Strona Główna
Jak mówić, żeby dzieci
ja kiedy usta interpretacja
Jacek Ziobro minister PiS
j.angielski gotowe Rozmówki
jachty Kusznierewicz
Jak napiasć testament
Jak działa Yaesu
jajka do kolorowania
Jak czytać badania laboratoryjne
JAGUAR X8
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pozycb.opx.pl

  • Widzisz wypowiedzi wyszukane dla zapytania: Jak ćwiczyć żeby schudnąć





    Temat: jestem tu nowa...
    Ja tez...
    Odkrylam to forum doslownie przed godzina. Ja podobnie jak ty mam 29 lat, 170
    cm ale niestety wiem ile waze (u mnie to juz chyba problem psychologiczny bo
    waze sie 2 razy dziennie :( ) - az 74 kg o zgrozo. Zawsze mialam nadwage,
    wlasciwie cale zycie troche ponad norme, pomimo ze uprawialam troche sportu i
    duzo jezdzilam na rowerz. Niestety lubie jesc i w jedzeniu topie smutki. Mialam
    jeden szczesliwy okres 6 lat temu kiedy to nic nie robiac (zaden sport ani
    dieta) schudlam do 61 kg (dodam ze maksimum do ktòrego doszlam bylo 86 kg).
    Niestety powoli wròcily kilogramy. Dla mnie momenty krytyczne to przyjazdy do
    Polski (mieszkam na stale zagranica). W domu to jeszcze ale jak odwiedzam
    przyjaciòki to horror. Owszem polska goscinnosc jest mila, ale wiecie jak to
    jest jak ciagle ktos ci cos podtyka i tylko "no jedz, skosztuj to skosztuj
    tamto".
    Bylam u dwòch dietologòw. Jeden od razu stwierdzil ze z moim rodzajem nadwagi
    (skupionej na tylku i nogach) to niewiele da sie zrobic i ze on to wlasciwie od
    razu mi mòwi ze to sie nadaje do liposukcji!!!! Hehe!! O diecie niewiele
    powiedzial (wiedzialam juz z wlasnego doswiadczenia o wiele wiecej niz on mi
    powiedzial i przepisal dwa rodzaje tabletek: jedne na spalanie tluszczu a
    drugie na uczucie sytosci. Oczywiscie zadnych nie kupilam bo nie chce takiej
    diety. Potem poszlam do jeszcze innego dietologa i tam wszystko ok ale widze ze
    sama nie dam rady. Musialaby miec kogos kto mnie stymuluje, sprawdza, zawstydzi
    jak z czyms przesadze czy zjem czekolade gdy nie wolno. Wiem ze 99% zalezy
    tylko ode mnie, bo to ja musze chciec schudnac i to ja decyduje co zjem.
    Zapisuje to co jem, ostatnio staram sie nie przekraczac 1200-1300 kcal, ale
    opròcz chodzenia i cwiczenia w domu odpada mi rower, biegi i wszystkie kursy
    typu aerobic, step itd. z powodu problemòw z lekotka. Ewentualnie jeszce basen.
    Nawet jak od poniedzialku do piatku uda mi sie cos zrzucic to w weekend siedzac
    w domu wracam do poprzedniego stanu.
    Bardzo bym chciala zeby ktos mnie podtrzymywal na duchu, stymulowal no i moze
    widzac ze komus innemu sie udaje to moze mnie to podbuduje???






    Temat: Modelka- To możliwe by nia byc??
    ja Ci napisze jak schudlam w ciagu jakis 2 miesiecy.Wymaga to samozaparcia, ale
    da sie zrobic.Od razu napisze, ze jestem byla bulimiczka-chorowalam na to
    jakies 4 lata temu, wyszlam dzieki mojej mamie i swojej silnej woli.
    A co do odchudzania i dobrej figury-przede wszystkim jakies 2 miesiace temu
    wykryto u mnie anemie.Przestraszylam sie nie na zarty bo ja bardzo dbam o
    zdrowie.Lekarz kazal zdrowo sie odzywiac(oprocz lekow).Wiec jem mase owocow i
    jogurtow.Slodyczy unikam-nic nie wnosza dobrego do organizmu, a wrecz
    przeciwnie.Odstawilam calkowicie cukier(kiedys slodzilam 3 lyzeczki).Pije duzo
    wody, praktycznie odstawilam cole, pepsi , kawy nigdy nie pilam bo nie lubie,
    zwykla herbate(wyplukuja witaminy z organizmu).Z herbat pije tylko czerwona
    tzw.zabojce tluszczu.Po pracy jakis obiad, tu wcale sie nie katuje jakas dieta,
    jem zwykly, normalny obiad z dodatkiem jakis warzyw.Acha-jesli pieczywo to
    tylko pelnoziarniste, ciemne-jest najzdrowsze.
    Cwicze-3 razy w tygodniu steper albo rower po 40 minut, zamiast windy schody,
    spacery, od pazdziernika odstawiam steper i rower i zaczynam chodzic na
    basen.Uzywam kremu ujedrniajacego dove(tego na cellulit na nogi i pupe,
    zwyklego ujedrniajacego na reszte ciala).Jesli chodzi o paznokcie to przez pol
    roku nosilam tipsy, ktore 2 miesiace temu zdjelam-paznokcie wygladaly naprawde
    koszmarnie.Zaczelam lykac witaminy(oprocz zelaza)-humavit, cynk, magnez , wapn
    walmarku, capivit A plus E(to akurat juz od bardzo dawna), witamina B (B
    compositum), na paznokcie nakladam codziennie odzywke Killys"witaminowa
    bomba".I nie wiem czy to przez witaminy, czy przez odzywke, a moze przez
    polaczenie ich, ale paznokcie sie wzmocnily wprost niewiarygodnie, co jak na
    mnie jest istnym cudem, bo ja cale zycie mialam cienkie blonki.
    Co do figury i wygladu-twarz sie wygladzila, wlosy nie wypadaja, cellulit
    prawie zniknal, pupa sie podniosla i ma ladny ksztalt, uda wysmuklily.
    Ale-tak jak napisalam-tylko polaczenie racjonalnej diety, cwiczen i kosmetykow
    da jakis efekt.Nie ma nic za darmo.Ale po 2 miesiacach zobaczysz efekty.
    Glowa do gory,pozdrawiam!





    Temat: już problem - jeszcze nie choroba?
    Gość portalu: Ewa napisał(a):

    wielkie dzięki za duużo ciepłych słów :)

    sprobuje napisac troche dokładniej bo objawy mam i typowe i nietypowe. może to
    zabrzmi dziwnie ale nigdy w życiu się nie odchudzałam, po prostu w pewnym
    momencie zaczęłam chudnąc. i schudłam z 55 do 40 kg (przy 160 cm), nie wiem czy
    to hormony czy stres czy jeszcze cos innego (tryzmali mnie kiedys w szpitalu i
    badali ale nic im nie wyszlo).

    nie miałam kompleksów, nie miałam obsesji na punkcie własnego wyglądu (a
    wyglądałam naprawdę dobrze na początku...). potem tez wyglądałam nieźle ale...
    38...36...34...32... rozmiary w sklepach sie skonczyly (cholera, ostatnio
    sukienke kupowalam - w sklepie dla dzieci, na 140 cm rozmiar). wystające kości
    obciagnięte skórą, siniaki bez powodu, wieczne zimno, zmęczenie, niechęć do
    jakiejkolwiek aktywności... tak to teraz wygląda.

    i ten pieprzony rozdzwięk - ja doskonale wiem ze jestem za chuda, ze powinnam
    da wlasnego zdrowia przytyc, ze wygladam zle tak chudo
    ale moja "dusza" (nie mam w tej chwili lepszej nazwy) uwaza sie za gruba,
    nieatrakcyjna, paskudna... i to jest problem.

    cwicze do bolu miesni, moge zyc caly dzien na kilku kawach i jednym jablku,
    bywa ze nei odcuzwam glodu w ogole.
    ale czasami mam napady glodu i wtedy jem (nie, nie obzeram sie, jem jak
    normalny czlowiek) a potem koszmarny dol, wyrzuty sumienia, wielkie poczucie
    winy i wstret do siebie ze jestem tlusta i ohydna.
    jak cos mi sie nie uklada to przestaje jesc zupelnie - nie wiem czy to zwykla
    nerwowa reakcja czy moja podswiadomosc wpadla w pulapke "jak bede chudsza to
    bedzie mi lepiej"...

    nie wiem co mam ze soba zrobic, nie wiem z kim moglabym pogadac zeby
    potraktowal to na serio (a nie ze ja wymyslam a ludzie maja prawdziwe problemy).

    moze ten "elaborat" troche wyjasni ;)



    Temat: ładny biust po karmieniu
    nie ryzykowałabym chodzenia bez stanika przy takim rozmiarze, zresztą własnie
    taki mam! (75C) )
    Myślę, że stan piersi po karmieniu zalezy od tego ile w międzyczasie "urosną" i
    w jakim tempie oraz jakie zrobią się faktycznie po karmieniu oraz jaki jest
    ogólny przyrost gabarytu Mamy w ciąży i co z tego potem zostaje, bo jak dużo i
    chudniemy, to piersi wtedy cierpią najbardziej.
    Mnie w pierwszej ciąży z rozmiaru 75C (a więc niemałego) urosło do 5 E!, a w
    trakcie karmienia straciłam w ogóle miarę, bo przerabiałam sobie na piersi
    takie "namioty" które przychodziłay w paczkach z Ameryki (to było dawno temu).
    Potem biust wrócił do normalnego rozmiaru, ale niestety nie do kształtu, mimo
    regularnych już przez całą ciąże zabiegów ujędrniających (potem też dbałam).
    Zrobił się "ołówkowy".

    Swoją drogą ciekawe i humorystyczne: wiecie skąd nazwa "ołówkowy"? Otóż
    testujemy to tak, że w fałdę pod piersią wkładamy ołówki i ilość ołówków, która
    NIE WYPADNIE na podłogę wyznacza rozmiar biutu "ołówkowego".

    No więc mój normalnie był "ołówkowy" nr 1 (przy "C" chyba nie jest możliwy
    nieołówkowy), a zrobił się ołówkowy nr 2 (w porywach do 2,5 )).
    W drugiej ciąży osiągnęlam rozmiar miseczki "D", ale po tej drugiej ciąży biut
    mi "schudł" do "B"-"B1/2" (zaczęłam troche intensywniej trenować, nie miałam
    problemów z figurą, ale jednak biust na tym ucierpiał!). Teraz jestem już w
    rozmiarze "D" właściwie od samego początku ciąży. Zobaczymy co będzie dalej....

    Ze względu na estetykę piersi nigdy nie zrezygnowałabym z karmienia, ale
    oczywiście każdy decyduje za siebie.... Myślę, że piersi najgorzej wyglądają
    zaraz po ciąży (jeżeli ktoś się nie zdecyduje jednak karmić) ew. karmieniu,
    czyli po ustaniu laktacji, po paru latach można odzyskać w przybliżeniu
    kształt "sprzed" za pomocą ćwiczeń muskulatury podtrzymującej piersi i
    preparatów ujędrniających, ale przeciw grawitacji niewiele da się zrobić.

    (są też oczywiście "naturalne" szczęściary jak gosia.mama.wojtusia ))



    Temat: Wątek Sylwestrowy
    Muszko, dzięki za głos w sprawie.
    Trochę czuję się wywołana do tablicy, więc odpowiem kilka słów.
    Widzisz, tak to jest, że jak już podejmujesz decyzję o zmianie trybu zycia, o
    zmianie siebie, to potrzebujesz trochę czasu i nastawienia, by zmienić swoje
    podejście do odżywiania się i ruchu. Piszesz, że nie jesteś jeszcze w 100%
    gotowa. Rozumiem Twoje podejście, ze wszech miar właściwe.
    Lecz kiedy już bedziesz gotowa i podejmiesz walkę z kilogramami daje 100%, że
    będziesz miała chwile słabości. Nie piszę tego po to, by Ciebie odstraszyć czy
    zniechęcić. To jest NORMALNY cykl - masz okresy, kiedy idziesz do przodu z
    dietą (dieta jako sposób odżywiania, nie atkins, kapusciana itp.) jak taran,
    ćwiczysz, masz motywację, bo zdrowie, figura, samopoczucie. A potem przychodzi
    moment pewnego załamania. Trzeba go jakos przetrwać, by znowu nabrac sił i
    ruszyć dalej. Dla jednych załamaniem takim jest jeden mały batonik, dla innych
    jeden tort orzechowy i pizza. Na to trzeba byc przygotowanym, bo to zwykła
    rzecz, że organizm się buntuje i ma napady głodu na rzeczy które lubił od
    zawsze.
    Inaczej mówiąc: nie jest to takie proste.

    A dlaczego Sylwester? bo to jest dobra motywacja do tego, żeby SCHUDNĄĆ.
    Przejśc przez ten etap, kiedy ciało zmuszone będzie oddać swoj magazynek,
    chcoćby cześciowo. Po Sylwestrze, przynajmniej jesli o mnie chodzi, nie
    zamierzam wrócić do podjadania wieczorem, zajadania się słodyczami. Potem po
    prostu chce UTRZYMAĆ to, co udało mi się z dziewczynami, naszym wsparciem,
    zadziałać.
    Wiele z nas o odchudzaniu, procesach fizycznych i psychicznych w tym czasie
    zachodzących mogłaby wiele powiedzieć i jestem pewna, że mają swiadomośc, że na
    Sylwestrze się nie kończy.

    pozdrawiam:)




    Temat: jestem wykonczona
    wczesniej zapomniałam ci dodać (a pytałas o to)ze waze teraz 59,60 kg przy
    wzrosci 168.Nie zawsze tak było.Kiedy zaczynałam sie odchudzac , ponad 2 lata
    temu wazyłam 53 kg.Wygladałam dobrze.Chciałabym do tego wrócić, udało mi sie to
    rok temu na wakacjach, kiedy nie było mnie w domu ,absorbowało mnie mnóstwo
    innych spraw.Ale we wrzesniu ,przed rozpoczeciem roku akadem.wrócołam do domu i
    nawet nie pamietam kiedy wróciłam do wagi, zaczeły sie po prostu napady
    obzarstwa szczególnie wieczornego i wqystarczyło.
    Wakacyjny spadek był jakby poza mna ,bo nie stosowałaz zadnej diety, tylko
    jadłam w miare regularnie, a do tego nie miałam dostepu do kuchni, kto inny
    zajmował sie posiłkami.
    To niestety nie jest do końca tak ze nie che sie odchudzać, nie jestem
    zadowolona ze swojego wyglądu(mam duze biodra i pupe to mankament mojej figury).
    Zdałam sobie jednak sprawe, ze przede wszystkim chce wyzdrowiec, skonczyc z
    bulimia, zaczac normalnie myslec, a schudniecie tych kg przyjdzie
    póżniej.Myslenie w odwrotnej kolejności spowoduje ze nigdy nie osiągne żadnego
    z tych celów.Na diety , restrykcyjne ograniczenia i forsowne ćwiczenia nie mam
    po prostu siły ,ani ochoty.
    Co do przemysliwania powodów napadów to przed kwadransem mialam sekundową myśl
    (złą myśl).
    Moja starsza siostra ,która notabene była przy kiosci, a teraz jest chudsza ode
    mnie, wychodziła spotkać sie ze znajomy. I wyglądała szczupło ,ale tez po
    prostu ładnie.Gdy wychodziła pomyślałam ,ze mam ochote na wielki obzarsstwo,
    przecie nie bede nigy taka jak ona, nigy nie bede bez wysiłków wyglądać jak
    ona.Poza tym przez ta chorobe stałam si emniej towazyska bardziej skryta, mniej
    wyluzowana, trudno mi pomyślecze moge sie podobać facetom, a ona jest niższ ode
    mnie pewne wady w wyglądzie ,ale w ogóle na nie nie zwraca uwagi, ne
    przeszkadza jej to w prowadzeniu udanego zycvia z ludzmi.
    Nie wiem moze to infantylne ale był to jakiś powód do złej myśli, totalnego
    poddania sie.
    Pisałam ostatnio, ze świat ise kreci jakby beze mnie.To taki uczucie, ze w nim
    nie uczestnicze ,stoje gdzieś na bocznicy, a powpodem jest moja choroba, moje
    mankamenty figury, nieatrakcyjoność, sama nie wiem
    Ale kończe
    Dzieki ,ze jestaś,.
    Czytałam twoje posty i twoja sytuacja na poczatku wydawała mi sie beznadziejna(
    twojego punktu widzenia,),a teraz sama potrafisz patrzec na pewne problemy z
    dystansem ,podziwiam to.
    Bede kontynuawała "detektywistyczne" myśli nad samą sobą,papa,dzieki jeszcze raz




    Temat: DZIEN I DIETY SPIS MENU
    moja dieta pon świętach:
    śniadanie: musli(zalewane goracą wodą i potem odrobina mleka), kromka (chlebek
    zwykły lub razowy) z czymś (wędlina, serek biuały lub żółty, dżem - czyli to,
    co akurat mam w lodówce), duzy kubas herbaty PuErh
    w pracy:
    II sniadanie:2 zwykłe kromki z czymś, jabłko lub jogurt, herbata
    dużo herbaty (zwykła, owocowa, mietowa)
    niby-obiad: chińska zupka z kubka z makaronem
    w domu (ok.17.30-18):
    "normalny" obiad (jedyny posiłek, który mogę zjeść z mężęm) - ja pół porcji
    wszystkiego, on za to półtorej (mąż dla odmiany tuczy się).Jak widać, mamy
    sprzecznośc interesów, ale da sie jakoś wytrzymać :)
    Nie jem: słodyczy (tylko 1 w tygodniu coś u teściowej, ale niedużo), chipsów,
    słonych paluszków i innych "zamulaczy".
    Pije dużo herbaty (rano i wieczorem oboiwązkowo PuErh) i wody mineralnej.
    Ruch: do pracy i z pracy na piechotę (ok.1,5 km w 1 stronę), w weekendy praca w
    ogrodzie, zakupy w hipermarkecie (odchudzają wspaniale!!!), sprzątanie domu i
    garażu...Jak tak przez 2 dni się nadźwigam, naodkurzam, naprasuje, nacośtam, to
    czuję się jak po aerobiku na spółke z siłownią:)
    Rano trochę ćwiczę "na rozrusznik"-10-15 min, czasami wieczorem troche Pilates.
    No i w sumie nie jest źle:)

    Efekty: od świąt 1 kg mniej, w biodrach 1,5 cm, w pasie 1 cm :) Powoli, ale
    skutecznie. Nie głoduję prawie niczego sobie nie odmawiajac.

    Do Setoriki: uważaj na herbatkę Figura. Ta z kruszyną mi nie smakowała, więc
    odstawiłam szybko i nie było efektów. Natomiast ta z senesem jest smaczna,
    piłam jej sporo - fakt, przyśpiesza przemianę materii, ale na dłuzszą metę
    organizm do niej się przyzwyczaja i trzeba zwiększac dawkę, a potem nie działa
    już wcale. Piłam ją ok. 3 lat (najpierw mały kubeczek dzienie, potem
    2,3,4,5....Wypijałam chyba z 5 albo 6 kubków dziennie i efekty były takie same
    jak na początku po tym 1:(. Organizm się przyzywczaił:(. Nie pije już jej i na
    początku miałam problemy z...wypróznianiem - a hemoroidy mam od urodzenia, więc
    to u mnie i tak niełatwa sprawa;), no i cierpiałam strasznie... Potem zaczęłam
    pić herbatkę czerwoną PuErh i... to działa!!! Moja "materia" ruszyłą, schudłam
    na początku sporo, teraz trochę wolniej, ale chudnę.
    Życzę wytrwałości i powodzenia w tej odwiecznej walce ze zbędnym tłuszczykiem:)




    Temat: Bilans - 9 kg... minus 9 kg!!!!
    Witam :),
    serdecznie dziękuję za wszystkie gratulacje :)). Tak jeszcze chcę schudnąć bo
    ja... no coż duza byłam :))jeszcze tak z 8-10 kg by sie przydalo zeby wazyc 50
    kg (mam 161cm), ale zobaczymy jak mi to wyjdzie. W sumie wsystkiego odchudzania
    za wszystkie te moje waleczne lata ;) zrzucilam 26 kg! Ale mnie było no nie ;)?
    Dlatego wiem, że chciec to moc :). Nie katuje się jakoś strasznie i chyba
    pierwszy raz nie czuję, że jestem na diecie. Jedyne co to po operacji musiałam
    odstawić wszyskie rzeczy z kakaeo, wiec ukochana czekoladka precz!! :) No i
    wszystko muszę jeść odtłuszczone...
    Ale teraz stwierdziłam, że nie ważne czy codziennie jest
    1000 kcal i czy codziennie perfekcyjnie ralizuję dietkę, tylko jakie są efekty
    na dłuzszą metę. I wiecie co??? U mnie się to sprawdza! Jakbyście wiedziały jak
    objadłam się w poniedziałek z 2500 kcal to bylo na 100/%, ale juz nie placze
    nad tym tylko szybko przywoluje sie do porządku, najlepiej od następnego
    podsilku, czasem następnego dnia i tak do następnego potknięcia :)). Nie jest
    tragedią to ile razy się potkniesz tylko jak szybko się z tego podniesiesz :)).
    A słodycze to cały czas podjadam bo za bardzo je kocham zeby z nich
    zrezygnowac ;), tylko staram się wybierać te mało kaloryczne.
    Tzn fakt najwięcej zgubilam przez pierwsze dwa tygodnie diety, bo w pierwszym
    tygodniu nie jadlam nicc, a w drugim tak ok. 300 kcal dziennie, ale to nie
    dlatego zeby sie katować tylko taka byla dieta pooperacyjna.
    Jeżeli chodzi o ćwiczonka to staram się w dmku ćwiczyć, takie tam rozne na
    brzuszek, nozki itp. :), a od tego tygodnia zapisalm sie na aerobik 2x w
    tygodniu, oj babeczka daje wycisk ;)).
    Jezeli chodzi o rozst ępy to żadnych nowych... kiedys jak bylam mlodsza
    odchudzalm sie, nie mialam pojecia co to rozstępy i cellulit i wtedy pojawila
    mi sie cala sieteczka na biuscie i na biodrach, ale teraz wiem jak zapobiegać,
    bronię się kremami i nie ma nowych na pewno a i stre jakoś tak blekną ;)).

    Dziewczynki ja rowniez za was wszystkie trzymam mocno kciuki!!! I porsze
    zebysvie jeszcze za mnie trzymaly... w sumie to jeszcze nigdy nie bylam
    szczupła.... to moje marzenie a jeszcze dluga droga przedemną...
    Buziczki gorące!!!



    Temat: Chcę być CHUDA--za wszelka CENE !!
    KObieto!
    Za wszelką cene znaczy dla Ciebie nawet za CENĘ ŻYCIA??:> Zastanow sie!Bo
    ankreksja i BUlimia w koncu doprowadzaja do... czy to ciała czy duszy, na jedno
    wychodzi.. Teraz siedze w domu i kombinuje co by tu zjeść, a może jednak z domu
    wyjść i moze uda mi sie w spokoju spedzic choc jeden dzie.. wczoraj
    przegralam.. a dzis??

    Słuchaj moim zdaniem jest sposob! Zawsze jest! Zastanow sie ile chesz schudnąc,
    tylko nie tak ze jak osiagniesz cel to chcesz wiecej! Tak zwykle bywa! Okresl
    minimalny nnie przekraczajacy limit! Mysle ze nie powinnas zejsc ponizej 58
    kilo!!! Wiec powili zacznij pracowac nad soboą!
    Chcesz szybkich efektow? Zacznij ostro, wrecze morderczo cwiczyc!!! Zobaczysz w
    ciagu 2-3 miesiecy jestes w stanie nawet do 9 kilo zrzucic bez efektow
    ubocznych, obwislej skory, celulitu itd. POszukaj w swoim miescie najlepszej
    silowni! Tam dodatkowych zajec typu Aerobic, pillates, body shaper, hi-low!!!

    Jezeli rozplanujesz soebe wszystko, do tego dolączy dieta 1000 kcal, na pewno
    juz na wiosne bedziesz mogla pochwalic sie pieknym cialkiem, bez zbednych kg!!!

