Strona Główna
j.angielski gotowe Rozmówki
j angielski Matura listy
j angielski-opis pokoju
j ęzyk angielski
Jak masować stopy
Jacek Kaczmarski piosenki
Jak napisać oświadczenie wzór
jajniki uplawy
Jak napisać CV
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • motorsport.pev.pl

  • Widzisz wypowiedzi wyszukane dla zapytania: j angielski opowiadania





    Temat: płatne praktyki w Anglii-czy ktoś coś wie?
    Jesli chodzi o znajomosc jezyka to jest roznie, ja powiem szczerze strasznie
    sie balam przed wyjazdem ze duzo rzeczy nie bede rozumiec ze beda do mnie cos
    mowic ja nie zrozumie i nie wykonam itd ze bedzie jedna wielka klapa jednym
    slowem<chodciaz jezyk mam na poziomie uper intermediate>Jak przyjechalam na
    miejsce to oczywiscie wszystkie moje wczesniejsze watpliwosci zostaly
    rozwiane<tak jak zreszta wiele innych, tez mialam jakies wyobrazenia dotyczace
    tego jak tu bedzie i tez wiedzialam z opowiadan znajomych ktorzy juz byli na
    takiej praktyce i jechalam z takim nastawieniem a nie innym ale jedno co moge
    powiedziec ze wszystko co wiedzialam wczesniej sie nie sprawdzilo, po prostu w
    kazdym hotelu jest inaczej w jednym lepiej w drugim gorzej zalezy jak trafisz,
    wracam do jezyka otoz jezeli dostaniesz np pozycje managera baru, hotelu,
    kuchni lub prace w recepcji to oczywiscie ze musisz dobrze poslugiwac sie
    angielskim, na stanowisko sprzataczki, kucharza itd ta znajomosc nie musi byc
    juz tak super dobra, grunt zebyc rozumiala co do ciebie mowia, moze nie
    wszystko ale wazniejsze sentencje, chociaz musze powiedziec ze w moim hotelu
    pracuje polak ktory jak przyjechal kompletnie nie umial angielskiego nigdy sie
    go nie uczyl nie wiedzial nawet jak jest dziendobry, dziekuje itd, dostal
    pozycje na zmywaku bo wiadomo ze o innej nie bylo mowy;) Teraz jest juz 4 m-ce
    i mowi coraz lepiej a zaczynal od zera! Tak ze jezyk nie jest problemem! I nie
    boj sie, moja rada jest taka zeby po prostu za duzo nie myslec przed wyjazdem
    jak to bedzie, po prostu jak przyjedziesz to zobaczysz a twoje wczesniejsze
    wyobrazenia i tak runa, acha przed wyjazdem na pewno bedziesz wiedziala na
    jakie stanowisko jedziesz ja mialam tak ze po prostu zadzwonili do mnie z
    organizacji z Angli i sprawdzili moja znajomosc angielskiego telefonicznie no i
    przydzielili mi dane stanowisko, jezeli jeszcze bedziesz mialaa jakies pytania
    pytaj smialo z checia odpowiem, pozdrawiam





    Temat: vybitne dzieci?????vymiotni rodzice>>>>>>
    Zupełnie zgadzam się z opinią,że opowiadanie o tym jakie moje dziecko jest
    cudowne, jest męczace dla większości słuchaczy. jak każda mama uwielbiam to
    robic, nawet nie dlatego żeby podkreślić że jest najlepsze, ale dlatego że
    lubię o nim mówić. Swoje zapędy w tym kierunku ograniczam do babci, dziadzia i
    cioci, którzy lubią tego słuchać.
    Natomiast nie podoba mi sie nietolerancja z jaką się spotykam jeśli mówię, że
    moje dziecko od roku chodzi na angielski i na basen (teraz ma 2
    lata).Bynajmniej nie próbuję realizowac swoich ambicji. Dziecko w tym wieku ma
    bardzo chłonny umysł i wielu rzeczy nauczy się łatwiej niż po pójściu do
    szkoły, oczywiście pod warunkiem, że wiedzę i nowe umiejętności dostanie w
    formie ciekawej zabawy. I nie ma w tym niczego z zabierania mu dzieciństwa,
    raczej sposób na ciekawe zorganizowanie czasu. Chyba większą krzywdą jest
    posadzenie dziecka na kilka godzin przy telewizorze a juz na pewno
    przekonywanie go ze uczenie się jest ciężkim wysiłkiem, przeciez jak pójdzie do
    szkoły odbierze to jako wielką karę.
    Szczególnie byłam zadowolona z tych zajęć w zimie, kiedy często nie ma
    warunków, żeby wyjść na dwór a dziecko się w domu nudzi.
    Po reakcjach mojego dziecka wiem że był to dobry pomysł.
    Angielski (0,5 godziny w tygodniu)kojarzy jako piosenki, tańczenie i spotkanie
    z innymi dziećmi, w dni kiedy nie ma zajęć zdarza się, że bierze teczuszkę z
    materiałami i mówi idziemy. Zapytany co robił na angielskim opowiada o wielu
    rzeczach, ale nigdy nie powiedział "uczyłem się".
    Jeśli chodzi o basen,pomijając wszystkie zdrowotne zalecenia zapisaliśmy go, bo-
    był problem z wyciągniem go z kąpieli. Chlapanie w wodzie to świetna zabawa, a
    jesli przy okazji nauczy się pływać to dobrze.
    Zamiast kupować mu piąte auto kupuję bajki, mu klocki z literkami i puzzle.

    Wszystkich którzy tak ostro wypowiadają się o rzekomym zabieraniu dzieciństwa,
    proszę o zastonowienie, jeśli sami wybraliście inny sposób wychowania swoich
    dzieci, to może przynajmniej nie traktujcie tak ostro rodziców o innych
    poglądach.






    Temat: one-on-one teaching
    Hej.

    ZGadzam sie z Muszką, że musisz starac sie przygotowywac materialy (teksty,
    listening comprehension itd) o rzeczch go interesujacych i zachecaj go do
    mowienia, zeby widzial, ze angielski mu sie przyda, nawet jesli poczatkowo w
    szkole bedzie mial gorsze oceny niz reszta klasy. Musi widziec sens nauki
    jesyka.

    MIalam podobna sytuacje, bo na 2 lata przed matuira przyszedl do mnie na korki
    chlopak, ktory pomimo, ze sie uczyl na korepetycjach przez kilka lat, a w
    szkole w trzeciej klasie konczyli nitermediate i potem mieli upper-
    intermediate, on nie umial kompletnie nic. NIe dlatego, ze byl glupi, czy
    strasznie leniwy, ale mial dysleksje, a w szkole byly sprawdziany jedynie z
    gramatyki i tez tylko tej na korkach sie uczyl. Przejrzalam jego zeszyt z
    korepetycji, a tam bylo pelno zdan po polsku tlumaczonych na angielski.
    Jednakze chlopak na pierwszej lekcji nie umial powiedziec po angielsku nic i
    nic nie rozumial. jest to sytuacja problematyczna, bo od poczatku trudno
    zaczynac, z braku czasu, a inetrmediate wydawal sie nie do osiagniecia.
    Jendakze zaczelam myu dawac troche tekstow z English File 3, bardzo powoli,
    duzo mowienia, i juz po pol roku pani w szkole zauwazyla poprawe i go
    pochwalila.

    Takze, staraj sielaczyc wszystkie skills: czytanie, rozumienie, pisanie,
    mowienie, nie tylko gramatyka, nawet jesli tylko takie sprawdziny bedzie mial w
    szkole. Lepiej zeby mial wyciagane 2 na polrocze, ale potem zdal dobrze mature.
    Tylko postaw sprawe jasno rodzicom, zeby nie bylo na poczatku pretensji.

    Na maturze bedzie trzeba napisac wypracowanie, wiec proponuje, zeby na kazda/co
    druga lekcje musial cos napisac. POtem jest dobrze omowic dokladnie bledy i
    kazac mu je samodzielnie poprawic.

    Kaz mu duzo mowic, zadawaj teksty do opowiadania, zeby musial uzywac nowych
    slowek, ktore byly w tym tekscie (to swietny sposob na nauke slowek).

    Co do gramatyki, to polec mu ksiazki z kluczem, zeby tez mogl sobie cwiczyc w
    domu, bo skoro jest zacofany musi sie troche przylozyc. (Np. Practical English
    Grammar Martinet, Thompson, chyba taki tytul, taka szara ksiazka cwiczen, sa 2
    cczesci, Grammarway ( w zaleznosci od poziomu) V. Evans) Ty tez z nim rob grame
    na lekcji, ale nie cala godzine! Góra jedna czwarta lekcji. Z reszta zobaczysz
    z czym ma problemy.

    NO i duzo listenigów, bo to tez bedzie na maturze. Wiec dobrze, zeby na kazdej
    lekcji robil cwiczenie ze sluchu. Tym bardziej, ze to dla wielu stanowi
    trudnosc.

    Pozdrawiam,
    KOciamama.



    Temat: Mądre bajki i ćwiczenia online - "Wartości Życia"
    Mądre bajki i ćwiczenia online - "Wartości Życia"
    Drogie Mamy i Nianie,

    Pragnę podzielić się z Wami pięknymi, mądrymi bajkami i wspaniałymi
    ćwiczeniami dla dzieci ( 3-7 lat, 8-14 lat i dla nastolatków ) Znajdziecie je
    po angielsku na stronie livingvalues.net/values/index.html. Książeczki
    zostały też przetłumaczone na język polski i wydane przez Wydawnictwa Szkolne
    i Pedagogiczne:

    WYCHOWANIE W DUCHU WARTOŚCI. Wchodzenie w świat (3-7 lat) Diane Tillman,
    Diana Hsu

    WYCHOWANIE W DUCHU WARTOŚCI. Poszerzanie świata (8-14 lat) Diane Tillman

    WYCHOWANIE W DUCHU WARTOŚCI. Wchodzenie w dorosłość Diane Tillman

    WYCHOWANIE W DUCHU WARTOŚCI. Przewodnik Diane Tillman, Pilar Quera Colomina

    www.sklep.wsip.com.pl/pl.cgi/web/szukaj0100typ=1&szukaj=wychowanie+w+du
    chu+warto%B6ci&I2.x=15&I2.y=8

    Po Angielsku dostępny jest jeszcze:

    Living Values Parent Groups: A Facilitator Guide by Diane Tillman

    Autorzy:

    DIANE TILLMAN jest międzynarodowym koordynatorem Living Values: An
    Educational Program (LVEP) – programu edukacyjnego wspieranego przez UNESCO;
    licencjonowanym psychologiem wychowawczym, autorką książek dotyczących
    realizacji programu. Wiele podróżuje po świecie – prowadzi treningi LVEP i
    wykłady na temat rozwoju jednostki. Zanim zajęła się programem, przez 23 lata
    pracowała w szkołach publicznych w Kalifornii. Uczestniczy w wielu
    międzynarodowych programach na rzecz lepszego świata.

    DIANA HSU jest nauczycielką. Przez 23 lata pracowała z dziećmi w wieku 2-14
    lat w Niemczech, Hongkongu i Wielkiej Brytanii. Pisze opowiadania dla dzieci.
    Obecnie autorka pracuje w Londynie z uczniami wyrzucanymi ze szkoły.

    PILAR QUERA COLOMINA jest pedagogiem, od 20 lat pracuje w państwowym systemie
    oświaty Hiszpanii. Jej doświadczenie jest wykorzystywane w wychowaniu na
    poziomie przedszkolnym, szkół podstawowych oraz gimnazjum. Autorka wchodzi w
    skład grupy 20 pedagogów, którzy zebrali się w biurze UNICEF-u w Nowym Jorku,
    by rozpocząć program edukacyjny LVEP (Living Values: An Educational Program).
    Opracowuje materiały na użytek tego projektu, wiele podróżuje, prowadzi
    treningi.

    Pozdrawiam Serdecznie,

    Aleksandra

    PS. Bajeczka o miłości:

    The Happy Sponges by Teresa Garcia Ramos Excerpts from LVE's Living Values
    Activities for Children Ages 3-7

    Once upon a time there was an ocean where some very happy sponges lived. It
    was not just any ocean, but an ocean of love. That was the reason for their
    happiness



    Temat: Festiwal Dramatu w Języku Angielskim
    szykuje sie fajna impreza:)
    dla zainteresowanych zamieszczam szczegolowy program(ze strony organizatora):

    Piątek, godz. 16.00 – Otwarcie.

    Wykład Hilary Renner Zastępcy Attache Kulturalnego Ambasady USA w Polsce.

    Spektakle:

    NKJO Rzeszów – "Keeping up appearances". Satyra na angielską klasę średnią
    napisana w oparciu o popularny serial tv "Co ludzie powiedzą"

    NKJO Sucha Beskidzka – „The Forgotten Door” A. Key – powieść fantasy dla dzieci.
    Historia chłopca z innego świata, który uczy się życia na Ziemi.

    NKJO Chełm – musical napisany i w całości przygotowany przez chełmskich
    studentów (w oparciu o literaturę purytańską).

    NKJO Tychy – "The Wedding Party " - adaptacja sceniczna „Hotelu Zacisze”,
    autorskiego serialu Johna Cleese z grupy Monty Python.

    Godz. 20.00 „Białe drzwi” w wykonaniu Tatiany Sosny-Sarno. To spektakl przede
    wszystkim dla mężczyzn widzianych oczyma kobiety absolutnie świadomej, kobiety
    zwycięskiej i wyzwolonej, choć boleśnie doświadczonej przez życie.

    Sobota, godz.16.00 – początek części II

    NKJO Tychy – "Robin Hood – The Way It Really Happened" – adaptacja tradycyjnej
    legendy.

    NKJO Jastrzębie Zdrój – „The Real Inspector Hound" by Tom Stoppard. Czarna
    komedia z duża dawką iście angielskiego humoru.

    PWSZ Racibórz - "Hansel and Gretel and the Big Woods " by Jeannette Jaquish.

    NKJO Częstochowa – „Cinderella” wg Janusza Głowackiego

    NKJO Sieradz – "The Sands of Time" Sztuka wg Martina Hintona

    NKJO Mielec – "Romeo i Beatrice".

    NKJO Chełm – „ When Shlemiel went to Warsaw” – jedno z najsłynniejszych
    opowiadań I.B. Singera, opowiadanie chełmskie.

    Godz. 20.00 „Tajbełe i jej demon” w wykonaniu aktorów Teatru NN. Piękna i
    wzruszająca opowieść o zakazanej miłości.

    Gala rozdania nagród.




    Temat: kijaszek w mrowisko
    wyjazd baaardzo dużo daje, ale też nie wszystkim i nie każdy wyjazd (np. żyjąc
    gdzieś w świecie w otoczeniu rodaków można się nauczyć najwyżej lokalnego
    żargonu polsko-obcego...)

    ale w sumie wyjazd pomaga o tyle, że jeśli człowiek musi, to w jakimś momencie
    po prostu zaczyna mówić i przestaje się bać... bo ja wiem, chodzi chyba o to,
    żeby nie wymyślać najpierw całego zdania po polsku i nie tłumaczyć go potem
    mozolnie na język obcy

    no i wyjazd też bardzo pomaga w osłuchaniu się z językiem (chociaż teraz można
    sobie po prostu telewizor włączyć i niech sobie tak gra - polecam!)

    zdziwią się pewno niektórzy, ale moim zdaniem samodzielna nauka może dać duużo
    więcej, niż te nieszczęsne kursy! jasne, to zależy od indywidualnych zdolności
    językowych (naprawdę coś takiego istnieje), ale zdecydowanie WARTO
    SPRÓBOWAĆ!!! moja mała rada: jak najszybciej zacznij po prostu czytać w
    języku, którego się uczysz. ale czytać tak zwyczajnie, jak po polsku, zupełnie
    bez słownika i innych tego rodzaju pomocy naukowych... pierwszym tekstem, jaki
    samodzielnie przeczytałam po angielsku, była "kompozycja na cztery ręce",
    takie dłuższe opowiadanie firmowane przez hitchcocka, świetne zresztą (dlatego
    pamiętam). w pierwszym podejściu nie przebrnęłam chyba nawet przez jedną
    stronę, bo ciągle jak głupia zaglądałam do tego słownika (miałam tak ze 12 lat
    i słownictwo raczej dość ubogie...). w drugim podejściu uparłam się i czytałam
    sobie dalej, po paru stronach okazało się, że tak w sumie wszystko rozumiem.
    więc jak troszkę złapiesz tych podstaw, to weź się za jakiś tekścik z
    ulubionej dziedziny (to ważne! ja będąc dziecięciem kochałam kryminały, stąd
    ten hitchcock), ale niech to będzie tekścik nie okrojony (czyli wersja pełna,
    nie coś z czytanki hehe)
    a poza tym samodzielna nauka jest zdecydowanie tańsza, można sobie wybierać
    godziny tej nauki, a jeśli zupełnie nic z tego nie wyjdzie - zawsze możesz
    pójść na kurs (brrr...)
    więc startuj - odezwij się, jak ci idzie! trzymam kciuki!
    (ps. a niemieckiego to się nauczyłam czytając brigitte i freundin hehe, takie
    sobie babskie żurnale dość średnich lotów - kiedy później znalazłam się w
    niemieckojęzycznym kraju, po paru dniach po prostu zaczęłam mówić)



    Temat: ZOFIA CHĄDZYŃSKA ZMARŁA!!!
    Podaję więcej info dla tych, którzy chcieliby wiedzieć więcej:

    W Warszawie zmarła wczoraj Zofia Chądzyńska, pisarka, autorka kilkudziesięciu
    przekładów z literatury iberoamerykańskiej, wybitna tłumaczka Cortazara i
    Borgesa. Miała 91 lat.
    Zofia Chądzyńska pozostawiła po sobie także tłumaczenia powieści
    hiszpańskich, angielskich oraz francuskich, adaptacje słuchowisk radiowych,
    opowiadania, powieści dla młodzieży, jak "Życie za życie" czy "Przez ciebie
    Drabie".
    Urodziła się 24 lutego 1912 roku w Warszawie. Z wykształcenia była
    ekonomistką. Przed wojną pracowała w Ministerstwie Wyznań Religijnych i
    Oświecenia Publicznego, była też przewodniczką "Orbisu".
    Podczas okupacji niemieckiej uwolniona z Pawiaka, zajmowała się
    później roznoszeniem grypsów od więźniów. Po wojnie wyjechała z Polski z
    ciężko chorym mężem, najpierw do Maroka, później do Argentyny. W Buenos Aires w
    1951 roku zmarł Bohdan Chądzyński. W Buenos Aires, gdzie - jak większość
    niezamożnych Polaków, Zofia Chądzyńska prowadziła pralnię, poznała twórczość
    iberoamerykańskich pisarzy, przyjaźniła się z Witoldem Gombrowiczem.
    Zadebiutowała w 1958 roku, publikując w "Twórczości" fragment
    powieści "Ślepi bez lasek". Do najbardziej znanych jej książek
    należą "Chemia", "Statki, które mijają się nocą".
    Zofia Chądzyńska uważała się przede wszystkim za tłumaczkę.
    Zafascynowana twórczością Julio Cortazara, zaczęła w 1961 roku od
    opowiadań. Siedem lat później przełożyła jego "Grę w klasy". Tłumaczyła też
    utwory Jorge Luisa Borgesa, Gabriela Garcii Marqueza, Jose Donoso.
    Chądzyńska była laureatką wielu nagród, między innymi
    ZAIKSu, "Literatury na świecie" i Fundacji imienia Jurzykowskiego. W 1979 roku
    została członkiem polskiego PEN Clubu.
    Ostatnia wydana książka Zofii Chądzyńskiej nosi tytuł "Nie wszystko o
    moim życiu".




    Temat: Maslonska vs Wojaczek
    Gość portalu: Niech napisał(a):

    > Nyczek nie tyle tworczosc porownal co znaczenie i rozglos debiutu. Takie
    czasy,
    >
    > nie ma Wojaczkow to na ich miejsce musza wskoczyc Maslonskie. Co kto woli. A
    > Wojaczek pisal proze. Jest tego kilka opowiadan. Jak czytalem to bylem
    > zupelnie "zawojaczkowany", wiec pewnie nieslusznie uznalem ze niezle. Bo nie
    > jest nawet niezle. Ale bardzo w stylu W. Mysle, ze jak komus spodobaly sie
    > wiersze, to powinien i zahaczyc o proze.

    A może by tak dać spokój Masłowskiej ?

    Wkroczyła to wkroczyła, ale czy można ją winić za to, co
    o niej piszą Nyczek i ferajna ?

    Wojaczka mam w domu tylko jeden tomik: ''List do nieznanego poety''.

    I tak sobie teraz , dzięki Niechowi :-) podczytuję.

    Otworzyłam na chybił-trafił, i trafiłam na

    POEMAT MOJEJ MELANCHOLII.

    Nie zacytuję, bo długie to jest (jak to poemat :-)). 58 punktów,
    że tak powiem.

    Opowiadań nie znam.

    Pamiętam, że czytałam jakąś czyjąś relację, w której
    Wojaczek wyciągnął z kieszeni ćwiartkę (?) spiryrusu, polecił temu
    człowiekowi, żeby go objął w pasie od tyłu i z całej siły ścisnął....

    Tamten to zrobił....

    I Wojaczek wtedy wypił...

    Nie wiem dlaczego tak to zapamiętałam (spirytusu w życiu bym się
    nie napiła :-)) i czyja to była relacja ?
    Może Jacka Bierezina ? (Czy ktoś w Was go czytał ?)
    A może coś pokręciłam.

    > Flaszke juz wypilem

    A z jakiej racji ? :-)))
    A zgadłes zagadkę ? :-)))

    > , ale
    > zaraz nabede nastepne.

    Ale się popisujesz :-)))

    > PS2. Za to cala E.D. po angielsku w sieci jest. Za friko.

    Ty to się lubisz droczyć ! No gdzie jest ?

    A najlepiej byłoby , gdybyś zacytował ten wiersz E.D.
    ''bliźniaczo podobny'' do Wojaczka. Choćby za karę, za to
    że bezprawnie wypiłeś nagrodę w konkursie :-)




    Temat: troszke historii
    troszke historii
    W wątku poświęconym naszym stronom www Edmurphi napisał:
    Re: JewishGen: The Home of Jewish Genealogy.....
    Autor: edmurphy
    Data: 27.06.06, 01:20

    "Nie sądziłem, że zachowało się tyle zdjęć z getta.Wiem, że było.
    Krótko chyba i ztego co wiem, choć nie jestem pewien tych informacji
    zlokalizowane było gdzieś na terenach obecnego osiedla Traugutta. Wywożono
    ich
    do stacji kolejowej furmankami, to znam z opowiadań rodzinnych. Wywieziono z
    Żychlina wszystkich Żydów, a mieszkało ich tu kilka tysięcy.W żaden sposób
    ten
    fakt nie został w naszym mieście upamiętniony czy zaznaczony. Tak, jak by to
    się w ogóle nie wydarzyło. Mieszkało tu kilka tysięcy ludzi, któregoś dnia
    zniknęli i tyle. Nie budzi to żadnych refleksji?"

    Nie chcę tej myśli ciagnąć w tamtym wątku, może lepiej by pozostał on takim
    typowo informacyjny, ale uważam, że sprawie tej należy się tu kilka słow.... .
    Zastanawiam się, skąd mam informacje na ten temat... nie pamietam. W każdyum
    razie skądś wiem, że w Żychlinie były 2 getta..... jedno miedzy ulicami
    Narutowicza i Traugutta od rzeki, a drugie na terenie Fabianówki i w stronę
    ulicy Barlickiego. Zaś na placu od ulicy Łukasińskiego a stronę POLO, a być
    może jeszcze dalej Żydzi zostali zgromadzeni w celu wywózki.....
    www.ushmm.org/uia-cgi/uia_doc/photos/3171?hr=null Czy ktoś poznaje
    budynek w głębi? taki piętrowy, z "facjatką"???.......... stoi do dziś i
    chyba wszystkim nam jest dobrze znany - przynajmniej z zewnątrz. Szkoda, że
    to co jest na stronie Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie jest pisane tylko po
    angielsku............. ale może jest tu ktoś znający angielski i dysponujący
    czasem i miał by ochotę przetłumaczyć ten tekst i umieścić - nawet tu, na
    forum?
    A na tej stronie można sobie poczytać juz po polsku o naszych Żydach......
    72.14.221.104/search?
    q=cache:sbjMO2Ps8XcJ:www.geocities.com/Athens/Stage/9921/pl/m_plock.htm+%C5%
    BBychlin+getto&hl=pl&gl=pl&ct=clnk&cd=2
    Smutny to kawałek historii Żychlina..... Tym smutniejszy, jeśli spojrzymy na
    nią przez pryzmat Synagogi....... kiedyś miejsca kultu, a dziś już prawie
    pozbawionej dachu ruiny..... . Wiem, wiem, osób przyznających się do
    pochodzenia żydowskiego w Żychlinie CHYBA nie ma, ale to nie zmienia faktu,
    że smutno wygląda żychlińska Synagoga. Zresztą.... kierkut tak samo.......




