Strona Główna
Jak liczyc godziny nadliczbowe
Jak liczyć wynagrodzenie ucznia
Jacek Koziołek
Jadłospis malucha
Jak Można Skrecac Jointy
Jadwiga Hohenzollern
Jacek Opolski
Jack Reed
J70 wgrać dzwonki
jak leczyć zatrucia żołądkowe
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anndan.keep.pl

  • Widzisz wypowiedzi wyszukane dla zapytania: Jak liczyć macierzyńskie





    Temat: XIII LO w Szczecinie pogrążane przez Urbana
    to co sie dzieje aktualnie w szkole jest karygodne. nie moge pojac dlaczego Pan
    wywala najlepszych nauczycieli, ktorzy nauczyli mnie tak duzo, a zatrudnia
    osoby majace bardzo skromne kwalifikacje i umiejetnosci w przekazywaniu wiedzy
    (ktorej sami zreszta maja bardzo malo). bawi mnie ze wiecej pamietam z lekcji
    fizyki z Pania Zakrzewska rok temu, niz z lekcji aktualnego fizyka sprzed
    tygodnia. co wiecej, nie do pomyslenia jest zeby uczen rozwiazywal za
    nauczyciela zadania, ktorych on sam nie umie zrobic i notorycznie zwracal mu
    uwage, bo nauczyciel zle tlumaczy. moge Panu wymienic grono osob, ktorych
    wiedza fizyczna znacznie przewyzsza wiedze aktualnego fizyka. czy Pan, jako
    matematyk, mysli ze fizyk moze nie umiec wyprowadzic wzoru, bo nie umie
    zwyklych przeksztalcen trygonometrycznych ? i niech Pan teraz racjonalnie
    pomysli... czy taki nauczyciel jest w stanie przygotowac do matury ?

    Pan Michalak jest bardzo dobrze wykwalifikowanym nauczycielem, o bardzo duzej
    wiedzy i doswiadczeniu. i musze powiedziec, ze wedlug mnie jest on jednym z
    najlepszych nauczycieli w tej szkole i bedzie wielka strata jezeli stad
    odejdzie. chodza pogloski (nie wiem czy sluszne), ze Pana Michalaka ma zastapic
    Pani Almakiewicz, ktora wraca po urlopie macierzynskim. niech Pan zajrzy do
    swoich dawnych statystyk i porowna zdawalnosc matury w klasach Pana Michalaka i
    Pani Almakiewicz. mowi samo za siebie, prawda ? i niech Pan wybaczy, ale nie
    mam zamiaru "niezdac matury". no i co w tym wypadku da mi Pana
    odpowiedzialnosc ? z drugiej strony moze Pan powiedziec ze Pan Michalak nie
    wychowal zadnych olimpijczykow, ale czy to jest najwazniejsze ? kim
    my, 'nieolimpijczycy', dla Pana jestesmy ? zbednym balastem ? pamietam, gdy
    mowil Pan w swoim przemowieniu, ze "wszyscy zlozylismy sie na sukces tej
    szkoly" i szczerze mowiac nie moglem i teraz rowniez nie moge zrozumiec tych
    slow...

    nie rozumiem celu, do ktorego Pan zmierza. wyrzuca Pan najlepszych nauczycieli
    (bo tak to mozna nazwac) i mowi Pan ze jest Pan calkowicie odpowiedzialny za to
    co robi. oczywiscie, rozumiem, ale skutkiem ubocznym Pana decyzji bedzie
    oblanie przez nas matury. bo na kogo teraz bedziemy mogli liczyc ? tylko i
    wylacznie na siebie. smiesznym jest, ze uczniowie musza chodzic do innych szkol
    lub tez brac korepetycje, poniewaz dany nauczyciel nie jest w stanie
    przygotowac go do matury. na dzien dzisiejszy mamy dobra kadre tylko z
    matematyki, geografii i chemii... i to jest bardzo smutne... zycze przyjemnych
    przemyslen na ten temat. pozdrawiam!






    Temat: Proszę o radę, może znów rakijkę:)...?
    miszakai napisała:
    >Czy na ogół w takich przypadkach podpisuja
    > nowe umowy czy to tak zostawiaja
    Nawet jezeli pracodawca praktykuje zawieranie drugiej umowy na kolejne 15 m-cy,
    to takiego obowiazku nie ma.

    >przedłuża się z mocy prawa do dnia porodu.
    Art. 177 kodeksu pracy
    § 3. Umowa o pracę zawarta na czas określony lub na czas wykonania określonej
    pracy albo na okres próbny przekraczający jeden miesiąc, która uległaby
    rozwiązaniu po upływie trzeciego miesiąca ciąży, ulega przedłużeniu do dnia
    porodu.
    § 31. Przepisu § 3 nie stosuje się do umowy o pracę na czas określony zawartej
    w celu zastępstwa pracownika w czasie jego usprawiedliwionej nieobecności w
    pracy.

    >czy mogę po macież
    > wrócić np na miesiąc żeby było te 6 mies.
    Nie bedzie takiej potrzeby, urlop macierzynski wliczy sie do okresu zatrudnienia

    > - i czy jak się uda to mogę wrócić z wych. przed końcem drugiej tej 15
    > miesięcznej umowy i liczyć na tę na czas nieokreśl?
    Mozesz, wszystko zalezy od pracodawcy.

    > No a w drugiej pracy jak podpiszą 2 umowe to urodzę w trakcie jej
    > obowiązywania ale po macieżyńskim nic już nie mam...?
    Jezeli nie podpisza nastepnej, trzeciej na czas nieokreslony, to umowa ulegnie
    rozwiadaniu.

    > zawsze i tak zus wypłaca zasiłek macież w wys. mniej więcej pensji i czy to
    > się liczy do emeryt. jako czas pracy?
    Zawsze. Liczy.

    > Po prostu nie wiem czy widząc ciążę podpisują te drugie umowy, dodam że są to
    > urzędy państwowe więc tak nie zależy im chyba...?
    To wie tylko Twoj przyszly pracodawca albo tam zartudnieni, moze znaja panujace
    zwyczaje.

    > I ostatnie pytanie; jak mi dadzą skierowanie na badania to muszę zrobić w ich
    > przychodni-wiem że chcą rentgen płuc
    Moze to taka ich metoda testu ciazowego??

    Pzdr





    Temat: przeczucia co do płci i kiedy imię?
    Dopiszę jeszcze coś. Otóż w naszej rodzinie mamy długą, piękną i z uporem
    maniaka pielęgnowaną tradycję niesprawdzających się przeczuć co do płci )).
    Moja babcia ma czworo dzieci. W pierwszej ciąży zyczyła sobie raczej chłopca i
    takież miała przeczucie. Urodził się syn, co utwierdziło babcię co do
    słuszności macierzyńskich przeczuć. W drugiej było jej wszsytko jedno, ale coś
    szeptało jej, że to dziewczynka. Urodził się drugi syn. W trzeciej ciąży babci
    nic nie szeptało, ale krzyczało, że to dziewczynka, babcia miała pewność.
    Urodził się trzeci syn. W czwartej ciąży babcia podeszła do sprawy "naukowo"
    i kazała sobie obliczyć jakie jest prawdopodobieństwo, że losując 4 razy z
    rzędu z kuli, w której jest taka sama liczba niebieskich i czerwonych piłek,
    wyciągnie się same niebieskie lub same czerwone piłki, a jakie że kolory będą
    różne oraz wytlumaczyć co to jest prawo serii. Urodził się czwarty syn. To
    jednak nie koniec historii. Dwóch synów ma dwoje dzieci, dwóch po jednym.
    Wszystko to są dziewczynki (6 sztuk, ja jestem jedną z nich). Moja babcia
    ukuła więc teorię, że u nas w rodzinie, płeć to sprawa pokoleniowa, i my jej
    wnuczki będziemy mieć synów. Dwie z nas mają po dziecku, jedna ma dwie. Dwie z
    nas były głęboko przekonane, że to będzie syn. Oczywiście same dziewczynki che
    che. Kiedy moja młodsza kuzynka zaszła w ciążę, babcia stwierdziła, że jedno
    jest pewne, będzie chłopiec albo dziewczynka, po 50% szans. I tym razem ma
    rację )). Aha w przypadku mojej rodziny nie sprawdzały się żadne obiegowe
    mądrości kojarzące płeć dziecka z wyglądem matki czy apetytem na słodkie bądź
    pikantne.

    W sprawie imion, od dzieciństwa podobały mi się Zuzannna i Julia, i moim
    pokoleniu były to imiona oryginalne. Kiedy zaszłam w ciążę zorientowałam się,
    że nie jestem w swoim upodobaniu odosobniona i niemal połowa okolicznych
    paiskownic to Julki i Zuzki. Ponieważ sama mam popularne imię i w każdej
    klasie miałam kilka imienniczek wskutek czego często mówiono do mnie po
    nazwisku, zrezygnowałam z tych imion (choc nadal bardzo mi sie podobają.
    Zdecydowaliśmy się na Ninę, bo wydawała nam się w miare oryginalna, ale
    jednocześnie nie aż tak, żeby na przykład dzieci miały imię przekręcać, czy
    dokuczać dziecku. No a kilka dni temu poznałam 3 Ninę i już nie jestem pewna,
    czy to nie bezie popularne imię. A tak swoją drogą to skąd biorą się te fale?
    Ja wybierając Julię naprawdę nie kierowałam się modą! może po prostu wybieramy
    imiona, które w naszym pokoleniu były oryginalne? Pozdrawiam



    Temat: Dlaczego dziewczynki paplają
    Trzymam kciuki
    Trzymam kciuki za Panią Środę,
    Nie we wszystkim sie z nia zgadzam, ale nawet to 80% to dużo wobec uczucia dla
    innych polityków...
    W polskim parlamencie, jak również w rządzie i wyższych urzędach w służbie
    cywilnej powinny być parytety równościowe dla kobiet. Kobiety są lepiej
    wykształcone, bardziej odpowiedzialne i uczciwsze od meżczyzn. Nie są
    przesiąknięte agresją, są bardziej praworządne, obecnie w dżungli w której
    liczą się układy, przepychanki, szantaże - mądre kobiety są bez szans, na ogół
    boją się o wiele bardziej łamać prawo - zostają wyrobnikami za dużo mniejsze
    pieniądze, by Pan wojewoda czy dyrektor mógł się podpisać na ich pracy,
    wykorzystać ich wiedzę, a gdy wrócą po macierzyńskim - zwolnić.

    Dopóki kobiety nie będą miały gwaracji równego traktowania w życiu zawodowym,
    ułatwień w opiece nad dziećmi wspieranych przez państwo (na ojców dzieci w tym
    aspekcie nie ma co liczyć) nie będą rodziły więcej niż średnio 1 dziecko w
    życiu.
    Nie mówię tu o kobietach, które są zajęte tylko dziećmi - ich liczba jednak
    potwornie zmalała, na ogół, choć nie zawsze są słabo wykształcone lub mieszkają
    na wsi.

    Bez wsparcia kobiet społeczeństwo będzie się starzało w szybkim tempie. W
    Niemczech (byłam tam trochę czasu) częstym modelem rodziny jest: ojciec
    pracuje, matka w domu. Nie wspiera się tam kariery zawodowej kobiet, mają one
    do wyboru albo praca albo dzieci i wiedzac,że urodzenie dziecka zepchnie je w
    fartuch gospodyni domowej, rezygnują z tej wątpliwej dla większości kobiet
    przyjemności. Oczywiście uprościłam wypowiedź z uwagi na formę: krótki post na
    forum. Zastrzegam jednak, że chciałabym by praca kobiet w domu była szanowana i
    w jakiś sposób wynagradzana, choć wszelkie pomysły w tej dziedzinie w obecnych
    czasach brzmią utopijnie, wiec omijam tu dodatkowy wątek.