    Ale pamitaj ostra sila walki, ostre treningi!!! Teraz czas swiat jest troche
    niewskazany na zaczynanie odchudzania, ale jak masz zaczac go od razu, nigdy
    nieodkladaj na pozniej!!

    Zmien przyzwyczajenia, zastap pieczywo chrupkim, wprowadz wiecej warzyw i
    owocow, wymyslaj rozne dania, gotowane, pieczone bez tluszcze, w malych
    porcjach!!! Jezeli ostro wezmiesz sie za siebie, NA PEWNO SIE UDA!!!!

    W miare mozliwosci moge ci doradzic i podpowiedziec jeszcze to i owo! I w
    zadnym wypadku nie prubuj wymiotowac!!!! Szkoda czasu i pieniedzy!!! A jezeli
    sadzisz ze nie masz pieniedzy np na silownie -to uwierz, BULIMIA wyciagnie z
    ciebie kazdy grosz!!! Bo i ciuchy nie pasuje, wiec masz w szafie os s do xl
    cala rozmiarowke a i sklep osiedlowy zarabia na tobie dziennie kilkadziesiat
    zlotych na samych slodyczach ktore kupujesz, poczym one laduja w toalecie.. ;(

    Wiec zastanoiw sie czy chcesz doprowadzic sie do "MARTWEJ ZA Zycia", z pozoru
    szczesaliwej, czy cieszyc sie rzyciem takim jakie ono jest w rzeczywistosci!!!!

    Tyle na dzis, odezwe sie na pewnie jeszcze

    POzdrawiam i APELUJE!

    NIE PRUBUJECIE POROWOKOWAC DO WYMIOTOW!!! To nie jest spobob! A na pewno nie
    skuteczny na dłuższa mete!!!



    Temat: bulimia z tabl.przeczyszczającymi
    witaj:) ja przez 6 lat, codziennie brałam po 3 opakowania tabletek
    przeczyszczających:( Czułam się z tym fatalnie, popsuły mi się zęby, cera,
    wzrok, często bolał mnie brzuch itd...Też nie wymiotowałam, tylko brałam
    tabletki..Jestem mniej więcej tej samej postury co Ty,mam 160cm, ważę 55kg.Na
    początku trochę schudłam, ale po jakiś czasie tabletki przestały działać a ja
    bałam się, że jak przestanę je zażywać, to strasznie przytyję, bo organizm nie
    będzie trawił tego, co zjem.Ale tak wcale się nie stało.Miałam tego wszystkiego
    dosyć: mnóstwo pieniędzy straconych na prochy, nerwów, ukrywania wszystkiego
    przed mężem, odwiedzanie kilku aptek dziennie i ten podejrzliwy wzrok pań
    sprzedających...Bałam się też strasznie o swoje zdrowie, czułam że dłużej tak
    nie pociągnę..Postanowiłam z dnia na dzień rzucić to świństwo,tak po prostu.
    Przez kilka dni faktycznie nie odwiedzałam toalety, ale trzeba cierpliwie
    poczekać i po kilku dniach wszystko zaczęło wracac do normy.Oczywiście jadłam
    tylko zdrowe,lekkostrawne produkty,częściej a w małych ilościach.Jogurty z
    otrębami,polecam Danone Activia, serki wiejskie light, musli, owoce,szczególnie
    jabłka są dobre na trawienie, soki warzywne,drób,ryby, pieczywo chrupkie,
    suszone śliwki, .Zero słodyczy i tłustych, smażonych potraw.Ostatni posiłek
    jadłam przed 17.Piłam dużo zielonej i czerwonej herbaty.Na takiej diecie nie
    można przytyć, więc nie bój się o to.Na początku trochę też ćwiczyłam, ale od
    jakiegoś czasu nie chce mi się:)I waga też wcale nie poszła w górę.Od tamtej
    pory minęło 8 miesięcy i nie mam żadnych problemów z wypróżnianiem się.W życiu
    nie wzięłabym też żadnej tabletki przeczyszczającej do ust..na samą myśl o
    tamtym robi mi się niedobrze:( Prochy na dłuższą metę kompletnie nic mi nie
    dały a wiele dobrych chwil pewno straciłam..Wystarczy tylko zdrowo się odżywiać
    i waga będzie ok:)
    Uwierz, że da się z tego wyjść, normalnie żyć.Zołądek na nowo przyzwyczai się
    do normalnego jedzenia, tylko daj mu na to szansę i odrobinę czasu!
    Pozdrawiam Cię i życzę cierpliwości i wytrwałości, na pewno Ci się uda, tylko
    spróbuj!
    Gdybyś miała jakieś pytania, pytaj śmiało:)

    aha, jest jeszcze b.dobry lek, naturalny,zupełnie
    nieszkodliwy,nieuzależniający, pomagający w pracy jelit: Colon C.Jest dostępny
    w aptece bez recepty, niedrogi.Ja nie musiałam go zażywać, bo po ok trzech
    dniach byłam w ubikacji, ale gdyby u Ciebie zaparcia trwały dłużej, możesz
    spokojnie po niego sięgnąć.On wszystko unormuje i będzie ok.
    bd.lilypie.com/puRGp2



    Temat: Nie potrafię
    Niutka myśle dokładnie tak samo jak Ty. Był okres, ze próbowałam wyjśc z tego i
    jadłam normalnie. Trafiały do mnie argumenty, że zycie i zdrowie ma sie jedno,
    że muszę coś zmienic bo nie da sie dalej funkcjonować w depresji i samotności
    obsesyjnie myśląc o jednym - o schudnieciu. Bardzo chciałam stać sie znowu
    osobą sprzed choroby, usmiechniętą, otoczoną przyjaciółmi, nie mająca zielonego
    pojęcia okaloriach, tłuszczach i weglowodanach. Mimo dalszego przerażenia
    kaloriami w pewne dni jadłam dość dużo, ponieważ po tylu latach głódówki nagle
    zaczęłam odczuwać ogromny głód, natomiast w inne dni wracałam do głodowania i
    ćwiczeń. Efektem takich poczynań było przytycie, racjonalnie rzecz biorąc
    niewielkie, ale mi wystrczyło aby poczuc się przeraźliwie grubą i tym samym
    wszystko rozbiło się o te przybrane kilogramy. Popadłam ze skrajności w
    skrajność - niegdyś nie mogłam wrecz patrzyć na jedzenie bez niepokoju, a teraz
    muszę tłumic głód, ponieważ znowu głoduję i próbuję stracic to, co przybrałam.
    Mimo wszystko jednak pisząc piewszego posta miałam nadzieję, że to kolejny etap
    choroby, niekoniecznie gorszy, że po czasie znowu powrócę do checi noramalnego
    odżywiania, dlatego martwi mnie to, co piszesz, że wiesz, iz "nigdy nie
    będziesz jadła normalnie". Skoro Ty to pewnie i ja. Mechanizm choroby przeciez
    jest ten sam i sądząc po moim zachowaniu to sie potwierdza.
    Niutko czy korzystałaś z terapii i mimo to powracasz do choroby? Czy też nie
    poddałaś sie leczeniu? Moze w tym tkwi problem, bo ja tym razem założyłam, że
    dam radę sama, więc może z tego powodu mi się nie udaje(?).
    Pozdrawiam serdecznie.



    Temat: Pomozcie mi zrozumiec
    posłuchaj....
    mam 19 lat i bardzo podobny problem.Odchudzam sie już nie pamiętam odkąd.Nie
    jestem otyła,jestem po prostu gruba.Nie podobam sie sobie,wstydze sie
    rozebrac.Przy wzroście 165cm waże 65kg.Pół roku temu,na własnej studniówce
    ważyłam 57kg.Kupiłam sobie sukienke która ewidentnie była za ciasna,ale kupiłam
    ja.Miałam wypróbowac diete grejfrutowa.i co?Przez 2tyg nie schudłam wiecej jak
    kg.Na 3 tyg przed studniówką włożyłam kiecke i usiadłam i ryczałam.Za
    mała...Wiec trzevbba było schudnąc.Przez tydzien zjadłam 1pomarańcza i 3
    mandarynki.W drugim tyg 4 jabłka i dużo piłam,w 3 tyg juz nie pamietam ale
    prawie nic.Byłam wyczerpana,smarowałam sie fluidem i do solarium latałam zeby
    nie było widać jaka blada jestem i tych sinców pod oczami.Najgorzej było udawać
    przed rodzicami.Ale wlożyłam tą kiecke i była na mnie za duża,mama musiała ją
    zwężać.radość nie miała granic.nie wiem ile schudłam ale troche napewno.Ale
    potem wróciłam do normalnego jedzenia i znów sie przytyło,potem odchudzanie ale
    już nie tak drastyczne,i jedzenie i tak w kołko.Piłam herbatki przeczyszczające
    które wogóle nie skutkowały aż znalażłam taką Red Slim Tea,dłużej nie stosowac
    niż 7 dni.Ja nawet tyle nie wytrzymałam.Obudziłam sie w nocy w zeszłym tyg z
    takimi bólami brzucha i głowy prosząc Boga by mnie dobił,dodatkowo ciągłe i
    silne dreszzce.rano temperatura 39,9stopni. Do szpitala,okazało sie ze mam
    silne odwodnienie i zatrucie.Stosowałam jeszcze tabletki,ale nie
    przeczyszczające tylko takie na wypychanie żołądka.I co?tez myslałam ze to
    dobre ze mi pomoze ze schudne.Schudniesz,i co z tego??!Potem znowu przytyjesz i
    znów sie bedziesz katowac.I tak wkoło wojtek.Wymiotować nie
    potrafie.Chciałam,pchałam rece do gardła i nic.Nie umiem.Ale chowałam jedzenie
    za kaloryfer,czekałam specjalnie az kazdy z kuchni wyjdzie,psa karmiłam,ale
    widze jakie to poronione bylo.teraz sie odchudzam ale moim zdaniem juz
    rozsadnie.Jem fitnesy na sniadanie,tylko 2 razy w tyg bułke ale nie biała,do
    obiadu nic bo nawet nie jestem głodna,obiad cały ale nie do syta i połowe
    porcji ziemniaków albo i wogóle,kolacji tez nie jadam,po obiedzie jak głód daje
    o sobie znać pije herbate,albo cappuccino z magnezem albo inne mało kaloryczne,
    potem jakies jabłko,małą miseczke truskawek albo marchewke skubie i tak dzien
    za dniem i sie schudnie.Robiłam tak dokładnie rok temu i przez 2,5 miesiaca od
    poczatku wakacji schudłam 10kg,naprawde.Teraz tez tak chce.A wiesz co jest
    najgorsze?Mam taki atak,czuje ze musze coś zjeść bo zwariuje i albo sie opanuje
    i gadam ze swoim zołądnkiem typu "nie dostaniesz nic,chudnij!" (to nienormalne
    wiem) albo rzucam sie na jedzenie.A jak zjem kawałek to potem mowie sobie "od
    jutra dietka" i jem jeszcze jeden i jeszcze jeden i tak sie napcham jak
    prosiak.A potem siedze i rycze i nie potrafie zwymmiotowac chociazbym chciała.A
    jesli zjem jeden kawałek bo sie opamietam np.tortu,albo placka jakiegos to
    lapie skakanke,wlaczam tv i cwicze.Ale tak zaraz po jedzeniu dobre to nie jest
    bo mozna sie pozygac naprawde.Wiec ja tez mam taki problem i jest nas coraz
    wiecej,ale to psychika.To jest już choroba i pasowałoby z kims pogadac.Ja rano
    o 8 jade po kumpele i jedziemy na stadion na rowerkach.Robimy 6-10 kólek i do
    domu.Przedtem codziennie teraz co 2-3 dni.A;e pomaga.Ma sie lepsze
    samopoczucie.Najgorzej jest jak w domu własnie tatuś kochany moiw "aga,ty sie
    nie obraż ale wez schudnij troche ty musisz za mąż wyjść" albo moiw pocwicz
    sobie,zrob coś,lub po prostu nazywa mnie kluseczką,grubaskiem itp.On nie wie
    ale wlasnie przez takie coś doprowadza mnie do placzu ale tez mnie mobilizuje i
    wiem już teraz że ja mu pokaze!Zrobie z siebie laske.Chciałam zrobic na
    studiach typu,nikt nie pilnuje moge robic co chce i moge nie jesc.Ale juz teraz
    wiem ze bede rozsadniejsza.Tobie tez tego życze.Nie łam sie!Baby są silne!
    Uwierz w siebie i we wlasne mozliwosci.Jesli jest naprwde zle to musisz
    poprosić o pomoc specjaliste.Ale odłóż te tabletki!Spieprzysz o ile juz tego
    nie zrobiłaś sobie żołądek,jelita,a wątrobe przede wszystkim i powiedz po co ci
    to?Chcesz byc wrakiem człowieka?Przerzuć sie na herbatki ale nie
    przeczyszczające tylko np.zielone czy czerwone,nie mają skutków ubocznych a pić
    możesz je litrami.No i nie obzeraj sie.Jest Nas więcej i pomyśl ze nie tylko ty
    masz problem i chcesz z nim walczyc.Ale walczyć a naprawde wlaczyć to wielka
    różnica.Na początek musisz zacząć robić coś,bo samo gadanie w niczym nie
    pomoże.Odwlecze tylko a najgorsze przed tobą.
    Ja naprawde dużo przeszłam.Ale teraz wiem już czym to grozi.Mialam anemie kilka
    razy,zatrucie, i inne paskudztwa.Ale ja ucze sie na swoich błędach nie na
    czyichś i to jest błąd.
    Aha,a wypadają ci już włosy?paznokcie łamią sie?jeśli tak to wierz mi bedzie
    gorzej...

    pozdrawiam
    jak najdzie cie chęć to napisz do mnie



    Temat: 3po3
    Hej!No to OtyŁ (ość).Wydaje się,że problem otyłości jest powiązany z kłopotami
    w sferze emocjonalnej,głównie ze stłumionym poczuciem nieszczęścia wynikającym
    z przekonania o istnieniu licznych braków i niezaspokojonych potrzeb w
    życiu.Ponieważ"niedostatek"paralelnie może prowadzić do głodu i
    śmierci,postanawiamy "zadbać" o przetrwanie.Czujesz się pozbawiona opieki i nie
    mówisz otwarcie O SWOICH POTRZEBACH,dlatego reagujesz spożywaniem nadmiernej
    ilości pokarmów.Podstawowym warunkiem sukcesu w każdej metodzie odchudzania
    jest twój własny wysiłek.Poniższe cwiczenie powinno ci pomóc odnalezć
    emocjonalne odpowiedniki swojego niezadowolenia z własnej tuszy.Wyobrażenia te
    m o ż n a stosować równolegle z innymi metodami odchudzenia lub zupełnie
    niezależnie,szczególnie,jeśli wszystkie i n n e s p o s o b y
    zawiodły...zaczynamy...ODBICIE W LUSTRZE...jednym z ważnych elementów
    odchudzania jest z a c h ow a n i e w p a m i ę c i obrazu osoby,ktorą chcesz
    się stać. W y o b r a z sobie swoje szczuplejsze odbicie w lustrze,a potem
    wejdz do środka lustra i polącz się z tym obrazem.Zwróć uwagę na
    wrażenia,których doznajesz.Wyjdz teraz z lustra,stań znów przed nim i odepchnij
    swoje odbicie prawą ręką w prawo.Za każdym razem,kiedy siądziesz do jedzenia
    (lub kilka minut wcześniej),przypomnij sobie ten obraz.Być może zechcesz
    narysować go i powiesić w widocznym miejscu.Może zabierzesz go ze sobą,jeśli
    wyjedziesz z domu na dłuższy czas.Jedno krótkie spojrzenie na swoją
    szczuplejszą wersję wystarczy,by umocnić się w postanowieniu.To ćwiczenie do 2
    minut.....nastepne ćwiczenie to,nazwa:PRZEBUDOWA CIAŁA,cel:Schudnąć,jak często:
    Przez minute,przed k a ż d y m p o s i ł k i e m,w opisanym cyklu.Celem tego
    ćwiczenia jest przesunięcie UWAGI z procesu chudnięcia na zmianę kształtu
    ciała.Gdy przebudowujesz ciało,zwykle tracisz również na wadze.Narysuj sobie
    przede wszystkim obraz samej siebie,zaznaczając,w których miejscach oraz ile
    chciałabyś schudnąć.Około pół godziny przed każdym posiłkiem usiądz na krześle
    i wyobraz sobie,jak składają się twoje kończyny.Palce rąk i nóg zwijają się do
    wnętrza dłoni i stóp,a potem do nadgarstków i kostek:dalej do przedramion i
    łokci oraz łydek i kolan:następnie sięgają barków i bioder,aż wreszcie znikają
    zwinięte w brzuchu pod przeponą.Wszystko to powinno odbywać się bardzo szybko -
    w trakcie jednego wdechu.Przy wydechu zobaczysz szary dym,ktory wydostaje się z
    ciebie i unosi się w powietrzu.Wykonajto ćwiczenie trzy razy:zawsze tak
    szybko,jak pozwala ci na to długość jednego wdechu....Nastepnie wstań z krzesła
    i stań przy ścianie.Zwracając się na północ,stań na palcach i wyciągnij
    ramiona.Pózniej zwróć się o jedną czwartą obrotu w prawo,stań na palcach i
    wyciągnij swoje prawe ramię.Znów wykonajjedną czwartą obrotu w prawo i sta ń na
    palcach,a potem wyciągnij oba ramiona.I jeszcze jedna czwarta obrotu:stań na
    palcach i wyciągnij lewe ramię.Powtórz cały proces jeszcze dwukrotnie i wykonuj
    to ćwiczenie przez tydzień....W drugim tygodniu kontynuuj ćwiczenia z
    pierwszego tygodnia i dodaj jeszcze następujące:gdy usiądziesz przy
    posiłku,określ zawartość tego,co będziesz jadła.Potem powiedz swemu ciału,aby
    przyjęło tylko to,co mu potrzebne,odrzucając zbędne skladniki.Wykonaj to
    ćwiczenie przed każdym posiłkiem w ciągu następnych dwóch tygodni....W trzecim
    tygodniu dołącz jeszcze następujące ćwiczenie: mniej więcej pół godziny przed
    jedzeniem,po zakończeniu skladania i rozciągania ciała,usiądz na
    krześle,zamknij oczy,wykonaj wdech i - w s e n s i e dosłownym - zegnij swoje
    ciało wpół,rozciągając nogi i wyciągając przed siebie ramiona.Przy wydechu
    wyobraz sobie,jak twoje ramiona i nogi wydłużają się i dotykają jakiejś budowli
    odległej o kilka kilometrów.Teraz zrelaksuj się(kilka otwartych oddechów)i
    powtórz jeszcze dwukrotnie ostatnią część ćwiczenia....PO 3 tygodniu przerwij
    ćwiczenia na 7 dni i zmierz części ciała,które chciałaś zmienić.....Jeśli nie
    jesteś zadowolona z wyników,powtórz tę serię przez dwa 21-dniowe cykle. Tyle
    razy,ile potrzeba do uzyskania zadawalających rezultatów....'Jestem',masz to
    przepisać i wykonywać.Cholera ,długi opis i nuży.Natomiast efekty są.To
    ćwiczenia stosowane klinicznie,w medycynie.To wszystko jest proste jak kij od
    miotły.Działaj.A tu lepiej,nie zaglądaj za często,bo Cię oblepią jak.......lub
    płatki śniegu i zamrożą.Jeżeli ,jeszcze rysujesz,to rysując,spróbuj lewą ręką.A
    w ogóle to co dzień 1 rysunek.



    Temat: Chcę być anorektyczką!!!!!!!!!!
    Witam! Bardzo mnie to zdziwiło co napisałaś, bo przecież anoreksja to choroba i
    dziwi mnie to, że chcesz być na nią chora... ja jak tylko bym mogła cofnąć czas
    to z chęcią bym to zrobiła, bo byłam chora na anoreksję i powiem Ci, że wcale
    miło tego okresu nie wspominam... teraz jestem chora na bulimię, ale już powoli
    z tego wychodzę tzn cały czas walczę z tym, ale jest mi bardzo ciężko, bo za
    każdym razem kiedy coś zjem to zwraca mi się to w buzi, ale to połykam, bo nie
    chcę, żeby ktoś to widział. Oczywiście nie da się tego ukryć i moi rodzice,
    znajomi, rodzeństwa i chłopak o tym wiedzą, że jestem chora, ale nic na to mi
    nie poradzą... wiedzę, że się starają, ale przede wszystkim to ja muszę chcieć
    wyjść z tej choroby, ale nie o tym chciałam Ci napisać... po pierwsze chciałam
    Ci powiedzieć, że Ty jesteś bardzo szczupła i masz odpowiednią wagę do swojego
    wzrostu i nie wiem dlaczego chcesz koniecznie schudnąć, czy Twoje koleżanki są
    też takie wysokie i takie szczupłe? Bo ja to jak schudłam to byłam może nie
    szczupła, ale normalna. Miałam 165 i ważyłam 55kg, ale przez chłopaka miałam
    opsesje na swoim wyglądzie... schudłam do 32 i wylądowałam w szpitalu i zawsze
    tak się kończy anoreksja, albo jeszcze gorzej... śmiercią, bo tak mi mówili, że
    miałam dużo szczęścia. Leżałam w szpitalu przez 3 dni, ale to nie był mój
    ostatni pobyt w szpitalu, bo po tym wszytkim załamałam się psychicznie i
    chciałam popełnić samobujstwo i to 3 razy, ale za każdym razem mi się nie udało
    i byłam odratowana... teraz bardzo dziękuję, że tak się stało, bo wtedy nie
    poznałabym mojego obecnego chłopaka, który naprawdę jest bardzo wyrozumiały i
    próbuje choć trochę mnie zrozumieć. Wyszłam z anoreksji w ciągu około 4 czy 5
    miesięcy i weszłam w bulimię i tak do dziś walczę z tą chorobą, czasami są
    sukcesy, ale często i porażki. Waże teraz bardzo dużo więcej niż przed tym jak
    byłam normalna, bo ważę 65kg i nie jestem zadowolona ze swojego ciała, ale w
    wakacje zawsze chudnę i to sporo, bo nie mam tak dużo czasu wolnego jak teraz.
    W anoreksje wpadłam przez chłopaka, który powiedział mi, że fajnie by była
    jakbym troszkę schudła i dodał, że po mnie to i tak nie będzie nic widać jakbym
    nawet schudła kilogram. Ja oczywiście zdenerwowałam się i postanowiłam mu
    pokazać. Dużo się ćwiczyłam, bo około 2 godziny dziennie i biegałam około 16km
    oczywiście stopniowo to zwiększałam do właśnie takich norm i mało jadłam, a
    później to już wogóle nie jadłam i chowałam jedzenie gdzie tylko mogłam i
    udawałam, że jem, aby rodzice byli zadowolenie i nie krzyczeli. No i tak
    właśnie schudłam, ale nie powiedziałam Ci o tym dlatego, żebyś Ty teraz to
    stosowałaś, ale po to, żebyś nie wpadła w to co ja i teraz tego żałuję bardzo!
    Ale czasu nie można cofnąć, więc pamiętaj, że później to się odbije wszystko na
    Twoim zdrowiu, bo ja już powoli odczuwam to wszystko. Moja koleżanka też teraz
    cierpi pomino, że ona nie weszła ani w anoreksje, ani w bulimię, ale odchudzała
    się tak jak i ja i też dużo schudła i teraz nie ma okresu i nie będzie miała,
    bo jej lekarz tak powiedział, chyba że będze brać cały czas proszki hormonalne,
    ale ona nie chce, bo od nich tyje. Ja już powiedziałam prawie wszystko Tobie co
    mogłam Ci powiedzieć, a Ty postąpisz i tak jak uważasz, bo wszystko zależy od
    Ciebie!



    Temat: jak schudnac?????
    igrysek napisała:

    > Według mnie to jakaś kpina w żywe oczy- pytać się na tym forum, jak schudnąć
    > osób, które o odchudzaniu i tym podobnych historiach chcą jak najszybciej
    > zapomnieć!!!!!

    Schudnąć mozna wcale sie nie odchudzając. Dziewczyna pyta zdaje mi sie
    rzeczowo, ale forum racja - niestosowne. POza tym jest szansa, ze do forum
    dołączy całkiem niedługo, jesli odchudzac sie bedzie w bardzo glupi sposob.
    Moge poradzic diete prostą, ale wymagającą sporo czasu.
    Co mozna jeść:
    1. Warzywa - 6 kubkow gotowanych warzyw dziennie
    2. 2 kromki razowca dziennie (100% żytni chlebus) - i nie wolno na sniadanie!
    3. Herbaty czerwone - 1.5 litra dziennie (musza byc gorace lub bardzo
    cieplutkie!). Organizm trzyma tłuszcz, bo go grzeje. Kiedy pije sie zimną wodę,
    organizm gromadzi co sie da, bo mu zwyczajnie zimno. Kiedy pijesz cieplą
    herbate, w dodatku z gozdzikiem, imbirem czy cynamonem, organizm puszcza
    tłuszcz - teraz wystrczy go spalić. Aha, ale cynamon postroznie, moze tylko
    grupa krwi A.
    4. Zero cukru - dozwolone 2 łyzki miodu, zby organizm nie wariował.
    5. Mieso najlepiej odstawic, ewentualnie czasem indyka. Kurczak odpada.
    6. Rybki, duszone, grillowane lub z piekarnika. Najlepiej nie solic.
    7. Pic najwczesniej 30 minut po posilku - zeby nie utrudniac trawienia.
    8. Jesc kasze - gryczaną, kukrydzianą etc (jeczmienna odpada).
    9. Jesc bialy lub ciemny ryz. Bez ograniczen.
    10. Mozna jesc gołąbki, bigos (domowy) sajgonki, fasolke po bretonsku.
    11. Oleje - co najmniej 2 łyzki dziennie, najlepiej sojowy lub oliwa z oliwek.
    Nie smażyć ządnych potraw! Olej do duszenia lub do sałatek.
    12. Masło - 2 łyzki dziennie.
    13. Owoców max 250 gr dziennie.

    Najwazniejsze:
    1. Wszystkie posiłki muszą byc cieple.
    2. Nalezy pic miedzy posilkami.
    3. Zadnych modyfikowanych genetycznie smakołyków (poza olejem sojowym odpada
    rowniez soja, niestety)
    4. Żadnych przetworów z dodatkami, mrozonek, słoiczków i puszek.
    5. Jesc zawsze o tej samej porze:
    sniadanie - 07:00 - 09:00
    obiad - 13:00 - 14:00
    kolacja - 18:00 - 19:00
    Organizm przyzwyczaja sie, ze dostaje posilki zawsze o tej samej porze.
    Przestaje magazynowac na wypadek 'katastrofy niedozywienia' co ma zakodowane
    genetycznie. Wazne, aby w razie niemozlwiosci zjedzenia czegos konkretnego,
    zjesc chociaz jabłko - aby posilek nie zostal opuszczony. Efekt jest
    niesamowity, organizm NICZEGO nie magazynuje, bo uczy sie, ze nie musi. Wazne,
    zeby pamietac o godzinach. Z czasem przychodzi poczucie głodu wraz z zegarkiem,
    czyli o wyznaczonych godzinach. Efekt szybki i przyjemny. Bardzo wazne przy
    leczeniu bulimii. I skuteczne.
    6. Ogólnie jesc to, co natura oferuje w Naszym regionie o danej porze roku.
    Nie babany czy pomarancze, tylko np gruszki i winogrona oraz buraczki.
    7. ZAKAZ jedzenia przetworów mlecznych - sera, mleka, jogurtów
    8. ZAKAZ jedzenia przetworów PRZENICY. Mąka, chlebus, buleczki, pierogi etc.
    9. Mozna jesc jajka - od 3 do 8 tygidniowo (jesli jest sie wegetarianką)

    EFEKTY:
    MOja siostra od urodzenia byla typowym grubaskiem. Z powodu lekow na alergie,
    ktore przyjmowała Nasza Mama w czasie ciąży i karmienia.
    Siostra duzo cwiczyla, odchodzala sie, dostawa leki i chodzila na masaze.
    Nosila rozmiar 44. Bylo jej bardzo zle.
    Dietetyczka wyjasnila jej, ze nie musi sie odchudzac.
    Wystarczy, ze bedzie jadla co innego, i w zadnym razie ma nie liczyc przesadnie
    kalorii, bo to prowadzi do zaburzen psychicznych.
    Teraz moja siostra nosi rozmiar 36. I potrafi wciagnac blache ciasta. Rozmair
    pozostaje bez zmian.

    !!!!!!!!
    Jedyny minus diety: wszystkie posilki trzeba przygotowywac wlasnorecznie.
    Kiedys jak bylam na dieci 1000 kalorii, szlam do sklepu i zawsze znalazłam cos
    malo kalorycznego, to batnika musli, to soczek pomaranczowy.. teraz to odpada.
    Żadnej przetwarzanej, pakowanej zywnosci, zadnych barow czy restauracji.
    Ta dieta leczy cialo i umysł. Nie wymaga silnej woli, tylko czasu.
    Mi go niestety ostatnio zabrakło. Ale od wczoraj postanowilam, ze 2 razy w
    togodniu bede szykowac jedzenie na cały tydzien. I potem tylko odgrzewac.
    Teraz wchodze do sklepu i nie mam co kupic.
    To nie jest dieta, tylko sposob na zycie. Jak najbardziej polecam przy bulimii.

    Monika, moja siostra, rozpoczela diete w grudniu zeszlego roku.
    Dietetyka odwiedzała raz na miesiąc, potem raz na dwa miesiące.
    W marcu nosiła juz rozmiar 36. I jadła ile chciała. Tylko ze chciała coraz
    mniej.

    Dwa, to cwiczenia.
    Co drugi dzien. I urozmaicone. Moja siostra ciwczyla capoeire. Efekt
    niebanalny. Piekna sylwetka. Lekko umiesniona. Zgrabna. Z zalecen dietetyka
    wybrac cos, co sie lubi. I nie katowac sie. Np 3 godzinki tanca. Codziennie
    jedynie silownia. Na luzie i bez obciazen (wazne!). Duzo spacerow.
    Podobno swietne efekty daje joga. Nie probowałam.
    Wazne, zeby robic to co sie lubi. I cwiczyc ponad 40 minut rownomiernie
    wszystkie miesnie ciala. I nie przesadzac!! Wazne, zeby miec z etgo frajde.



    Temat: Przede mną leży pół czekolady..OtoMoja historia...
    Przede mną leży pół czekolady..OtoMoja historia...
    A więc tak.Znowu jestem w dołku.Przede mna leży pół czekolady.Pewnie myślicie
    że jestem po ataku.Że tak sie nażarłam że juz nie moge nawet patrzeć na
    jedzenie.Otoż nie.Tak wyglądałby scenariusz jeszcze pół roku temu...Wybaczcie
    mi jesli kogkolwiek zanudze a bedzie tak na pewno bo są tu miliony osób które
    opisały bardziej malowniczo "historie swojego życia".Ale ja musze to z siebie
    wyrzucić.
    Skoro juz tak walnęłam z ta czekoladą to może wezme ja za punkt
    odniesienia.Dziś przyszła babcia.Przyniosła mi i bratu pyszną orzechową
    czekoladę milki.Pycha.Brat zjadł juz połowe swojej.Zostawił przy
    komputerze.Ładnie pachnie.Ładnie wygląda.Ale w tej chwili sie jej boję.Wiem
    że nic nie stałoby sie gdybym troche zjadła bo naprawdę nie wzięłabym wiecej
    niż 2 kawałki.Poczułabym chociaż najlżejsze wypchanie brzuszka i koniec,rzut
    na podłoge,200 połbrzuszków,wciaganie brzucha,ogladanie go w
    lustrze.Pokłóciłam sie z rodzicami.Wiem że cierpia ale w tej chwili ich
    nienawidze.Moja reakcja?(a raczej mojego popieprzonego mózgu?)Musze mniej
    jeść..musze schudnąć..wtedy bedę bezpeiczna,tak,poczuje sie
    bezpieczna..chociaż to moge w życiu kontrolować..jedzenie..uwielbiam wciąz
    malejace numerki na wadze łazienkowej..teraz tak..teraz waże 45,5 kg przy
    wzroscie 166...najmniej ważylam okolo 43..najlepiej czuje sie przy 44...musze
    to osiagnac ale teraz wiem ze na tym sie nie skonczy bo gdy tylko w zyciu
    pojawia mi się jakis problemik,mysle o tym ze schudne jeszcze pare kg i
    poprawie sobie humor..jeszcze jakis czas temy powiedzialam:dosyc!wiecej juz
    nie schudne,jestem chuda,nie hce juz nikogo martwic.po jakims czasie euforia
    zniknela.znow zaczelam widziec w lustrze grubą świnie.wszedzie ten
    tluszcz..dlaczego oni mowia mi że jestem chuda?? nie widzą tego tłuszczu w
    talii i udach?tych grubych łydziochów?aaa...wiem,mam obsesje..boze..nie
    rozumiem tego,wdze to samo grube cielsko jakie mialam ważąc 55...tylko że
    wtedy mialam bulimie...nagle sie urwało..przeszlam zalamanie nerwowe...nie
    mialam w ogóle apetytu..potem wykorzystalam to ze i tak już schudlam i
    glodziłam się..nie mialam ataków obzarstwa...od sierpnia,zero atakow...a
    wtedy wazylam jeszcze 53-4 i bylam wielorybem..we wrzesniu jadlam po 200
    kalorii dziennie..pamietam jak raz na "obiad" zrobilam sobie sałatke z pól
    pomidora,ogórka i paru rzodkiewek...zjadłam ja i..stwierdziłam ze za duzo
    zjadlam,o wiele za duzo...poszlam do supermarketu,20 minut w jedna
    stronę..chodzilam tam z 2 godziny czytając etykietki,licząc kalorie,oglądając
    wszystko to czego i tak nie kupie..kupiłam opakowanie lekkiego pieczywa i
    gume do zucia...wrocilam do domu..polozylam spac z cudownie pustym
    żoładkiem...potem przyszedl pewien wyjazd na ktorym niestety musiała
    jeść...tak strasznie sie bałam że przytyję bo jadłam jakieś 1500 kcal
    dziennie..balam sie ze jak zaczne normalnie jeść,zaczną sie ataki,że nie
    zapanuje nad tym...nie zaczęly sie..zamiast tego po każdym posiłku "badanie"
    brzuszka,obsesyjne ćwiczenia...nadal tak jest..choc i tak lepiej..nie boje
    sie cukru tak jak wtedy..dzieki jednej osobie...jeszcze na tym wyjeździe
    zaczęłśmy sobie urządzać dni obzarstwa ale dla mnie to było co innego niż
    ataki przy bulimii..po prostu jadlam bardzo duzo ale razem z osobą która
    kocham najbardziej na świecie,ktora mnie uratowała..to było fajne..i do teraz
    tak jest..tylko że jak nie jestem z nia to prawie nic nie jem..ona o tym nie
    wie..wczoraj tez miałyśmy dzień obżarstwa..wrocilam do domu i niestety
    siegnelam po senes...a dzis uwazam na każda kalorie mimo że podczas dni
    obzarstwa z moja najlepszą przyjaciołka zupelnie nie przeejmuję sie wypchanym
    brzuchem i tym że wpieprzamy dziennie jakieś 4 tysiace kalorii...oczywiscie
    potem mam wyrzuty sumienia ale to nic...jakos z tym da sie zyc,tylko ze teraz
    jak juz mowilam znow jestem w dolku i znow musze schudnac...musze...czuje sie
    taka cholernie gruba,co ja mam na to poradzić..?powiedzcie mi,na co ja
    wlasciwie jestem chora???



    Temat: to juz 6 dni ale...
    Hej, przepraszam ze tak długo nie odpisywałam ale nie mialam dostępu do Netu.
    Wywnioskowałam z twoich wypowiedzi ze tak naprawdę bulimia jest z tobą od
    niedawna, powiem ci ze wiesz o niej dużo, masz takie odczucia, ten sam sposób
    myslenia, podziwiam cie za to ze potrafiłas sobie z tego szybko zdać sprawę i
    zaczęłas sie leczyć. Ja tego nie zrobiłam . Moze teraz moja kolej i napiszę cos
    o sobie, bulimię mam od prawie 5 lat, zaczęłam sie odchudzac we wakacje na
    przełomie 1 i 2 klasy liceum, ważyłam 60kg przy wzroscie 172 i chciałam być
    chudsza, wydawało mi sie ze jak schudnę kilka kiligramów to zalatwi wszystkie
    moje problemy. Zaczełam ograniczać jedzenie , schudłam do 55 kg i byłam bardzo
    zadowolona i chciałam przestać, ale mój kuzyn który w zartach powiedział "a
    czemu nie od razu 50 kg" wpłynął na moją psychikę i postanowiłam ze na tym nie
    poprzestanę , wszyscy odradzali mi odchudzanie kiedy widzieli jak niknę w
    oczach. a ja twierdziłam ze to nie odchudzanie ale cwiczenie silnej woli , a
    ubytek kilogramów jest skutkiem uboczynym.

    Schudłam do 48 kg i byłam bardzo chuda, ale tez niesamowicie głodna, po nocach
    sniło mi sie ze pochłaniam góry jedzenia, zobaczyłam sie tez kiedys w lustrze,
    zero biustu , wystające kosci , stwirdziłam ze ok to koniec odchudzania
    zaczynam jesc normalnie... niestety to nie było takie proste nie potrafiłam
    jesc normalnie, zachowywałam sie jak w moich snach jadłam wszystko i o każdej
    porze. oczywiscie przytyłam i od tamtej pory odchudzanie stało sie moją
    obsesją, wypisywałam sobie na kartkach zakazy odnosnie posiłków, nakazy
    odnosnie cwiczen itp, pierwszy raz zwymiotowałam we wigilię i tak to sie
    zaczęlo. co było dalej ? przez pierwsze miesiące bulimii nie wiedziałam ze
    istnieje swiat, dla mnie było tylko jedzenie moje ciało i waga, nie czułam
    zmieniajcych sie pór roku własciwie nic, stałam sie bardzo wrażliwa, kazde
    słowo przeciwko mnie było zabójcze.Potem jakos sie otrząsnełam gdy zaczełam byc
    z moim obecnym chłopakiem wiedzialam ze nie moge go oszukiwać , powiedziałam
    mu o wszystkim i on mnie rozumie, zaczęłam czuc ,znowu sie zastanawiać, wagę 50
    kg utrzymywałam z wahaniem 2 3 kg przez 2 lata( oczywiscie wymiotując) potem
    przytyłam , czasem dochodze do 56 kg ale .... nigdy sie nie leczyłam,
    powiedziałam mamie ale mnie nie zrozumiała więc więcej nie próbowałam. Teraz
    jest tak jak ci pisałam , raz w tygodniu i marzę by to przerwać tak
    definitywnie. Co mogę ci radzić ... tego co i sobie , zaakceptujmy siebie ,
    kontrolujmy sie, bądzmy silne ....!!!

    piszesz ze masz studniówkę , czyli maturka i to nowa, fajnie :)
    POZDRAWIAM CIE SERDECZNIE I jeszcze raz przepraszam ze nic nie pisałam , ale
    teraz bede rzadziej na internecie no chyba ze sie postara, (okoliczności sie
    zmieniły) A w ogóle jak masz na imię - ja jestem Wiktoria jakby nie było -
    miło mi. buziaki papa



    Temat: Katolickie formy religijności
    Przykazanie postu i abstynencji
    Jeżeli ktoś chce coś osiągnąć, musi się w swój cel zaangażować.

    Osiągnięcie zysku niemal zawsze poprzedza rezygnacja: Kto oszczędza, rezygnuje
    z konsumpcji; kto chce wychować swoje dzieci na świadomych i krytycznych
    odbiorców programów telewizyjnych, nie wysiaduje godzinami przed odbiornikiem;
    kto chce schudnąć, stosuje dietę.

    Coraz więcej ludzi nie spożywa mięsa ze względów zdrowotnych, etycznych lub też
    ekologicznych.

    Chociaż pojęcia asceza, post i abstynencja wyszły z mody, to mają one nader
    aktualne odniesienie w życiu realnym: Kto chce osiągnąć dobry cel, musi ćwiczyć
    się w jego osiąganiu (greckie słowo “askese" oznacza “ćwiczenie") i zdobyć się
    na dystans wobec tego, co mu w tym przeszkadza (łac. “abstinentia"
    = “powściągliwość").

    Podobnie ma się rzecz z przykazaniami postu i abstynencji w Kościele: Podłożem
    ich jest przekonanie, że świat nie jest doskonały; nieprawość i zło są częścią
    naszego życia.
    Dzięki pogłębionej refleksji człowiek zaczyna pojmować, jak bardzo uwikłany
    jest w nieprawości i sam się do nich przyczynia.
    Wszystko to jest mu przeszkodą na drodze do Boga.

    W walce ze złem Biblia zaleca “czuwanie, post i rozdawanie jałmużny".

    O samym Chrystusie wiemy, że przez 40 dni pościł na pustyni.

    Sens tego wypływa z przekonania, że człowiekowi ustawicznie grozi zagubienie
    się w troskach i zabiegach o dobro doczesne.

    “Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust
    Bożych" (Mt 4,4).
    Wskazanie na to jest intencją postu, ma on nam pomóc w skierowaniu się na Boga.

    We wszystkim tym chodzi więc zawsze o postawę duchową, nigdy o zewnętrzną
    wierność prawu.
    Kościelne przykazania postu są tym samym wyzwaniem wobec czujności wiernych.
    Służą one nawróceniu i nigdy nie są celem samym w sobie.
    Są one znakiem wspólnoty z Chrystusem.
    Stąd np. na przypomnienie Jego śmierci wszystkie piątki są dniami pokuty.

    Wszyscy katolicy (od 14 roku życia) są w tym dniu zobowiązani do złożenia tzw.
    ofiary piątkowej.

    W większości krajów świata (lecz nie wszędzie) polegało to wcześniej na
    zachowaniu wstrzemięźliwości od potraw mięsnych.
    Jednak dziś rezygnacja z potraw mięsnych dla wielu nie oznacza już żadnego
    realnego wyrzeczenia; ponadto duch przykazania nie jest wypełniony, jeżeli co
    prawda nie spożywamy mięsa, lecz pozwalamy sobie w to miejsce na inne
    przyjemności – toteż dzisiejszy katolik może samodzielnie wybierać formę
    rezygnacji.
    Ofiara piątkowa może nadal polegać na zrezygnowaniu z potraw mięsnych; lecz
    można w tym dniu odmawiać sobie również innych rzeczy, ku którym mamy skłonność
    (np. tytoniu).
    Możliwe jest także zarezerwowanie sobie w tym dniu oddzielnego czasu na
    modlitwę lub lekturę Pisma świętego, można w tym dniu poświęcać się pracy dla
    potrzebujących.

    Solidarność wierzących wyrazi się najlepiej wtedy, gdy zaoszczędzone przez
    naszą rezygnację środki pieniężne przekażemy na potrzeby ludzi żyjących
    w ubóstwie.

    Powyższa regulacja w żadnym wypadku nie jest osłabieniem postnego zobowiązania,
    lecz racjonalnym przystosowaniem go do dzisiejszych warunków i wyjściem
    naprzeciw osobistej inicjatywie.

    Post nie ma nic wspólnego z abnegacją życia i świata.
    Pozwala na uzyskanie krytycznego dystansu wobec tego, co natarczywe.
    Pozwala na większe uwolnienie od rzeczy, od których we własnym mniemaniu
    jesteśmy zależni.
    Rozjaśnia pogląd na to, co konieczne.

    Co prawda świat i nasze życie zostają przez post “zrelatywizowane", lecz
    właśnie to pozwala na spojrzenie na nie niejako “z boku".

    Św. Teresa powiedziała: “Jak już pościć, to pościć; jak już ucztować, to
    ucztować!" Słowa te trafnie oddają katolicki punkt widzenia.



    Temat: to juz 6 dni ale...
    > Dziekuje za slowa otuchy, ciesze sie ze ktos mnie rozumie.

    nawet nie wiesz, jak bardzo, a za otuchę nie ma co dziękować, bo przyjdzie taki
    dzień, że ja Tobie będę dziękować za pomocną dłoń:)

    I
    > tak wiem ze w porównaniu do tego co było na samym początku to kropla w
    > morzu...

    I to jest to, o czym ci pisałam - właśnie tak! Porównaj siebie z częstymi
    napadami i siebie z jednym w tygodniu! Inna ? Lżejsza? Wolniejsza?
    Szczęśliwsza? No powiedz, powiedz sama... Wiem, że jeden raz w tygodniu
    skutecznie potrafi zatruć cały świat, zburzyć cłą ukladankę, którą starało sie
    ułożyć w ciagu tygodnia, ale to i tak niebywały sukces. Wbrew pozorom
    doprowadzenie do jednego epizodu wtygodniu nie jest takie latwe.

    Nie leczyłam sie nigdy, mozesz mi
    > napisac co tak naprawde dała ci terapia ??

    U mnie z tym leczeniem, to inna bajka zupełnie...nie wiem, czy to można nazwać
    terapią w ogóle. Byłam na kilku wizytach u psychiatry, miałam leki,
    powiedziałam mamie, najpepszej przyjaciółce. Ale... Ja jeszcze rózne cyrki
    wyprawiam, do tej pory. Wiec nie czuję się dostatecznie wyleczona.
    Parę miesięcy temu założyłam sobie bloga, który miał mi pomóc, wmawiałam sobie,
    że to taka blogoterapia. To też inna historia.
    (pozwoliłam sobie skopiować słowa, które juz kiedyś napisałam)

    Nie pamiętam, kiedy pierwszy raz zaczęłam się odchudzać. Zawsze byłam lekko
    przy kości, więc w sumie zawsze raz na jakiś czas katowałam się dietą. I tak
    samo zawsze po dwóch-trzech tygodniach ograniczania się, wracałam do swoich
    dawnych nawykóe żywieniowych. Na początku wakacji, między drugą a trzecia
    liceum, powiedziałam sobie: dość, ty tłuściochu, teraz to juz musisz schudnąć.
    Zapierałam się nogami i rękoma, nie jadłam, ćwiczyłam i ...to byl ten pierwszy
    raz, kiedy naprawdę schudłam - prawie 10 kg. Słuchałam miłych słów na temat
    mojego wygladu -wreszcie ktoś zauważął także moje ciało, nie tylko wnetrze.
    Ale pewnego dnia zjawił się głód - głód tak wielki, że niemożliwy do
    opanowania. Juz nie pamiętam tego pierwszego razu, gdy zwymiotowałam. Wiem, że
    plakałam nad kiblem, pomiędzy wsadzaniem palca do gardla. Bolało mnie ciało,
    bolała dusza. Koszmar trwał całe wakacje, przyszedł rok szkolny i nadal nie
    potrafiłam spobie z bestią poradzić.

    Wymiotowałam ostro - 6 razy dziennie. Każdego dnia. Bez opamiętania - nie
    liczyło się nic, tylko najeść się, zwymiotować, znów jeść i znów wymiotować...
    Przełyk nie wytrzymał - zarzygałam cały kibel czyściutką, jasnoczerwoną
    krwią....i dotarło wreszcie do pustej mózgownicy, że to droga donikąd, do
    samowyniszczenia, powolne konanie na własne życzenie, zabijanie siebie kawałek
    po kawałku. Powiedziałam przyjaciółce - była tak wstrząśnięta, że
    powiedziała "nie mam słów, żeby cokolwiek powiedzieć. jestem przerażona".
    Prawie płakałam. Przełamałam się, poszłam do psychiatry. Miałam szczęście
    trafić na kogoś, kto zagnieździł we mnie zalażek nadziei. Nadziei na
    wyzdrowienie. Minęło wiele czasu, zanim z wymiotowania 6 razy dzinnie
    przerzuciłam się na raz dziennie, raz na kilka dni, dwa razy w tygodniu -
    wreszcie -abstynencja.... Od 5 tygodni jestem "czysta". I zmnieniam
    myśli...zmieniam siebie - kiedyś zawsze myślałam : idiotko, tobie się nic nie
    należy, jesteś nikim". Dziś myślę: "cały świat jest mój i marzenia są moje".
    Chcę, marzę,pragnę....nie boję się niczego, z wyjątkiem lodówki... nie jem
    normalnie, ograniczam kalorie, wciaż boję się napadu....ale kazdego dnia staram
    się robić mały krok, żeby doceniać życie. I siebie.

    I tobie raz jeszcze gratuluję, naprawdę wielki to postęp, ogromny. Wiem, co
    mówię.




    Temat: 40 dzien 'czysty', jak mi sie udalo?
    Mala korekta. Ba, gdyby to bylo 179 wzrostu to ok, ale to jest 170. Wiec 59 kg
    przy 170. Jednak to nie takie wazne, kazdy ma jakas swoja idealna wage, cialo,
    w ktorym dobrze sie czuje. Moja waga idealna to jakies 52-4 kilo (wtedy chyba
    mialybysmy podobne BMI). Musialam kupic nowe spodnie, we wszystkie stare
    obcisle dzinsy nie wchodze, przy talii mam walki, uda grube, nad kolanami
    walki. Nie poszlabym na basen Oczywiscie wiem, ze sa kobiety grubsze, itd, itd,
    ale taki argument na mnie nie dziala. Chodze na takie zajecia sportowe, gdzie
    widzimy sie w lustrze, i ja widze te roznice, i jak tluszcz w talii podskakuje
    mi przy cwiczeniach, wyglada to okropnie. Wstrzymuje sie na razie z
    odchudzaniem bo bardzo sie ciesze, ze udalo mi sie tyle dni wytrzymac bez
    atakow. Jest to dla mnie niesamowite. Przez te 5 lat wielokrotnie probowalam,
    zapisywalam strony motywujac sie, ale nigdy nie wychodzilo, ulegalam pokusie.
    Dopiero teraz to forum i takie publiczne 'obietnice', oswiadczenia sa bardzo
    dla mnie pomocne, motywujace, zobowiazujace. Polecam innym uzaleznionym.

    To niesamowite, ze mimo jedzenia slodyczy (fakt ze troche) nie utylas.
    Przeczytalam na innym forum, ze odradzalas komus glodowke, ze lepiej i
    skuteczniej jest sie odchudzac racjonalnie. Rzeczywiscie jestes tego dowodem,
    naprawde podziwiam. Ale ja jestem zupelnie inna, nie moge w
    polowie 'zabronionego' jedzenia przestac, musze sie najesc, no wiec wpychalam
    do oporu i potem do kibla. Teraz tez sie najadam, ale takimi nie bardzo
    kalorycznymi rzeczami, wiec jakos tam trzymam wage. Masz racje, do konca zycia
    dieta.

    Ja nie rozumiem tych roznych diet w czasopismach dla kobiet. Piekne zdjecia
    potraw, dlugie opisy, dlugie przygotowania, roznorodnosc. A przeciez osoba
    odchudzajaca powinna wlasnie nie miec ochoty na jedzenie. Takie smakowite dania
    tylko podkrecaja glod. Ja zawsze jadlam wtedy niezachecajace do jedzenia
    rzeczy, np rozne bezcukrowe sucharki i inne swinstwa. Dobre tez sa rozne diety
    plynne, po mniej sie tych sokow trawiennych wydziela, i czlowiek mniej mysli o
    jedzeniu. Generalnie jednak odchudzanie, jesli skuteczne, zawsze to byl smutny
    okres, bylo mi ciagle zimno, bylam ospala, podkrecal mnie jednak efekt - np 3
    kilo w ciagu tygodnia.

    Ty potrafilas 'bez problemu', 'bez wyrzeczen' schudnac, dla mnie to nie do
    pojecia, ja tak nie potrafie. Nawet sport wzmaga we mnie apetyt. Wiec dzialaja
    u mnie tylko radykalne metody.

    Super, ze sie trzymasz, absolutnie nie zalamuj sie, ze byla wpadka, jestes
    usprawiedliwiona, ze to niestrawnosc (i nie zaczynaj liczenia dni od nowa!)

    Swieta to napewno bedzie koszmar jedzeniowy. Ja 'wytresowalam' swoja rodzine,
    ze nie jem slodyczy itd (oczywiscie mialam ataki, ale w ukryciu). Nie kazdy
    jednak tak moze. Pamietaj, ze nawet te dwa dni mozna wykreslic sobie, ale potem
    wrocic do tego sukcesu, czyli 20 (?) dni. Trzymam kciuki przede wszystkim,
    zebys 'nie pojechala', i nie zrezygnowala, i po swietach dalej walczyla.
    Oczywiscie byloby cudownie, gdybys dala rade w sieta, ale to naprawde bardzo
    bardzo trudne. Ja mocno wierze, nawet jestem pewna, ze dam rade, ale ja mam
    mnostwo potraw 'dozwolonych', ktorymi mozna sie najesc, wiec jest mi latwiej.

    I jescze jeden dopisek. Na temat zwierzania sie facetowi, czy innym bliskim
    osobom. Ja powiedzialam mojemu dopiero po 2 latach znajomosci, bardzo oglednie,
    potem gdy sie oswoil, wyjasnilam bardziej na czym to polega. Przede wszystkim
    opisalam mu to jako nalog, on zna osobe wychodaca z nalogu, wiec rozumie, ale
    tak nie do konca, troche to dla niego dziwne, takie 'niepowazne'. Natomiast
    nigdy nie robilam tego przy nim, i przy komkolwiek, zawsze w samotnosci, ale ja
    mam latwiej, bo mieszkam sama.

    Pozdrawiam, pisz, trzymaj sie.




    Temat: Do WSZYSTKICH ANOREKTYCZEK!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Twoj list b mnie poruszył, mi anoreksja nie grozi, jeśli chcę schudnąć schodzę
    najniżej do 800-900 ...
    chciałam napisać ,że zawsze byłam b zdrowa, nigdy nie miałam żadnych złamań, mam
    dosyć masywne kości:), pare wybitych palców to wynik gry w siatkówkę:)żadko
    miałam jakieś przeziębienia, od czasu do czasu ćwiczę jogę, mimo że jem za
    dużo(zajadanie stesu- powoli to pokonuję) to nigdy nie były to słodycze,
    ciastaka czy śmieciowe żarcie ,mimo nadwagi ciało moje było okazem zdrowia i
    bylam pewna, że nic mi się nie może stać nigdy, za silna jestem:)

    > poszłam nie przygotowana na pielgrzymkę do Częstochowy, po12 dniach miałam
    zapalenie stawów skokowych i kolanowych, dziury w stopach do mięsa po pękniętych
    pęcheżach.
    niemal 2 tygodnie siedziałam w domu , nie mogłam ćwiczyć jogi tak bolało, i do
    dziś czuję jeszcze że zmoimi kolanami jest nienajlepiej.
    > nauczyłam się wtedy że moje ciało ma mniejsze możliwości niż mi się wydawało ,
    że nie mogę wszystkiego kontrolować tzn muszę się liczyć z konsekwencjami
    pewnych działań dla mojego organizmu.
    > Chcę być zdrowa i szczupła, same wiecie(dziewczęta odwiedzające forum), że
    mania odchudzania tak daleko posunięta niszczy zdrowie
    wasze ciała nie są tak silne jak duch, jak myśl i determinacja która wami kieruje,
    >tylko po co , dziewczęta które są już tak zdesperowane i nieszczęśliwe, że
    otwarcie mówią, że chcą zostać anorektyczkami tak naprawde nie zdają sobie
    sprawy z tego co chcą, szczupłej sylwetki, chmm... o ile wiem jeśli anoreksja
    nie kończy się śmiercią to...albo wątpliwym zdrowiem fizycznym i ukojeniem ducha
    po terapiach, poczuciem straconego czasu lub ciągnącymi się wiele lat bojami z
    samą sobą w kuchni i toalecie...
    >a co z marzeniami, z przyszłością , z fajną pracą , facetem, dziećmi:P ,
    przyjemnościami jakie daje nam życie, z satysfakcją... tylko myśl o jedzeniu...

    pewnie ktoś zaraz odezwie się , że zaburzenia odżywiania wynikają nie tylko z
    chęci bycia szczupłą to kwestia natury psychicznej- radzenie sobie z problemami
    obok, a właściwie ich zagłuszanie,

    >z kłopotami można sobie innaczej radzić , wiem, że to łatwo tak pisać ale to od
    nas zależy jak je rozwiążemy,
    myślenie o tym jak ludzie wokół mnie się nade mną znęcają, nie myślą o mnie
    wcale nam nie pomoże, bo to jest stałe myślenie o sobie, jeśli kogoś drażni to
    co napisałam to znaczy, że jest skupiony na sobie,
    ja wychodzę z założenia, że jeśli ktoś jest dla mnie niemiły tzn że on ma jakiś
    problem,, może wartto się nań otworzyć , zrozumieć, pomóc.
    ja zamknięta we własnych problemach byłam niemiła, uważałam że wszyscy są
    egoistami a ja teraz chcę żeby w końcu ktoś otworzył się na mnie i mnuie
    zrozumiał, to było niemożliwe, musiałam otworzyć się pierwsza bo widać inni nie
    widzieli problemu, byli zajęci swoimi...

    może to was nie rusza, ale to czy i jak będziecie prowadzić wasze życie zależy
    tak naprawdę tylko od was , nie jesteście jedynymi słabymi , obciążonymi
    istotkami na tym świecie, każdy z czymś się zmaga, każdy potrzebuje czasem
    pomocy, ale decydujący krok stawiamy my same (bo i do siebie to piszę).
    :*




    Temat: Poczatki diety i dramaty...
    Poczatki diety i dramaty...
    Nie bede pisala o poczatkach samego odchudzania, bo zaczelam
    w maju i mowilam o tym nie jeden raz. Obiecalam wspomniec
    cos o tej diecie, ktora przygotowala dla mnie trenerka z silowni.
    Tak wiec robie. Dzis jest dopiero trzeci dzien, ale pierwsze dwa
    byly dla mnie - wierzcie lub nie - dramatem co najmniej z kilku
    powodow. Po pierwsze, niektore z Was wiedza, ze nie jem miesa(7lat)
    a dieta obfituje wlasnie w mieso...Margolka miala do mnie pretensje,
    ze nie wzielam sobie do serca jej rady, ze bez miesa schudnac bedzie
    ciezko, ale ja balam sie i niestety mialam racje. Pierwszego dnia musialam
    zjesc kurczaka,100g usmazone bez tluszczu.Usmazylam.Zjadlam polowe.
    Bylo mi tak niedobrze, ze nawet nie chce tego wspominac. (To nie byl
    pierwszy posilek, pierwszym byla jajecznica z 5 bialek i to chyba
    niestety bede musiala czyms zastapic, bo nie jestem w stanie powstrzymac
    odruchow...no...). Pierwszego dnia byly tez inne rzeczy, ale o tym
    kiedy indziej. Wczoraj z kolei sniadanie bylo pycha bo nalesniki (!),
    ale kiedy doszlo do obiadu... 50g ryzu basmati i 200g mintaja
    (plus surowka oczywiscie). Probowalam. Naprawde. Wymieszalam 100g
    z tym ryzem, myslalam, ze moze latwiej bedzie zjesc. Zjadlam tez mniej
    wiecej polowe. I tez skonczylo sie na wiadomych odruchach. Mozecie mi
    nie wierzyc, ale przezywam dramat. To samo je moj chlopak, tylko np
    ryba w wersji z panierka i bardzo mu smakuje. A ja...ja po prostu prawie
    placze nad talerzem...Czuje sie jak iles lat temu kiedy siedzialam w domu
    nad schabowym i ojciec na mnie wrzeszczal, ze jak nie zjem to nie odejde
    od stolu. Zastanawialam sie, czy warto sie tak meczyc, ale sprobuje
    jeszcze. Pierwsze dwa dni czulam sie okropnie, dzis juz widze, ze jest
    lepiej - metabolizm sie ustatkowal, nie boli mnie brzuch (pierwszego
    dnia bolal, ale ona mowila, ze tak bedzie - ostrzegala, ze bede sie czula
    strasznie pelna, najedzona i tak bylo). Nie wiem czy dobrze robie,
    ale prawde mowiac zawsze mialam problemy z jedzeniem, albo za malo
    (w ogole) albo za duzo i niezdrowo, teraz przynajmniej wiem, ze ta dieta
    ma wszystko czego potrzebuje moj organizm, wiec chocby z tego powodu
    wydaje mi sie kuszaca. Dzis sniadanie bylo dobre. Nie sadzilam, ze kiedys
    zjem platki owsiane gorskie i powiem, ze bylo dobre :-))) A bylo.
    I kolejna rzecz, ktora sie sprawdza - rzeczywiscie z dnia na dzien mam
    mniejszy brzuch. Za wczesnie aby mowic o efektach, ale sadze, ze musza
    byc. W koncu dawka nie przekracza 1000kcal w naprawde zdrowych produktach
    (nawet taki laik jak ja to widzi...) a cwicze 4 razy w tygodniu po ok.2godz.
    (1,5 godz bieznia, bo na niej jednak spala sie najwiecej i rowerek lub
    orbitrek na dodatek)

    tyle na razie
    beda kolejne doniesienia z mojego obozu ;)

    pozdrawiam!

    n

    ps

    dla przypomnienia - przede mna jeszcze 14kg



    Temat: Zdrowe Odżywianie -> żadne diety cud !!! WEJDŹCIE
    Witam Cie:)
    Niestety wiem jakie to ciezkie,ale nikt nie obiecuje ze bedzie lekko.
    Napoczatku nie badz zdziwiona Twoj org. musi sie przestawic, mozesz troszeczke
    przybyc na wadze ale to jedynie kwestia czasu, az na nowo powiazania w Twoim
    org. sie ustabilizują. Masz zwolniony metabolizm i trzeba go przyspieszyc.
    Nawet 1000 kcal to za mało. Ale nie licz wogole kalorii. Bo to jest wielkie
    przemyslowe oszustwo i tak naprawde nie odzwierciedla prawdziwego wplywu na
    org. Jesz za malutko, jednak abys nie przezyla szoku termicznego proponuje
    stopniowo i rozsadnie komponowac posilki. Moze wybierz sie do dietetyczki, ale
    najlepiej wg. mnie kup sobie ksiazke do dietetyki, tam masz wszystko a nie
    zawracaj sobie glowe kaloriami.
    Odwiedz moze rowniez psychologa, powiem CI ze mnie to pomoglo spojrzec na pewne
    sprawy inaczej. Zreszta decyzja lezy w Twoich rekach a kazdy jest kowalem swego
    losu. Ale widzisz jest tak ze cos co spowodowalo takie drakonskie traktowanie
    samej siebie samo nie zniknie. Tutaj najlepiej udac sie do specjalisty abys nie
    powrocila juz do tych blednych nawykow.
    Poza tym nie mozna porownywac pustych kalorii z tymi wartosciowymi.
    Za niedlugo jak bedziesz stosowala sie do tego co Ci mowie, to zobaczysz
    znaczna poprawe i jedzac nawet 2000 kcal bedziesz wygladala slicznie i zgrabnie.
    Ale nie mozesz tego z dnia na dzien zrobic bo wtedy to Cie przytloczy i bedzisz
    czula sie zmeczona.
    Zdrowe Odżywianie to sposob na zycie a nie kolejna dietka cud. Ponadto
    odpowiedna umiejetnosc komponowania posilkow sprawia ze czlowiek nie tyje. Ale
    do tego trzeba dochodzic stopniowo jak mowilam juz zreszta. I naprawic to co
    sie zniszczylo.
    Dam Ci rade:
    Wdrazaj stopniowo do swojego jadlospisu pokarmy, jedz wiecej cieplych rzeczy
    (od zup nie przytyjesz) unikaj tych typu light, jedz regularnie(to jest glowny
    sposob do sukcesu). Staraj sie godzinke dziennie poswiecic na cwiczenia. Nie
    musze one byc forsowne ale przydadza sie do podkrecenia metabolizmu.
    Kazda przekaska ma wplyw na funkcjownowanie ciala i ducha.
    Łykaj witaminke B12 ktora nie dosc ze przyspieszy metabolizm to doda energii.
    Jedz jak najwiecej owocow i warzyw. Nie lacz miesa i ziemniakow.
    Ogolnie najmniej jedz mieska.
    Nie wchodz na wage, bo tak naprawde teraz nie mozesz schudnac bo wszystko masz
    zablokowane, a zwolnione do maskimum przemiana materii musi sie odbudowac.
    Kiedy nie zrobisz tego teraz to bedzi Ci coraz ciezej.
    Kazdy blad mozna naprawic ale potrzeba do tego wiele czasu i systematycznosci.
    Nie zniechecaj sie i pomysl o przyszlosci. Aby nie przytyc na razie nie siegaj
    po slodycze. Mozesz tez kupic sobie ksiazke zielarska i pic odpowiednie ziolka -
    to naprawde skutkuje (nie przeczyszczajace).
    Ja juz od 2 miesiecy jem normalnie i powiem Ci tak, ze waga owszem skoczyla ale
    tego nie widac (skad wiem, po ubraniach i opiniach innych, sama tego nie
    widze). Wygladam co raz lepiej a poza tym czuje sie stopniowo zdrowiej. Jeszcze
    nie mam energii ale to tez przyjdzie z czasem. Na dzien dzisiejszy nie
    akceptuje siebie do konca, ale nic nie ma za darmo. Musze jeszcze czekac na
    swoj sukces.
    Moj brzuch staje sie bardziej plaski niz byl poprzednio bo utrudniony przeplyw
    plynow ustrojowych powodowal tzw. zator. Ponadto cellulit ktorego przez diete
    sie nabawilam znikl. To jest naprawde niesamowite.
    Wrocila mi miesiaczka ale poza pozytywnymi skutkami fizycznymi musze teraz
    naprawic psychike.
    Jest i bedzie przez jakis czas ciezko ale dam sobie rade.
    Nie wiem skad wzielam sily, bo mialam taki wstret do jedzenia, ze nie moglam
    niczego przelknac. Wszedzie widzialam ociekajacy tluszcz.
    Kazdy moze dojsc do harmonii ze soba sam tylko musi tego bardzo chciec.
    A pozniej jezeli z tym sobie czlowiek poradzi w zyciu bedzie zylo mu sie
    lepiej. Kazde nowe doswiadczenie wzmacnia i pozwala podchodzic z dystansem do
    wszelkich spraw.
    Najwazniejsze jest zdrowie i samopoczucie.
    Pu-erh herbatka tez jest dobra, ale ta sypana (nie w sklepie spozywczym ale
    herbaciarni badz sklepie zielarskim). Zalewasz, przykrywasz na 10 minut
    wieczkiem i sciereczka, mozesz dodac imbiru badz kumany i pijesz do 6 filizanek
    dziennie. Oczyszcza i wzmacnia org. ale co wazne nie przeczyszcza.
    Srodki przeczyszczajace nie dosc ze powoduja liczne uszkodzenia to jeszcze sie
    od nich tyje. Ale to tak na marginesie :)
    Jezeli jeszcze chcialabys czegos sie dowiedziec to pytaj smialo, badz jezeli na
    jakies zadane przez Ciebie pytanie nie odpowiedzialam wyczerpujaca badz wcale.
    Jestem troszke roztrzepana osobke i zdarza mi sie zapomniec badz nie zauwazyc;)
    Trzymaj sie cieplutko i Buziaki
    Tobie tez sie uda, jeste na dobrej drodze, nie zbocz teraz tylko z toru a
    sukces osiagniesz niebawem. Grunt to cierpliwosc.



    Temat: My, które dałyśmy radę!!!
    Uwierz, że wiem, jak bardzo Ci jest teraz ciężko. Szczerze mówiąc zakręciła mi
    się łza w oku, gdy czytałam list od Ciebie. Chorowałam na anoreksję bulimiczną.
    I wiem, jak "atakuje" każda z tych chorób. Anoreksję byłam jeszcze w stanie
    pokonać, ale bulimia była dla mnie czasami zbyt silna. Uwierz w siebie, bo
    każda dziewczyna, która chce wyzdrowieć, ma szansę. A Ty musisz wiedzieć, że
    masz naprawdę wielką szansę. Chorujesz krótko i na szczęście nie jesteś jeszcze
    wychudzona. Nie dawaj się bulimii, nie pozwól, aby ona była lekiem na Twoje
    smutki, bo dobrze wiesz, że nie jest lekarstwem. Powoduje tylko, że czujemy się
    jeszcze gorzej. Ja naprawdę uważąm, żę anoreksja nie rujnuje psychiki tak, jak
    bulimia. Bulimia jest po prostu piekłem. Ale pamiętaj, ja chorowałam na nią (w
    połączeniu z anoreksją) ponad rok i udało mi się. I też nie miałam za sobą zbyt
    wiele osób - opuścili mnie przyjaciele. Zaczęłaś się odchudzać tak po prostu,
    aby troszeczkę schudnąć - ja także. I udało mi się wyzdrowieć. Pamiętaj, że
    musisz chcieć wyzdrowieć, bez tego nic Ci się nie uda. Ja pojechałam do
    szpitala ważąc 36 kg przy wzroście 161cm. Tam pospisałam kontrakt,
    zobowiązujący mnie do przytycia do 48 kg. Bez tej wagi nie mogłam opuścić
    szpitala. Na początku kombinowałam, ćwiczyłam, biegałam, ale pewnego dnia
    zrozumiałam, że takie życie nie ma sensu. Myślę, że do tego wniosku dochodziłam
    już od jakiegoś czasu. Ale uparłam się - z dnia na dzień przybierałam, aż w
    końcu osiągnęłam wagę 48 kg. Wyszłam ze szpitala i dopiero wtedy zaczęła się
    walka na serio. Ale nie dałam się - przytyłam jeszcze, bo tak bardzo chciałam
    być zdrowa. Był moment, że ważyłam 54 kg. Ale każdy człowiek ma swoją wagę,
    którą reguluje organizm. Te 54 kg były przeze mnie wymuszone (nie chciałam
    wrócić do anoreksji i bulimii), tak naprawdę przy normalnej diecie (bez
    ograniczania słodyczy, mięsa) waga uregulowała się samoistnie. Dziś ważę około
    46-47 kg. Ale to troszeczkę za mało - to wynik wysiłku, jaki wkładam w naukę.
    Ale wiem, że każdy człowiek czsami traci, bo jest zmuszony na większą pracę. Ja
    studiuję i czasai muszę troszeczkę dłużej posiedzieć nad książkami. Jestem
    szczęśliwa, bo nareszcie nie mam żadnych zastrzeżeń do wagi ( no, może czasami,
    chciałabym troszeczkę przytyć - naprawdę, też się dziś dziwię, żę można tak
    myśleć). A więć widzisz, na moim przykładzie, że trzeba powalczyć o siebie. Nie
    można poddawać się. To przecież Twoje życie, Ty nim sterujesz. W życiu każdego
    człowieka są ludzie, którzy nas krzywdzą. Czasami są to najbliżsi. Ale Ty nie
    możesz się poddać. Przecież zależy Ci na sobie inaczej nie napisałabyś tu,
    przecież masz mamę, dla której warto żyć. No, i teraz masz mnie, a ja jeśli
    tylko zechcesz będę podtrzymywać Cię na duchu. Zwłaszcza teraz, gdy zbliżają
    się Święta, a to tak naprawdę najgorszy czas dla bulimiczek. Uwierz, że nie
    musisz się obżerać i wymiotować, że możesz zjeść normalnie, odejść od stołu i
    nie wymiotować. Przecież dawniej tak jadłaś. Nie chcę, abyś pomyślała, że
    wszystko tak łatwo rozwiązać. Musisz wiedzieć, że Twój organizm może zareagować
    na brak wymiotów, przyrostem (ale naprawdę niewielkim)wagi. Musisz to
    przetrwać. Twój organizm wie, ile powinnaś jeść. Waga się unormuje.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dsj4cup.htw.pl



  • Strona 3 z 3 • Wyszukano 217 rezultatów • 1, 2, 3 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl.