Strona Główna
Jak leczyć naderwany mięsień
Jak leczyć nerwicę wegetatywną
Jak leczyć nosiciela salmonelli
Jak leczyć oparzenia słoneczne
jak leczyć Uzależnienie alkoholowe
jak leczyc wezly chlonne
Jak leczyć Wirus HPV
jak leczyć zapalenie okostnej
jak leczyć zatrucia żołądkowe
jak leczyć bakterie
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pustapelnia.pev.pl

  • Widzisz wypowiedzi wyszukane dla zapytania: Jak leczyć leki





    Temat: Naczyniak w krtani.
    Witam. Z tej strony żona Athosa. Właśnie wróciłyśmy z córką ze szpitala więc
    pozwolę sobie uzupełnić opis męża.
    Bilans mamy taki:
    4 tygodnie podawania hydrocortisonu 3 x dziennie plus doraźnie dodatkowa dawka
    (w nasilającej się duszności). Do tego 3 x dziennie nebulizacje z berodualu,
    pulmicortu i steri-nebu i inhalacje z mucosolvanu kilka razy dziennie. Znaczna
    poprawa stanu córki po 2 tygodniach, po 3 tygodniu dawki zaczęto zmniejszać i
    po 4 tygodniach córka wypisana do domu z zaleceniem: Zyrtec 5 kropli na noc i
    dwa razy dziennie wziewy Berodual i Budesonid. Dziecko opuściło szpital z
    idealnym oddechem, bez duszności i stridoru! Po tygodniu duszność wróciła,
    pojawiło się też pobudzenie psychoruchowe. Ponownie trafiła na odział
    laryngologii. W szpitalu odstawiono Berodual i Budesonid ale jednocześnie
    podano hydrocortison 3 x dziennie przez 6 dni, pod koniec pobytu stopniowo
    zmniejszając dawki. Stan poprawił się, dziecko wypisano(poniedziałek 04. 04)
    bez żadnych zleconych lekarstw, ze stridorem ale bez duszności.
    Obserwujemy powolne pogarszanie się stanu. Stridor jest coraz głośniejszy i
    dziecko coraz mocniej pracuje przeponą przy oddychaniu. Chcielibyśmy uniknąć
    powrotu do szpitala gdzie jak widać pomagają nam tylko doraźnie nie proponując
    żadnego leczenia na dłuższą metę, w alternatywie mając jedynie tracheotomię!
    Tymczasem czytamy o możliwościach przedłużonego podawania sterydów. Sam Pan
    doktor o tym zresztą wspomina. Czy Encorton ma tylko postać tabletek? Bo nie
    wiem jak można by podawać go 6-miesięcznemu dziecku?
    Wczoraj skonsultowaliśmy się z naszym lekarzem pediatrą. Pani doktor zleciła na
    razie nebulizacje z Pulmicortu dwa razy dziennie i Zyrtec. Wydaje się być żywo
    zainteresowana i choć nie ma doświadczenia z naczyniakami odnoszę wrażenie, że
    chce i może zrobić więcej niż zdziałał personel szpitala. Dlatego pozwolę sobie
    zapoznać ją z Pańskimi radami i trochę jeszcze Pana pomęczyć:) Może dla
    pełniejszego obrazu sytuacji prześlę zdjęcia z direktoskopii i skan wypisu?
    Sytuacja jest dosyć nagląca, a na Śląsku nie udało nam się póki co dotrzeć do
    żadnego specjalisty w tej dziedzinie, nie ma tu również możliwości wykonania
    rezonansu magnetycznego (tak nas poinformowano i wyjasniono powód zrobienia
    tomografii, a nie rezonansu). Czeka nas podróż do Warszawy. Chcielibyśmy
    opanować sytuację gdyż inaczej dalsza diagnostyka nie będzie możliwa skoro stan
    dziecka po wypisach za szpitala pogarsza się i wymaga ponownej hospitalizacji.
    Pozdrawiam.






    Temat: Tarnów
    W maju urodziłam synka, lekarzem prowadzącym był dr Przybycień.Nie znałam
    wcześniej tak dobrego lekarza jak on.Podczas wizyty panuje bardzo miła
    atmosfera i pacjentka ma wrażenie że jej ciąża jest dla dr Przybycienia równie
    ważna jak dla niej.Chodziłam do wielu ginekologów ale żaden nie wyznał się że
    mam endometriozę. Panu Przybycieniowi wystarczyło USG żeby to stwierdzić.
    Podczas ciąży bywało różnie ale zawsze doktor zareagował wcześniej i wszystko
    dobrze się kończyło. Pod koniec ciąży znalazłam się na patologii, gdzie
    widziałam i słyszałam wiele. Jeżeli chodzi o lekarzy to większośc nie powinna
    leczyć, nie chodzi tu o stosunek do pacjentki , który daje wiele do życzenia ,
    ale o wiedzę. Najgorzej wspominam dr KRASA, który chyba przez przypadek
    skończył studia medyczne a na dodatek robi z siebie pajaca bo porodówka to nie
    cyrk. Mojemu dziecku podczas zapisu KTG spadło kilka razy tętno, a on
    stwierdził z kpiną w głosie ,ze to moje tętno przebija sie do zapisu.
    Porażka!!! Byłam po terminie i tętno rzeczywiście spadało, nie mogłam urodzić
    bo nie miałam skurczów, pomimo kilkudniowych prowokacji (OCT, Zele i masaże
    szyjki)Na szczęście zajmował się mną prawdziwy fachowiec i urodziłam synka
    przez cięcie cesarskie. Gdyby nie dr Przybycień to moje dziecko albo urodziłoby
    się niedotlenione albo uduszone, i tak spędziło tydzień na sali SIN, bo miało
    problemy z serduszkiem. Reszta nawiedzonych lekarzy trzymałaby mnie nie wiadomo
    ile jeszcze dni az do porodu naturalnego ale wtedy byłoby za późno. Razem z
    mężem jesteśmy ogromnie wdzięczni za wszystko co dla nas i dla naszego dziecka
    zrobił dr Przybycień i wiem że jest taki dla wszystkich swoich maleńkich
    pacjentów i ich rodziców!!!!!!!





    Temat: POZNAŃ
    Może lekarzem jest dobrym - trudno mi to ocenić, ale jego zachowanie i sposób
    bycia - fatalny !!!
    Ja miałam diagnozę - tylko trzeba było szybko dać się "położyć" się na Polną.
    Trafiłam do Sajdaka z polecenia innego lekarza, gdy stwierdzono u mnie dysplazja
    szyjki macicy CIN III, a w szpitalu na Łąkowej gdzie pracował mój ginekolog
    chcieli mi wyciąć macicę. Na co się nie zgodziłam.
    Po I prywatnej wizycie u prof.Sajdaka byłam na stole operacyjnym bardzo
    szybko.Oczywiście nie on ciął, bo mu nie zapłaciłam (nawet nie przyszło mi to do
    głowy, dowiedziałam się w szpitalu od inncyh pacjentek)- miałam konizację
    chirurgiczną i operował mnie dr.Szpurek i jak się dowiedziałam niedawno od
    innego lekarza zrobił to b. dobrze ( w sensie utrzymania ciąży).
    Przede wszystkim warto wiedzieć żeProf.Sajdak pracuje na oddziale ginekologii
    chiurgicznej, a nie na położnictwie - więc myślę, że lepiej zna się na chorobach
    w narządach rodnych niż na problemach ciążowych (chyba że nie ma żadnych
    problemów z ciążą).
    Nie byłam zadowolona z jego podejścia do mnie jako do pacjentki - grubiański,
    niewychowany - nie zapomnę do końca życia jak to zabiegu (chirurgicznym)
    poszliśmy do niego z mężem dowiedzieć się co ze mną, usłyszaliśmy śmiech Pan
    profesora i tekst do mnie: "Pani ma zakaz uprawiania sexu przez miesiąc - zakaz
    nie dotyczy męża".Mam poczucie humoru,ale nie jak zaczynam walkę z komórkami
    nowotoworowymi w moim ciele.
    Reasumując po zakończeniu mojego leczenia dysplazji szyjki macicy i pozytywnym
    wyniku histopatologii zmieniłam lekarza i nie poszłam do niego więcej.
    Ze względu na jego zachowanie nie polecam go zwłaszcza kobietom w ciąży.



    Temat: DOBRY LEKARZ ????
    Gość portalu: AAA napisał(a):

    > Oj!!! Nie potrafisz wyciągać właściwych wniosków.
    > Są dobrzy i bardzo dobrzy lekarze w Łodzi - sam znam wielu. Ale żaden nie
    > będzie mówił o sobie chwaląc się.
    > Niedobrzy i nieprofesjonalni są politycy i urzędnicy ( Urzędu Wojewódzkiego,
    > Urzędu Marszałkowskiego, Urzędu Miasta Łodzi - Ci, którzy są organami
    > załóżycielskimi nad tymi placówkami, w których dochodziło i niestety będzie
    > nadal dochodziło do takich niegodziwości).
    > To do ludzi typu Pan Konieczny, Pan Dziki (a w przeszłości Pan Panas) należy
    > kierować pytanie dlaczego zdarzają się tak żli lekarze w Łodzi. To Ci Panowie
    > oficjalnie twierdzili, że nekrobiznes jest immanentną cechą wszystkich
    wielkich
    >
    > miast i nie należy z nim walczyć bo i tak decyduje tam mafia. Jedyne co
    można
    > zrobić to wprowadzić koronerów, żeby odciągnąć "pospolitych" lekarzy od firm
    > pogrzebowych.
    > A gdzie nadzór właścicielski nad "swoimi placówkami". U mnie w dużej
    > niepublicznej placówce ochrony zdrowia od wielu lat nie spotkałem się z
    > przypadkiem picia alkoholu w pracy przez lekarzy czy pielęgniarki - bo u mnie
    > Ci lekarzy są doceniami i może przez to szanują swoją pracę a przez to
    > pacjentów, których leczą. Doceniani ale i na bieżąco rozliczami, i oceniani
    ze
    > swojej pracy. A zapewniam nie jestem "wilczym kapitalistą" a pewnie jeżdzę
    > trochę gorszym samochodem od niektórych "menedżerów" publicznych placówek,
    > które mają gigantyczne długi a zapytaj pielęgniarki i lekarzy w tych
    placówkach
    >
    > jak są szanowani przez swoich przełożonych?
    > Teraz wyciągnij wnioski : czy, gdzie i dlaczego są dobrzy lekarze w Łodzi.
    Wydaje mi się ze nazwiska które tutaj padły to są nazwiska lekarzy. Czy Pan
    Panas był złym lekarzem??