    Temat: Jest pytanie - zagrożenia czy spokój idzie...
    Europa się starzeje. Jednak, jak piszesz, na jej zachodzie dynamika
    demograficzna jest bliska zeru. W Polsce nastąpił regres bez precedensu, na 2
    rodziców przypada 1,7 dzieci. Szacowano, że Polaków zamieszkałych w kraju jest
    38 mln. Być może nawet tyle było. jednak podczas spisu powszechnego okazało
    się, że na koniec roku 2004 był 32 mnl z jakimiś groszami. I nikt nie dolicza
    do tego regresu nowej emigracji wynoszącej wg szacunków unijnych 7% polskiej
    młodzieży już wyjechało. Młodzieży czyli osób w wieku rozrodczym. Licząc "na
    oko" należałoby skorygować dzietność z 1,7 na 1,6 - 1,55 (emigracja) i do tego
    dodać zaburzoną emigracją strukturę wiekową co zaskutkuje później. Wg moich
    szacunków "także na oko" za dziesięć lat da to 1,2 - 1,4 wraz z migracją. Wtedy
    władze się obudzą w szoku i stworzą świetne programy wspierania młodych
    małżeństw i ogólnie młodych rodziców.
    Dlaczego moim zdaniem dopiero za 10 lat?
    W tej chwili władze, polityce mają młodzież i jej potrzeby głęboko w d....
    Gdyby nie miały to wygrałby Tusk. W badaniach wyszło, że na Tuska głosowała
    młodzież, mieszkańcy dużych mist, osoby z wyższym wykształceniem. Właśnie te
    osoby teraz migrują. Wygrał wybory ten kto nie rerezentuje, w rozumieniu
    młodzieży, ich problemów. A problemy to brak pracy (wśród absolwetów szkół
    srednich i wyższych 40%), niskie dochody realne nie pozwalające planować
    przyszłości, korupcja, kumoterstwo i nepotyzm wykluczające młodzież z rynku
    pracy i kariery zawodowej, zagmatwane, skomplikowane przepisy (taka "mętna woda
    w której grube ryby pływają" - te małe, młodzieżowe nie).
    Dobrym zobrazowanie tzw polityki prorodzinnej państwa (pożal się Boże) jest
    urlop macierzyński 12 tygodni a po drugim i następnym dziecku 16 tyg. To
    którko, to rodzi problemy młodych. Brak ulg za wyjątkiem zniżkowych cen
    komunikacji publicznej. Czyli jeśli ktoś z niej nie korzysta to guzik ma.
    Lepiej byłoby, gdyby dziecko (nie rodzice, rodzice odbieraliby tylko w jego
    imieniu) otrzymywało zasiłek państwowy. Rodzaj renty.
    Łatwiej żyło by się gdyby szkolnictwo było płatne (wszędzie) bonem oświatowym
    przypadającym na każde dziecko. Podobnie leczenie.
    Na razie jest tak, że młodzież ucieka. Tym więcej starszych przypada na tys
    mieszkańców, tym bardzie interesy starszych są respektowane. Przyszłość nie
    interesuje polityków - dzieci i ryby głosu nie mają.
    Za dzisięć lat będzie tak źle, że poltykom staną włosy dęba głowie i wtedy
    zaczną coś robić. Wtedy będzie dobrze (dość socjalnie) młodym rodzicom. Inni
    będą mieli przechlapane. Na własne życzenie (wyrażone oczekiwaniami,
    artykulacją żądań, wyborami).
    Ehhh,...



    Temat: Ministerstwo Zdrowia dyskryminuje mężczyzn
    Gość portalu: barbinator napisał(a):

    > Czyli, o ile dobrze Cię rozumiem, np.
    > > jeśli ktoś pisze o tym, że kobiety zarabiają mniej, ilustrując ten fakt
    > > prawdziwymi liczbami, ale pomija przy tym kontekst (przywileje prawne kobi
    > et
    > > ciężarnych) - to jest to podręcznikowy przykład manipulacji, nieprawdaż?
    >
    >
    > To zależy, co rozumiesz przez słowo pomija. Gdybym rozmawiała z delegacją
    > antyfeministów z Marsa, którzy nie wiedzą, że istnieje coś takiego jak urlop
    > macierzyński, to ukrywanie tego faktu przed nimi miałoby charakter
    manipulacji.

    A ponieważ Ty jesteś z Marsa, a ja nie napisałem Ci, że u nas są Kasy Chorych -
    to dokonałem manipulacji?

    > BD - ty skłamałeś na temat naszej dawniejszej rozmowy, twierdząc, że JA
    > podałam
    > nieprawdziwe dane, TY je sprawdziłeś i TY udowodniłeś mi kłamstwo.
    > Dokładnie tak napisałeś - czy zaprzeczasz, że w tej sprawie skłamałeś?
    > ODPOWIEDZ KONKRETNIE.

    Ja podałem prawdziwe dane, a Ty sugerowałaś, że kłamię, licząc na to, że nikomu
    nie będzie chciało się wnikać w skomplikowany budżet MZ. To pierwsza Twoja
    manipulacja. Drugą była próba zwekslowania rozmowy na wątek nieistotny dla
    istoty sporu ("czy chodzi o rak szyjki czy rak trzonu...")

    > Nie interesuje mnie dłużej sprawa manipulacji, uważam ją za zakończoną.
    > INTERESUJĄ MNIE TWOJE PRZEPROSINY ZA KŁAMSTWO, a właściwie teraz już za dwa
    > kłamstwa.

    Mnie interesują przeprosiny tylko za:
    1. sugestie, że podałem fałszywe dane ze stron MZ;
    2. zarzut oszustwa, gdy zacytowałem felieton z GW a w nim dane z
    czasopisma "Mother and Baby";
    3. sugestie, że czasopismo "Mother and Baby" nie istnieje;
    4. zarzut, że pisałem o 99% kobiet, gdy wyniki badań mówiły o 99% matek;
    5. zarzut, że nie podałem źródła;

    Pozdrawiam -



    Temat: Uff, trafiłam frajera !!!
    > Obawiam się, że nie masz racji. To system jest chory. Spowodował, że młode
    > kobiety bardzo często decydują się na dziecko uzależniając to od
    zatrudnienia.
    > Nawet tu, na tym forum jest sporo takich wypowiedzi na ten temat. Ale trudno
    > się temu dziwić. Jak ktoś umie liczyć, to wyliczy, że będąc na macierzyńskim
    z
    > 80% pensją jest lepiej niż tylko z zasiłkiem. To życie jest celem, a nie
    praca.
    >
    > Praca jest koniecznym dodatkiem do życia. Pracodawca i praca nie powinni
    mieć
    > nic wspólnego z macierzyństwem. Ale tak to ustawiono, że ma. Niewielu jest
    > ludzi, którzy stawiają pracodawców ponad siebie lub swoją rodzinę. Może w
    > Japonii takich znajdzie się sporo, ale nie tu i nie teraz.
    >
    > Z punktu widzenia kobiety chodzi o kasę, z punktu widzenia pracodawcy chodzi
    o
    > kasę (pierwsze 35 dni) oraz dezorganizację w pracy. Dorabianie ideologii o
    > prawach, obowiązkach, zrozumieniu, etc. mija się z celem.

    Nie obraz sie, ale nijak sie nie moge zgodzic. "kobiety bardzo często decydują
    się na dziecko uzależniając to od zatrudnienia" - a jak w tym cholernym kraju
    mozna inaczej? Nie sztuka zajsc w ciaze, to dziecko potem trzeba wychowac, i
    to nie zadne dorabianie ideologii a realia. Jak kobieta mysli to dokladnie tak
    zrobi - urodzi dziecko wtedy kiedy jest pewna ze bedzie w stanie zapewnic mu
    sensowne warunki, a to oznacza ze musi miec prace, nie z racji fanaberii a po
    prostu realnie myslac. Pewnie, sa takie rodziny, gdzie tylko maz pracuje i
    wystarczy, ale to wyjatki, przecietnej rodzinie trudno wyzyc z jednej pensji,
    jesli tego nie widzisz, to przykro mi, ale nie masz pojecia o realiach.
    Jakakolwiek praca jest lepsza od zasilku, ktorego zreszta w nieskonczonosc nie
    placa, jak ktos mysli to szanuje to co ma i nie tylko stara sie o dziecko ale
    tez mysli jak mu zapewnic godne zycie. Tyle, zero ideologii.
    "Z punktu widzenia kobiety chodzi o kasę" - wybacz, ale bzdury gadasz chwilami
    albo za mlody jestes zeby wiedziec cos o zyciu, albo nie chcesz widziec jak
    naprawde jest w naszym pieknym kraju.

    Pozdrawiam

    MS



    Temat: Chore społeczeństwo, chora bankowość, chora gospod
    michal.macierzynski napisał:

    >
    > że w Polsce jesteśmy jednak w sytuacji a).
    >
    > W każdym banku można dowiedzieć się o godzinach zarówno
    przelewów wychodzących
    > jak i przychodzących.

    Można. Pobnie jak każdy mógł policzyć ile naprawdę
    kosztuje go kredyt . Nikt też nie MUSIAŁ się zapisywać
    do systemów argentyńskich. Nie było tam żadego faceta ze
    spluwą czy nawet groźnego mięśniaka...

    Czyli gdzie jest ta granica?

    A może ta lista właśnie powinna pokazywać tę niezbyt
    chętnie eksponowaną czasem prawdę? Może nie zawsze między
    tym co typowe, a tym co normalne należy stawiać znak
    równości?

    > co bardzo drogi.
    Chyba zaraz wszyscy się rozpłaczemy. Może zapomnienliśmy
    zażądać od Unii Europejskiej dopłat do bankowości w
    polskim wydaniu?

    >
    > Co więcej – nie wolno w żadnym przypadku zapominać, iż
    banki są także zal
    > eżne
    > od instytucji pośredniczącej, na przykład od KIRu.

    Jasne. Ile sesji w dzień roboczy? Cztery? No to z
    pewnością przelewy trzeba realizować przez tydzien...

    > Jak w życiu – zdarzają się duże i zdawałoby się
    nowoczesne banki, które r
    > aczej
    > nie ze względów technologicznych stosują przy
    przelewach przeróżne „sztuczki”.

    A komisja nadzoru bankowego, utrzymywana z Pana i moich
    pieniędzy, koncentruje się na tym jak ochronic system
    bankowy przed świeżym powietrzem....

    >
    > Trzeba jednak podkreślić, że dzieje się to przy
    mimowolnym przyzwoleniu
    > klientów... Zawsze przecież mogą „głosować nogami”.

    No właśnie. Może z pomocą zagladających na te forum
    zróbmy czarną i białą listę (wpisuję te gdzie jestem
    pewien, inne niech wpiszą ich klienci):

    Czarna
    - banki, które zdejmują pieniądze z kont klientów
    nawet gdy nie mogą zrealizować w tym dniu dyspozycji klienta

    mBank

    Biała
    - banki ktore odnotowują operacje z datą faktycznej
    realizacji

    Telepekao24

    >
    > Pozdrawiam! MM

    Zachęcam Wszystkich do uzupełniania lub korygowania.

    RGDS
    Andrzej Piotrowski



    Temat: co robicie, gdy dziecko jest chore??
    Witam,
    To jest rzeczywiście problem.
    Ja wychowuję synka samotnie, co oznacza, że nie ma męża, który czasem móglby
    sie zwolnić z pracy, ani też "drugich dziadków".
    Kiedy wróciłam po macierzyńskim do pracy (a w domu została opiekunka) i nie
    siedziałam po godzinach, ani nie wychodziłam ze współpracownikami na imprezy
    wieczorne to....... zostałam zwolniona. Bogu dzięki szybko znalazłam nową
    pracę, a mały skończył półtora roku i poszedł do żłobka, no i oczywiście
    zaczął chorować na potęgę......Z oczywistych powodów nie moge ciągle siedzieć
    na zwolnieniu (tym bardziej, że ciągle jeszcze mam umowę "na czas określony")
    więc kombinuję - trochę zwolnienia biorę ja (albo urlopu), trochę moja mama
    (jak może) a oprócz tego jednak musiałam znaleźć opiekunkę - i to uważam jest
    świetne rozwiązanie (jeżeli oczywiście nikt z rodziny nie może zostać z
    maluchem). Nasza pani opiekunka zna świetnie małego od dziecka - mało tego ja
    ją znam od lat - bo to mama mojej koleżanki z liceum, oczywiście płacę jej
    normalnie ale jestem spokojna o dziecko. Myślę, że nawet jak dziecko dużo
    choruje to nie ma co rezygnować ze żłobka - po pierwsze kiedys w końcu się
    wychoruje i uodporni (a tak to w przedszkolu by było znowu to samo), po drugie
    ma codzienny kontakt z rówieśnikami (mój syn wręcz nie chce wychodzić ze
    żlobka - on świetnie się bawi, a ja wiem, że ma tam dobra opiekę), po trzecie
    to co sugerowała któraś z mam, że finansowo wychodzi podobnie jak się ma po
    prostu opiekunke na pełen etat to nieprawda - w Warszawie takiej pani za 9
    godz. dziennie trzeba zapłacić min.1000 -1200 zł/miesiąc, a np. moje koszty gdy
    dziecko chodzi do złobka (średnio jest zdrowy przez pół miesiąca)to ok : 170 zł
    żłobek, 450 zł opiekunka (5 zł/godz - 9 godz/dziennie), no i leki to juz różnie
    (od 20 do 100 zł na miesiąc)
    Tak więc nie martw się, że maluch choruje - to normalne (:
    Jeżeli w rodzinie brakuje osób, które mogą zająć się dzieckiem to trzeba
    pomyśleć o kimś "z zewnątrz" - ja na początku też nie mogłam znaleźć nikogo, a
    potem okazało się, że jakaś znajoma mamy odeszła na wczesniejszą emeryturę,albo
    żona jakiegoś znajomego, która nie pracuje, chętnie pomoże od czasu do czasu,
    naprawdę jak się poszuka to ktoś się znajdzie ...(i to mówię o osobach
    poleconych przez rodzinę lub znajomych, a nie takich całkiem obcych)
    Głowa do góry, trzeba wszystko dokładnie przemyśleć, skalkulować,
    ułożyć "biznes plan"' : ) i wszystko się uda - bardzo wiele kobiet (i
    małżeństw) ma problemy z chorującymi żłobkowiczmi lub przedszkolakami, a na
    jakiekolwiek ułatwienia prawne dla rodziców chyba w tym kraju nie ma co
    liczyć......
    Pozdrawiam
    Monika9920