    Temat: Tłumacz chorób
    Drogi good son!
    Nie rozumiem skąd ta z lekka ironiczna agresja pobrzmiewająca w Twojej
    odpowiedzi. Twój entuzjastyczny post dotyczący autorki, pozwalał żywić nadzieje
    na rzeczowe wypowiedzi ( choć jest pewna niespójność-piszesz, że nie będzie to
    ckliwy melodramat, posługując się jednocześnie egzaltowanym i ckliwym
    określeniem "nieziemsko piękna", no i to zdziwienie - młoda i piękna a dobrze
    pisze).
    Nie domagam się od Lahiri powieści i źle zrozumiałeś (czy raczej wyssałeś z palca
    powodowany zdenerwowaniem)moją wypowiedź - nie istnieją w literaturze
    formy"wyższe" i "niższe" .Powieść wydała mi się naturalną drogą rozwoju.Ale
    wyjaśnijmy sobie jedną rzecz : nie jestem krytykiem, tylko entuzjastą literatury,
    jak wszyscy bywalcy tego forum, więc nie przypisuj mi poglądów które istnieją
    tylko w Twojej wyobraźni.
    Aby czytać opowiadania czy to Lahiri czy kogokolwiek czy cokolwiek przeczytać nie
    jest potrzebna znajomość żadnych realiów-bierze się książkę , czyta i tyle. Ale w
    kontekście zachwytów nad tymi opowiadaniami jak"talent
    obserwacyjny", "wrażliwość" nie można pominąć pytania :wrażliwość na co? włąśnie
    w problematyce opowiadań leży istota rzeczy.Owszem dzieją się w Ameryce (ale nie
    tylko-tytułowy "Tłumacz snów" w Indiach )i obserwacje dotyczą procesu adaptacji,
    trudności mentalnych, rozdarcia między "hinduskością" (którą często chce się
    jednak przekazać dzieciom-jak ojciec w tytułowym opowiadaniu pokazujący Indie
    synom podczas kolejnych wakacji)a procesem dostosowania się do innej kultury.Aby
    ocenić w pełni talent autorki potrzebna jest choć minimalna znajomość realiów o
    których pisze. I w tym sensie znajomość innych lektur jest pomocna.Oczywiście ,
    aby zrozumieć Caldwella,Faulknera też musimy coś wiedziec o Ameryce i jest to
    najczęściej wiedza wyniesiona z lektur.
    Twój pierwszy post pozwalał żywić nadzieję, że znalazł się miłośnik autorów
    hinduskich(nie piszę literatury, bo większość z nich mieszka w Anglii lub Stanach
    a pisze po angielsku)z którym można wymienić parę uwag. No cóż-opanuj trochę
    agresję, bo akurat literatura to niedobra dziedzina do boksu, może wtedy
    spokojnie porozmawiamy.



    Temat: POLSKA vs USA
    POLSKA SZKOLA.
    Dzieci chodza do polskiej szkoly w soboty i ksiazki nawet maja z polskich szkol.
    Syn przynosi 5-tki z czytania i pisania opowiadan,wiec wreszcie zaciekawiony go
    pytam,bo wiem,ze w jego klasie sa rowniez dzieci,ktore niedawno przyjechaly z
    Polski i po angielsku jeszcze slabo mowia.
    Widac to na przerwach albo i po szkole ze wiekszosc dzieci w polskiej szkole
    mowi miedzy soba po angielsku,ale niektore ,te nowoprzybyle mowia po polsku.
    To chyba niemozliwe,ze ty piszesz i czytasz lepiej od dzieciakow,ktore dopiero
    co z Polski przyjechaly?
    Syn:To samo pani Malgosia(nauczycielka) powiedziala.
    A cala przygoda z polska szkola zaczela sie wrecz nieprawdopodobnie.
    Syn do pierwszej klasy nie chodzil,bo nie chcialo mnie sie go wozic do polskiej
    szkoly,bo mlodsza corka jeszcze byla za mala na szkole i musiala zostawac w
    szkole.
    Ale komunia jest w drugiej klasie,wiec postanowilem go wyslac,bo jest to szkola
    przy kosciele i uczy religii przygotowujac do komunii.
    A ze corka jest dosc wyrosnieta,to wyslalem ja do klasy o rok wyzszej,bo tam
    wlasnie chodzila jej kolezanka Kasia,z ktora czesto gania w parku.
    A ze poszlismy do szkoly dopiero w pazdzierniku ,to dyrektorka i nauczycielka
    byly przerazone.
    Jak to?
    Chlopak nie chodzil do pierwszej klasy i wrzesien przebimblowal,a teraz ma
    chodzic do drugiej?
    Ladna pogoda byla we wrzesniu,wiec nie bylo powodu trzymac ich w soboty w
    miescie,ale tego im nie powiedzialem.
    Nauczycielka zgodzila sie,ze tymczasowo przyjmnie syna do drugiej klasy i
    bedzie obserwowac postepy,to za jakis czas da nam znac,czy sie nadaje do
    drugiej klasy.
    Chlopak postepy robil duze i wkrotce stal jednym z najlepszych,wiec i komunia
    sie odbyla bez problemow.
    Corka tez sobie niezle radzi,mimo ze jest rok wyzej i juz jej kupilem sukienke
    na komunie.
    1 maja u was bedzie Unia,a u mnie komunia!



    Temat: Ech te nożyce:)) Witku
    Witku jotesie! Z prawdziwym zaciekawieniem przeczytalem te dwa opowiadania,
    zarowno z Gruzji, jak i z Washington Square. Niestety, nigdy w Gruzji nei
    bylem, choc Gruzinow lubie chociazby za to, ze wiem, ile walczyli o swoja
    wlasna wolnosc. Szkoda tylko, ze niejaki Josif Wissarionowicz tez byl Gruzinem.

    O polskich zolnierzach na Haiti slyszalem wiele i wiedzialem, z esa tam "czarni
    Polacy". W kazdym razie, w tym biednym kraju czcza Polske. Co do tego nie ma
    dwoch zdan. Znam tu pisarke, ktorej ksiazka "Konieczne klamstwa" akurat wyszla
    w Polsce. Ona jest Polka, ale pisze po angielsku nazywa sie Ewa Stachniak. Otoz
    wiem od neij, ze najnowsza jej ksiazka dotyczy jakiegos polskiego weterana
    wojen napoleonskich na Haiti i Santo Domingo. W Republice Dominikanskiej bylem
    w ubieglym roku, jako turysta. Kraj jest widac, ze biedny,ale ludzie sa
    wyjatkowo przyjazni, goscinni, pomimo biedy usmiechnieci, wszyscy zwracaja sie
    do Ciebie per "amigo".
    Sprobuje sie zrewanzowac krociutkim opowiadaneim. Ci, ktorzy mnei znaja z forum
    wiedza, ze w wieku meidzy 10 a 20 rokiem zycia wychowywalem sie w Johannesburgu
    w niegdys Unii, obecnie Republice Pld. Afryki. Otoz kiedys ze swoja Matka
    wsiadlem do autobusu i oczywiscie rozmawialismy po polsku. Odwrocil sie do nas
    starszy czlowiek i wzruszonym glosem zaczal nam opowiadac,ze jest Zydem z
    Polski i ze jego uratowala jego byla niania, mimo, iz byl on podczas wojny juz
    dojrzalym mezczyzna. Ta niania wlasnie kilka miesiecy temu umarla, powiedzial.
    On wiedzial, ze w Polsce (to byl jakis 1956 rok)religia byla bardzo na
    cenzurowanym, weidzial tez, z ejego stara nainia byla biedna. Ale wiedzial,
    tez, ze niania byla katoliczka i z pewnoscia zyczyla sobie, zeby byl pogrzeb z
    ksiedzem. Wiec on wyslal pieniadze,zeby oplacic ksiedza na jej pogrzebie, ale
    kazal tez zrobic zdjecie i przyslac sobie, jako dowod,ze na tym pogrzebie byl
    ksiadz.Wyciagnal z portfela zdjecie i pokazal nam ksiedza kropiacego grob
    kropidlem. Mysmy pomysleli, ze ten straszy czlowiek mial w sobie bardzo duzo
    ludzkeij zyczliwosci. Nie poweidzial jednego zlego slowa na Polske, co czesto
    sie slyszy dzis, cieszyl sie, ze slyszy jezyk ze starego kraju. Zegnal sie z
    nami serdecznie, jak wysidalismy kilkanascie przystankow dalej. -
    Homo sum et humani nihil a me alienum esse puto



    Temat: Isabel Allende - najnowsza ksiazka chala!
    Cecyl
    cecyl napisał:

    > A w jakim języku to czytałaś?

    Cala Allende czytalam po angielsku - niestety, hiszpanskim nie dysponuje ;o(

    >"Miasto Bestii" jeszcze nie wyszło po polsku i nie wiem czy znajdzie sie
    polski wydawca, który będzie chciał zaryzykować, bo oczywiście masz rację
    jeśli przymierzysz tę > książkę Isabel Allende do jej poprzednich powieści.
    Problem w tym, że nie wolno > jej przymierzać, bo Isabel Allende napisała
    przygodową powieść dla młodzieży, a > więc dla zupełnie innego odbiorcy niż
    odbiorcy "Domu duchów" czy "Pauli" (nie wymieniłaś "Pauli" polecam).

    Problem w tym ze w mojej bibliotece "Miasto Bestii" bylo zaklasyfikowane jako
    powiesc dla doroslych... wzielam ksiazke z "doroslej" polki. Musze im zwrocic
    uwage. A "Paule" tez czytalam, wspaniala ksiazka.

    > Ja też jak to czytałem - po hiszpańsku - to
    > zgłupiałem, ale po jakims czasie zrozumiałem, że nie do mnie ta ksiązka jest
    > kierowana (chociaz musisz przyznać, że postać babki to kawał charakteru).
    Byc > moze Isabel Allende napisała "Miasto Bestii" i całą trylogię (bo ta
    powieść > jest 1 częścia trylogii) dla swoich wnuków?

    Mialam dokladnie takie same uczucie. Uwazam, ze nawet dla dwunastolatkow ta
    powiesc moze byc zbyt schematyczna. A babka jest taka jak ja mam zamiar byc w
    przyszlosci ;oD

    >W każdym razie poczułem sie > cofnięty w czasie, bo tak jak i ty nagle
    odnisołem wrażenie, że czytam > Szklarskiego czy dziewietnastowieczną powieść
    przygodową (A "Swiat zaginiony" > to Conan Doyle, prawda?).

    Prawda, prawda. "Miasto Bestii" jest napisane w baaardzo odobnym stylu a
    indianskie legendy (np o Walimalim i jego zonie, albo "Ludzie mgly") sa
    zaczerpniete z "Opowiadan Evy Luny".

    No nic, poczekamy az Allende napisze cos dla doroslych. Co jeszcze Allende
    czytales?

    Pozdrawiam
    Luiza-w-Ogrodzie

    ><((((º>`·.¸¸.·´¯`·...¸><((((º>¸.
    .·´¯`·.. ><((((º>`·.¸¸.·´¯`·.¸.·´¯`·...¸><((((º>



    Temat: .........@SW: pytanie................
    Polskie czcionki i "pustelnia luster"
    Polskich czcionek czaeem uzywam, a czasem nie,zaleznie czy mam akurat otwarty
    MS Word, w ktorym mam ustawione keyboard shortcuts na polskie znaki. Wtedy
    czasem pisze czesc lub calosc postu w Wordzie i robie cut&paste. Default
    systemu mam ustawiony na angielski i nie chce mi sie przestawiac tam i z
    powrotem. Czy to jest jakis problem?

    James J.Angleton (1918-1987) wieloletni szef pionu kontrwywiadowczego CIA,
    ktory scigal prawdziwych i imaginowanyh agentow radzieckich wewnatrz wywiadu
    USA tak intensywnie ze oszalal i musial przejsc na emeryture z przyczyn
    psychiatrycznych, nazywal poczynania ludzi swego zawodu "wilderness of mirrors"
    (w wolnym przekladzie "pustelnia luster"). Mialo to znaczyc,ze przez samo
    przygladanie sie nie sposob ustalic kto, kogo, czym, z kim, kiedy i po co, bo
    widzi sie tylko fragmenty, ulamki i wielokrotne odbicia. Z tego powodu nie mam
    zamiaru roztrzasac, kto i po co interweniuje na FP GW. Moze byc ze dwadziescia
    rozmaitych wyjasnien, wszystkie, niektore lub zadne z nich prawdziwe.

    Krasnale z GW moze na przyklad w ogole nie nas ganiaja, tylko Agore, jako
    przestroge, ze im w kontekscie Rywingate, alo jakiejs jeszcze innej na razie
    szerzej nieznanej afery, dopasuja jakies elektroniczne kwity. Albo krasnale sa
    z Agory, i pokazuja, ze elektroniczne kwity tak latwo falszowac, ze nie maja
    zadnej wartosci dowodowej. I tak dalej, i tak dalej.

    Podlsuchowy software u polskich ISP? Alez na zdrowie! Kazdy zywy
    funkcjonariusz, ktory musialby nastepnie przeczytac na ekranie powiedzmy trzy
    miesiace Forum Polonia - skonczy jak Angleton, tego zaden normalny umysl nie
    wytrzyma. Internet jest naraz blogoslawienstwem i przeklenstwem policjanta. Jak
    sie wie, czego sie szuka, to pol biedy. Ale jak sie 'alla polacca' szuka
    wszystkiego, co "wyglada podejrzanie", to zadanie robi sie niewykonalne.

    Przeczytaj opowiadanie Lema "Jak Trurl i Klapaucjusz Demona Drugiego Rodzaju
    Stworzyli, by Zbojce Gebona Pokonac". Jest tam proroczy opis Internetu,
    napisany ponad 20 lat przed jego wynalezieniem.



    Temat: lista obecności :)
    Witam wszystkich
    oj jakos kilka dni nic nie pisalem. No coz, dopadla chyba i mnie jesienna
    deprecha a do tego jeszczie sie dolozyly problemy natury kobieco-
    partnerskich :| (ze tak sie wyraze) i juz w ogole zlapalem totalnego dolka....
    No ale wracam juz do normalnosci :)
    Ostatnio jakos temperaturki sprzyjaja. Ale 1 listopada nie chcialem wyjezdzac
    nigdzie bo za duzo kapelusznikow, starczylo mi jak sie ze 100km przejechalem
    samochodem i musialem znosic rozne niezdrowe akcje przyslowiowych panow w
    skodzie. Dzis za to wystawilem swoja maszyne z garazu, juz sie rozgrzala a tu
    nadeszla chmura i tyle sobie pojezdzilem. Zyje tylko nadzieje ze w najblizszym
    dlugim weekendzie z jeden dzionek znajdzie sie jakis przyzwoitszy. tym bardziej
    ze wdowka zalana do pelna, wiec mozna szalec. A wlasnie, bylem sie zatankowac i
    juz zaczyna mi sie podobac. Wzbudzilem spore zainteresowanie panow z obslugi,
    zaraz pytania ile pali, ile jedzie, jak przyspiesza no i ze duzo do
    czysczenia :) A jak przyjezdzalem samochodem to ledwo dzien dobry wydusili z
    siebie :)
    Po postach Mikocha az boje sie jechac do salonu hondy zeby sie dowiedziec ile
    kosztuja oryginalne gmole. Choc juz na miescie znalazlem kilka firm ktore
    zrobia je za jakies 400zl. Z ciekawosci jednak chcialem wiedziec ile za takie
    cos licza sobie w salonie co by zaczac juz zbierac kaske. Wlasnie , moze ktos
    wie kiedy w wawie jest jakis motobazar (znaczy wiem ze teraz najblizszy to
    chyba na wiosne dopiero) bo tam ponoc jest jakas spora firma z gmolami.
    A tez pojawily sie perspektywy znalezienia w koncu jakiejs pracy. bylem
    ostatnio na rozmowie w tepsie (firma srednio mi sie podoba, ale...) , totalne
    pranie mózgu. Jakas praca w grupie, opowiadanie o sobie, wspolne rozwiazywanie
    problemow... I wszystko bylo by OK gdyby nie test z angielskiego podczas
    ktorego w tym stresie zapomnialem znaczenia jednego wyrazu i cale moje piekne
    wypracowanie jest nie na temat :)
    i pytanko jeszcze do bardziej zorientowanych. jak wyglada sprawa z sezonowym
    ubezpieczaniem motorka (bo po co mi ubezpieczenie w grudniu jak nie jezdze),
    konkretnie chodzi o AC (kradziez i obtarcia). Dowiadywalem sie co prawda ale na
    razie tego zbytnio nie czaje. Pani w PZU twierdzi ze mozna skladke podzielic na
    3 czesci i jak zaplace jedna to mam ubezpieczenie na 4 miesiace, nie place
    drugiej skladki i juz nie mam ubezpieczenia. Ale co sie dzieje w czasie
    ewentualnej szkody, musze wplacic pozostale raty (tak jest w przypadku AC na
    samochody o ile sie nie myle, jak jest na raty to zeby wyplacili odszkodowanie
    trzeba wplacic pozostale raty chyba). Moze ktos cos na ten temat powiedziec z
    wlasnego doswiadczenia :) ?
    Pozdrawiam



    Temat: Sto lat "Ulissesa"
    GRAFOMAN PERCYPOWANY JAKO GENIUSZ :)
    "Ulysses" Joyce'a jest dzielem bezuzytecznym - praktycznie nikt go nie czyta,
    tak jest ciemne, ciezkie, potwornie nudne.

    Jest to zatem rodzaj dziela grafomanskiego, ale uwaza sie je za wielkie dzielo,
    bo od czasu jego ukazania sie (w 1922 r.?),literaci,krytycy literaccy, i profy
    od literatury wmawiaja publicznosci ze jest to dzielo wielkie, genialne.

    Zapytajcie ich o powody dla ktorych uwazaja "Ulyssesa" za wielkie dzielo, a
    zobaczycie ze te powody sa niedorzeczne.

    Bo Joyce jest tak naprawde przecietnym pisarzem; dowodza tego jego ksiazki
    napisane tradycyjnie, takie jak "Dubliners" (opowiadania) i "A Portrait of the
    Artist as a Young Man." Te rzeczy to naprawde nic wielkiego - nic co chcialoby
    sie przeczytac ponownie.

    Widac w nich ze Joyce moglby byc solidnym tradycyjnym epikiem, na poziomie - bo
    ja wiem? - George Eliot, ale juz nie Dickensa.

    Przypuszczalnie Joyce to wiedzial, i przerazenie przed byciem uznanym za
    przecietniaka spowodowalo ze zaczal udziwniac i eksperymentowac z proza jak
    naukowiec. A byla to epoka kiedy niemal kazde takie eksperymentowanie bylo
    przyjmowane z powaga i szacunkiem.

    Moze Joyce lepiej sprawdzilby sie jako chemik, czy fizyk, niz jako
    powiesciopisarz?

    Pisarka francuska Goll, ktora znala go osobiscie, pisze ze oddalby cale swoje
    pisarstwo za talent spiewaka operowego, ktorego to talentu, oczywiscie, nie
    mial.

    Wielka role w tym uwazaniu ze mus kochac Joyce'a bo Joyce wielkim pisarzem byl
    odegral i odgrywa irlandzki nacjonalizm. Wszystkim rodakom wybierajacym sie do
    Irlandii odradzam wyrazania tam opinii o Joyce podobnych do moich, bo mozna
    zostac za nie co najmniej ostro obruganym.

    A przeciez Joyce zachowywal sie i pisal wrecz antyirlandzko. Nie cierpiac
    Irlandii, uciekl z niej i nigdy juz do niej nie wrocil. Pisal wylacznie po
    angielsku, nie po gaelicku. A w "A Portrait of the Artist..." miesza Irlandie z
    blotem, nazywajac ja m.in. maciora ktora pozera wlasne prosieta.

    Orwell nazwal gdzies wiek XX wiekiem masowych urojen. Wydaje sie ze jednym z
    tych urojen jest wysoka reputacja Joyce'a i jego "Ulissesa."



    Temat: Poznań, Dubliner, Guinness oraz Nescio!
    Poznań, Dubliner, Guinness oraz Nescio!
    Rodzima uczelnia dra KrisKa zdecydowała się wysłać go na jednodniową
    Delegację do Poznania, coby tam sprawy ważne załatwił, podpisy zebrał i w
    ogóle. KrisK po odegraniu przed dziekanem zwyczajowej pantomimy p.t.
    ojezujakmisięniechcejechaćrobiętotylkodlawaswszystkich, raźno wskoczył do
    pociągu i z radością pomkną przed siebie. Bo po pierwsze, uwielbiał
    podróżować za pieniądze podatnika polskiego, a po drugie bardzo lubił Poznań
    i zdaje się ze wzajemnością.
    Raz-dwa załatwił co miał załatwić, podbił delegację i szybkim marszem ruszył
    do pubu Dubliner, co w podziemiach Zamku jest, i bardzo dobrze. Wiele już
    godzin przesiedział tam swego czasu dr KrisK nad Guinnessem albo Kilkenny,
    rozmyślając nad kwestiami o fundamentalnym znaczeniu dla życia ludzkiego: po
    co jesteśmy? skąd przyszliśmy? i jak ma na imię ta pani w zielonym
    sweterku??????
    Idąc radośnie przez wiosenny Poznań zobaczył przed Zamkiem afisz głoszący,
    że oto jest możliwość spotkania naraz dwóch Pisarek Polskich: Masłowskiej i
    Drotkiewicz. Że niby spotkanie autorskie takie podwójne...
    I jak już siedział nad szklanką prawie czarnego piwa inteligentnie wpatrując
    się we wzory na blacie stołu, przypomniał sobie jednego ze swych ulubionych
    pisarzy: Nescio (wł. Jan Hendrik Frederik Gronloh) – Holender, autor
    doskonałych (wg. KrisKa) zbiorków opowiadań. Wystrzępiona książka pod
    pretensjonalnym tytułem "Pierwsze wzruszenie" zajmowała miejsce na honorowej
    półce. Ale dlaczego właśnie Nescio się przypomniał? Otóż z zawodu był on
    handlowcem i "przez długie lata pracował w stołecznych kantorach" (koniec
    cytatu), pisząc właściwie dla przyjemności. Dlatego pewnie napisał tak
    niewiele i tak dobrych rzeczy...
    Czy nie za bardzo rozpieszczamy naszych piszących? Czy wzorem Nescio nie
    powinni oni zarabiać na chleb codzienny bez męczenia nas kolejnymi Wyrobami
    Literackimi?
    Coś nawet dr KrisK w tej sprawie wykoncypował, ale potem poszedł jeszcze na
    Rynek (bardzo dobry pub niby angielski), tu wypił, tam spróbował i
    wszystkiego zapomniał.
    A więc jak sądzicie, czy "pisarstwo zawodowe" ma sens? Czy nie powoduje
    konieczności taśmowej produkcji Wyrobów Literackich, co odbija się na ich
    jakości i jest w ogóle bez sensu??
    Pozdrawiam i lecę do sprzątania świątecznego!
    KrisK




    Temat: jakie ksiazki dla trzylatki ze slabym polskim
    Wszystko co napisala moja poprzedniczka to swieta prawda. Otaczaj mala polskim
    jak tylko sie da. Z bajek polecam serie Bajki-Grajki, nie wszystkie maja rowne
    wziecie, ale moze cos wybierzesz co sie spodoba. Moze tez piosenki Misia i Margolci?
    Ja tez przez jakis czas tlumaczylam na polski czytajac, ale to dlatego ze
    ukochana lektura (Little Bear) byla tylko po angielsku dostepna. Na dluzsza mete
    jest to dosyc meczace. Teraz czytamy w obu jezykach ale z przewaga polskiego, bo
    staram sie sciagnac jak najwiecej ksiazek z Polski. Co moge Ci polecic? Cale
    mnostwo! Np. Pana Kuleczke (sa juz trzy tomy) W. Widlaka, serie "Poczytaj mi
    mamo" wydawana przez Nasza Ksiegarnie (nie wszystko tytuly, ale jest kilka b.
    dobrych), niektore "Moje poczytajki", tez NK. Ksiazki kierowane do
    przedszkolakow ("Lulaki, Pan Czekoladka i przedszkole", "Przedszkolaki z ulicy
    MOrelowej", "Opowiadania dla przedszkolakow"), wszystko Roksany Jedrzejewskiej
    -Wrobel co wpadlo mi rece (Rynna, Gebolud, Krolewna, Sznurkowa historia), Astrid
    Lindgren "Lotta z ulicy Awanturnikow". Nasza najnowsza lektura to "Leon i kotka,
    czyli jak rozumiec mowe zegara" Grazyny Ruszewskiej, "O zebrze, ktora nie
    chciala byc w paski" Anny Onichimowskiej. Tej samej autorki "Zasypianki na kazdy
    dzien miesiaca" byly absolutnym przebojem jak Alex byl w wieku Twojej corki.
    Moglabym dlugo pisac, ale po co sie powtarzac, zajrzyj do tych watkow, na pewno
    bedziesz miala w czym wybierac:

    Nasza top lista (2,5 latek)
    forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=16375&w=17677685
    Najnowsza proza polska dla dzieci i mlodziezy
    forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=16375&w=20244487
    Co do czytania dla mam zagranicznych maluchow
    forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=16375&w=19605612&a=19605612




    Temat: Brygady politycznej poprawności
    Skad tyle w autorce zacieklosci, uproszczen, klamliwych paraleli - o wszystko
    to posadza feministki, czyzby projekcja wlasnej osobowosci. Nie obracam sie jak
    ona w kregach najbardziej renomowanych uniwersytetow amerykanskich, ale znam
    ludzi z dobrych uniwersytetow, czytam. Wrzucanie wszystkich tzw. poprawnosci
    politycznych do jednego wora jest co najmniej naduzyciem. Sprawa terroru
    feminizmu na uniwersytetach, ktory zahamowal postep ludzkosci jest tak wiecej
    anegdotyczna i to anegdoty z dawnych lat. Roznice kulturowe jakie zauwazylam
    tutaj na codzien to np. - na kursie z angielskiego Rumun - dyrektor
    obserwatorium astronomicznego w Bukareszcie przyniosl w ramach wprawek
    jezykowych litanie "jaka jest roznica miedzy kobieta a..." znamy te dowcipy.
    Nauczycielka rzeczywiscie nie miala "poczucia humoru" i powiedziala, ze jest to
    nie na miejscu i nie pozwolila to odczytac. Zostawiam ocene, na pewno jednak
    nie byl to terror feministyczny. Nieprawda jest, ze mezczyzna boi sie zblizyc
    do kobiety w pracy, zeby nie zostac posadzony o harrassment, ogromna ilosc par
    nadal poznaje sie w pracy. Oczywiscie nie moze tego robic jak to czesto
    robia polscy koledzy bez przyzwolenia. Poza tym "nie" to znaczy "nie" i jesli
    tego delikwent nie zrozumie, to moze ciezko za to zaplacic. Nawetjesli kobieta
    przyszla o 2-giej w nocy (w Polsce: wiedziala po co idzie), a tu - wiedziala -
    ale moze jej sie odwidzialo i odmowila. Rowniez zlapanie za d...lub krocze
    sekretarki przez szefa nie miesci sie w tutaj w normie obyczajowej jak osadzila
    p. sedzia z Katowic. ITd, itd, A tak nawiasem mowiac tyle ksenofobii w
    wypowiedzi p. Kolakowskiej, ze az mi sie nie chce wierzyc, ze naprawde byla
    zwiazana z tutejszymi uniwersytetami. Na szczescie udalo sie jej uciec do
    Paryza. Ale niech tak strasznie sie nie denerwuje kierunkiem studiow na UW,
    wystarczylo powiedziec sakramentalne - ja tam feministka nie jestem. I drugie
    tak nawiasem - poprawnosc polityczna jest przegieciem w wielu przypadkach, ale
    nie tak do konca. Ale to juz temat na inne opowiadanie.



    Temat: Sharming Inn - Sharm el Sheikh (4*)
    Właśnie wróciliśmy z tego hotelu 24 sierpnia. Porównując hotele 4* w Sharm i
    Hurghadzie moim zdaniem lepsze są w Sharmie. Pokoje są duże, przestronne i
    ładne, niestety tylko kilka miało balkony, a reszta takie tylko balustradki na
    których można było wywiesić ręczniki lub pranie. W łazience była kabina
    prysznicowa. Na terenie hotelu są też piętrowe bungalowy, w których nie miałam
    okazji być. Z opowiadań wiem że miały dwie sypialnie i pokój dzienny. W
    telewizji dwa polskie programy TVN i Polonia. Basen jeden większy przy którym
    był bar, drugi mniejszy z brodzikiem. Na plaże i do centrum Naama Bay woził nas
    darmowy busik hotelowy. Na plaże codziennie dowożono napoje chłodzące z których
    korzystali ludzie mający opcje all inclusive, ale też bez problemu można było
    je zakupić. Jedzenie było smaczne, były ciasta i owoce. Po każdym powrocie z
    plaży i miasta była kontrola plecaków i trzeba było przechodzić przez bramke.
    Do hotelu bez problemu można było wnosić napoje zakupione na mieście. Mam tylko
    jedno zastrzeżenie co do tego hotelu, klima była tak słaba że na zewnątrz
    wieczorem było przyjemniej posiedzieć niż w środku. Na kilka dni przed naszym
    wyjazdem montowano dodatkowe klimatyzatory i było ciut lepiej, ale to jeszcze
    nie to co powinno być. Animacje bardzo słabe, które prowadziła rosjanka i chyba
    jakaś niemka ( jednym słowem szkoda było na nie czasu ). Miło zaskoczył nas
    personel hotelu, któremu nic nie mówiliśmy że mąż ma urodziny. Po obiadokolacji
    kelnerzy wnieśli tort ze świeczką, grali i śpiewali najpierw w swoim języku, a
    później 100 lat po angielsku. Był to bardzo miły gest z ich strony.



    Temat: VI LO Dąbrowskiego - Absolwenci
    Cześć,

    jestem absolwentem Dąbrowszczaka matura '91.
    Po latach musze przyznać, że to były piekne czasy i z łezka w oku przeczytałem
    wszystkie posty. Nie pamietam wszystkich nauczycieli ale kilka postaci wryło
    sie w moja pamieć.
    Prof. Kluza - biologia, chodziłem do klasy biol-chem, przekazała nam
    niesamowity zasób wiedzy, studiowałem biologie Bochenka od deski do deski, przy
    okazji potrafiła zainteresować przedmiotem i dużo opowiedzieć o historii
    biologii, mieszkała w ogrodzie na tyłach szkoły i często ja spotykałem
    przeskakując przez płot, niezwykle sympatyczna osoba choć wymagająca.
    Prof. Synowiec - fizyka, moja wychowawczyni niesamowita piła, postawiała mi 2
    na semestr za nieznajomośc wiersza o znakach zodiaku, byłem jej ulubieńcem bo 4
    klasie zapuściłem brodę, pamiętam jak stawiała 2 za brak cyrkla na zajeciacj i
    jak ekscytowała sie włąsnym głosem wieszając na nas psy.
    Prof. Tarnowski - geografia należałem klubu egzotyk do dziś zostało mi
    zamiłowanie do pieszych wedrówek, w latach przełomu ustrojowego czesto
    mówił "teraz wszystkiemu winni są komuniści - nawet jak jest brudno na dworcu
    to komuniści" z przekorą bo sam miła lewicowe poglądy.
    Prof. Parka - wiadomo - miałem z nim jedną albo dwie lekcje ale pozostawił
    wrażenie człowieka z wielka klasą, jego syn chodził do równoległej klasy.
    Prof od PO nie pamietam nazwiska - niezwykły oryginał uczesany na "kłamczucha"
    i w okularach związanych sznurkiem, chodzl w poplamionych mundurach i czapce
    uszatce.
    Prof. Kiljanek - tłumaczyła nam chemie na schabowych i serniku opowiadała o
    synu Kamilu i bardzo fajne zającia
    Prof. Blachnicka - doskonale wykładała angielski i zapraszała nas do domu na
    zajecia przed maturą
    Prof. Biernacka - polonistka z klasą
    Prof. Mastalski - nie uczył mnie w D. ale wcześniej w SP7 człowiek legenda i
    oryginał jakich mało temat na odrębne opowiadanie ale przy okazji Dr nauk
    historycznych o ile się nie mylę
    Pozrawwiam wszyskich kolegów i piękne dziewczyny z klasy C



    Temat: "Władca pierścieni" najważniejszą książką fanta...
    Marudzicie bez sensu, a gazeta pisze bez sensu
    Po pierwsze, wszystkim którzy marudzą nad faktem zbyt dużej
    ilości literatury amerykanskiej, proponowałbym przyjrzenie się
    liście:
    Numer 1 - Profesor - był Anglikiem, tworzył i mieszkał w
    Oxfordzie.
    Numer 4 - Ursula LeGuin - od wielu la mieszka i tworzy w Londynie
    Numer 6 - William Gibson - to kanadyjczyk
    Numer 7 - Arthur C. Clarke - Anglik, mieszkający na Sri Lance

    4 na 10, a niektórym za dużo amerykańskiej literaruty, no cóż

    A do redakcji Gazety. Ludzie, jak już musicie się brać za
    pisanie o rzeczach, które sa Wam obce, to sięgnijcie po pomomoc
    fachowca!!! W informacji są następujące przekłamania:

    1) miniserial Diuna - ten 'niedawno' wydany film pojawił się na
    DVD w 2001 roku, to rzeczywiście jak wczoraj. Po drugie, ten
    serial to raczej szkodzi twórczości Franka Herberta, zwłaszcza w
    porównaniu z wersją reżyserską Davida Lyncha. Autorowi chodzi
    zapewne o miniserial 'Dzieci Diuny', który pokazał się niedawno.

    2) Robert Heinlein nie miał nic wspólnego z wymienioną
    powieścią - on napisał Starnger in a Strange Land. A jak ktoś ma
    problemy z angielskim, to w Polsce wydano tą powieść pod
    tytułem "Obcy w obcym kraju"

    3) nazwisko pani LeGuin pisze się łącznie a nie rozłącznie

    4) Istnieje polskie tłumaczenie OPOWIADANIA Philipa K. Dicka -
    Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?

    5) autorka Mgieł Avalonu nazywa się Marion Zimmer Bradley.

    Oczywiście nie sądzę żeby ktokolwiek zwrócił uwagę na moje
    pisanie, przecież dziennikarze wiedzą zawsze lepiej.....

    Tomasz W. Stępień




    Temat: Akaedmia Malucha ogłasza nabór na rok 2008/2009
    Akaedmia Malucha ogłasza nabór na rok 2008/2009
    Witam
    Od 01 marca ogłaszamy nabór do Akademii Malucha ( zabawa i nauka
    dzieci w wieku 2-5 lat) na rok szkolny 2008-2009.
    Dzieci przyjmowane będą do jednej z dwóch grup językowych:rannej lub
    popołudniowej. Wszystkie osoby zainteresowane zapraszamy do Akademii
    Malucha po wzięcie formularza zgłoszeniowego. Miesięczny koszt
    pobytu dziecka w Akademii to 350zł

    Kontakt

    609-67-20-40

    698-75-95-10

    email: thesun@op.pl

    Lokalizacja

    ŻYRARDÓW UL JEDNOŚCI ROBOTNICZEJ 18B

    Czynne poniedziałek, piątek od 7.50 do 15.30
    wtorek, środa, czwartek od 7.50 do 19.00

    Więcej informacji na str internetowej ( zdjęcia, szerszy opis
    Akademii i Centrum językowego) www.thesun2007.republika.pl

    Nasza Akademia jest alternatywą dla tradycyjnego, wielogodzinnego
    przedszkola. Zajęcia odbywają się od poniedziałku do piątku w dwóch
    grupach i dwóch językach jednocześnie - polskim i angielskim:
    Ranna od 8.00 - 11.30
    Popołudniowa od 12.00 - 15.30
    Spotkania mają charakter adaptacyjno-edukacyjny i przeznaczone są
    dla dzieci w wieku 2 - 5 lat. Pracujemy na materiałach dopuszczonych
    przez Ministerstwo Edukacji, w małych grupach. Sprzyja to
    indywidualnemu traktowaniu potrzeb dzieci i wspieraniu zdolności
    każdego malucha. Zajęcia ukierunkowane są na rozwijanie wszystkich
    zdolności dziecka – muzycznych, plastycznych, koordynacji ruchowej i
    zdolności językowych. Opowiadamy i czytamy bajki( bajkoczytanie),
    analizujemy ustnie opowiadania i słuchowiska, uczymy się odpowiadać
    całym zdaniem na pytania.




    Temat: Niech mnie ktoś oświeci, bardzo proszę
    Uwaga - rozkladam zart na czynniki pierwsze
    tylko dla Luki.

    Osoby wrazliwe prosze o nieczytanie dalszego ciagu.

    "Luka nikogo nie chciał tu przekonać - odwrotnie, prosił o oświecenie właśnie."

    1. Powiedzialem, ze Luki wcale nie mam ochoty oswiecac. Oswiecanie Luki uwazam
    za strate (mojego) czasu - choc oczywiscie dalem sie podpuscic i oswiecam
    niniejszym Luke, czemu oswiecac go nie bede.

    2. Otoz oswiecac Luki nie chce z dwoch glownych powodow - jego nieodpowiedniej
    plci i braku urody. Moze Luka miec przymioty intelektualne, moze byc ciekawym
    partnerem w dyskusji - ale gdybym mogl wybierac miedzy nim a miss
    jakiegokolwiek kraju (moze byc nawet Andorra lub Liechtenstein, choc raczej nie
    Watykan)... No nie mam sie za idiote.

    3. Pit_b chcial oswiecac miss B. Tez bym chcial. Ale - jesli miss Boliwii
    stwierdzilaby z obrzydzeniem, ze Indianie sa mali, biedni i nie znaja
    angielskiego to bym sie nie spieral akurat w tym przypadku.

    I tutaj uwaga - to niezauwazalne dla Luki przejscie logiczne: niby chce
    oswiecac a daje sie bez oporu przekonac.

    O to wlasnie mi chodzilo.

    Jesli atrakcyjna kobieta mowi mi, ze Stalin byl najwiekszym humanista
    wszechczasow, to sie z nia zgadzam a nie zabieram do opowiadania o gulagu.

    Jesli zas dlugonoga nordycka blondynka to samo mowi o Hitlerze, to mimo ze to
    nawet nie moj typ to i tak jej przytakuje.

    Matriarchat jest przyszloscia ludzkosci - oczywiscie kochanie.

    UE jest dobre - masz racje

    UE jest zle - bez watpienia

    Kanibalizm zrodlem dodatkowej energii i rozwiazaniem problemow aprowizacyjnych
    swiata - interesujacy pomysl. Hm, ze tez nikt na to nie wpadl wczesniej.

    Nie lubie mezczyzn, ktorzy mi tylko nadskakuja i przytakuja - masz racje, to
    mieczaki.




    Temat: Ściąga dla Zagadkowiczów :) - dotychczasowe Serie
    Seria 14
    1. Którą z bohaterek zasmucił zakup pięknej sukni wieczorowej o
    nazwie ‘soupir d'automme’ (powiew jesieni) i dlaczego?
    2. Kto miał „drobne, krzywe, mysie ząbki”?
    3. Do której ze swoich przyjaciółek z młodości panna Marple
    pojechała z wizytą, udając zubożałą staruszkę?
    4. Kogo nadinspektor Battle nazwał Sinobrodym?
    5. Kim była i gdzie mieszkała Gladys Mary Mugg?
    6. Kto miał w dzieciństwie śliniaczek z napisem ‘Nie bądź
    łakomczuszkiem’?
    7. Jak wyglądało charakterystyczne zachowanie osoby, wychowanej „po
    wiktoriańsku”, opisane w twórczości Agathy?
    8. Jaki mały, błyszczący przedmiot znalazł w stawie Hercules Poirot?
    9. Kto marzył o przygodach ‘Pameli w niebezpieczeństwie’?
    10. Z kim pracowała pani Oliver nad adaptacją swojej powieści do
    teatru?
    11. Jakie polskie tytuły powieści Agathy zaszyfrowano w wyrażeniach:
    1. Niemała liczba; 2. Randka z kostuchą; 3. Łatwizna; 4. Nici ze
    ślubu; 5. Zero?
    12. W której powieści Hercules Poirot wspomniał o swojej
    wcześniejszej sprawie z opowiadania Stajnia Augiasza?
    13. Jaki los spotkał ‘trochę grubawego i hałaśliwego’ Henry'ego
    Footita?
    14. „W swoim czasie Antoni Trollope, angielski powieściopisarz,
    odbywał rejs przez Atlantyk i niechcący podsłuchał dwóch
    współpasażerów, którzy rozmawiali o jego ostatniej książce. ‘Dobre
    to - orzekł jeden z nich - ale facet powinien był zabić tę okropną
    starą babę’. Trollope zwrócił się do nich z życzliwym uśmiechem:
    Panowie! Jestem wam niewymownie wdzięczny. Niezwłocznie pójdę zabić
    tę okropną starą babę.” - W której powieści Herculesowi Poirot
    przyszła do głowy ta anegdota?
    15. Kto zainteresował się umieszczoną na strychu (w schowku) długą,
    mocną liną?
    16. Kto, według swojego przyjaciela, powinien napisać książkę
    pt. ‘Ludzie, którym uratowałem życie’?
    17. Komu na widok fotoplastikonu przypomniał się film ‘Co podejrzał
    kamerdyner’?
    18. W którym utworze jeden z bohaterów próbował pobić ustanowiony
    podobno przez herzosławskiego ministra czasowy rekord w dobiegnięciu
    w makintoszu do bramy i z powrotem?



    Temat: Jak długo w UE bez narzekań wytrzymamy ?
    mieszkam w tym "kabarecie" od lat i zyje! :))
    Zapewne nie tak "dobrze" jak Pan - Panie krytykant - ale napewno
    niewiele "gorzej" niz moje kolezanki i koledzy z czasow studiow.

    Czlonkowstwo w Unii nie jest jednokierunkowa droga przeplywu korzysci i zyskow
    bo takie "argumenty" mogly powstac wylacznie w glowach populistow-politykow.
    Bezdyskusyjnie, dla Polski i Polakow uczestnictwo w Unii musi byc pewnym
    kompromisem - jak dla wszystkich innych Krajow-czlonkow.

    Znajac USA ze sluzbowych i prywatnych pobytow - nie mam kompleksow!.
    Komu nie odpowiada w Unii i uwaza iz jego zawodowe talenty sa tutaj
    niedocenione - ma mozliwosc (rowniez prawna!), - jezeli jego "talent" nie jest
    wylacznie efektem SUBIEKTYWNEGO przekonania, kontynuowac swoja "kariere
    zyciowa" w USA! :)))
    Dla leni, nieukow, oszolomow i przyglupow, we wspolczesnym Swiecie nie ma
    miejsca NIGDZIE - poza rydzykowym Radyjem, LPR-em i Mlodzieza "Wszechpolska"!.
    Takie sa brutalne, ale z zycia wziete fakty i opowiadanie mrzonek czy glupot
    oraz teoretyczne "dywagacje przemadrzalych i wszystkowiedzacych" NIC tutaj nie
    zmienia!.

    Od pojutrza zacznie sie dzien POWSZEDNI w Unii i.... najwyzszy czas wziasc sie
    wiekszosci do ROBOTY - chociazby nad ...soba, wlasnym przygotowaniem zawodowym,
    znajomoscia jezykow i przytemperowaniem oczekiwan na "cuda"!

    CUDA beda zawsze w Radyju i zlotoustych bajdurzeniach Gietrychow i Lepperow.
    Kto chce - niech wierzy!, ale ci co sie wezma do ROBOTY - wyjda na tym lepiej
    i to na 100%.

    Czy sie Panom-krytykantom podoba czy nie - juz jestesmy w Unii i miast
    czarnowidztwa i wywazania korzysci INNYCH, trzeba na powaznie za WLASNE
    interesy i nasze polskie korzysci i mozliwosci.

    Pozdrawiam Panow KRYTYKANTOW "majowo"
    HaHa

    ps. mam zawodowa kolezanke z Portugalii.
    Jest swietnym konstruktorem (inz.mechanik), zarowno niemieckim jak
    i angielskim posluguje sie tak biegle jak Jej jez.ojczystym i napewno nie
    sprawia wrazenia "przegranej" z powodu wejscia przed laty Portugalii do Unii :))




    Temat: Karol Borchardt i jego książki o ludziach morza
    Kapitan żeglugi wielkiej Karol Olgird Borchardt był jednym z najwybitniejszych
    prozaików-marynistów. Jego opowieści o służbie i życiu na morzu są napisane
    naprawdę "porządnie" i z cała pownością każdy miłośnik morza powinien je
    przeczytać. Ukończył Szkołę Morską w Tczewie. Odbywał praktyki na szkolnym
    żaglowcu s/y "Lwow". Po otrzymaniu dyplomu był marynarzem na parowcu "Rewa".
    Następnie pełnił funkcje oficerskie na polskich transatlantykach. W 1936 roku
    uzyskał dyplom kapitana żeglugi wielkiej. Od 1938 roku był "chiefem" na s/y
    "Dar Pomorza", gdzie realizował swoje dziecięce marzenia. Po internowaniu
    "Daru" w Szwecji przedostał się do Angli. Przeżył zatopienie m/v "Piłsudski"
    (wtedy to zginął "Znaczy kapitan" Mamert Stankiewicz). Następnie uczestniczył w
    kampanii norweskiej na "Chrobrym". Pracował w szkolnictwie morskim w Anglii. Po
    wojnie pływał w okolicach Amazonki na angielskim motorowcu "Sheridan". W 1949
    roku powrócił do Polski. Przez 20 lat pracował w Wyższej Szkole Morskiej i w
    Państwowej Szkole Rybołówstwa Morskiego w Gdyni, gdzie wykładał astronawigację.
    Jest autorem podręcznika z tej dziedziny. Następnie poświęcił się wyłacznie
    pracy literackiej. Odszedł na wieczną wachtę w 1986 roku. Jego książki:

    * "Znaczy Kapitan" - 1961
    książka opowiadająca w znacznej części o kapitanie Mamercie Stankiewiczu
    według i czytelników krytyków to najlepsza książka marynistyczna, bestseller
    powojennej literatury marynistycznej
    * "Krążownik spod Somosierry"
    kontynuacja opowiadań o dziejach polskiej floty handlowej, głównie z okresu
    między wojennego
    * "Szaman Morski" - 1985
    książka opowiada w znacznej części o kapitanie Eustazym Borkowskim,
    kontynuacja morskich opowieści
    * "Kolebka nawigatorów"
    kontynuacja zainteresowań K.O.Borchardta historią Polski na morzu i ludźmi,
    którzy tę historię tworzyli




    Temat: Brachmański za Sobotkę?
    Wywodzi się z Wolsztyna, rozwodnik - zostawił żonę z dzieckiem Ewę Lurc, wg
    pogłosek ojciec był funkcjonariuszem UB, potem dyrektorem PGR-u - w 80 r.
    wsławił się wyjazdem z przyjaciółką na wczasy do Bułgarii -sprawę tuszowano.
    Był dziennikarzem w Gazecie Lubuskiej, wieść gminna niosła, że był tam
    rezydentem krasnoludków. Objął szefostwo SdRP w Zielonej Górze i był niejawnym
    właścicielem spółki "Węglobud" handlująca na początku lat 90' m.in. fakturami
    węglowymi itp., w ramach której działała firma "Carbomedia" kontrolujące
    lokalny rynek medialny. Jest to w każdym bądź razie bardzo ciemna i ciekawa,
    czekająca na swojego odkrywcę strona działalności p. barona. W poprzednich
    kadencjach sejmowych zawsze się kręcił wokół organów sejmowych zajmujących się
    sprawami wewnętrznymi i tajnymi służbami (złośliwcy powiedzieliby tu zapewne o
    przypadłosci rodzinnej), w swojej organizacji partyjnej tj. w
    tradycyjnie 'czerwonym', zacofanym województwie ze "ściany zachodniej") ma
    silną opozycję w postaci posła SLD, szefa ZSMP Bogdana Wontora. Jego
    człowiekiem jest marszałek województwa Andrzej Bocheński, całkowity folklor na
    tle marszałków wojewódzkich w Polsce. Niedawno w czasie uzupełniania
    wykształcenia w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Gorzowie na szczeblu
    licencjackim nie mógł zdać egzaminu z rachunkowości, znaleziono sposób na to,
    zwolniono z pracy egzaminatora. To jest właśnie ten styl działania.
    Niedawno p.poseł Brachmanski był na 3-tygodniowym szkoleniu językowym w
    Oxfordzie, gdzie za ok. 900 funtów kupuje się zaświadczenie- certyfikat o
    znajomości języka angielskiego. Świadczy to jedynie o planach startowania w
    wyborach do Parlamentu Europejskiego. Kalkulacja jest prosta, mimo spadających
    na łeb, na szyję notowań, SLD i tak może liczyć na ok. 20 % głosów i wystarczy
    być po prostu na 1 miejscu na liście wyborczej i zostaje się posłem. Jest to
    kalkulacja racjonalna i Brachmański byłby dziwakiem, gdyby nie skorzystał z
    tego.
    Wydaje mi się, ze Brachmański nie zdecyduje się na objęcie stanowiska po
    Sobotce. Jego pozycja lokalna (konflikt z Wontorem, który jest zręcznym graczem
    politycznym) mogłaby zostać silnie i trwale osłabiona. Odejście do MSWiA mimo,
    że wydaje się być prestiżowe, poważnie osłabiłoby jego pozycję w regionie w
    partii, a rezultacie mogłoby sprawić, że Brachmański zostałby na lodzie w
    czasie wyborów i to zarówno do Parlamentu Europejskiego czy do Sejmu. Być może
    w grę wchodzą inne względy, ale byłby to temat na dłuższe opowiadanie.



    Temat: Dzień na Ziemi
    Dzień na Ziemi
    Umieszczam dla Was informację o pewnym wielojęzycznym projekcie - może się
    znajdzie wśród Was jakiś nauczyciel języka obcego, który będzie chciał
    wykorzystać tę akcję na zajęciach. Albo może ktoś ma zacięcie literackie i sam
    chce wziąć udział... Wlepiam Wam więc jako osoba w ów projekt nieco
    zaangażowana poniższe info, z nadzieją, że kogoś zainteresuje (a jak nie
    zainteresuje, to może choć prześle do osób potencjalnie zainteresowanych) ;D

    Dzień dobry,

    w imieniu organizatorów akcji "A Day On The Planet" chciałabym przesłać
    Państwu informację dotyczącą dość ciekawego projektu, polegającego na opisaniu
    swoich przeżyć w dniu o znamiennej dacie 09.09.09. W projekcie może wziąć
    udział każdy - wysyłając tekst (o długości jednej strony A4) z opisem tego,
    jak minął mu ów dzień na adres: stories@adayontheplanet.com

    Teksty nadsyłać można od 09.09.09 do 25.09.09

    Tekst może zostać nadesłany w języku polskim - jako że wspieram projekt,
    zobowiązuję się go przetłumaczyć na jeden z języków objętych projektem, czyli
    niemiecki - lub przesłany w językach: angielskim, francuskim, rosyjskim,
    hiszpańskim, japońskim, arabskim.
    Opowiadania nadesłane z całego świata umieszczone zostaną na stronie:
    adayontheplanet.com
    Inicjatywa bardzo ciekawa - swój udział zapowiedziało już kilkaset osób z
    różnych krajów. Będzie to świetna okazja do poznania życia codziennego w
    odmiennych kulturach, państwach mniej i bardziej egzotycznych, szansa na
    przełamanie stereotypów, które pielęgnujemy w stosunku do innych narodowości...

    Najciekawsze opowiadania zostaną opublikowane w formie książki.

    O akcji, której organizatorzy pochodzą z Niemiec, pisały już "Münchner
    Merkur", "Welt Kompakt", "Bundeswehr-Magazin", a nawet takie czasopisma jak
    "Jakarta Globe" czy "Madagaskar Tribune".

    W razie pytań podaję bezpośrednie namiary na organizatorów:

    Ogólne pytania odnośnie akcji:
    team@adayontheplanet.com

    Pytania odnośnie pisania oraz tłumaczeń:
    stories@adayontheplanet.com

    Wywiady, kontakt z mediami:
    press@adayontheplanet.com

    Jeśli to możliwe, bardzo proszę o rozpowszechnienie akcji - poprzez informację
    w mediach lub przesłanie osobom ewentualnie zainteresowanym.

    Serdecznie pozdrawiam!




    Temat: Dlaczego gina polskie dialekty?
    Chyba nie do końca wyczułeś intencję mojego punktowania problemu. To "za" i
    "przeciw" to nie jest moje opowiadanie się po jakiejś stronie. Pisałem ten
    tekst z zamiarem wyszukania PRZYCZYN ginięcia polskich dialektów oraz
    czynników, które temu procesowi mogą przeciwdziałać. Spróbuję dokładniej
    powiedzieć to co zostało przez Ciebie źle zrozumiane.

    > Pewnie, najlepiej aby zapanowal wspolny jezyk, przy czym kwestia "jaki" jest
    > drugoplanowa...
    To nie jest moje życzenie. To jest raczej stwierdzenie zjawiska, które
    obserwuję, a które Ty też pewnie widzisz. Jego potwierdzeniem jest to, że język
    angielski, a właściwie jakiś jego ogólnoświatowy, uproszczony dialekt ,
    staje się pomostem komunikacyjnym ludzi całego świata. To jest proces, którego
    żadne pobożne życzenie nie zahamuje. Jeśli przeczytasz artykuł, o którym
    wspomniałem w poprzedniej wypowiedzi, to znajdziesz tam mnóstwo przykładów, w
    jaki sposób wdzieranie się globalnej cywilizacji do zamkniętych dotychczas
    enklaw powoduje zanik ich kultury. Ale też przeczytasz tam o dużo o
    "pozytywach" zachowania ginących języków i ja się z nimi zgadzam.

    > "...- Na terenach zamieszkiwanych przez ludzi mówiących różnymi dialektami
    > czasem bywa narzędziem dyskryminacji..."
    > I naprawde sadzisz ze dlatego trzeba wyrugowac dialekt a nie uczyc tolerancji
    > i doskonalic czlowieka?
    To samo, stwierdzam istnienie zjawiska. Przykład zza południowej granicy... Na
    Słowacji są tereny zamieszkiwane przez bardzo duże grupy Cyganów. Ich biedota
    jest w prostej linii konsekwencją dyskryminacji. Na ile jest to problem
    językowy, a na ile koloru skóry nie jest już tak istotne. To jest zjawisko
    powiązane głęboko z właściwościami ludzkiej psychiki. Mówisz o doskonaleniu
    człowieka - jak to szybko i efektywnie zrobić? To jest chyba jakiś nadmierny
    idealizm. Też bym chciał by ludzie byli bardziej "doskonali". A jak trudno jest
    wychować własne dzieci i czy możliwe jest niepopełnianie wtedy błędów? Jak
    wielu ludziom się to nie udaje...

    > "...- Środowiska z tego powodu izolowane mogą się stawać oazami biedoty a
    > później przestępczości..."
    > Jakie dialekty spowodowaly "awans" Pruszkowa czy Wolomina?
    Nie rozumiem, skąd to wnioskowanie? To nie jest relacja symetryczna. A awans
    naszych mafiosów wyniknął raczej z niefrasobliwej polityki naszego państwa,
    które ich sobie wyhodowało, ale to inna sprawa. Mnie raczej chodziło o coś
    podobnego jak pisałem powyżej. Chyba się zgodzisz z faktem, że izolacja staje
    się powodem zubożenia, a następnie często wzrostem przestepczości - to też
    powszechnie znana prawidłowość. Istotne jest to wcześniejsze powiązanie, powód
    izolacji. Nie możemy się oburzać, że jakaś ogólna prawidłowość jest nie po
    naszej myśli (jeśli nie zgadzalibyśmy się z prawem zachowania materii to tym
    gorzej dla tego prawa ). Nie powinniśmy też udawać, że ona nie istnieje.
    Obowiązkiem podczas dowodzenia jakiejś tezy jest wzięcie pod uwagę WSZYSTKICH
    okoliczności. Tym się kierowałem w swojej próbie zebrania argumentów "za" i
    "przeciw". Są to widziane przeze mnie PRZYCZYNY. W żadnym wypadku nie są one
    moimi argumentami za likwidacją dialektów.

    > "...
    > pamiętam ile w latach 50. i 60. w radio było ludowej muzyki (z oryginalnymi
    > tekstami), której właśnie teraz nie ma ani na lekarstwo ..."
    > Owszem, pamietam. Tyle ze funkcjonowalo to na zasadzie "Cepelii", natomiast
    > nie slyszalem nigdy audycji pielegnujacych dialekt.
    Dziś nie ma nawet tej Cepelii. Ja to odbierałem jako coś co było rdzennie
    polskie, zawierające jednocześnie rozmaitość regionalnej kultury. Może to za
    mało, nie neguję. Był też Wiech, Ofierski, Bielicka - niewiele tego zostało do
    dziś - no, może te telewizyjne programy na wesoło ze śląską gwarą. A przecież z
    tego nurtu wzięła się ogromna popularność zespołów "Ślaska" i "Mazowsza". Czy
    to, że trącą komercją dyskwalifikuje je jako popularyzatorów ludowości szerzej
    pojętej? Jestem przekonany, że ich działalność służyła jednak zachowaniu
    dialektów.

    Pozdrawiam



    Temat: Żart bogów
    CZY TO JA, AHEM, PRZESADZAM? :)
    re:
    > Nawet jezeli ich nie napisal, to je, powiedzmy, skomponowal.

    - Czy tak jak, powiedzmy, komuch Moczar "Barwy walki"- ktore to "arcydzielo"
    machnal za i dla niego pisarz Zukrowski?

    re:
    > A wiec w jakis tam
    > sposob jest ich autorem.

    - Mianowicie w jaki "tam" konkretnie "sposob"? -

    Kosinski "pisal" w ten sposob, ze jedynie szkicowal dla wynajetych "pisarzy-
    duchow" podstawowa linie opowiesci, a oni wypelniali ja szczegolami.

    I czy w takiej sytuacji jest rzeczywiscie "autorem" czy raczej jedynie autorem
    pomyslu?

    Kosinski nigdy nie podal nazwisk swoich wspolpracownikow, czy raczej swoich
    pracownikow, co odwalili za niego cale pisanie. Wytwarzal - swiadomie -
    falszywe wrazenie, tj. klamal, ze on sam wszystko napisal. Pisano o nim - bez
    watpienia na podstawie tego co sam twierdzil - ze angielskiego nauczyl sie
    perfekt w pare miesiecy, czy cos w tym stylu ! :)

    Zas autor to ktos, kto pisze wszystko sam. A kiedy pisze z kims na spolke,
    wowczas podaje ten fakt do wiadomosci,nie ukrywa go. Przykladem moze byc Joseph
    Conrad, ktory napisal pare rzeczy na spolke z Fordem Madoxem Fordem.

    re:
    >Malowanego ptaka wymyslil w calosci sam.

    - Nieprawda. Artykul w the Village Voice ("Jerzy Kosinski's Tainted Words," by
    Stokes and Fremont-Smith) podaje dowody ze "Malowany ptak," podobnie jak "Being
    There," jest plagiatem. Kosinski nie napisal tej ksiazki; napisal ja dla niego
    malo znany poeta George Reavey.

    re:
    > Jako ze wtedy
    > jego angielski nie byl wystaczajaca wyszlifowany

    - Wydaje sie ze angielski Kosinskiego NIGDY nie byl "wystarczajaco
    wyszlifowany" - ze taki pozostal do samej smierci. Nie potrafil napisac
    prostego listu bez razacych bledow gramatycznych, takich jak opuszczenie
    artykulow (a, the).

    re:
    > wiec skorzystal z obcej pomocy
    > w dopracowaniu stylistycznym tekstu.

    - Nieprawda. Jak wyzej napisano, Kosinski szkicowal tylko podstawowa linie
    opowiadania, dawal szkic historii; pisarze-duchy robili reszte,dostarczali
    wszystkie szczegoly, stylizowali. Uwaza sie, ze rozny styl w roznych ksiazkach
    podpisanych przez Kosinskiego jest wynikiem uzywania przez niego roznych
    pisarzy-duchow.

    re:
    >Ale pal szesc: pomysl, fabula, kompozycja sa jego.

    - "Pal szesc" ze Kosinski nie napisal ksiazek ktore podpisywal swoim nazwiskiem?

    re:
    > W gruncie rzeczy
    > wszystkie ksiazki sa w wydawnictwach korygowane i przeredagowywane.

    - Czy ws twierdzi ze to "korygowanie i przeredagowywanie w wydawnictwach znaczy
    pisanie prawie 100 % tekstu przez korygujacych i przeredagowywujacych?

    Zdaje sie ze, naprawde, dokonuja oni li tylko poprawek - jesli w ogole
    dokonuja - oryginalnego tekstu, tj. w calosci napisanego przez dana osobe, i ze
    ich zmiany i poprawki sa relatywnie drobne.

    Prawda?

    re:
    >O wielu ksiazkach mozna powiedziec, ze nie napisal ich autor,
    > ktorego nazwisko widnieje na okladce, a nieznany lektor z wydawnictwa, ktory
    > ksiazke tak przeredagowal, ze ja prawie na nowo napisal.

    - Prosze podac przyklady takich ksiazek.

    re:
    > Tak ze tu czepianie sie do Kosinskiego nie ma sensu: on po prostu skorzystal z
    > czyjegos lektoratu.

    - Hmmm... a czy ma sens zdemaskowanie go jako oszusta ktory w ogole nie napisal
    podpisanych przez siebie ksiazek?

    re:
    >on po prostu skorzystal z czyjegos lektoratu.

    - Wiec fakt ze Kosinski nie napisal podpisanych przez siebie ksiazek, ze
    napisali je dla niego oplaceni anonimowi pisarze-duchy, ze Kosinski klamal
    swiatu ze to on jest autorem tych ksiazek i ciagnal korzysci z falszywie
    zdobytej slawy, nazywa ws "skorzystaniem z czyjegos lektoratu"?

    Interesujacy eufemizm, zaiste.
    :)

    PS. "Malowany ptak" jest, z przeproszeniem, literackim gownem, grafomania.
    Glupota,czy zwykly rasizm w stosunku do "wschodniej Europy" tych co sypali na
    te potwornosc najwyzsze nagrody i slowa pochwaly (np. Luis Bunuel) przywodzi na
    mysl stwierdzenie Orwella, ze XX wiek to wiek zbiorowych urojen.



    Temat: Agadir - lokalne biura podróży
    Jadąc do Agadiru szukałam informacji i lokalnych biurach podróży na forach, niestety nie znalazłam wiele konkretów, poza małą wzmianką o biurze obok wejścia do ZOO. Postanowiłam zaryzykować i jeździć na wycieczki z tymże biurem. Byłam bardzo zadowolona więc chcę udzielić więcej informacji dla innych takich jak ja: Biuro nazywa się "Vallee de Desert Tours", usytuowane obok wejścia do ZOO - ale tego wejścia od strony plaży... dla fanów fastfoodów - prawie na przeciw McDonalnda, ale tego przy plaży, bo w Agadirze są 2. E-mail: desert_tours6@yahoo.de; tel: +212(0) 28 84 52 22.

    Ja byłam we wrześniu 2009 i wtedy biuro obsługiwał młody chłopaczek o imieniu Abdullah, mówił bardzo dobrze po angielsku, był skłonny negocjować ceny, ale dopiero jak sami będziecie na to nalegać. Ceny wyjściowe są mniej więcej połowę tańsze niż te oferowane przez biura typy Itaka, Triada czy Neckerman.

    Ale jedna ważna rzecz - trzeba się liczyć z tym, że mnóstwo tam turystów francuskojęzycznych, więc najlepiej od razu w biurze nalegać żeby pojechać z grupą bardziej mieszaną narodowościowo - żeby przewodnik nie miał wyboru i musiał mówić głownie po angielsku. Mi trafiła się jedna wycieczka bez przewodnika, tylko z kierowcą - który miał nam coś więcej opowiadać - ale umiał opowiadać tylko po francusku i baaardzo niewiele po angielsku. Co prawda na tej wycieczce to nie głownie o opowiadanie chodziło - Massa-Small Sahara w jeepach, czyli opcja 4x4 - ale potem nalegaliśmy na angielskojęzyczną obsługę i następna wycieczka była rewelacyjnie obsłużona.

    Moje (i mojego męża) wrażenia z kilku wycieczek:

    1) Massa-Small Sahara w jeepach: (ok 350 Dhs za osobę)lunch w cenie, polecam, tylko upewnijcie się że macie angielskojęzycznego kierowcę. Oczywiście jeśli oczekujecie wielkich wydm piaskowych to się zawiedziecie - mała sahara to tylko kilka małych wydemek - te rejony głownie kamienisto-pylaste tereny z pojedynczymi drzewkami, na prawdziwe piaski to trzeba pojechać na 2-dniową wycieczkę, daleko od Agadiru

    2) Tafraut - Valley Ammeln: (ok. 250 Dhs za osobę)piękne góry Anty-Atlasu, kręta droga nad przepaścią robi wrażenie, my byliśmy z przewodnikiem o imieniu Abdul, bardzo zabawny i pokazał nam wiele więcej niż inni widzieli na wycieczce z biurem Itaka, tutaj lunch nie jest wliczony w cenę, ale w Tafrout zaprowadza Was o jedynego miejsca w tym miasteczku gdzie można przyzwoicie zjeść - cena 90 Dhs za tradycyjny zestaw: harira/tajin/deser - i to wcale nie jest tragiczna cena - w Marakeshu zapłacicie podwójnie

    3) Marakesh - 1 dzień: (ok 300 Dhs z osobę) lunch również nie jest wliczony w cenę, wszystko OK poza tym, że nie warto skorzystać z tej restauracji do której Was przyprowadzą - 180 Dhs za typowy zestaw tradycyjny to za dużo. Oczywiście jeśli nie mieliście jeszcze okazji tego zjeść... to możecie się skusić, ale i tak sądzę że było tam za drogo. Przewodnik musiał mieć jakąś prowizję od tego, bo pół dnia mówił nam że w Marakeshu jest w restauracjach brudno i tam gdzie nas zaprowadzi jest sprawdzone i czyste - bzdura, my zrezygnowaliśmy z tej opcji i zjedliśmy w jednej z restauracji wokół placu Jemaa Al Fnaa - mnóstwo tam turystów z całego świata i warunki w innych restauracjach jak najbardziej europejskie, a ceny dużo niższe niż w tejże "polecanej" restauracji.

    4) Jazda na wielbłądach - warto to zrobić jeśli jeszcze nie próbowałeś/łaś :) ale w porównaniu z tą samą propozycją oferowaną przez biuro Itaka wypadła trochę blado - Itaka była droższa, ale wielbłądy były chyba bardziej zadbane (wnioskuję ze zdjęć), przewodnik robił wam zdjęcia za darmo, nie licząc na dodatkowy bakszysz, można było dodatkowo obejrzeć flamingi i jeszcze jakiś mały poczęstunek był przygotowany. W lokalnym biurze - hm, wielbłądy miały dość starą "uprząż" co nieładnie wychodziło na zdjęciach, nie byliśmy w rejonie parku narodowego więc ptaków nie widzieliśmy i tereny po których jeździliśmy nie grzeszyły czystością, poczęstunku też nie było.... więc tej opcji raczej nie polecam... chyba że zależy Ci jedynie na doświadczeniu jazdy na wielbłądzie - wtedy może lepiej dać za to 125-150 Dhs niż 250 Dhs.



    Temat: Książki, które was szczerze rozśmieszyły
    na forum 'ksiazki' jednak
    > 1. "Paragraf 22" ORAZ "Nie ma się z czego śmiać" - Joseph Heller
    > 2. "Trzech panów w łódce nie licząc psa" Jerome K. Jerome
    > 3. "Trzej panowie na rowerach" Jerome K. Jerome
    > 4. "Dzienniki gwiazdowe" - Stanisław Lem
    > 5. "Mały wielki człowiek" - T. Berger
    > 6. "Ferdydurke" - Gombrowicz
    > 7. "Klub Pickiwicka" - Ch. Dickens
    > 8. "Mała Dorrit" - Ch. Dickens
    > 9. "Don Kichote" - Cervantes
    > 10. "Postrzyżyny" ORAZ "taka piekna zaloba" - Hrabal
    > 11. "Ciotka Julia i Skryba" - Mario Vargas Llosa
    > 12. "Antybaśnie" ORAZ "powrot do antybasni" I "agent dolu" - Marcin Wolski
    > 13. "Fioletowa krowa" ORAZ "ocalone w tlumaczeniu" I "pegaz zdebial" -
    Barańczak
    > 14. "Książki najgorsze" ORAZ "Geografioły" - Barańczak
    > 15. "Przygody dobrego wojaka Szwejka" - Jaroslaw Hasek
    > 16. "Pantaleon i wizytantki" - Mario Vargas Llosa
    > 17. "Konopielka" - E. Redliński
    > 18. "Obsługiwałem angielskiego króla" - Hrabal
    > 19. "Opowiadania guslarskie" - Kir Bułyczow (uwaga: guslarskie, nie
    guślarskie)
    > 20. "Na ustach grzechu" ORAZ "przysle panu list i klucz" - Samozwaniec
    > 21. "Zapiski oficera armii czerwonej" ORAZ "kochane wielkiej niedzwiedzicy" -
    Piasecki
    > 22. "Ucieczka na południe" - Sławomir Mrożek
    > 23. "Pan doktor na morzu" - Gordon Richard
    24. "Metoda wodna" - Irving
    25. "bill bohater galaktyki" h. harrison
    > 26. "Penrod" ORAZ "Siedemnastolatek" - Booth Tartington
    > 27. "Postępowiec" - Mrożek
    > 28. "W oparach absurdu" - Tuwim i Słonimski
    > 29. "Poniedziałek zaczyna się w sobotę" - Strugaccy
    > 30. "Katecheci i frustraci" - Marianna G. Swieduchowska
    > 31. "Z pokora i unizeniem" - Amelie Northomb
    > 32. "Zagryziakow" - Dolegowski
    > 33. "Ksiuty z Melpomena" ORAZ "Helena w stroju niedbalem" - Wiech
    > 34. "o dwóch wikingach i jednej wikingowej" - Maria Pruszkowska
    > 35. "Pełnia księżyca" - P.G.Wodehouse
    > 36. "Przy szbasowych świecach" - zebrane przez Horacego Safrina
    > 37. "Znaczy kapitan" ORAZ "szaman morski" - Karol Olgierd Borchard
    > 38. "Urodził go niebieski ptak" ORAZ "Wspomnienia chałturzystki" I "juz nic
    nie musze" - Stefania Grodzieńska
    > 39. "Jeśli tylko potrafiłyby mówić" - James Herriott
    > 40. "Sprzysiężenie osłów" - O'Toole
    > 41. "Szalony robot" - Kuttner
    > 42. "Przygody lorda Ślizgacza" - Bruce Dickinson
    > 43. "Skutki uboczne" - Woody Allen
    > 44. "chlopi III" - r. tymański i z. sajnóg
    > dalej mi się tak chciało:
    > serie, pisarze itp.
    > Sempe, Goscinny - seria o Mikołajku
    > Sławomir Mrozek - Opowiadania
    > Terry Pratchett - cykl "Świat Dysku"
    > Tom Sharpe - trylogia "Wilt"
    > Douglas Adams - "Autostopem przez galaktykę"
    > Robert Rankin - "poszukiwacze zaginionego parkingu", "najwieksze
    przedstawienie zz swiata"
    > Chmielewska (Lesio, Lądowanie w Garwolinie, Wszystko czerwone, Nawiedzony
    dom, Wielkie zasługi, romans wszechczasow, wszyscy jestesmy podejrzani)
    > Topor
    > Niziurski
    > Musierowicz
    ____________________________________________________________________________
    polecam tez:




    Temat: W Hamtramck pod Detroit toczy się cicha wojna m...
    KTO Z WAS MIESZKA W HAMTRAMCK?
    CO MOGLIBYSCIE POWIEDZIEC O TYM MIESCIE?
    CZY ZNACIE HISTORIE TEGO MIASTA?
    CO TO ZNACZY "HAMTRAMCK"?
    Prez ostatnie 15 lat mieszkalem w tym miescie.Przezcaly ten okres widzialem jak
    miasto to sie zmienia.Miasto rozwinelo sie dzieki firmie samochodowej "DODGE".Z
    opowiadan mojej rodziny wiem,ze bylo to ladne i atrakcyjne miasto,gdzie biali
    ludzie przyjezdzali do restlracji,na zakupy.Na powieszchni 4 mil kwadratowych
    (9 km kw.)w 96%mieszkali Polacy.Nigdy jednak nie zyli w zgodzie co widac w
    formie 3-ch olbrzymich kosciolach(dzis juz umierajacych i prawie gotowych do
    sprzedania).Do roku 1968 powstalo najwiecej dowcipow o Polakach.Dlaczego?
    Poniewaz przez caly ten okres do Hamtramck zjezdzali najbiedniejsi emigranci z
    Polski(za chlebem).Najbiedniejsi to znaczy nie wyksztalceni,absolutnie bez
    znajomosci jezyka angielskiego,co powodowalo smiech i dowcipy u tych ktorzy
    umieli juz ten jezyk (choc tez byli emigrantami z innych krajow np.z Irlandi).
    trwalo to wszystko do 1968 w ktorym to roku rozpoczely sie rozruchy murzynskie.
    ...I to byl juz koniec swietnosci miasta.Od '68 miasto systematycznie szlo do
    dolu.Kolejni "majorzy" miasta byli coraz bardziej zkorumpowani.Miasto
    umieralo,stalo sie z roku na rok coraz bardziej niebezpieczne,POLACY ZACZELI
    UCIEKAC Z HAMTRAMCK.Kupowali domy w sasiednich miastach w okolo Detroit.
    Przyszly nowe fale emigracyjne po wojnie w Jugoslawi,nowi emigranci z
    Albani,Bangladeszu,Indi,Pakistanu...Hamtramck jest pierwszym przystankiem na
    ktorym wszyscy sie zatrzymuja,czasami na dluzej.Cale miasto jest pgrazone w
    wielkich dlugach,w 1988 pracownicy miejscy zbierajacy smiecie poszli na
    strajk,przez 3-miesiace nikt nie zbieral smieci,a bylo to najgoretrze lato
    jakie pamietam.Szczury zalaly cale miasto-jeden wielki smietnik.Dlaczego?
    Poniewaz miastem dalej rzadzila elita pochodzenia polskiego wybierana przez
    nieliczna grupe Polakow majacych prawo do glosowania(w porownaniu z nowo
    przybylymi ktorzy nie mogli glosowac).Dzis zmienilo sie wiele,starych Polakow
    ktorch niestac na "ucieczke" jest ok.5%,nastepne 5% to Polacy ktorzy wygrali
    loterie wizowa,nastepne 5% to wakacjusze pracujacy na "czarno".To jest przekroj
    nowej histori Hamtramck,na jej tle wyrosla nowa silna grupa arabska,majaca
    sile,pieniadze i checi do przeprowadzenia zmian i WLASNIE TO ROBI.
    POLACY,KONGRES POLONI I INNE POLSKIE ORGANIZACJE JUZ TU SIE NIE LICZAL.DO
    OSTATNIEJ KRWI CHCAL WALCZYC O TO CO JUZ DAWNO STRACILI.DALEJ NIE WIDZA TEGO,ZE
    PSZYSZEDL CZAS DO WSPOLNEJ WSPOLPRACY Z INNYMI GRUPAMI ETNICZNYMI.DO ODBUDOWY
    HAMTRAMCK.DO PRZYCIAGNIECIA UCIEKAJACEGO BIZNESU.DO URATOWANIA TEGO CO JESZCZE
    ZOSTALO.
    HAMTRAMCK MA NIESAMOWITE POLOZENIE GEOGRAFICZNE.ZNAJDUJE SIE W WIDLACH DWOCH
    NAJGLOWNIEJSZYCH ALTOSTRAD,OTOCZONY DO OKOLA PRZES MIASTO DETROIT, 7 MINUT OD
    GRANICY Z KANADAL,NA 10% TERENU ZNAJDUJA SIE FABRYKI GM I AMERICAN AXLE.JEST TO
    JEDYNE MIASTO W STANACH KTORE MA NAJWIECEJ KNAJP NA 1 MILL KW.JEDNEN Z NOCNYCH
    KLUBOW W '97 BYL NA 3-M MIEJSCU NAJLEPSZYCH NOCNYCH DYSKOTEK W
    ZESTAWIENIU "ROLING STONE MAG." JEST TO JEDYNE MIASTO W MICHIGAN KTORE
    ODWIEDZIL PAPIEZ...J E S T T O M I A S T O WIELKICH MOZLIWOSCI!!!!

    DO ZOBACZENIA W HAMTRAMCK(MOZE JUZ NOWYM).
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dsj4cup.htw.pl



  • Strona 2 z 3 • Wyszukano 150 rezultatów • 1, 2, 3 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl.