Strona Główna j.angielski gotowe Rozmówki j angielski Matura listy j angielski-opis pokoju j ęzyk angielski Jak masować stopy Jacek Kaczmarski piosenki Jak napisać oświadczenie wzór jajniki uplawy Jak napisać CV |
Widzisz wypowiedzi wyszukane dla zapytania: j angielski opowiadaniaTemat: płatne praktyki w Anglii-czy ktoś coś wie? Jesli chodzi o znajomosc jezyka to jest roznie, ja powiem szczerze strasznie sie balam przed wyjazdem ze duzo rzeczy nie bede rozumiec ze beda do mnie cos mowic ja nie zrozumie i nie wykonam itd ze bedzie jedna wielka klapa jednym slowem<chodciaz jezyk mam na poziomie uper intermediate>Jak przyjechalam na miejsce to oczywiscie wszystkie moje wczesniejsze watpliwosci zostaly rozwiane<tak jak zreszta wiele innych, tez mialam jakies wyobrazenia dotyczace tego jak tu bedzie i tez wiedzialam z opowiadan znajomych ktorzy juz byli na takiej praktyce i jechalam z takim nastawieniem a nie innym ale jedno co moge powiedziec ze wszystko co wiedzialam wczesniej sie nie sprawdzilo, po prostu w kazdym hotelu jest inaczej w jednym lepiej w drugim gorzej zalezy jak trafisz, wracam do jezyka otoz jezeli dostaniesz np pozycje managera baru, hotelu, kuchni lub prace w recepcji to oczywiscie ze musisz dobrze poslugiwac sie angielskim, na stanowisko sprzataczki, kucharza itd ta znajomosc nie musi byc juz tak super dobra, grunt zebyc rozumiala co do ciebie mowia, moze nie wszystko ale wazniejsze sentencje, chociaz musze powiedziec ze w moim hotelu pracuje polak ktory jak przyjechal kompletnie nie umial angielskiego nigdy sie go nie uczyl nie wiedzial nawet jak jest dziendobry, dziekuje itd, dostal pozycje na zmywaku bo wiadomo ze o innej nie bylo mowy;) Teraz jest juz 4 m-ce i mowi coraz lepiej a zaczynal od zera! Tak ze jezyk nie jest problemem! I nie boj sie, moja rada jest taka zeby po prostu za duzo nie myslec przed wyjazdem jak to bedzie, po prostu jak przyjedziesz to zobaczysz a twoje wczesniejsze wyobrazenia i tak runa, acha przed wyjazdem na pewno bedziesz wiedziala na jakie stanowisko jedziesz ja mialam tak ze po prostu zadzwonili do mnie z organizacji z Angli i sprawdzili moja znajomosc angielskiego telefonicznie no i przydzielili mi dane stanowisko, jezeli jeszcze bedziesz mialaa jakies pytania pytaj smialo z checia odpowiem, pozdrawiam Temat: vybitne dzieci?????vymiotni rodzice>>>>>> Zupełnie zgadzam się z opinią,że opowiadanie o tym jakie moje dziecko jest cudowne, jest męczace dla większości słuchaczy. jak każda mama uwielbiam to robic, nawet nie dlatego żeby podkreślić że jest najlepsze, ale dlatego że lubię o nim mówić. Swoje zapędy w tym kierunku ograniczam do babci, dziadzia i cioci, którzy lubią tego słuchać. Natomiast nie podoba mi sie nietolerancja z jaką się spotykam jeśli mówię, że moje dziecko od roku chodzi na angielski i na basen (teraz ma 2 lata).Bynajmniej nie próbuję realizowac swoich ambicji. Dziecko w tym wieku ma bardzo chłonny umysł i wielu rzeczy nauczy się łatwiej niż po pójściu do szkoły, oczywiście pod warunkiem, że wiedzę i nowe umiejętności dostanie w formie ciekawej zabawy. I nie ma w tym niczego z zabierania mu dzieciństwa, raczej sposób na ciekawe zorganizowanie czasu. Chyba większą krzywdą jest posadzenie dziecka na kilka godzin przy telewizorze a juz na pewno przekonywanie go ze uczenie się jest ciężkim wysiłkiem, przeciez jak pójdzie do szkoły odbierze to jako wielką karę. Szczególnie byłam zadowolona z tych zajęć w zimie, kiedy często nie ma warunków, żeby wyjść na dwór a dziecko się w domu nudzi. Po reakcjach mojego dziecka wiem że był to dobry pomysł. Angielski (0,5 godziny w tygodniu)kojarzy jako piosenki, tańczenie i spotkanie z innymi dziećmi, w dni kiedy nie ma zajęć zdarza się, że bierze teczuszkę z materiałami i mówi idziemy. Zapytany co robił na angielskim opowiada o wielu rzeczach, ale nigdy nie powiedział "uczyłem się". Jeśli chodzi o basen,pomijając wszystkie zdrowotne zalecenia zapisaliśmy go, bo- był problem z wyciągniem go z kąpieli. Chlapanie w wodzie to świetna zabawa, a jesli przy okazji nauczy się pływać to dobrze. Zamiast kupować mu piąte auto kupuję bajki, mu klocki z literkami i puzzle. Wszystkich którzy tak ostro wypowiadają się o rzekomym zabieraniu dzieciństwa, proszę o zastonowienie, jeśli sami wybraliście inny sposób wychowania swoich dzieci, to może przynajmniej nie traktujcie tak ostro rodziców o innych poglądach. Temat: one-on-one teaching Hej. ZGadzam sie z Muszką, że musisz starac sie przygotowywac materialy (teksty, listening comprehension itd) o rzeczch go interesujacych i zachecaj go do mowienia, zeby widzial, ze angielski mu sie przyda, nawet jesli poczatkowo w szkole bedzie mial gorsze oceny niz reszta klasy. Musi widziec sens nauki jesyka. MIalam podobna sytuacje, bo na 2 lata przed matuira przyszedl do mnie na korki chlopak, ktory pomimo, ze sie uczyl na korepetycjach przez kilka lat, a w szkole w trzeciej klasie konczyli nitermediate i potem mieli upper- intermediate, on nie umial kompletnie nic. NIe dlatego, ze byl glupi, czy strasznie leniwy, ale mial dysleksje, a w szkole byly sprawdziany jedynie z gramatyki i tez tylko tej na korkach sie uczyl. Przejrzalam jego zeszyt z korepetycji, a tam bylo pelno zdan po polsku tlumaczonych na angielski. Jednakze chlopak na pierwszej lekcji nie umial powiedziec po angielsku nic i nic nie rozumial. jest to sytuacja problematyczna, bo od poczatku trudno zaczynac, z braku czasu, a inetrmediate wydawal sie nie do osiagniecia. Jendakze zaczelam myu dawac troche tekstow z English File 3, bardzo powoli, duzo mowienia, i juz po pol roku pani w szkole zauwazyla poprawe i go pochwalila. Takze, staraj sielaczyc wszystkie skills: czytanie, rozumienie, pisanie, mowienie, nie tylko gramatyka, nawet jesli tylko takie sprawdziny bedzie mial w szkole. Lepiej zeby mial wyciagane 2 na polrocze, ale potem zdal dobrze mature. Tylko postaw sprawe jasno rodzicom, zeby nie bylo na poczatku pretensji. Na maturze bedzie trzeba napisac wypracowanie, wiec proponuje, zeby na kazda/co druga lekcje musial cos napisac. POtem jest dobrze omowic dokladnie bledy i kazac mu je samodzielnie poprawic. Kaz mu duzo mowic, zadawaj teksty do opowiadania, zeby musial uzywac nowych slowek, ktore byly w tym tekscie (to swietny sposob na nauke slowek). Co do gramatyki, to polec mu ksiazki z kluczem, zeby tez mogl sobie cwiczyc w domu, bo skoro jest zacofany musi sie troche przylozyc. (Np. Practical English Grammar Martinet, Thompson, chyba taki tytul, taka szara ksiazka cwiczen, sa 2 cczesci, Grammarway ( w zaleznosci od poziomu) V. Evans) Ty tez z nim rob grame na lekcji, ale nie cala godzine! Góra jedna czwarta lekcji. Z reszta zobaczysz z czym ma problemy. NO i duzo listenigów, bo to tez bedzie na maturze. Wiec dobrze, zeby na kazdej lekcji robil cwiczenie ze sluchu. Tym bardziej, ze to dla wielu stanowi trudnosc. Pozdrawiam, KOciamama. Temat: Mądre bajki i ćwiczenia online - "Wartości Życia" Mądre bajki i ćwiczenia online - "Wartości Życia" Drogie Mamy i Nianie, Pragnę podzielić się z Wami pięknymi, mądrymi bajkami i wspaniałymi ćwiczeniami dla dzieci ( 3-7 lat, 8-14 lat i dla nastolatków ) Znajdziecie je po angielsku na stronie livingvalues.net/values/index.html. Książeczki zostały też przetłumaczone na język polski i wydane przez Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne: WYCHOWANIE W DUCHU WARTOŚCI. Wchodzenie w świat (3-7 lat) Diane Tillman, Diana Hsu WYCHOWANIE W DUCHU WARTOŚCI. Poszerzanie świata (8-14 lat) Diane Tillman WYCHOWANIE W DUCHU WARTOŚCI. Wchodzenie w dorosłość Diane Tillman WYCHOWANIE W DUCHU WARTOŚCI. Przewodnik Diane Tillman, Pilar Quera Colomina www.sklep.wsip.com.pl/pl.cgi/web/szukaj0100typ=1&szukaj=wychowanie+w+du chu+warto%B6ci&I2.x=15&I2.y=8 Po Angielsku dostępny jest jeszcze: Living Values Parent Groups: A Facilitator Guide by Diane Tillman Autorzy: DIANE TILLMAN jest międzynarodowym koordynatorem Living Values: An Educational Program (LVEP) – programu edukacyjnego wspieranego przez UNESCO; licencjonowanym psychologiem wychowawczym, autorką książek dotyczących realizacji programu. Wiele podróżuje po świecie – prowadzi treningi LVEP i wykłady na temat rozwoju jednostki. Zanim zajęła się programem, przez 23 lata pracowała w szkołach publicznych w Kalifornii. Uczestniczy w wielu międzynarodowych programach na rzecz lepszego świata. DIANA HSU jest nauczycielką. Przez 23 lata pracowała z dziećmi w wieku 2-14 lat w Niemczech, Hongkongu i Wielkiej Brytanii. Pisze opowiadania dla dzieci. Obecnie autorka pracuje w Londynie z uczniami wyrzucanymi ze szkoły. PILAR QUERA COLOMINA jest pedagogiem, od 20 lat pracuje w państwowym systemie oświaty Hiszpanii. Jej doświadczenie jest wykorzystywane w wychowaniu na poziomie przedszkolnym, szkół podstawowych oraz gimnazjum. Autorka wchodzi w skład grupy 20 pedagogów, którzy zebrali się w biurze UNICEF-u w Nowym Jorku, by rozpocząć program edukacyjny LVEP (Living Values: An Educational Program). Opracowuje materiały na użytek tego projektu, wiele podróżuje, prowadzi treningi. Pozdrawiam Serdecznie, Aleksandra PS. Bajeczka o miłości: The Happy Sponges by Teresa Garcia Ramos Excerpts from LVE's Living Values Activities for Children Ages 3-7 Once upon a time there was an ocean where some very happy sponges lived. It was not just any ocean, but an ocean of love. That was the reason for their happiness Temat: Festiwal Dramatu w Języku Angielskim szykuje sie fajna impreza:) dla zainteresowanych zamieszczam szczegolowy program(ze strony organizatora): Piątek, godz. 16.00 – Otwarcie. Wykład Hilary Renner Zastępcy Attache Kulturalnego Ambasady USA w Polsce. Spektakle: NKJO Rzeszów – "Keeping up appearances". Satyra na angielską klasę średnią napisana w oparciu o popularny serial tv "Co ludzie powiedzą" NKJO Sucha Beskidzka – „The Forgotten Door” A. Key – powieść fantasy dla dzieci. Historia chłopca z innego świata, który uczy się życia na Ziemi. NKJO Chełm – musical napisany i w całości przygotowany przez chełmskich studentów (w oparciu o literaturę purytańską). NKJO Tychy – "The Wedding Party " - adaptacja sceniczna „Hotelu Zacisze”, autorskiego serialu Johna Cleese z grupy Monty Python. Godz. 20.00 „Białe drzwi” w wykonaniu Tatiany Sosny-Sarno. To spektakl przede wszystkim dla mężczyzn widzianych oczyma kobiety absolutnie świadomej, kobiety zwycięskiej i wyzwolonej, choć boleśnie doświadczonej przez życie. Sobota, godz.16.00 – początek części II NKJO Tychy – "Robin Hood – The Way It Really Happened" – adaptacja tradycyjnej legendy. NKJO Jastrzębie Zdrój – „The Real Inspector Hound" by Tom Stoppard. Czarna komedia z duża dawką iście angielskiego humoru. PWSZ Racibórz - "Hansel and Gretel and the Big Woods " by Jeannette Jaquish. NKJO Częstochowa – „Cinderella” wg Janusza Głowackiego NKJO Sieradz – "The Sands of Time" Sztuka wg Martina Hintona NKJO Mielec – "Romeo i Beatrice". NKJO Chełm – „ When Shlemiel went to Warsaw” – jedno z najsłynniejszych opowiadań I.B. Singera, opowiadanie chełmskie. Godz. 20.00 „Tajbełe i jej demon” w wykonaniu aktorów Teatru NN. Piękna i wzruszająca opowieść o zakazanej miłości. Gala rozdania nagród. Temat: kijaszek w mrowisko wyjazd baaardzo dużo daje, ale też nie wszystkim i nie każdy wyjazd (np. żyjąc gdzieś w świecie w otoczeniu rodaków można się nauczyć najwyżej lokalnego żargonu polsko-obcego...) ale w sumie wyjazd pomaga o tyle, że jeśli człowiek musi, to w jakimś momencie po prostu zaczyna mówić i przestaje się bać... bo ja wiem, chodzi chyba o to, żeby nie wymyślać najpierw całego zdania po polsku i nie tłumaczyć go potem mozolnie na język obcy no i wyjazd też bardzo pomaga w osłuchaniu się z językiem (chociaż teraz można sobie po prostu telewizor włączyć i niech sobie tak gra - polecam!) zdziwią się pewno niektórzy, ale moim zdaniem samodzielna nauka może dać duużo więcej, niż te nieszczęsne kursy! jasne, to zależy od indywidualnych zdolności językowych (naprawdę coś takiego istnieje), ale zdecydowanie WARTO SPRÓBOWAĆ!!! moja mała rada: jak najszybciej zacznij po prostu czytać w języku, którego się uczysz. ale czytać tak zwyczajnie, jak po polsku, zupełnie bez słownika i innych tego rodzaju pomocy naukowych... pierwszym tekstem, jaki samodzielnie przeczytałam po angielsku, była "kompozycja na cztery ręce", takie dłuższe opowiadanie firmowane przez hitchcocka, świetne zresztą (dlatego pamiętam). w pierwszym podejściu nie przebrnęłam chyba nawet przez jedną stronę, bo ciągle jak głupia zaglądałam do tego słownika (miałam tak ze 12 lat i słownictwo raczej dość ubogie...). w drugim podejściu uparłam się i czytałam sobie dalej, po paru stronach okazało się, że tak w sumie wszystko rozumiem. więc jak troszkę złapiesz tych podstaw, to weź się za jakiś tekścik z ulubionej dziedziny (to ważne! ja będąc dziecięciem kochałam kryminały, stąd ten hitchcock), ale niech to będzie tekścik nie okrojony (czyli wersja pełna, nie coś z czytanki hehe) a poza tym samodzielna nauka jest zdecydowanie tańsza, można sobie wybierać godziny tej nauki, a jeśli zupełnie nic z tego nie wyjdzie - zawsze możesz pójść na kurs (brrr...) więc startuj - odezwij się, jak ci idzie! trzymam kciuki! (ps. a niemieckiego to się nauczyłam czytając brigitte i freundin hehe, takie sobie babskie żurnale dość średnich lotów - kiedy później znalazłam się w niemieckojęzycznym kraju, po paru dniach po prostu zaczęłam mówić) Temat: ZOFIA CHĄDZYŃSKA ZMARŁA!!! Podaję więcej info dla tych, którzy chcieliby wiedzieć więcej: W Warszawie zmarła wczoraj Zofia Chądzyńska, pisarka, autorka kilkudziesięciu przekładów z literatury iberoamerykańskiej, wybitna tłumaczka Cortazara i Borgesa. Miała 91 lat. Zofia Chądzyńska pozostawiła po sobie także tłumaczenia powieści hiszpańskich, angielskich oraz francuskich, adaptacje słuchowisk radiowych, opowiadania, powieści dla młodzieży, jak "Życie za życie" czy "Przez ciebie Drabie". Urodziła się 24 lutego 1912 roku w Warszawie. Z wykształcenia była ekonomistką. Przed wojną pracowała w Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, była też przewodniczką "Orbisu". Podczas okupacji niemieckiej uwolniona z Pawiaka, zajmowała się później roznoszeniem grypsów od więźniów. Po wojnie wyjechała z Polski z ciężko chorym mężem, najpierw do Maroka, później do Argentyny. W Buenos Aires w 1951 roku zmarł Bohdan Chądzyński. W Buenos Aires, gdzie - jak większość niezamożnych Polaków, Zofia Chądzyńska prowadziła pralnię, poznała twórczość iberoamerykańskich pisarzy, przyjaźniła się z Witoldem Gombrowiczem. Zadebiutowała w 1958 roku, publikując w "Twórczości" fragment powieści "Ślepi bez lasek". Do najbardziej znanych jej książek należą "Chemia", "Statki, które mijają się nocą". Zofia Chądzyńska uważała się przede wszystkim za tłumaczkę. Zafascynowana twórczością Julio Cortazara, zaczęła w 1961 roku od opowiadań. Siedem lat później przełożyła jego "Grę w klasy". Tłumaczyła też utwory Jorge Luisa Borgesa, Gabriela Garcii Marqueza, Jose Donoso. Chądzyńska była laureatką wielu nagród, między innymi ZAIKSu, "Literatury na świecie" i Fundacji imienia Jurzykowskiego. W 1979 roku została członkiem polskiego PEN Clubu. Ostatnia wydana książka Zofii Chądzyńskiej nosi tytuł "Nie wszystko o moim życiu". Temat: Maslonska vs Wojaczek Gość portalu: Niech napisał(a): > Nyczek nie tyle tworczosc porownal co znaczenie i rozglos debiutu. Takie czasy, > > nie ma Wojaczkow to na ich miejsce musza wskoczyc Maslonskie. Co kto woli. A > Wojaczek pisal proze. Jest tego kilka opowiadan. Jak czytalem to bylem > zupelnie "zawojaczkowany", wiec pewnie nieslusznie uznalem ze niezle. Bo nie > jest nawet niezle. Ale bardzo w stylu W. Mysle, ze jak komus spodobaly sie > wiersze, to powinien i zahaczyc o proze. A może by tak dać spokój Masłowskiej ? Wkroczyła to wkroczyła, ale czy można ją winić za to, co o niej piszą Nyczek i ferajna ? Wojaczka mam w domu tylko jeden tomik: ''List do nieznanego poety''. I tak sobie teraz , dzięki Niechowi :-) podczytuję. Otworzyłam na chybił-trafił, i trafiłam na POEMAT MOJEJ MELANCHOLII. Nie zacytuję, bo długie to jest (jak to poemat :-)). 58 punktów, że tak powiem. Opowiadań nie znam. Pamiętam, że czytałam jakąś czyjąś relację, w której Wojaczek wyciągnął z kieszeni ćwiartkę (?) spiryrusu, polecił temu człowiekowi, żeby go objął w pasie od tyłu i z całej siły ścisnął.... Tamten to zrobił.... I Wojaczek wtedy wypił... Nie wiem dlaczego tak to zapamiętałam (spirytusu w życiu bym się nie napiła :-)) i czyja to była relacja ? Może Jacka Bierezina ? (Czy ktoś w Was go czytał ?) A może coś pokręciłam. > Flaszke juz wypilem A z jakiej racji ? :-))) A zgadłes zagadkę ? :-))) > , ale > zaraz nabede nastepne. Ale się popisujesz :-))) > PS2. Za to cala E.D. po angielsku w sieci jest. Za friko. Ty to się lubisz droczyć ! No gdzie jest ? A najlepiej byłoby , gdybyś zacytował ten wiersz E.D. ''bliźniaczo podobny'' do Wojaczka. Choćby za karę, za to że bezprawnie wypiłeś nagrodę w konkursie :-) Temat: troszke historii troszke historii W wątku poświęconym naszym stronom www Edmurphi napisał: Re: JewishGen: The Home of Jewish Genealogy..... Autor: edmurphy Data: 27.06.06, 01:20 "Nie sądziłem, że zachowało się tyle zdjęć z getta.Wiem, że było. Krótko chyba i ztego co wiem, choć nie jestem pewien tych informacji zlokalizowane było gdzieś na terenach obecnego osiedla Traugutta. Wywożono ich do stacji kolejowej furmankami, to znam z opowiadań rodzinnych. Wywieziono z Żychlina wszystkich Żydów, a mieszkało ich tu kilka tysięcy.W żaden sposób ten fakt nie został w naszym mieście upamiętniony czy zaznaczony. Tak, jak by to się w ogóle nie wydarzyło. Mieszkało tu kilka tysięcy ludzi, któregoś dnia zniknęli i tyle. Nie budzi to żadnych refleksji?" Nie chcę tej myśli ciagnąć w tamtym wątku, może lepiej by pozostał on takim typowo informacyjny, ale uważam, że sprawie tej należy się tu kilka słow.... . Zastanawiam się, skąd mam informacje na ten temat... nie pamietam. W każdyum razie skądś wiem, że w Żychlinie były 2 getta..... jedno miedzy ulicami Narutowicza i Traugutta od rzeki, a drugie na terenie Fabianówki i w stronę ulicy Barlickiego. Zaś na placu od ulicy Łukasińskiego a stronę POLO, a być może jeszcze dalej Żydzi zostali zgromadzeni w celu wywózki..... www.ushmm.org/uia-cgi/uia_doc/photos/3171?hr=null Czy ktoś poznaje budynek w głębi? taki piętrowy, z "facjatką"???.......... stoi do dziś i chyba wszystkim nam jest dobrze znany - przynajmniej z zewnątrz. Szkoda, że to co jest na stronie Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie jest pisane tylko po angielsku............. ale może jest tu ktoś znający angielski i dysponujący czasem i miał by ochotę przetłumaczyć ten tekst i umieścić - nawet tu, na forum? A na tej stronie można sobie poczytać juz po polsku o naszych Żydach...... 72.14.221.104/search? q=cache:sbjMO2Ps8XcJ:www.geocities.com/Athens/Stage/9921/pl/m_plock.htm+%C5% BBychlin+getto&hl=pl&gl=pl&ct=clnk&cd=2 Smutny to kawałek historii Żychlina..... Tym smutniejszy, jeśli spojrzymy na nią przez pryzmat Synagogi....... kiedyś miejsca kultu, a dziś już prawie pozbawionej dachu ruiny..... . Wiem, wiem, osób przyznających się do pochodzenia żydowskiego w Żychlinie CHYBA nie ma, ale to nie zmienia faktu, że smutno wygląda żychlińska Synagoga. Zresztą.... kierkut tak samo....... Temat: Tłumacz chorób Drogi good son! Nie rozumiem skąd ta z lekka ironiczna agresja pobrzmiewająca w Twojej odpowiedzi. Twój entuzjastyczny post dotyczący autorki, pozwalał żywić nadzieje na rzeczowe wypowiedzi ( choć jest pewna niespójność-piszesz, że nie będzie to ckliwy melodramat, posługując się jednocześnie egzaltowanym i ckliwym określeniem "nieziemsko piękna", no i to zdziwienie - młoda i piękna a dobrze pisze). Nie domagam się od Lahiri powieści i źle zrozumiałeś (czy raczej wyssałeś z palca powodowany zdenerwowaniem)moją wypowiedź - nie istnieją w literaturze formy"wyższe" i "niższe" .Powieść wydała mi się naturalną drogą rozwoju.Ale wyjaśnijmy sobie jedną rzecz : nie jestem krytykiem, tylko entuzjastą literatury, jak wszyscy bywalcy tego forum, więc nie przypisuj mi poglądów które istnieją tylko w Twojej wyobraźni. Aby czytać opowiadania czy to Lahiri czy kogokolwiek czy cokolwiek przeczytać nie jest potrzebna znajomość żadnych realiów-bierze się książkę , czyta i tyle. Ale w kontekście zachwytów nad tymi opowiadaniami jak"talent obserwacyjny", "wrażliwość" nie można pominąć pytania :wrażliwość na co? włąśnie w problematyce opowiadań leży istota rzeczy.Owszem dzieją się w Ameryce (ale nie tylko-tytułowy "Tłumacz snów" w Indiach )i obserwacje dotyczą procesu adaptacji, trudności mentalnych, rozdarcia między "hinduskością" (którą często chce się jednak przekazać dzieciom-jak ojciec w tytułowym opowiadaniu pokazujący Indie synom podczas kolejnych wakacji)a procesem dostosowania się do innej kultury.Aby ocenić w pełni talent autorki potrzebna jest choć minimalna znajomość realiów o których pisze. I w tym sensie znajomość innych lektur jest pomocna.Oczywiście , aby zrozumieć Caldwella,Faulknera też musimy coś wiedziec o Ameryce i jest to najczęściej wiedza wyniesiona z lektur. Twój pierwszy post pozwalał żywić nadzieję, że znalazł się miłośnik autorów hinduskich(nie piszę literatury, bo większość z nich mieszka w Anglii lub Stanach a pisze po angielsku)z którym można wymienić parę uwag. No cóż-opanuj trochę agresję, bo akurat literatura to niedobra dziedzina do boksu, może wtedy spokojnie porozmawiamy. Temat: POLSKA vs USA POLSKA SZKOLA. Dzieci chodza do polskiej szkoly w soboty i ksiazki nawet maja z polskich szkol. Syn przynosi 5-tki z czytania i pisania opowiadan,wiec wreszcie zaciekawiony go pytam,bo wiem,ze w jego klasie sa rowniez dzieci,ktore niedawno przyjechaly z Polski i po angielsku jeszcze slabo mowia. Widac to na przerwach albo i po szkole ze wiekszosc dzieci w polskiej szkole mowi miedzy soba po angielsku,ale niektore ,te nowoprzybyle mowia po polsku. To chyba niemozliwe,ze ty piszesz i czytasz lepiej od dzieciakow,ktore dopiero co z Polski przyjechaly? Syn:To samo pani Malgosia(nauczycielka) powiedziala. A cala przygoda z polska szkola zaczela sie wrecz nieprawdopodobnie. Syn do pierwszej klasy nie chodzil,bo nie chcialo mnie sie go wozic do polskiej szkoly,bo mlodsza corka jeszcze byla za mala na szkole i musiala zostawac w szkole. Ale komunia jest w drugiej klasie,wiec postanowilem go wyslac,bo jest to szkola przy kosciele i uczy religii przygotowujac do komunii. A ze corka jest dosc wyrosnieta,to wyslalem ja do klasy o rok wyzszej,bo tam wlasnie chodzila jej kolezanka Kasia,z ktora czesto gania w parku. A ze poszlismy do szkoly dopiero w pazdzierniku ,to dyrektorka i nauczycielka byly przerazone. Jak to? Chlopak nie chodzil do pierwszej klasy i wrzesien przebimblowal,a teraz ma chodzic do drugiej? Ladna pogoda byla we wrzesniu,wiec nie bylo powodu trzymac ich w soboty w miescie,ale tego im nie powiedzialem. Nauczycielka zgodzila sie,ze tymczasowo przyjmnie syna do drugiej klasy i bedzie obserwowac postepy,to za jakis czas da nam znac,czy sie nadaje do drugiej klasy. Chlopak postepy robil duze i wkrotce stal jednym z najlepszych,wiec i komunia sie odbyla bez problemow. Corka tez sobie niezle radzi,mimo ze jest rok wyzej i juz jej kupilem sukienke na komunie. 1 maja u was bedzie Unia,a u mnie komunia! Temat: Ech te nożyce:)) Witku Witku jotesie! Z prawdziwym zaciekawieniem przeczytalem te dwa opowiadania, zarowno z Gruzji, jak i z Washington Square. Niestety, nigdy w Gruzji nei bylem, choc Gruzinow lubie chociazby za to, ze wiem, ile walczyli o swoja wlasna wolnosc. Szkoda tylko, ze niejaki Josif Wissarionowicz tez byl Gruzinem. O polskich zolnierzach na Haiti slyszalem wiele i wiedzialem, z esa tam "czarni Polacy". W kazdym razie, w tym biednym kraju czcza Polske. Co do tego nie ma dwoch zdan. Znam tu pisarke, ktorej ksiazka "Konieczne klamstwa" akurat wyszla w Polsce. Ona jest Polka, ale pisze po angielsku nazywa sie Ewa Stachniak. Otoz wiem od neij, ze najnowsza jej ksiazka dotyczy jakiegos polskiego weterana wojen napoleonskich na Haiti i Santo Domingo. W Republice Dominikanskiej bylem w ubieglym roku, jako turysta. Kraj jest widac, ze biedny,ale ludzie sa wyjatkowo przyjazni, goscinni, pomimo biedy usmiechnieci, wszyscy zwracaja sie do Ciebie per "amigo". Sprobuje sie zrewanzowac krociutkim opowiadaneim. Ci, ktorzy mnei znaja z forum wiedza, ze w wieku meidzy 10 a 20 rokiem zycia wychowywalem sie w Johannesburgu w niegdys Unii, obecnie Republice Pld. Afryki. Otoz kiedys ze swoja Matka wsiadlem do autobusu i oczywiscie rozmawialismy po polsku. Odwrocil sie do nas starszy czlowiek i wzruszonym glosem zaczal nam opowiadac,ze jest Zydem z Polski i ze jego uratowala jego byla niania, mimo, iz byl on podczas wojny juz dojrzalym mezczyzna. Ta niania wlasnie kilka miesiecy temu umarla, powiedzial. On wiedzial, ze w Polsce (to byl jakis 1956 rok)religia byla bardzo na cenzurowanym, weidzial tez, z ejego stara nainia byla biedna. Ale wiedzial, tez, ze niania byla katoliczka i z pewnoscia zyczyla sobie, zeby byl pogrzeb z ksiedzem. Wiec on wyslal pieniadze,zeby oplacic ksiedza na jej pogrzebie, ale kazal tez zrobic zdjecie i przyslac sobie, jako dowod,ze na tym pogrzebie byl ksiadz.Wyciagnal z portfela zdjecie i pokazal nam ksiedza kropiacego grob kropidlem. Mysmy pomysleli, ze ten straszy czlowiek mial w sobie bardzo duzo ludzkeij zyczliwosci. Nie poweidzial jednego zlego slowa na Polske, co czesto sie slyszy dzis, cieszyl sie, ze slyszy jezyk ze starego kraju. Zegnal sie z nami serdecznie, jak wysidalismy kilkanascie przystankow dalej. - Homo sum et humani nihil a me alienum esse puto Temat: Isabel Allende - najnowsza ksiazka chala! Cecyl cecyl napisał: > A w jakim języku to czytałaś? Cala Allende czytalam po angielsku - niestety, hiszpanskim nie dysponuje ;o( >"Miasto Bestii" jeszcze nie wyszło po polsku i nie wiem czy znajdzie sie polski wydawca, który będzie chciał zaryzykować, bo oczywiście masz rację jeśli przymierzysz tę > książkę Isabel Allende do jej poprzednich powieści. Problem w tym, że nie wolno > jej przymierzać, bo Isabel Allende napisała przygodową powieść dla młodzieży, a > więc dla zupełnie innego odbiorcy niż odbiorcy "Domu duchów" czy "Pauli" (nie wymieniłaś "Pauli" polecam). Problem w tym ze w mojej bibliotece "Miasto Bestii" bylo zaklasyfikowane jako powiesc dla doroslych... wzielam ksiazke z "doroslej" polki. Musze im zwrocic uwage. A "Paule" tez czytalam, wspaniala ksiazka. > Ja też jak to czytałem - po hiszpańsku - to > zgłupiałem, ale po jakims czasie zrozumiałem, że nie do mnie ta ksiązka jest > kierowana (chociaz musisz przyznać, że postać babki to kawał charakteru). Byc > moze Isabel Allende napisała "Miasto Bestii" i całą trylogię (bo ta powieść > jest 1 częścia trylogii) dla swoich wnuków? Mialam dokladnie takie same uczucie. Uwazam, ze nawet dla dwunastolatkow ta powiesc moze byc zbyt schematyczna. A babka jest taka jak ja mam zamiar byc w przyszlosci ;oD >W każdym razie poczułem sie > cofnięty w czasie, bo tak jak i ty nagle odnisołem wrażenie, że czytam > Szklarskiego czy dziewietnastowieczną powieść przygodową (A "Swiat zaginiony" > to Conan Doyle, prawda?). Prawda, prawda. "Miasto Bestii" jest napisane w baaardzo odobnym stylu a indianskie legendy (np o Walimalim i jego zonie, albo "Ludzie mgly") sa zaczerpniete z "Opowiadan Evy Luny". No nic, poczekamy az Allende napisze cos dla doroslych. Co jeszcze Allende czytales? Pozdrawiam Luiza-w-Ogrodzie ><((((º>`·.¸¸.·´¯`·...¸><((((º>¸. .·´¯`·.. ><((((º>`·.¸¸.·´¯`·.¸.·´¯`·...¸><((((º> Temat: .........@SW: pytanie................ Polskie czcionki i "pustelnia luster" Polskich czcionek czaeem uzywam, a czasem nie,zaleznie czy mam akurat otwarty MS Word, w ktorym mam ustawione keyboard shortcuts na polskie znaki. Wtedy czasem pisze czesc lub calosc postu w Wordzie i robie cut&paste. Default systemu mam ustawiony na angielski i nie chce mi sie przestawiac tam i z powrotem. Czy to jest jakis problem? James J.Angleton (1918-1987) wieloletni szef pionu kontrwywiadowczego CIA, ktory scigal prawdziwych i imaginowanyh agentow radzieckich wewnatrz wywiadu USA tak intensywnie ze oszalal i musial przejsc na emeryture z przyczyn psychiatrycznych, nazywal poczynania ludzi swego zawodu "wilderness of mirrors" (w wolnym przekladzie "pustelnia luster"). Mialo to znaczyc,ze przez samo przygladanie sie nie sposob ustalic kto, kogo, czym, z kim, kiedy i po co, bo widzi sie tylko fragmenty, ulamki i wielokrotne odbicia. Z tego powodu nie mam zamiaru roztrzasac, kto i po co interweniuje na FP GW. Moze byc ze dwadziescia rozmaitych wyjasnien, wszystkie, niektore lub zadne z nich prawdziwe. Krasnale z GW moze na przyklad w ogole nie nas ganiaja, tylko Agore, jako przestroge, ze im w kontekscie Rywingate, alo jakiejs jeszcze innej na razie szerzej nieznanej afery, dopasuja jakies elektroniczne kwity. Albo krasnale sa z Agory, i pokazuja, ze elektroniczne kwity tak latwo falszowac, ze nie maja zadnej wartosci dowodowej. I tak dalej, i tak dalej. Podlsuchowy software u polskich ISP? Alez na zdrowie! Kazdy zywy funkcjonariusz, ktory musialby nastepnie przeczytac na ekranie powiedzmy trzy miesiace Forum Polonia - skonczy jak Angleton, tego zaden normalny umysl nie wytrzyma. Internet jest naraz blogoslawienstwem i przeklenstwem policjanta. Jak sie wie, czego sie szuka, to pol biedy. Ale jak sie 'alla polacca' szuka wszystkiego, co "wyglada podejrzanie", to zadanie robi sie niewykonalne. Przeczytaj opowiadanie Lema "Jak Trurl i Klapaucjusz Demona Drugiego Rodzaju Stworzyli, by Zbojce Gebona Pokonac". Jest tam proroczy opis Internetu, napisany ponad 20 lat przed jego wynalezieniem. Temat: lista obecności :) Witam wszystkich oj jakos kilka dni nic nie pisalem. No coz, dopadla chyba i mnie jesienna deprecha a do tego jeszczie sie dolozyly problemy natury kobieco- partnerskich :| (ze tak sie wyraze) i juz w ogole zlapalem totalnego dolka.... No ale wracam juz do normalnosci :) Ostatnio jakos temperaturki sprzyjaja. Ale 1 listopada nie chcialem wyjezdzac nigdzie bo za duzo kapelusznikow, starczylo mi jak sie ze 100km przejechalem samochodem i musialem znosic rozne niezdrowe akcje przyslowiowych panow w skodzie. Dzis za to wystawilem swoja maszyne z garazu, juz sie rozgrzala a tu nadeszla chmura i tyle sobie pojezdzilem. Zyje tylko nadzieje ze w najblizszym dlugim weekendzie z jeden dzionek znajdzie sie jakis przyzwoitszy. tym bardziej ze wdowka zalana do pelna, wiec mozna szalec. A wlasnie, bylem sie zatankowac i juz zaczyna mi sie podobac. Wzbudzilem spore zainteresowanie panow z obslugi, zaraz pytania ile pali, ile jedzie, jak przyspiesza no i ze duzo do czysczenia :) A jak przyjezdzalem samochodem to ledwo dzien dobry wydusili z siebie :) Po postach Mikocha az boje sie jechac do salonu hondy zeby sie dowiedziec ile kosztuja oryginalne gmole. Choc juz na miescie znalazlem kilka firm ktore zrobia je za jakies 400zl. Z ciekawosci jednak chcialem wiedziec ile za takie cos licza sobie w salonie co by zaczac juz zbierac kaske. Wlasnie , moze ktos wie kiedy w wawie jest jakis motobazar (znaczy wiem ze teraz najblizszy to chyba na wiosne dopiero) bo tam ponoc jest jakas spora firma z gmolami. A tez pojawily sie perspektywy znalezienia w koncu jakiejs pracy. bylem ostatnio na rozmowie w tepsie (firma srednio mi sie podoba, ale...) , totalne pranie mózgu. Jakas praca w grupie, opowiadanie o sobie, wspolne rozwiazywanie problemow... I wszystko bylo by OK gdyby nie test z angielskiego podczas ktorego w tym stresie zapomnialem znaczenia jednego wyrazu i cale moje piekne wypracowanie jest nie na temat :) i pytanko jeszcze do bardziej zorientowanych. jak wyglada sprawa z sezonowym ubezpieczaniem motorka (bo po co mi ubezpieczenie w grudniu jak nie jezdze), konkretnie chodzi o AC (kradziez i obtarcia). Dowiadywalem sie co prawda ale na razie tego zbytnio nie czaje. Pani w PZU twierdzi ze mozna skladke podzielic na 3 czesci i jak zaplace jedna to mam ubezpieczenie na 4 miesiace, nie place drugiej skladki i juz nie mam ubezpieczenia. Ale co sie dzieje w czasie ewentualnej szkody, musze wplacic pozostale raty (tak jest w przypadku AC na samochody o ile sie nie myle, jak jest na raty to zeby wyplacili odszkodowanie trzeba wplacic pozostale raty chyba). Moze ktos cos na ten temat powiedziec z wlasnego doswiadczenia :) ? Pozdrawiam Temat: Sto lat "Ulissesa" GRAFOMAN PERCYPOWANY JAKO GENIUSZ :) "Ulysses" Joyce'a jest dzielem bezuzytecznym - praktycznie nikt go nie czyta, tak jest ciemne, ciezkie, potwornie nudne. Jest to zatem rodzaj dziela grafomanskiego, ale uwaza sie je za wielkie dzielo, bo od czasu jego ukazania sie (w 1922 r.?),literaci,krytycy literaccy, i profy od literatury wmawiaja publicznosci ze jest to dzielo wielkie, genialne. Zapytajcie ich o powody dla ktorych uwazaja "Ulyssesa" za wielkie dzielo, a zobaczycie ze te powody sa niedorzeczne. Bo Joyce jest tak naprawde przecietnym pisarzem; dowodza tego jego ksiazki napisane tradycyjnie, takie jak "Dubliners" (opowiadania) i "A Portrait of the Artist as a Young Man." Te rzeczy to naprawde nic wielkiego - nic co chcialoby sie przeczytac ponownie. Widac w nich ze Joyce moglby byc solidnym tradycyjnym epikiem, na poziomie - bo ja wiem? - George Eliot, ale juz nie Dickensa. Przypuszczalnie Joyce to wiedzial, i przerazenie przed byciem uznanym za przecietniaka spowodowalo ze zaczal udziwniac i eksperymentowac z proza jak naukowiec. A byla to epoka kiedy niemal kazde takie eksperymentowanie bylo przyjmowane z powaga i szacunkiem. Moze Joyce lepiej sprawdzilby sie jako chemik, czy fizyk, niz jako powiesciopisarz? Pisarka francuska Goll, ktora znala go osobiscie, pisze ze oddalby cale swoje pisarstwo za talent spiewaka operowego, ktorego to talentu, oczywiscie, nie mial. Wielka role w tym uwazaniu ze mus kochac Joyce'a bo Joyce wielkim pisarzem byl odegral i odgrywa irlandzki nacjonalizm. Wszystkim rodakom wybierajacym sie do Irlandii odradzam wyrazania tam opinii o Joyce podobnych do moich, bo mozna zostac za nie co najmniej ostro obruganym. A przeciez Joyce zachowywal sie i pisal wrecz antyirlandzko. Nie cierpiac Irlandii, uciekl z niej i nigdy juz do niej nie wrocil. Pisal wylacznie po angielsku, nie po gaelicku. A w "A Portrait of the Artist..." miesza Irlandie z blotem, nazywajac ja m.in. maciora ktora pozera wlasne prosieta. Orwell nazwal gdzies wiek XX wiekiem masowych urojen. Wydaje sie ze jednym z tych urojen jest wysoka reputacja Joyce'a i jego "Ulissesa." Temat: Poznań, Dubliner, Guinness oraz Nescio! Poznań, Dubliner, Guinness oraz Nescio! Rodzima uczelnia dra KrisKa zdecydowała się wysłać go na jednodniową Delegację do Poznania, coby tam sprawy ważne załatwił, podpisy zebrał i w ogóle. KrisK po odegraniu przed dziekanem zwyczajowej pantomimy p.t. ojezujakmisięniechcejechaćrobiętotylkodlawaswszystkich, raźno wskoczył do pociągu i z radością pomkną przed siebie. Bo po pierwsze, uwielbiał podróżować za pieniądze podatnika polskiego, a po drugie bardzo lubił Poznań i zdaje się ze wzajemnością. Raz-dwa załatwił co miał załatwić, podbił delegację i szybkim marszem ruszył do pubu Dubliner, co w podziemiach Zamku jest, i bardzo dobrze. Wiele już godzin przesiedział tam swego czasu dr KrisK nad Guinnessem albo Kilkenny, rozmyślając nad kwestiami o fundamentalnym znaczeniu dla życia ludzkiego: po co jesteśmy? skąd przyszliśmy? i jak ma na imię ta pani w zielonym sweterku?????? Idąc radośnie przez wiosenny Poznań zobaczył przed Zamkiem afisz głoszący, że oto jest możliwość spotkania naraz dwóch Pisarek Polskich: Masłowskiej i Drotkiewicz. Że niby spotkanie autorskie takie podwójne... I jak już siedział nad szklanką prawie czarnego piwa inteligentnie wpatrując się we wzory na blacie stołu, przypomniał sobie jednego ze swych ulubionych pisarzy: Nescio (wł. Jan Hendrik Frederik Gronloh) – Holender, autor doskonałych (wg. KrisKa) zbiorków opowiadań. Wystrzępiona książka pod pretensjonalnym tytułem "Pierwsze wzruszenie" zajmowała miejsce na honorowej półce. Ale dlaczego właśnie Nescio się przypomniał? Otóż z zawodu był on handlowcem i "przez długie lata pracował w stołecznych kantorach" (koniec cytatu), pisząc właściwie dla przyjemności. Dlatego pewnie napisał tak niewiele i tak dobrych rzeczy... Czy nie za bardzo rozpieszczamy naszych piszących? Czy wzorem Nescio nie powinni oni zarabiać na chleb codzienny bez męczenia nas kolejnymi Wyrobami Literackimi? Coś nawet dr KrisK w tej sprawie wykoncypował, ale potem poszedł jeszcze na Rynek (bardzo dobry pub niby angielski), tu wypił, tam spróbował i wszystkiego zapomniał. A więc jak sądzicie, czy "pisarstwo zawodowe" ma sens? Czy nie powoduje konieczności taśmowej produkcji Wyrobów Literackich, co odbija się na ich jakości i jest w ogóle bez sensu?? Pozdrawiam i lecę do sprzątania świątecznego! KrisK Temat: jakie ksiazki dla trzylatki ze slabym polskim Wszystko co napisala moja poprzedniczka to swieta prawda. Otaczaj mala polskim jak tylko sie da. Z bajek polecam serie Bajki-Grajki, nie wszystkie maja rowne wziecie, ale moze cos wybierzesz co sie spodoba. Moze tez piosenki Misia i Margolci? Ja tez przez jakis czas tlumaczylam na polski czytajac, ale to dlatego ze ukochana lektura (Little Bear) byla tylko po angielsku dostepna. Na dluzsza mete jest to dosyc meczace. Teraz czytamy w obu jezykach ale z przewaga polskiego, bo staram sie sciagnac jak najwiecej ksiazek z Polski. Co moge Ci polecic? Cale mnostwo! Np. Pana Kuleczke (sa juz trzy tomy) W. Widlaka, serie "Poczytaj mi mamo" wydawana przez Nasza Ksiegarnie (nie wszystko tytuly, ale jest kilka b. dobrych), niektore "Moje poczytajki", tez NK. Ksiazki kierowane do przedszkolakow ("Lulaki, Pan Czekoladka i przedszkole", "Przedszkolaki z ulicy MOrelowej", "Opowiadania dla przedszkolakow"), wszystko Roksany Jedrzejewskiej -Wrobel co wpadlo mi rece (Rynna, Gebolud, Krolewna, Sznurkowa historia), Astrid Lindgren "Lotta z ulicy Awanturnikow". Nasza najnowsza lektura to "Leon i kotka, czyli jak rozumiec mowe zegara" Grazyny Ruszewskiej, "O zebrze, ktora nie chciala byc w paski" Anny Onichimowskiej. Tej samej autorki "Zasypianki na kazdy dzien miesiaca" byly absolutnym przebojem jak Alex byl w wieku Twojej corki. Moglabym dlugo pisac, ale po co sie powtarzac, zajrzyj do tych watkow, na pewno bedziesz miala w czym wybierac: Nasza top lista (2,5 latek) forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=16375&w=17677685 Najnowsza proza polska dla dzieci i mlodziezy forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=16375&w=20244487 Co do czytania dla mam zagranicznych maluchow forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=16375&w=19605612&a=19605612 Temat: Brygady politycznej poprawności Skad tyle w autorce zacieklosci, uproszczen, klamliwych paraleli - o wszystko to posadza feministki, czyzby projekcja wlasnej osobowosci. Nie obracam sie jak ona w kregach najbardziej renomowanych uniwersytetow amerykanskich, ale znam ludzi z dobrych uniwersytetow, czytam. Wrzucanie wszystkich tzw. poprawnosci politycznych do jednego wora jest co najmniej naduzyciem. Sprawa terroru feminizmu na uniwersytetach, ktory zahamowal postep ludzkosci jest tak wiecej anegdotyczna i to anegdoty z dawnych lat. Roznice kulturowe jakie zauwazylam tutaj na codzien to np. - na kursie z angielskiego Rumun - dyrektor obserwatorium astronomicznego w Bukareszcie przyniosl w ramach wprawek jezykowych litanie "jaka jest roznica miedzy kobieta a..." znamy te dowcipy. Nauczycielka rzeczywiscie nie miala "poczucia humoru" i powiedziala, ze jest to nie na miejscu i nie pozwolila to odczytac. Zostawiam ocene, na pewno jednak nie byl to terror feministyczny. Nieprawda jest, ze mezczyzna boi sie zblizyc do kobiety w pracy, zeby nie zostac posadzony o harrassment, ogromna ilosc par nadal poznaje sie w pracy. Oczywiscie nie moze tego robic jak to czesto robia polscy koledzy bez przyzwolenia. Poza tym "nie" to znaczy "nie" i jesli tego delikwent nie zrozumie, to moze ciezko za to zaplacic. Nawetjesli kobieta przyszla o 2-giej w nocy (w Polsce: wiedziala po co idzie), a tu - wiedziala - ale moze jej sie odwidzialo i odmowila. Rowniez zlapanie za d...lub krocze sekretarki przez szefa nie miesci sie w tutaj w normie obyczajowej jak osadzila p. sedzia z Katowic. ITd, itd, A tak nawiasem mowiac tyle ksenofobii w wypowiedzi p. Kolakowskiej, ze az mi sie nie chce wierzyc, ze naprawde byla zwiazana z tutejszymi uniwersytetami. Na szczescie udalo sie jej uciec do Paryza. Ale niech tak strasznie sie nie denerwuje kierunkiem studiow na UW, wystarczylo powiedziec sakramentalne - ja tam feministka nie jestem. I drugie tak nawiasem - poprawnosc polityczna jest przegieciem w wielu przypadkach, ale nie tak do konca. Ale to juz temat na inne opowiadanie. Temat: Sharming Inn - Sharm el Sheikh (4*) Właśnie wróciliśmy z tego hotelu 24 sierpnia. Porównując hotele 4* w Sharm i Hurghadzie moim zdaniem lepsze są w Sharmie. Pokoje są duże, przestronne i ładne, niestety tylko kilka miało balkony, a reszta takie tylko balustradki na których można było wywiesić ręczniki lub pranie. W łazience była kabina prysznicowa. Na terenie hotelu są też piętrowe bungalowy, w których nie miałam okazji być. Z opowiadań wiem że miały dwie sypialnie i pokój dzienny. W telewizji dwa polskie programy TVN i Polonia. Basen jeden większy przy którym był bar, drugi mniejszy z brodzikiem. Na plaże i do centrum Naama Bay woził nas darmowy busik hotelowy. Na plaże codziennie dowożono napoje chłodzące z których korzystali ludzie mający opcje all inclusive, ale też bez problemu można było je zakupić. Jedzenie było smaczne, były ciasta i owoce. Po każdym powrocie z plaży i miasta była kontrola plecaków i trzeba było przechodzić przez bramke. Do hotelu bez problemu można było wnosić napoje zakupione na mieście. Mam tylko jedno zastrzeżenie co do tego hotelu, klima była tak słaba że na zewnątrz wieczorem było przyjemniej posiedzieć niż w środku. Na kilka dni przed naszym wyjazdem montowano dodatkowe klimatyzatory i było ciut lepiej, ale to jeszcze nie to co powinno być. Animacje bardzo słabe, które prowadziła rosjanka i chyba jakaś niemka ( jednym słowem szkoda było na nie czasu ). Miło zaskoczył nas personel hotelu, któremu nic nie mówiliśmy że mąż ma urodziny. Po obiadokolacji kelnerzy wnieśli tort ze świeczką, grali i śpiewali najpierw w swoim języku, a później 100 lat po angielsku. Był to bardzo miły gest z ich strony. Temat: VI LO Dąbrowskiego - Absolwenci Cześć, jestem absolwentem Dąbrowszczaka matura '91. Po latach musze przyznać, że to były piekne czasy i z łezka w oku przeczytałem wszystkie posty. Nie pamietam wszystkich nauczycieli ale kilka postaci wryło sie w moja pamieć. Prof. Kluza - biologia, chodziłem do klasy biol-chem, przekazała nam niesamowity zasób wiedzy, studiowałem biologie Bochenka od deski do deski, przy okazji potrafiła zainteresować przedmiotem i dużo opowiedzieć o historii biologii, mieszkała w ogrodzie na tyłach szkoły i często ja spotykałem przeskakując przez płot, niezwykle sympatyczna osoba choć wymagająca. Prof. Synowiec - fizyka, moja wychowawczyni niesamowita piła, postawiała mi 2 na semestr za nieznajomośc wiersza o znakach zodiaku, byłem jej ulubieńcem bo 4 klasie zapuściłem brodę, pamiętam jak stawiała 2 za brak cyrkla na zajeciacj i jak ekscytowała sie włąsnym głosem wieszając na nas psy. Prof. Tarnowski - geografia należałem klubu egzotyk do dziś zostało mi zamiłowanie do pieszych wedrówek, w latach przełomu ustrojowego czesto mówił "teraz wszystkiemu winni są komuniści - nawet jak jest brudno na dworcu to komuniści" z przekorą bo sam miła lewicowe poglądy. Prof. Parka - wiadomo - miałem z nim jedną albo dwie lekcje ale pozostawił wrażenie człowieka z wielka klasą, jego syn chodził do równoległej klasy. Prof od PO nie pamietam nazwiska - niezwykły oryginał uczesany na "kłamczucha" i w okularach związanych sznurkiem, chodzl w poplamionych mundurach i czapce uszatce. Prof. Kiljanek - tłumaczyła nam chemie na schabowych i serniku opowiadała o synu Kamilu i bardzo fajne zającia Prof. Blachnicka - doskonale wykładała angielski i zapraszała nas do domu na zajecia przed maturą Prof. Biernacka - polonistka z klasą Prof. Mastalski - nie uczył mnie w D. ale wcześniej w SP7 człowiek legenda i oryginał jakich mało temat na odrębne opowiadanie ale przy okazji Dr nauk historycznych o ile się nie mylę Pozrawwiam wszyskich kolegów i piękne dziewczyny z klasy C Temat: "Władca pierścieni" najważniejszą książką fanta... Marudzicie bez sensu, a gazeta pisze bez sensu Po pierwsze, wszystkim którzy marudzą nad faktem zbyt dużej ilości literatury amerykanskiej, proponowałbym przyjrzenie się liście: Numer 1 - Profesor - był Anglikiem, tworzył i mieszkał w Oxfordzie. Numer 4 - Ursula LeGuin - od wielu la mieszka i tworzy w Londynie Numer 6 - William Gibson - to kanadyjczyk Numer 7 - Arthur C. Clarke - Anglik, mieszkający na Sri Lance 4 na 10, a niektórym za dużo amerykańskiej literaruty, no cóż A do redakcji Gazety. Ludzie, jak już musicie się brać za pisanie o rzeczach, które sa Wam obce, to sięgnijcie po pomomoc fachowca!!! W informacji są następujące przekłamania: 1) miniserial Diuna - ten 'niedawno' wydany film pojawił się na DVD w 2001 roku, to rzeczywiście jak wczoraj. Po drugie, ten serial to raczej szkodzi twórczości Franka Herberta, zwłaszcza w porównaniu z wersją reżyserską Davida Lyncha. Autorowi chodzi zapewne o miniserial 'Dzieci Diuny', który pokazał się niedawno. 2) Robert Heinlein nie miał nic wspólnego z wymienioną powieścią - on napisał Starnger in a Strange Land. A jak ktoś ma problemy z angielskim, to w Polsce wydano tą powieść pod tytułem "Obcy w obcym kraju" 3) nazwisko pani LeGuin pisze się łącznie a nie rozłącznie 4) Istnieje polskie tłumaczenie OPOWIADANIA Philipa K. Dicka - Czy androidy śnią o elektrycznych owcach? 5) autorka Mgieł Avalonu nazywa się Marion Zimmer Bradley. Oczywiście nie sądzę żeby ktokolwiek zwrócił uwagę na moje pisanie, przecież dziennikarze wiedzą zawsze lepiej..... Tomasz W. Stępień Temat: Akaedmia Malucha ogłasza nabór na rok 2008/2009 Akaedmia Malucha ogłasza nabór na rok 2008/2009 Witam Od 01 marca ogłaszamy nabór do Akademii Malucha ( zabawa i nauka dzieci w wieku 2-5 lat) na rok szkolny 2008-2009. Dzieci przyjmowane będą do jednej z dwóch grup językowych:rannej lub popołudniowej. Wszystkie osoby zainteresowane zapraszamy do Akademii Malucha po wzięcie formularza zgłoszeniowego. Miesięczny koszt pobytu dziecka w Akademii to 350zł Kontakt 609-67-20-40 698-75-95-10 email: thesun@op.pl Lokalizacja ŻYRARDÓW UL JEDNOŚCI ROBOTNICZEJ 18B Czynne poniedziałek, piątek od 7.50 do 15.30 wtorek, środa, czwartek od 7.50 do 19.00 Więcej informacji na str internetowej ( zdjęcia, szerszy opis Akademii i Centrum językowego) www.thesun2007.republika.pl Nasza Akademia jest alternatywą dla tradycyjnego, wielogodzinnego przedszkola. Zajęcia odbywają się od poniedziałku do piątku w dwóch grupach i dwóch językach jednocześnie - polskim i angielskim: Ranna od 8.00 - 11.30 Popołudniowa od 12.00 - 15.30 Spotkania mają charakter adaptacyjno-edukacyjny i przeznaczone są dla dzieci w wieku 2 - 5 lat. Pracujemy na materiałach dopuszczonych przez Ministerstwo Edukacji, w małych grupach. Sprzyja to indywidualnemu traktowaniu potrzeb dzieci i wspieraniu zdolności każdego malucha. Zajęcia ukierunkowane są na rozwijanie wszystkich zdolności dziecka – muzycznych, plastycznych, koordynacji ruchowej i zdolności językowych. Opowiadamy i czytamy bajki( bajkoczytanie), analizujemy ustnie opowiadania i słuchowiska, uczymy się odpowiadać całym zdaniem na pytania. Temat: Niech mnie ktoś oświeci, bardzo proszę Uwaga - rozkladam zart na czynniki pierwsze tylko dla Luki. Osoby wrazliwe prosze o nieczytanie dalszego ciagu. "Luka nikogo nie chciał tu przekonać - odwrotnie, prosił o oświecenie właśnie." 1. Powiedzialem, ze Luki wcale nie mam ochoty oswiecac. Oswiecanie Luki uwazam za strate (mojego) czasu - choc oczywiscie dalem sie podpuscic i oswiecam niniejszym Luke, czemu oswiecac go nie bede. 2. Otoz oswiecac Luki nie chce z dwoch glownych powodow - jego nieodpowiedniej plci i braku urody. Moze Luka miec przymioty intelektualne, moze byc ciekawym partnerem w dyskusji - ale gdybym mogl wybierac miedzy nim a miss jakiegokolwiek kraju (moze byc nawet Andorra lub Liechtenstein, choc raczej nie Watykan)... No nie mam sie za idiote. 3. Pit_b chcial oswiecac miss B. Tez bym chcial. Ale - jesli miss Boliwii stwierdzilaby z obrzydzeniem, ze Indianie sa mali, biedni i nie znaja angielskiego to bym sie nie spieral akurat w tym przypadku. I tutaj uwaga - to niezauwazalne dla Luki przejscie logiczne: niby chce oswiecac a daje sie bez oporu przekonac. O to wlasnie mi chodzilo. Jesli atrakcyjna kobieta mowi mi, ze Stalin byl najwiekszym humanista wszechczasow, to sie z nia zgadzam a nie zabieram do opowiadania o gulagu. Jesli zas dlugonoga nordycka blondynka to samo mowi o Hitlerze, to mimo ze to nawet nie moj typ to i tak jej przytakuje. Matriarchat jest przyszloscia ludzkosci - oczywiscie kochanie. UE jest dobre - masz racje UE jest zle - bez watpienia Kanibalizm zrodlem dodatkowej energii i rozwiazaniem problemow aprowizacyjnych swiata - interesujacy pomysl. Hm, ze tez nikt na to nie wpadl wczesniej. Nie lubie mezczyzn, ktorzy mi tylko nadskakuja i przytakuja - masz racje, to mieczaki. Temat: Ściąga dla Zagadkowiczów :) - dotychczasowe Serie Seria 14 1. Którą z bohaterek zasmucił zakup pięknej sukni wieczorowej o nazwie ‘soupir d'automme’ (powiew jesieni) i dlaczego? 2. Kto miał „drobne, krzywe, mysie ząbki”? 3. Do której ze swoich przyjaciółek z młodości panna Marple pojechała z wizytą, udając zubożałą staruszkę? 4. Kogo nadinspektor Battle nazwał Sinobrodym? 5. Kim była i gdzie mieszkała Gladys Mary Mugg? 6. Kto miał w dzieciństwie śliniaczek z napisem ‘Nie bądź łakomczuszkiem’? 7. Jak wyglądało charakterystyczne zachowanie osoby, wychowanej „po wiktoriańsku”, opisane w twórczości Agathy? 8. Jaki mały, błyszczący przedmiot znalazł w stawie Hercules Poirot? 9. Kto marzył o przygodach ‘Pameli w niebezpieczeństwie’? 10. Z kim pracowała pani Oliver nad adaptacją swojej powieści do teatru? 11. Jakie polskie tytuły powieści Agathy zaszyfrowano w wyrażeniach: 1. Niemała liczba; 2. Randka z kostuchą; 3. Łatwizna; 4. Nici ze ślubu; 5. Zero? 12. W której powieści Hercules Poirot wspomniał o swojej wcześniejszej sprawie z opowiadania Stajnia Augiasza? 13. Jaki los spotkał ‘trochę grubawego i hałaśliwego’ Henry'ego Footita? 14. „W swoim czasie Antoni Trollope, angielski powieściopisarz, odbywał rejs przez Atlantyk i niechcący podsłuchał dwóch współpasażerów, którzy rozmawiali o jego ostatniej książce. ‘Dobre to - orzekł jeden z nich - ale facet powinien był zabić tę okropną starą babę’. Trollope zwrócił się do nich z życzliwym uśmiechem: Panowie! Jestem wam niewymownie wdzięczny. Niezwłocznie pójdę zabić tę okropną starą babę.” - W której powieści Herculesowi Poirot przyszła do głowy ta anegdota? 15. Kto zainteresował się umieszczoną na strychu (w schowku) długą, mocną liną? 16. Kto, według swojego przyjaciela, powinien napisać książkę pt. ‘Ludzie, którym uratowałem życie’? 17. Komu na widok fotoplastikonu przypomniał się film ‘Co podejrzał kamerdyner’? 18. W którym utworze jeden z bohaterów próbował pobić ustanowiony podobno przez herzosławskiego ministra czasowy rekord w dobiegnięciu w makintoszu do bramy i z powrotem? Temat: Jak długo w UE bez narzekań wytrzymamy ? mieszkam w tym "kabarecie" od lat i zyje! :)) Zapewne nie tak "dobrze" jak Pan - Panie krytykant - ale napewno niewiele "gorzej" niz moje kolezanki i koledzy z czasow studiow. Czlonkowstwo w Unii nie jest jednokierunkowa droga przeplywu korzysci i zyskow bo takie "argumenty" mogly powstac wylacznie w glowach populistow-politykow. Bezdyskusyjnie, dla Polski i Polakow uczestnictwo w Unii musi byc pewnym kompromisem - jak dla wszystkich innych Krajow-czlonkow. Znajac USA ze sluzbowych i prywatnych pobytow - nie mam kompleksow!. Komu nie odpowiada w Unii i uwaza iz jego zawodowe talenty sa tutaj niedocenione - ma mozliwosc (rowniez prawna!), - jezeli jego "talent" nie jest wylacznie efektem SUBIEKTYWNEGO przekonania, kontynuowac swoja "kariere zyciowa" w USA! :))) Dla leni, nieukow, oszolomow i przyglupow, we wspolczesnym Swiecie nie ma miejsca NIGDZIE - poza rydzykowym Radyjem, LPR-em i Mlodzieza "Wszechpolska"!. Takie sa brutalne, ale z zycia wziete fakty i opowiadanie mrzonek czy glupot oraz teoretyczne "dywagacje przemadrzalych i wszystkowiedzacych" NIC tutaj nie zmienia!. Od pojutrza zacznie sie dzien POWSZEDNI w Unii i.... najwyzszy czas wziasc sie wiekszosci do ROBOTY - chociazby nad ...soba, wlasnym przygotowaniem zawodowym, znajomoscia jezykow i przytemperowaniem oczekiwan na "cuda"! CUDA beda zawsze w Radyju i zlotoustych bajdurzeniach Gietrychow i Lepperow. Kto chce - niech wierzy!, ale ci co sie wezma do ROBOTY - wyjda na tym lepiej i to na 100%. Czy sie Panom-krytykantom podoba czy nie - juz jestesmy w Unii i miast czarnowidztwa i wywazania korzysci INNYCH, trzeba na powaznie za WLASNE interesy i nasze polskie korzysci i mozliwosci. Pozdrawiam Panow KRYTYKANTOW "majowo" HaHa ps. mam zawodowa kolezanke z Portugalii. Jest swietnym konstruktorem (inz.mechanik), zarowno niemieckim jak i angielskim posluguje sie tak biegle jak Jej jez.ojczystym i napewno nie sprawia wrazenia "przegranej" z powodu wejscia przed laty Portugalii do Unii :)) Temat: Karol Borchardt i jego książki o ludziach morza Kapitan żeglugi wielkiej Karol Olgird Borchardt był jednym z najwybitniejszych prozaików-marynistów. Jego opowieści o służbie i życiu na morzu są napisane naprawdę "porządnie" i z cała pownością każdy miłośnik morza powinien je przeczytać. Ukończył Szkołę Morską w Tczewie. Odbywał praktyki na szkolnym żaglowcu s/y "Lwow". Po otrzymaniu dyplomu był marynarzem na parowcu "Rewa". Następnie pełnił funkcje oficerskie na polskich transatlantykach. W 1936 roku uzyskał dyplom kapitana żeglugi wielkiej. Od 1938 roku był "chiefem" na s/y "Dar Pomorza", gdzie realizował swoje dziecięce marzenia. Po internowaniu "Daru" w Szwecji przedostał się do Angli. Przeżył zatopienie m/v "Piłsudski" (wtedy to zginął "Znaczy kapitan" Mamert Stankiewicz). Następnie uczestniczył w kampanii norweskiej na "Chrobrym". Pracował w szkolnictwie morskim w Anglii. Po wojnie pływał w okolicach Amazonki na angielskim motorowcu "Sheridan". W 1949 roku powrócił do Polski. Przez 20 lat pracował w Wyższej Szkole Morskiej i w Państwowej Szkole Rybołówstwa Morskiego w Gdyni, gdzie wykładał astronawigację. Jest autorem podręcznika z tej dziedziny. Następnie poświęcił się wyłacznie pracy literackiej. Odszedł na wieczną wachtę w 1986 roku. Jego książki: * "Znaczy Kapitan" - 1961 książka opowiadająca w znacznej części o kapitanie Mamercie Stankiewiczu według i czytelników krytyków to najlepsza książka marynistyczna, bestseller powojennej literatury marynistycznej * "Krążownik spod Somosierry" kontynuacja opowiadań o dziejach polskiej floty handlowej, głównie z okresu między wojennego * "Szaman Morski" - 1985 książka opowiada w znacznej części o kapitanie Eustazym Borkowskim, kontynuacja morskich opowieści * "Kolebka nawigatorów" kontynuacja zainteresowań K.O.Borchardta historią Polski na morzu i ludźmi, którzy tę historię tworzyli Temat: Brachmański za Sobotkę? Wywodzi się z Wolsztyna, rozwodnik - zostawił żonę z dzieckiem Ewę Lurc, wg pogłosek ojciec był funkcjonariuszem UB, potem dyrektorem PGR-u - w 80 r. wsławił się wyjazdem z przyjaciółką na wczasy do Bułgarii -sprawę tuszowano. Był dziennikarzem w Gazecie Lubuskiej, wieść gminna niosła, że był tam rezydentem krasnoludków. Objął szefostwo SdRP w Zielonej Górze i był niejawnym właścicielem spółki "Węglobud" handlująca na początku lat 90' m.in. fakturami węglowymi itp., w ramach której działała firma "Carbomedia" kontrolujące lokalny rynek medialny. Jest to w każdym bądź razie bardzo ciemna i ciekawa, czekająca na swojego odkrywcę strona działalności p. barona. W poprzednich kadencjach sejmowych zawsze się kręcił wokół organów sejmowych zajmujących się sprawami wewnętrznymi i tajnymi służbami (złośliwcy powiedzieliby tu zapewne o przypadłosci rodzinnej), w swojej organizacji partyjnej tj. w tradycyjnie 'czerwonym', zacofanym województwie ze "ściany zachodniej") ma silną opozycję w postaci posła SLD, szefa ZSMP Bogdana Wontora. Jego człowiekiem jest marszałek województwa Andrzej Bocheński, całkowity folklor na tle marszałków wojewódzkich w Polsce. Niedawno w czasie uzupełniania wykształcenia w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Gorzowie na szczeblu licencjackim nie mógł zdać egzaminu z rachunkowości, znaleziono sposób na to, zwolniono z pracy egzaminatora. To jest właśnie ten styl działania. Niedawno p.poseł Brachmanski był na 3-tygodniowym szkoleniu językowym w Oxfordzie, gdzie za ok. 900 funtów kupuje się zaświadczenie- certyfikat o znajomości języka angielskiego. Świadczy to jedynie o planach startowania w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Kalkulacja jest prosta, mimo spadających na łeb, na szyję notowań, SLD i tak może liczyć na ok. 20 % głosów i wystarczy być po prostu na 1 miejscu na liście wyborczej i zostaje się posłem. Jest to kalkulacja racjonalna i Brachmański byłby dziwakiem, gdyby nie skorzystał z tego. Wydaje mi się, ze Brachmański nie zdecyduje się na objęcie stanowiska po Sobotce. Jego pozycja lokalna (konflikt z Wontorem, który jest zręcznym graczem politycznym) mogłaby zostać silnie i trwale osłabiona. Odejście do MSWiA mimo, że wydaje się być prestiżowe, poważnie osłabiłoby jego pozycję w regionie w partii, a rezultacie mogłoby sprawić, że Brachmański zostałby na lodzie w czasie wyborów i to zarówno do Parlamentu Europejskiego czy do Sejmu. Być może w grę wchodzą inne względy, ale byłby to temat na dłuższe opowiadanie. Temat: Dzień na Ziemi Dzień na Ziemi Umieszczam dla Was informację o pewnym wielojęzycznym projekcie - może się znajdzie wśród Was jakiś nauczyciel języka obcego, który będzie chciał wykorzystać tę akcję na zajęciach. Albo może ktoś ma zacięcie literackie i sam chce wziąć udział... Wlepiam Wam więc jako osoba w ów projekt nieco zaangażowana poniższe info, z nadzieją, że kogoś zainteresuje (a jak nie zainteresuje, to może choć prześle do osób potencjalnie zainteresowanych) ;D Dzień dobry, w imieniu organizatorów akcji "A Day On The Planet" chciałabym przesłać Państwu informację dotyczącą dość ciekawego projektu, polegającego na opisaniu swoich przeżyć w dniu o znamiennej dacie 09.09.09. W projekcie może wziąć udział każdy - wysyłając tekst (o długości jednej strony A4) z opisem tego, jak minął mu ów dzień na adres: stories@adayontheplanet.com Teksty nadsyłać można od 09.09.09 do 25.09.09 Tekst może zostać nadesłany w języku polskim - jako że wspieram projekt, zobowiązuję się go przetłumaczyć na jeden z języków objętych projektem, czyli niemiecki - lub przesłany w językach: angielskim, francuskim, rosyjskim, hiszpańskim, japońskim, arabskim. Opowiadania nadesłane z całego świata umieszczone zostaną na stronie: adayontheplanet.com Inicjatywa bardzo ciekawa - swój udział zapowiedziało już kilkaset osób z różnych krajów. Będzie to świetna okazja do poznania życia codziennego w odmiennych kulturach, państwach mniej i bardziej egzotycznych, szansa na przełamanie stereotypów, które pielęgnujemy w stosunku do innych narodowości... Najciekawsze opowiadania zostaną opublikowane w formie książki. O akcji, której organizatorzy pochodzą z Niemiec, pisały już "Münchner Merkur", "Welt Kompakt", "Bundeswehr-Magazin", a nawet takie czasopisma jak "Jakarta Globe" czy "Madagaskar Tribune". W razie pytań podaję bezpośrednie namiary na organizatorów: Ogólne pytania odnośnie akcji: team@adayontheplanet.com Pytania odnośnie pisania oraz tłumaczeń: stories@adayontheplanet.com Wywiady, kontakt z mediami: press@adayontheplanet.com Jeśli to możliwe, bardzo proszę o rozpowszechnienie akcji - poprzez informację w mediach lub przesłanie osobom ewentualnie zainteresowanym. Serdecznie pozdrawiam! Temat: Dlaczego gina polskie dialekty? Chyba nie do końca wyczułeś intencję mojego punktowania problemu. To "za" i "przeciw" to nie jest moje opowiadanie się po jakiejś stronie. Pisałem ten tekst z zamiarem wyszukania PRZYCZYN ginięcia polskich dialektów oraz czynników, które temu procesowi mogą przeciwdziałać. Spróbuję dokładniej powiedzieć to co zostało przez Ciebie źle zrozumiane. > Pewnie, najlepiej aby zapanowal wspolny jezyk, przy czym kwestia "jaki" jest > drugoplanowa... To nie jest moje życzenie. To jest raczej stwierdzenie zjawiska, które obserwuję, a które Ty też pewnie widzisz. Jego potwierdzeniem jest to, że język angielski, a właściwie jakiś jego ogólnoświatowy, uproszczony dialekt , staje się pomostem komunikacyjnym ludzi całego świata. To jest proces, którego żadne pobożne życzenie nie zahamuje. Jeśli przeczytasz artykuł, o którym wspomniałem w poprzedniej wypowiedzi, to znajdziesz tam mnóstwo przykładów, w jaki sposób wdzieranie się globalnej cywilizacji do zamkniętych dotychczas enklaw powoduje zanik ich kultury. Ale też przeczytasz tam o dużo o "pozytywach" zachowania ginących języków i ja się z nimi zgadzam. > "...- Na terenach zamieszkiwanych przez ludzi mówiących różnymi dialektami > czasem bywa narzędziem dyskryminacji..." > I naprawde sadzisz ze dlatego trzeba wyrugowac dialekt a nie uczyc tolerancji > i doskonalic czlowieka? To samo, stwierdzam istnienie zjawiska. Przykład zza południowej granicy... Na Słowacji są tereny zamieszkiwane przez bardzo duże grupy Cyganów. Ich biedota jest w prostej linii konsekwencją dyskryminacji. Na ile jest to problem językowy, a na ile koloru skóry nie jest już tak istotne. To jest zjawisko powiązane głęboko z właściwościami ludzkiej psychiki. Mówisz o doskonaleniu człowieka - jak to szybko i efektywnie zrobić? To jest chyba jakiś nadmierny idealizm. Też bym chciał by ludzie byli bardziej "doskonali". A jak trudno jest wychować własne dzieci i czy możliwe jest niepopełnianie wtedy błędów? Jak wielu ludziom się to nie udaje... > "...- Środowiska z tego powodu izolowane mogą się stawać oazami biedoty a > później przestępczości..." > Jakie dialekty spowodowaly "awans" Pruszkowa czy Wolomina? Nie rozumiem, skąd to wnioskowanie? To nie jest relacja symetryczna. A awans naszych mafiosów wyniknął raczej z niefrasobliwej polityki naszego państwa, które ich sobie wyhodowało, ale to inna sprawa. Mnie raczej chodziło o coś podobnego jak pisałem powyżej. Chyba się zgodzisz z faktem, że izolacja staje się powodem zubożenia, a następnie często wzrostem przestepczości - to też powszechnie znana prawidłowość. Istotne jest to wcześniejsze powiązanie, powód izolacji. Nie możemy się oburzać, że jakaś ogólna prawidłowość jest nie po naszej myśli (jeśli nie zgadzalibyśmy się z prawem zachowania materii to tym gorzej dla tego prawa ). Nie powinniśmy też udawać, że ona nie istnieje. Obowiązkiem podczas dowodzenia jakiejś tezy jest wzięcie pod uwagę WSZYSTKICH okoliczności. Tym się kierowałem w swojej próbie zebrania argumentów "za" i "przeciw". Są to widziane przeze mnie PRZYCZYNY. W żadnym wypadku nie są one moimi argumentami za likwidacją dialektów. > "... > pamiętam ile w latach 50. i 60. w radio było ludowej muzyki (z oryginalnymi > tekstami), której właśnie teraz nie ma ani na lekarstwo ..." > Owszem, pamietam. Tyle ze funkcjonowalo to na zasadzie "Cepelii", natomiast > nie slyszalem nigdy audycji pielegnujacych dialekt. Dziś nie ma nawet tej Cepelii. Ja to odbierałem jako coś co było rdzennie polskie, zawierające jednocześnie rozmaitość regionalnej kultury. Może to za mało, nie neguję. Był też Wiech, Ofierski, Bielicka - niewiele tego zostało do dziś - no, może te telewizyjne programy na wesoło ze śląską gwarą. A przecież z tego nurtu wzięła się ogromna popularność zespołów "Ślaska" i "Mazowsza". Czy to, że trącą komercją dyskwalifikuje je jako popularyzatorów ludowości szerzej pojętej? Jestem przekonany, że ich działalność służyła jednak zachowaniu dialektów. Pozdrawiam Temat: Żart bogów CZY TO JA, AHEM, PRZESADZAM? :) re: > Nawet jezeli ich nie napisal, to je, powiedzmy, skomponowal. - Czy tak jak, powiedzmy, komuch Moczar "Barwy walki"- ktore to "arcydzielo" machnal za i dla niego pisarz Zukrowski? re: > A wiec w jakis tam > sposob jest ich autorem. - Mianowicie w jaki "tam" konkretnie "sposob"? - Kosinski "pisal" w ten sposob, ze jedynie szkicowal dla wynajetych "pisarzy- duchow" podstawowa linie opowiesci, a oni wypelniali ja szczegolami. I czy w takiej sytuacji jest rzeczywiscie "autorem" czy raczej jedynie autorem pomyslu? Kosinski nigdy nie podal nazwisk swoich wspolpracownikow, czy raczej swoich pracownikow, co odwalili za niego cale pisanie. Wytwarzal - swiadomie - falszywe wrazenie, tj. klamal, ze on sam wszystko napisal. Pisano o nim - bez watpienia na podstawie tego co sam twierdzil - ze angielskiego nauczyl sie perfekt w pare miesiecy, czy cos w tym stylu ! :) Zas autor to ktos, kto pisze wszystko sam. A kiedy pisze z kims na spolke, wowczas podaje ten fakt do wiadomosci,nie ukrywa go. Przykladem moze byc Joseph Conrad, ktory napisal pare rzeczy na spolke z Fordem Madoxem Fordem. re: >Malowanego ptaka wymyslil w calosci sam. - Nieprawda. Artykul w the Village Voice ("Jerzy Kosinski's Tainted Words," by Stokes and Fremont-Smith) podaje dowody ze "Malowany ptak," podobnie jak "Being There," jest plagiatem. Kosinski nie napisal tej ksiazki; napisal ja dla niego malo znany poeta George Reavey. re: > Jako ze wtedy > jego angielski nie byl wystaczajaca wyszlifowany - Wydaje sie ze angielski Kosinskiego NIGDY nie byl "wystarczajaco wyszlifowany" - ze taki pozostal do samej smierci. Nie potrafil napisac prostego listu bez razacych bledow gramatycznych, takich jak opuszczenie artykulow (a, the). re: > wiec skorzystal z obcej pomocy > w dopracowaniu stylistycznym tekstu. - Nieprawda. Jak wyzej napisano, Kosinski szkicowal tylko podstawowa linie opowiadania, dawal szkic historii; pisarze-duchy robili reszte,dostarczali wszystkie szczegoly, stylizowali. Uwaza sie, ze rozny styl w roznych ksiazkach podpisanych przez Kosinskiego jest wynikiem uzywania przez niego roznych pisarzy-duchow. re: >Ale pal szesc: pomysl, fabula, kompozycja sa jego. - "Pal szesc" ze Kosinski nie napisal ksiazek ktore podpisywal swoim nazwiskiem? re: > W gruncie rzeczy > wszystkie ksiazki sa w wydawnictwach korygowane i przeredagowywane. - Czy ws twierdzi ze to "korygowanie i przeredagowywanie w wydawnictwach znaczy pisanie prawie 100 % tekstu przez korygujacych i przeredagowywujacych? Zdaje sie ze, naprawde, dokonuja oni li tylko poprawek - jesli w ogole dokonuja - oryginalnego tekstu, tj. w calosci napisanego przez dana osobe, i ze ich zmiany i poprawki sa relatywnie drobne. Prawda? re: >O wielu ksiazkach mozna powiedziec, ze nie napisal ich autor, > ktorego nazwisko widnieje na okladce, a nieznany lektor z wydawnictwa, ktory > ksiazke tak przeredagowal, ze ja prawie na nowo napisal. - Prosze podac przyklady takich ksiazek. re: > Tak ze tu czepianie sie do Kosinskiego nie ma sensu: on po prostu skorzystal z > czyjegos lektoratu. - Hmmm... a czy ma sens zdemaskowanie go jako oszusta ktory w ogole nie napisal podpisanych przez siebie ksiazek? re: >on po prostu skorzystal z czyjegos lektoratu. - Wiec fakt ze Kosinski nie napisal podpisanych przez siebie ksiazek, ze napisali je dla niego oplaceni anonimowi pisarze-duchy, ze Kosinski klamal swiatu ze to on jest autorem tych ksiazek i ciagnal korzysci z falszywie zdobytej slawy, nazywa ws "skorzystaniem z czyjegos lektoratu"? Interesujacy eufemizm, zaiste. :) PS. "Malowany ptak" jest, z przeproszeniem, literackim gownem, grafomania. Glupota,czy zwykly rasizm w stosunku do "wschodniej Europy" tych co sypali na te potwornosc najwyzsze nagrody i slowa pochwaly (np. Luis Bunuel) przywodzi na mysl stwierdzenie Orwella, ze XX wiek to wiek zbiorowych urojen. Temat: Agadir - lokalne biura podróży Jadąc do Agadiru szukałam informacji i lokalnych biurach podróży na forach, niestety nie znalazłam wiele konkretów, poza małą wzmianką o biurze obok wejścia do ZOO. Postanowiłam zaryzykować i jeździć na wycieczki z tymże biurem. Byłam bardzo zadowolona więc chcę udzielić więcej informacji dla innych takich jak ja: Biuro nazywa się "Vallee de Desert Tours", usytuowane obok wejścia do ZOO - ale tego wejścia od strony plaży... dla fanów fastfoodów - prawie na przeciw McDonalnda, ale tego przy plaży, bo w Agadirze są 2. E-mail: desert_tours6@yahoo.de; tel: +212(0) 28 84 52 22. Ja byłam we wrześniu 2009 i wtedy biuro obsługiwał młody chłopaczek o imieniu Abdullah, mówił bardzo dobrze po angielsku, był skłonny negocjować ceny, ale dopiero jak sami będziecie na to nalegać. Ceny wyjściowe są mniej więcej połowę tańsze niż te oferowane przez biura typy Itaka, Triada czy Neckerman. Ale jedna ważna rzecz - trzeba się liczyć z tym, że mnóstwo tam turystów francuskojęzycznych, więc najlepiej od razu w biurze nalegać żeby pojechać z grupą bardziej mieszaną narodowościowo - żeby przewodnik nie miał wyboru i musiał mówić głownie po angielsku. Mi trafiła się jedna wycieczka bez przewodnika, tylko z kierowcą - który miał nam coś więcej opowiadać - ale umiał opowiadać tylko po francusku i baaardzo niewiele po angielsku. Co prawda na tej wycieczce to nie głownie o opowiadanie chodziło - Massa-Small Sahara w jeepach, czyli opcja 4x4 - ale potem nalegaliśmy na angielskojęzyczną obsługę i następna wycieczka była rewelacyjnie obsłużona. Moje (i mojego męża) wrażenia z kilku wycieczek: 1) Massa-Small Sahara w jeepach: (ok 350 Dhs za osobę)lunch w cenie, polecam, tylko upewnijcie się że macie angielskojęzycznego kierowcę. Oczywiście jeśli oczekujecie wielkich wydm piaskowych to się zawiedziecie - mała sahara to tylko kilka małych wydemek - te rejony głownie kamienisto-pylaste tereny z pojedynczymi drzewkami, na prawdziwe piaski to trzeba pojechać na 2-dniową wycieczkę, daleko od Agadiru 2) Tafraut - Valley Ammeln: (ok. 250 Dhs za osobę)piękne góry Anty-Atlasu, kręta droga nad przepaścią robi wrażenie, my byliśmy z przewodnikiem o imieniu Abdul, bardzo zabawny i pokazał nam wiele więcej niż inni widzieli na wycieczce z biurem Itaka, tutaj lunch nie jest wliczony w cenę, ale w Tafrout zaprowadza Was o jedynego miejsca w tym miasteczku gdzie można przyzwoicie zjeść - cena 90 Dhs za tradycyjny zestaw: harira/tajin/deser - i to wcale nie jest tragiczna cena - w Marakeshu zapłacicie podwójnie 3) Marakesh - 1 dzień: (ok 300 Dhs z osobę) lunch również nie jest wliczony w cenę, wszystko OK poza tym, że nie warto skorzystać z tej restauracji do której Was przyprowadzą - 180 Dhs za typowy zestaw tradycyjny to za dużo. Oczywiście jeśli nie mieliście jeszcze okazji tego zjeść... to możecie się skusić, ale i tak sądzę że było tam za drogo. Przewodnik musiał mieć jakąś prowizję od tego, bo pół dnia mówił nam że w Marakeshu jest w restauracjach brudno i tam gdzie nas zaprowadzi jest sprawdzone i czyste - bzdura, my zrezygnowaliśmy z tej opcji i zjedliśmy w jednej z restauracji wokół placu Jemaa Al Fnaa - mnóstwo tam turystów z całego świata i warunki w innych restauracjach jak najbardziej europejskie, a ceny dużo niższe niż w tejże "polecanej" restauracji. 4) Jazda na wielbłądach - warto to zrobić jeśli jeszcze nie próbowałeś/łaś :) ale w porównaniu z tą samą propozycją oferowaną przez biuro Itaka wypadła trochę blado - Itaka była droższa, ale wielbłądy były chyba bardziej zadbane (wnioskuję ze zdjęć), przewodnik robił wam zdjęcia za darmo, nie licząc na dodatkowy bakszysz, można było dodatkowo obejrzeć flamingi i jeszcze jakiś mały poczęstunek był przygotowany. W lokalnym biurze - hm, wielbłądy miały dość starą "uprząż" co nieładnie wychodziło na zdjęciach, nie byliśmy w rejonie parku narodowego więc ptaków nie widzieliśmy i tereny po których jeździliśmy nie grzeszyły czystością, poczęstunku też nie było.... więc tej opcji raczej nie polecam... chyba że zależy Ci jedynie na doświadczeniu jazdy na wielbłądzie - wtedy może lepiej dać za to 125-150 Dhs niż 250 Dhs. Temat: Książki, które was szczerze rozśmieszyły na forum 'ksiazki' jednak > 1. "Paragraf 22" ORAZ "Nie ma się z czego śmiać" - Joseph Heller > 2. "Trzech panów w łódce nie licząc psa" Jerome K. Jerome > 3. "Trzej panowie na rowerach" Jerome K. Jerome > 4. "Dzienniki gwiazdowe" - Stanisław Lem > 5. "Mały wielki człowiek" - T. Berger > 6. "Ferdydurke" - Gombrowicz > 7. "Klub Pickiwicka" - Ch. Dickens > 8. "Mała Dorrit" - Ch. Dickens > 9. "Don Kichote" - Cervantes > 10. "Postrzyżyny" ORAZ "taka piekna zaloba" - Hrabal > 11. "Ciotka Julia i Skryba" - Mario Vargas Llosa > 12. "Antybaśnie" ORAZ "powrot do antybasni" I "agent dolu" - Marcin Wolski > 13. "Fioletowa krowa" ORAZ "ocalone w tlumaczeniu" I "pegaz zdebial" - Barańczak > 14. "Książki najgorsze" ORAZ "Geografioły" - Barańczak > 15. "Przygody dobrego wojaka Szwejka" - Jaroslaw Hasek > 16. "Pantaleon i wizytantki" - Mario Vargas Llosa > 17. "Konopielka" - E. Redliński > 18. "Obsługiwałem angielskiego króla" - Hrabal > 19. "Opowiadania guslarskie" - Kir Bułyczow (uwaga: guslarskie, nie guślarskie) > 20. "Na ustach grzechu" ORAZ "przysle panu list i klucz" - Samozwaniec > 21. "Zapiski oficera armii czerwonej" ORAZ "kochane wielkiej niedzwiedzicy" - Piasecki > 22. "Ucieczka na południe" - Sławomir Mrożek > 23. "Pan doktor na morzu" - Gordon Richard 24. "Metoda wodna" - Irving 25. "bill bohater galaktyki" h. harrison > 26. "Penrod" ORAZ "Siedemnastolatek" - Booth Tartington > 27. "Postępowiec" - Mrożek > 28. "W oparach absurdu" - Tuwim i Słonimski > 29. "Poniedziałek zaczyna się w sobotę" - Strugaccy > 30. "Katecheci i frustraci" - Marianna G. Swieduchowska > 31. "Z pokora i unizeniem" - Amelie Northomb > 32. "Zagryziakow" - Dolegowski > 33. "Ksiuty z Melpomena" ORAZ "Helena w stroju niedbalem" - Wiech > 34. "o dwóch wikingach i jednej wikingowej" - Maria Pruszkowska > 35. "Pełnia księżyca" - P.G.Wodehouse > 36. "Przy szbasowych świecach" - zebrane przez Horacego Safrina > 37. "Znaczy kapitan" ORAZ "szaman morski" - Karol Olgierd Borchard > 38. "Urodził go niebieski ptak" ORAZ "Wspomnienia chałturzystki" I "juz nic nie musze" - Stefania Grodzieńska > 39. "Jeśli tylko potrafiłyby mówić" - James Herriott > 40. "Sprzysiężenie osłów" - O'Toole > 41. "Szalony robot" - Kuttner > 42. "Przygody lorda Ślizgacza" - Bruce Dickinson > 43. "Skutki uboczne" - Woody Allen > 44. "chlopi III" - r. tymański i z. sajnóg > dalej mi się tak chciało: > serie, pisarze itp. > Sempe, Goscinny - seria o Mikołajku > Sławomir Mrozek - Opowiadania > Terry Pratchett - cykl "Świat Dysku" > Tom Sharpe - trylogia "Wilt" > Douglas Adams - "Autostopem przez galaktykę" > Robert Rankin - "poszukiwacze zaginionego parkingu", "najwieksze przedstawienie zz swiata" > Chmielewska (Lesio, Lądowanie w Garwolinie, Wszystko czerwone, Nawiedzony dom, Wielkie zasługi, romans wszechczasow, wszyscy jestesmy podejrzani) > Topor > Niziurski > Musierowicz ____________________________________________________________________________ polecam tez: Temat: W Hamtramck pod Detroit toczy się cicha wojna m... KTO Z WAS MIESZKA W HAMTRAMCK? CO MOGLIBYSCIE POWIEDZIEC O TYM MIESCIE? CZY ZNACIE HISTORIE TEGO MIASTA? CO TO ZNACZY "HAMTRAMCK"? Prez ostatnie 15 lat mieszkalem w tym miescie.Przezcaly ten okres widzialem jak miasto to sie zmienia.Miasto rozwinelo sie dzieki firmie samochodowej "DODGE".Z opowiadan mojej rodziny wiem,ze bylo to ladne i atrakcyjne miasto,gdzie biali ludzie przyjezdzali do restlracji,na zakupy.Na powieszchni 4 mil kwadratowych (9 km kw.)w 96%mieszkali Polacy.Nigdy jednak nie zyli w zgodzie co widac w formie 3-ch olbrzymich kosciolach(dzis juz umierajacych i prawie gotowych do sprzedania).Do roku 1968 powstalo najwiecej dowcipow o Polakach.Dlaczego? Poniewaz przez caly ten okres do Hamtramck zjezdzali najbiedniejsi emigranci z Polski(za chlebem).Najbiedniejsi to znaczy nie wyksztalceni,absolutnie bez znajomosci jezyka angielskiego,co powodowalo smiech i dowcipy u tych ktorzy umieli juz ten jezyk (choc tez byli emigrantami z innych krajow np.z Irlandi). trwalo to wszystko do 1968 w ktorym to roku rozpoczely sie rozruchy murzynskie. ...I to byl juz koniec swietnosci miasta.Od '68 miasto systematycznie szlo do dolu.Kolejni "majorzy" miasta byli coraz bardziej zkorumpowani.Miasto umieralo,stalo sie z roku na rok coraz bardziej niebezpieczne,POLACY ZACZELI UCIEKAC Z HAMTRAMCK.Kupowali domy w sasiednich miastach w okolo Detroit. Przyszly nowe fale emigracyjne po wojnie w Jugoslawi,nowi emigranci z Albani,Bangladeszu,Indi,Pakistanu...Hamtramck jest pierwszym przystankiem na ktorym wszyscy sie zatrzymuja,czasami na dluzej.Cale miasto jest pgrazone w wielkich dlugach,w 1988 pracownicy miejscy zbierajacy smiecie poszli na strajk,przez 3-miesiace nikt nie zbieral smieci,a bylo to najgoretrze lato jakie pamietam.Szczury zalaly cale miasto-jeden wielki smietnik.Dlaczego? Poniewaz miastem dalej rzadzila elita pochodzenia polskiego wybierana przez nieliczna grupe Polakow majacych prawo do glosowania(w porownaniu z nowo przybylymi ktorzy nie mogli glosowac).Dzis zmienilo sie wiele,starych Polakow ktorch niestac na "ucieczke" jest ok.5%,nastepne 5% to Polacy ktorzy wygrali loterie wizowa,nastepne 5% to wakacjusze pracujacy na "czarno".To jest przekroj nowej histori Hamtramck,na jej tle wyrosla nowa silna grupa arabska,majaca sile,pieniadze i checi do przeprowadzenia zmian i WLASNIE TO ROBI. POLACY,KONGRES POLONI I INNE POLSKIE ORGANIZACJE JUZ TU SIE NIE LICZAL.DO OSTATNIEJ KRWI CHCAL WALCZYC O TO CO JUZ DAWNO STRACILI.DALEJ NIE WIDZA TEGO,ZE PSZYSZEDL CZAS DO WSPOLNEJ WSPOLPRACY Z INNYMI GRUPAMI ETNICZNYMI.DO ODBUDOWY HAMTRAMCK.DO PRZYCIAGNIECIA UCIEKAJACEGO BIZNESU.DO URATOWANIA TEGO CO JESZCZE ZOSTALO. HAMTRAMCK MA NIESAMOWITE POLOZENIE GEOGRAFICZNE.ZNAJDUJE SIE W WIDLACH DWOCH NAJGLOWNIEJSZYCH ALTOSTRAD,OTOCZONY DO OKOLA PRZES MIASTO DETROIT, 7 MINUT OD GRANICY Z KANADAL,NA 10% TERENU ZNAJDUJA SIE FABRYKI GM I AMERICAN AXLE.JEST TO JEDYNE MIASTO W STANACH KTORE MA NAJWIECEJ KNAJP NA 1 MILL KW.JEDNEN Z NOCNYCH KLUBOW W '97 BYL NA 3-M MIEJSCU NAJLEPSZYCH NOCNYCH DYSKOTEK W ZESTAWIENIU "ROLING STONE MAG." JEST TO JEDYNE MIASTO W MICHIGAN KTORE ODWIEDZIL PAPIEZ...J E S T T O M I A S T O WIELKICH MOZLIWOSCI!!!! DO ZOBACZENIA W HAMTRAMCK(MOZE JUZ NOWYM). Strona 2 z 3 • Wyszukano 150 rezultatów • 1, 2, 3 |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||