    A druga sprawa. Wszak na tym forum wpisują się i czytają nie tylko lekarze.
    Dlaczego jakoś nikt nie napisał: tak znam dobrego lekarza??
    też pewnie winni są tylko urzędnicy.
    Nie pisze że oni są niewinni ja piszę: oni rządzą bo nie ma dobrych lekarzy.
    Dobrych czyli mądrych, uczciwych , silnych. Takich którzy byliby autorytetem w
    rozmowach z urzędnikami.



    Temat: WARSZAWA 2
    Ja byłam pacjentką dr. Teligi. Niestety nie mam dobrego zdania na jej temat. Jest przede wszystkim niemiła, wiecznie zajęta, nie odpowiada na pytania i traktuje pacjentki jak pół inteligentki które wg niej powinny wszystko wiedzieć a ona nic im nie musi wyjaśniać. Mimo że mam skończone wyższe studia i nie należę do osób zastraszonych to w jej towarzystwie bałam się cokolwiek powiedzieć i czułam się jakbym miała skończone 6 klas podstawówki. Leżałam u niej na oddziale bo miałam powikłaną ciążę chorobą nerek. Na oddział dostałam się ze sporymi problemami. Po kilkukrotnym zgłaszaniu się na izbę przyjęć gdzie wiecznie nie było miejsc w końcu Pani doktor zdecydowała się mnie sama przyjąć. Wypisała mnie do domu i kazała się zgłosić na 3 tyg przed terminem na wywołanie porodu. W tym czasie Pani doktor przebywała na urlopie i jakoś nie poinformowała swojego personelu żebym została przyjęta z powrotem na oddział. Mimo sześciokrotnego zgłaszania się na izbę nie zostałam przyjęta gdyz podobno nie było miejsc, a przy mnie przyjmowano inne chore i jakoś miejsca dla nich były... Jak leżałam na oddziale to było tam kilka pacjentek które były prywatnymi pacjentkami Pana prof Czajkowskiego i mimo że miały ciąże fizjologiczne to były przyjmowane do szpitala wcześniej do porodu...no i dla nich miejsca były... Po prostu prywata i tyle. Moja ciąża zakończyła się przyjęciem na blok porodowy z podejrzeniem stanu przed rzucawkowego bo z nerwów w końcu za kolejnym razem na izbie dostałam bardzo wysokiego ciśnienia. Po 14 godzinach b.ciężkiego porodu zakończył się on cesarką po której w szpitalu zarazili mnie kilkoma bakteriami co zakończyło się zakażeniem organizmu i terapią dożylną trzema antybiotykami przez 2 tygodnie w szpitalu.
    Reasumując nie polecam tej lekarki i tego szpitala choć położne w nim na ogół były dość miłe. Nie odpowiada mi tryb pracy Pani doktor i to w jaki sposób mnie traktowała choć fachowcem może i jest dobrym, nie mi to oceniać bo lekarzem nie jestem. Jak widzę jest na białej liście więc może inni mają lepsze doświadczenia. Zresztą na patologii nie wszystkie pacjentki były tak źle przez nią traktowane jak ja, może po prostu nie przypadłam jej do gustu, ale zawsze mi się wydawało że takie rzeczy nie powinny mieć znaczenia w przypadku leczenia. Sama więc zdecyduj.
    Czy prowadzi ciąże fizjologiczne tego nie wiem bo ja miałam ciążę patologiczną i dlatego mnie przyjęła bo generalnie nie jest łatwo się do niej dostać.



    Temat: Mój mąż już nie może a ma 55 lat, ja mam 42
    Nie znam Ciebie
    Nie znam twojego męża ale jestem facetem zyjącym wystarczająco długo na tym łez
    padole. Dłużej od twojego męża. Śmiem twierdzic jednak, że ty go też nie
    znasz.

    Dlaczego nie chce to juz inna sprawa ale trzeba by się zapytać samego faceta. To
    co opowiada galaxy to jej wizja tego związku a to może nie mieć nic wspólnego o
    wizją jaj męża lub obektywna rzeczywistością o ile taka istnieje.

    Takie jest moje zdanie i tego będę sie trzymał.
    Dlaczego??
    Nasze opinie na tematy poruszane na forum mozemy sobie wyrobic tylko na
    podstawie wypowiedzi tych użytkowników. Wyszło trochę masło maślane ale sens
    jest chyba jasny.
    Jeżeli czyjeś wypowiedzi są niespójne, nielogicznie możemy podejrzewac, że
    stanowią raczej wybrażenie piszacego wyraz jego chciejstwa niż odbicie
    rzeczywistości. Jeżeli przyszłaś na forum aby usłysze od innych pań rady typu

    Spróbuj z mężem porozmawiać. Ale tak otwarcie, bez emocji.
    Powiedz, że bardzo go kochasz, że bardzo pragniesz być z nim blisko, tak jak
    dawniej. Że bardzo go potrzebujesz. Że jako mężczyzyzna jest dla Ciebie
    najważniejszy.
    To już je otrzymałaś.
    Masz w swojej głowce jakis obraz twego związku i każdą sugestię, że to może
    wygladac trochę inaczej z zasady odrzucasz.
    Żadne rozmowy z Twojej strony z mężem nic nie dadzą ponieważ nie przyjmujesz do
    świadomości nic co moglo by zakócic twój ogląd świata.
    Jeżeli tak go znasz, jego poglady, przekonania uczucia i lęki to dlaczego nie
    chce się leczyc czyli dlaczego nie chce sie z Toba kochac Stosujesz niestety
    dosyc powaszechna zasadę "Jeżeli rzeczywistośc nie zgadza się z teorią tym
    gorzej dla rzeczywistości" Pomimo wszysto życzę przejrzenia na oczka



    Temat: DĄBROWA GÓRNICZA
    Co do Pani doktor, to mam mieszane uczucia - na początku "zepsuła" mi nadżerkę -
    pewnego razu stwierdziła, że jest maleńka, ale nic nie będziemy z nią robić,
    tylko poobserwujemy i kazała za 2 miesiące na kontrolę przyjść. Kiedy przyszłam,
    okazało się, że nadżerka jest już wielkości 50gr i nie nadaje się do żadnego
    leczenia, tylko do wymrażania (a to tylko odpłatnie i prywatnie u niej). A
    wystarczyło dać leki na początku...
    Teraz jestem w ciąży - ok 7 tydzień. Pracuję w zakładzie produkcyjnym, wykonuję
    dość ciężką pracę fizyczną przez 8 godz na stojąco, szkodliwe opary wokoło -
    kiedy zapytałam o l4, bo źle się czuję, brałam urlopy, bo nie mogłam ustać w
    pracy, to mi powiedziała, że na l4 dopiero koło 20 tygodnia... Wczoraj koleżanka
    z pracy poszła na l4, okazało się, że jest w ok5-6 tygodniu i lekarz jej jak się
    dowiedział, gdzie pracuje od razu zareagował i powiedział, że w tym zakładzie
    nie ma miejsca dla ciężarnej... Jestem zniesmaczona - szukam lekarza, który się
    mną zajmie fachowo i będzie miał na uwadze dobro moje i dziecka, przede
    wszystkim... Doktor Klimczyk uważa, że najlepiej pracować jak najdłużej i ma
    gdzieś moje obawy związane z sytuacją w zakładzie. Po badaniu nie skierowała na
    żadne usg, tylko krew i mocz do badania... Źle się czuję, ale dla pani doktor to
    nie problem - "koło 12 tygodnia POWINNO przejść" - jej słowa. Czuję się
    zlekceważona i szukam innego lekarza, ale nie mogę trafić na konkretne opinie...
    Dr Jackiewicz (młodszy) leczył koleżankę - kiedy w 4 miesiącu powiedziała, ze
    chce już na l45 iść to bez ogródek powiedział, że po l4 to musi przyjść do
    prywatnego gabinetu...paranoja.

    Proszę, powiedzcie krótko i na temat - gdzie państwowo udać się do lekarza,
    który nie zbagatelizuje ciąży?? Może dr Dzedzyk na Wawelu? Proszę, pomóżcie...



    Temat: DĘBICA
    Ja jak zwykle polecam doktora Gawlika, aktualnie jestem w trakcie leczenia i
    nadal jestem zadowolona. Co do prowadzenia ciazy, nie wiem jak wyglada,
    poniewaz nie prowadziłam u niego. Pomógł mi dużo w szpitalu,zupełnie
    bezinteresownie.
    Jedyny minus to wielkie stodo pacjentek, zawsze i wszędzie. Podobno przyjmuje
    do późnych godzin nocnych i to w Podgrodziu.
    Jak każdy lekarz ma swoich wielbicieli i przeciwników. Jak każdy lekarz
    popełnia tez błędy.
    Niektórym nie pasuje jego sposób bycia. Czasem mi mówi na Ty, czasem na Pani .
    Jednak podczas badania zachowuje się zawsze poprawnie i poważnie. W trakcie
    rozmowy tak samo.
    Dobrym lekarzem jest tez doktor Lewtak. Przyjmuje w domu prywatnym za blokiem
    na Rzeszowskiej gdzie jest apteka św. Łukasza.
    Trzeba przejsc przejściem pod blokiem i tam znaleźć dom z okruszkami szkiełek
    na elewacji.
    Leżałam prawie 3 tygodnie na patologii i obserwujac całą dębicką ekipę lekarzy
    wybrałabym sie do tych dwóch.
    Ewentualnie do Fabrowicza. Na oddziale interesował się nie tylko swoimi
    pacjentkami. Mile zaskoczył mnie też doktor Grabiec, o którym krążą dość
    zmienne opinie.
    Sympatycznie podchodził do pacjentek i z tego co widziałam to konkretnie
    prowadził ciezki poród.
    Ja chodziłam do doktora Piechowicza i choc absolutnie nie mam ale do sposobu
    badania, a nawet mogę powiedzieć że jest to niezwykle kulturalny lekarz, to
    niestety troszke mnie olał w szpitalu.
    Jeżeli chodzi o lekarki to 1 ciazę prowadziłam u doktor Niewiadomskiej , drugą
    u doktor Mackiewicz.
    Nie mam ale, choć obie nie zleciły mi badań na krzywą cukrową.
    Co przy drugiej ciazy było akurat błędem. Niestety miałam cukrzycę i urodziłam
    prawie 5 kg dziecko - naturalnie na dodatek.
    Niestety właśnie w Centrum lekarka z Tarnowa zrobiła mi miesiac przed porodem
    źle USG i zmierzyła dziecko na 2200g.
    Rodziłam dlatego naturalnie mysląc że mam duży brzuch bo jest duzo wód.
    Po porodzie w Tarnowie, położne powiedziały że powinna byc cesarka, synek miał
    wielkie krwiaki na głowie- wielkości dobrego jabłka.
    Cudem nie został uszkodzony nerw ramienny.Zaklinował sie barkami.
    Jest dobrze chyba, ale nie wiem czy nie zostawiło to sladu bo jest podejrzenie
    ADHD.
    Cala ciaża i poród to jedna wielka niewiadoma. I nie ma lekarza, który
    przewidzi wszystko i który się nie pomylił nigdy.
    Warto wybrać takiego który wzbudzi zaufanie i który odpowiada na pytania,
    dokładnie i zrozumiale.
    Życzę wspaniałej ciąży i pieknego porodu. Bo naprawde to niesamowite przezycie.
    Pozdrawiam




    Temat: Leczenie naczyniaków maścią Aldara?
    Leczenie naczyniaków maścią Aldara?
    Już jakiś czas temu pytałam o to na forum edziecko zdrowie, ale nie było
    odzewu. Moja córeczka ma naczyniak wypukły na czole. Kilka miesięcy temu
    trafiliśmy na lekarkę dermatolog, która wspomniała o nowym leku, który
    zaczyna się na świecie stosować na naczyniaki, a lek nazywa sią Aldara.
    Zaczęłam się więc interesować tym lekiem, szperałam na internecie, napisałam
    między innymi do USA do producenta leku Aldara. I dostałam bardzo rzetelną
    odpowiedź: skontaktował się ze mną pan, który jest tu w Polsce
    przedstawicielem producenta leku (firma 3M), omówiliśmy przez telefon sprawę.
    Potwierdził on, że ten lek jest stosowany już na świecie, a nawet w Polsce
    (!) na naczyniaki (pierwotne zastosowanie leku to inne schorzenia skórne,
    dokładnie, to lek został wynaleziony jako lekarstwo na brodawki płciowe, a
    stosuje się go również np. na niektóre formy raka skóry). Aldara to modulator
    miejscowej odpowiedzi immunologicznej, czyli jego działanie polega na tym, że
    pobudza do pracy komórki, które niszczą wszystko "złe" w miejscu zmiany,
    czyli: złe komórki, nieprawidłowe naczynia krwionośne (czyli przyczynę
    naczyniaków), wirusy, itp. Jest to krem, który nanosi się na skórę zazwyczaj
    co dwa dni, kuracja może trwać około 2 - 3 miesięcy. Uwaga, w miejscu
    stosowania kremu mogą wystąpić takie efekty, jak: swędzenie, zaczerwienienie,
    nawet coś w rodzaju małej strupiejącej rany; co najważniejsze, wszystkie
    niepożądane efekty znikają po wyleczeniu naczyniaka. Otrzymałam z 3M artykuł
    z fachowego pisma medycznego, który opisuje dwa przypadki zastosowania Aldary
    na naczyniaki u dzieci: były to niemowlęta, jedno miało 4 miesiące, a drugie
    7 miesięcy, w obu przypadkach naczyniaki zostały wyleczone całkowicie.
    Powtarzam, że lekarstwo zostało pierwotnie wynalezione na inne schorzenia, i
    stosowanie go na naczyniaki jest w pewnym sensie eksperymentalne, natomiast
    odbywa się jakby z całkowitym "błogosławieństwem" producenta leku, czyli nie
    jest jakimś bezsensownym wymysłem, lecz ma solidne podstawy naukowe.
    Oczywiście, tylko lekarz może zadecydować, czy i jak stosować to lekarstwo na
    dany przypadek naczyniaka, i musi się to odbywać pod ścisłą jego kontrolą.
    Lekarstwo jest, jako stosunkowo nowe, jeszcze mało znane w Polsce, i
    rzeczywiście niewielu lekarzy go stosuje na naczyniaki. Dostałam też kontakt
    na profesora z Kliniki Dermatologii AM w Warszawie, który w rozmowie
    telefonicznej potwierdził, że on stosował już Aldarę na naczyniaki u dzieci,
    z tym, że na naczyniaki płaskie. W przypadku mojego dziecka sugerował
    poczekanie dopóki mała nie skończy roczku, a to dlatego, aby lepiej można
    było leczyć ewentualne zakażenie rany, która może powstać w miejscu
    naczyniaka w procesie leczenia. Taką też koncepcję przyjęliśmy wspólnie z
    naszą panią doktor dermatolog.
    Ciekawa jestem, czy może jest tu ktoś, kto już stosował ten lek u swojego
    dziecka? Jeśli tak, to proszę o opis doświadczeń.
    Kasia



    Temat: Rozmowa z etykiem
    Rozmowa z etykiem
    "Dlaczego lekarze i pacjenci nie zachowują się rozsądnie?

    - Tradycja pozwalała lekarzom na przyjmowanie darów. Kiedyś
    były to koniaki i kawy."

    Koniak skupowały ówczesne "Delikatesy" po czym wędrował do
    kolejnego lekarza, po czym do "Delikatesów" i tak w kółko, znam
    historię butelki, która obróciła 5 razy zanim ktoś ją wypił.

    To już trzecie pokolenie uwięzione w komunistyczny sposób
    myślenia. W pułapce tego myślenia siedzą obie strony i cierpią.
    System opieki MUSI być dofinansowany, potrzeba wszystkiego w
    czym ludzkie pensje personelu wszystkich szczebli niewątpliwie
    mają priorytet. Jeżeli budżet państwa nie może (nie chce)
    załatwić tego centralnie to pozostają tylko pacjenci.
    Dofinansowany powinien być system, nie jeden z jego elementów
    (np.lekarze).
    Podam przykład zw Szwecji.
    Odciążenie systemu : pacjent do 5-ciu dni sam określa i zgłasza
    swoją niezdolność do pracy. To natychmiast zwalnia przychodnie
    z niepotrzebnej a uciążliwej pracy.
    Dofinansowanie systemu :przy każde wizycie, u lekarza czy innej
    pacjent wnosi opłatę tzw. udział własny w kosztach leczenia w
    wysokości ok. 15% faktycznych kosztów.
    Zarówno te opłaty jak i koszty leków mają tzw. pułap roczny.
    Praktycznie po 8 wizytach do końca 12 m-cy nie ma już opłat.
    W sumie jest to spore dofinansowanie budżetu a nie ogranicza
    dostępu do leczenia.Nie ma żadnych systemów rządowych,
    branżowych, uprzywilejowania. W powiatowym szpitaliku operowany
    był w kolejce premier. W Norwegi w tak samo malutkim szpitalu
    był leczony i zmarł król Norwegi. Na propozycję przeniesienia
    do Oslo powiedział :"Jako człowiek jestem takim samym pacjentem
    jak każdy inny, leczycie innych, to ja też mogę się tutaj
    leczyć"
    W tej chwili polski system jest nie do przyjęcia a osoby i
    instytucje za niego odpowiedzialne wykonują manewry pozorne
    przenosząc problemy z miejsca na miejsce. Wszystcy w tym
    systemie zgłupieli i tylko tym ogłupieniem można wytłumaczyć
    pomysł z Łodzi aby "zalegalizować łapówki". Pomysł i jego nazwa
    są chore, typowy produkt chwilowego entuzjazmu w połączeniu z
    brakiem kontroli nad językiem co wskazywać może na
    rozpowszechniony w tym mieście zwyczaj wzmacniania samopoczucia
    płynami monopolowymi.
    Tylko właściwie opłacony personel, niewrażliwy na dodatkowe
    bodźce ekonomiczne i system gwarantujący szybki i skuteczny
    dostęp do leczenia może uzdrowić sytuację. A to kosztuje,
    pieniadze moga przyjśc tylko z jednej strony, społeczeństwo
    musi to sfinansować, w sposób dziki, niecywilizowany jak
    dzisiaj, albo inny, ujęty w zasady i reguły, jedną z nich
    przytoczyłem powyżej. Za istnienie dzisiejszego systemu
    odpowiada administracja państwowa, tak jak za wszystko inne w
    państwie.
    Kolegom z Łodzi proponuję solidny wypoczynek i przemyślenie
    swojego postępowania. Wygląda na to, że oderwali sie od
    podstawowych pojęć logiki i etyki nie tylko zawodu lekarskiego
    ale i ogólnych. Z obecna sytuacja pogodzić sie nie można i
    trzeba ją zmienić. To tak samo pewne jak fakt, że ich
    propozycja jest od początku źle sformułowana.



    Temat: Łódzki samorząd lekarski chce zalegalizować łap...
    Cytat z "Rozmowa z etykiem":

    "Dlaczego lekarze i pacjenci nie zachowują się rozsądnie?

    - Tradycja pozwalała lekarzom na przyjmowanie darów. Kiedyś
    były to koniaki i kawy."

    Koniak skupowały ówczesne "Delikatesy" po czym wędrował do
    kolejnego lekarza, po czym do "Delikatesów" i tak w kółko, znam
    historię butelki, która obróciła 5 razy zanim ktoś ją wypił.

    To już trzecie pokolenie uwięzione w komunistyczny sposób
    myślenia. W pułapce tego myślenia siedzą obie strony i cierpią.
    System opieki MUSI być dofinansowany, potrzeba wszystkiego w
    czym ludzkie pensje personelu wszystkich szczebli niewątpliwie
    mają priorytet. Jeżeli budżet państwa nie może (nie chce)
    załatwić tego centralnie to pozostają tylko pacjenci.
    Dofinansowany powinien być system, nie jeden z jego elementów
    (np.lekarze).
    Podam przykład zw Szwecji.
    Odciążenie systemu : pacjent do 5-ciu dni sam określa i zgłasza
    swoją niezdolność do pracy. To natychmiast zwalnia przychodnie
    z niepotrzebnej a uciążliwej pracy.
    Dofinansowanie systemu :przy każde wizycie, u lekarza czy innej
    pacjent wnosi opłatę tzw. udział własny w kosztach leczenia w
    wysokości ok. 15% faktycznych kosztów.
    Zarówno te opłaty jak i koszty leków mają tzw. pułap roczny.
    Praktycznie po 8 wizytach do końca 12 m-cy nie ma już opłat.
    W sumie jest to spore dofinansowanie budżetu a nie ogranicza
    dostępu do leczenia.Nie ma żadnych systemów rządowych,
    branżowych, uprzywilejowania. W powiatowym szpitaliku operowany
    był w kolejce premier. W Norwegi w tak samo malutkim szpitalu
    był leczony i zmarł król Norwegi. Na propozycję przeniesienia
    do Oslo powiedział :"Jako człowiek jestem takim samym pacjentem
    jak każdy inny, leczycie innych, to ja też mogę się tutaj
    leczyć"
    W tej chwili polski system jest nie do przyjęcia a osoby i
    instytucje za niego odpowiedzialne wykonują manewry pozorne
    przenosząc problemy z miejsca na miejsce. Wszystcy w tym
    systemie zgłupieli i tylko tym ogłupieniem można wytłumaczyć
    pomysł z Łodzi aby "zalegalizować łapówki". Pomysł i jego nazwa
    są chore, typowy produkt chwilowego entuzjazmu w połączeniu z
    brakiem kontroli nad językiem co wskazywać może na
    rozpowszechniony w tym mieście zwyczaj wzmacniania samopoczucia
    płynami monopolowymi.
    Tylko właściwie opłacony personel, niewrażliwy na dodatkowe
    bodźce ekonomiczne i system gwarantujący szybki i skuteczny
    dostęp do leczenia może uzdrowić sytuację. A to kosztuje,
    pieniadze moga przyjśc tylko z jednej strony, społeczeństwo
    musi to sfinansować, w sposób dziki, niecywilizowany jak
    dzisiaj, albo inny, ujęty w zasady i reguły, jedną z nich
    przytoczyłem powyżej. Za istnienie dzisiejszego systemu
    odpowiada administracja państwowa, tak jak za wszystko inne w
    państwie.
    Kolegom z Łodzi proponuję solidny wypoczynek i przemyślenie
    swojego postępowania. Wygląda na to, że oderwali sie od
    podstawowych pojęć logiki i etyki nie tylko zawodu lekarskiego
    ale i ogólnych. Z obecna sytuacja pogodzić sie nie można i
    trzeba ją zmienić. To tak samo pewne jak fakt, że ich
    propozycja jest od początku źle sformułowana.

    Dodam, że pracowałem w Łodzi jako lekarz wiele lat i
    wspomnienia tej pracy mogą jesczcze dzisiaj wywołać u mnie
    nocne koszmary. Nie dziwię się, że właśnie w tym środowisku
    zaczyna pękać chory system ochrony zdrowia. Oby tak
    idiotycznych wypowiedzi jak z Łódzkiej Izby Lekarskiej było
    jaknajwięcej i były jaknajgłupsze. Może to wreszcie uświadomi
    społeczeństwu potrzebę zbudowania ochrony zdrowia od podstaw. Z
    prawdziwym ministrem, prawdziwymi funduszami i dostępem dla
    wszystkich, którzy tego naprawdę potrzebują.
    Kolegom z Izby wstyd i na pohybel, Izba powinna natychmiast
    wykluczyć autorów takich pomysłów a skupić się na walce o
    uczciwą opieke zdrowotną, wyższe płace, lepsze warunki dla
    pacjentów.



    Temat: POZNAŃ
    Moja kilkuletnia niestety "przygoda" z tym lekarzem rozpoczęła się od wizyty na
    której zdiagnozował mi strrrraszną nadżerkę, którą MUSIAŁAM natychmiant wyleczyć
    - rzecz jasna u NIEGO. Zrobiłam to, za ciężkie pieniądze, ale wiedząc to co wiem
    dzisiaj i z opinii innych - nie wiem czy tą nadżerkę w ogóle miałam... 600 zł
    poszło. Każda następna wizyta ciągnęła kasę za kasą. Odbywa się to tak: coś Cię
    swędzi i idziesz na wizytę (100 zł leci + jakieś 50 za wymaz), żadnego leczenia,
    bo masz przecież jak najszybciej wrócić po wynik wymazu, którego pani
    rejestratorka (nadęte babska) nie poda przez telefon, a więc następna wizyta
    (100 zł) i zalecenie koniecznej kontroli; za parę dni kontrola (100 zł + jakieś
    50 za wymaz) i po kilu dniach oczywiście wejście po wynik (następne 100). Za
    tyle pan docent leczy zwykłego grzybka!!! Rachunek jest prosty. Nie mówiąc o
    tym, że zdarzyło mi się nawet zakażenie w wyniku pobrania wymazu (ale niestety
    nie do udowodnienia tak prosto, więc pozostaje to tylko moim żelaznym
    przekonaniem). Pomimo pięknego gabinetu, gadżetów, wccc (wysoka cena czyni cuda,
    wydaje się że za grubszą kasę to on jest "lepszy"), jego tytułów naukowych,
    szarmanckości (chociaż spóźnia się do gabinetu karczemnie i notorycznie!) - tak,
    to sprawia że pacjentka czuje się wyjątkowa... Uśpiona czujność i nie wie kiedy
    i jak ją naciąga. A to on potrafi jak nikt. Największy czaruś spośród
    poznańskich ginekologów - i największy naciągacz. Tak też prowadził moją ciążę.
    Nie wiedzieć czemu utwierdził mnie w przekonaniu, że to ciąża zagrożona i
    pakował we mnie hormony (Kaprogest, Turinal) do 30 tygodnia! (a wiadomo, że
    jeśli w ogóle, to bierze się je do 16.). Wizyty musiałam odbywać co tydzień-dwa
    (każda za 100). Czego się dla dziecka nie robi! W końcu przekonał mnie do tzw.
    "elektywnego" cięcia cesarskiego, strasząc mnie możliwościami wypadania narządów
    rodnych i innymi komplikacjami po naturalnych porodach (nie wspominając nic o
    komplikacjach po cc). Drobnostka, tylko 1500 zł, on osobiście wykona operację, u
    SIEBIE w szpitalu (na Lutyckiej, gdzie ordynatorował). Opłatę nazywał
    "honorarium autorskim" (!!!). Cięcie wykonał grubo przed terminem, bardzo mu się
    spieszyło, żeby mu kasa nie uciekła ("bo wie pani, my tu nie możemy zdać się na
    żadną przypadkowość i żeby poród sam się nie rozpoczął"). Dziecko urodziło się z
    objawami wcześniactwa. Pediatrzy traktowali mnie jak barbarzyńcę (w końcu to JA
    zgodziłam się na to)- musieli już wiedzieć o praktykach pana docenta. Nie mówiąc
    już o powikłaniach jakie przyniosło mi owo nieuzasadnione cięcie w przyszłości
    (szczególnie przy urodzeniu następnego dziecka...) o czym dowiedziałam się
    później, dopiero kiedy poszłam leczyć się do innych lekarzy, bo na pana docenta
    nie było mnie już stać... I dobrze, bo dzięki temu zostałam oświecona
    Dzisiaj wiem, że byłam naiwna, głupia, oślepiona, tak biję się w pierś i dlatego
    OSTRZEGAM!!!



    Temat: Rybnik
    Odnośnie dr grochowicza niestety nie mam najlepszego zdania. Wrocilismy w
    sierpniu z urlopu spedzonego w Tunezji. Stasznie bolaly mnie "babskie sprawy".
    Najpierw próbowałam sie zarejestrować do wiecznie zmierzłej doktor Korbla-
    Oślizgło. Oczywiście nie przyjeła mnie bo miała komplet. Zostałam natomiast
    poinformowana, że z 2 tyg wczesniej mogłam się zarejestrowac ( jak jakbym
    powinnam przewidzieć ze w tunezji sie zaziebie), wiec przyjal mnie dr.
    Grochowicz. Oczywiście był bardzo uprzejmy i sympatyczny. Ale co z tego. Lekarz
    powinien leczy a nie byc milusi. Poinformaowal mnie ze mam zapalenie
    przydatkow, jajniki i drog moczowych. Uwierzylam mu bo bol byl przeszywajacy i
    stawal sie nie do wytrzymania. Zapłacilam za wizyte, wykupilam antybiotyki i
    myslalam ze problem mam z glowy. Miałam sie zglosic za tydzen na kontrole -
    wiec znowu wydatek. Nie poszlam na ta kontrole gdyz dostalam miesiaczki. Jednak
    po miesiaczce bol nie przeszedl a wrecz powrocil ze wzmorzona sila. Ponadto
    wydeło mi strasznie brzuch i wygladalam jakbym byla w 4 miesiacu ciazy, a lezac
    na boku mialam uczucie ze "cos mnie ciagnie w srodku". Postanowilam juz nie isc
    do dr Grochowicza, gdyz stwierdzilam, że drugi raz mu zarobic nie dam, skoro
    nie potrafi leczyc. Poszlam do dr. Grudnia. Po wstepnym badaniu Usg dopochwowo
    okazalo sie ze mam cyste, ktora jest 2 razy wieksza od jajnika. Ta cysta byc
    moze rosla sobie od kilku miesiecy. Gdyby dr. Grochowicz naprawde mnei zbadal a
    nie "poszperal" sobie, to by zapewne odkryl przyczyne mego bolu. tak wiec ponad
    2 miesiace trawalo pozbywanie sie cysty z mojego organizmu.
    Pragne tez wam opowiedziec o innym lekarzu ginekologu ktory wyrzadzil mi wiele
    krzywdy. Jest to dr Godol który przyjmuje w przychodni na wiezniow
    politycznych. przez dłuższy czas chodziłam do niego, ze wzgledu na kasę
    chorych. Raz mialam ostre zapalenie przydatkow. Dr Gogol wspanialomyslnie
    przepisal mi jakis antybotyk i 3 razy dizennie po tabletce Mefacitu. Jest to
    chyba najsilniejsza tabletka przeciwbolowa na rynku. Tydzien przez ktory ja
    bralam mam wyciety z zyciorysu. Nic nie pamietam. Tak mnie faszerowal
    tabletkami. Inny przyklad. Robil mi cytologie. Okazalo sie ze mam 2 stopien. Ja
    glupia nastolatka nie wiedzialam zupelnie co to moze oznaczac. Zaczał mi
    wmawiać ze jescze jeden stopien i mam raka. Najlepiej zeby tego uniknac to
    powinnam przyjechac to jego prywatnego gabinetu a on mi zrobi wypalanke.
    Oczywiscie nic mnei to bolec nie bedize, gdyz zaaplikuje mi za 180 zl
    holenderski zastrzyk dzialajacy jak narkoza i potem 3 dni bede oderwana od
    rzeczywistosci, wiec urlop by mi sie przydal. na szczescie skonsultowalam sie z
    innym lekarzem, ktory go wysmial, i na chwile obecna czopkami i innymi
    sposobami mam nadzerke wyleczona. po prostu szukal naiwnej dzieki ktorej sobie
    zarobi. A 3 bulwersujacym przypadkiem był moj guz na piersi. Dr Gogol podczas
    badania lubi sprawdzac piersi. NIestety nei wiem czy wszystkich czy akurat moje
    ze wzgledu na duze piersi. I tak przy kazdym badaniu nie powiem ze sprawdczal
    tylko macal je sobie. Sama wyczulam guza i przy nastepnej wizycie zwrocilam mu
    na to uwage. Powiedzial ze to nie guz. Ta grudka natomiast nie znilala, wiec po
    kilku miesiacach znowu mu na to zwrocilam uwage. Stwierdzil ze to zgrubienie
    przed miesiaczka. Jednak ten guz nie znikal wiec znowu mu o tym wspomnialam.
    Cchial mnie zbyc tez postawilam sprawe ostro, albo mi da skierowanie do
    onkologa albo spotkamy sie w sadzie jesli naprawde to jest guz. z wielka łaską
    dał mi skierowanie do onkologa a takze musialam wysluchac jego komentarzy oraz
    niezadowolenia. Okazalo sie ze to jednak ja mialam racje. Guz okazal sie
    wloknaioko-gruczolakiem i ze wzgledu na szybkie wykrycie zostal za wczasu
    wyciety. obyło sie bez chemioterapii i innych nieprzyjemnych konsekwencji.
    natomiast nie wiem co by bylo gdyby dr gogol nadal sobie tylko "macaL". Uwazam
    ze takim lekarzom jak on powinno sie odbierac uprawnienia do leczenia ludzi,
    gdyz czyni on tylko krzywde zamiast pomagac. pozdrawiam



    Temat: POMÓZMY Martynce, dziewczynce z naszego forum.
    A to dołączam, bo jak skończy się aukcja to moze ktoś jeszcze będzie chciał
    pomóc:

    Aukcja charytatywna - prosimy o pomoc dla rocznej Martynki.

    Dzień dobry,
    Zwracam się do Państwa z prośbą o pomoc dla mojej 12-sto miesięcznej córeczki
    Martynki.
    Martynka urodziła sie z niewielką plamką pod dolną powieką lewego oczka, która
    to plamka ( naczyniak jamisty-forma nowotworu niezłośliwego) w zastraszająco
    szybkim tempie zaczęła się rozrastać aż osiągnęła wielkość 6,5 cmx6,5 cm idąc w
    głąb ciała ok 3 cm.
    Początkowo szukałam pomocy u chirurgów jeżdżąc po całej Polsce co praktycznie
    pochłonęło całe nasze oszczędności.
    W szóstym miesiącu trafiłyśmy na oddział onkologiczny do Pani Profesor Danuty
    Perek w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.
    Tu otoczono Martynkę opieką lekarską rozpoczynając (w końcu) leczenie
    onkologiczne.
    Niestety do leczenia onkologicznego doszło leczenie chronicznej infekcji dróg
    moczowych co powoduje u córeczki nagłe skoki temperatury do 40 st i silne
    drgawki.
    Jesteśmy po 6 takich kuracjach gdzie córeczka dostaje chemię i sterydy a czeka
    nas jeszcze 7 kuracji.
    Jeździmy do Warszawy co trzy tygodnie na 10 dni i pomimo iż kuracja jest
    refundowana ponoszę znaczne koszty tych wyjazdów, na które nie mam już środków
    ( przejazd w obie strony to koszt 150 zł, hotel przyszpitalny 580 zł,
    wyżywienie ok 230 zł, opatrunki i leki 300zł ).
    Na dzień dzisiejszy nie mam już środków żeby móc sobie pozwolić na te wyjazdy a
    zależy mi na leczeniu dziecka i na tym by kuracja nie została przerwana.
    Nie mogę podjąć pracy ponieważ Martynka wymaga stałej opieki, jest
    zakwalifikowana jako dziecko niepełnosprawne (Martynka musiała mieć założone
    dojście centralne-cewnik na sercu).
    Od sierpnia nie pobieram żadnego zasiłku ponieważ 2 umowy o dzieło z ubiegłego
    roku zdyskwalifikowały mnie do tego bym miała tzw, dochód utracony i Miejski
    Ośrodek Pomocy Społecznej we Wrocławiu cofnął mi zasiłek w kwocie 637 zł.
    Ojciec Martynki zarabia 900zł netto co przy opłaceniu rachunków i wyjazdu daje
    nam co miesiąc bilans ujemny w budżecie domowym.
    Do tej pory korzystaliśmy z oszczędności, które niestety się skończyły i
    jesteśmy w punkcie bez wyjścia.
    Ponad to istnieje możliwość wyjazdu z małą do Berlina na leczenie laserem.
    Pobyt w klinice kosztuje 500 euro/doba a sama konsultacja diagnostyczna
    decydująca o możliwości podjęcia tej metody to tydzień pobytu w klinice nie
    wspominając już o dalszym leczeniu w chwili zakwalifikowania.
    Bardzo kochamy naszą córkę i zależy nam by była szczęśliwym, zdrowym dzieckiem
    bez kompleksów.
    Wierzę, że leczenie W CZD będzie efektywne, zmiany były już widoczne po
    pierwszej kuracji (otworzyło się oczko).
    Bardzo proszę o pomoc ( każda złotówka daje nam szansę na dalsze leczenie ).

    Agnieszka Rataj-Shuka
    53-514 Wrocław
    ul.Lubuska 111/5
    WBK o/W-W 57 1090 2402 0000 0006 1012 2003

    telefony 71/7867104 lub 603082284

    Wszelkich wpłat od Państwa prosimy dokonywać na wyżej podane konto.
    Wszelkie inne meile sugerujące dodatkowe wpłaty proszę ignorować - mogą to być
    wymuszenia od oszustów !!!

    Dziękujemy za wsparcie finansowe , dziękujemy za oferowaną przez Państwa pomoc
    materialną , dziękujemy za propozycje noclegów w Warszawie , dziękujemy za
    każdy meil ... za każdy telefon.
    Bardzo serdecznie dziękujemy !!

    Państwa wielkie zaangażowanie przywróciło nam wiarę i nadzieje że Martynka
    wyzdrowieje bo otrzymaliśmy przez te kilka dni , więcej wsparcia niż od
    wszystkich instytucji charytatywnych przez całe 12 miesięcy.

    Bardzo serdecznie dziękujemy za życzenia dla naszej Martynki , za każde
    przyjazne ciepłe słowo i gest ...

    Ponieważ dostajemy również od Państwa propozycję pomocy z zagranicy poniżej
    podaje numery kont , na które można wpłacać pieniądze w walucie EUR oraz USD

    Waluta EUR
    Agnieszka Rataj-Shuka
    53-514 Wrocław
    ul.Lubuska 111/5
    BZWBK S.A.
    50-950 Wrocław pl.Kościuszki 7/8
    WBKPPLPP PL 72 1090 1522 0000 0001 0461 1323

    Waluta USD
    Agnieszka Rataj-Shuka
    53-514 Wrocław
    ul.Lubuska 111/5
    BZWBK S.A.50-950 Wrocław pl.Kościuszki 7/8
    WBKPPLPP PL 58 1090 1522 0000 0001 0460 8956

    Bardzo serdecznie dziękujemy za każdy odruch dobrego serca , za każde ciepłe
    słowo
    Z poważaniem - Andrzej i Agnieszka wraz z córeczką Martynką




    Temat: W ciągu kilku dni zmarły trzy noworodki urodzon...
    Demagogia
    princepolo napisał:

    > te tragicznie zakończone "przypadki" (że użyję medycznego
    > kolokwializmu...) to nie tyle porażka zespołu prof. J.Suzina, co
    > porażka MEDYCYNY!!!

    Każda śmierć, której można było zapobiec jest porażką medycyny.

    > Infekcje, choć nie powinny(!!!) w jakimś tam procencie zdarzyć
    > się mogą (i zdarzają się nawet w renomowanych amerykańskich
    > klinikach...), ale jeśli zostały odpowiednio wcześnie i
    > poprawnie rozpoznane - dlaczego leczenie zakończyło się
    > fiaskiem, do cholery?!?

    Tak sie głupio składa, że tzw. szczepy szpitalne są odporne na sporą część
    antybiotyków. Fiasko zatem raczej nie powinno specjalnie dziwić.

    > Jakie są przyczyny takiego stanu rzeczy:
    > - nieskuteczne procedury medyczne?
    > - ubogi lub niewłaściwy arsenał środków (aparatura, leki etc.)?
    > - ignorancja + rutyna personelu medycznego (nie tylko lekarzy!)?

    Żadne z powyższych.
    Po prostu szpital im. Madurowicza od lat nie spełnia norm dla szpitala
    położniczego i jak najszybciej powinien zostać przebudowany od piwnic po dach
    (łącznie z wymianą podłóg tynków itp.) lub zamknięty.

    > Tak przy okazji nasunął mi się pewien diabelski pomysł:
    > skoro można weryfikować pewne grupy zawodowe (sędziowie,
    > prokuratorzy, posłowie, nauczyciele etc.) - może by tak
    > zarządzić ogólnopolski EGZAMIN WERYFIKACYJNY dla WSZYSTKICH
    > LEKARZY, bez względu na stopień specjalizacyjny, naukowy, wiek, stan zdrowia,
    > miejsce zamieszkania i praktykowania itd.

    Pewnie. To znacznie łątwiejsze od remontu szpitala, zaopatrzenia go w sprzęt i
    leki. A ile osób przy okazji zarobi na opracowaniu pytań i handlu nimi.

    > Egzamin tak opracowany, by odsiewał ludzi, którzy popadli we
    > wtórny analfabetyzm zawodowy, lub takich, których pewne cechy
    > osobowościowe (skłoność do bagatelizacji, niedopowiedzialność, niedostatek
    > wyobraźni i umiejętności przewidywania i in.) są przeciwwskazaniem do
    leczenia
    > ludzi.

    W analfabetyzm zawodowy w klinice AM raczej nie popadli.
    A wymienionych przez Ciebie cech osobowościowych żaden test i egzamin nie
    wykryją i nie wyeliminuja.

    > Może w ten sposób wyłączy się z praktykowania tych wszystkich
    > (bez obrazy!)dyslektyków, sklerotyków, rutyniarzy, nałogowych
    > alkoholików, narkomanów...

    Optymista z Ciebie...
    Każdy egzamin można zdać ucząc się po prostu prawidłowych odpowiedzi na
    pytania, badając starannie pacjenta. Co innego codzienna praktyka.

    > Jak się tak na to wszystko patrzy, to ma się wrażenie (nie
    > pozbawione sensu!), że najbardziej LUDZKIMI lekarzami sa...
    > WETERYNARZE, o!

    Po prostu, jeśla na skutek niewłaściwego leczenia zdechnie krowa, to żadna
    gazeta o tym nie napisze.



    Temat: KRAKÓW
    dr n. med. Kolka
    Osobiscie polecam dr KOLKE.

    Przyjmuje na NFZ w przychodni sw. Rafala na Piaskach Nowych w Krakowie (w pn. i
    sr. po poludniu oraz w pt. do poludnia). Przyjmuje rowniez prywatnie w
    gabinecie na ul. Grzegorzeckiej 104 (chyba we wt i pt po poludniu).
    Wspolpracuje przy porodach z prywatna klinika SPES (gdzie porody sa refundowane
    z NFZ) na ul. Krolowej Jadwigii.

    dr. KOLKA, to specjalista ginekolog - poloznik. Od dwoch lat bywam u niego w
    przychodni sw. Rafala i pomimo refundowanej wizyty poswiecal mi zawsze duzo
    czasu. Mozna go poprosic o dodatkowe badania np. Cytologie - czesto sam
    proponuje jesli jest akcja w osrodku. Imponuje mi, ze zwykle zapisuje mi
    indywidualne leki na przypadlosci kobiece i sa to zwykle leki robione w Aptece
    do 10 zl. No,i dzialaja. Jest kompetentny i odpowiada rzeczowo i obrazowo na
    wszystkie pytania. Wazne, ze pomimo dlugich (ok.msc) terminow gdy sie cos
    dzieje, a sie go poprosi o przyjecie zawsze dopisze do listy i przyjmie! Acha,
    jeszcze jedno, zawsze bada piersi podczas wizyty i jest to dobre, bo ktora z
    nas robi to samodzielnie?!
    Postawiono mu na tym forum zarzut, ze proponuje prywatne wizyty i ja rowniez
    dostalam od niego wizytowke - ale ten fakt zignorowalam i chodzilam do niego
    panstwowo do przychodni.
    Ostatnio natomiast gdy wiedzialam, ze jestem w ciazy postanowilam wraz z mezem
    wbrac sie do niego prywatnie i uwazam, ze dobrze zrobilam, bo wizyta,jak
    przystalo na piersza w ciazy trwala 1,5 godziny. Pani w rejestracji wiedzac, ze
    to piersza wizyta zaproponowala mi wpisanie na koncu przyjec - co dalo komfort
    rozmowy. W innej sytacji, a juz na pewno w osrodku nie mialabym sumienia tyle
    przebywac w gabinecie.
    Na wizyte stworzylismy wraz z mezem liste pytan na ktore uzyskalismy
    satysfakcjonujace nas odpowiedzi. Zdementowano tez nasze niepokoje - ale
    powaznie i opisowo. Badanie USG dopochwowe odbylo sie w osobnym pokoju totalnie
    zaciemnionym co dalo konfort intymnosci i mnie i mojemu mezowi, ktory w takim
    badaniu uczestniczyl po raz pierwszy. Minusem tego USG byl brak podlaczonej
    drukarki, i choc chcielismy nie udalo sie zrobic wydruku tego badania ( ale juz
    to nadrobilismy Cala wizyta wraz z USG (ktorego tu sie nie placi dodatkowo)
    kosztowala 60 zl.

    Bylismy tez z mezem, u innego ginekologa ze szpitala na Ujastek dr. Wojasa
    (ktorego rowniez pozwole sobie opisac osobno na forum), zeby porownac i wybrac
    najlepszego opiekuna dla naszego dziecka na te kilka miesiecy. Zadawalismy mu
    te same pytania ale nie podwazajacjego kompetencji i dobrej opini na tym forum,
    odpowiedzi nie byly satysfakcjonujace. Pewne problemy wrecz bagatelizowal (np.
    ze nie wyleczylam przed ciaza Streptoccos b-hemolityczny gr. B , ktora to
    bakteria jest zagrozeniem dla dziecka w czasie porodu i jesli nie uda jej sie
    wyleczyc w ostatnim etapie ciazy lepiej jest zrobic cc, bo mozna nia zakazic
    dziecko!)! Wizyta trwala pol godziny, bo pewne pytania wydawaly sie doktorowi
    zbyt wczesne jak na ten etap ciazy ( np.gimnastyka - odp. mozna., wyjaz
    wakacyjny na lodki na mazury - odp. mozna., szkola rodzenia, od kiedy - odp.
    teraz jeszcze sienie zastanawiac., dieta, zeby dobrze odzywiac dziecko - jesc
    co mi smakuje., waga - odp. starac sietrzymac. Ha!!!).

    Zdecydowalismy sie z mezem, ze bedziemy chodzic do dr KOLKI rzadziej ale
    prywatnie, a w razie niepokojow bede tez korzystala z przyslugujacej mi
    przeciez opieki i badan w osrodku sw. Rafala, ktory jest do tego wszystkiego
    rownie profesjonalnie wyposazony.

    Drogie mamusie i forumowiczki. Ciekawa jestem waszych opini na temat tego
    lekarza i bardzo prosze o maile szczegolnie te dziewczyny, ktore byly pod jego
    opieka w okresie ciazy i podczas porodu. Wiem, ze obecnie wspolpracuje on z
    prywatna klinika (gdzie porody sa refundowane z NFZ) SPES na ul. Krolowej
    Jadwigii. Jaka jest wasza opinia natemat tego miejsca.




    Temat: Macochy bezdzietne. Dlaczego???????
    m-m-m napisała:

    > Posiadając dziecko własne na pewno wypynęłyby inne , nowe problemy z
    pasierbem.
    > To sprawa konkurencji. Nawet pomiedzy rodzeństwem z tych sanych rodziców ona
    > jest, a co dopiero pomiędzy nastolatkiem, a niemowlakiem z różnych rodziców.
    > Zawsze ten nstolatek czułby się pokrzywdzony, no i skończyłoby się jedynactwo.
    > Wbrew pozorom pasierboowi tez zależy na Twojej uwadze i zainteresowaniu,
    nawet > jeśli jest nieposłuszny wobec Ciebie.

    Święta racja. Jako mama nastolatki dodam jeszcze, że jest to taki wiek, kiedy
    chyba 99% rodziców ma problemy z dziećmi, tymi naturalnymi też. I że domowe
    zgrzyty w tym okresie sa smutna normą w wielu domach, a niekoniecznie wynikają
    z ocecności macochy.

    Mam problem podobny i dlatego poczekam do
    > 18 lat pasierba, a potem zobaczę. I guzik mnie obchodzi gadanie lekarza, że
    to późno, to problemy i powikłania (czyt. cięższa praca dla lekarza), czy
    niczym nieuzasadniony stres, że bedzie za późno. Co to znaczy za późno?

    Wiesz, tu akurat zgodzę się z lekarzami - to SĄ problemy i powikłania, wierz
    mi. Pomijając zresztą kwestie czysto medyczne - w końcu nie chodzi tylko o to,
    żeby dziecko MIEĆ. Trzeba je też zdążyć WYCHOWAĆ. Mając dziecko po 40-tce
    istnieje ryzyko, że zostanie ono samo na świecie zanim stanie się samodzielne.
    Albo że możemy się stać samotnymi matkami, bo nasi męzowie zazwyczaj sa starsi.
    Niestety.

    > Mam koleżankę, którą matka urodziła będąc grubo po 40-e i to było jej
    pierwsze dziecko. Zresztą możliwości współczesnej medycyny i diagnostyki są
    olbrzymie, > trzeba tylko to od lekarza wyegzekwować i tyle.

    Ale to raczej duży fart niż norma. Patrząc z boku, czytając artykuły o
    zdobyczach medycyny tak to może wyglądać. a w praktyce tu się akurat bardzo,
    bardzo mylisz. Wejdź sobie na forum bociana, zobacz jak ludzie walczą latami o
    dziecko - zdobycze medycyny pomagają - ale niektórym wybrańcom losu. Tak się
    jakoś porobiło, że bardzo dużo moich znajomych miało szalone problemy z
    posiadaniem potomstwa - późno się pobierali i późno decydowali na dzieci i
    wcale nie było to tak hop siup. Nie ma reguły naturalnie, ale zalew ludzi z
    problemami nie pozwala mi tak beztrosko do tego podchodzić. O kosztach leczenia
    nie wspomnę - moi znajomi wydali ponad 80 tys. zanim doczekali się dziecka. Ile
    osób na to stać, bo nic nie jest refundowane?

    Nie piszę tego żeby cię broń boże nastraszyć, czy skłonić do przyspieszonego
    dziecioróbstwa. Po prostu większość moich znajomych jest mniej lub bardziej po
    30-tce, kilka lat temu był ślub za ślubem, teraz przyszła pora na dzieci. I z
    kim nie rozmawiam, to się okazuje że musi się leczyć. Na szczęście również to
    leczenie przyniosło efekty, choć u niektórych były to lata szprycowania się
    lekami i majątek zostawiony u lekarzy. Ale nie podchodź tak beztrosko do opinii
    lekarza, tylko dlatego że jedna znajoma urodziła bez problemu. To rodzynek...




    Temat: KRAKÓW
    Osobiscie polecam dr KOLKE.

    Przyjmuje na NFZ w przychodni sw. Rafala na Piaskach Nowych w Krakowie (w pn. i
    sr. po poludniu oraz w pt. do poludnia). Przyjmuje rowniez prywatnie w
    gabinecie na ul. Grzegorzeckiej 104 (chyba we wt i pt po poludniu).
    Wspolpracuje przy porodach z prywatna klinika SPES (gdzie porody sa refundowane
    z NFZ) na ul. Krolowej Jadwigii.

    dr. KOLKA, to specjalista ginekolog - poloznik. Od dwoch lat bywam u niego w
    przychodni sw. Rafala i pomimo refundowanej wizyty poswiecal mi zawsze duzo
    czasu. Mozna go poprosic o dodatkowe badania np. Cytologie - czesto sam
    proponuje jesli jest akcja w osrodku. Imponuje mi, ze zwykle zapisuje mi
    indywidualne leki na przypadlosci kobiece i sa to zwykle leki robione w Aptece
    do 10 zl. No,i dzialaja. Jest kompetentny i odpowiada rzeczowo i obrazowo na
    wszystkie pytania. Wazne, ze pomimo dlugich (ok.msc) terminow gdy sie cos
    dzieje, a sie go poprosi o przyjecie zawsze dopisze do listy i przyjmie! Acha,
    jeszcze jedno, zawsze bada piersi podczas wizyty i jest to dobre, bo ktora z
    nas robi to samodzielnie?!
    Postawiono mu na tym forum zarzut, ze proponuje prywatne wizyty i ja rowniez
    dostalam od niego wizytowke - ale ten fakt zignorowalam i chodzilam do niego
    panstwowo do przychodni.
    Ostatnio natomiast gdy wiedzialam, ze jestem w ciazy postanowilam wraz z mezem
    wbrac sie do niego prywatnie i uwazam, ze dobrze zrobilam, bo wizyta,jak
    przystalo na piersza w ciazy trwala 1,5 godziny. Pani w rejestracji wiedzac, ze
    to piersza wizyta zaproponowala mi wpisanie na koncu przyjec - co dalo komfort
    rozmowy. W innej sytacji, a juz na pewno w osrodku nie mialabym sumienia tyle
    przebywac w gabinecie.
    Na wizyte stworzylismy wraz z mezem liste pytan na ktore uzyskalismy
    satysfakcjonujace nas odpowiedzi. Zdementowano tez nasze niepokoje - ale
    powaznie i opisowo. Badanie USG dopochwowe odbylo sie w osobnym pokoju totalnie
    zaciemnionym co dalo konfort intymnosci i mnie i mojemu mezowi, ktory w takim
    badaniu uczestniczyl po raz pierwszy. Minusem tego USG byl brak podlaczonej
    drukarki, i choc chcielismy nie udalo sie zrobic wydruku tego badania ( ale juz
    to nadrobilismy Cala wizyta wraz z USG (ktorego tu sie nie placi dodatkowo)
    kosztowala 60 zl.

    Bylismy tez z mezem, u innego ginekologa ze szpitala na Ujastek dr. Wojasa
    (ktorego rowniez pozwole sobie opisac osobno na forum), zeby porownac i wybrac
    najlepszego opiekuna dla naszego dziecka na te kilka miesiecy. Zadawalismy mu
    te same pytania ale nie podwazajacjego kompetencji i dobrej opini na tym forum,
    odpowiedzi nie byly satysfakcjonujace. Pewne problemy wrecz bagatelizowal (np.
    ze nie wyleczylam przed ciaza Streptoccos b-hemolityczny gr. B , ktora to
    bakteria jest zagrozeniem dla dziecka w czasie porodu i jesli nie uda jej sie
    wyleczyc w ostatnim etapie ciazy lepiej jest zrobic cc, bo mozna nia zakazic
    dziecko!)! Wizyta trwala pol godziny, bo pewne pytania wydawaly sie doktorowi
    zbyt wczesne jak na ten etap ciazy ( np.gimnastyka - odp. mozna., wyjaz
    wakacyjny na lodki na mazury - odp. mozna., szkola rodzenia, od kiedy - odp.
    teraz jeszcze sienie zastanawiac., dieta, zeby dobrze odzywiac dziecko - jesc
    co mi smakuje., waga - odp. starac sietrzymac. Ha!!!).

    Zdecydowalismy sie z mezem, ze bedziemy chodzic do dr KOLKI rzadziej ale
    prywatnie, a w razie niepokojow bede tez korzystala z przyslugujacej mi
    przeciez opieki i badan w osrodku sw. Rafala, ktory jest do tego wszystkiego
    rownie profesjonalnie wyposazony.

    Drogie mamusie i forumowiczki. Ciekawa jestem waszych opini na temat tego
    lekarza i bardzo prosze o maile szczegolnie te dziewczyny, ktore byly pod jego
    opieka w okresie ciazy i podczas porodu. Wiem, ze obecnie wspolpracuje on z
    prywatna klinika (gdzie porody sa refundowane z NFZ) SPES na ul. Krolowej
    Jadwigii. Jaka jest wasza opinia natemat tego miejsca.




    Temat: Olsztyn
    O drze Krasuckim słyszałam mnóstwo opinii- różnych. Czytam je z uwagą, bo
    chodzę do niego już pięć lat. Miałam więc okazję go poznać. W pierwszym
    kontakcie nie jest zachęcający: niewiele mówi i wyczuwa się wyraźny dystans.
    Jednak założyłam, że "pierwsze koty za płoty" i zobaczymy, co będzie dalej. Jak
    dotąd- nie żałuję, choć mam świadomośc jego niedociągnięć. NIe żałuję, bo
    badanie u niego przebiega bezboleśnie i przed żadną z wizyt nawet myśl nie
    przebiega przez głowę, żeby się stresować z tego powodu. Jak badają lekarze-
    same wiemy doskonale. PO drugie- wizyta trwa tyle, ile trzeba- nigdy nie
    zdarzyło się, by Pan Doktor ponaglał, był zniecierpliwiony itd. itp.Czasem
    siedziałam w gabinecie ponad pół godziny- choć korytarz był pełen pacjentek. PO
    trzecie- jest dyspozycyjny i ciągle pod telefonem. Wielokrotnie dzwoniłam i
    nigdy nie odmówił porady- czasem udzielił jej przez telefon,a czasem kazał
    przyjechać do szpitala. W szpitalu odczuwało się, że jest się jego pacjentką.
    POnieważ cieszy się estymą wśród personelu lekarskiego i pielęgniarskiego, nikt
    nie bagatelizował moich problemów, doktor dzwonił sam na izbę przyjęć, czy
    pacjentka dojechała i- co najwazniejsze- sam robił zabiegi ( w moim przypadku
    laparoskopię, hsg i cesarskie cięcie). Dodam, że nie jestem jakąś szczególną
    pacjentką, nie zostawiam dodatkowej kasy za wizytę, nie noszę prezentów itp.
    Ciążę miałam bardzo trudną, a Doktor zrobił wszystko, by pomóc ją utrzymać,
    choć- to muszę przyznać-na początku nie wierzył w jej powodzenie. Rzecz jasna,
    nie powiedział mi tego, ale po tylu latach już zdążyłam go poznać. Niemniej
    bardzo się cieszył razem z nami,kiedy Maleństwo przyszło na świat. Przyszedł w
    odwiedziny , mimo że nie miał dyżuru (niedziela).
    A jeśli chodzi o minusy, to na pierwszym miejscu jednak powiedziałabym, że
    wspomniany dystans. Zwłaszcza podczas pierwszych wizyt. POza tym jest to
    doktor "straszący" i to ma te konsekwencje, że mozna wyjść z gabinetu ze łzami
    w oczach, choć właściwie nic się jeszcze nie stało.Oczywiście ma to swoje
    plusy, bo lepiej zapobiegać niz leczyć, ale trzeba zachować zdrowy rozsądek.
    POza tym- i to najbardziej mi się nie podoba- nagina pewne fakty, np. podczas
    ciązy napisał, że mam gestozę, kiedy ani cisnienie, ani inne objawy na to nie
    wskazywały. Jedyną przesłanką była moja waga. Kiedy wyraziłam swoje
    wątpliwości, powiedział, że jednak trzeba to tak traktować, bo choc ciśnienie
    nie jest za wysokie, to jednak ociera się o graniczne itd. Oczywiście, mozna to
    traktować jako dmuchanie na zimne, ale mnie się to nie podobało.
    Niemniej uważam, że dr Krasucki jest dobrym lekarzem i -jak na razie-
    pozostaję jego pacjentką. TYm, które poszukują dobrego ginekologa, mogę go z
    cała odpowiedzialnością polecić: jako ginekologa, jako połoznika i jako
    eksperta od usg.
    POzdrawiam i czekam na inne opinie o drze Krasuckim



    Temat: WARSZAWA 2
    Dr Ulman i Dubicka
    Pisałyście o tych paniach w zeszłym roku, chciałabym coś dodać, bo to ważne.
    One są przyjaciółkami i razem pracują w ATUCIE na Antalla (chyba nie pomyliłam
    nazw ) Ulman pracuje też w przychodni na Nowodworach (nie pamiętam ulicy).
    Obie to po prostu tragedia!! Dubicka wycięła mi (elektrokonizacja) nadżerkę 3
    lata temu po czym mam wielką bliznę (a zaręczała, że zabieg będzie bezpieczny
    dla mnie i śladu nie bedzie). Dodam, że przed zabiegiem mowiłam jej że w
    niedługim czasie chciałabym urodzić dziecko i pytałam chyba ze 100 razy czy
    taki zabieg powinno się wykonywac kobiecie która nie rodziła. Ona na to, że
    przeciez nie zrobiłaby mi krzywdy. No, ale niestety zrobiła i między innymi
    dlatego mam teraz problem z zajściem w ciążę (podejrzenie - niedrożność szyjki
    macicy). Każdy lekarz który badał mnnie po zabiegu, doznawał szoku mówiąc jak
    można coś takiego zrobić. Po prostu TRAGEDIA!!! Ponadto zabieg wykonała (razem
    ze swoim mężem - chirurgiem plastycznym - niby też anestezjologiem) w tym swoim
    obskurnym gabineciku. Poszłam tam z mężem, a on od razu wyczuł że coś nie tak.
    Błagał mnie żebym wycofała się z tego. Niestety nie zrobiłam tego. Chętnie
    wytoczyłabym jej jakiś proces, ale przeciez siłą nic mi nie zrobiła, podpisałam
    przecież zgodę na zabieg. Ale nie ma rzeczy której tak bardzo żałowałabym jak
    ta decyzja sprzed kilku tat.
    Teraz Ulman. Poszłam do niej po zabiegu, żeby zobaczyła czy wszytsko ok. (nie
    wiedząc ze są przyjaciółkami i razem pracują w tym nieszczęsnym ATUCIE).
    Powiedziałam jej u kogo robiłam zabieg i pewnie dlatego stwierdziła, ze jest
    super. Za jakiś czas zupełnie znienacka wypisała mi skierowanie na ponowny
    zabieg (elektrokonizację) polecając dr Dubicką oczywiście:/. Stwierdziła
    przerośnięty nabłonek, zupełnie nie potrafiła mi wytłumaczyć dokładniej o co
    chodzi. Ja oczywiście nie poszłam do Dubickiej tylko snułam się po warszawskich
    szpitalach. W żadnym nie chciano mi zrobić takiego zabiegu. W koncu trafiłam do
    poradni nadżerkowej w szpitalu bródnowskim i tam lekarz stwierdził że to po
    prostu blizna po usuniętej nadżerce i że nie można absolutnie dokonywac
    kolejnych zabiegów, bo tak można byłoby w kółko ciąć i w kółko będzie robiła
    się blizna, aż w końcu wycięłoby się całą szyjke! Dalej o dr Ulman. Bolał mnie
    jajnik od dłuższego czasu więc poprosiłam o usg, ona nie chciała dać mi
    skierowania twierdząc (po badaniu palpacyjnym), że nic mi nie jest, że jajniki
    ok, a ten ból to pewnie od kręgosłupa. Dostałam silne leki na kręgosłup,
    którymi faszerowałam się dość długo. Ból nie usępował, czułam, ze jest coś nie
    tak z tym jajnikiem. Zrobiłam usg na własną rękę. Okazało się że mam wielką
    torbiel kwalifikująca sie do pilnego leczenia. Lekarz robiący usg dziwił się ze
    gin nie wyczuł takiej dużej torbieli podczas badania ginekologicznego. Wiecej
    nie poszłam do Ulman. Wam radzę ją omijać z daleka jak i również Dubicką. Mam
    nadzieję że ta długa historia będzie dla was jakimś ostrzeżeniem.




    Temat: Gdynia.
    Maciejewski, Kubik,Miśkiewicz, Trawiński, Ciepłuch
    Z wszystkimi tymi lekarzami spotkałam się osobiście.

    Przez 9 lat chodziłam do Maciejewskiego, niestety w przeciwieństwie
    do jednej piszącej tu forumowiczki nie wyleczył mnie z nawracających
    infekcji. Teraz z perspektywy czasu oceniam go jako
    naciągacza.Wizyty czasami 4 razy w miesiącu, i z reguły bardzo
    drogie leki.Zrezygnowałam, gdy przepisał mi globulki, od których
    dostałam uczulenia (€szkodziły nabłonek, miałam
    mikrokrwawienia),pretensje mam o to, ze nie miał czasu mnie przyjąć
    ani we wtorek ani w piątek, mimo iż byłam jego pacjentką od 9 lat.Po
    prostu mnie zlekceważył.

    Kolejny to dr Kubik, który udzielił mi natychmiastowej pomocy z tym
    nieszcęsnym uczuleniem na globulki. Miły,pomocny, ale wg mnie łasy
    na pieniążki niestety. Podobał mi się bursztynowy bocian w jego
    gabinecie, ale nie odpowiadał mi brak USG (był to 2001/2002) w
    gabinecie i to, że przyjmował pacjentki w normalnej marynarce.

    I trafiłam na Miśkiewicza. Dla mnie lekarz bajka. W trybie
    natychmistowym wyleczył mnie z infekcji, zlecił posiew mi i mojemu
    mężowi. Dostaliśmy końską dawkę lekarstw. I do dzisiaj jest Ok, a
    leczył mnie na początku 2002.Nawet w dwóch ciążach nie miałam
    infekcji.
    Nie mogliśmy zajść w ciążę: przedstawił swój plan leczenia (krótki),
    a potem zaproponował konsulatcje w Invikcie w Gdansku.I tam udało
    się. A przecież mógł nas mamić, obiecywać itp. Prowadził moją ciążę
    z synkiem, byłam bardzo, ale to bardzo zadowolona. Urodziłam synka w
    2003 roku w Miejskim. Zaraz potem była kolejna ciąża i 2004
    urodziłam córeczkę już w Redłowie bo Położnictwo w gDyni było
    zamknięte. Właśnie w czasie drugiej ciąży polecił mi dr Trawińskiego
    (syna). Trawiński ok, miły, rzeczowy, kompetentny. Ale gabinet dla
    mnie nie do przyjęcia. Byłam u niego raz. I potem w szpitalu robił
    kwalifikację do porodu rodzinnego. Z dużą klasą, oprowadził, pokazał
    to co mógł.Wiem, ze przyjeżdza do porodu, ale jakoś nie załatwiłam
    tego na czas.Urodziłam córeczkę w 25 minut, było ok.
    Teraz cały czas chodzę do Miśkiewicza, ma świetny gabinet w centrum
    Gdyni, wszystkie badania na miejscu, łącznie z tymi z krwi 9Płatne
    niestety), ale wszystko za jedym zamachem. Cena 110 zl razem z USG.
    Jedyny mankament, to taki, że nie pracuje już w Miejskim, a nawet
    gdyby pracował to i tak dla kobiet przy nadziei ) może być mało
    atrakcyjny, gdyż w Miejskim nie ma położnictwa.

    Ciepłuch- spotkałam go raz, leżąc w Miejskim na patologii
    (przedwczesne skurcze). Jak go zobaczyłam to się wystraszyła,
    wysoki, opalony, ręce całe odkryte prezentujące bardzo męskie
    owłosienie: ciemne i mocne. Ale przy badaniu na fotelu, okazał się
    bardzo delikatny i z klasą.Dziękuję.

    Oj, ale się napisaam, mam nadzieję, że niektórym moje wypocinki
    pomogą podjąć decyzję.



    Temat: Warszawa
    Warszawa ginekolog- Elżbieta Narojczyk-Świeściak
    Zaraz gdy tylko dowiedziałam się, że jestem w ciąży znalazłam na forum
    lekarza, który miał najlepszą opinie wg internautów. Nie wyszłam na tym
    dobrze. Ponieważ 2 lata temu poroniłam po raz pierwszy teraz bardzo uważałam i
    starałam się zapobiec następnemu poronieniu.Zwłaszcza, że nie czułam się
    dobrze(byłam w ok 3-4tyg ciąży gdy wykonałam test). Już po pierwszej wizycie
    (prywatnej) u P. Narojczyk miałam mieszane uczucia ale od jej
    pacjentów usłyszałam same superlatywy. Ona sama zapisała mi profilaktycznie
    Luteinę gdybym zaczęła krwawić i poinformowała mnie co mam robić gdyby działo
    się coś niedobrego. Niestety kiedy zaczęłam plamić zbagatelizowała to, brałam
    luteine.Na drugi dzień zaczęłam krwawić poszłam na usg do niej na dyżur w
    szpitalu bielańskim gdzie nawet nie chciała mnie słuchać dziecko żyło dostałam
    zastrzyk i dowiedziałam się, że panikuje. Wróciłam do domu i miałam leżeć ale
    po przyjściu trysnęła krew. Znów poszliśmy do niej, znów usg - dziecko żyło ja
    czułam się fatalnie. Powiedziała mojemu mężowi, że jestem przewrażliwiona i
    nic się nie dzieje i mam leżeć. Całą noc krwawiłam bardzo intensywnie i byłam
    bezradna i poinformowana przez Panią Narojczyk, że żaden lekarz mnie nie
    przyjmie w szpitalu bo to z moim stanem nerwowym jest coś nie tak. Cały
    następny dzień krwawiłam i mocno bolał mnie brzuch. Dopiero moja mama
    załatwiła w moim rodzinnym mieście kilku lekarzy, którzy kazali mi natychmiast
    przyjechać bo krwawienie może zagrażać mojemu życiu. Okazało się, że poroniłam
    tej nocy gdy 2 razy byłam u niej na wizycie w szpitalu. Konsultowałam się z
    kilkoma lekarzami, którzy oznajmili mi, że powinnam być od razu przyjęta na
    oddział. Niestety Pani doktor wolała mnie leczyć prywatnie w końcu 100 zł za
    wizytę piechotą nie chodzi a ja w ciągu 1,5 tyg byłam 2 razy prywatnie. Nie
    wykonała mi w szpitalu żadnych badań mimo, iż podawała mi progesteron nie
    znając jego poziomu. Wiedziała, że dopiero się przeprowadziłam do Warszawy i
    właściwie zaraz zaszłam w ciąże więc nie znalazłam jeszcze pracy a ślub
    mieliśmy mieć za miesiąc więc nie miałam ubezpieczenia. Dopiero po fakcie
    dowiedziałam się w innym szpitalu, że jako kobieta w ciąży mam ustawowo
    zapewnione ubezpieczenie. Niepotrzebnie powiedziałam jej, że trudno poniesiemy
    wszystkie konieczne koszty byle utrzymać tę ciążę i chyba właśnie o prywatne
    leczenie poszło. Pani doktor zachowała się nieprofesjonalnie i irracjonalnie,
    gdyż zanim zaczęło dziać się coś złego, informowała, zlecała leki, które w
    razie konieczności mam brać, zlecała badania, których nie zdążyłam zrobić bo
    tydzień po wizycie zaczęły się problemy a wtedy mnie totalnie olała i
    zostawiła bez opieki. Żałuje, że w swojej naiwności zaufałam i nie pojechałam
    do innego szpitala na dyżur.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dsj4cup.htw.pl



  • Strona 3 z 3 • Wyszukano 201 rezultatów • 1, 2, 3 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl.