro (czw) o 10 lodz podwodna. Potem bus zamiast pod hotel- zawiezie nas pod Delfinarium. W piątek Petra. W sobote odpoczynek. W niedziele quady. W pon safarii. We wtorek jakies zakupy i pakowanie… w nocy wylot. Pijemy sobie soczek, gawędzimy o tym i o tamtym. W tym czasie Grzes dzwoni i zalatwia Petre… Qrcze. Cos nie tega ma mine. Mija godzina… dwie. Już chcemy isc bo zaraz mecz! W koncu Grzes stwierdza-przykro mi, nie ma już miejsc w samolocie. No tak. Czartery do Petry lataja w piatki. I jest to jedyny piatek kiedy możemy leciec! W nastepny już nas tu nie będzie! Co robic? Można jechac autobusem, ale to sam Grzegorz odradza. Bo tak. Jeżeli chodzi o czas dostępny w Petrze w przypadku samolotu to jest 7h, a w przypadku autokaru zaledwie 3h. Bezsensu… Umawiamy się z Grzesiem, ze wpadniemy jutro po południu, a on do tego czasu będzie załatwiał co w jego mocy. Wierze mu. Dziękujemy za soczek, zegnamy się i wychodzimy. Chłopcy z Aaba Sharm już zdazyli się nauczyc od Radzika „chodu!” i krzyczac to uciekaja w popłochu ;-) Wracamy ulica „Twerska” ;-)))) do hotelu na kolacje. Ja mam zle przeczucia, którymi się dziele z Rzesiem. Bo tak. Do tej pory z tego co zaplanowaliśmy w Polsce-udalo nam się zrealizowac w Egipcie prawie wszystko (poza dolina robotnikow w Luksorze) czyli można rzec-prawie 100% Wiec musi cos pierdyknac… i chyba to będzie Petra. Qrcze. Rzes kaze mi się tym nie martwic i wracamy do pokoju. Chłopaki wskakuja pod kołderkę-mecz. A ja szykuje herbatke (w pokoju jest za darmo kawa i herbata+czajnik) Lezac w trojke pijemy sobie-wypadaloby powiedziec-czaj ;-) i oglądamy mecz. Niestety. Nie ma tu Poloni wiec oglądamy go na egipskim kanale sportowym… O mamo! Jakze niepodobne sa znane nam nazwiska naszych pilkarzy do tych nazwisk, jakie wypowiada egipski komentator. Normalnie-polewka! ;-) Zasmiewamy się do lez! I zamiast skupic się na grze i dopingu-czekamy w napieciu wyłapując polsko brzmiace wyrazy ;-) W zyciu mnie tak żaden mecz nie zainteresowal! Ale jaja ;-) hihihihihi Chłopcy oglądają a ja… a ja zasypiam. Jednak i nawet mecz komentowany po egipsku-nie potrafi na dluzsza mete przykuc mojej uwagi. No coz. Zapalonym kibicem to ja niestety nie jestem… ;-) Iwonka GG 1070925 Temat: Coral Beach Resort - Hurgada (****) info marzec 2006 Miałam przyjemność być gościem tego hotelu z mężem od 6 do 12 marca 2006. Byliśmy jedynymi Polakami, głownie Rosjanie, Ukraińcy itd., także Niemcy, trochę Włochów, poznaliśmy też Anglików, jednych Francuzów. Hotel raczej dla starszych i emerytów, mało w nim młodzieży i dzieci. Jest to ostatni hotel w Hurghadzie, do centrum jeżdżą busy- zwykle z przesiadką, taxi, jest też buz hotelowy o stałych porach-11LE za osobe-info w recepcji. Hotel należy do sieci Rotana. Hotel jest bardzo ładni utrzymany, rozległy, walizki zawiózł nam boy meleksem. Mieliśmy pokój najdalej od hallu, ale za to z widokiem na morze i łóżkiem małżeńskim. W pokoju był mini salonik-kanapa, fotel, stolik i nowym TV-była polska telewizja, dużo kanałów, wyjście na taras(krzesła, stolik i wyjście na zewnątrz). Dalej przechodziło się do aneksu kuchennego-zlew i lodówka(stara, ale chłodziła) Łazienka czysta, ręczniki tez, prane często i wymieniane. Minusem był mały prysznic i badziewna zasłonka prysznicowa-nic nie chroniła, woda była wszędzie! Ciepła woda na bojler-mogło nie wystarczyć czasami. Sypialnia osobna, z wygodnym łożem, czysta pościel, toaletka z lustrem, szafa, stoliki nocne, radio-nie działało. W każdym pokoju własny sejf. Lobby bardzo ładne, hotel dobrze utrzymany w głównej części, część pokoi odnowiona, ale bar na plaży już nie…kilka sklepików z pamiątkami, dyskoteka, Heath-club, namiot animacyjny. W lobby bar, telefon, kantor (czynny godzinę rano i godzinę wieczorem), Internet, jubiler. Na ternie też plac zabaw dla dzieci, kort tenisowy-właśnie go remontowano. Niedaleko basenu możliwość wykupienia quadów. Plaża czysta, sprzątana regularnie, codziennie czyste ręczniki plażowe. Jest część z molem dla snurkujacych, rafa jest spora, ale zniszczona, zdeptana, głównie przez Rosjan… na plaży parasole, wiatrochrony i domki, w których można się schować. Jest część plaży z dnem kamienistym, ale i z piaszczystym. Obok plaży szkoła nurkowania, windsurfingu, kitesurfingu, można wykupić wycieczki na Giftun, masaże (płatne). Obok możliwość przejażdżki na wielbłądzie czy koniu. Na plaży animacje dla dorosłych -program wisi w lobby. Moim zdaniem trochę słabe, może dlatego, ze nie było sezonu?? no i po rosyjsku, co mnie dobijało! Jest też bar-nie korzystałam. 2 baseny-wykąpałam się raz, bo woda była zimna, przy basenie bar-można siedzieć w wodzie i popijać drinki. Restauracja bardzo ładna, woda płatna 8LE duża butla (dobra woda), Stella 22 LE- płatne na rachunki „na pokój” regulowane w recepcji. Jedzenie bardzo dobre, choć lepsze jadałam w innych hotelach. Na śniadanie omlet stadion, jajka, płatki, jogurt, mleko, sałatka owocowa, kiełbaski, jakiś ryż czy kasza,k warzywa, bułki, ser żółty i biały, „mortadela”- czyli ich wędlina, chałwa. Kawę i herbatę nalewają kelnerzy, uwijają się sprawnie, bardzo miła obsługa, czysto. Jak dla mnie trochę monotonnie, ale oczywiście można się najeść. Obiadokolacja- zawsze 2 zupy, pasta stadion, zawsze drób- kurczak, kaczka lub gołębie, czasem ryba, wołowina, warzywa zapiekane saute, do tego kasze lub ziemniaki. Jedna część z pieczywem-ale nie za smacznym, poza macą. Druga część z warzywami pokrojonymi surowymi oraz sosami, trzecia z gotowymi sałatkami. Czwarta z owcami-słaby wybór- zawsze guawy, ale twarde, figi, pomarańcze-pyszne! Piąta część ze słodkościami-pyszne! Zdecydowanie wygrywają. Zawsze 2 rodzaje puddingów, ciasteczka, sezamki, torciki, balkawa. W piątki jedzenie typowo „egipskie”. Hotel ma tylko HB, brak All. Obsługa bardzo miła, uczciwa, nic nie ginie. Codziennie ok. 22 część animacyjna-występ egipskich zespołów folklorystycznych, taniec brzucha, dyskoteki, karaoke. Ogólnie bardzo przyjemnie, my spędziliśmy tam bardzo miło podróż poślubną. Zdjęcia z linka oddają rzeczywistość www.rotana.com/aspx/Hotel.aspx?HotelId=21 w razie pytań proszę o maila na gazetowego. Temat: Rogatek, czyli przygody kota.:) Rogatkowe sprzątanie. :) Ania po wizycie rogatego pacana otrząsała się dość długo. Ja, by nie ryzykować jakichś jajeczno-jogurtowych przygód, zmusiłam nieomalże krzykiem Mateusza do przewiezienia Rogatka do mnie jego autem. Moja argumentacja została poparta solidarnie przez Wańdzię i Anię. Mateusz zaś poczuł się z lekka obrażony. - Co Wy od niego chcecie? No stłukł komuś tam jakieś jajka, no rozwalił palmę, ale on się nie powtarza w swoich czynnościach. - I o to mi chodzi, że się nie powtarza, - stwierdziłam ja, - Nie wiem, jakie coś by umyślił znów, ale ja nie chcę mieć do czynienia z jakimś zezłoszczonym taksówkarzem, czy kimś tam. Masz rację, Mateo, tylko w tym, że napewno nie poznam żadnego gangstera jakiegoś tam autoramentu, bo to już zostało "przerobione". Ale ja wcale nie chcę przygód. Po wielu wachaniach Rogatek dotarł do mojego mieszkania w aucie Mateusza i bez przeszkód został dotargany do mojego mieszkania. - Czy aby napewno mu tu będzie dobrze? - dopytywał się Mateo, - Ty nawet nie masz balkonu. - A u Igora byłoby mu zapewne lepiej, - powiedziałam zgryźliwie ja, rozstawiając karmidełka. Mateusz wycofał się z dalszej dyskusji. Zostałam sama z Rogatkiem. Rogatek ufnie poprzyglądał się mi, pokręcił się po mieszkaniu, obejrzał liczne doniczki z kwiatkami, nie przejawiając jednak chęci wytrząchnięcia ziemi na zewnątrz, przeleciał się po półkach, zapewnie oceniając księgozbiór, zainteresował się przelotnie dużą muszlą, wsadzając do niej łepetynkę i wyjmując ją bez przeszkód i w końcu spoczął na fotelu w zamyśleniu oglądając własną łapkę. - Co Ty mi umyślisz i zmalujesz? - spytałam go na głos, nie spodziewając się odpowiedzi. - Mniau, - powiedział godnie Rogatek, nie przerywając kontemplacji swojej łapki. To mogło znaczyć wszystko. Postanowiłam dokończyć sprzątanie. Włączyłam odkurzacz w mniejszym pokoju i zapomniałam o istnieniu Rogatka. A on nie przypominał się nijak. Przez warkot odkurzacza usłyszałam dzwonek telefonu. Wyłączyłam odkurzacz i poszłam odebrać. Dzwoniła moja Mama, więc, nastawiona na co najmniej półgodzinną rozmowę, przysunęłam sobie stołek i usiadłam. Dwadzieścia minut rozmowy zleciało szybko, gdyż miałyśmy interesujący temat do omówienia. - Kto u Ciebie sprząta? - nagle bez związku z tematem spytała Mama. - Masz jakąś pomoc domową? - zainteresowała się. Włosy mi dęba stanęły, bo przypomniałam o obecności w domu Rogatka. - Rogatek, mam na przechowaniu Rogatka, - wrzasnęłam do słuchawki. Mama, która jest na bieżąco z rogatkowymi przygodami, prychnęła dziwnie i kazała mi się rozłączyć: - Idź zobacz i zadzwoń sama, jak pozbierasz to, co rozwalił. Z niejakimi obawami weszłam do pokoju i mnie zatkało. Pokój był usiany tym wszystkim, co znajdowało się w worku odkurzacza, bo Rogatek, wyręczając mnie w sprzątaniu, najpierw usunął z odkurzacza worek ze śmietkami, rozdydalając go na miałkie strzępki, a następnie zabawił się w sprzątanie, skacząc na klapkę i na przemian włączając i wyłączając odkurzacz. Do Mamy zadzwoniłam wieczorem, upewniając się przedtem, że Rogatek jest w zasięgu mojego wzroku. Pozdrv. C.d.n. Temat: Ubrania ciążowe w Kielcach. Ze szpitala pamiętam poszczególne wydażenia, które zaprezentowane osobno mogą dać dwa sprzeczne ze sobą obrazy tego co się tam działo. Pamiętam na przykład jak przeniesiono mnie z sali pooperacyjnej na normalną. Luty - więc kaloryfery były rozgrzane do czerwoności - temperatura w sali około 30 stopni. Ja zlana potem, dziecko purpurowe. Prośby o otwarcie okna (zabite) lub przykęcenie kaloryfera (urwane pokrętło) nie skutkowały. Nie da się! - to jedyna odpowiedź jaką wtedy otrzymałam. Zadzwoniłam do taty z prośbą o pomoc. Miał jakiegoś znajomego w dziale technicznym szpitala, pożyczył od niego kombinezon służbowy i wpadł z kombinerkami na oddział anonsując się jako pogotowie techniczne. Wprawdze personel medyczny próbował go powstrzymać, ale tato ogłosił "awarię" i przykręcił mi ten kaloryfer. Odetchnęłam z ulgą. Muszę jeszcze dodać, że na odział nie miały wstępu żadne osoby, nawet mój maż mógł zobaczyć dziecko tylko z korytarza. Pamiętam też dwie pielęgniarki, młodsze ode mnie o jakieś 10 lat, które bez najmniejszej żenady strofowały mnie za sposób zawinięcia dziecka. Najpierw wpadła jedna i pokrzykując "chyba chcesz zagotować to dziecko" rozwinęła go z rożka. Chwilę później druga zawinęła szczelnie dziecko z komentarzem "tak to można dziecko przeziębić!". Po kolejnych kilku minutach pierwsza wpadła i widząc zawiniętego noworodka ochrzaniła mnie: "przecież mówiłam , że nie wolno dziecka tak mocno zawijać!" Wtedy odważyłam się zwrócić uwagę, że ja nie jestem w stanie nawet się ruszyć, a co dopiero odwijać lub zawijać dziecko, niech więc między sobą ustalą jak powinno być. Skończyło się. Ciekawa sytuacja miała miejsce któregoś ranka - do pokoju zajżała położna o wyglądzie siostry z "Lotu na kukułczym gniazdem" i rozkazała mi natychmiast uprzątnąć szafkę "bo będzie obchód". A ja przestraszona, skręcając się z bólu po cesarce, jak kolonistka przed wieczorną kontrolą wychowawców układałam drobiazgi przy łóżku ... Z drugiej strony złego słowa nie mogę powiedzieć o moim pobycie na sali pooperacyjnej: stała opieka sympatycznej , życzliwej kobiety, podawanie słuchawki telefonu do łóżka, poprawianie poduszki jeśli mi się przekrzywiła itd. Z "normalnej" sali pamiętam też przemiłą położną (nieznajomą i nieopłacaną), która zaglądała do mnie, aby zapytać jak się czuję, zaproponowała mi przyniesienie napojów z przyszpitalnego sklepiku, załatwiła mi maleńkie noworodkowe wenflony, kiedy moje żyły pękały od ilości podawanych kroplówek i nikogo innego to nie obchodziło... No i mój własny, przypadkowo odkryty sposób na nagłą zamianę sytuacji "koszmarkowej" na "miłą". Otóż któregoś dnia teściowa przyniosła mi do szpitala kilka tabliczek czekolady ,w przekonaniu, że osłodzi mi tym życie. Zaraz dowiedziałam się, że matka karmiąca noworodka nie może jeść czekolady i nie wiedząc co z tymi prezentami zrobić, zajżałam do pokoju pielęgniarek i ze słodkim usmiechem na twarzy wygłosiłam następującą kwestię "...a ja właśnie chciałabym miłe panie poczęstować czekoladą". Wyobraźcie sobie konsternację! Jedna z pań, która dopiero co o coś mnie opiepszyła, zaczęła się nerwowo kręcić i wyjąkała coś w stylu "...ojej,... a ja tak panią skrzyczałam... przepraszam ... yy.." Nie muszę dodawać , że do końca zmiany skakały koło mnie jak koło zbitego jajka, a numer na "miłe panie +czekolada" powtórzyłam jeszcze parę razy. Dłuższy pobyt w szpitalu pozwolił mi zorientować się nieco w szpitalnej organizacji pracy dotarło do mnie coś , co być może będzie przydatne dla innych mam. Otóż w szpitalu jest podział na położne (i te zajmują się tylko kobietami, więc szkoda sobie zawracać głowę prośbami by pomogły przy dziecku) oraz pielęgniarki , które z kolei odpowiadają za dzieci, a zajmowanie się matkami nie należy do ich obowiązków. Dlatego moim zdaniem pierwsza rzacz ,jaką należy zrobić na oddziale to zorientować się , kto z personelu jest położną, a kto pielęgniarką od dzieci i prośby o opiekę lub pomoc kierować do właściwej osoby. Po drugie warto sobie uświadomić fakt, ze o ile położne zwykle mają jakieś "obrywy" od rodzących , to pielegniarki pracują za grosze. Dlatego dobre słowo i drobny gest wdzięczności, a nawet ta drobna czekolada może znacznie poprawić ich nastawienie. Temat: Holandia może zablokować przyjęcie Polski do Un... Gość portalu: AD napisał(a): > Proszę jaka piękna patriotyczna (holenderska i to bardziej niż samych > Holendrów) postawa! Dziekuje. Mowienie PRAWDY o problemach swojego kraju, nawet jesli to niektorym nie pasuje jest duzo bardziej patriotyczne niz oklamywanie siebie i oszukiwanie innych barwnymi fantazjami. > Ja się nie uważam za zdenegerowanego, ani nie mam takich ludzi wśród swoich > znajomych. Skoro pod pojeciem "kultura" rozumie sie wytykanie adwersarzowi bledow jezykowych i dwoch rodakow ktorzy dostali "Nobla" to mnie to nawet specjalnie nie dziwi. Spytaj swinie czy wie, ze jest swinia. Nie zrozum mnie blednie. > Zamiast czytac głupie dyskusje wolę w tym czasie myśleć. Wspomniany wizerunek > jak mi tak samo daleki jak ten który malujesz Ty. Mozesz go uwazac za jaki chcesz ale nie zmienisz tego, ze taki wlasnie jest. Mysl wiec dalej i to intensywnie. > Wiedza historyczna i polityczna na poziomie wiedzy z języka polskiego. A moze by tak troche konkretniej? Nie mozna? Tak myslalem. > My jesteśmy oczywiście bardzo od nich uzależnieni, ale oni od nas takze, choć > dużo mniej. Ach tak? My ciagle o cos prosimy, o cos zabiegamy. A one? > Opóźnieni jesteśmy z powodu zaborów, wojny i komuny. Acha, z wlasnej winy oczywiscie nie... winni zawsze byli i sa inni. Teraz jeszesmy opoznieni z powodu Unii...:o) Zgadza sie? > > Niemcy Zachodni czy Szwedzi 30-40 > > lat temu byli niewiele bogatsi od nas w tej chwili a mimo to zawsze panowa > ly > > tam zupelnie inne standarty kulturowe. > > NIEPRAWDA w latach 60-tych i 70-tych byli już nieporównanie bogatsi od nas. Acha i w 60-tych latach juz mieli komputery, ISDN, telewizje satelitarna, 1 samochod na 4 ludzi do tego z poduszkami powietrznymi i ABS, kuchenki mikrofalowe, telefony komorkowe itd. itd... Czego to czlowiek sie nie dowie... > Nie napisałem tego, chodziło mi o hałasliwość i zaczepianie innych akurat przez tych punków. W Polsce sięz tym nie spotkałem. Oczywiscie, w Polsce nikt nikogo nie zaczepia i nawet w ryja nie wali. Wszyscy sa bardzo wobec siebie zyczliwi, szczerzy i serdeczni > Myślę że Włochy nie są tutaj również najlepszym przykładem. Ach tak? No to sprobuj przekupic tam policjanta. Lekarzowi dawac nie musisz. A samochodow zachodnich Europejczykow jak "ginelo" tak "ginie" najwiecej w Polsce i to mimo, ze przyjezdza ich tu zaledwie nikly procent w porownaniu z Wlochami. > Z taką opiniąo swoich rodakach najlepiej uciec z tego kraju. A już na pewno > nie warto tracić czasu na pisanie po polsku. Az tak boli prawda? Wiem, ty wolisz oszukiwac sie sam... No to rob to dalej... A na Zachodzie ludzie z takich jak ty beda sobie robic "jaja" tak, jak robili do tej pory... > Ja natomiast nie będę tracił więcej czasu na dyskusje z osobą niezrównoważoną > psychicznie, histerykiem. który uważa że wokól niego są sami złodzieje i > chamy. Gratuluje. Podobna "diagnoza" wobec niewygodnych opinii byla specjalnoscia poprzedniego systemu. O ile sie nie myle w Rosji funkcjonuje nienagannie do tej pory. Kto krytykuje "system"? No tylko wariat przeciez, "niezrownowazony psychicznie", "histeryk" :o) .... Trudno chyba o bardziej pokazowy egzemplarz tego naszego "systemu". W Allianz, jednej z najwiekszej ubezpieczalni niemieckiej tez pracuja zapewne "osoby niezrównoważone psychicznie" i "histerycy". To z ich raportu rocznego mozna sie dowiedziec, ze Polska prowadzi z duzym dystansem wobec innych krajow w statystyce kradziezy i to MIMO, ze przyjezdza do nich znikomy odsetek ubezpieczonych w porownaniu z innymi (cywilizowanymi) krajami Europy. Temat: Wszystko i nic :) III co do relacji z wyprawy to nawet nie wiem od czego mam zacząć?! :) nasza grupa liczyła 18 osób, na szczęście wszyscy byli okey co się często nie zdarza. Pilotka rewelacyjna, z dużą wiedzą, z pasją i potrafiąca wszystko wywalczyć a przy tylu przygodach ile nas spotkało to sie przydało :) Przewodnicy lokalni byli do duszy, każdemu można było coś zarzucić Przez przewodniczkę w Pekinie uciekł nam nocny pociąg do Luoyang. Ona cały czas była przekonana, że pociąg mamy o 21:05,więc na dworzec przyjechaliśmy ok. 20:00, poczym nagle wpadła w panike, zaczeła krzyczeć szybciej szybciej i się okazało że pociąg jest o 20:10!!! i jak wpadliśmy o 20:01 do bramki to powiedziano nam że odprawa biletowa się zakończyła i oni nas nie wpuszczą, mimo, że do odjazdu było kilka minut! i lipa -ani hotelu ani pociągu i dalszy program wycieczki z 3 dniowym rejsem po Jangcy stanął pod znakiem zapytania, no bo na statek trzeba było jakoś się dostać. już byliśmy przygotowania do spędzienia nocy na dworcu... Na szczęście po 2 godzinach nerwów, nasza pilotka dostała telefon ,że mamy wracać do hoteku w którym byliśmy a o 7 rano mamy załatwione bilety na samolot, ale nie do Luoyang tylko do X'ian bo w Luoyang nie ma lotniska, a z X'ian musieliśmu autkarem trzepać sie ponad 6 godzin! Masakra No ale udało się dostac na czas :) Potem jajo było ze statkiem- kolejny udany miejscowy przewodnik - wchodzimy z bagażami na statek, częstują nas herbatką i nagle po 5 minutach okazuje się że to nie ten statek! i sprintem trzeba było sie ewakuować -no mówie wam - koszmar W sumie po tym pociągu to juz nic nie było w stanie nas zaskoczyć :)) Każdy przyjmował wszystko ze spokojem -w miarę :) Potem, jaki mieliśmy przelot lokalny to się okazało, że dwie osoby muszą lecieć następnym samolotem! Różnica niby tylko 40 minut ale tak czy inaczej... Na dużych lotniskach to zapowiedzi się po chińsku i po angielsku a na takich małych tylko po chińsku i zrozum tu coś człowieku :) Kiedy indziej w jednym z hoteli przy wykwaterowywaniu zaginął jeden paszport! Po 10 minutch okazało sie, że poniewaz stół sie kiwał to recepcjonista podłożył paszport pod nogę stołu! To juz było przegięcie, jeszcze kiedys zawieruszyła się karta pokładowa, raz przewodnik pogubił się na lotnisku i przegonił nas z jednego końca na drugi Słuchajcie tylu przygód to nikt z nas w życiu na wycieczce nie miał, potem oczywiście zawsze były przeprosiny- raz wynajeli nam na kolacje taki jakby prywatny gabinet, z winem i podarowali amulety na szczęście :)), za afere na statku przesłali butelke wina, nie no jazda na maxa. No ale tak poza tym było genialnie :)) Pogoda rewelacyjna, ani razu nam nie padało, było prawie zawsze zamglenia ale nawet to miało swój urok :) Jedzonko pyszne, tylko w Suczuanie było tak ostre, że ledwo dało się to zjeść, co by się do dziuba nie wsadziło to paliło, no za wykątkiem herbaty :))) Przy okazji nauczyłam sie jeść pałeczkami i wreszcie polubiłam zielona herbatę, bez której teraz jest dzień stracony :)) Troche się jej nawiozło :)) Kraj piękny, ale jakis niedosyt mam i za 2 lata planujemy koleja podróż do Chin tylko w inne rejony. Kraj dużych kontrastów, z jednej strony wielkie bogactwa a z drugiej bieda :( ale tak jest niestety wszędzie Ale co nas najbardziej zszokowało -na plus to czytostośc na ulicach, ani pół papierka, niczego :0 Tam nawet jak na trwanik spadnie liść to od razu go podnoszą i tego od Chińczyków trzeba by się nauczyć. Największe wrażenie to oczywiście Mur Chiński. Ani telewizja, ani zdjęcie nie oddadzą tego efektu. Tam poprostu trzeba stanąć. Już myślałam, że zakonczę na nim swój zywot, bo tak tam przypiekało, a tu cienia tyle tylko co w strażnicach a tam oczywiście pełno sprzedających :) Wogóle nie sądziałam , że tam sa takie straszne podejścia, kilka schodów i padało sie jak muchy, ale warto było :) hehe każdy sie potem śmiał, że zobaczyć Mur i umrzeć :)) Rejs po trzech przełomach cudowny, ale jak człowiek pomysli, że te tereny zostana zalane to serce pęka. Tyle miast znajdzie się pod wodą, tylu ludzi musiało zostac przesiedlonych :( jak mijało sie kolejne miasta widmo to uczucie koszmarne. Jedna głupia polityczne decyjzja i to wszystko zniknie eh.... Armia terakotowa tez wywarła ogromne wrażenie...ale mniejsze od Muru :))) jejku- sama nie wiem co wam tu jeszcze napisać???? mam nadzieje, że was nie zanudziałm :) Zdjęc napstryakłyśmy grubo ponad 400 :) i właśnie jade je odebrać - oby tylko wyszły :) Dobra, troche sie rozpiasłam, jak doczytałyscie do konca to gratuluje wytwałości :))) Jak mi się coś jeszcze przypomni to napisze albo pytajcie :))) Pozdrawiam Temat: Ciągle źle w benzynie--oszukuja na potege greenblack napisał: > Gość portalu: Adam napisał(a): > > > Czyli Orlen ma się dobrze z tą hipokryzją w reklamach o jakości sępa. > Złodziej > > kradł , kradnie i kraść będzie czy to pod szyldem CPN czy czerwonego sępa. > > Jedyny sposób na unikanie fałszowanego paliwa i machlojek z odmierzaczami > to > > unikać PKN Orlen!!!!!!! > > A co Ty masz do tego Orlenu? Według mnie to akurat u nich można kupić > statystycznie najlepsze paliwo. Rafineria Gdańska to dopiero syf. > > > Pozdrawiam No to poczytaj sobie co ja mam do tego Orlenu...................... Jedziemy na zapasie autor: Krzysztof Nałęczautor: Krzysztof Nałęcz Giełda Samochodowa, nr 828 z dnia: 9 września 2003 roku Dziwna sprzedaż paliwa Przed wakacjami informowaliśmy, że do stacji benzynowych trafia paliwo z tzw. rezerw strategicznych państwa. Znowu zrobiło się o nim głośno, bo nie wszyscy są przekonani co do jego jakości. Nabiera to szczególnego znaczenia wobec walki o uczciwość w handlu paliwami. W magazynach i zbiornikach rozsianych po całej Polsce gromadzi się paliwo na wypadek wojny, klęsk żywiołowych i innych sytuacji mogących zagrozić bezpieczeństwu i funkcjonowaniu państwa. Dotyczy to nie tylko paliw, ale także innych artykułów, jak choćby leki i sprzęt medyczny. Gromadzeniem, koordynacją i rejestracją firm utrzymujących zapasy zajmuje się rządowa Agencja Rezerw Materiałowych. Co jakiś czas organizowane są przetargi na sprzedaż części rezerw - tak, by stan był "odświeżony". Problem polega na tym, że paliwo z rezerw, które długo składowano, ma bardzo wysoki poziom zawartości siarki i benzenu. Tymczasem od stycznia 2004 r. obowiązywać będą nowe, zaostrzone przepisy dotyczące jakości paliwa. Tego z rezerw nie da się już wtedy sprzedać kierowcom. Zgodne z wymogami Unii Europejskiej normy jakości paliwa rząd wprowadził już w grudniu ubiegłego roku. Jednak opóźnił wejście przepisu do stycznia 2004 r. Za to zaatakowało niedawno rząd "Życie Warszawy". "Premier zleca kontrole jakości paliw, a z drugiej strony minister Jacek Piechota wprowadza przepisy umożliwiające sprzedaż na stacjach benzynowych nie najlepszej jakości paliwa z rezerw strategicznych" - napisało "Życie". Tymczasem paliwo z rezerw, choć niedoskonałe, bo szkodzi środowisku, nie ma negatywnego wpływu na samochód. - Moim zdaniem chciano szybko pozbyć się tego paliwa, którego niedoskonałość polega głównie na tym, że niedługo nie da się go sprzedać - mówi pragnący zachować anonimowość członek jednej z korporacji paliwowych. - Sama sprzedaż rezerw nie budzi wątpliwości, bo jest to konieczne co pewien czas. Jedynie skala zjawiska może zastanawiać. Nie udało nam się ustalić w Ministerstwie Gospodarki, któremu podlega Agencja Rezerw Materiałowych, jaka była skala sprzedaży paliwa w tym roku. "Życie" pisze o dziesiątkach milionów litrów, które sprzedała m.in. państwowa Naftobaza. My z kolei ustaliliśmy, że korzystając z rządowego udogodnienia, potężną partię rezerw strategicznych sprzedaje ostatnio PKN Orlen. - Paliwo sprzedawano po normalnej cenie, takiej jaka obowiązuje w przypadku lepszego paliwa, na dodatek nie informując nas o jego pochodzeniu - poskarżyło się nam kilku hurtowników, odbiorców Orlenu. Podobne zarzuty stawia jeden z właścicieli stacji, która trafiła na czarną listę Inspekcji Handlowej. - Jestem teraz ostrożny i badam paliwo. Okazało się, że ma bardzo dużo siarki - mówi właściciel stacji. - Kiedy zrobiłem szum w bazie Orlenu, gdzie je kupiłem, wyszło, że pochodzi z rezerw. Oczywiście zaraz znalazło się to dobre. Kiedy przygotowywaliśmy ten materiał, telefony służb prasowych Orlenu w Warszawie i Płocku milczały. Mamy nadzieję, że jedynie z powodu nadchodzącego weekendu. Od autora W zasadzie wszystko jest zgodne z prawem, czyli tym gorzej dla prawa. Paliwa z rezerw nie szkodzą silnikom i są zgodne z tzw. polską normą, ale tą, której rząd tak skwapliwie się pozbył w obliczu naszego wejścia do Unii. To logiczne. Dostosowywać trzeba się odpowiednio wcześniej, a nie od 1 maja 2004. Zostawia się jednak furtkę, aby podrzucić innym kukułcze jajo i jeszcze na tym zarobić. Co ciekawe, skwapliwie korzysta z tego poważny koncern, szczycący się dbałością o jakość paliwa, co niestety czasami udowadnia tylko podczas pokazowych akcji na swoich stacjach. Temat: zielony pieprz, bazylia, Re: Co na obiad ? A na obiad lasagne z mikrofalowki,pyszna..bo nie musze dzis gotowac,wymyslac. Wczoraj byl obiadek wegetarianski-makaron z jarzynkami z woku no i ten tatar,dla zdrowia,hm. Smacznego Wam zycze moi mili ml lablafox Dziś faszerowana cukinia mielonym mięskiem z indyka+ ziemniaki + kompot z jabłek Jutro - pierś kurczacza (ha!o kurczę!) + fasolka szparagowa + pyry wel ziemniaki wel kartofle + kompot z jabłek . Smacznego lablafox mamaja- A u mnie poledwiczka wieprzowa z patelni,cukinia duszona na oliwie i grule! trium: Ja dzis tradycyjnie placuszki ziemniaczane i barszczyk czerwony. Smacznego popaye: Placki ze smietanka???? Beeeee.... tylko i wylacznie na pikantnie Co prawda plackow kartoflanych ze smietanka nie znam, wszystkie inne odmiany (cebulka jak u ML i na slodko - tez). Marza mnie sie poznanskie pyzy - ) marialudwika Wspanialy pomysl,jutro placki tez,z cebulka w srodku i syropem cukrowym/poznalam jego smak tutaj i pokochalam/,ale to tarcie kartofli,buuu,brrr.. mammaja A jutro? Jutro pizza na telefon! Pyszna! trium Jutro? niedziela bez klusek nie jest niedziela!!!!! No i czerwona kapustka. mammaja A czy masz tam kwasna smietane?Bo ja robie tak jak mi sie nic nie chce robic: ze 3 -4 jajka cale (w dosc wysokim naczyniu)ubijam mikserem ale tymi koncowkami do piany,potem daje 1 szklanke cukru i dalej ubijam,potem daje dwie szklanki maki z 2 lyzecz. proszku do pieczenia i 1 kwasna smietane (ok.200 ml). Jak sie to ujednolici to wylewam do formy wylozonej papierem do pieczenia,albo (lepiej)posmarowanej marg.i wysypanej bulka tarta.Potem do tego ciasta na wierzch sypie co mam :rodzynki,migdaly czy orzechy,lub owoce kandyzowane.Czas przygotowania 15 min.-gora.Czas pieczenia -ok.40 min. Mozna zrobic podwojna porcje.U mnie w domu to bardzo lubia i szybciej niz drodzowe! popaye: jeszcze szybszy "mniam-nius" wiec: moja odmiana Musu czekoladowego dobra gorzka czekolada 2-3 tabliczki+ 3-4 lyzki wody (lepsza kuvetura czekoladowa - bo ma ca 60% kakao!) roztopic na parze (stalowa miseczka na garnku z gotujaca woda - jesli nie masz specjalnego zestawu) jak sie roztopi - ochlodzic odrobine wstawiajac do wiekszej miski z zimna woda - dodac 4-ry zoltka, mieszajac postawic na parze i przez chwile ogrzewac az troche zgestnieje (caly czas mieszac!- najlepiej "plaska" sprezyna do ubijania piany) - odstawic spowrotem do miski z zimna woda - ubic w miedzyczasie (elektr.mikserem recznym) 2 bialka i 2 pojemniczki (razem 1/2 litra) smietany - zmieszac z masa czekoladowa - najpierw piane z jajek - pozniej smietane - wstawic do lodowki. Za 1/2 godz masz deser "mniam-mniam". Jak chcesz urozmaicic - dodaj utarta skorke pomaranczy przy rozpuszczaniu czekolady (1-2 lyzeczki) albo (mozna + kieliszek likieru Cointreau - zamiast wody) albo...do wymieszanej calosci z piana i smietana - kilka lyzek utartej, gprzkiej czekolady - popaye Acha! - moze byc to zbyt "wytrawne-czekoladowe" - ja dla "gosci i dzieci" dodaje podczas rozpuszczania czekolady 2 lyzki cukru! Sam - wole wersje "wytrawna" - ale ja mam "szczegolne podniebienie" - dab12: a lody, desery lodowe? kiedy? Temat: Jadę do rodziny w Algierii - jak tam jest ? Nie wiem, jak co i ile kosztuje w Algierze i we wschodniej Algierii. Wydaje się, że w Oranie i Arzew nie jest tak drogo jak opisuje Ada. Relacje kursowe dwa tygodnie temu były następujące: USD = 71.50-73.00 DZD EUR = 99.00-102.50 DZD Przyjmij na dzisiaj średni kurs między złotówką i dinarem na poziomie 26-27 DZD/1 PLN Poniżej wrzucam ceny z ostatnich miesięcy z Oranu, Ain-El-Baya, Arzew czy Charakka gdzie robiłem zakupy w zwykłych sklepach spożywczych, czy też typu „supermarket” aczkolwiek nie jest to nazwa adekwatna do tego co supermarketem nazywa się w Europie.. Telefon komórkowy: zakup już od 2000 DZD do 5000-6000 DZ W moim przypadku, 1000 Dinarowa karta wystarcza na rozmowy z Polską na okres 4-5 dni po 12-15 minut dziennie. (Sieć Ndjema) - bułka typu bagietka – 8 DZD - chleb typu „libański” (okrągły placek – paczkowany po 4 sztuki) – 25 DZD - podkłady do pizzy (pakowane po 4 sztuki) – 40-60 DZD - ciastko – 10 DZD - lody z automatu – 10 DZD - jajka – 50-60 DZD/tuzin - jogurt naturalny 80g – 12 DZD - masło francuskie 220g – 275 DZD - corn flakes Kellogg duże opakowanie 320-370 DZD (nawet spory wybor, głównie o smaku czekoladowym) - biszkopty, herbatniki, wafelki nadziewane, generalnie słodycze – 40-120 DZD (zależnie od opakowania) - dżemy truskawkowe, śliwkowe, morelowe (głównie hiszpańskie) - 160-230 DZD/słoik - kawa Nescaffe Gold, Jacobs itd., 200g – 200-280 DZD/opakowanie - herbata Earl Grey – 325 DZD/100 torebek - herbata owocowa i pozostała 120-150 DZD/opakowanie - sery typu Brie i Camembert (lokalne bardzo dobre, nie ustępują w niczym francuskim) 130-220 DZD/opakowanie 180-220 g - sery twarde Gryere i zbliżone – 600-790 DZD/kilogram - sardynki hiszpańskie, portugalskie, tunezyjskie – 90-140 DZD/puszka - tuńczyk (duzy wybor – puszki od 110 do 180 g) 135-200 DZD/puszka (ale można tez kupic w supermarketach duże puchy 880g za 6650 DZD - serwetki śniadaniowe/higieniczne – opakowanie 200 sztuk 50-70 DZD -oliwki czarne (na wagę z beczki) 135 DZD/kg - oliwki zielone (na wagę z beczki) 200 DZD/kg - male cebulki w marynacie (z beczki) 100 DZD/kg - wolowina import Brazylia/Argentyna – 450-600 DZD/kg - duza patelnia dia 32cm – import Wlochy: 375 DZD - garnki 1litr – 1.5 litr – 240-320 DZD/sztuka - gazeta codzienna – 10 DZD/sztuka Za zakupione hurtem warzywa jak niżej: Pomidory 1-1.25 kg Ogórki – 3-4 sztuki Papryka zielona około 1 kg Papryka mała ostra (harr) – 4-5 sztuk Bakłażany – 1-2 sztuki Cebula – 1.2-1.5 kg Kalafior średni – 1 sztuka Marchewka – 0.5-0.7 kg 1 główka zielonej sałaty Płacę na targu warzywnym w Charakka lub w Arzew każdorazowo w przedziale 300-400 DZD. Niestety, warzywa są gatunkowo słabe i z wyglądu mało zachęcające. Tutejsza kultura rolna stoi bardzo nisko i jest daleko za europejską. To bardzo dziwi, jeżeli weźmie się pod uwagę warunki klimatyczne dla kultywacji roślin i zbóż jakie istnieją w Algierii. Czekolada w Algierii jest, ale jest podłego gatunku (raczej jak nasze dawne czekoladopodbne) i wszyscy otwarcie narzekają. Nasze 100g tabliczki „wedlowskie” czy też „Wawel” w cenie 2.15- 2.65 zł/tabliczka robią tutaj furorę i jeśli mogę doradzić, to zaopatrz się przed wyjazdem w odpowiednią ich ilość aby mieć na prezenty. Ja tak robię. Alkohole: - piwo lokalne – zgrzewka z 24 puszek malych 0.33l – 2000 DZD/zgrzewka - wino czerwone Couteau de Tlemcen, Couteau de Macara, Couteau de Mamougnia – butelka 0.7l – 300-350 DZD/butelka (wina algierskie są bardzo dobre i w niczym nie ustępują wielu gatunkom win francuskich czy hiszpańskich) - wódka Smirnoff 1 litr – 3000 DZD/butelka - whisky Johny Walker red label 1 liter – 3000 DZD/butelka - gin Beefighter 1 litr – 3000 DZD/butelka Wiecej informacji będę mógł podać po 1-ym lipca. Pozdrowienia Temat: odstawic???walka z wiatrakami????? kura to zupełnie co innego. Kura absolutnie odpada tak jak jej jajka, więc jak najbardziej mogło wysypać. Indyk naprawdę jest kompletnie innym mięsem i moje koleżanki, które mają dzieciaki ze skazami i alergiami włącznie ze mną jadą na indyku. Kupujesz pierś lub udo, nacierasz majerankiem i pieczesz. Woda, która zbierze się w brytfance jest również absolutnie zabrniona ( tam jest największe stężenie białka). Jak gotujesz mięso wywar musisz wylać, a jak chcesz gotować zupę to warzywa oddzielnie a mięso oddzielnie i dopiero wtedy wrzucasz ugotowane mięso do wywaru warzywnego. To drakońska dieta, ale sprawdzona. Moja mama też traktowała alergię jako wymysł, póki nie zobaczyła nadżerek na pośladkach u mojego dziecka i skończyły się jej mądrości. Teraz mam do pokonania teściową, która co chwilę pyta się co mogę jeść i dyskutuje. Teksty typu "jak ja byłam w ciąży jadłam wszystko" można kwitować tym, że w siedemdziesiątych latach co setne dziecko było alergikiem teraz jest co dziesiąte. Wszystko było inne, nie było dziury ozonowej, telefonów komórkowych, aż tylu konserwantów i żywności przetworzonej, nie używało się tylu kosmetyków i wdychało tylu spalin. Umieralność noworodków też była większa i wcześniej się umierało (mówię o średniej). Wiem, że to mamom niewiele pomaga, ale skoro są takie mądre to niech wyleczą swoimi sposobami tą wysypkę. Prawda jest taka, że jak zaniedbasz temat to dziecko może nabawić się alergii krzyżowej ( np. mleko sojowe, kozie, wieprzowina) mimo, że nie jest na nią obecnie uczulone, ale skład ma bardzo podobny i się uczuli. A potem co gorsze może się to przerodzić w alergię wziewną lub astmę. Co wtedy powiedzą nasze mamy??? Że wymyślamy, co zrobią jak dziecko poczęstuje się czekoladką na podwórku i zacznie się dusić??? Przepraszam nie wystarczy. Tak więc bądź silna i wytrwała. Indyk jest spory i piecz go na zapas i do lodówki a potem odgrzewaj, jako na wędlinkę może być na zimno. A co do kosmetyków, to są super, ale mnusisz wyeliminować przyczyny, a nie zaleczać obajwy, bo jak Ci kosmetyki pomogą a alergen będziesz aplikować cały czas dziecku, to dopiero będzie kanał. Z każdą dawką alergenu wzrasta ryzyko, że uczuli się na dodatkowe rzeczy, dlatego ten schabowy to nie jest najlepszy pomysł. A na czym był smażony?? Wogóle smażone rzeczy odpadają na początku. Skel ze zdrową żywnością to też przesada, wystarczy jako masło - Benecol, a chleb baltonowski - bo bez dodatków. marchew, buraki, jabłka kupisz wszędzie. I broń Boże tej kury, ludzie! A mądra mama albo niech prawi morały, albo niech pali dalej, jedna z tych dwóch "mądrości" wystarczy by przysłużyć się wysypce dziecka. Aha, i jak przestawisz na butle to dopiero się może zacząć, bo jak wysypka nie minie to będziesz musiała zmieniać mleko z jednego na drugie a co będzie jak wyczerpiesz wszystkie marki a wysypka nie minie, a tak może się zdarzyć? A do Twojego mleka nie będzie już powrotu... Temat: Izrael i sąsiedzi (bliżsi i dalsi) Widok jest przerażający... pękła rura w łazience wyborcza.pl/1,76842,6169861,12_sekund__by_uratowac_zycie.html Autor: sekwana2005 17.01.09, 07:14 "Widok jest przerażający... pękła rura w łazience ! Z reportażu z południa Izraela. Gdzie "hobby" emerytowanych Izraelczyków jest oglądanie przez lornetki bombardowanej Gazy. Dla starszych pań - gotowanie jedzenia dla córeczek - "pisklątek" w mundurach. Jak życie wygląda w Gazie, gdzie nie 16 lecz ponad tysiąc osób zgięło? Tajemnica wojskowa. Dziennikarzy Izrael nie wpuszcza. Czy te "pisklęta" zrzucają bomby fosforowe, zakazane traktatami międzynarodowymi, od których "arabusy" fajczą się jak kurze łajno? Tajemnica wojskowa. Czy Polska dostarcza Izraelowi bomb kulkowych, takiego świństwa, które na setki metrów dziurawi wszystko i dlatego Polska jako jeden z nielicznych krajów na świecie odmówiła podpisania zakazu produkcji i sprzedaży? Tajemnica wojskowa. Kto zabawny reportaż i wycieczkę po Izraelu opłacił? Tajemnica wojskowa... Jeśli izraelski Kali zabić arabskiego ministra, to sukces militarny, jeśli by Kalemu by ministra zabić? Tajemnica wojskowa, najwyżej poza fosforem atomowe bomby polecą. Po jaką cholerę te setki trupów, skoro izraelskie władze same przyznają iż Hamasu nie są w stanie zniszczyć? Bo wybory idą i paru idiotów /oraz jedna Cipi/ chce głosy na tym zyskać? Władze izraelskie chwalą się, iż do Strefy Gazy dostarczają obecnie więcej prądu, niż przed atakiem, więc Palestyńczycy nie powinni narzekać, także ich i zagraniczni lekarze, nie nadążający kroić rannych. Ambulanse, szkoły i szpitale przez ONZ prowadzone, z uzasadnionych oczywiście powodów są bombardowane. Że przy jednym takim ataku więcej trupów, niż rakiet domowej roboty przez pana redaktora fotografowanych? Mnie się przypomina marny dowcip, iż jest jednak pewna różnica między krzesłem zwykłym - a elektrycznym... Z punktu widzenia warszawskiego dziennikarza to okropne, iż od wybuchu pękła rura w łazience. Izrael jest bardziej "humanitarny" - najpierw są telefony, że "za 5 minut wasze domy zbombardujemy". Wśród tych ruin, które reporter oglądał z pożyczonej od emeryta lornetki, setki dzieciaków, tracących najbliższych i swoje domy, głodnych i i bezradnych jak ich rodzice, dojrzewa do decyzji by jakąś bombę pod ubranie schować i iść do autobusu, na bazar lub do kawiarni w Jerozolimie. By rachunki wyrównywać. Choć to bez sensu. Ja nawet nie proszę, by GW jakiś "licznik" uruchomiła, pokazujący jak po obu stronach przybywa ofiar - ale uprzejmie proszę by "nie robić jaj" porównując "tragedię" pękniętej rury od niewybuchu z 30 lub więcej trupami ataku izraelskiego, za pomocą bomb wykazujących "przewagę technologiczną i cywilizacyjną"... Mój ulubiony Jarek N pisal a zpival LITANIE U KONCE STOLETÍ Těch mrtvých muźů v mrtvé trávě těch sirotků a vdov té krve k jeho větąí slávě těch slov Těch bůźků bohyní a bohů těch smolnic na ulicích měst těch proroků na kaźdém rohu těch gest Pane můj na výsostech pane nejvyąąí pane můj copak nevidíą a neslyąíą pane můj slepý boźe můj Té lźivé lůzy v pancéřových vozech těch morových sloupů a morových ran těch znamení zla na obloze těch vran Těch źlutých hvězd a pruhovaných ąatů těch provazů a gilotin těch malých dírek do kabátů těch vin Pane můj na výsostech pane nejvyąąí pane můj copak nevidíą a neslyąíą pane můj hluchý boźe můj Těch studní zasypaných v písku těch zabloudilých karavan těch pomníků a obelisků těch bran Těch zlatých lejn ze zlatých telat těch mrtvých vedle jícnů jam té bázně co činit a dělat sám Pane můj na výsostech pane nejvyąąí pane můj copak nevidíą a neslyąíą pane můj mrtvý boźe můj Kiedyś nawet dla siebie to tłumaczyłem Tyle martwych ludzi w martwej trawie Tyle tych sierot i wdów… Tej krwi ku jego większej sławie Tych słów… Panie mój, na wysokościach najwyższy Panie mój, co nic nie widzisz i nie słyszysz Panie mój – martwy Boże mój… mcz" Strona 3 z 3 • Wyszukano 157 rezultatów • 1, 2, 3 |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||