    Temat: Rodzic dziecko czy odkurzacz?
    Najgorsze, co robi nasze panstwo to polityka prorodzinna. Balwany zaczynaja sie ciurlac dla becikowego, a ludzie na jakims poziomie materialnym bardzo dokladnie licza. I jakby nie liczyc wychodzi, ze nasze panstwo az wychodzi ze skory aby posiadanie dzieci utrudnic i podrozyc. Jako tata wiesz zapewne, ze refundowane sa nieliczne szczepionki. Tez zas ktore sa refundowane czesto sa kupowane "po taniosci" - ich jakosc nie ma zadnego znaczenia. Mam kilku znajomych lekarzy - odradzali mi niektore i proponowali zaplacanie za nierefundowany odpowiednik. Wiele szczepionek w ogole nie jest refundowana. To tak na poczatek. Potem mamy wszelkiego rodzaju towary dla dzieci. Obowiazek atestowania tych towarow jest sluszny. I podnosi cene do poziomu zupelnie nieakceptowalnego, szczegolnie w przypadku najmniejszych bobasow. Mlodzi rodzice maja wiec do wyboru: atestowane ubranka i zabawki za zupelnie koszmarne pieniadze (nie tylko z powodu ceny jednostkowej - raczej z powodu koniecznosci masowej wymiany licznej garderoby doslownie co chwila), rzeczy nieatestowane (body na 52 cm, ale przeznaczone dla trzylatka), ktore sa czesto porazajacej jakosci oraz dziadeks, ktory okazuje sie wyjsciem nienajgorszym, choc wymagajacym przezwyciezenia pewnych oporow. Z kolei zdemolowany przez wysokie podatki i wszelkie nadregulacje rynek pracy wypiera kobiety, ktore zdecyduja sie na dziecko. Wprawdzie to krotkowzroczne ze strony pracodawcow, ale naprawde zrozumiale. W dzisiejszej Polsce ciezko prowadzic biznes. Dodatkowe utrudnienia socjalne, wobec nadpodazy sily meskiej, musza wypierac i wypieraja kobiety. Calkiem sporo kobiet (w tym moja) prowadza firmy. Sproboj "zaciazyc" prowadzac przestepczosc gospodarcza. Na zadanie wyplaty swiadczen macierzynskich ZUS dostaje fiola i zaglada biznesmence nieomal do tylka. Jezeli masz cokolwiek nie tak w biurokracji zapomnij o swiadczeniach. Dalej - bizneswoman nie ma w ogole prawa do urlopu opiekunczego. Po maciezynskim do roboty, aby miec ubezpieczenie. Jezeli kobieta zatrudni sie i z roznych powodow szybko zajdzie w zagrozona ciaze ZUS nieomal z automatu odmawia jakichkolwiek swiadczen, przyjmujac, ze wszystko bylo ustawione w celu wyludzenia swiadczen. Robi rowniez powazne klopoty pechowemu pracodawcy. Naprawde powazne, lacznie z grozeniem sadem za oszustwa. Moja znajoma zatrudnila taka pania. Oj, to byl korowod. Korowod do tego stopnia dranski, ze kolezanka zlikwidowidowala te dzialalnosc, jako "napietnowana" przez ZUS. Zapowiedziala rowniez, ze nie zatrudni juz zadnej kobiety. Dodam niesmialo, ze sama jest matka.

    Wsrod inteligentnych ludzi nie tylko plazma jest przeszkoda...



    Temat: ciąża a praca
    > A raczej masz prawo się zwolnić, jeśli nie chcesz pracować. Ponownie pytam
    czy
    > ciąża jest chorobą?
    > Może szef zgodzi się przyjąć praktykanta ze szkoły handlowej? Wtedy będzie
    > ktoś do ciężarów....

    Ciąża nie jest chorobą, ale pracownicy w ciąży przysługują szczególne prawa,
    czy ci się to podoba, czy nie. Jeśli charakter pracy jest taki, że stanowi to
    zagrożenie dla utrzymania ciąży, to nie ma o czym mówić. Trzeba się naturalnie
    liczyć z tym, że nie będzie gdzie wrócić po urlopie macierzyńskim/wychowawczym,
    ale sam fakt nie chodzenia na zwolnienia lekarskie w czasie ciąży NIE
    GWARANTUJE, że będzie inaczej. Małe dziecko też nie nastraja pracodawców
    optymistycznie. Wielu po prostu po miesiącu po powrocie rozwiązuje umowę o
    pracę "na wszelki wypadek", nawet jeśli pracownica nie korzystała w ciąży ze
    zwolnień. Dla pracodawcy według mnie jest korzystniejsze, jeśli ona będzie na
    chorobowym ciurkiem, bo zdaje się od 30 któregoś dnia zasiłek ten wypłaca ZUS.
    A skoro on i tak powinien kogoś zatrudnić dodatkowo... Mój znajomy sam
    zaproponować swojej pracownicy, żeby była na zwolnieniu do porodu, bo i tak nie
    może pracować "pełną parą", a on zmniejszy sobie w ten sposób koszty.

    Trudno, żeby będąc jedynym pracownikiem w sklepie zapowiedziała, że owszem,
    będzie przychodzić do pracy, ale nie wolno jej długo stać, nie wolno jej
    dźwigać itp. Przecież niekoniecznie chodzi o całe kontenery, jest to sprawa
    stanu zdrowia tej konkretnej osoby, jeśli np. musi mieć założony szew na szyjkę
    macicy, to nie powinna brać do ręki nawet kilograma! Poza tym może być zupełnie
    zdrowa, ale przenoszenie nawet stosunkowo niewielkich ciężarów może się
    skończyć przedwczesnym porodem. Zresztą, ona musi myśleć o własnym zdrowiu i
    wygodzie, a nie o tym, żeby pracodawcy robić dobrze.



    Temat: urodzenie dziecka w wieku 23 lat.katastrofa???
    mama-in-spe napisała:

    > Ja rodzę dziecko niby "późno" (mam 38 lat)

    Ty chyba zartujesz. 38 lat to dla ciebie NIBY POZNO. Kobieto moja mama byla od
    ciebie rok starsza jak zostala babcia. Ja mam 28 lat i jestem z trzecim
    dzieckiem w ciazy i mysle ze to juz dosc pozno bo przeciez jak dziecko bedzie
    mialo 10 lat to ja juz bede miala 38 czyli stara baba. A nic sobie nie musze
    odbijac. Naimprezowalismy sie z mezem do woli. Jak trzeba bylo to dziecmi
    zajmowali sie dziadki. A zreszta ilez mozna imprezowac przez cale noce i budzic
    sie z kacem. Sa przyjemniejsze rzeczy. My zawsze lubilismy podrozowac. Nawet
    jak syn byl jeszcze jedynakiem bylismy w Disneyland i w Hollywood Studios (bez
    dziecka co za sens tam jechac). Jak corka miala 3 mies. polecielismy na Hawaii,
    po roku do Cancun w Meksyku. W miedzyczasie zwiedzilismy kawal Kanady i Stanow.
    A wszystko mozna bylo zobaczyc rowniez oczami dzieci. Takze wybacz mi ale to
    dla mnie bije na glowe imprezki alkoholowe czy wolnosc w postaci budzenia sie
    co rano z innym facetem w lozku z kacem moralnym ktory bije kazde poranne
    mdlosci kobiety w ciazy. Jezeli to znaczy te przyslowiowe "wyszalej sie" to ja
    sobie odpuszcze takie szalenstwa i sobie poszaleje zamiast tego w Disneyland z
    mezem i dziecmi. Jestem jeszcze mloda i mi wypadaja rozniaste wyglupy nawet na
    poziomie mojego osmiolatka. Dzieci sa super jak je sobie dobrze wychowasz a im
    mlodziej je masz tym lepiej dla ciebie i dla nich (mowie tu o pelnoletnosci
    oczywiscie). Poprostu z nimi rosniesz. Znalam juz pare takich babci co mialy
    dzieci i caly swiat im sie przewracal do gory nogami. Nie mogly sie do dziecka
    przyzwyczaic, stare nawyki braly gore i krzyczace dziecko byly jak odcisk na
    duzym palcu. Po ciazy stare baby nie mogly dojsc do siebie i przwaznie juz
    zostawaly stare grube cioty. Rozpadaly sie malzenstwa a matki sie zastanawialy
    wtedy nad instynktem macierzynskim hehehehe. Tak sobie mysle ze najlepiej to
    jakby w ciaze zaszla teraz moja mama. Ma coprawda 48lat, ale dom maja z ojcem
    splacony, nie pracuja, wlasnie sobie kupili nowy samochod, za miesiac wybieraja
    sie na wycieczke wiec czasu maja duzo. Dziecko by im sie przydalo jak znalazl.
    Mama jest teraz o wiele cierpliwsza niz jak ja bylam mala a i pomocy mialaby
    wiecej bo teraz moze liczyc rowniez na mnie. A teraz na powaznie planowanie
    dziecka w wieku 38 lat to jest dopiero KATASTROFA!



    Temat: do Jastinny- WAZNE!!!
    do Jastinny- WAZNE!!!
    Czesc.
    Nie odzywasz sie dlugo i emamy nie bardzo wiedza co sie dzieje u Was czy maz
    dostal prace i w ogole.
    Powiedzialy emamy ze moze ci ciezko sie pozbierasz i masz depresje...
    Chcialabym ci powiedziec kilka slow.
    przede wszystkim nie zalamoj sie!!!!
    To ze spotkalo was nieszczescie nie znaczy ze swiat jest okrutny i zly.
    Ja bylam w podobnej sytuacji poniewaz razem z mezem pracowalismy w bardzo
    duzej firmie produkujacej margaryne i olej.Po urodzeniu synka poszlam po
    macierzynskim do pracy i z miejsca nie dostalam juz wyplaty.Maz
    tez.Wszyscy.cale 500 osob.Tak zylismy przez 2 lata!!!pracowalismy a nie
    dostawalismy wyplat!2 lata!a potem ogloszono upadlosc i wszyskich zwolniono.w
    dodatku okazalo sie ze jestem w ciazy.to byl szok bo niemielismy co jesc za co
    placic r-kow za gaz przy ostrej zimie itp.
    Nie mialam na kogo za bardzo liczyc poza tesciowa, ktora zarabia 900zl (tesc
    nie pracuje)mamy nie mam, ojciec tez tam pracowal wiec byl bez
    pieniedzy.Przezylismy jakos dzieki zupka chinskim na ktore nie moge
    patrzyc.Moje dziecko w brzuchu bylo niedozywione i zawsze o 3 tyg. mniejsze od
    rowiesnikow-co ja przezywalam to byla wielka porazka.Synek w dodatku alergik
    wiec wymagal specjalnej diety.czesto bylo tak ze kupowalam dziennie chleb i
    serek dla niego.Bardzo pomogla nam tesciowa, ciocia i jeszcze paru znajomych.A
    pomogly nam przede wszystkim wlasnie dziewczyny z edziecka!!napisalam w chwili
    ostatecznej na to forum bo juz nie mialam wyjscia...Pomogly mi zebrac wyprawke
    dla Hani i troszke dziewczecych ciuszkow.Wiekszosz ciuszkow po synku
    sprzedawlam a baierzaco zeby miec pare groszy wiec niewiele tego zostalo.
    Dostalam naprawde tak przeogromna pomoc, ze bede wdzieczna do konca zycia i
    nigdy tego nie zapomne.Z niektorymi emamami zawiazalam przyjazn.Nawet ostatnio
    przyjechala do mnie moja przyjaciolka juz 2 raz!
    Uwierz w siebie a przede wszystkim w ludzi ktorzy nie beda patrzec na
    nieszczescie innych.
    Zreszta sie chyba przekonalas juz o tym sama!
    Wiedz ze jesli kiedykolwiek cos bedziesz potrzebowacnapewno sie znajda osoby
    ktore ci pomoge na tyle na ile beda mogly.
    Nam na razie zostaly dlugi.maz ma prace nadal-pracuje u syndyka, ktory
    prowadzi upadlosc.ja jestem na zasilku i szukam pracy.Dzieciaczki sa kochane a
    to najwazniejsze!
    Prosze cie nie lam sie. nie jestes sama. Nie ty jedna masz problemy a jak
    bedziesz o nich rozmawiac napewno bedzie ci lezej!
    Odezwij sie prosze!!!!
    Asia



    Temat: Uff, trafiłam frajera !!!
    em_es napisała:

    >
    > > Zgadza się płaci ZUS, ale chorobowe w ciąży (zwłaszcza te naciągane)
    > > dezorganizuję pracę. Trzeba na czas ciąży zatrudnić równoległego pracownik
    > a
    > > albo co zdarzyło się w znajomej firmie; dziewczę zostało zatrudnione
    > (znalazło
    > > frajera) i momentalnie zaszło w ciążę, żeby się nie przemęczać zaczęło
    > chorować
    > >
    > > (lekarz w rodzinie;)) ),pech chciał że była 10-tym pracownikiem, po
    > > zatrudnieniu jej zastępczyni(równolegle na to samo stanowisko) szef musiał
    >
    > > zatrudnić BHP-owca.
    > > Ciekawe czemu jak słyszy o zatrudnianiu to kobiet zgrzyta zębami:))??
    >
    > Ale przyznasz ze to sprawa podejcia tej konkretnej kobiety a nie ogolu? Bo
    jak
    > kobiecie zalezy na pracy (czyli jak ma choc troche rozsadku) to takich
    numerow
    > nie robi, teraz o prace jest tak trudno, ze tylko idiotka marnuje to co
    > znalazla.
    > To jest kwestia szanowania pracy i pracodawcy, jak rowniez podejscia
    pracodawcy
    >
    > do swoich pracownikow, jezeli relacje sa normalne, to ciaza pracownika nie
    jest
    >
    > zadna tragedia. Natomiast jesli na wstepie uslysze tekst w stylu "tylko niech
    > pani nawet nie mysli o dziecku przez najblizsze n lat" to wybacz, ale mam
    > gdzies problemy takiego goscia zwiazane z tym ze ja zajde w ciaze.
    >
    > Pozdrawiam
    > MS
    >

    Obawiam się, że nie masz racji. To system jest chory. Spowodował, że młode
    kobiety bardzo często decydują się na dziecko uzależniając to od zatrudnienia.
    Nawet tu, na tym forum jest sporo takich wypowiedzi na ten temat. Ale trudno
    się temu dziwić. Jak ktoś umie liczyć, to wyliczy, że będąc na macierzyńskim z
    80% pensją jest lepiej niż tylko z zasiłkiem. To życie jest celem, a nie praca.
    Praca jest koniecznym dodatkiem do życia. Pracodawca i praca nie powinni mieć
    nic wspólnego z macierzyństwem. Ale tak to ustawiono, że ma. Niewielu jest
    ludzi, którzy stawiają pracodawców ponad siebie lub swoją rodzinę. Może w
    Japonii takich znajdzie się sporo, ale nie tu i nie teraz.

    Z punktu widzenia kobiety chodzi o kasę, z punktu widzenia pracodawcy chodzi o
    kasę (pierwsze 35 dni) oraz dezorganizację w pracy. Dorabianie ideologii o
    prawach, obowiązkach, zrozumieniu, etc. mija się z celem.

    pzdr



    Temat: Jak zajść w ciążę i przeżyć w pracy
    A ja myślę , że w życiu się trzeba zdecydować. Jeśli chcesz mieć dziecko - miej
    je - ze wszytkimi konsekwencjami.
    Przepraszam , Drogie Panie, ale na wszystko w życiu jest pora : na rodzenie
    dzieci, karierę zawodową, wnuki i starość. Jak już wielokrotnie pisałam na
    wątku Feminizm (za co zostałam wyklęta) nie da się "zjeść ciastko i mieć
    ciastko".
    Mója pracowniczka jest w szóstym miesiącu - jej miejsce czeka na nią. Druga -
    rodzi za 2 tygodnie - też miejsce na nią czeka. Pierwsza z nich była prawie
    cały czas na zwolnieniu (ciąża zagrożona) - ale ponieważ poinformowała mnie o
    swoim stanie w szóstym tygodniu - jej pozycja w firmie nie jest w żaden sposób
    zagrożona. Dała mi szansę zaplanowania dalszej pracy - a to dość ważne, moje
    miłe.
    Druga dziewczyna też poinformowała mnie od razu - pracuje na zlecenie - dzięki
    ciągłości umów ma ubezpieczenie. Nikt jej z pracy nie wyrzucił - wprost
    przeciwnie. Pracowała do zeszłego tygodnia - tyle ile chciała.

    NIe każda firma jest gotowa na takie gesty - wiem. A jeśli nie jest na nie
    gotowa to nie zmienicie tego i już. Pracodawca nie musi ponosić konsekwencji
    (mniejszego składu zespołu) z powodu Waszych planów rodzinnych. Musicie liczyć
    się z "wypadem z kursu" - ale nie po to się ma dzieci, żeby posiedzieć na
    macierzyńskim , prawda ? Więc może dobrze przemyśleć decyzję o dziecku zanim
    zacznie się mieć postawę roszczeniową w stosunku do wszystkich : pracodawcy,
    państwa , a w końcu własnego męża ("zruinowałeś mi życie, przez ciebie jestem
    nikim") . Chyba,że masz dziecko z pracodawcą , to co innego.

    A może wyjściem jest mieć dzieci zanim się zacznie robić karierę ??? Ale to
    pogląd bardzo staroświecki.....

    Pozdrawiam



    Temat: dać sobie spokój ze szkołą?
    steppenwolff1-> ja również nad tym się zastanawiam by opuścić polską oświatę.
    Zresztą rozpisałam się szerzej o tym w wątku: mam dość oświaty i nauczania.
    Także myślałam o podjęciu działalności gospodarczej. Człowiek byłby panem
    swojego czasu i pieniędzy. Przerażają mnie jednak opłaty jakie należy co miesiąc
    odprowadzać po 2 latach "ulgi". Również tak jak Ty, pracuję na kilka frontów:
    studia, szkoła, korepetycje. Nieraz mam dość. W pracy byłoby super, gdyby nie
    fakt, że jedna z nas jest faworyzowana przez dyrekcję przy rozdzielaniu płatnych
    godzin zastępstw. Ona też po cichej naradzie z dyrekcją otrzymała polecenie jaką
    podyplomówkę ma robić, bo będzie dla niej miejsce, gdy dyrekcja przejdzie na
    emeryturę. Na płatne zajęcia pozalekcyjne nie ma co liczyć. Fakt, że w tym roku
    mam płatne je, ale i tak tylko część tych zajęć jest płatna. Reszta jest robiona
    "w czynie społecznym".

    Z drugiej strony, jest to taka bezpieczna przystań, a mimo wielu nieprzyjemnych
    sytuacji w mojej szkole, jest to najlepsze miejsce jakie do tej pory miałam
    okazję poznać na przejście na urlop macierzyński. Z tego co widzę, szkoła dba o
    pracowników i nie ma problemu z urlopem, czy zastępstwem itd. Nie wiem co zrobię
    za kilka miesięcy.

    Narazie ciągle się zastanawiam. Nie mam ochoty robić od września 3 letniego
    stazu, by zarabiać 100 zł czy troche więcej. Spokojnie mogę to samo zarobić na
    korepetycjach i za mniejsze stresy, bez papierkowej roboty, egzaminów i innych
    pierdół. Tak się zastanawiam, co musi się stać bym na 100% była pewna, że już
    tam nie chcę wrócić? Czy może muszę dojrzeć do tej decyzji?



    Temat: "gratulacje"?
    to u mnie wlasnie jest calkowicie odwrotnie... tzn. jak sie dowiedzialam o pcos
    to bardzo to rpzezylam, ale glownie ze wzgledu na koniecznosc wyborow
    zyciowych - postawilam sobie wtedy pytanie - czy miec dziecko szybko (czyli w
    sumie z komkolwiek i bez warunkow na to) czy lepiej poczekac az znajde
    mezczyzne z ktorym to dziecko bym chciala miec i wtedy sie starac (przy czym,
    zakladajac ze nie wiadomo kiedy na niego natrafie, to musze liczyc sie z tym ze
    w ogole moge go nie miec) - strasznie sie z tym gryzlam, ale wkoncu doszlam do
    wniosku, ze wole nie miec dzieci niz miec je teraz, kiedy nie mam uczuc
    macierzynskich, kiedy nie mam warunkow, mezczyzny, mam inne plany... przeicez
    takie dziecko byloby nieszczesliwe, bo mialaby je tylko z czysto egoistycznych
    pobudek...
    wole poczekac na odpowiedniego mezczyzne, niz unieszczesliwiac dziecko...
    co do problemow zdrowotnych kuzynki - to jest okazem zdrowia, jaki zadko się
    spotyka...
    i moze jeszcze o tym cudzie poczecia... no wlasnie tu jest ten problem (z tymi
    gratulacjami), dla mnie poczecie nie jest jakims cudem tylko czysta biologia,
    zwyczajna, naturalna rzecza
    naturalne jest to ze rosniemy, ze sie starzejemy, ze umieramy i ze rodzimy tez.
    Przeciez gdyby zachodzenie w ciaze nie bylo naturalne to nieplodnosci nie
    uznawano by za chorobe...
    zwyciezyc z (podla w naszym przypadku natura) to jest cud, to jest
    osiagniecie...

    natomiast zgadzam sie z tym, ze gratuluje sie narodzin samego dziecka (to jest
    wysilek!!!) i dodatkowo - zdrowego dziecka (bo tutaj tez matka musi sie starac
    o to), ale samo zaplodnienienie?

    i tez rozumiem argument, ze sie "przyjelo" ze tak sie mowi, nie rozumiem
    natomiast tego ze w ogóle się przyjeło tak mowic w przypadkach całkowicie
    bezproblemowych...
    (w slowniku jest napisane, ze gratuluje się awansu, odznaczenia - czyli czegos
    co sie z trudem osiagnelo... samo zaplodnienie w "zdrowych przypadkach" poza
    przyjemnym wysilkiem fizycznym nie wymaga niczego innego od ludzi... Jakbym
    pogratulowala jej, ze się przespali...)

    choc swoja droga bardzo sie ciesze, ze jest w ciazy, chciala zajsc to zaszla,
    bedzie miala dziecko, to super, ale dlaczego uzywa się słów niezgodnie z ich
    przeznaczeniem...




    Temat: kobiety do pracy, dzieci do kąta
    Gość portalu: chudyy napisał(a):

    > Gość portalu: mmm napisał(a):
    > > a mam pytanie do panow kochajacych dzieci: czy gdyby ich zona/kobieta byla
    > w
    > > stanie utrzymac/zapewnic/zagwarantowac materialne utrzymanie rodzinie to
    > > zgodziliby sie isc na urlop opiekunczy? o urlop macierzynski
    > > chodzi mi o to czy panowie kochajacy dzieci
    > > podjeliby sie wziac na siebie glowny ciezar opieki nad dzieckiem w pierwsz
    > ych
    > > latach zycia, zrezygnowali z pracy, zycia towarzyskiego itd.
    >
    > serio mógłbym się zastanowić, tylko dlaczego z życia towarzyskiego
    rezygnować
    > to już nie rozumiem,
    > niejaki TS Garp dał przykład, że tak można robić czyż nie?
    >
    > zresztą gdybym mógł na pół etatu zarobić na fajne życie to z radością bym
    > zmienił,
    >
    > kłaniam się
    tez sie na wstepie klaniam. po tej wypowiedzi chyba panowie narzekajacy na
    swoje anty-dzieciowe partnerki troche wiecej rozumieja. ich
    zony/kochanki/konkubiny tez "sie serio zastanwiaja" i nikiedy stwierdzaja, ze
    nie sa na razie zdolne do takiego poswiecenia. a rezygnacja z zycia
    towarzyskiego? czy poszedlbys z 2-latkiem na piwko z kolegami, czy chocby do
    kina, teatru. pozostaja praktycznie spacery i imprezy dla matek z dziecmi,
    ktore, nie oszukujmy sie, nie sa szczytem szalenstwa imprezowego. wiec z
    rezygnacja z normalnego zycia towarzyskiego trzeba sie liczyc. nie rozumiem
    zarabiania na pol etatu na fajne zycie - jaki to ma zwiazek z tematem (sama
    tez bym chciala, ale co to ma do rzeczy) - ja mowilam o rezygnacji z pracy
    zawodowej w ogole bo chyba sobie nie wyobrazasz ze dzieckiem zajmujesz sie "na
    pol etatu" a "na pol etatu" idziesz do pracy? a kto zajmie sie dzieckiem przez
    to drugie pol (nawet ja z nikla znajomoscia dzieciologii wiem ze do ok. 6-8
    roku zycia dziecko potrzebuje opieki non stop oprocz okresow kiedy spi)? wiec
    jak po zastanowieniu? - odpowiedz przekaz potencjalnej mamusi. pzdr



    Temat: z dzisiejszego wprost - smutne
    sharon_s napisała:

    > >
    > Czy taka kobieta wychowując Człowieka marnuje się?
    >
    > to sa dwie rozne sprawy w tym momencie. ja mowie o czyms innym.

    Odwracanie kota ogonem to sie zwie w przysłowiach paru narodów:)

    > jasne, ze lepiej miec madra matke. swoja droga jednak zauwazylam,z e kobiety,
    > ktore nie spelnily swoich spolecznych potrzeb sa bardzo agresywne. wlasnie
    > czesto te, ktore spostrzegly w pewnym momencie, ze wazne jest wyksztalcenie,
    co
    >
    > za tym idzie praca itd. bo ilez mozna byc dziewczynka, za ktora ktos
    decyduje.
    >
    > nie oszukujmy sie ale wlasne pieniadze sa bardzo wazne.

    Przecież rozmawiamy o kobietach już wykształconych a nie tych które wcześnie
    urodziły i niejako z przymusu zostały w domu.Myślę ,że o grupie świadomych
    swojego wyboru kobiet był ten artykuł .Nawet nie pomyślałam przez chwilę, że
    dyskutujemy o dziewczynach, które nie chcą zdobywać wykształcenia i zdaja sie
    jedynie na łaske męża,licząc na beztroskie życie(wnuka sie podrzuci Babci, a
    czas spędzi się na jałowych plotach z koleżankami). Mam taką koleżankę z
    podstawówki, która siedzi w domu z dzieckiem , ale nie jest ona dla mnie godnym
    naśladowania przykładem.Ludzie z mojego środowiska
    prezentują partnerski model rodziny i koleżanka(inna oczywiście) zdecydowała
    sie na urlop wychowawczy bo chce wychować dziecko. Inne koleżanki po
    macierzyńskim szybko wróciły do pracy I dobrze.Ich wybór.Tak ma być, kazdy robi
    jak uwaza, albo jakie ma możliwości(bo ktoś juz wspomniał o aspekcie
    ekonomicznym-nie każdą rodzinę stać na to by kobieta nie pracowała).I naprawdę
    nie widzę w tym artykule niczego naciaganego.Nie wiem dlaczego niektórych
    razi ,że znajduje sie np. w 40 % mniejszości i to ,że większosć chce inaczej
    odbiera jako zamach na ich postawę.Rozsądnie i na spokojnie odpowiedz
    sobie :czy to,że 60 %(strzelam , bo nie pamietam) kobiet wolałoby zostać w domu
    spowoduje ,że pozostałe 40 % zamknie sie tam również. Nie, i nawet większość z
    tych 60% będzie pracowało.A o nowych modach pisze sie bo pisać o czymś trzeba.
    Przemija u nas już dominujący w latch 90 styl życia yuppies(na Zachodzie był
    modny w latach 80tych) związany z beztroską poza pracą i robieniem kariery.I u
    nas zaczynają być powoli "trendy" tradycyjne wartości.
    > a fajnie jest wykorzystywac swoja wiedze i inteligencje poza cisza domowa, no
    > nie??

    Też.




    Temat: ------- Wielodzietność jest OK---------
    Gość portalu: moboj napisał(a):

    >> a może po prostu tacy rodzice potrafią zdac sobie sprawę z ciężaru jaki
    mogą
    > wziąć na swoje barki? już tu pisałam, ze nie sztuka napłodzić dzieci, a
    potem
    > mieszkać w 16 w małym mieszkanku. tylko co to za życie? moi rodzice mają nas
    > tylko dwoje i nie uważam, żeby byli egoistami. moi sąsiedzi nie mają w ogóle
    > dzieci i czy to znaczy, ze są egoistami? nie. egoizmu nie mierzy się liczbą
    > posiadanych dzieci.

    Brak dzieci (z wyboru) jest wyrazem egoizmu lub głębokiej depresji. Jeżeli w
    ogóle widzimy sens własnej egzystencji na tym świecie, a "skądś" się przecież
    wzięliśmy, ktoś nas musiał urodzić i wychować, to egoizmem jest nie dać tej
    samej szansy drugiemu człowiekowi, nawet istniejącemu na razie "in spe". My
    też istnieliśmy "in spe" jakiś czas temu i nasi rodzice dali nam tę szansę.
    Rodzaj sztafety pokoleń, spłaty metafizycznego długu wdzięczności wobec
    rodziców za nasze własne istnienie. "Nie chcę mieć dzieci" to postawa
    egocentryczna, człowieka skupionego na własnych wyłącznie potrzebach. Jeżeli
    jest się natomiast przekonanym o bezsensie swojego życia i w związku z tym nie
    chce się narażać kogoś (dziecko) na przeżycie tej traumy, to jest to wyrazem
    depresji.
    Jedno dziecko natomiast to zaspokojenie własnych li tylko potrzeb
    macierzyńskich/ojcowskich bez liczenia się z potrzebami dziecka.

    > a tak na marginesie: co złego jest w wygodnym życiu? w tym, że chce się mieć
    > trochę przestrzeni zyciowej we własnym mieszkaniu, w wyjazdach w ciekawe
    > miejsca w wakacje (niekoniecznie na tę wymienianą w innych postach
    gwadelupę),
    > że chce sie mieć samochód itp? dla mnie nie ma w tym nic złego.

    Nic złego w wygodnym życiu nie ma (choć wygoda rozleniwia:)). Złem staje się
    kiedy ta wygoda jest głównym celem życia, kiedy dla wygody rezygnuje się z
    dziecka. Dziecko przejmuje ten wzór i uważa za własny i jedyny właściwy a
    wielodzietne rodziny to dla niego idioci, którzy dobrowolnie pozbawiają się
    tej przykładowej Gwadelupy dla innego człowieka. To jest kwestia hierarchii
    wartości, jak ktoś wcześniej napisał. Nie ma powodu czuć się źle z powodu
    wygodnego życia, ale nie ma się czym szczycić kiedy dla własnej wygody
    rezygnuje się z dziecka.

    Pzdr.
    Gal

    Powyższe jest oczywiście tylko moją opinią i jak każde uogólnienie nie dotyczy
    wszystkich, a w szczególności Szanownych Forumowiczek, których motywacje i
    cechy charakteru są całkowicie odmienne, w co nie wątpię. W związku z tym, z
    góry przyznaję rację wszystkim, którzy stwierdzą "mnie to nie dotyczy".




    Temat: Centrum sztuki w elektrowni Radom - coraz dalej
    www.telewizja.radom.pl/?str=2&nID=1598&PHPSESSID=baba6b0e3bc5ad178d0dfbd0ec1ed24e

    Aktualności

    Nie ma jak na diecie
    2006-08-24

    Czy praca w radzie miejskiej to służba, czy dodatkowe źródło utrzymania? Kiedy
    radnemu należy się dieta, kiedy połowa diety a kiedy nic ? Takie pytania
    pojawiają się od zawsze, a najczęściej wracają wtedy, gdy w ocenie mieszkańców -
    radni dostają za dużo lub ... np. ktoś z radnych czuje się pokrzywdzony tym,
    że nie dietę stracił.

    Agata Morgan weszłą do Rady Miejskiej w miejsce wybranej do sejmu Marzeny
    Wróbel. Kiedy Morgan została radną była już ciąży. W czerwcu urodziła syna -
    Przed urodzeniem dziecka leżałam w szpitalu, w tym czasie było posiedzenie
    komsji, miałam zwolnienie lekarskie otrzymałam więc połowę diety - mówi A.
    Morgan.
    Ale nieobecność na sesji Rady Miejskiej dwa dni po urodzeniu dziecka - kiedy
    radna była jeszcze w szpitalu przewodniczący Rady uznał za nieusprawiedliwioną
    i Agata Morgan nie dostała nawet połowy diety - Dlaczego za zwolnienie
    lekarskie należy się połowa diety a za urlop macierzyński nic? Uczciwiej chyba
    byłoby gdyby diety wypłacano za pobyt na sesji i pracę w komisjach a kiedy
    radnego nie ma - obojętnie z jakiego powodu - diety nie dostaje - uważa A.
    Morgan.
    Wiceprzewodniczący Rady Tadeusz Pyrcioch tłumaczy, że zasady wypłacania diet
    radnym spisane są w regulaminie uchwalonym w 2000 roku. Jak mówi Pyrcioch - być
    może jest to krzywdzące dla matek, ale radomskie zasady są właśnie takie. I jak
    dodaje wiceprzewodniczący radni w każdej chwili większością głosów mogą ten
    regulamin zmienić w ten sposób, żeby diety przysługiwały też matkom na urlopie
    macierzyńskim - Z tym, że wtedy istnieje obawa, gdyby matek na urlopie
    macierzyńskim było więcej, spraliżowałoby to pracę Rady - zauważa T. Pyrcioch -
    A to właśnie za pracę w Radzie się płaci.
    Samorządowcy z innych miast, z którymi rozmawialiśmy zwracają uwagę na jeszcze
    jedno. W biurze Rady Miejskiej w Kielcach powiedzieno nam, że ich zdaniem dieta
    powinna być rekompensatą za utracone wynagrodzenie w firmie, w której na co
    dzień pracuje radny - My tego nie rozpatrujemy aż tak szczegółowo jak koledzy z
    Kielc. Przyjmujemy, że dieta to pieniądze za poświęcony Radzie czas. Czas,
    który radny mógłyby przeznaczyć na przykład na pomoc w domu, za którą przecież
    nie pobiera wynagrodzenia - mówi T. Pyrcioch.
    Tak można, bo każde miasto ustala swój regulamin. Ale przypomnijmy - Agata
    Morgan po urodzeniu dziecka otrzymuje pieniądze z ZUS-u - bo jest na
    macierzyńskim. Pytanie - czy w tej sytuacji jeszcze powinna dostawać pieniądze
    z Rady - zwłaszcza, że nie była na sesji.
    Przy okazji pojawiają się też głosy, żeby diety w ogóle nie mylić z zapłatą.
    Tak uważa m.in. jeszcze do niedawna partyjny kolega Agaty Morgan prawnik
    Borysław Szlanta. Jego zdaniem praca w Radzie jest swego rodzaju służbą
    społeczną i nie powinno się w ogóle za nią dostawać pieniędzy a jeżeli już to
    symboliczne - Dla mnie to jest nieporozumienie, że radni tak do tego podchodzą,
    że tak walczą o te diety. Dla mnie to sygnał, że radny nie działa pro publico
    bono tylko w imię własnych korzyści - mówi Borysław Szlanta.
    Na zmianę regulaminu ustalającego zasady wypłacania diet w tej kadencji nie ma
    już raczej co liczyć. Być może zajmą się nim radni wybrani w najbliższych
    wyborach. I to oni będą musieli sobie - i mieszkańcoom miasta - odpowiedzieć na
    pytanie, za co radny powinien - a za co nie - dostawać pieniądze.




    Temat: Teoria "kobiecej wartości dodatkowej"
    To ja tak nieśmiało głos zabiorę...
    Gość portalu: tad napisał(a):

    >
    > 1. Straty spowodowane absencjami kobiet w czasie ciąży i po porodzie. Chodzi
    > nie tylko o te uzasadnione absencje, ale i bardzo częste przypadki
    nadużywania
    > przez kobiety przepisów. Pisały o tym zjawisku nawet feministyczne "WO", a
    > autorka jednego z listów opisała sytuację tak: "Jestem kadrową w biurze
    > maklerskim, mam duże i długie doświadczenie ze sprawą zwolnień lekarskich i
    > zawsze mam do nich dwojaki stosunek. Niestety większość kobiet (nie
    wszystkie)
    > od razu kiedy lekarz stwierdza stan błogosławiony, bierze zwolnienie bez
    > względu na potrzebę, zupełnie nie licząc się z przyszłością swoją i firmy.
    Te,
    > których potem nie chcemy sa zdziwione. Nie obchodzi ich kto będzie za nie
    > pracował i jakie są tego koszty obustronne".

    Ted, gdyby pracodawcy nie traktowali kobiet w ciąży jak winnych najcięższych
    zbrodni może inaczej te koszty by się przedstawiały. Mnie marzy się taka
    sytuacja: idę do szefa, informuję go o tym, że staram się o dziecko i w związku
    z tym chciałabym żebyśmy wspólnie pomyśleli o jak najbardziej bezbolesnym dla
    mnie i dla niego przejściu przez czas mojej nieobecności z powodu urlopu
    macierzyńskiego. Np. ja zobowiązuję się wprowadzić kogoś w swoje sprawy oraz
    być w kontakcie z biurem, a szef nie trzyma mnie po godzinach, żebym pisała
    artykuły do szuflady (przypadek mojej koleżanki). Niestety ostatnio codziennie
    obserwuję jak traktowana jest koleżanka, która po latach starań wreszcie zaszła
    w ciążę i nie nastraja mnie to zbyt optymistycznie.

    >
    >
    > 2. Z kolei kobiety bojące się pogorszenia swojej sytuacji na rynku albo wcale
    > rezygnują z macierzyństwa, albo znacznie je opóźniają, co po pierwsze jest
    > jednym z czynników pogarszającej się sytuacji ludnościowej, a po drugie
    odbija
    > się na zdrowiu tych kobiet - o czym pisałem w wątku "Ile kobiet zabił lub
    > okaleczył feminizm" i "Feminizm - zmierzch Zachodu

    A może część kobiet po prostu nie chce mieć dzieci? Sama mam parę takich
    koleżanek w pracy. Mężatek albo pozostających w stałych związkach. Nigdy nie
    chciały i nie chcą mieć dzieci i nie widzą powodu, żeby je mieć. To co - na
    siłę mają zachodzić w ciążę i rodzić, żeby sprostać wizerunkowi Matki Polki z
    naturalnym instynktem macierzyńskim?

    ".
    >
    > 3. Kobiety pracujące w ciązy więcej niż powinny (w tym wątku pisze o tym
    Ewok)
    > -
    > narażają zdrowie swoje i zdrowie dziecka.

    Tak to prawda. Przy odrobinie dobrej woli ze strony pracodawcy można jednak
    naprawdę wszystko poukładać bez siedzenia w pracy do późnych godzin nocnych.

    >
    > 4. Dzieci wychowywane bez wystarczającej opieki ze strony matki, co odbija
    się
    > na ich psychice. Polecam wątek Macieja "Feminizm a narkomania młodzieży" -
    > pracująca matka to w tym przypadku jeden z czynników ryzyka.

    A to już jest bzdura kompletna! Moja mama i matki WSZYSTKICH moich znajomych
    bliższych i dalszych pracowały i część pracuje nadal, co raczej na psychice
    moich znajomych się nie odbiło. No, chyba że paru moich kolegów, którzy dzielą
    z żonami obowiązki domowe i wolą iść z dzieckiem do zoo niż siedzieć przed
    telewizorem z piwem uważasz za dewiantów.

    >
    > I tak to jest z ideologiami oderwanymi od rzeczywistości .....

    I tak to jest z wybiórczym traktowaniem tematu



    Temat: pierwsze dziecko na emigracji po 35 r.z.
    "Jestem realistka i wiem, ze z facetami roznie bywa..."

    Gdybys kochala Twego meza i stosunki miedzy Wami dobrze sie ukladaly
    to bys juz dawno zdecydowala sie na dziecko, i do glowy by Ci nie
    przyszly takie mysli!

    Jesli kazda mezatka - bez wzgledu na to gdzie mieszka - bedzie
    rezonowala w ten sposob, to na swiat nie beda przychodzily
    dzieci ... bo a nuz "chlop mnie rzuci i co wtedy zrobie?"

    Mam dwie siostry, ktore wyemigrowaly z milosci.
    Zadna z nich nie zastanawiala sie nad tym czy pora na dzieci
    czy nie, przeciez za maz wychodzi sie po to aby zalozyc rodzine.

    Pierwsza z moich siostr w szybkim tempie urodzila trojke dzieci
    i WTEDY poszla na studia.

    Druga siostra studiowala miedzy pierwszym a drugim dzieckiem.
    Specjalizacje robila na urlopach macierzynskich po trzecim
    i czwartym dziecku!

    Faktycznie to znam wiele Polek, ktore ksztalcily sie bedac
    zonami i matkami,
    nie majac innego oparcia jak tylko w mezu.

    Jednym malzenstwa sie udaly, innym nie, ale przeciez to samo moglo
    je spotkac w kraju ...
    to nie ma nic wspolnego z emigracja.

    Piszesz:
    "...on nas oboje utrzymuje.
    Poniewaz jestem osoba, ktora nie potrafi zyc bedac finansowo
    zalezna od kogokolwiek, nie wyobrazam sobie teraz miec dzieci ..."

    Przeciez dzieci bylyby WSPOLNE, wiec zupelnie naturalne byloby
    zeby maz Cie utrzymywal.
    Kto zreszta wie, czy moze kiedys w przyszlosci to Ty bedziesz
    utrzymywala swojego meza?

    Malzenstwo to zwiazek dwojga ludzi gdzie sie daje i bierze,
    pieniadze sa WSPOLNE, nie liczy sie kto daje i ile,
    bo inaczej to nie malzenstwo tylko jakis kontrakt!

    Gość portalu: Malena napisał(a):
    > Wyemigrowalam z milosci ... musze liczyc tylko na siebie i
    ewentualnie na mojego meza.
    Jestem realistka i wiem, ze z facetami roznie bywa.

    > Dlatego obecnie pracuje nad tym, by moc wykonywac w przyszlosci w
    > miare przyzwoita prace i zarabiac na siebie.
    Dzieki mojemu mezowi
    > mam taka mozliwosc, bo on nas oboje utrzymuje. Poniewaz jestem
    > osoba, ktora nie potrafi zyc bedac finansowo zalezna od
    > kogokolwiek, nie wyobrazam sobie teraz miec dzieci i wlasciwie nie
    > moge sie doczekac pierwszej powaznej pracy...Jestem pewna, ze do
    35-
    > tego roku zycia nie bede miala dziecka, choc szczerze mowiac
    bardzo
    > bym chciala zostac kiedys matka.
    > Moi rodzice nie rozumieja moich rozterek, choc sie staraja. Oni
    > uwazaja, ze jestem zbyt ambitna. Nie mam im tego za zle, bo chyba
    > tylko ludzie bedacy w podobnym polozeniu potrafia zrozumiec jak to
    > jest.
    > Gdybym zaszla teraz w ciaze mialabym podobny problem jaki Ty masz.
    > Nie wyobrazam sobie co prawda usunac dziecka. Czesto tez bywa tak,
    > ze usuwajac dziecko usuwa sie szanse na bycie matka na zawsze a ja
    > chcialabym zostac matka. Z drugiej strony nie wyobrazam sobie
    > skazywac moje dziecko na zycie w rodzinie niespelnionych rodzicow
    > (zapracowany maz i niespelniona zawodowo matka). Coz wiec?!
    > ROZTERKA!
    > Gdybym jednak byla w wieku 40-tu lat prawdopodobnie zdecydowalabym
    > sie na dziecko, bo jak juz napisalam, chce byc kiedys matka. Z ta
    > decyzja podjelabym naturalnie swiadomie ryzyko, ze dziecko moze
    sie
    > urodzic chore, ze moze nie bede miala dobrej pracy, ze moze....
    > Ja bym chyba jednak zaryzykowala, bo choc nigdy nie mialam jako
    > takiego instynktu macierzynskiego, wierze w to, ze bylabym dobra
    > matka. Moj znajomy kiedy powiedzial, ze jak dziecko juz jest i
    jest
    > ono chciane to i srodki sie na jego wychowanie znajda. JA bym
    > zaryzykowala...
    > To jest moja opinia na dzis....nie wiem czy za piec lat bede tak
    > samo myslec. Nie wiem tez czy Ci pomoglam...trzymam za Ciebie
    > kciuki bez wzgledu na to jaka decyzje podejmiesz.
    >
    > pozdrawiam
    > Malena




    Temat: Doświadczeni pomożcie- ciąża....;(((
    > Nie ona (czy on) ma mieć wyłączną kontrolę a instynkt macierzyński (i
    > tacierzyński też ;) i chodzi o to by go przez wychowanie i inne uwarunkowania
    > nie zabić. Zatem zupełnie nie z tej strony uważam należy podchodzić do
    > problemu.

    Instynkt macierzyński? To może robić badania i w zależności od poziomu hormonów
    pozwalać na aborcję lub nie?

    > (Jeszcze inny przyład polityki pro. Czemu daje się 1000 zł becikowego w łapę
    > zamiast rozłożyć tę kwotę na miesięczne raty dofinansowania pierwszego roku w
    > przedszkolu? Czy to nie byłoby bardziej konstruktywne? Przecież to czas,
    > kiedy najczęściej matka wraca po długiej przerwie do pracy i to dostępne
    > przedszkole jest bardzo potrzebne?)

    Dzielenie włosa na czworo. Każdy z nas rzuciłby tutaj pomysł jak kontrolować
    wydawanie tego tauzena przed młodych rodziców i wyjdzie totalna krytyka
    becikowego.

    > Petar to chyba zbyt daleko posunięty wniosek z tym „powodzeniem życiowym. Nie
    > zgadzam się z odgórnymi zakazami, które budzą tak wiele kontrowersji. Tym
    > bardziej, że nie są skuteczne a prowadzą do patologii. Ciąże są przerywane i
    > to w warunkach czasem urągających zdrowemu rozsądkowi, brak jest opieki
    > psychologicznej.
    > Wszelkie działania, które prowadzą do łamania prawa bez konsekwencji karnych
    > (a tak jest najczęściej) są głęboko demoralizujące.
    > Uważam, ze zakazy są ostatecznością. Zdecydowanie skuteczniejszą i
    > rozsądniejszą alternatywą jest propagowanie antykoncepcji, świadomego
    > macierzyństwa a w sytuacji zaistnienia niechcianej ciąży postawy
    > odpowiedzialnej, co czasem będzie oznaczało przerwanie ciąży a czasem właśnie
    > nie.

    Twierdzisz, że wyraźne kontrowersje wobec jakiegoś zakazu są wystarczającą
    przyczyną do jego zniesienia. To nie tak bo kontrowersje oznaczają, że część
    jest za a część przeciw. Zniesienie więc zakazu powoduje sytuację analogiczną:
    kontrowersje wobec braku zakazu i zasadą symetrii powinien być on wprowadzony :-
    )
    Oczywiście, że zakazy to ostateczność, tak jak i działanie prawa to
    ostatecznośc. Nie znam dokładnie ustawy aborcyjnej ale dopuszcza ona aborcję w
    wielu przypadkach tu podawanych jako argumenty za aborcją: zagrożenie zdrowia
    lub życia, gwałt, kaziroctwo. Słusznie pisze Miss, że przez najbliższe 2
    kadencje sejmu nie ma co liczyć na zmiany, nie tyle z powodu prawicy przy
    władzy co z tego, że jest to dobry i rozsądny kompromis. Dziecko można zostawić
    w szpitalu.

    Są 2 metody wypracowania kompromisu i zbliżenia się do optymalnego roziązania
    zadowalającego większość. Albo zezwolić na aborcję obostrzając ją wieloma
    ograniczeniami (model niemiecki) albo zakazać robiąc wyjątki (model polski).
    Model niemiecki droższy.

    Natomiast liberalna legalizacja aborcji przy jednoczesnym konsumpcyjnym modelu
    życia, postempackim manipulowaniu młodymi aborcja to kolejna metoda
    anykoncepcyjna. Jasne, że teraz istnieje podziemie, wyjazdy zagraniczne, czasem
    gorsze warunki, to normalne konsekwencje. W liczbach bezwzglednych redukcja
    aborcji o kilka rzędów. Kto szuka idealnego rozwiązania w tej kwestii i
    szczęśliwości powszechnej, polecam forum science-fiction.




    Temat: Konieczność? egoizm? wygodnictwo?
    Piszę bo muszę,mam taką potrzebę i powinność!!!

    Nie przeczytałam wszystkich wypowiedzi bo nie sposób...

    Moja Oleńka zaczęła chodzić do żłobka kiedy skończyła 4 miesiące,czyli krótko
    po tym jak skończył mi się urlop macierzyńśki (trwający całe 16 tygodni-tu
    ukłon w stronę naszych cudownych ustawodawców).
    Wróciłam do pracy bo prawdę mówiąc nie miałam większego wyboru,nie piszę
    żadnego bo tak nie było.Miałam oczywiście oprócz tego,żeby wrócić do pracy inną
    możliwość żeby wziąć urlop wychowawczy.Dostałabym "ogromny" zasiłek i
    zastanawiałabym się co z nim zrobić.
    Pisanie,że każdy z nas zna swoją sytuację rodzinną i materialną przed
    narodzeniem dziecka to absurd.Pewnie,że zna tylko gwarantuję,że jeśli każda
    kobieta zdecydowałaby się na urodzenie dziecka tylko w tym przypadku,że może
    nie wiadomo jak długo się nim osobiście zajmować to ile byłoby urodzeń???Może
    kilka, kilkanaście w roku?Efekt-za kilka lat znikoma ilość obywateli...

    Odpowiadam więc na pytanie autorki postu-KONIECZNOŚĆ.
    Egoizm?Wygodnictwo? Chyba nie wiesz o czym mówisz...
    Jestem przekonana,że żadno z rodziców nie podejmuje decyzji o żłobku dla
    spełnienia własnych ambicji i rozwoju kariery.Jeśli ktoś ostatecznie wybiera
    powrót do pracy bo...kariera to przeważnie zatrudnia opiekunkę (bo ma możliwość
    aby jej zapłacić).
    Zanim urodziłam Oleńkę,ba zanim się poczęła to zasatanawialiśmy się co bedzie
    potem,po macierzyńskim.Gdybym miała czekać na to aż mój mąż będzie w stanie
    utrzymać całą naszą rodzinę aby żyć na dość przyzwoitym poziomie to okazałoby
    się,że jestem w wieku...menopauzy,albo i dalej.
    Czytając post ewy2000 mam wrażenie,zresztą dziweczyny już pisały,że jest osobą
    niespełnioną zawodowo,wokół tego się koncentruje i nad tym ubolewa.Złożyła
    pewnego rodzaju ofiarę rezynując z pracy i opiekując się synem.Nie wiem co o
    tym myśleć.
    Reasumując,żal mi ludzi którzy myślą,że posłanie dziecka do żłobka to
    wygodnictwo (jaka to wygoda,że trzeba rano wstać i szybko do żłobka a potem z
    pracy pędem do dziecko).Oj,oj...
    Za jakiś czas chcemy podarować Oleńce rodzeństwo i wiemy już teraz,że będzie
    pewnie chodziło do żłobka.Brak odpowiedzialności?NIE,NIE,NIE STANOWCZO NIE.

    A jeszcze dwa zdania jeśli chodzi o karmienie.Ja moją córcię próbowałam karmić
    piersią.Olunia nie potrafiła ciągnąć piersi,na początku położna próbowała
    pomagać,później kiedy leżałam na ginekologii septycznej (zostałam zarażona
    gronkowcem podczas c.c.) nikt kompletnie nikt mi nie pomagał.Prosiłam ale nic.A
    lekarka,która przychodziła na poranny obchód tylko krytykowała,że dokarmiam
    dziecko lka płakała bo była głodna i położna zdecydowała o
    dokarmianiu.Niestety nie karmiałm piersią i bardzo nad tym ubolewam,bardzo
    chciałam ale nikt mi nie pomógł żaden fachowiec...przykre.W tej sprawie mogłam
    liczyć tylko na siebie.Lekarze też potrafią nieźle dowalić...no cóż.

    Pozdrawiam

    Magda-mama żłobkowiczki Oleńki-kochanej córeńki 20.12.2002




    Temat: dylemat moralny :(
    Esturka, decyzja jest oczywiscie Twoja, ale moze moje obserwacje pomoga
    przemyslec...
    - czy jestes pewna lojalnosci swojego szefa?
    naprawde, na lojalność szefa/firmy mozesz liczyc tylko wtedy jezeli juz ja
    wyprobowalas. po urlopie macierzynskim nie będzie zbyt wazne czy
    sie 'poświecalas'. jezeli nie będzie Cie kilka miesięcy z powodu
    macierzynskiego to firma i tak bedzie musiala zorganizowac jakies zastępstwo.
    po Twoim powrocie decydujace bedzie czy juz kogos maja, czy ten ktos jest
    TANSZY (niestety) i czy potrzebuja wiecej osob = czy jest etat dla Ciebie.
    wiem, ze sa 'uczciwi' szefowie rozumiejacy co to rodzina, a nie tylko wzgledy
    finansowe dla firmy. ale czy Twoj szef do nich nalezy, tzn czy np wspomnial cos
    o tym ze z jego strony mozesz czuc sie bezpieczna ze po powrocie nie otrzymasz
    wypowiedzenia?
    to ze szef sklonil Cie do obietnicy moze byc tylko skutkiem jego dobrych
    zdolnosci manipulacji.. i nie wydaje mi sie jak juz bylo wyzej, aby Twoje
    zobowiazanie bylo bezwarunkowe, tzn ze bedziesz pracowac nawet ze szkoda dla
    Twojego i Dziecka zdrowia..
    - czy zamierzasz wykorzystac urlop wychowawczy? jesli tak, to moze warto byloby
    porozmawiac z szefem jak ON WIDZI TWOJ POWROT do pracy po X miesiecy? moze sie
    okaze ze szef cieszy sie z Twojej lojalnosci, ale sam przeciez musi z czegos
    zyc wiec niczego nie obiecuje...
    - jaka masz szanse na znalezienie innej pracy tam gdize mieszkasz?
    jezeli duza bo to np. duze miasto, to odpada argument potencjalnego bzrobocia
    - moje klopoty w czasie ciazy pojawialy się, o ironio, wlasnie wtedy gdy
    fizycznie czulam sie najlepiej i wydawalo mi sie ze moge biegac i gory
    przenosic. dlatego nie sugeruj sie zbytnio dobrym samopoczuciem, bo wielka
    potrzeba odpoczynku przychodzi juz wtedy gdy do przemeczenia i nadwyrezenia
    organizmu juz doszlo.
    moze Twoj lekarz mogłby zdecydowac czy zwolnienie jest wskazane z powodow
    czysto zdrowotnych? nie mialabym ZADNYCH dylematow z wreczeniem zwolnienia
    lekarskiego i poinformowaniem szefa ze wzgledy zdrowotne zmuszaja Cie do urlopu
    chorobowego. przy tym nie musisz szefa wtajemniczac w szczegoly, czy to 'tylko'
    zmeczenie/osłabienie ktore przeciez rowniez moze byc niebezpieczne dla Ciebie i
    Dziecka czy inne komplikacje. wystarczy ze powiesz ze takie bylo bezwzgledne
    zalecenie lekarza, i oczywiście wrócisz do pracy gdy wszystko znowu będzie w
    normie. chyba lepiej zapobiegac niz pozniej leczyc i martwic sie o wiele
    bardziej. pamietaj ze nie musisz sie Z NICZEGO TLUMACZYC. Twojego szefa nie
    powinny interesowac szczegoly co do ciąży, to czy jestes zbyt zmeczona aby
    napisac pracę, itp. gdies kończy sie sfera zawodowa a zaczyna się Twoje
    prywatne życie.
    - ja rowniez zaplanowalam sobie powazny egzamin specjalistyczny w czasie ciazy,
    bo wydawalo mi sie ze bede miala b.duzo czasu.. komplikacje na poczatku ciazy,
    ciagla sennosc, brak apetytu, zmeczenie, spowodowały ze zdecydowałam ze ciąza
    jest najwazniejsza i nie chce pozniej zalowac. podziwiam wszystkie przyszle
    mamy ktore pracuja zawodowo, dla mnie bylo to zbyt duzym obciazeniem. duzym
    wysilkiem udalo mi sie zdac egzamin (w szostym miesiacu). jezeli mozesz, napisz
    prace jak najszybciej, im pozniejsza ciąza tym jest to trudniejsze, po prostu
    fizycznie.
    zycze odwagi w podjeciu decyzji zdrowia i powodzenia! pozdrowienia dla Meza
    który widac ze troszczy sie o Ciebie i Waszego Maluszka, choc nie narzuca Ci
    decyzji




    Temat: Podroz z dzieckiem polski czy kanadyjski paszport
    mayya2 napisała:

    > Pojechalam dzis rano do konsulatu. Oczywiscie nie ma gdzie zaparkowac.
    Samochod
    >
    > zostawilam w jednej z uliczek. Wzielam ze soba wozek, niech to sz..g, nie ma
    > jak wejsc gdyz trzeba bylo z wozkiem pokonac schody. Dalam sobie rade. Winda
    > zepsuta. Informacji nie ma; zeby wziac wniosek (bo sie skonczyly) i uzyskac
    > informacje trzeba stac w okienku za wszystkimi ktorzy wyrabiaja paszporty
    wiec
    > dluzylo sie niesamowicie.
    > Dowiedzialam sie:
    > Na paszport w Kanadzie czeka sie ok 3-4 miesiace.
    > Musze zamowic akt urodzenia (tylko nie skrocony bo taki juz mam). Z tym
    > dokumentem musze udac sie do konsulatu i oni musza najpierw zarejestrowac
    > dziecko w Polsce. Kiedy dziecko jest juz zarejestrowane, wtedy moge starac
    sie
    > o paszport.
    > Powiedzialam Pani, ze nie moge tyle czekac bo skonczy mi sie urlop
    macierzynski
    >
    > a wczesniej nie moglam sie starac o paszport bo czekalam na akt urodzenia w
    > Kanadzie. Pani powiedziala, ze paszport moge zatem wyrobic w Polsce. Jak juz
    > bede tam, maz musi pojechac do konsulatu z aktem urodzenia i wypelnic
    > formularz, ze zgadza sie by dziecku wystawiono polski paszport. Potem mi to
    > wysyla do Polski. Ja natomiast rejestruje dziecko w USC i wtedy moge zlozyc
    > wniosek. Dodam, ze po wniosek trzeba sie zglosic osobiscie i paszporty mozna
    > wyrabiac tylko w miastach wojewodzkich. CZyli skoro bede w Polsce 50 km od
    > miasta wojewodzkiego musze jechac po glupi wniosek.
    >
    > Acha na koniec zapytalam sie czy zamiast tego calego zamieszania z polskim
    > paszportem, moge starac sie o wize. Pani odpowiedziala, ze dzieciom wiz nie
    > daja.
    >
    > Czyli tak naprawde pulapka paszportowa sie jeszcze nie skonczyla......

    Mayya2, a pytalas sie o paszport tymczasowy, czy o normalny? Z tego co pamietam
    to do tymczasowego nie trzeba umiejscawiac metryki w Polsce, po to daja
    tymczasowy aby miec wlasnie czas na pozalatwianie tych wszystkich formalnosci.
    I jedna wazna rzecz, jak bedziesz umiejscawiac kanadyjski akt urodzenia w
    Polsce, to nie pozwol im zabrac Twojego orginalu, nie maja prawa Ci go zabrac,
    chociaz pewnie beda chcieli.
    I tutaj jak bedziesz brala ten dlugi odpis to popros o expresowe wydanie, placi
    sie wiecej, ale trwa duzo krocej.
    Zadzwon moze do jakiegos polskiego biura podrozy, oni tez sie tym zajmuja
    (posrednicza w zalatwianiu polskiego paszportu) i sie wypytaj.

    A gdzie bedziesz w Polsce? Jak gdzies blisko granicy, to mozesz jechac na
    kanadyjskim, jak sie bedzie zblizac 90 dni Twojego pobytu wybierz sie na
    jednodniowa wycieczke i wroc, i od nowa Ci sie bedzie liczyc 90 dni :o).
    Stary trick na granicy kanadyjsko-amerykanskiej :o)

    A moze ktos wie co tak naprawde moga jej zrobic jak zostanie dluzej? Czy tylko
    nieprzyjemna rozmowa na lotnisku i zaplacenie kary, i ile ta kara moze wynosic?

    Pozdr.




    Temat: Wrócić do pracy czy sobie darować????
    Zdecydowanie sie z Toba zgadzam. Niemniej naprawde wszystko zalezy od
    okolicznosci. Mialam duzo szczescia, ze na poczatku ciazy odeszla z pracy moja
    szefowa zespolu - dzis po kilku miesiacach nie mozemy sie wrecz z koleznkami
    nadziwic w jaka paranoje nas wprowadzala. Stwarzala tak stresujace personalne
    sytuacje, ze doslownie snila sie mi po nocy jak zly czart... albo czesciej byla
    przyczyna bezsennosci. Doprowadzala mnie do stanu, ze chcialam w jednej chwili
    zlozyc wymowienie - ale maz mnie przystopowal, ze przed ewentualna zmiana pracy
    czas najpierw pomyslec o naszej rodzinie. I tak sie stalo, bedziemy niedlugo
    rodzina
    Ciaza zaczela sie zle, ryzyko poronienia, 2 tygodnie w szpitalu, 3 na
    zwolnieniu (szefowa jeszcze jest, ciekawe czy jest zwiazek , moj powrot
    zbiegl sie z jej odjesciem i bajke moge zakonczyc: odtad pracuje szczesliwie i
    bezstresowo. Przyznaje, ze nie 4 a 8 godzin przy komputerze, bez zdanej taryfy
    ulgowej nawet po nieprzespanej nocy (maly kopie jak wariat o 3 w nocy!). Jestem
    aktywna, pomocna, czasem niemal "niezastapiona" (choc nie ma ludzi
    niezastapionych, pamietajmy o tym!), zaliczylam po drodze awans (w ciazy!) i
    nauczylam sie kilku nowych rzeczy. Tylko dzieki temu, ze stworzono mi DOSKONALE
    PSYCHICZNE WARUNKI do pracy - zero lekcewazenia, traktowania z przymruzeniem
    oka, i co najwazniejsze zero stresow, kwasow personalnych, ktore naprawde
    potrafia wykonczyc i wierze, ze moga stanowic zagrozenie dla ciazy.
    Wlasnie jestem po rozmowie z szefostwem, ze za miesiac sie zegnam na jakis
    czas - bede wtedy w 33 tygodniu i zamierzam ostatnie 1,5 miesiaca wypoczac,
    skoncentrowac sie na czekajacym mnie wielkim wydarzeniu, dodam ze od dlugiego
    juz czasu namawia mnie do tego lekarz. Bardzo balam sie tej rozmowy, bo wkoncu
    przyznalam sie do tego, ze za miesiac pojde na zwolnienie "na zyczenie", ale o
    dziwo szefostwo docenilo te szczerosc, podziekowalo ze wie ile ma czasu na
    sprawne przekazanie moich zadan i organizacje pracy zespolu. Powiedzieli ze sie
    domyslali, ze wkoncu bede chciala spasowac - wkoncu dzwigam juz przed soba
    spory brzuszek.
    Wiem, ze wiele z Was pracuje dluzej, nawet do 38 tygodnia i ja w tym 33
    tygodniu uciekam moze za wczesnie... ale mam nadzieje Nesla ze nie ocenisz mnie
    zbyt surowo. Uwierz, ze spore juz ze mnie sloniatko, kregoslup boli i nawet
    mega-poducha z Ikei na krzesle nie pomaga, stopy puchna, no i nieuchronnie
    zbliza sie czas wysokich temperatur.
    Wierze, ze w ciazy mozna pracowac "normalnie", ale wtedy, gdy pracodawca tez
    traktuje kobiete "normalnie". Jesli jest ona narazona na silne stresy, powinna
    sie od nich odizolowac (uciekajac na zowlnienie najczesciej). Oczywiscie musi
    sie wtedy liczyc z tym, ze nie bedzie dla niej powrotu do tej samej pracy...
    ale patrzac na to na zimno - to czyz nie jest to dobry pretekst zeby wreszcie
    te toksyczna prace zmienic?!
    Ja uczciwie sie Wam przyznaje ze w momencie planowania dziecka liczylam sie z
    tym ze spedze ciaze na zwolnieniu, a po macierzynskim poszukam innej pracy - na
    szczescie dla mnie i dziecka okolicznosci sie zmienily Czego zycze wszystkim
    zestresowanym mamusiom!




    Temat: Więcej preferencji dla kobiet!!!

    > Zapewniam cię, że ja też. Po prostu twoje rozumienie wolności jest bardziej
    > idealistyczne niż moje. Tak jak ty ja myślałam jeszcze jakieś 10 lat temu.
    Może
    >
    > to po prostu kwestia wieku? Pytanie retoryczne, bo nie wiem ile masz lat, ale
    > stawiam na mniej niż 30. W tej sugestii nie było nic w zamierzeniu
    obraźliwego,
    Mam więcej niż 30.
    I moja postawa wynika nie z idealizmu.
    Wręcz przeciwnie. Od kilku lat odkąd prowadze firme i widze mechanizmy, których
    wcześniej nie miałem potrzeby obserwować. I staje się coraz większym liberałem
    w sensie postulatów i coraz większym cynikiem jeśli chodzi o reakcję innych na
    mój liberalizm.
    Większośc pomysłów i postulatów o charakterze liberalnym spotyka się z
    wsćiekłością ze strony osób o poglądach lewicowych.
    Jednocześnie większość pomysłów i rozwiązań będacych zaproszeniem do nadużyć
    spotyka się z akceptacją tych samych osób.
    A we mnie narasta cynizm.
    > Nie. Jej postulat brzmi: pracodawca nie powinien dyskryminować kogokolwiek ze
    > względu na płeć.
    Dlaczego tylko pracodawca?
    Czy przy wynajmowaniu mieszkania to też powinno obowiązywać?
    >
    > >
    > > JEJ SPOSÓB ROZUMOWANIA DOWODZĄCY SŁUSZNOŚCI I SPRAWIEDLIWOŚCI TAKIEGO
    > POSTULATU:
    > > Gdybym była pracodawca to bym nie dyskryminowała ze względu na płeć więc
    > > postulat taki jest sprawiedliwy bo dotyczyłby również mnie.
    >
    >
    > Nie. Jej rozumowanie jest takie: konstytucja zabrania dyskryminacji ze
    względu
    > na płeć, rasę, wyznanie itp. Konstytucja powina być przestrzegana nizależnie
    od
    >
    > partykularnych interesów.
    >
    > Nie widzę błędu w jej rozumowaniu.
    Czyli zgadzasz się z tym, żeby pracodawca mógł pozwać kandydata za odrzucenie
    propozycji pracy i oskarżyć go o dyskryminację? -konstytucja powinna byc
    przestrzegana nizależnie od partykularnych interesów.
    > Jeżeli zostaje naruszona cudza prywatność a nawet intymność prawo powinno
    > ingerować. Przykładem molestowanie w miejscu pracy.
    Przykładem jest molestowanie a nie molestowanie w miejscu pracy. Dlaczego
    skupiasz się na szczególnych przypadkach?
    > > Jeśli chodzi o instrumenty prawno-ustrojowe to:
    > > 1) Akceptuje przywileje ciązowe kobiet wraz ze wszystkimi ich kosztami pod
    >
    > > warunkiem,że płaci za nie całe społeczeństwo a nie pojedyńczy pracodawca.
    >
    > A mógłbyś dokładnie określić sytuacje w których to pracodawca płaci?
    > Bo tak to znowu nie będę wiedziała, czy protestujemy przeciwko temu samemu...
    Np. jak zatrudnia kobietę na czas określony i ona zachodzi w ciążę a on musi
    jej przedłużyć umowę.

    > > Problem w tym, że wiele kobiet nie akceptuje kosztów tych przywilejów.
    >
    > Te koszty wynikają z twojego rozumowania. Kobiety pracobiorcy nie muszą się z
    > tobą zgadzać.
    No właśnie to mówię.
    Nie zgadzają się z ponoszeniem tych kosztów.
    > Ewentualnie walczyć o swoje,
    > przekonywać itd.
    Walczę o swoje i przekonuję.
    A dopóki nie wywalczę (może nigdy) będe korzystał z absurdów tego systemu.
    Aż może społeczęństwo się wkurzy i mnie tych możliwości pozbawi.
    > Ale powiem wprost, że mnie nie przekonałeś (a wcale nie jestem pracobiorcą,
    > więc nie mam żadnego partykularnego interesu by upierać się przy swoim)
    Nie sądze żeby Tad był księdzem a mimo to bronił przywilejów dla księży.
    Mechanizm podobny.

    > Nie podoba mi się ten pomysł. Tak samo jak nie podobałby mi się pomysł, że
    > dzieci nie mogą być zatrudniane do pracy w kamienioomach, chyba że umowa z
    > pracodawcą stanowi inaczej... Czujesz czym to pachnie?
    Pachnie wracaniem do tematu w którym osiągnęliśmy już dawno konsensus.
    Dzieci nie sa pełnoprawnymi obywatelami.
    Mówiąc wprost: dzieci sa zbyt głupie by o sobie decydować.
    Czy pełnoletnia kobieta w pełni władz umysłowych jest wg. Ciebie zbyt głupia
    żeby o sobie decydować?
    > Pewnych rzeczy odmienić się nie da. Przywileje macierzyńskie,
    Da się.
    Wystarczy że kobieta nie ma pracy (częste w Polsce ostatnio) i niezależnie od
    jakiejś szczątkowej pomocy socjalnej nie może liczyc na wększośc przywilejów
    macieżyńskich, które ma kobieta pracująca.
    Przywileje macieżyńskie nie sa tak na prawdę związane z samym tylko
    macieżyństwem.
    Często są związane z posiadaniem pracy (a więc lepszą sytacją życiową)




    Temat: słówko od ex-ale-niedoszłej-forumki
    słówko od ex-ale-niedoszłej-forumki
    Zanim zamkniecie forum to jeszcze dorzucę swoje 3 grosze Nie mam zamiaru
    nikogo wyzywać ani nawracać tylko napiszę szczerze że też kiedyś byłam
    antydzieciowa, mówiłam na dzieci bachory, miałam nadzieję że nigdy nie zajdę w
    ciążę nawet gdybym miała męża to miałam nadzieję że nie będę mogła mieć
    dzieci, a do swoich siostrzeńców miałam cierpliwości z 5 minut a potem pa pa
    ryczące małe paskudy (to wersja light moich myśli Ale wychodziłam za mąż z
    założeniem że nie wiem na 100% czy będę mieć dzieci, mąż o tym wiedział i to
    akceptował. Ale cały czas biłam się z myślami bo wiedziałam że on raczej
    kiedyś zapragnie mieć dziecko, a skoro go kocham muszę także liczyć się z jego
    uczuciami, nie mogę myśleć tylko o sobie. Ale byłam przerażona wizją ciąży i
    tym co będzie z moim życiem po ciąży, rozstępami, porodem, wszystkim... Nigdy
    nie zaglądałam do wózków i drażniły mnie osoby ciuciające nad wózkami do tych
    małych bezzębnych istot. Kiedyś przy okazji po jakimś czasie naszego
    małzeństwa umówiłam się z moją przyjaciółką - wtedy mamą dwumiesięczniaka i
    coś zaczęło we mnie pękać. Podobno dzieci są zaraźliwe. W moim przypadku to
    się sprawdziło chociaż dalej utrzymywałam że dziecko nie, nie teraz, nie wiem
    czy w ogóle. Zaczęłam zaglądać na forum ciąża i poród (hehe) i tam ktoś
    napisał mi że to że tu jestem i piszę to dowód na to że jednak o dzieciach
    myślę. Nie wiem, możecie się śmiać ale niedługo potem w zagorzałej
    antydzieciowej kobiecie wybuchł instynkt macierzyński, chyba mi kipiało uszami
    Teraz jestem mamą kilkumiesięcznego bobasa i wiem że jeszcze wiele trudu
    przede mną bo to dopiero początek mojego bycia mamą ale już planujemy z mężem
    kolejne dzieci i powiem wam szczerze - macierzyństwo (tacierzyństwo) to
    najpiękniejsze co mogło nas spotkać. Ten ogrom miłości którego doświadczamy
    każdego dnia nie ma porównania z niczym na tym świecie co do tej pory
    przeżyliśmy. To coś niesamowitego. Byłabym głupia gdybym przez własny egoizm i
    strach pozbawiła się możliwości doświadczenia tego wszystkiego. Teraz te
    wszystkie moje strachy z przeszłości mnie po porostu śmieszą - strachy o to
    jak będzie wyglądać moje życie, figura i inne duperele, to nic w porównaniu z
    tym czego oświadczam tuląc w ramionach nasze dziecko. Dziecko to piękny DAR.
    Dla nas najpiękniejszy ze wszystkich. Bardzo żałuję i patrząc na moje ukochane
    dziecko głupio mi że mogłam go nie chcieć, że mogłam mówić o dzieciach w taki
    sposób, że dziecko było na ostatnim miejscu na mojej "liście życzeń", po
    prostu wstyd mi.

    Miało nie być nawracania... więc na koniec życzę wam wszystkim dobrych wyborów
    i mam nadzieję że któraś lub któryś z was także będzie mógł kiedyś podpisać
    się pod tym co ja napisałam.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dsj4cup.htw.pl



  • Strona 3 z 3 • Wyszukano 197 rezultatów • 1, 2, 3 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl.