Strona Główna
Jacht MAK 666
jacht mieczowo balastowy
jacht mors 720
jacht Sportina 595
jacht Venus konstrukcja
jacht Carina
Jacht Olecko
JACHT YACHT
Jacek Brandowski
Jak ćwiczyć żeby schudnąć
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ewunia87.pev.pl

  • Widzisz wypowiedzi wyszukane dla zapytania: jacht na Mazurach





    Temat: I my chcemy by zniesli wizy ... ?
    I my chcemy by zniesli wizy ... ?
    Bezpieczna Skandynawia rajem dla przestępców znad Wisły

    ZAGRANICA:
    Złodzieje z Polski kradną łodzie i silniki w Norwegii
    Norwegię opanowali polscy złodzieje. Ich specjalnością są kradzieże łodzi
    motorowych i silników, których setki znikają rocznie z bezpiecznych dotąd
    przystani.

    Skandynawia przeżywa najazd polskich przestępców. Po Szwecji, do której gangi
    przemycają setki kilogramów amfetaminy, w zainteresowaniu półświatka znalazła
    się Norwegia. ­ Niestety, jak wskazują norweskie statystyki, jesteśmy na
    pierwszym miejscu wśród cudzoziemców, jeżeli chodzi o stwierdzone
    przestępstwa typu przemyt alkoholu, papierosów, narkotyków, a także kradzieże
    aut, jachtów, łodzi i silników do nich ­ mówi współpracujący z norweską
    policją podinsp. Arkadiusz Skrzypczak z Centrum Szkolenia Policji w
    Legionowie. W sumie liczba przestępstw z udziałem naszych rodaków w roku 2005
    wzrosła – w porównaniu do roku 2004 – o blisko 48 proc. – z 1350 do ponad
    2000.
    Z Norwegii na Mazury

    Specjalnością naszych przestępców są kradzieże łodzi motorowych, ich silników
    i jachtów. ­ Chodzi o setki silników rocznie ­ mówi ŻW ppłk Geir Larsen z
    policji w Fredrikstadt. Kradzieże silników to dochodowy interes, bo jeden –
    dobrej firmy – sprzedać można za kilkadziesiąt tys. zł. Jak twierdzi Larsen,
    złodziejskie szajki Polaków zazwyczaj nie przebierają, tylko starają się
    ukraść jak najwięcej. Zdarza się jednak, że kradną na zamówienie – wtedy
    interesują ich tylko określone modele. Według Larsena, są takie tygodnie,
    kiedy masowo giną małe silniki, a bywają takie, że większe i droższe. ­ Sądzę,
    że wiele z tych silników napędza łodzie na Mazurach. Najprawdopodobniej
    kradną pionki, a szefowie wydają polecenia i kontrolują biznes z Polski. To
    niebezpieczni ludzie i na waszym miejscu byłbym ostrożny, jeśli chcecie o tym
    napisać – przestrzega.

    M., stary warszawski recydywista, zarabia na silnikach dziesiątki tysięcy zł.
    Jak twierdzi, wiele razy po robocie wracał następnego dnia na przystań, z
    której kradł silniki. ­ Siadałem z piwem na ławce i patrzyłem, jak ci
    naiwniacy przychodzą do swojej łódki, chcą ją odpalić, a tu guzik. Zawsze
    miałem z tego ubaw ­ mówi M.

    Wolą kraść na północy

    Większość kradzionych łodzi i silników jest przemycana na Litwę, do Polski i
    do obwodu kaliningradzkiego. Co ciekawe, nasi stróże prawa nie prowadzą
    odrębnych statystyk dotyczących kradzieży łodzi i silników. Przestępstwa te
    kryją się pod nazwą kradzieże statku wodnego. ­ W ubiegłym roku odnotowaliśmy
    w Polsce 103 takie kradzieże i 20 kradzieży z włamaniem. Wydaje się, że w
    porównaniu do lat ubiegłych liczba tych przestępstw spadła ­ mówi Grażyna
    Puchalska z KGP.

    Rzeczywiście, w 2004 roku liczba „kradzieży statków wodnych” w sumie
    przekroczyła 400! Spadek to wynik przeniesienia się przestępców właśnie do
    Skandynawii. ­ Tam nikt nie pilnuje tego całego dobra – opowiada M., który od
    dwóch lat jeździ do Norwegii „na łódki”. W marcu rozbito odłam gangu
    nowodworskiego, który wyjeżdżał na łódki do Szwecji i Norwegii. Przestępcy
    przebijali numery i mieli silnie rozbudowaną siec kupców w Europie Środkowej.
    Na Mazurach przed dwoma laty działali gangsterzy z Pruszkowa. ­ Pływali
    jachtem, wyszukując konkretne cele. Ukradzione silniki ładowali na swój
    jacht. Zostali jednak zatrzymani ­ opowiada podkom. Anna Siwek, rzecznik
    warmińsko- -mazurskiej policji.

    Chcą wyszkolić naszych

    Doświadczani przez złodziei norwescy policjanci zaproponowali, że na własny
    koszt przyjadą do Polski szkolić naszych policjantów. Wśród gości ma się
    znaleźć Larsen. ­ Chcą zaprezentować metody zwalczania przestępstw na
    akwenach. Problem w tym, że u nas nie ma obowiązku ubezpieczania łodzi i ich
    wyposażenia, jak to ma miejsce w Norwegii – mówi Skrzypczak.

    source:
    www.zw.com.pl/apps/a/tekst.jsp?place=zw2_ListNews1&news_cat_id=9&news_id=90338






    Temat: Gdzie kupić patent żeglarski?
    fima napisał:

    > koncesjonowania dostępu do wody wolnym obywatelom morskiej potęgi.
    > Kto wie, niech nie zostawia człowieka na pastwę cwaniaków zza ciepłych
    > biurek.

    Mam mieszane odczucia...
    Patenty żeglarskie są równie "potrzebne" jak karta rowerowa dla osób
    pełnoletnich. Kiedyś była obowiązkowa - a teraz nie jest, i mimo lawinowego
    wzrostu liczebności samochodów jakoś nie nastąpiła hekatomba wśród rowerzystów
    prowadzących swoje pojazdy bez "uprawnień" potwierdzających ich "wiedzę
    nautyczną"... przepraszam, wiedzę o zasadach ruchu drogowego.
    Z drugiej jednak stony - zalecając komuś kupienie patentu - namawiamy do
    łamania prawa. Owszem, złego prawa, stworzonego specjalnie po to aby zapewnić
    szkoleniowcom, egzaminatorom oraz innym "leśnym dziadkom" zasiadającym w
    strukturach OZŻ-tów stały dopływ kasy. Niemniej jednak - płacąc fałszerzowi za
    patent - czynimy go jeszcze jednym zainteresowanym - obok wyżej wymienionych -
    w podtrzymywaniu status quo. Nie będzie obowiązkowych patentów - to
    zapotrzebowanie na fałszywki stanie się marginalne. Nie będzie rozwiniętego
    rynku fałszywych patentów - to zwolennicy utrzymywania restrykcyjnego prawa
    stracą oparcie przynajmniej w tej grupie ludzi.
    Kupowanie fałszywego patentu - to coś jakby malowanie na burtach jachtu
    fałszywego numeru rejestracyjnego. Podszywanie się pod kogoś. Obowiązkowa
    rejestracja jachtów jest równie zła jak obowiązkowe patenty, tu jednak mamy
    możliwość legalnego wykorzystania luki prawnej jaką jest rejestracja jachtów
    (których iloczyn długości i szerokości nie przekracza 20mkw) w roli łodzi
    wędkarskich. Jest ona bezterminowa i kosztuje 16,50PLN, które wpływają na konto
    administracji państwowej, a nie wrogiej żeglarzom instytucji jaką jest PZŻ.
    Dlatego tego rodzaju "wybieg" mogę z czystym sumieniem polecić. Podobnie, gdyby
    PZŻ w ostatniej chwili załatwiłby sobie w kończącym obecną kadencję sejmie -
    przepis o natychmiastowej, obowiazkowej, płatnej wymianie wszystkich dotychczas
    wydanych patentów (zresztą już sobie załatwił, tyle że do 2011 roku). W takim
    wypadku nie wymieniłbym swojego, narażając się na utarczki z Policją, o ile ta
    chciałaby wziąć na siebie rolę strażnika finansowych interesów PZŻ.
    Ale jakoś przez ponad ćwierć wieku odkąd żegluję - Policja czy też milicja
    względnie inspektorzy żeglugi śródlądowej nigdy nie sprawdzali mojego patentu.
    Moze dlatego że pływam rozważnie, nie daję uzasadnionych podejrzeń, odmiennie
    od tych co w geście "pozdrowienia" wznoszą trzymane w ręku puszki piwa? Znam
    też kogoś kto długo już pływa własnym "Misiem", sklecił nawet parę śmiesznych
    jachcików własnej konstrukcji - a patentu nie ma! I też nie był nigdy
    kontrolowany.
    A co mogę w tej sytuacji poradzić Autorowi wątku? Sezon dla większości ma się
    już ku końcowi. Kończy się już kadencja sejmu zdominowanego przez
    niekompetentnych i sprzedajnych postkomunistów którym to (obok wspomnianych
    już "leśnych dziadków" z PZŻ) żeglarze zawdzięczają obecny, zaostrzony system
    restrykcji (pozorna "liberalizacja" wyrażająca się na zamianie limitu 10mkw
    żagla na 5m długości kadłuba, przywrócenie obowiązku rejestracji, wprowadzenie
    nadzoru tzw. inspektorów technicznych PZŻ nad jachtami śródlądowymi) tymczasem
    obecna opozycja, która zapewne zdobędzie władzę po wyborach (PiS, PO) wspierana
    przez "partie prawicy patriotycznej" (LPR itd) zapowiadziała już że w przyszłym
    Sejmie dokona rzeczywistej liberalizacji prawa któremu podlegają żeglarze.
    Limit długości kadłuba, poniżej którego nie będzie wymagany patent, zostanie
    wydłużony do 7,5m, a to pozwala prowadzić już całkiem przyzwoite jachty. Nie
    tylko stare Foki, Oriony, ElBimba, Venuski ale i Sasanki, Sportiny, mniejsze
    Maki, TES-y, Pegazy itd, a nawet Tango 730S. Na te największe, takie jak Tango
    780F, Janmor 28, Phila 880, TES 32 Dreamer czy będący "hitem sezonu" Twister 36
    patent byłby w takim wypadku nadal wymagany - ale czy naprawdę warto pływać
    takimi "koromysłami" po Mazurach, a właściwie tylko po "jachtostradzie"
    Węgorzewo - Ruciane, bo w wiele urokliwych, bocznych zakątków tej
    mazurskiej "Marszałkowskiej" z Buwełnem i Gołdopiwem na czele się po prostu nie
    zmieszczą?
    Może zatem nie warto kupować ani "wyrabiać" patentu tylko cierpliwie oczekiwać
    korzystnych dla żeglarzy zmian w prawie, a jeszcze lepiej wspomóc (pisząc np.
    protesty do ministra przeciw stanowieniu złego prawa) tych żeglarzy, którzy
    walczą o nie?






    Temat: Patenty obowiazkowe czy dobrowolne?
    skipbulba napisał:

    >
    > Nie wiem czy brano przykłąd ze Szwecji, Danii, Belgii czy moze jeszcze z
    innego
    >
    > kraju.

    +++Tez nie wiem.

    >
    > No ale jak miał jak nie miał. Pozatym powtarzam Chorwacja nie jest w UE i nie
    > jest dobrym przykłądem. Patent VB robi sie w jeden dzień, za 400PLNów.
    Stejota
    > nie robi sie w jeden dzień za 400PLNów, sam kurs kosztuje wiecej a trzeba
    > doliczyc staze.VB uprawnia do prowadzenia jednostek do 100t Zawias ma chyab
    ze
    > 100t. A jak pamietasz stary stejot uprawniał do 40m2 czyli do jakichś 9m. No
    i
    > na koniec zwiekszenie uprawnień odbyło sie dzieki tym ludziom któzy sie od to
    > bija w PZZcie, Parlamencie, Ministerstwi a nie dzieki tym którzy mówia ze
    > dobrze jest tak jak jest. Obecne rozszerzenie uprawnień jest dobrym krokiem,
    > ale za małym.

    +++Zawias zdecydowanie wiecej, ale czy chcesz powierzyc Zawiasa komus o
    kwalifikacjach zeglarza?

    Formalnie niby moze na sródladziu, nawet i Chopina, ale juz nie Dara czy Iskre(
    dlaczego moze wiesz?)

    Skoro jest krok w dobrym kieruku, to cieszmy sie z postepu. Choc ja uwazam,że
    na jsm powinno sie wymagac wiecej h samodzielnych niz wczesniej, wiec xle,że
    skasowano.

    > No wiec dobrze w 90% karajó UE nie ma patentów na pływanie po morzu.

    +++OK! To juz ustalilismy. Ale czemu na morze mialoby byc latwiej niz na
    srodladzie?
    Tylko dlatego,ze inni tak maja?
    Tu chodzi o uzasadnienie merytoryczne takie stanu rzeczy, bo morze zawsze bezie
    bardziej wymagajace.

    > Atakuje bo zyje w Polsce, to mój kraj, moja ojczyzna i chciałbym pływac pod
    > polska banderą, tak jak moze to robić szwed, anglik,duńczyk. Ja akurat pływam
    > pod szwedzka abnderą nie ze wzgledu na patenty, tylko ze wzgledu na
    > ociazliwosci rejestracyjno-przegladowo-kartowobezpieczeństwowe. Ale to nie
    jest
    >
    > temate wątka.

    +++To ma ten pozytywny aspekt,że ja biorac lodke w czarter nie musze wołac
    rzeczoznawcy, ale tylko sprawdzam papiery. Dla lodek czarterowych i na których
    organizuje sie rejsy powinno sie cos takiego utzrymac z urzedu, mozliwe pewnie
    jest uproszenie procedur i np dpouszczenie prywatnych firm kalsyfikacyjnych.

    > Tylko znowu nie zauwazasz tego, ze do 12m(Szwecja)i do 24m(UK) nie masz
    > obowiazku robienia tych uprawnień.W UK jest drabinka zwiazana z
    NIEOBOWIAZKOWYM
    >
    > systemem patentów. W Szwecji ciezko mówic o drabince skoro juz pierwszy
    stopień
    >
    > uprawnia cie do prowadzenia jachtów do konwencyjenego 24m

    +++Coś sciemniasz, bo sam mowiles,ze bezpatecie do 12m.

    >
    > i Mozesz po tym jednym egzaminie prowadzic do 12m, czyli tyle co w Szwecji
    bez
    > zadnego patentu.Zeby prowadzic tyle co w Szwecji musisz miec morsa, czyli
    > OBECNIE(po tym co wywalczylismy) jeden egzamin i kupa stazy. Ergo Szwed
    kupuje
    > jacht 14m idzie na kurs , zdaje egzamin -> moze se niem pływac. W Polsce
    > idziesz na kurs, zdajesz egzamin->nie mozesz pływac swoim jachtem 14m, tylm
    > ko
    > musisz rok, dwa tłuc staze na cudzych jachtach lub zatrudniac skippera zeby
    za
    > jakis czas móc prowadzi ten jacht.

    +++A podbno o ile pamietam wymagaja tam jakiegos stazu na pierwszy patent?

    >
    > Raczej, ale nie koniecznie.Pozatym na stejocie(po jednym egzaminie) nie
    > poprowadzisz 18m, a w Szwecji npo jednym egzaminie juz tak, nawet 23m

    +++U nas zj moze po MAzurach poprowdzic nawet 35 jacht, ale kto mu da komende
    nad takich statkiem?




    Temat: Na ladzie niebezpieczne pływanie z prądem
    Na ladzie niebezpieczne pływanie z prądem
    Sława!
    Pływanie z prądem
    serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34308,2891802.html
    Maciej Nowakowski, Olsztyn 30-08-2005, ostatnia aktualizacja 29-08-2005 20:43

    Żeglarzu, uważaj na linie energetyczne! W Węgorzewie prąd zabił 25-letniego
    Pawła, maszt jego łódki dotknął linii energetycznej. Po drodze nie było
    żadnych znaków ostrzegawczych. Zgodnie z przepisami - twierdzą urzędnicy

    Białostoczanie - Paweł z żoną, siostrą i przyjacielem - wielokrotnie pływali
    po węgorzewskich szlakach. 21 sierpnia - po raz pierwszy - wypływali z portu
    Mamry Yacht Czarter w Węgorzewie na jezioro Mamry. Zamiast skręcić w lewo do
    Kanału Węgorzewskiego, popłynęli w prawo. - Widzieliśmy druty nad wodą, ale
    myśleliśmy, że jesteśmy na Kanale. Każdy żeglarz wie, że linie są tu na
    wysokości 14 metrów i masztu kłaść nie trzeba - opowiada Michał, przyjaciel
    Pawła. Maszt jachtu dotknął linii średniego napięcia. Paweł porażony
    tysiącami woltów runął do wody. - Wychyliłem się z łódki, by go ratować.
    Poczułem, jak coś skręca moje ciało, wygina mi plecy - opowiada Michał. - Na
    brzegu pojawił się jakiś człowiek. Krzyczałem, by ratował Pawła. Nie
    pomyślałem, że nikt o zdrowych zmysłach nie wejdzie do gotującej się wody.

    Paweł zmarł mimo reanimacji. Jeden z gapiów spytał, po co tu wpłynęli. - Na
    Mamry to nie tędy... - mówił.

    Wszystko zgodnie z przepisami

    Załoga popłynęła w złą stronę, bo tablica ostrzegająca stoi w miejscu, które
    widzą tylko żeglarze wpływający do portu. Ci, którzy od niego zaczynają rejs,
    nie mają pojęcia o niebezpieczeństwie. Gdyby znak stał także przy wyjściu z
    portu, widzieliby go wszyscy.

    Za oznakowanie szlaku odpowiada Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w
    Giżycku. Stanisław Piwkowski, kierownik tamtejszego Inspektoratu: - Znak stoi
    dobrze, tzn. tam, gdzie kończą się wody żeglowne. Nie można go przestawić
    kilkadziesiąt metrów dalej, bo znaki mogą być tylko na szlaku. Reguluje to
    ustawa. To żeglarze powinni bardziej uważać.

    Ale doszło do tragedii. Może warto po prostu postawić ostrzeżenie?

    - Ja nie mogę. Może prokuratura nakaże - mówi Piwkowski.

    Jan Wądowski, zastępca prokuratora rejonowego w Giżycku: - Z oględzin wynika,
    że miejsce jest oznakowane dobrze.

    Eugeniusz Zalech, zastępca dyrektora w Zakładach Energetycznych Białystok: -
    To nie nasza sprawa. Ostrzeżenia powinny być w porcie.

    Leszek Piskorz, właściciel portu Mamry Yacht Czarter: - A czemu ja to mam
    robić? Zrobił się lament, bo ktoś się zabił. A jak mówiłem o tym od dwóch
    lat, to nikt nie słuchał. Każdy ma to gdzieś...

    Ostrzegam trąbką

    To nie pierwszy wypadek w tym miejscu. Tadeusz Kiempski z Gdańska, który koło
    Węgorzewa żegluje od 12 lat i cumuje przy groźnej linii, mówi, że w ubiegłym
    roku wpadło na nią osiem łodzi, w tym roku już cztery. - Mam nawet trąbkę
    sygnalizacyjną. Jak widzę, że ktoś płynie z postawionym masztem, daję znać,
    by wrócił - mówi żeglarz. Rok temu chodził do okolicznych portów i prosił o
    oznaczenie niebezpiecznego miejsca. Bezskutecznie.

    11 sierpnia na kable wpadła łódka prowadzona przez Niemca. Na szczęście nie
    doszło do tragedii, ale zła opinia o szlaku w Węgorzewie poszła w świat. Na
    niemieckim portalu żeglarskim (www.segel.de.) Reinhold Wirz pisze: "Byłem na
    Mazurach. Wyczarterowaliśmy polski jacht. Żeglarze ostrzegali, bym uważał na
    linie elektryczne. Po co uważać? Przecież powinny być oznakowane... Nie w
    Polsce".

    ŹRÓDŁO:

    Pozdrawiam i zapraszam na:
    Forum Słowiańskie



    Temat: Rejs na Mazurach - INSTALACJA WEWNĘTRZNEGO COACHA
    Rejs na Mazurach - INSTALACJA WEWNĘTRZNEGO COACHA
    Wspólnie z Instytutem Psychoimmunologii i Cieplinski-Coaching zapraszamy na warsztat rozwoju osobistego (poziom podstawowy: 3,5 dnia)...

    Coaching pomaga uzyskiwać ponadprzeciętne wyniki w biznesie i harmonizuje życie osobiste.

    Zapraszamy na szkolenie, które jest realizowane w warunkach naturalnie sprzyjających bliskości i otwartości, a także ułatwiających dostrzeżenie naszych słabych i silnych stron, talentów i predyspozycji. Uczestnicy poprzez własne doświadczenie poznają, czym jest coaching i nabędą podstawowe umiejętności coacha.

    Cel
    Celem szkolenia jest nabycie kompetencji ułatwiających określenie i realizację celów zawodowych i życiowych – poprzez:
    - „Instalację” wewnętrznego coacha
    - Zbudowanie poczucia oparcia w sobie

    Tematy
    - Wprowadzenie do coachingu
    - Praktyczne ćwiczenia i doświadczanie coaching
    - Odkrycie i doskonalenie wrodzonych umiejętności coachingowych
    - Ćwiczenie wybranych procedur i narzędzi coachingowych
    - Doświadczanie potęgi odkrywania wartości, talentów, poznawania tego, co nas motywuje, tego, co jest dla nas najważniejsze, tego, co decyduje o naszym spełnieniu
    - Właściwe określanie celów życiowych oraz twórcze i konsekwentne dążenie do ich osiągnięcia
    - Budowanie poczucia oparcia w sobie poprzez: ugruntowanie, urealnianie, świadomość ciała, świadomość oddechu i optymalne wykorzystywanie źródeł zasilania energetycznego

    Format
    Programy treningu jest realizowany na postojach w formie grupowych zajęć wieczornych i porannych a częściowo także w trakcie żeglugi w wymiarze do 4 godzin dziennie.

    Prowadzący
    Wojciech Eichelberger – Instytut Psychoimmunologii i Piotr Ciepliński - Ciepliński – Coaching

    Termin: 30.04-03.05
    Jacht: Tes Dreamer 32 (5 osób załogi + 1 coach/sternik)
    Cena: 1800 PLN - ALL INCLUSIVE

    Czym jest Coaching?

    „Coaching to wspaniały sposób uruchamiania indywidualnych zasobów emocjonalnych i energetycznych, dający głęboki wgląd w siebie.
    Coaching pobudza naszą kreatywność zwiększa siłę motywacji.
    Dzięki niemu czujemy, kiedy budzimy się do życia, uczymy się, co jest zgodne z naszą naturą.
    Coach pełni rolę swoistego doradcy / towarzysza w podróży do realizacji bardzo praktycznych celów jak również naszych wielkich planów życiowych, pomaga w życiowym spełnieniu.
    Coaching nie jest psychoterapią. Jest nastawiony na aktywne kształtowanie przyszłości w poczuciu prawa do popełniania błędów jak również odpowiedzialności za nasze wybory” - Piotr Ciepliński

    Zapraszamy!

    Kontakt:
    Pomorsko-Mazurskie Biuro Żeglarskie „Błękitny Piotruś”
    www.blekitnypiotrus.pl
    office@blekitnypiotrus.pl
    biuro@blekitnypiotrus.pl
    tel: +48 58 345 45 43
    tel: 693 565 597/596




    Temat: Chamowo na wodzie/Śmierdzący temat
    bynek napisał:

    > Smutne jest to że nie pamiętasz co napisałeś na wstępie tego wątku.
    > Jakże to typowe :)). Adwersarz nie pamięta już co powiedział wcześniej
    > ale dalej brnie i przekonuje, że ma rację. Tylko, że na forum można wrócić
    > i przypomnieć sobie jaką tezę się stawiało na wstępie. Poczytaj sobie wiec
    > swoje słowa z pierwszego postu a potem przemyśl sobie, komu zabrakło
    > kultury, kto zaniża poziom merytoryczny, ... .

    +++????????????????
    JA cytowałem artykuł. Potwierdzenie jego treści mam w wielu relacjach, choć sam
    nie byłem na WJM juz chyba ze 20 lat...

    Gdybym mieszkał w Wawie czy Olsztynie, to być moze wpadalbym tam, ale gdy mam
    do Szczecina 500km a do Gizycka chyba 700, to wiadomo co wybiorę.

    > Nie mam nic wspólnego z czarterami! Mam własną łódkę i też uważam, że
    > ceny czarterów są za wysokie ale nie są takie jak podałeś !!!!!!!! na wstępie.
    > To ,że żeglarze się skrzykują i czarterują jachty w kilku ? Ciebie to dziwi
    > Czy na morzu jest inaczej ? Ilu samotnych żeglarzy można spotkać na Bałtyku?
    > Zresztą dlaczego mieli by żeglować samotnie? Ty tak robisz ?????

    +++??????????A gdzie ja tak napisalem, moze cyctacik z linkiem? Że potepiam
    czartery? Sam czarteruje i zawsze staram sie mie ć komplet aby obnizyć koszty
    na jednego uczestnika.

    > Skrzynka piwa czy nawet dwie na 6-8 osób na weekend to chyba żadna przesada.
    > Problem z kulturą naszych wodniaków to problem z kulturą Polaków.
    > Nie polega on na tym, że nie wiedzą co wolno a co nie. Sądzą najczęściej,
    > Że ich te zakazy, nakazy zwyczajnie nie dotyczą. Tacy ludzie nawet po
    > 10 latach szkolenia zachowają się po chamsku bo są chamami. Patent żeglarza
    > czy sternika nic tu nie zmieni. Będzie to cham z patentem. Może nawet ten
    > papier sternika sprawi, że uzna , że wolno mu jeszcze więcej.

    +++NO własnie! Za moich czasow był egzamin z etykiety. NAdal uwazam,że chamów
    nie powinnośie wpuszczac na salony...

    > Wprowadzasz zupełnie niepotrzebne podziały. Wielu moich znajomych żegluje po
    > morzu i po jeziorach. I nie widzę powodów gloryfikowania jednego żeglarstwa
    > kosztem innego. Tym bardziej, że na morzu tez można wyczarterować jacht ze
    > skipperm i żadne papiery (uszlachetniające charakter, odchamiające) nie są
    > potrzebne. Potrzebna jest za to spora kasa, sam wiesz ile kosztuje 10m jacht
    > w lipcu w Chorwacji lub Grecji na tydzień.
    > To tyle, ahoj !
    >
    ++++JUz napisałem dlaczego nie ciągnie mnie na slodkie wody. Zreszta caly czas
    staram się uswiadomić szuwarowcom, ze szerokie i posolone wody wcale nie są
    jakimś bardzo niedostepnym i elitarnym akwenem, klubem(skreśl, co niepotzrebne)
    iże za rownowartośc watpliwych atrakcji na Mazurach maja prawdziwy rejs morski.

    A na Chorwacje czy Grecje to daleko i raczej mnie tam nie ciagnie. Bo gdybym
    miał płaic to równiez za podobna cene mam do zaliczenia jaką Islandie, Lofoty,
    czy nawet Swalbard... Co innego jako skipper, ale wtedy nie płacać a zyskująć
    jakies kieszonkowe mozna odpoczać i powygrzewać kosci...
    :)))

    +++Zas na rejs baltycki czy nawet na M Pólnocne kazdy moze sie wybrac za ułamek
    ceny lazurowych wód. A przeciez chyba naet znacznie ciekawiej jest u nas i
    dalej na pólnocy...

    Sława!

    Pozdrawiam i zapraszam na:
    Forum Słowiańskie



    Temat: Szpan motorowodniaków w Mikołajkach
    Szpan motorowodniaków w Mikołajkach

    Ahoj!
    miasta.gazeta.pl/olsztyn/1,35187,3506653.html
    Szpan motorowodniaków w Mikołajkach
    Joanna Wojciechowska25-07-2006, ostatnia aktualizacja 25-07-2006 16:15
    Policjanci z Mikołajek na jednej służbie potrafią zużyć cały bloczek
    mandatowy na poskramianie ludzi pływających na skuterach wodnych i
    motorówkach. - Innego sposobu na ucięcie ich szaleństw nie ma - mówi Juliusz
    Brant, komendant mikołajskich policjantów.

    Fot. Tomasz Waszczuk / AG
    24 lipca - szarże na jeziorze Mikołajskim
    ZOBACZ TAKŻE
    Przyjechał latem gbur na Mazury (04-07-06, 20:57)
    Ludzie szalejący na skuterach i motorówkach to prawdziwe utrapienie żeglarzy,
    kajakarzy i kąpiących się, bo nieumiejętnie prowadzony po wodzie skuter czy
    jacht motorowy robi wysokie fale. Te zalewają głowy kąpiących się, bujają
    kajakami czy łodziami. - Gdy motorowodniacy wytwarzają fale w pobliżu
    zacumowanych w porcie łodzi, nagła fala sprawia, że żeglarzom zupa z talerzy
    czy herbata z kubków ląduje na kolanach. Niektórzy parzą się wrzątkiem -
    opowiada Piotr Hoffmann, kierownik wioski żeglarskiej w Mikołajkach.

    - By temu zapobiec, wojewoda wydał zakaz falowania w odległości stu metrów od
    portów i kąpielisk - mówi Jarosław Milewski, naczelnik wydziału prewencji w
    piskiej policji, który przez lata jako policjant komendy wojewódzkiej
    nadzorował bezpieczeństwo na mazurskich jeziorach. To z jego inicjatywy zakaz
    wszedł w życie. - Niestety, niektórym osobnikom nic nie przemawia do rozumu i
    szaleją na wodzie bez umiaru - rozkłada ręce policjant. - Najgorzej jest w
    Mikołajkach, bo tam jest najwięcej wypożyczalni tego sprzętu, poza tym na
    skuterach i motorówkach często pływają ludzie, którzy chcą zaszpanować,
    popisać się, a wiadomo, że Mikołajki są do tego najlepsze.

    W Mikołajkach za godzinę pływania na skuterze wodnym czy motorówce trzeba
    zapłacić od 300 do 500 zł, ale wielu, zwłaszcza młodych, ludzi wypożycza
    sprzęt pływający na 15-20 minut. Nie "tracą czasu", by wypływać na Tałty czy
    Bełdany i wariują w pobliżu portu i plaży, gdzie nie wolno tego robić.

    Piotr Hoffmann, kierownik wioski żeglarskiej w Mikołajkach, szacuje, że w
    ciągu godziny na wysokości portu zakaz falowania łamie nawet kilkunastu
    mężczyzn na skuterach. - Do poważniejszych wypadków w tym roku na szczęście
    nie doszło i oby tak dalej, ale ilu żeglarzy już za nimi bluzgało na kei,
    tego nie zliczę - przyznaje Hoffman.

    - Na służbie zużywamy na nich nawet cały bloczek mandatowy tj. dziesięć
    sztuk - dodaje Juliusz Brant, komendant mikołajskiej policji. - Niestety,
    rzadko karzemy za jedno wykroczenie, np. wytwarzanie fal. Zwykle idzie z tym
    w parze jeszcze brak uprawnień do prowadzenia skutera czy motorówki i brak
    wymaganych papierów tego sprzętu.

    Skutery i motorówki są bardzo szybkie, osiągają nawet 100 km/h, dlatego
    przepisy pozwalają pożyczać je tylko osobom, które mają patent sternika
    motorowodnego. Ale to teoria, bo prawo nie nakłada już na właścicieli
    wypożyczalni sprawdzania, czy ich klienci mają odpowiednie uprawnienia, i
    wielu pożycza sprzęt "na słowo". - Mamy te wypożyczalnię na oku - zapewnia
    Brant.

    Ludzie na skuterach wodnych i motorówkach tworzą swego rodzaju kastę:
    ubierają się zwykle w jachtówki (eleganckie skórzane sportowe trzewiki, w
    firmowym sklepie Henri Lloyd'a w Mikołajkach kosztują 479 zł), białe koszulki
    polo i granatowe spodenki. To ludzie, którzy do Mikołajek przyjeżdżają na
    kilka dni, policjanci mówią o nich "warszawka" albo karki. Zwykle są w wieku -
    18-30 lat.

    Żeglarstwo morskie
    gg 1728585



    Temat: Czy Polska byla bardziej polska za PRL ?
    Rozwarstwienie dochodów i co z tego wynika
    letalin napisał:

    > > To samo dotyczy biedy - wtedy ubóstwo było normą,
    > > dlatego ludzie nie narzekali.

    > Narzekali równie mocno jak teraz...natomiast brak
    > wolnych mediów skutecznie tłumił to narzekanie

    Pod koniec już można było narzekać, osobliwie w tygodniku "Veto", natomiast
    ludzie narzekali trochę inaczej. Raczej na dostępność niż na cenę.
    Poza tym jest coś takiego jak deprywacja względna. Kiedy pół wieku temu w
    kamienicy na 50 mieszkań była jedna dekawka, na której utrzymanie w ruchu jej
    właściciel zużywał większość czasu wolnego od pracy, jego sąsiad nie cierpiał z
    tego powodu, że go nie stać na samochód. Nikogo z jego znajomych nie było stać,
    więc równie dobrze ja mógłbym cierpieć, że mnie nie stać na jacht pełnomorski
    (owszem, chciałbym, i mniej więcej tak się to ma do średniej pensji jak wtedy
    nowy samochód).
    Ćwierć wieku temu w tejże kamienicy samochodów było piętnaście. Syn wspomnianego
    sąsiada miał skodę, większość samochodów to były maluchy, a najlepszym
    samochodem w kamienicy był polonez.
    Dziś kolejne pokolenie ma poloneza i czuje się nędzarzem, bo to jest jeden z
    pięciu najnędzniejszych samochodów w kamienicy (na ogólną liczbę czterdziestu),
    przy czym rozrzut sięga od malucha do trzyletniego BMW.

    > i było ono ograniczone do spotkań przy stole, wśród
    > rodziny i bliskich znajomych. "

    O, właśnie.
    Przy takich okazjach rozmawia się m.in. o minionych i planowanych wyjazdach
    urlopowych. Za Gomułki standard wszystkich był podobny, tyle że jeden wolał w
    góry, a drugi na Mazury. Za Gierka górnym pułapem była Bułgaria. Dziś człowiek,
    który może sobie pozwolić na Bułgarię (jak trochę pooszczędza), czuje się szarą
    myszką słuchając o wyższości Seszeli nad Dominikaną, albo o tym, że do Tunezji
    się nie opłaca, bo w Maroku masz to samo za mniejsze pieniądze.

    Propaganda sukcesu" była faktem. Niektórym
    > trudno odróżnić to co było produktem socjotechniki od tamtejszej
    > rzeczywistości. Torsen jest istotą głęboko wierzącą, że rok 1989 oznacza koniec
    >
    > dobrej dla Polski i Polaków epoki stanowczego, aczkolwiek powolnego wzrostu.
    > Podejrzewam, że 25 lat temu z podobnym sentymentem i brakiem krytycyzmu
    > opowiadałby o osiągnięciach z okresu międzywojennego.
    >
    > > Dlatego mam wrażenie, że piszemy o zupełnie innych krajach.
    > Ty i ja znamy PRL z własnych doświadczeń, Torsen na pewno nie...W 1988 roku
    > rozmawiałem z młodym komunistą włoskim, wychowanym w niesprawiedliwym ,
    > kapitalistycznym systemie. Był tak samo wierzący w to co przeczytał i
    > opowiedzieli mu towarzysze. Był pewien , że jestem kłamcą i oszustem , kiedy
    > opowiadałem mu np. o relacjach cen, dostępności towarów, biedzie w
    > Polsce...Rozmowa nie była miło zakończona. Dysonans poznawczy jaki przeżył ,
    > był zbyt duży aby mógł zachować spokój. W końcu nazwał mnie faszystą...




    Temat: Jak z dziećmi na żagle
    piotrkowska51 napisała:

    > Podpowiedzcie mi, proszę, jak po latach, z dziećmi wrócić do żeglowania?
    > Żeglowałam w liceum i na studiach, miałam patent (już nie mam, bo gdzieś mi
    > przepadł). Teraz mam ochotę zacząć znowu z dziećmi (dziewczyny 11 i 13 lat).
    > Ale boję się sama, po tylu latach przerwy po prostu wypożyczyć łódkę. Nie mam
    > kontaktu z nikim, z kim mogłabym choćby na ten pierwszy raz się stowarzyszyć.
    > Podpowiedzcie!

    Ahoj!
    piotrkowska51 napisała:

    > Podpowiedzcie mi, proszę, jak po latach, z dziećmi wrócić do żeglowania?
    > Żeglowałam w liceum i na studiach, miałam patent (już nie mam, bo gdzieś mi
    > przepadł). Teraz mam ochotę zacząć znowu z dziećmi (dziewczyny 11 i 13 lat).
    > Ale boję się sama, po tylu latach przerwy po prostu wypożyczyć łódkę. Nie mam
    > kontaktu z nikim, z kim mogłabym choćby na ten pierwszy raz się stowarzyszyć.
    > Podpowiedzcie!

    Sława!

    Ja osobiście polecam Puck!

    Piekny osrodek i mnóstwo sprzetu także dla dzieci.

    Ja też mialem przerwę w zyciorysie, ale powiem Ci, że jest to jak jazda na
    rowerze, tego sie nie zapomina, jesli tylko czujesz wiatr, to dasz rade...

    Ale wracajac do Pucka to zatoka jest i czystsza i znacznie wieksza niż wszelkie
    Mazury z satelitami razem wziete.

    Na dodatek woda słona, wiec ani kleszczy ani komarów nie zobaczysz..

    Ja wziałem Pucka czy jak to sie nazywa ich taka duża omega i pływałem z
    dzieciakami po calej Zatoce po 20 letniej przerwie, potem nawet dosiadła się
    zona( kompletny ale nawet proframowy kot).

    Dzieciaki szybko złapały, wiec potem wziałem własnie Otymista, na którym
    zaczałem uczyć dzieciaki brodząc po pas w wodzie:)))

    NB wyjatkowo wesoło było gdy nie mogłem potem dopłynąc na odległość ca 1kb, by
    oddac łodke i musialem "sztormować" przy 8B po calej Zatoce:)))
    Ludzie na brzegu robili zaklady kiedy sie wywale:)))

    I wróciłem spod tego Hornu, którym były głowki falochronu mariny ( NB
    piekna!!!).

    Aby przyblizyc Tobie realia to wyobraź sobie 100 kilowego faceta na sążeń
    wysokiego w Otymiście:)))

    To był wyczyn! Może wiekszym było pójście śladami Krzysztofa Baranowskiego i
    robienie zupki na Śmiałym przy 9B...
    :)))

    Patent rzeczywiście powinien być przechowywany w odpowiednim OZŻ, ja bez
    problemu wymieniłem na nowy mimo iz robiłem w 1979...

    A teraz kończe właśnie staże na jstm, wiec może tez chciałabyś ze mną?

    Zapraszam na pokład mojego jachtu własnie zbieram załoge, a tymczasem lece na
    Kłapede robic staże kapitańskie:)))

    Pozdrawiam i zapraszam na:
    Forum Słowiańskie
    Chcesz zaokrętować się na Żeglarstwo morskie, wejdź na deck, czyli klinij tu:
    Żeglarstwo morskie
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dsj4cup.htw.pl



  • Strona 3 z 3 • Wyszukano 181 rezultatów • 1, 2, 3 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl.