Strona Główna
Jacek Cygan teksty piosenek
Jacek Kaczmarski Nasza klasa
Jacek Kaczmarski teksty mp3
Jacek Malczewski obraz Śmierć
Jacek Soplica bohater patriota
Jacek Soplica bohater rozprawka
Jacek Wójcicki Beata Rybotycka
Jacek Ziobro minister PiS
Jacek Cygan Galeria
Jacek Kaczmarski piosenki
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ayno.opx.pl

  • Widzisz wypowiedzi wyszukane dla zapytania: Jacek Szlak





    Temat: a co tam nowego z Nowym Miastem ?
    podpisali...
    Prezydent Miasta Krakowa Jacek Majchrowski oraz Dyrektor ds. Projektu i Budowy
    Nowego Miasta Tishman Speyer Properties Chris Humnicki podpisali trzy umowy
    dotyczące nieruchomości przeznaczonych pod inwestycję: poszerzenie ul. Pawiej,
    ul. Nowa Pawia oraz ul. Nowy Szlak.

    TST Polska 1 Sp. z o. o. zobowiązała się do przekazania Gminie szeregu
    nieruchomości na podstawie Umowy Infrastrukturalnej określającej m.in. zasady
    współpracy stron przy realizacji inwestycji "Nowe Miasto" i zadań
    infrastrukturalnych realizowanych w jej pobliżu.
    Przedwstępna umowa darowizny na rzecz Miasta prawa użytkowania wieczystego
    dotyczy nieruchomości nabytej przez TST Polska 1 od PKS S.A. Łączna wartość
    nieruchomości będącej przedmiotem darowizny, zgodnie z wyceną wykonaną przez
    Krakowski Instytut Nieruchomości wynosi 249 689 zł. Warunkiem zawarcia
    ostatecznej umowy darowizny prawa użytkowania wieczystego nieruchomości jest
    prawomocne wpisanie do księgi wieczystej TST Polska 1 Sp. z o. o jako
    użytkownika wieczystego w miejsce PKS SA.
    Przedwstępna umowa zamiany prawa użytkowania wieczystego nieruchomości ma objąć
    działki konieczne do zrealizowania inwestycji a będące w użytkowaniu wieczystym
    TST Polska 1 oraz nieruchomość będącą w użytkowaniu wieczystym Miasta wraz z
    własnością znajdującego się na niej budynku położonego przy Placu Kolejowym 5.
    Wartość prawa użytkowania wieczystego nieruchomości będącej w użytkowaniu
    wieczystym Gminy Kraków zabudowanej budynkiem położonym przy Placu Kolejowym 5
    została oszacowana na łączną kwotę w wysokości 2 134 000 zł, natomiast wartość
    prawa użytkowania wieczystego nieruchomości będącej w użytkowaniu wieczystym
    TST Polska 1 określono na łączną kwotę 9 520 719 zł. Ustalono również, że
    zamiana ma nastąpić bez dopłat żadnej ze stron.
    Warunkiem zawarcia ostatecznej umowy zamiany pomiędzy Miastem Kraków, a TST
    Polska 1 Sp. z o.o. jest prawomocne wpisanie do księgi wieczystej Miasta
    Krakowa jako użytkownika wieczystego działki i właściciela budynku na niej
    posadowionego oraz wydanie przez Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji
    zezwolenia na nabycie nieruchomości Miasta przez TST Polska 1 Sp. z o. o.
    Podpisanie przedwstępnej umowy zamiany będzie podstawą do udzielenia wzajemnej
    zgody na dysponowanie na cele budowlane zamienianymi nieruchomościami.
    TST Polska 1 Sp. z o.o. ma również przekazać w drodze umowy darowizny na rzecz
    Miasta Kraków nieruchomość o powierzchni 0,5060 ha, której wartość, zgodnie z
    wyceną Krakowskiego Instytutu Nieruchomości, wynosi 2 472 922 zł.
    Wolą Prezydenta Miasta Krakowa Jacka Majchrowskiego było podpisanie
    wspomnianych umów jeszcze w grudniu 2002 r., a opóźnienie wyniknęło z przyczyn
    niezależnych od Miasta.






    Temat: ........G O P R ....w a k c j i ....
    A co na to GOPR? (11.02.2004 16:33)

    GOPR w sprawie tablic

    Otrzymaliśmy właśnie maila od Jacka Dębickiego, naczelnika GOPR, z treścią
    listu otwartego który przesłał z prośbą o publikację, do Redakcji Gazety
    Wyborczej:

    Szanowna Redakcjo

    W nawiązaniu do artykułu „Czarne punkty w skałkach jurajskich” pragnę odnieść
    się do całej sprawy.

    Przede wszystkim na całym świecie gospodarz terenu ma prawo i obowiązek
    ostrzegać gości przed potencjalnym niebezpieczeństwem. Gośćmi na Jurze są
    szeroko rozumiani turyści,
    w tym i ci uprawiający sporty ekstremalne. Ale fakt uprawiania np. wspinaczki,
    jeszcze nie upoważnia nikogo do niszczenia lub „usuwania” czegokolwiek co nie
    stanowi jego własności. W dobrze rozumianym pojęciu prawa, na które „Gazeta”
    tak często się powołuje, istnieją takie określenia jak „kradzież” i „wandalizm”
    i nie ma znaczenia w jak szczytnej idei ktoś tego czynu dokonuje... Jeśli ktoś
    niszczy lub zawłaszcza czyjąś własność popełnia przestępstwo, po prostu.
    Natomiast próby lansowania społecznej akceptacji takich działań, delikatnie
    mówiąc, uważamy za nieporozumienie.
    To tak jakbyśmy sąsiadowi ukradli lub zniszczyli samochód nie akceptując faktu,
    że jeżdżąc bez rury wydechowej zatruwa środowisko.

    Protesty zgłaszane przez wspinaczy wskazują na błędne przekonanie, że są
    jedynymi użytkownikami jurajskich szlaków. Niestety są w błędzie. Taternicy to
    tylko cząstka wszystkich turystów wędrujących po Jurze. Są nimi przede
    wszystkim: turyści piesi, narciarscy, konni, rowerowi, paraglajciarze,
    grotołazi, ale także miłośnicy ruin zamkowych, harcerze i survivalowcy... to
    przede wszystkim oni ulegają wypadkom. Dlatego pytając
    o zdanie Polski Związek Alpinizmu, należałoby zwrócić się również na równych
    prawach do Polskiego Związku Kolarskiego, Polskiego Związku Narciarskiego,
    Klubów Górskich, związków jeździeckich, kół łowieckich, PTTK, ZHP, ZHR, klubów
    kierowców czterokołowców, a i tak pominięto by tysiące osób niezrzeszonych.
    Niejasnym jest umocowanie w którym reprezentanci jednej dyscypliny sportowej
    uzurpują sobie prawo do wypowiadania się w imieniu ogółu, więcej, narzucania
    swego zdania gospodarzom terenu, na którym są jedynie gośćmi.

    Uważamy, że w sprawie jakichkolwiek tablic prawo wiążącej opinii mają:
    Dyrekcja Zespołu Parków Krajobrazowych – instytucja ustawowo powołana do
    ochrony i kształtowania krajobrazu.
    miejscowe władze samorządowe – jako gospodarze terenu.
    GOPR – instytucja powołana ustawowo do określania niebezpieczeństw i
    przeciwdziałania wypadkom
    Jednocześnie pragniemy oświadczyć, że GOPR jest dumny z faktu, że pozyskał
    człowieka tego formatu co Jurek Owsiak do idei zwiększenia bezpieczeństwa
    tysięcy młodych ludzi uprawiających na Jurze turystykę i sporty ekstremalne,
    bo – lepiej jest zapobiegać, niż walczyć o życie poszkodowanego w
    nieszczęśliwym wypadku wynikłym
    z niewiedzy lub braku wyobraźni.

    Z poważaniem
    NACZELNIK GOPR
    Jacek Dębicki

    I zaś cacy!






    Temat: Nowy rozkład PKP - będzie bosko... :-(
    gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,3770012.html
    Kolej podcina gałąź, na której siedzi

    Trudno uwierzyć, że na szlaku, na którym trzy lata temu kursowało pięć par pociągów na dobę, nagle wszyscy pasażerowie przeszli na emeryturę, pochorowali się, wyprowadzili się albo zwyczajnie umarli
    10 grudnia, gdy wejdzie w życie najnowszy rozkład jazdy PKP, po raz pierwszy od momentu powstania (w 1933 r.) magistrala węglowa stanie się linią wyłącznie towarową. W ten sposób mieszkańcy Kłobucka, Działoszyna, Widawy i okolic Sieradza oraz Łasku zostaną pozbawieni podstawowej możliwości dojazdu na Śląsk.

    Kilka dni temu Jacek Stumpf, dyrektor odpowiedzialny w katowickim Urzędzie Marszałkowskim za komunikację, podał, że przyczyną wykreślenia połączeń jest śladowa frekwencja. W tym miejscu przypomina mi się stosowana w PKP praktyka: celowe zaniżanie liczby podróżnych przy publikowaniu statystyk. Były tego typu przypadki w zeszłym roku na Opolszczyźnie. Bo bardzo trudno mi uwierzyć, że na szlaku, na którym jeszcze trzy lata temu (2003 r.) kursowało pięć par pociągów na dobę, nagle wszyscy pasażerowie przeszli na emeryturę, pochorowali się, wyprowadzili się albo zwyczajnie umarli.

    Problemy magistrali węglowej dzieli większość linii kolejowych w Polsce. Od lat słyszy się o groźbie likwidacji połączeń i zamykania dworców. Najczęściej pojawiają się w związku z tymi doniesieniami linie Częstochowa - Kielce, Częstochowa - Chorzew Siemkowice, Tarnowskie Góry - Herby Nowe - Wieluń, Częstochowa - Opole. Nie było w zeszłych latach rozkładu jazdy, który nie byłby przepełniony złowrogimi literkami "F" (pociąg kursuje na zarządzenie) lub "G" (pociąg kursuje do odwołania).

    Prawdziwy dramat rozpoczął się w grudniu 2003 r., kiedy zdziesiątkowano pociągi na wymienionych liniach. Rok później Częstochowie odebrano bezpośrednie połączenia z Wieluniem, Zduńską Wolą, Tarnowskimi Górami. W tym roku z kolei PKP.

    Jaka zatem jest wizja na przyszłe lata? Optymistyczna wersja byłaby taka, że musi być lepiej - ponieważ gorzej być nie może. Polska rzeczywistość jednak uczy swoich obywateli (obywateli państwa solidarnego i socjalnego!), że zawsze może być gorzej niż już osiągnięte dno. Przekładając to na płaszczyznę kolei, jestem niemalże pewien, że likwidacja połączeń na magistrali węglowej to jeszcze długo nie koniec "restrukturyzacji" PKP w regionie. Usunięcie pociągów "zduńskowolskich" to zarazem wypadnięcie (nie z pociągu!) pasażerów, którzy jeździli linią Katowice - Wieluń, Opole - Częstochowa i z Częstochowa - Siemkowice, i mieli w Herbach bądź Siemkowicach swoje przesiadki na "węglówkę". Gdy, wnioskując logicznie, spadnie frekwencja tych pociągów (a spadnie na pewno), PKP w grudniu 2007 r. zaśpiewa nam - przy akompaniamencie Urzędu Marszałkowskiego - że pociągi są nierentowne i należy je wykreślić. Będą to zapewne pociągi relacji Tarnowskie Góry - Herby, Katowice - Wieluń czy ostatnie dwa z Częstochowy do Chorzewa Siemkowic.

    Sumując to wszystko, pod kreską wychodzi nam obraz nędzy i rozpaczy. Mimo dobrej infrastruktury (zadziwiająco dobrej jak na Śląsk) PKP Przewozy Regionalne, ze swoim koalicyjnym partnerem, czyli samorządem wojewódzkim, doprowadziły do degradacji połączeń pasażerskich nie tylko na "węglówce", ale także w całym województwie, pozbawiając możliwości dojazdu do szkół, miejsc zatrudnienia oraz do centrów handlowych i administracyjnych tych wszystkich obywateli, których nie stać na posiadanie i użytkowanie własnych samochodów.




    Temat: do abcd17
    Witaj bena!

    Gość portalu: bena napisał(a):

    > To znaczy, że od Ciebie dużo zależy i my sobie luźniutko gadu gadu, a do
    > końca grudnia ma się zdecydować, jak będzie wyglądał Wałbrzych w
    > przyszłości?!

    Nic sztywnego nie powstanie, choć wizja rozwoju miasta już się klaruje.
    Tworzycie ją Wy sami - mieszkańcy Wałbrzycha. Wasze projekty będą ujete w LPR,
    kolejne pomysły będą na bieżąco ujmowane tak by wykorzystać środki ze ZPORRu,
    SPO RZL i SPO WKP. LPR w ujęciu wałbrzyskim wyjdzie poza ramy wyznaczone w
    działaniu 3.3 ZPORR. Ciekaw jestem ilu osobom coś mówią te akronimy :)

    > Mam na myśli Lokalny Program Rewitalizacji - w skrócie niestety
    > LPR (świeć Panie).
    > Zamiast więc pytać o zabytki, o których można poczytać w przewodnikach,
    > poproś ludzi o konkretne pomysły rewitalizacji miasta. I to takie, na które
    > nie trzeba za wiele kasy. Na tym forum jest wielu zakochanych w swoim mieście
    > i na pewno Ci pomogą.
    > Do atrakcji turystycznych dorzucam:
    > 1. Lwi Gród przy ul. Pocztowej - dawny budynek słynnego w Europie sanatorium
    > Stary Zdrój, w którym przebywała m.in. księżna Izabela Czartoryska i ona też
    > dokładnie opisała w swym dzienniku wygląd Lisiej Sztolni.
    > 2. Szlak Ułanów Legii Nadwiślańskiej - z obeliskiem upamiętniającym bitwę i
    > ciekawym nagrobkiem gen. Łączyńskiego przy kościele na Szczawienku. Generał
    > do końca służył Napoleonowi, a prywatnie był bratem Marii Walewskiej.
    > 3. Jedyną w Polsce Galerię Rzeźby Plenerowej (informacje w Muzeum).
    >
    > Najlepiej wrzuć jakieś namiary na siebie, to chętnie Ci pomożemy.

    Dziękuję za pomysły, wykorzystamy je w LPR. Jednym z ciekawszych tematów będzie
    stworzenie i wypromowanie szlaku turystycznego bazującego - co będzie
    nowatorskie i nieopisane w przewodnikach - na zabytkach poprzemysłowych
    łaczącego Książ z kopalnią Thorez. Lisia Sztolnia przewidziana jest w planach
    do osuszenia (jej środkowa część, bo zewnętrzne kawałki są już teoretycznie
    dostępne). Jest już również zlokalizowana komnata...

    Listę wstępnych projektów puszczę wkrótce ujrzy światło dzienne. Będziemy ją,
    przy współpracy z wałbrzyskimi stowarzyszeniami, wspólnotami i spółdzielniami,
    polisją, szkołami wyższymi, instytucjami kultury i innymi beneficjentami
    uzupełniali do końca października. W listopadzie, przy współpracy z WWSZiP
    zostanie wykonany pilotażowy sondaż pozwalający określić, które projekty
    mieszkańcy oceniają najlepiej (priorytety) a które będzie można odłożyć na
    później. Informacje o projekcie zamieszczane są w dziale "rewitalizcja"
    pod "gospodarką" na stronie urzedu miasta www.um.walbrzych.pl .

    Wszystkich mających pomysł jak ożywić miasto proszę o kontakt z Jackiem
    Kramnikiem, Pełnomocnikiem ds. rewitalizacji
    (rewitalizacja@um.walbrzych.pl) bądź ze mną bezpośrednio
    (mtertelis@remarket.pl).

    A dziś nadaję bezpośrednio z Wałbrzycha, skąd wszystkich serdecznie
    pozdrawiam :)

    mt



    Temat: Szlak Piastowski odżyje za unijne pieniądze
    A przeczytaliscie komentarz Jacka Łuczaka? Jaki entuzjastyczny? I nie widzi tej
    całej żenady. A później dziwicie się, że ludzie na Starym Miescie szukaja
    przede wszystkim MacDonalda. Jeżeli pisarczykowie nie widza w tym nic
    smiesznego to co macie pretansje do przecietnych zjadaczy chleba.
    Do tego pomysły typowe dla skoku na kasę - za wszelka cenę - pamiętacie
    dyskusję na temat dotacji do hiphopowca - to ten sam pomysł i realizacja. Tamto
    spotkało sie z niemal entuzjazmem forumowiczów. Z tym, że w przeciwieństwie do
    płyty hiphopowca te niektóre pomysły są nie tylko żenujace ale i groźne.
    Ale do rzeczy.
    Ja bym jednak tak w czambuł wszystkiego nie potępiał.

    Pomysł z Karczmą w Rzymie nie jest zły. Nikomu nie szkodzi a dodatkowe miejsce
    do odpoczynku i zjedzenia posiłku zawsze sie przyda. Kiedyś budowano zajazdy.
    Teraz jest pomysł na Karczmę w Rzymie - moim zdaniem niezły. Tylko żeby ta
    karczma miała rzeczywiscie dobry poziom i regionalne potrawy w swoim menu. I
    nie stała się mordownią dla okolicznych pijaczków.

    Muzeum figur woskowych - komu to przeszkadza? Niestety część naszych turystów
    reprezentuje kulturę obrazkową i zrozumie pewne rzeczy dopiero po
    łopatologicznym pokazaniu. Dostosowując sie do gustów takiego turysty jest
    szansa,że zainteresuje się tymi sprawami i może przeczyta lub zobaczy coś
    wiecej niż kukiełki z wosku. Idea ta skierowana jest do określonego - raczej
    prymitywnego odbiorcy - ale przecież i takiego trzba wciągnąć w krąg osób
    zwiedzajacych.

    Wieża Eiffla w Paryżu. To żenada i świadczy tylko o prymitywiźmie i
    prowincjonalności pomysłodawcy. Nie szkodzi nikomu (moze poza wyrzuceniem
    pieniedzy) ale chyba bedzie pretekstem do obśmiania idei szlaku piastowskiego.
    Paryż, Wieza i Piastowie - komu do łba przyszło takie połączenie.

    Gród słowiański w Gnieźnie - te same uwagi co do figur woskowych. Atrakcja
    dla "maluczkich'. Prymitywna ale niegroźna.

    Natomiast groźny jest pomysł zwiazany z zamkiem w Wenecji. Grozi zniszczeniem
    autentycznego zamku zachowanego w postaci trwałej ruiny. Mam nadzieję, ze żaden
    konserwator zabytków na to sie nie zgodzi. Jezeli ktoś był w Wenecji to wie, ze
    jest to swietnie zachowany obiekt. I zamiast przystosować te uatentyczne ruiny
    do zwiedzania (a byłoby co ogladać - po utworzeniu mozliwosci wejscia na górę)
    w połączeniu z Muzeum Kolejki Waskotorowej byłaby to świetna atrakcja - bez
    uszczerbku dla autentycznosci i wartosci historycznej. Niestety nasi prymitywni
    decydenci zapatrzeni w "Disneylandy" nie wyobrazaja sobie skierowania czegoś
    dla bardziejh wymagajacej publicznosci. Przebudowa Wenecji jest niestety dla
    kultury narodowej grozna. Czy widzieliscie jak wspaniale moga być wspaniale
    prezentowane "trwałe ruiny" np w Anglii?

    Rozbudowa infrastruktury typu drogi, sciezki rowerowe itp to tylko poprzeć.
    Stadniny - jak najbardziej.

    Dlatego koledzy krytykujcie jak najgłosniej - ale z przemysleniem - nie
    wszystko zasługuje na totalne potepienie. Oferta dla turystów musi byc
    wszechstronna a nie tylko z górnej półki. Ludzie sa różni i nie odcinajmy ich
    od wiedzy historycznej - nawet jezeli podawana im bedzie w prymitywnej postaci.




    Temat: Szukam książki z akcją na morzu...
    Widzę, że forumowicze zbyt wielkiej wiedzy na ten temat nie mają :( Ja w
    młodości zaczytywałem się w tej literaturze i postaram się podać to co
    zapamiętałem oraz te pozycje które mam w swoich zbiorach.

    Wiesław Andrzejewski "Port nowych szlaków" i inne (opisuje w nich życie na
    statkach handlowych)
    Wiesław Andrzejewski "Porty dobrych nadziei" (tematyka jak wyżej)
    Ewart Brooks "Gdziekolwiek dopełni się twój los" (książka opisuje życie na
    holownikach ratowniczych)
    Rafał Brzeski "Plama śmierci na morzu" (o katastrofach tankowców)
    Andrzej Perepeczko "Oni dwaj przez cały rejs" i inne (tematyka rejsów
    handlowych i szkolnych, miałem przyjemność poznać autora osobiście)
    Andrzej Perepeczko "Chłopcy z morskiej szkoły" (wspomnienia z rejsów szkolnych
    ze studentami)
    Ove Allansson "Opowiadania z morza" (opowieśi z czasów ostatnich żaglowców)
    Eugeniusz Daszkowski "Ostatni rejs 'Narvika'" (akcja opisuje autentyczne
    wspomnienia z czasw tuż po wojnie)
    Jens Bjorneboe "Rekiny" (akcja dzieje się na żaglowcu na przełomie 19 i 20
    wieku)
    Leszek Prorok "Smuga blasku" (kanwą tej powieści są epizody z życia Josepha
    Conrada w roku 1888)
    Lech Bądkowski "Wesoło w tropikach" (książka traktuje o życiu marynarzy floty
    handlowej)
    David Howarth "Szetlandzki autobus" (o bohaterstwie norweskich żeglaży i
    rybaków przewożących w czasie wojny z wysp brytyjskich zaopatrzenie dla
    norweskiego ruchu oporu)
    Czesław Adamowicz "Morze sprzyja odważnym" (opowieści z czasów wojny pisane z
    pokładu "Chrobrego)
    Jan Mrozowicki "Konwój w nieznane" (również o II wojnie światowej na morzu)
    Jacek Cieszewski "Smak morza" (dziennikarz który zamustrował jako marynarz na
    statek handlowy opisuje swoje spostrzeżenia)
    Henryk Mąka "'Bremerhaven' statek śmierci" (nie zupełnie w temacie, bo autor
    pisze wspomnienia z obozu jenieckiego na pokładzie statku 'Bremerhaven')
    Jan Mar "Strażnicy zmarłych" (akcja powieści dzieje się na pokładzie statku
    handlowego w jednym z afrykańskich portów"
    Roman Lercher "Tragedie mórz i oceanów" (jak w tytule, największe tragedie
    morskie)
    Czesław Czerniawski "Awantury Śródziemnomorskie" (autor pisze o pracy rybaków
    dalekomorskich)
    Czesław Czerniawski "Nie wychodź na pokład o zmroku" (tematyka jak wyżej)
    Jerzy Jasiński "Uśmiechnięta twarz morza" (wesołe opowiadanka z życia na morzu)
    Danuta Frey "Ostatni rejs 'Korala'" (kryminał o tematyce morskiej)
    John Caldwell "Desperacki Rejs" (rejs przez Pacyfik na jachcie, następnie
    przeżycia autora jako rozbitek na jednej z wysp Pacyfiku)
    Bengt Danielsson "Z tratwy na tratwę" (opowieści i przeżycia na
    tratwach 'Thaiti Nui' i 'Thaiti Nui II')
    Marian Promiński "Marynarze" (zbeletryzowana powieść o tematyce morskiej
    opowiadająca o życiu marynarzy"
    Richard Gordon "Pan doktor na morzu" (jedna z serii komediowych książek tego
    autora, która akurat tutaj opisuje w przezabawny sposób życie lekarza na statku)
    Aleksander Grobicki "Nie tylko trójkąt bermudzki" (tematyka tajemniczych
    katastrof morskich)
    Gerard Borg "Run na wodę" (autor w krótkich szkicach opisuje wspomnienia pełne
    umiłowania morza i swobody)
    Mirosław Azembski "Mój kapitan" (o życiu na statkach handlowych)
    Witold Chromiński "W dolinie Kilombero" (wspomnienia z rejsu statkiem PLO do
    Afryki, btw. autor uwiecznił w niej mego ojca...)

    Z całą pewnością to nie wszystko co mam w swoich zbiorach, ale ciężko wszystko
    na raz ogarnąć. Celowo pominąłem książki wojenno-morskie, czy też relacje z
    rejsów żeglaży (tego mam chyba najwięcej).

    Książek raczej radzę szukać w antykwariatach i bibliotekach. Większość
    wymienionych pozycji wydało Wydawnictwo Morskie w Gdańsku (niestety dawno już
    nieistniejące, a szkoda...)



    Temat: Putin: ZSRR musiał podpisać pakt Ribbentrop - M...
    Od Jacka Kaczmarskiego dla Władimira Putina.
    Ballada wrzesniowa

    Długośmy na ten dzień czekali
    Z nadzieją niecierpliwą w duszy
    Kiedy bez słów Towarzysz Stalin
    Na mapie fajką strzałki ruszy.
    Krzyk jeden pomknął wzdłuż granicy
    I zanim zmilkł zagrzmiały działa
    To w bój z szybkością nawałnicy
    Armia Czerwona wyruszała.
    A cóż to za historia nowa?
    Zdumiona spyta Europa,
    Jak to? To chłopcy Mołotowa
    I sojusznicy Ribbentropa.
    Zwycięstw się szlak ich serią znaczy
    Sztandar wolności okrył chwałą
    Głowami polskich posiadaczy
    Brukują Ukrainę całą.
    Pada Podole, w hołdach Wołyń
    Lud pieśnią wita ustrój nowy,
    Płoną majątki i kościoły
    I Chrystus z kulą w tyle głowy.
    Nad polem bitwy dłonie wzniosą
    We wspólną pięść co dech zapiera
    Nieprzeliczone dzieci Soso,
    Niezwyciężony miot Hitlera.
    Już starty z map wersalski bękart,
    Już wolny Żyd i Białorusin
    Już nigdy więcej polska ręka
    Ich do niczego nie przymusi.
    Nową im wolność głosi "Prawda"
    Świat cały wieść obiega w lot,
    Że jeden odtąd łączy sztandar
    Gwiazdę, sierp, hakenkreuz i młot.
    Tych dni historia nie zapomni,
    Gdy stary ląd w zdumieniu zastygł
    I święcić będą nam potomni
    Po pierwszym września - siedemnasty.
    I święcić będą nam potomni
    Po pierwszym - siedemnasty.

    Jałta

    Jak nowa rezydencja carów,
    Służba swe obowiązki zna,
    Precz wysiedlono stąd Tatarów
    Gdzie na świat wyrok zapaść ma.
    Okna już widzą, słyszą ściany
    Jak kaszle nad cygarem Lew,
    Jak skrzypi wózek popychany
    Z kalekim Demokratą w tle.
    Lecz nikt nie widzi i nie słyszy,
    Co robi Góral w krymską noc,
    Gdy gestem wiernych towarzyszy
    Wpaja swą legendarną moc
    Nie miejcie żalu do Stalina,
    Nie on się za tym wszystkim krył,
    Przecież to nie jest jego wina,
    Że Roosevelt w Jałcie nie miał sił.
    Gdy się triumwirat wspólnie brał
    Za świata historyczne kształty,
    - Wiadomo kto Cezara grał -
    I tak rozumieć trzeba Jałtę.
    W resztce cygara mdłym ogniku
    Pływała Lwa Albionu twarz:
    Nie rozmawiajmy o Bałtyku,
    Po co w Europie tyle państw?
    Polacy? - chodzi tylko o to,
    Żeby gdzieś w końcu mogli żyć...
    Z tą Polską zawsze są kłopoty -
    Kaleka troszczy się i drży.
    Lecz uspokaja ich gospodarz
    Pożółkły dłonią głaszcząc wąs:
    Mój kraj pomocną dłoń im poda,
    Potem niech rządzą się jak chcą.
    Nie miejcie żalu do Churchilla,
    Nie on wszak za tym wszystkim stał,
    Wszak po to tylko był triumwirat,
    By Stalin dostał to, co chciał.
    Komu zależy na pokoju,
    Ten zawsze cofnie się przed gwałtem -
    Wygra, kto się nie boi wojen
    I tak rozumieć trzeba Jałtę.
    Ściana pałacu słuch napina,
    Gdy do Kaleki mówi Lew -
    - Ja wierzę w szczerość słów Stalina
    Dba chyba o radziecką krew.
    I potakuje mu Kaleka,
    Niezłomny demokracji stróż:
    Stalin, to ktoś na miarę wieku,
    Oto mąż stanu, oto wódz!
    Bo sojusz wielkich, to nie zmowa,
    To przyszłość świata - wolność, ład -
    Przy nim i słaby się uchowa,
    I swoją część otrzyma... - strat!
    Nie miejcie żalu do Roosevelta,
    Pomyślcie ile musiał znieść!
    Fajka, dym cygar i butelka,
    Churchill, co miał sojusze gdzieś.
    Wszakże radziły trzy imperia
    Nad granicami, co zatarte:
    - W szczegółach zaś już siedział Beria,
    I tak rozumieć trzeba Jałtę!
    Więc delegacje odleciały,
    Ucichł na Krymie carski gród.
    Gdy na Zachodzie działa grzmiały
    Transporty ludzi szły na Wschód.
    Świat wolny święcił potem tryumf,
    Opustoszały nagle fronty -
    W kwiatach już prezydenta grób,
    A tam transporty i transporty.
    Czerwony świt się z nocy budzi -
    Z woli wyborców odszedł Churchill!
    A tam transporty żywych ludzi,
    A tam obozy długiej śmierci.
    Nie miejcie więc do Trójcy żalu,
    Wyrok historii za nią stał
    Opracowany w każdym calu -
    Każdy z nich chronił, co już miał.
    Mógł mylić się zwiedziony chwilą -
    Nie był Polakiem ani Bałtem?
    Tylko ofiary się nie mylą!
    I tak rozumieć trzeba Jałtę!



    Temat: Nowy sponsor Zawiszy
    Wejście CIECH'u (Zachemu) w Zawiszę dodatkowo rozgrzało atmosferę przed derbami
    z Chemikiem Bydgoszcz.
    No ta zamiast zaproszenia małe podumowanko dotychczasowych zmagań Zawiszy z
    Chemikiem:
    To trochę to dziwne, że w 60-letniej historii Chemik(prawie 60 lat) i Zawisza, w
    ligowych bojach tylko 4 razy miały ze sobą okazję zagrać. Zawisza okupował dwie
    najwyższe ligi, Chemik generalnie walczył piętro lub 2 niżej. W sezonie 83/84,
    kiedy Zawisza wracał na zaplecze ekstraklasy niebiesko-czarni zanotowali jedyne
    ligowe zwycięstwo nad Chemikiem i to na Glinkach (0:1) oraz w tym samym sezonie
    0:0 na Gdańskiej. Ostatnia dekada należała jednak do Chemika (bynajmniej nie
    kibicowsko, ale sportowo), który z lepszym lub gorszym skutkiem walczył w III
    lidze. Rok temu znowu skrzyżowały się szlaki obu zespołów tym razem w IV lidze.
    I tabeli końcowej i na Gdańskiej (po golu w 34 min. Adriana Raszki) górą był
    Chemik. W tym sezonie Zawisza jednak gra zupełnie inaczej niż wiosną i jak dotąd
    jest niepokonany. Za sprawą Mieni Lipno, która w 8 kolejkach straciła zaledwie 2
    punkty - nie możemy sobie pozwolić na kolejną stratę punktów. To jeszcze podnosi
    dodatkowo adrenalinę przed tym derbowym spotkaniem.
    Czy Piotr Gruszka będzie starał się czymś zaskoczyć Tworka? Jak do tej pory w 8
    ligowych meczach Chemika - 97% całego czasu gry zagrało 12 zawodników. Zobaczymy
    czy będzie to widoczne w końcówce spotkania. Nie posiadam danych z obu meczów
    pucharowych Chemika, ale z nich raczej daleko idących wniosków wyciągać i tak
    nie należy.
    Żelazna "11" Chemika to wg mnie:
    w bramce - doświadczony Andrzej Retlewski,
    obrona to najprawdopodobniej:
    Bartosz Kaszyński (pojawił się ponownie w składzie Chemika w meczu z Lubaniem,
    Adrian Raszka,Łukasz Walda i młodziutki Dawid Jasiński, który zyskał już duże
    zaufanie Piotr Gruszki.
    Dariusz Wolski zastępujący ostatnio w obronie Kaszyńskiego wróci prawdopodobnie
    do 2 linii, a obok niego zagrają Kroszel, Michaliszyn i Kawałek.
    Ejankowski jeżeli nie zmieści się w wyjściowym składzie to pewnie dostanie ze 30
    minut w 2 połowie.
    W przodzie Bilski z Timmem (był moment, że myślałem, że zagra u nas w tym
    sezonie) , który w ostatnim meczu załadował 2 bramki Lubaniowi.
    Niektórzy wietrzą występ przeciwko Zawiszy Jacka Szpejny, ale ja osobiście
    uważam, że Gruszka nie będzie eksperymentował w tym prestiżowym meczu.
    z drugiej strony Szpejna zagrał w PP z Czarnymi Nakło i strzelił pierwszą bramkę
    dla Chemika.
    Tworek stosuje większą rotację w składzie i zestawienie naszej jedenastki
    paradoksalnie trudniej przewidzieć, ale niech się tym zajmuje w końcu sztab Chemika.
    P.S. Na www.zawisza1946.pl lista spotkań i czas gry poszczególnych zawodników
    Chemika (obok oczywiście statystyk Zawiszy)w tym sezonie.
    Jedno jest pewne, co by nie było zmiażdżymy Chemika dopingiem.
    Tych, którzy dawno nie byli na meczu piłkarskim i mają zamiar przypomnieć sobie
    stare dobre czasy serdecznie zapraszamy.
    W tym sezonie jak do tej pory Zawisza notuje najwyższą w naszej IV lidze średnią
    frekwencję w granicach 1000 widzów na mecz, ale po tych derbach ta liczba pewnie
    podskoczy jeszcze w górę.
    W zeszłym roku derby na Gdańskiej to było prawdziwe SHOW, w którym wzięło udział
    ok 1500 osób. W sobotę musimy to zrobić jeszcze lepiej.
    po[z]drawiam



    Temat: Hotele na Łosiowych Błotach?
    Szwindel AMW - "Rzepa "27.04
    TAJNA BAZA
    W lesie zaliczanym do otuliny Kampinoskiego Parku Narodowego w połowie lat 50.
    zeszłego wieku żołnierze wycięli drzewa. Teren w kształcie litery "L" ogrodzili
    podwójnymi zasiekami z drutu kolczastego. Pobudowali tam system 20 schronów.
    Ostatnie powstały w 1985 r. W czasie wojny mieli się w nich kryć żołnierze z
    pobliskich bemowskich jednostek. Niektóre schrony są tak wielkie, że mogą
    pomieścić po kilka ciężarówek. Te były przeznaczone do ukrycia wyrzutni rakiet.

    W 2002 r. minister obrony przekazał ten teren Agencji Mienia Wojskowego. Wartość
    nieruchomości z działką oszacowano wtedy na niemal 8 mln zł. Od czasu przejęcia
    terenu Agencja zbierała opinie na temat możliwości jego zagospodarowania.

    Władze gminy Stare Babice od początku uważały, że teren ten powinien zostać
    przywrócony przyrodzie.

    - Powinien być szczególnie chroniony z powodu bliskości rezerwatu - twierdzi
    Krzysztof Turek, wójt gminy Stare Babice.

    Poparli go radni, którzy negatywnie zaopiniowali propozycję Agencji, aby w lesie
    pobudować osiedle domków jednorodzinnych. Urzędnicy i radni uznali, że mogłyby
    tam powstać jedynie szlaki turystyczne.

    Pod koniec 2003 r. także wojewódzki konserwator przyrody negatywnie zaopiniował
    propozycję powstania na tym terenie osiedla domków jednorodzinnych czy budowy
    bloków mieszkalnych. (-)
    Kontrowersyjna wycena

    Pod koniec listopada 2004 r. Jerzy Rasilewicz, ówczesny szef AMW, przekazał
    nieruchomość utworzonej przez Agencję spółce Ramwar. Akt notarialny podpisali ze
    strony spółki Ramwar Otto Cymerman oraz Stanisław Prykowski. Otto Cymerman był
    wiceszefem agencji, a Stanisław Prykowski - dyrektorem Biura Prawnego AMW.

    Już w zeszłym roku, w tekście "Kto przejmuje majątek po armii", pisaliśmy, że
    kapitał Ramwaru rósł jak na drożdżach - w ciągu roku z 350 tys. zł do 9 mln zł.
    Choć wtedy spółka niemal nie prowadziła działalności (jak wynikało z akt w
    sądzie rejestrowym), wzbogacała się o grunty AMW. Np. działki w Mielnie (warte
    2,5 mln zł), w Opolu (1,4 mln zł) czy atrakcyjne 1,2 ha w centrum Warszawy
    (niemal 4 mln zł).

    Za działkę w Łosiowych Błotach Agencja nie dostała ani grosza. Wniosła tę
    nieruchomość aportem do Ramwaru. Co ciekawe, wartość terenu biegły wynajęty
    przez Agencję oszacował na... 852 tys. zł.

    Sławomir Sieradzki, rzecznik AMW, nie widzi nic złego w przekazaniu ziemi spółce
    wiceszefa Agencji. - Próby jej zbycia nie przyniosły rezultatu. Koszty jej
    utrzymania i ochrony były wysokie. Po dwóch latach od przejęcia przez Agencję
    została przeznaczona do zagospodarowania przez Ramwar - tłumaczy.

    Tymczasem już trzy tygodnie po przekazaniu spółce tej nieruchomości Ramwar
    sprzedał ten teren za 960 tys. zł Marianowi i Stanisławowi Okręglickim.

    Jak Agencja tłumaczy rozbieżności w wycenie gruntu? Według rzecznika
    Sieradzkiego ośmiomilionowy szacunek MON wziął się z wyceny całej
    infrastruktury, nie samej ziemi. Teren nie został wówczas oszacowany przez
    biegłego rzeczoznawcę.

    Jacek Kamiński z King Sturge, firmy doradczej zajmującej się obrotem
    nieruchomościami, na podstawie informacji ocenach działek (najniższej
    klasyfikacji, czyli przemysłowej) w okolicach Warszawy szacuje wartość
    dwudziestohektarowej działki w okolicy Łosiowych Błot na... 8 mln zł. Zaznacza
    jednak, że wartość działki zależy od tego, czy jest przeznaczona do zabudowy.
    -
    Zmiana kwalifikacji działki

    Marian Okręglicki jest właścicielem spółki budowlanej Sawa Apartments. W
    Warszawie wybudowała bloki przy ul. Wileńskiej 33, Środkowej 1 oraz przy placu
    Rembowskiego 9. Stawia budynek mieszkalny przy Wielickiej 43 oraz w Sopocie
    rezydencję - Willa Bursztynowa. Ma plany, jak zagospodarować teren.

    -Chciałbym zaadaptować istniejące tam obiekty z możliwością nadbudowy o jedną,
    dwie kondygnacje -tłumaczy Marian Okręglicki. -Mogłyby tam powstać hotele,
    restauracje, sale konferencyjne.

    Przeciwko tej inwestycji jest Stowarzyszenie Eko - Blizne-Groty.

    - Las Bemowski jest unikatową ostoją roślin, położoną w granicach strefy
    ochronnej Kampinoskiego Parku Narodowego. Znajdują się tu ścisłe rezerwaty
    przyrody. Żyją łosie - przypomina Paweł Teter, prezes Stowarzyszenia. - Strefa
    ta wpisana jest do Światowego Rezerwatu Przyrody. Zabudowa działki doprowadzi do
    degradacji i zniszczenia zasobów leśnych. A właściciel żąda zmiany klasyfikacji
    działki na teren budowlany. To pozwoliłoby mu rozpocząć inwestycję - alarmuje.



    Temat: Bydgoszcz +98 mln euro, Radom -9,5mln zł
    Włocławek i Grudziądz zakwitną za 54 miliony euro

    Włocławek i Grudziądz zakwitną za euro
    Jacek Hołub
    2007-11-15, ostatnia aktualizacja 2007-11-15 19:14

    Ponad 54 miliony unijnych euro popłyną do Włocławka i Grudziądza. Miasta ożywią
    za nie starówki i przyciągną turystów
    Oba miasta przeżyją boom inwestycyjny dzięki pieniądzom z Regionalnego Programu
    Operacyjnego. Unijne dotacje pójdą na projekty, które zostały uznane przez
    marszałka województwa za strategiczne dla regionu i tym samym znalazły się na
    liście projektów kluczowych do RPO. Marszałek Piotr Całbecki przedstawił wykaz
    wczoraj w Ratuszu Staromiejskim.

    Przedstawiciele władz obu ośrodków przyglądali się prezentacji z zapartym tchem.
    Po tym, co usłyszeli, mieli powody do radości. Na liście 129 inwestycji znalazło
    się: osiem z Włocławka, na łączną kwotę dofinansowania 32,5 mln euro, oraz
    cztery z Grudziądza, na 22,1 mln euro. - Jestem zadowolony w 99 proc. - mówi
    prezydent Włocławka Andrzej Pałucki. - To znaczący zastrzyk finansowy. Wszystko
    wskazuje na to, że od wykorzystania tego przypływu gotówki będzie zależał dalszy
    wygląd i rozwój Włocławka. Zaprojektowaliśmy takie przedsięwzięcia, które są
    prorozwojowe, nie zakładamy konsumpcji.

    Największa inwestycja w mieście, która znalazła się na liście Całbeckiego, to
    przebudowa ul. Kapitulnej wraz z połączeniem osiedla Zazamcze z przyszłym węzłem
    autostrady A1 w Pikutkowie. Koszt tego zadania to 15 mln euro, z czego połowa to
    dotacja z RPO.

    Włocławek dostanie też 7,3 mln euro na rewitalizację Starego Miasta - m.in. na
    stworzenie szlaku "Kościoły i muzea". Miasto chce na tej trasie wymienić
    nawierzchnię i przekształcić place w parkingi, a w stojącej naprzeciwko katedry
    dzwonnicy stworzyć punkt informacji turystycznej i miejsce widokowe. Kolejny
    projekt, z dotacją 4,6 mln euro to utworzenie ośrodka kultury w kompleksie
    budynków po browarze Bojańczyka przy ul. Łęgskiej. Na marszałkowskiej liście
    znalazł się też Włocławski Park Przemysłowy - czyli uzbrojenie ponad 40 ha
    terenu pod inwestycje (dotacja 5,8 mln euro) i Inkubator Innowacji
    Przedsiębiorczości (2,7 mln euro). 1,7 mln euro pójdzie na podłączenie kamienic
    na Starym Mieście do sieci centralnego ogrzewania, 0,9 mln euro na turystyczne
    zagospodarowanie Wisły i Zalewu Włocławskiego, a 2 mln euro na sprzęt
    diagnostyczny dla szpitala wojewódzkiego.

    Ręce zaciera również grudziądzki ratusz. Miasto dostanie 6 mln euro na
    rewitalizację starówki - m.in. na renowację zabytkowych spichlerzy, wymianę
    nawierzchni i podziemnych instalacji - oraz 5,3 mln euro na ożywienie terenów
    powojskowych. 6,2 mln euro zostanie przeznaczone na przebudowę sieci
    tramwajowej. Kolejne dotacje pójdą na modernizację sieci wodociągowej, wymianę
    azbestowych rur (2,6 mln euro) oraz wyposażenie pracowni hemodynamicznej
    szpitala im. Biegańskiego (2 mln euro).

    Żeby miasta dostały pieniądze, muszą prawidłowo i w terminie przygotować
    projekty, a inwestycje muszą zaakceptować fachowcy z komitetu monitorującego.

    Źródło: Gazeta Wyborcza Toruń



    Temat: Odlewnictwo Artystyczne w Gliwicach:(
    ponieważ informacja się "uoficjalniła" - podaję na forum ogólnym

    Z dniem 1-1-2010 oddział Muzeum Gliwickiego przy GZUT zostaje zamknięty i do końca marca ulegnie likwidacji.

    Do tej pory GZUT sponsorował oddział, wynajmując pomieszczenia za darmo. Ponieważ firma znajduje się obecnie w trudnej sytuacji - zażądała opłat za czynsz i media. Dyrektor Muzeum wystąpił do Urzędu Miasta o dotację lub przyznanie innego pomieszczenia, ponieważ nic nie otrzymał - podjął taką decyzję

    w poniedziałek wysyłamy pismo następującej treści

    Pan Zygmunt Frankiewicz
    Prezydent Miasta Gliwice

    Kilka dni temu dotarła do nas smutna i niepokojąca wiadomość, że z powodu kłopotów finansowych Gliwickich Zakładów Urządzeń Technicznych likwidowany będzie znajdujący się na terenie zakładu Oddział Odlewnictwa Artystycznego Muzeum w Gliwicach. Uważamy, że likwidacja oddziału w momencie, kiedy tak szeroko mówi się na Górnym Śląsku o „ochronie i rewitalizacji obiektów poprzemysłowych” (patrz „Szlak Zabytków Techniki”) jest zaprzeczeniem tej idei.

    O ile nam wiadomo zbiory znajdujące się w Oddziale Odlewnictwa stanowią ewenement na skalę nie tylko polską, ale także europejską. Wartość materialną stanowi sam zbiór kilkuset żeliwnych obiektów, natomiast wartością historyczną jest miejsce ich eksponowania – zakład odlewniczy, w którym większość z nich powstała. Likwidowany oddział znajduje się bowiem na terenie byłej Królewskiej Pruskiej Odlewni Żeliwa działającej w Gliwicach od końca XVIII w. przekształconej po II-ej wojnie światowej w Gliwickie Zakłady Urządzeń Technicznych.

    Od kilku lat działając jako stowarzyszenie „Gliwickie Metamorfozy” objęliśmy opieką Cmentarz Hutniczy, którego historia ściśle związana jest z Królewską Odlewnią. Dzięki uprzejmości i zaangażowaniu kustosza oddziału pani Elżbiety Dębowskiej w roku 2007 nawiązaliśmy współpracę z oddziałem poprzez poszerzenie jego stałej ekspozycji o wykopane na cmentarzu fragmenty żeliwnych dekoracji nagrobnych. Mieliśmy nadzieję, że współpraca ta nadal będzie się rozwijała w formie wzajemnej wymiany wiedzy i doświadczeń związanych z identyfikacją i konserwacją żeliwnych nagrobków.

    Zwracamy się do Władz Miasta z prośbą o rozpatrzenie możliwości przeniesienia Oddziału w inne miejsce. Uważamy, że Oddział Odlewnictwa Artystycznego przy Muzeum w Gliwicach jest wyróżnikiem tej instytucji i należy do najatrakcyjniejszych oraz najbardziej charakterystycznych miejsc w naszym mieście. Zlikwidować jest bardzo łatwo ale zbudować coś od nowa bardzo bardzo trudno. Conservat est aeterna creatio !!! Likwidacja Oddziału będzie dla Gliwic niepowetowaną stratą.

    Członkowie i sympatycy stowarzyszenia "Gliwickie Metamorfozy"

    Do wiadomości :

    Śląski Wojewódzki Konserwator Zabytków - p. Barbara Klajmon
    Międzynarodowe Centrum Dokumentacji i Badań nad Dziedzictwem Przemysłowym dla Turystyki w Zabrzu - p. Dariusz Walerjański
    Śląskie Centrum Dziedzictwa Kulturowego - dyrektor p. Jacek Owczarek
    Śląska Organizacja Turystyczna
    Urząd Marszałkowski Województwa Śląskiego - Marszałek p. Bogusław Śmigielski

    Od jutra pismo będzie u mnie - bardzo Was proszę o "żywe" podpisy

    MEG

    www.gliwiczanie.edl.pl/phpBB2/viewtopic.php?t=451




    Temat: ....Kto ma leczyć turystów?
    Uwaga! Ratowanie za opłatą w słowackich górach od 1 lipca 2006 r.!Ubezpiecz
    sie dodatkowo, kiedy wyruszasz w góry słowackie!

    Zmiana przepisów na Słowacji
    Od 1 lipca tego roku akcje ratownicze i poszukiwawcze w słowackich górach będą
    odpłatne - poinformował wczoraj Jozef Janiga, naczelnik Horskiej Zachrannej
    Slużby (HZS), słowackiego odpowiednika polskiego GOPR. Dotychczas wydatki
    słowackich ratowników górskich pokrywały kasy chorych osób uratowanych czy
    odnalezionych. Wyjątkiem były sytuacje, gdy takie osoby złamały przepisy;
    zeszły ze szlaku czy znajdowały się w górach w terminie, gdy obowiązuje zakaz
    ich odwiedzania - wówczas same pokrywały koszty akcji ratowniczej.

    Od 1 lipca, dzięki n o w e l i z a c j i ustawy o ratownictwie górskim, na
    terenie całej Słowacji obowiązek zwrotu kosztów akcji ratowniczej lub
    poszukiwawczej spocznie na poszkodowanym czy poszukiwanym lub jego rodzinie. -
    Istnieją dwa wyjścia: albo sięgnąć do własnego portfela, albo dodatkowo
    ubezpieczyć się. Ja zalecam to drugie - powiedział Janiga.

    Słowaccy ratownicy górscy interweniują ok. 700 razy w ciągu roku. Najczęściej
    chodzi o zwiezienie poszkodowanych do doliny - ta "usługa" kosztuje 4 tysiące
    koron (ok. 400 zł), ale podczas akcji poszukiwawczej po zejściu lawiny wydatki
    ratowników nierzadko przekraczają 100 tysięcy koron (10 tys. zł). Koszty akcji
    ratowniczej są jeszcze wyższe, gdy uczestniczy w niej helikopter.

    Na nowe przepisy zareagowały słowackie ubezpieczalnie; najniższa stawka
    polisy "ubezpieczenia górskiego" dla typowego turysty wynosi od 10 do 20 koron
    (1 - 2 zł) dziennie i zapewnia pokrycie wydatków w kwocie od 300 do 500 tysięcy
    koron (30-50 tys. zł). Taryfy dla taterników czy skialpinistów są kilkakrotnie
    wyższe. (PAP)

    W polskich górach bez opŁat

    W Polsce akcje ratownicze prowadzone są bezpłatnie, choć ratownicy od kilku lat
    proponują wprowadzenie systemu ubezpieczeń od wypadków górskich.

    - Pomysł pobierania opłat za akcje ratownicze jest sensowny, ale wymaga
    odpowiedniego rozwiązania ustawowego, zgodnie z którym koszty akcji pokrywałyby
    firmy ubezpieczeniowe - mówi naczelnik GOPR Jacek Dębicki.

    W ubiegłym roku GOPR interweniował ok. 6 tysięcy razy. Ratownicy odbyli ponad
    100 trudnych wielogodzinnych wypraw ratunkowych, a w 62 przypadkach w akcji
    uczestniczył śmigłowiec. Łącznie udzielono pomocy 6167 osobom; odnotowano 35
    ofiar śmiertelnych.

    GOPR dysponuje obecnie rocznym budżetem w wysokości ok. 4,6 mln złotych na
    działalność bieżącą i 600 tys. zł na inwestycje (m.in. na modernizację i
    rozbudowę bazy). Połowę tej kwoty pokrywa Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i
    Administracji, pozostała część pochodzi od sponsorów i ze środków własnych
    GOPR - z wynajmu obiektów, płatnych szkoleń, zabezpieczenia wyciągów itp. (GN)

    Stawki ubezpieczenia

    Koszt ubezpieczenia dla podróżujących na Słowację zależy od rodzaju polisy.

    W PZU podstawowa stawka dobowa ubezpieczenia turystycznego wynosi 0,65 euro za
    dobę. Ubezpieczenie od wypadków narciarskich jest droższe o 50 procent (dla
    osób powyżej 60 lat - o 100 procent). Jeżeli turysta chce ubezpieczyć się od
    wypadków podczas wspinaczki poza szlakami i innych sportów ekstremalnych, koszt
    ubezpieczenia wzrasta o 200 procent. Polisa PZU obejmuje koszty leczenia i
    akcji ratowniczych do 5 tysięcy euro.

    Podstawowa stawka ubezpieczenia turystycznego w Towarzystwie Ubezpieczeń i
    Reasekuracji Warta to 0,6 euro za dobę. Za polisę Warta Ski dla narciarzy,
    która obejmuje koszty leczenia i akcji ratunkowych do 10 tys. euro, trzeba
    zapłacić 2,9 zł za dobę (osoby po 60. roku życia - 3,4 zł). Specjalne
    ubezpieczenie dla osób uprawiających sporty ekstremalne kosztuje 4,75 zł za
    dobę (dla turystów po 60. roku życia - 5,7 zł.). (GN)




    Temat: poszukać wroga!!!!
    poszukać wroga!!!!

    Stany Zjednoczone eksperymentują z bronią biologiczną i chemiczną
    Nieczysta gra Białego Domu

    Uznani naukowcy po obu stronach Atlantyku ostrzegli ostatnio, że Stany
    Zjednoczone pracują nad nową generacją broni, która najprawdopodobniej
    narusza międzynarodowe traktaty dotyczące broni biologicznej i chemicznej.
    Brytyjski dziennik "The Guardian" poinformował, że Pentagon przy współpracy
    Wielkiej Brytanii pracuje także nad bronią "nieuśmiercającą", podobną do
    narkotykowego gazu użytego przez rosyjski specnaz przy opanowywaniu
    moskiewskiego teatru na Dubrowce. Naukowcy, specjaliści od broni biologicznej
    i chemicznej, wskazują także na paradoks, że pracujący nad doskonaleniem
    takiej broni Amerykanie wykorzystują jako pretekst do ataku na Irak
    naruszenia ze strony Bagdadu tych samych międzynarodowych traktatów.
    Malcolm Dando, profesor stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie w
    Bradford, i Mark Wheelis, wykładowca mikrobiologii na Uniwersytecie w
    Kalifornii, twierdzą, że Stany Zjednoczone nie tylko popierają badania nad
    rodzajami broni biologicznej i chemicznej zabronionymi przez międzynarodowe
    konwencje, ale same je prowadzą. Szczególnie chodzi tu o broń biologiczną,
    wąglika i "nieuśmiercające" gazy do zwalczania demonstrantów. Naukowcy mają w
    najbliższym czasie opublikować specjalny artykuł, w którym przedstawią
    problem naruszenia przez Waszyngton konwencji zakazującej prac nad bronią
    biologiczną z 1972 r.
    Profesor Dando jest przekonany, że dążenie Waszyngtonu do storpedowania
    umowy, która cieszy się poparciem innych sojuszników, jest spowodowane chęcią
    zachowania tajemnicy na temat własnych prac nad tą bronią. Zdaniem prof.
    Dando, amerykańskie prace dotyczą: pozyskania przez CIA planów specjalnych
    sowieckich bomb zaprojektowanych do rozsiewania broni biologicznej, projektu
    Pentagonu skonstruowania broni biologicznej z szeroko dostępnych materiałów -
    by udowodnić, że to samo mogą zrobić terroryści, badań nad genetycznie
    zmodyfikowanymi odmianami wąglika odpornego na antybiotyki, programu nad
    zarodkami wąglika oraz sposobem ich przechowywania czy niszczenia.
    W każdym z tych wypadków Waszyngton argumentuje, że badania takie są
    konieczne dla celów obronnych. W rzeczywistości jednak eksperymenty takie są
    zabronione na mocy traktatu z 1972 r. Co więcej, sygnatariusze umowy
    uzgodnili, że będą przedstawiać coroczne deklaracje o swoich obronnych
    programach biologicznych, ale Stany Zjednoczone ani razu nie uwzględniły
    podobnych programów w swoich raportach. Zamiast tego z zaskakującą energią
    zwalczają wszelkiego rodzaju przecieki oraz artykuły w prasie dotyczące
    własnych eksperymentów z bronią biologiczną - pisze "Guardian". Poprzez
    działania na granicy dopuszczalności Waszyngton niejako zachęca także inne
    państwa, by robiły tak samo. Zdaniem prof. Dando, Stany Zjednoczone wytyczają
    w tej dziedzinie szlak, który prowadzi do zmniejszenia bezpieczeństwa
    wszystkich mieszkańców kuli ziemskiej.
    Jacek Szpakowski




    Temat: Filharmonia Kaliska
    Filharmonia Kaliska
    [newsletter]

    Szanowni Państwo,

    W imieniu Filharmonii Kaliskiej z wielką radością witam Państwa u progu
    nowego sezonu artystycznego.

    Jest to dla mnie sezon wyjątkowy – jest bowiem pierwszym podczas mojej
    kadencji sezonem całkowicie autorskim. Dołożyliśmy wielu starań aby był on
    wyjątkowy, obfitujący w wydarzenia artystyczne najwyższej próby.

    Pod wieloma względami jest to sezon przełomowy. Zagoszczą u nas – po raz
    pierwszy - międzynarodowej sławy dyrygenci Jerzy Maksymiuk, Jacek Kaspszyk,
    Marc Kadin.

    Także wybór solistów powinien zadowolić najbardziej wybrednych melomanów.
    Gościć będziemy takie osobistości jak Krzesimir Dębski, Leszek Możdżer,
    Włodek Pawlik czy Zbigniew Wodecki. Nazwiska te oznaczają także, że
    Filharmonia poza nurtem stricte klasycznym, jest otwarta na projekty muzyki
    jazzowej i filmowej, w tym premierowe wykonania utworów Leszka Możdżera i
    Włodka Pawlika, które z pewnością będą wydarzeniami na skalę ogólnopolską.
    Wystąpimy także z oryginalną kapelą cygańską Miklosza Deki Czureja, nazwanego
    przez Yehudi Menuhina „królem cygańskich skrzypków”.

    Wiele nadziei wiążemy z powołanym do życia międzynarodowym festiwalem
    Bursztynowy Szlak (Multimedia Amber Road Festival), który skupi najważniejsze
    wydarzenia koncertowe sezonu. W zamierzeniu festiwal ten ma stać się muzyczną
    wizytówką miasta, wydarzeniem rangi międzynarodowej, promującym Kalisz i jego
    niezwykłe historyczne korzenie w Europie. Udało się po raz pierwszy pozyskać
    dla naszej instytucji ogólnopolskich patronów medialnych jak TVP Kultura,
    Program 2 Polskiego Radia czy pismo Hi-Fi i Muzyka. Dzięki temu łatwiej
    będzie z pewnością zrealizować nasze zamierzenie, aby Filharmonia Kaliska
    była wyróżniającą się i rozpoznawalną instytucją kultury muzycznej w Polsce.

    Dla melomanów południowej części regionu szykujemy kolejny Letni Festiwal
    Muzyczny Południowej Wielkopolski. Sukces pierwszego festiwalu - wypełnione
    publicznością kościoły i pałace - zachęciły nas do kontynuacji tej idei i
    drugi letni festiwal odbędzie się na przełomie czerwca i lipca 2007.

    Jak Państwo być może zauważyli, zmieniła się też szata graficzna i logo
    Filharmonii. Mamy nadzieję, że te zmiany także przyczynią się do utrwalania
    pozytywnego wizerunku naszej filharmonii.

    Momentem wyjątkowym tego sezonu będą z pewnością najbardziej prestiżowe w
    historii orkiestry występy zagraniczne. 1 września zagramy podczas Galowego
    Koncertu w 67 rocznicę wybuchu II Wojny Światowej, który z udziałem Ministra
    Kultury Niemiec, Burmistrza Berlina i Ambasadora RP w Niemczech odbędzie się
    w berlińskiej katedrze. Zaraz potem wystąpimy podczas inauguracji sezonu
    artystycznego Flandrii w Tielt oraz w jednej z najbardziej prestiżowych
    europejskich sal koncertowych: Sali Koncertowej Królewskiego Konserwatorium
    Muzycznego w Brukseli.

    Mam także nadzieję, że spełni się wielkie marzenie filharmoników i
    przeniesiemy się do nowej, wspaniałej siedziby przy placu Bogusławskiego.
    Dostępne tam pomieszczenia do ćwiczeń, sala prób, sala kameralna, biblioteka
    nutowa, a także wspaniały dziedziniec na koncerty letnie, będą godnym
    miejscem dla naszej instytucji, której nowe wyzwania wymagają także warunków
    lokalowych. Obecnie bowiem jesteśmy jedyną w kraju orkiestrą filharmoniczną,
    która dysponuje tak nikłymi warunkami bytowania.

    Mamy głęboką nadzieję, że nasze marzenia się spełnią a propozycje
    nadchodzącego sezonu przypadną Państwu do gustu i spędzimy wspólnie wiele
    miłych chwil przy muzyce kaliskich Filharmoników.

    Adam Klocek
    dyrektor naczelny i artystyczny
    Filharmonii Kaliskiej



    Temat: postindustrial
    Czy uda się zrekonstruować najstarszy rudzki zabytek?
    Jacek Madeja 17-03-2006, ostatnia aktualizacja 17-03-2006 22:39

    Średniowieczne grodzisko w Rudzie Śląskiej? Na razie miasto przegrało batalię o
    unijną dotację. Jednak sprawa wciąż jest otwarta.

    Brniemy przez zaśnieżone pola ciągnące się między Bykowiną i Kochłowicami. Nie
    ma obawy, że zabłądzimy. Woje z rudzkiego Bractwa Rycerskiego znają drogę na
    pamięć. Już po chwili jest. Wyraźnie widać, że ukształtowała go ludzka ręka.
    Kilkunastometrowy kopiec usypany z ziemi, dokoła fosa. To tutaj znajdowało się
    grodzisko kochłowickie.

    - Wokół grodziska zaczęła się budowa wsi Kochłowice. Po prawej stronie były
    kuźnie, a tam, gdzie teraz płynie Kochłówka, ciągnęły się nieprzebyte bagna -
    roztacza wizję Michał Szeliga, prezes Bractwa Rycerskiego Ziemi Rudzkiej.

    Według historyków grodzisko kochłowickie to najstarsza część Rudy. W XIII wieku
    stała tutaj strażnica celna na szlaku handlowym z Bytomia do Mikołowa. Na
    szczycie była drewniana wieża, a poniżej budynek gospodarczy. Do strażnicy
    można się było dostać jedynie mostem ponad fosą. Grodzisko zostało
    prawdopodobnie spalone w czasie najazdu tatarskiego. - Oczywiście można tylko
    przypuszczać, jak wyglądało. Tutaj mity mieszają się z rzeczywistością. Jedna z
    legend mówi, że w kopcu swój skarb zakopał rycerz Kochłow - śmieje się Szeliga.

    Młodzi rudzianie z Bractwa Rycerskiego długo nie zdawali sobie sprawy, że ich
    własne miasto kryje tak cenne zabytki średniowieczne. - Dopiero dwa lata temu
    dowiedzieliśmy się o grodzisku. Od tego czasu organizujemy tam imprezy i pokazy
    oraz staramy się odstraszać poszukiwaczy skarbów - mówi Szeliga. - Byliśmy
    także w ratuszu, żeby sprawą rekonstrukcji zainteresować władze miasta - dodaje.

    Rudzcy rycerze odnieśli połowiczny sukces. Radnym pomysł się spodobał, ale
    miastu na razie nie udało się znaleźć pieniędzy na inwestycję, która oprócz
    rekonstrukcji grodziska przewidywała powstanie "wioski duchów", gdzie turyści
    mogliby spędzić jeden dzień w średniowiecznych realiach. - Niestety, nie
    dostaliśmy dotacji unijnej na ten projekt. Szkoda, bo byłaby to na pewno
    największa atrakcja turystyczna w Rudzie, a poza tym powstałoby wiele nowych
    miejsc pracy. Ale na pewno nie złożymy broni i spróbujemy znowu w przyszłym
    roku - mówi Joanna Nawa z Urzędu Miasta w Rudzie Śląskiej.

    Rycerze z Bractwa Ziemi Rudzkiej także nie składają mieczy. - Mamy już wstępny
    projekt graficzny tablicy informacyjnej, którą chcemy postawić przy kopcu.
    Potrzebujemy jeszcze tylko małego wsparcia sponsora i wkrótce każdy będzie mógł
    przeczytać, jaką tajemnicę kryje kochłowicki kopiec - mówi Szeliga.

    serwisy.gazeta.pl/kraj/1,34309,3219421.html




    Temat: Inwestycje Małopolski w woj.Śląskim
    Inwestycje Małopolski w woj.Śląskim
    1) Zabieg marketingowy

    Małopolska chętnie widziałaby w swoich granicach śląski powiat żywiecki
    (INF. WŁ.) - Małopolska bez Żywca jest okaleczona. Ten region historycznie
    związany jest z naszym województwem - mówił w Andrychowie marszałek
    Małopolski Janusz Sepioł o pomysłach włączenia Żywiecczyzny, należącej dziś
    do Śląska, do województwa małopolskiego. Od grudnia na międzywojewódzkiej
    trasie kolejowej Sucha Beskidzka - Żywiec ma kursować nowoczesny szynobus. W
    urzędzie marszałkowskim nie ukrywają, że to jeden z zabiegów marketingowych
    mających na celu przekonanie żywczan do Małopolski.

    W wyniku reformy administracyjnej kraju w 1998 roku Żywiec, wcześniej w
    województwie bielskim, stał się częścią województwa śląskiego. W Małopolsce
    nie ukrywają, że to wielka strata. Tym bardziej że do 1975 roku Żywiecczyzna
    należała do ówczesnego województwa krakowskiego. Jak się okazuje, również w
    Żywcu podnoszą się głosy, by ten powiat włączyć do Małopolski. Niektórzy
    mówią o konieczności przeprowadzenia referendum w tej sprawie.

    - Cieszy nas taka postawa. Oznacza to, że jesteśmy atrakcyjnym
    województwem i inni chcą się do nas przyłączyć - komentował goszczący w
    Andrychowie marszałek Sepioł.

    Dowodem tego, że Małopolska chętnie przyjęłaby do siebie ziemię żywiecką
    jest niedawna decyzja o skierowaniu na trasę kolejową Sucha Beskidzka -
    Żywiec nowoczesnego szynobusu, który województwo małopolskie zakupiło za
    ponad 4 mln zł. Janusz Sepioł poinformował, że od połowy grudnia będzie on
    kursował na tamtejszym deficytowym szlaku kolejowym. Jego zdaniem, nowoczesny
    pojazd kursujący pomiędzy województwem małopolskim a śląskim będzie
    niewątpliwą wizytówką tego pierwszego. - Być może w ten sposób zyskamy sobie
    przychylność żywczan.

    Tymczasem w Żywcu cieszą się z nowego szynobusu. Tym bardziej że jego
    zakup sfinansowali sąsiedzi z Małopolski. Jacek Kulec, wicestarosta powiatu
    żywieckiego twierdzi jednak, że na razie żadnej debaty na temat secesji
    powiatu żywieckiego nie było: - Niektórzy w przyłączeniu do województwa
    małopolskiego upatrują szans na zwiększenie inwestycji w swoich gminach.
    Zarząd powiatu stoi na stanowisku, że przynależność naszego powiatu nie jest
    obecnie najważniejszym problemem. Koncentrujemy się obecnie przede wszystkim
    na tym, by w Katowicach załatwić jak najwięcej pieniędzy na inwestycje w
    naszym powiecie.
    dzisiaj.dziennik.krakow.pl/archiwum/n.cgi?data=2003/11.06
    (GM)
    2) Marszałek województwa małopolskiego Janusz Sepioł spotkał się z władzami
    Oświęcimia oraz przedstawicielami Zarządu Dróg Wojewódzkich. Jednym z tematów
    spotkania była budowa obwodnicy Oświęcimia.

    W trakcie spotkania uzgodniono warunki porozumienia w sprawie
    współfinasowania zadania. -Porozumienie przewiduje opracowanie koncepcji
    programowej, projektów budowlanych i wykonawczych, pozyskanie pozwoleń na
    budowę oraz pozyskanie gruntów wraz z regulacją stanu prawnego. Stronami
    porozumienia będą Województwo Małopolskie i Miasto Oświęcim. Część kosztów
    pochodzić będzie z Oświęcimskiego Strategicznego Programu Rządowego -
    informuje kierownik Agendy Urzędu Marszałkowskiego w Oświęcimiu Piotr Hertig.

    W dalszej części spotkania, w którym uczestniczył także prezydent Jaworzna,
    przedstawiona została koncepcja połączenia obwodnicy Oświęcimia z autostradą
    A-4, poprzez włączenie jej do węzła Jaworzno - Jeleń.

    - Marszałek Sepioł zastanawiał się nad strategiczną rolą tego projektu dla
    Małopolski. Sama idea, jak podkreślał marszałek, jest ciekawa. Uzgodniono
    opracowanie studium wykonalności z elementami koncepcji dla odcinka Jaworzno -
    Oświęcim - dodaje Piotr Hertig.

    O obwodnicy Oświęcimia mówi się od kilku lat. Jak podkreśla prezydent
    miasta Janusz Marszałek, dostępność komunikacyjna Oświęcimia jest jednym z
    głównych warunków jego rozwoju. Koszty tylko pierwszego etapu (Rajsko -
    Bobrek) szacuje się na 80-90 mln zł.




    Temat: Tuskowa Fundacja Liberałów i FOZZ
    Tuskowa Fundacja Liberałów i władza.
    Kto i jak trzyma władzę

    Edwin Bendyk (Polityka,47/2003)

    Teoria sieci pozwala zrozumieć organizację kolonii zwierząt społecznych (jak
    mrówki, termity lub małpy), niesłychaną informacyjną i energetyczną wydajność
    mózgu, analizować skomplikowane szlaki metaboliczne i sposób, w jaki działają
    geny. Znakomity amerykański socjolog i ekonomista Harrison White w ostatniej
    swej książce „The Markets from Networks” („Rynki z sieci”) rozwija sieciową
    teorię rynku, a znany historyk William H. McNeill wraz z synem w wydanej w
    połowie 2003 r. rozprawie „The Human Web” („Ludzka pajęczyna”) przedstawia
    historię globalnej cywilizacji jako skutek procesów komunikacji w rosnących
    nieustannie i gęstniejących sieciach społecznych łączących ludzi różnymi
    więzami: interesami handlowymi, przekonaniami religijnymi, kulturą, językiem.

    Wszystkie te poszukiwania, prowadzone zarówno przez biologów jak i socjologów
    wespół z historykami i matematykami, mają fundamentalne znaczenie dla naszego
    początkowego pytania: co to takiego ta grupa trzymająca władzę w Polsce? By na
    nie odpowiedzieć, wcześniej należy zastanowić się nad samą naturą władzy. Rację
    ma Jacek Żakowski, który w „Zejściu smoka” (POLITYKA 43) pisze, że władza kryje
    się w skomplikowanej sieci społecznych powiązań. Podobny wniosek sformułował
    już w 1976 r. francuski filozof Michael Foucault. Jeden z najlepszych na
    świecie badaczy sieci społecznych Richard S. Burt w książce „Structural Holes”
    („Luki społeczne”) stwierdza, że władza jest wynikiem pozycji, jaką osoba
    zajmuje w układzie powiązań łączących ludzi polityki, pieniądza, siły, kultury.
    Pozycję tę określa ilość i jakość zarówno powiązań bezpośrednich jak też drugo-
    i trzeciorzędnych (wysokiej jakości znajomi znający innych wysokiej jakości
    znajomych).

    Samo umocowanie w sieci nie wystarcza, potrzebny jest jeszcze autorytet (a więc
    kompetencje umożliwiające rozwiązywanie problemów istotnych z punktu widzenia
    innych węzłów sieci władzy) i obecność najbardziej tajemniczego w alchemii
    władzy składnika: luk społecznych. Oryginalna definicja Burta mówi, że „luki są
    niewidzialnymi relacjami, które dostrzega się dopiero wówczas, gdy zostają
    przerwane”. Przekładając na prostszy język, luki społeczne to np. relacje, w
    których ważną rolę odgrywają osoby trzecie, niepojawiające się w żadnych
    oficjalnych hierarchiach władzy, ale umożliwiające komunikację między różnymi
    zainteresowanymi wspólną sprawą środowiskami. Dobrym przykładem byłby tu Lew
    Rywin, który miał połączyć korupcyjnym węzłem dwie strony polityczno-medialnego
    establishmentu. W funkcjonowaniu luk społecznych istotną rolę mogą spełniać
    osoby oficjalnie niezaangażowane w biznes i politykę, ale wchodzące w skład
    establishmentu: działacze organizacji pozarządowych, naukowcy, ludzie kultury,
    dziennikarze.

    Władza jest wynikiem widzialnych i niewidocznych procesów komunikacji,
    zachodzących w złożonych sieciach relacji między uczestnikami życia
    publicznego. Tak jest wszędzie na świecie, różnie natomiast w różnych krajach
    wygląda praktyka. Tam, gdzie reguły życia publicznego są jasne, aspirujący do
    stanowisk politycznych kompetentni, a prawo skuteczne – realna władza pokrywa
    się zazwyczaj z instytucjami, które władzę powinny sprawować. W takich krajach
    premier jest premierem nie tylko nominalnie, ale faktycznie – jego pozycja w
    oficjalnej hierarchii instytucji politycznych jest prostym odzwierciedleniem
    jego realnej pozycji jako kluczowego węzła w sieci. (...)




    Temat: Dlaczego kochasz Ziemię Sądecką?
    Zaludnia się, chociaż jak można zauważyć - ludźmi, którzy są zafascynowani tymi
    miejscami, a nie ma nikogo stamtąd... nie chcę zapeszyć, ale miły gospodarz
    wątku, agajacek, gdzieś się zdematerializował, a szkoda, bo zapowiadało się
    całkiem fajnie... ale może jeszcze wróci (wrócą? jeśli agajacek to aga+jacek???)
    Jeszcze raz przyznam - żałuję tego kina... ale to trochę żal jak nad robitą
    filiżanką.
    Zajazd Ryterski to w samej rzeczy magiczne miejsce. Sui generis skansen
    minionych epok, pod niemal każdym względem. Pomijam wystrój wnętrza, niezmienny
    jak twarz Sfinksa w Gizach (obydwa obiekty paradoksalnie mają jednak coś
    wspólnego - niszczeją w dość zastraszającym tempie), jedyne zmiany są widoczne
    w jadłospisie i to w rubryce z cenami. Coś jakby tam zatrzymał się Wehikuł
    Czasu, Spielberg mógłby tam kręcić sequel Powrotu do Przyszłości, mając za
    aktorów urocze panie z personelu, które z zagadkowymi uśmiechami stanowiącymi
    kompilację uśmiechów Giocondy i Mistrza Jody przyjmują zamówienie, a następnie
    znikają gdzieś w zapętlonej czasoprzestrzeni jak w mgławicach
    międzyplanetarnych... czas tam ma nieco inny wymiar, pojęcie chwilki rozciąga
    się ad infinitum doprowadzając gości do szału.
    Aby podeprzeć się nieco autopsją fakty z naszej rzeczywistości. Rok 2002,
    sierpień, koniec wakacji, gasnący ruch turystyczny (jak ja to uwielbiam!!!).
    Czas od przyjęcia zamówienia rzeczy tak banalnej w swej prozaiczności jak
    talerz rosołu z makaronem urósł do niewyobrażalnej wprost wielkości, tzn. około
    30 minut. Gdyby nie jasno zdefiniowane żądanie kulinarne naszej pociechy, to
    zapewne oddalilibyśmy się do nieodległej knajpki Pod Roztoką, gdzie obsługa
    jest na znacząco lepszym poziomie (przyzwoitym), ale niestety nie można było
    zamówić ww. rosołu. Za to w zamian miałem okazję zaprezentowac dziecku tzw.
    szlak fizjologiczny, czyli ścieżkę wiodącą od wejścia do Zajazdu aż do brzegów
    Popradu, gdzie zmęczona zmaganiami alkoholowo-gastronomicznymi ludność tubylcza
    dawała ujście swym niezbyt skomplikowanym potrzebom fizjologicznym słuchając w
    tle szemrania wody w Popradzie. Ku mojemu zaskoczeniu tam też nic się nie
    zmieniło, może z wyjątkiem zmian gatunkowych w materiałach pomocniczych,
    pracowicie miętych po drodze od wyjścia - zauważyłem sporo zużytych pism
    kolorowych choć niezbyt ambitnych, a nawet (sic!) coś w języku słowackim.
    No ale dość na tematy tak przyziemne.
    Spływ Popradem na materacu... ja spływałem na dętce, i mimo braku umiejętności
    pływania nie utopiłem się, chociaż biorąc pod uwagę to, że stany wód w
    Popradzie kilkanaście lat temu były dużo wyższe - to z zadumą wspominam moją
    dziecięco-młodzieńczą brawurę. W tej chwili instytucja spływu obrosła jakimś
    filisterstwem, jadą sobie jaśnie państwo na tratwach "o bezpiecznej
    konstrukcji" jak głosi stosowny napis na każdej tratwie, pooglądają, pokiwają
    się, czasami pośpiewają (och gdybyż to jeszcze śpiewali jak Kozacy na Dniestrze
    czyli na jeziorze Klimkówka, jakby ktoś nie wiedział...), no ale trudno wymagać
    zbyt wiele. Marzyłbym jeszcze o tym, żeby podchmieleni spływowicze nie wrzucali
    niczego w fale Popradu... nawet cichaczem, spod kurtki czy udając wiązanie
    sznurówki (sam widziałem, wiem co piszę).
    Droga Doliną Popradu... no jeszcze krajówka do przejścia pół biedy (nie licząc
    obecnego remontu mostu w Hanuszowie koło tartaku, gdzie kierowców czeka dość
    ciekawa przeprawa po tymczasowej kładce, tubylcy twierdzą, że się kiwa - ja nie
    czułem...), ale trasa od Majerza do Muszyny i dalej to doskonałe odcinki
    specjalne na rajd. A propos rajdów - ilekroć widzę wariatów, którzy na
    zawijasach od Łomnicy zaczynają pruć po 100-120 km/godz. to zmawiam krótki
    paciorek: "Daj mi Panie, abym nie musiał ich wyciągać z rzeki"... widoki ciężko
    więc podziwiać, jeśli trzeba za kierownicą uważać na lokalnych kamikadze.

    A teraz coś o Warmii, Mazurach i pieniądzach:
    No to rzeczywiście masz pecha, może uda Ci się dogadać z kimś, kupić i
    podzielić? bo 500 tys. to niezła kupa monety. Za 350.000 był (może nadal jest)
    do sprzedania piękny pensjonat w Piwnicznej...

    Ale mi się popisało... jakiś dobry dzień mam na pisanie.
    Pozdrowienia z Krakowa



    Temat: Darmowe wakacyjne foldery - podaruj swoim gościom
    Darmowe wakacyjne foldery - podaruj swoim gościom
    www.czestochowa.pl/aktualnosci
    Częstochowska Organizacja Turystyczna wydała na tegoroczne wakacje kolejne
    darmowe wydawnictwa dla turystów i pielgrzymów: kieszonkowe, rozkładane
    mapki „Spacer po mieście” i „Śladami Jana Pawła II” oraz informator o
    noclegach – „Częstochowa i okolice – noclegi ”.

    Wydane na kredowym papierze kolorowe mapki wielkości powiększonego o połowę
    formatu A4, są składane – po złożeniu z łatwością mieszczą się w kieszonce.
    Każdą wersję wydano w 15 tysiącach sztuk: 5 tysięcy w polskiej wersji oraz po
    2 tysiące w wersjach obcojęzycznych: niemieckiej, francuskiej, angielskiej
    oraz włoskiej i hiszpańskiej. Częstochowska Organizacja Turystyczna pozyskała
    na nowe wydawnictwa dofinansowanie z Zarządu Województwa Śląskiego. Mapki
    zdobią piękne zdjęcia oraz rysunki częstochowskich fotografów i plastyków.
    Wydane są w Częstochowskich Zakładach Graficznych.
    To kolejne wakacyjne foldery CzOT-u. Wcześniej wydano 20 tys. również
    darmowych – czyli wręczanych turystom i pielgrzymom pragnącym zwiedzić
    Częstochowę - planów centrum miasta, z naniesionymi zabytkami, muzeami i
    galeriami. Są tam również pokazane piesze szlaki turystyczne, ścieżki
    rowerowe. Jest także spis najważniejszych dla turysty telefonów i adresów.
    „Śladami Jana Pawła II” – na mapce zaznaczono 8 pozycji – są to miejsca,
    które odwiedził Ojciec Święty Jan Paweł II podczas swych pielgrzymek do
    Częstochowy. Każda jest opisana: jest tam informacja kiedy Jan Paweł II był
    tam obecny, często cytat z wypowiedzianych tam słów przez naszego Wielkiego
    Rodaka, także informacje o znajdujących się tam pamiątkach papieskich.
    Mapka zawiera także informację o miejscach dedykowanych Janowi Pawłowi II w
    Częstochowie.

    „Spacer po mieście” – zawiera 16 pozycji. Trasa rozpoczyna się w Klasztorze
    Ojców Paulinów na Jasnej Górze, poprzez Kościele Św. Św. Andrzeja i Barbary,
    kończy w Muzeum Produkcji Zapałek. Po drodze zwiedzamy m.in. Parki
    Podjasnogórskie z Zagrodą Włościańską i Pawilonami Wystawienniczymi, Muzeum
    Zdzisława Beksińskiego, Ratusz Miejski. Każda pozycja pokazana jest na
    fotografii, które wykonali znani częstochowscy fotografowie: Zbigniew Burda,
    Jacek Dędek, Tomasz Gębuś, Janusz Stępień.
    Projekty graficzne są autorstwa Włodziemierza Karankiewicza.

    „Częstochowa i okolice - - noclegi” – zawierają spis hoteli, campingów,
    schronisk i obiektów noclegowych w ewidencji Urzędu Miasta na terenie
    Częstochowy oraz Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Każdy obiekt jest
    szczegółowo opisany, podane są także dane teleadresowe, wyposażenia pokoi.

    Wydawnictwa można otrzymać w Miejskim Centrum Informacji i Jasnogórskim
    Centrum Informacji, otrzymają je goście hoteli i bazy noclegowej,
    odwiedzający muzea i wystawy. Wysłano je także do gmin turystycznych wokół
    Częstochowy: Janowa, Lelowa, Olsztyna i Gidel. Wydawnictwa pojadą także na
    zbliżające się targi turystyczne.




    Temat: A co na to USofile...?
    A co na to USofile...?
    Uznani naukowcy po obu stronach Atlantyku ostrzegli ostatnio, że Stany
    Zjednoczone pracują nad nową generacją broni, która najprawdopodobniej
    narusza międzynarodowe traktaty dotyczące broni biologicznej i chemicznej.
    Brytyjski dziennik "The Guardian" poinformował, że Pentagon przy współpracy
    Wielkiej Brytanii pracuje także nad bronią "nieuśmiercającą", podobną do
    narkotykowego gazu użytego przez rosyjski specnaz przy opanowywaniu
    moskiewskiego teatru na Dubrowce. Naukowcy, specjaliści od broni biologicznej
    i chemicznej, wskazują także na paradoks, że pracujący nad doskonaleniem
    takiej broni Amerykanie wykorzystują jako pretekst do ataku na Irak
    naruszenia ze strony Bagdadu tych samych międzynarodowych traktatów.
    Malcolm Dando, profesor stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie w
    Bradford, i Mark Wheelis, wykładowca mikrobiologii na Uniwersytecie w
    Kalifornii, twierdzą, że Stany Zjednoczone nie tylko popierają badania nad
    rodzajami broni biologicznej i chemicznej zabronionymi przez międzynarodowe
    konwencje, ale same je prowadzą. Szczególnie chodzi tu o broń biologiczną,
    wąglika i "nieuśmiercające" gazy do zwalczania demonstrantów. Naukowcy mają w
    najbliższym czasie opublikować specjalny artykuł, w którym przedstawią
    problem naruszenia przez Waszyngton konwencji zakazującej prac nad bronią
    biologiczną z 1972 r.
    Profesor Dando jest przekonany, że dążenie Waszyngtonu do storpedowania
    umowy, która cieszy się poparciem innych sojuszników, jest spowodowane chęcią
    zachowania tajemnicy na temat własnych prac nad tą bronią. Zdaniem prof.
    Dando, amerykańskie prace dotyczą: pozyskania przez CIA planów specjalnych
    sowieckich bomb zaprojektowanych do rozsiewania broni biologicznej, projektu
    Pentagonu skonstruowania broni biologicznej z szeroko dostępnych materiałów -
    by udowodnić, że to samo mogą zrobić terroryści, badań nad genetycznie
    zmodyfikowanymi odmianami wąglika odpornego na antybiotyki, programu nad
    zarodkami wąglika oraz sposobem ich przechowywania czy niszczenia.
    W każdym z tych wypadków Waszyngton argumentuje, że badania takie są
    konieczne dla celów obronnych. W rzeczywistości jednak eksperymenty takie są
    zabronione na mocy traktatu z 1972 r. Co więcej, sygnatariusze umowy
    uzgodnili, że będą przedstawiać coroczne deklaracje o swoich obronnych
    programach biologicznych, ale Stany Zjednoczone ani razu nie uwzględniły
    podobnych programów w swoich raportach. Zamiast tego z zaskakującą energią
    zwalczają wszelkiego rodzaju przecieki oraz artykuły w prasie dotyczące
    własnych eksperymentów z bronią biologiczną - pisze "Guardian". Poprzez
    działania na granicy dopuszczalności Waszyngton niejako zachęca także inne
    państwa, by robiły tak samo. Zdaniem prof. Dando, Stany Zjednoczone wytyczają
    w tej dziedzinie szlak, który prowadzi do zmniejszenia bezpieczeństwa
    wszystkich mieszkańców kuli ziemskiej.
    Jacek Szpakowski




    Temat: W niedzielę Dzień bez Samochodu
    = KRAKÓW STAĆ nawet na TYDZIEŃ ???
    www.wrota.malopolska.pl/AKTUALNOSCI/Wiadomosci/krakow_tydzien_mobilnosci_12_9.htm

    22 września organizowany jest w Krakowie Europejski Dzień Bez Samochodu, nad
    którym honorowy patronat objęła Komisja Europejska oraz Prezydent Miasta
    Krakowa Jacek Majchrowski. Z inicjatywy władz miasta tegoroczna akcja
    rozszerzona będzie o Europejski Tydzień Mobilności trwający w dniach 16-22
    września w Krakowie.

    Kraków to jedyne miasto w Polsce, które jeszcze w 2002 r. podjęło się
    organizacji tego przedsięwzięcia, za co zostało uhonorowane wyróżnieniem
    Komisji Europejskiej. Także w tym roku stosowne deklaracje podpisane przez
    prezydenta Majchrowskiego trafiły do Ministerstwa Środowiska (Krajowego
    Koordynatora Dnia Bez Samochodu) oraz Komisji Europejskiej (Komisarza ds.
    Ochrony Środowiska).

    Głównymi celami akcji jest promowanie postaw i zachowań przyczyniających się
    do ochrony czystości powietrza, zmniejszania emisji hałasu; popularyzacja
    transportu miejskiego przyjaznego środowisku; stwarzanie szans i możliwości do
    poruszania się w mieście rowerem lub pieszo oraz zachęcanie mieszkańców do
    poznawania swojego miasta i jego dziedzictwa.
    Jak poinformowała Zastępca Dyrektora Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony
    Środowiska UMK Małgorzata Mrugała,
    22 września w godz. 10-18 planuje się zamknięcie ulicy Zwierzynieckiej,
    ==========================================================================
    którą dziennie przejeżdża ok.6-7 tys. pojazdów. Kierowcy, którzy pozostawią
    swoje samochody na parkingu pod Wawelem, otrzymają bilety bezpłatnego
    przejazdu liniami nr 1, 6 na odcinku Wawel – Salwator. Wolontariusze wśród
    mieszkańców ulicy, przechodniów i turystów przeprowadzać będą ankietę nt.
    stosunku do organizowanej akcji. Ponadto przejazd wszystkimi tramwajami wokół
    Plant oraz liniami nr 9 i 13 będzie bezpłatny – wyjaśniła.

    Każdy dzień Tygodnia Mobilności poświęcony jest jednemu z wiodących tematów,
    któremu podporządkowane są imprezy towarzyszące:

    16 września – „Mobilność a dzieci i młodzież” – Przejazd rowerowy młodzieży
    nowohuckich szkół ponadpodstawowych po ulicach Nowej Huty, z placu w Al. Róż
    przez Plac Centralny i wokół Łąk Nowohuckich (godz. 11.00 ); Sesja Referatowa
    nt. Higieny i profilaktyki układu ruchu ( XVI Liceum, os. Willowe 35, godz.
    9.00-13:00 ),

    17 września – „Transport publiczny” – Nadzwyczajne posiedzenie Rady
    Programowej ds. Rozwoju Infrastruktury Transportowej (Sala Dietla UMK,
    godz.13:00), zwiedzanie Elektrociepłowni Kraków S.A. dla szkolnych grup
    rowerowych ( godz. 8:00-12:00 i 14:30-16:00 ),

    18 września – „Akcja badania dostępności obiektów dla niepełnosprawnych w
    Nowej Hucie”, pod patronatem Pełnomocnika Prezydenta Krakowa ds. Osób
    Niepełnosprawnych Bogdana Dąsala – Pokaz ćwiczeń stosowanych w profilaktyce
    układu krążenia, wspomagających aktywność osób niepełnosprawnych ( XVI Liceum,
    os. Willowe, godz.10:00 ), Spotkanie nt. reaktywacji Sekcji Niepełnosprawnych
    w Automobilklubie Krakowskim (MPK, ul. Brożka 3, godz. 16:15),

    19 września – „Rozsądne użytkowanie samochodu”- Bezpłatne sprawdzanie
    zawartości spalin (Stacja Obsługi Automobilklubu Krakowskiego, ul. Klasztorna,
    godz. 7:00-17:00),

    20 września – „Zielone szlaki – Greenways” – Akcja zdobywania kart rowerowych
    (Park Jordana, godz. 10:00-13:00), Spływ kajakowy odcinkiem Dłubni, przejazd
    rowerowy, konny (godz.10:00),

    21 września – „Dziedzictwo, przestrzenie publiczne i parki”- III Dni
    Dziedzictwa Kulturowego Nowej Huty (zwiedzanie m. in. Pałacu w Branicach,
    Pałacu i Parku w Pleszowie, Dworku Jana Matejki),

    22 września – „ Dzień Bez Samochodu”.
    Na zakończenie akcji Kraków gościł będzie przedstawicieli Agencji Transportu
    Publicznego z Bolonii, która w ubiegłym roku otrzymała Nagrodę Komisji
    Europejskiej w dziedzinie transportu publicznego. Celem spotkania będzie
    wymiana wzajemnych doświadczeń oraz omówienie możliwości nawiązania współpracy
    między miastami.

    Współorganizatorami tegorocznej akcji oraz wielu imprez towarzyszących są
    m.in.: Fundacja Partnerstwo dla Środowiska, Polski Klub Ekologiczny, Miejskie
    Przedsiębiorstwo Komunikacyjne SA oraz Komenda Miejska Policji i Straż
    Miejska. - Bardzo nas cieszy, że coraz więcej instytucji wspomaga naszą
    inicjatywę, z roku na rok współpracujemy z nowymi partnerami – powiedział
    Krzysztof Kwatera, Dyrektor Programowy Fundacji Partnerstwo dla Środowiska –
    Dzień Bez Samochodu to prawdziwy test dla miasta i jego mieszkańców, pokazuje,
    jak funkcjonowalibyśmy w warunkach mniejszego ruchu i hałasu, uświadamia nam
    alternatywne formy dotarcia do pracy, domu czy szkoły - dodał.




    Temat: Czy Wielicki Dojdzie Na Szczyt K2 ?
    Nieco więcej o K2 i Krzysztofie Wielickim

    "Rzeczpospolita"/15 lutego 2003 09:56
    wyprawy.onet.pl/4164,rel,651867,ekspedycja.html
    Zmią na K2: Został Wielicki

    Prognoza pogody jest straszna. Co dalej? Czy ktos bedzie w stanie zaatakowac
    szczyt?

    Denis Urubko i Piotr Morawski wrócili do bazy po zalozeniu obozu IV na
    wysokosci 7630 m.

    W tej chwili jedyną osobą, która przebywa w ścianie K2 jest kierownik wyprawy
    Krzysztof Wielicki. Planując atak na szczyt, zamierzał dotrzeć do obozu IV i
    tam spędzić noc dla aklimatyzacji. Obecnie Krzysztof ściga się z koszmarną
    prognozą, zapowiadającą lada moment huragan na K2 i długotrwałe załamanie
    pogody. Wspina się w bardzo silnym wietrze, by zabezpieczyć obozy przed
    zniszczeniem. Obraz, który widzieliśmy późnym piątkowym popołudniem przez
    lunetę był przejmujący. Kontuzja nogi kierownika wyprawy odnowiła się. Wielicki
    podejrzewa pęknięcie mięśnia łydki. Wspina się na stromych, twardych polach
    lodowych, powłócząc jedną nogą. Nie można na to patrzeć.

    Urubko i Morawski spędzili na wysokości ponad 7000 m cztery noce i pięć dni.
    Chcieli jeszcze jeden dzień pracować, by założyć ostatnie 250 - 300 m lin
    poręczowych na Filarze Północnym K2, do miejsca, skąd wkracza się na wiszący
    lodowiec prowadzący ku szczytowi. Zła pogoda i reakcja na ten pomysł kierownika
    wyprawy, a także ogromne zmęczenie sprawiły jednak, że obaj zeszli do bazy. Być
    może ta decyzja uratowała Morawskiemu palce stóp. Zdaniem lekarza, jeśli chce
    je zachować, nie powinien już iść do góry.

    Piotr bardzo to przeżywa. Pierwszy raz przebywał na tak dużej wysokości. Pobyt
    powyżej 7000 m, własna sprawność, porozumienie z partnerem, niezwykłe widoki,
    bliskość szczytu, zachwyciły go. Był gotów, po odpoczynku, do próby wejścia na
    wierzchołek, na tlenie z butli. Do bazy wrócił zdawałoby się w świetnej formie,
    podekscytowany tą perspektywą. Ale nazajutrz stan palców stóp i ból,
    sprowadziły go na ziemię. "Kawałek jednego, już czarnego palca oddałbym za K2 -
    powiedział Morawski. - Więcej, nie! A niestety zagrożone są wszystkie".

    Filar Północny K2 nie jest popularną drogą. Ostatni raz wspinano się nim latem
    roku 2000. Pięć ekspedycji stanęło wówczas pod górą. Nie obyło się w tym tłoku
    bez konfliktów. Ekspedycja niemiecka, którą tworzyło tylko dwóch alpinistów,
    przybyła później i musiała zapłacić Amerykanom 3000 USD za używanie ich lin
    poręczowych. Jak się okazało prawdziwe niebezpieczeństwo nie czyhało na Niemców
    na górze, lecz dużo niżej - omal nie utonęli w wezbranych nurtach rzeki
    Szaksgam.

    Nikt z 49 wspinaczy z różnych krajów wspomaganych przez 16 pakistańskich
    tragarzy wysokościowych, nie wszedł wówczas na szczyt. Wyprawy amerykańska,
    japońska i tajwańska dotarły na wysokość 7600 m (obecnie wg GPS - 7450 m);
    meksykańsko-hiszpańska osiągnęła 7800 m (GPS - 7650 m), a niemiecka 8100 m.

    Obecna wyprawa jest trzynastą ekspedycją prowadzoną Filarem Północnym K2, od
    czasu wytyczenia tego szlaku w 1982 r. przez Japończyków. Do tej pory wspięło
    się nim na szczyt 26 osób. Trzy zginęły schodząc z wierzchołka. Pułapką jest
    spływający spod szczytu wiszący lodowiec i ogromna odległość, blisko
    kilometrowa, od ostatniego obozu do wierzchołka

    W roku 1994 pierwszy raz alpinistom udało się wejść na szczyt latem od dwóch
    stron. Od chińskiej, Północnym Filarem, wspięło się dwóch Basków: Atxo
    Apellanitz i Juanjo San Sebastian. Nie zdążyli wrócić do obozu. Biwakowali pod
    szczytem. Rankiem San Sebastiana porwała lawina. Zatrzymał się cudem 400 m
    niżej, na dolnym progu wiszącego lodowca. Tymczasem u wyczerpanego Apellanitza
    pojawiły się objawy choroby wysokościowej - obrzęku mózgu. Juanjo wrócił po
    kolegę i zaczął sprowadzać go na dół. Mimo pomocy, która nadeszła z dołu, po
    siedmiu dniach gehenny, Apellanitz zmarł w obozie II, gdzie cały zespół został
    zatrzymany przez nawałnicę. San Sebastian wrócił do domu, lecz za przygodę z K2
    i swą dzielność zapłacił amputacją siedmiu palców rąk.

    Kto będzie w stanie i odważy się teraz, w zimie, pokonać z obozu IV tę samą
    drogę na szczyt? W ostatnich dniach niemal wszyscy alpiniści, którzy wychodzili
    z bazy do góry z zamiarem wniesienia zaopatrzenia do poszczególnych obozów,
    zawracali. Z obozu III dzisiaj wycofali się z powodu bardzo silnego wiatru
    Maciej Pawlikowski i Dariusz Załuski. Do obozu II nie doszedł, obawiając się
    odmrożeń stóp Jacek Teler. Z drogi do obozu I zawrócili doktor Roman Mazik,
    lękający się odmrożenia dłoni oraz Jan Szulc. W górze został tylko Krzysztof
    Wielicki.

    Z bazy pod K2 Monika Rogozińska, "Rzeczpospolita"
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dsj4cup.htw.pl



  • Strona 3 z 4 • Wyszukano 143 rezultatów • 1, 2, 3, 4 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl.