Strona Główna
Jak napisać konspekt zajęć
Jak napisać list Polski
Jak Napisać Odwołanie Zażalenie
Jak napisac opinie pracownikowi
Jak napisać oświadczenie wzór
jak napisać podanie bierzmowanie
jak napisać poprawnie list
Jak napisać program nauczania
jak napisać apel
Jak napisać bibliografi
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • 33noir.opx.pl

  • Widzisz wypowiedzi wyszukane dla zapytania: Jak napisac prace kontrolna





    Temat: Co sądzicie o wyszukiwarkach ludzi?
    Ktoś tu jeszcze wierzy w anonimowość w sieci?! Serio pytam, bo ja chyba nigdy
    się nie łudziłam. Gdzieś to już pisałam, ale napiszę jeszcze raz - nie
    podjęłabym się stworzenia wiarygodnej wirtualnej tożsamości, której korzystając
    z powszechnie dostępnych danych oraz pewnej dawki socjotechniki. Mimo tego, że
    na punkcie prywatności w sieci mam paranoję, o istnieniu Tora wiem od lat i
    zdarza mi się z niego korzystać, a moje ustawienia przeglądarki i systemu
    operacyjnego większość osób komentuje słowem "świr".

    Co do:
    > dawniej nie było netu i ludzie sobie radzili ;)
    - a owszem. W tym celu uruchamiało się znajomości, zaczynało dzwonić po ludziach
    itd. Oczywiście, w przypadku kogoś "z ulicy" w dużym mieście szanse były
    niewielkie, że uda się coś uzyskać. Ale już w przypadku osób z danej branży czy
    w przypadku małych miejscowości - działa bez pudła. W sumie co za różnica, czy
    potencjalny pracodawca wrzuci Twój nick w Google'a, czy zadzwoni do znajomej
    nauczycielki z Twojej szkoły albo do kogoś z Twojej byłej firmy?

    Pytanie kontrolne - czy aplikując do jakiejś firmy nie szukasz informacji o niej
    w necie, w tym również informacji jak się tam pracuje, czy szef nie jest
    kretynem, jak faktycznie wygląda czas pracy itd.? Czy nie pytasz po znajomych i
    znajomych znajomych czy ktoś tam nie pracował ani nie zna żadnych informacji?
    Jeśli to robisz, to dlaczego nie podoba Ci się, że druga strona też to robi?

    I jeszcze drugie pytanie kontrolne:
    > rzeczywiście nie chciałabym żeby jakiś potencjalny pracodawca
    > czytał sobie co ja myślę na temat aborcji i mnie nie zatrudnił,
    > bo akurat jest zatwardziałym katolem :/
    zdajesz sobie sprawę z tego, że właśnie ujawniłaś jakieś dane na swój temat?
    Konkretniej, że Twoje poglądy na temat aborcji są niezgodne z poglądami KK? A
    przynajmniej bardzo mocno to zasugerowałaś?





    Temat: Dziura w sercu
    Wzruszająca wypowiedź...
    Wzruszająca wypowiedź. Dowodzi tego w jakim oderwaniu od rzeczywistości
    funkcjonuje jakaś część płockiego środowiska lekarskiego.
    Szkoda, że wypowiedź jest tak pełna niedopowiedzeń, dlatego pozostaje mi jedynie
    opieranie się na własnej interpretacji.

    Zacznijmy od tego, że pan Nowatorski ani nie umarł, ani nikt go nie pozbawił
    prawa wykonywania zawodu, żeby pisać, aż tak wzniosłe słowa.
    Po prostu jego przełożony i osoba, która odpowiada za prowadzenie szpitala
    uznała, że czas dokonać zmiany. I to nie na jakiegoś pierwszego lepszego
    kolesia, który tkwił w takim, a nie innym układzie, tylko na zupełnie
    niezależnego fachowca.

    Tym czasem pan Jarosław Wanecki pisze jakby panu Nowatroskiemu przydarzyła się
    jakaś niegodziwość i niesprawiedliwość dziejowa.
    Chciałem przy okazji napisać, że koteria, czy też sitwa to nie musi być układ
    korupcyjny.
    Najczęściej koteria przejawia się w takich zachowaniach jakie prezentuje pan
    Wanecki. Czyli nacechowany emocjami związek kolegów po fachu. W czymś takim
    ginie profesjonalizm, obiektywność, konkurencja, rywalizacja, itd. Czyli
    wszystko to co powoduje, że każdy człowiek czuje potrzebę doskonalenia się w
    każdym zawodzie.
    Ginie też funkcja kontrolna w zawodzie, co jest wyjątkowo niebezpieczne.

    Ordynatorem nie jest się, a w każdym razie nie powinno być się za zasługi i
    trwać do spokojnej emerytury. Ordynatorem powinien być najlepszy dostępny
    specjalista.

    W żadnej normalnej organizacji, czy też firmie nie pełni się funkcji
    kierowniczych tylko ze względu na zasługi z przeszłości. Jeśli na takie
    stanowisko pojawia się ktoś potencjalnie lepszy, to każdy sprawny prezes, czy
    właściciel dokonuje takiej zmiany.

    Teraz ktoś może napisać, że szpital to nie firma. I ja mu przytaknę,
    rzeczywiście szpital to nie firma. Tu chodzi o życie i zdrowie. Dlatego tym
    bardziej nie powinno być tu luksusu piastowania stanowisk przez zasiedzenie.

    Panu Nowatorskiemu z pewnością należy się szacunek i podziękowanie za całe dobro
    i wszystkie sukcesy, które w swojej karierze osiągnął.
    Szacunek ów byłby niewątpliwie dużo większy, gdyby potrafił on i jego najbliższe
    środowisko z klasą przyjąć decyzję swojego przełożonego.






    Temat: Zgierz zakazuje handlu w niedzielę
    Gość portalu: Emily napisał(a):

    > Nalezy dac szanse drobnym przedsiebiorcom, ktorzy inaczej zgina. Wielkie
    > globalne markety, podobnnie jak globalne korporacje niszcza ekonomie i tkanke
    > spoleczna calego swiata. One nie graja fair, tylko wykorzystuja swoj wielki
    > kapital (prawie zawsze nieuczciwie zdobyty) na przekupstwa dla politykow.
    > Nareszcie samorzady pokazaly, ze dbaja o wlasne srodowisko bardziej niz o
    konta
    > bakowe megakorporacji. Brawo, tak trzymac!!!

    Towarzyszko Emily ! Znana jest na tym forum wasza pryncypialna linia
    ideologiczna. Nie musicie więc nam jej nieustannie przypominać. Spróbujcie
    tylko napisać coś z własnej głowy, czyli z niczego. Mieszkałem kiedyś w Wiedniu
    gdzie funkcjonowały najróżniejsze sklepy. Gdy rano, przed godziną 6.00
    wychodziłem do pracy, obok miejscu zamieszkania (Laudongasse 18), mały sklepik
    był już otwarty. Zaglądaliśmy do niego chociaż niedaleko był mały supermarket,
    ale nam sie spieszyło a z personelem byliśmy zaprzyjaźnieni. Niestety,
    funkcjonował już idiotyczny zakaz handlu w soboty(częściowo) i niedziele.
    W soboty sklepy zaczynano zamykać już od 12.00. Dla nas często pracujących
    właśnie w soboty i niedzielę był to najdotkliwszy zakaz. Absurdalny i
    niezrozumiały, uderzający najbardziej w ludzi ubogich bo napędzający klientów
    knajpom, sklepom na dworcach czy stacjach benzynowych, gdzie ceny były
    niebotyczne.
    Tak więc tow.Emily, jeżeli jesteście przyjaciółmi ludu pracującego, powinniście
    popierać supermarkety bo tanio i wygodnie. A do pilnowania interesów
    personelu, popierajcie tworzenie zw.zawodowych i kontrolujcie skorumpowane
    inspekcje pracy i inne insytucje kontrolne, których jest bez liku, tylko nie
    zawsze chce im się wykonywać to co do nich należy.
    A drobni przedsiębiorcy, tak bardzo leżący wam na sercu, to najgorzej
    traktujący pracownika, pracodawcy. Zdumienie mnie ogarnia że lewica jeszcze
    do tej pory tego nie zauważyła.
    Z internacjonalistycznym pozdrowieniem W.



    Temat: Alleycat & & #35; 8211; co to jest?
    Alleycat & & #35; 8211; co to jest?

    Wczoraj zakończył się w Pruszkowie kolejny wyścig spod znaku alleycat
    pt. „Kto zabił Ritę”
    Wyniki można znaleźć na stronach TCP, jednak dla niewtajemniczonych wiele
    rzeczy może okazać się niezrozumiałych stąd krótkie wyjaśnienie:

    Alleycat to nieformalne zawody rowerowe, historycznie organizowane przez
    kurierów po zakończeniu ciężkiego dnia pracy. Dlatego odbywają się
    najczęściej późnym wieczorem na terenach dużych miast. Obecnie alleje
    organizowane są nie tylko przez kurierów, ale nadal znaczącą część
    uczestników stanowi właśnie ta grupa ludzi i to oni zdobywają najczęściej
    czołowe miejsca. Klasycznie trasa wyścigu ma symulować pracę kuriera.
    Zawodnik porusza się od punktu do punktu często nie wiedząc gdzie zostanie
    skierowany na następnym etapie i gdzie znajduje się meta. Wiedze tą zdobywa
    po drodze zaliczając kolejne zadania o różnym stopniu trudności. Czasami
    trasa znana jest z góry jednak w trakcie okazuje się, że jej przebycie wymaga
    sprytu, inteligencji i przebiegłości a sama kondycja fizyczna jest
    niewystarczająca. Na alleycatach nikt nie zarabia jest to impreza całkowicie
    komercyjna. Tradycją stało się wręczanie drobnych upominkom zwycięzcom oraz
    tzw. szprychówek tj małych laminowanych karteczek z ciekawym nadrukiem lub
    tekstem do włożenia między szprychy koła rowerowego na pamiątkę i dowód
    uczestnictwa w wyścigu. Koła wytrawnych alleycatowców często aż furkoczą od
    ilości włożonych szprychówek. Upominki oraz szprychówki kupowane są z
    drobnych składek rzędu 2-5 złotych od zawodnika.

    Alleycaty organizowane przez zaprzyjaźnionego z Pruszkowem Alleypiasta
    charakteryzują się zawsze niesamowitym klimatem i ciekawym scenariuszem.
    Kiedyś jeden z punktów kontrolnych znajdował się na stoisku w TESCO
    (wyobrażacie sobie miny ochroniarzy?) a innym razem w podziemnym tunelu
    wymarłych zakładów URSUSA. Czasami trzeba było dogonić autobus a czasami
    odcyfrować napis na nagrobku. Na ostatnim alleyu zawodnicy poszukiwali
    wyimaginowanego mordercy Rity. Musieli zebrać zeznania czterech podejrzanych
    i na ich podstawie wskazać zabójcę. Opowiedzenie całego scenariusza zabrałoby
    długie minuty Doś napisać, że w trakcie poszukiwań zawodnicy odwiedzili XIV
    pawilon w Tworkach, Hotel Kapitol na Ołówkowej, Kostnicę szpitala PKP, Zalew
    na utracie w Komorowie i wiele innych miejsc w tym budujący się Tor Kolarski.




    Temat: Przegląd międzynarodowej prasy gospodarczej
    Potrafisz tylko rzucać paroma prymitywnymi hasełkami i inwektywami, jak każdy niewiele rozumiejący neoliberał. Po kolei więc ci wytłumaczę, dlaczego cały twój post nadaje się do kosza:

    1. Na początek przykład z artykułu:
    "... szef farmaceutycznego giganta Novartis Daniel Vasella, który zarabia najwięcej spośród szefów europejskich spółek giełdowych. Od 1996 r., kiedy został przez koncern zatrudniony, udało mu się 30-krotnie zwiększyć swoje wynagrodzenie"

    i pytanie kontrolne: czy Novartis zwiększył przez ten czas 30-krotnie swoje obroty? A może wartość akcji spółki wzrosła 30 razy? Skąd więc taki wzrost wynagrodzenia prezesa? Przecież nie napisałem, że prezes ustala sobie sam wynagrodzenie, tylko że odbywa się to we "własnym gronie" - mając na myśli, że wpływ akcjonariuszy na decyzje rady nadzorczej dotyczące wynagrodzeń jest w wielu przypadkach znikomy. Poszukaj w swoim otoczeniu kogoś, kto potrafi czytać ze zrozumieniem, może wytłumaczy ci, że połowa artykułu traktuje właśnie o tym.

    2. Porada "nie kupuj tych akcji" to typowe szczekanie neoliberalnego psa Pawłowa, który nie rozumie, że uczestnicy rynku to nie są samodzielne wyspy i wszystko jest ze sobą w jakiś sposób powiązane. Otóż wbij sobie do swojej cudownie prostej neoliberalnej główki, że nie uniknę kupowania takich akcji, bo robię to pośrednio chociażby oszczędając w funduszach emertytalnych.

    3. Gdybyś potrafił czytać ze zrozumieniem, a nie tylko skandować neoliberalne hasełka, to zauważyłbyś, że występuje nie tyle przeciwko samej idei podatku liniowego, tylko przeciwko prymitywnej argumentacji, używanej przez takich jak ty prostaczków, jakoby podatek progresywny był karą za ciężką pracę.

    4. Zgodnie z tym, co bez głębszej refleksji pobredzasz, klasa średnia w krajach skandynawskich powinna zdychać, natomiast w Rosji powinna rozkwitać. Ciekawe tylko, dlaczego jest dokładnie odwrotnie?



    Temat: Konflikt na osiedlu Jary
    Zarówno Emeryt, Prawnik jak i aak w swoich listach piszą o sprawach w naszej
    spółdzielni, które nie mieszczą się w głowie.

    Jak to może być możliwe, żeby średnia płaca w spółdzielni wynosiła 4100 złotych
    miesięcznie i my, Spółdzielcy utrzymujący zarządców, godzili sie na to bez
    szemrania. Przecież bardzo dużo Spółdzielców otrzymuje tylko 700 złotych
    emerytury i musi na to złodziejskie towarzystwo płacić.
    Chyba tylko dlatego, że członkowie rady nadzorczej, która powinna pilnować
    krętackiego zarządu z tym Sołtysiakiem -zamordystą i kłamcą na czele, są takimi
    szujami, że za swoja dietę wszystko akceptują. I jeszcze do tego dobrowolnie
    rezygnują ze swoich funkcji kontrolnych, o czym napisano w ostatnim biuletynie.
    Dochodzą do tego jeszcze przekręty Machniewicza z wykonawcami i mamy dlatego
    takie wysokie czynsze.

    Jak długo będziemy tolerować tą zgniliznę w naszej spółdzielni - przecież ta
    banda puści nas wkrótce z torbami. Członkowie rady nic nie wiedzą, jak ich się
    o coś spyta, to po co w niej są i jeszcze biorą od nas pieniądze. Czy wreszcie
    dogadamy się po sąsiedzku i wreszcie przegonimy tą bandę kombinatorów?
    Sołtysiak napuszcza jednych na drugich i porządnych ludzi tylko obmawia i na
    tym polega jego praca, za która bierze prawie 10 tysięcy miesięcznie. Moja
    przedstawicielka poinformowała mnie, że dostała jakieś pismo, że teraz chce
    wyrwać od nas nagrodę jubileuszową w wysokości podobno 4 miesięcznych
    wynagrodzeń. Widać, że od dawna to planował i dlatego załątwił z koleżkami
    wyrzucenie ostatniego zarządu, który dużo dobrego zrobił. Sołtysiak teraz
    wszystko na niego zwala, a pamiętam, jak jeszcze niedawno go bronił. A podobno
    jak był w radzie nadzorczej, to odpowiadał za te źle zbudowane parkingi, za
    które mamy teraz płacić milion złotych, chociaż tego nie dopilnował. Cociażby
    za to powinien być wykopany ze spółdzielni.

    Ostatnio szykuje podobno z Kretkiewiczem jakiś przekręt ze spółką KEN, o czym
    pisze ostatnia Nasza Metropolia, a ta gazeta ma bardzo dobre informacje.
    Dlaczego mamy znowu za to zapłacić. Chcą zrobić również jakiś interes z
    Mokpolem i dlatego zatrudnili w spółdzielni jako radcę prawnego gostka, który
    jest jednocześnie radcą w Mokpolu. Mówił o tym Gazy na ostatnim zebraniu
    przedstawicieli. Może coś napisze, bo obiecywał, a może tak go wystraszyli, że
    cicho siedzi - podobno chcą go wywalić ze spółdzieli, mówiła mi o tym moja
    przedstawicielka.

    Jak ktoś coś więcej wie, niech pisze na tym forum, bo w biuletynie są same
    kłamstwa.



    Temat: listapad 2002
    Witajcie! Dawno tu nie zaglądałam i nie wiem od czego zacząć. Może od wizyty
    kontrolnej u lekarza - Michał, tydzień przed ukończeniem 6 mies. życia waży
    9150 g i ma 79 cm wzrostu. o ile z masą ciała od początku jest na 90-tym
    centylu, o tyle ze wzrostem wyskoczył wysoko ponad 90-ty centyl - w tej chwili
    osiągnął wzrost wysokiego 10-mies. dziecka (spieszę dodać, że ani mama -169 cm,
    ani tata - 180 cm nie są wielkoludami). Poza tym pięknie się rozwija i chyba
    szybciej będzie stał niż pewnie siedział - tak powiedziała pani doktor.
    Ostatnio zlokalizował swoje nóżki i wciąż je chwyta o wczoraj nawet udało mu
    się włożyć stopę do dzioba. Zmiana pieluszki (my już nosimy pampersy 4!) to
    niezła ekwilibrystyka, trzeba się nieżle natrudzić żeby zapiąć pampersa, bo
    Michał ciągle odwraca sie na brzuszek (ale tylko przez lewe ramię). Zaczyna też
    pełzać, ale do tyłu. Śmiesznie to wygląda. Niestety Michał jeszcze nic nie
    gada - mój mąż mówi, że w tej chwili mamy małego dresiarza w domu - masę ma,
    karczycho i łysą pałkę a w mowie kiepściutko.... Michał nie gada, tylko stęka
    eeeeeeeeee i często przy tym zasypia. Od poniedziałku wyżynają mu się górne
    jedynki - niezły czad ! Dolne jedynki wyszły jakoś bezboleśnie a z górnymi i
    Michał się męczy i my się męczymy. O, i tu nasunęło mi się pytanie - czy
    dawałyście już swoim maluszkom chrupki kukurydziane i jakie? Takie zwykłe ze
    sklepu czy jakieś szczególne?
    Czytałam Wasze wypowiedzi dotyczące rodzenia w listopadzie i muszę dorzucić
    swoje 3 grosze - owszem, macie rację, że teraz nasze maluszki są fajne,
    interesują sie światem, ale ja na pewno następne dziecko chcę rodzić na wiosnę,
    bo w listopadzie i grudniu czułam się jak więzień, na spacer wychodziliśmy na
    krótko - dłużej trwało szykowanie się do wyjścia niż sam spacer, na dworze było
    ponuro, ja przez 2 tyg. z gorączką 38-39 st.C (po 2 tyg. okazało się że to
    zapalenie piersi, był taki tydzień kiedy ani razu nie wyszłam z domu.
    Zazdrościłam koleżance która urodziła w czerwcu i w wakacje maluszek spał w
    wózku ubrany w body i przykryty tylko pieluszką... Z drugiej jednak strony
    ciąża wypadła nam w bardzo fajnym okresie ...
    Chciałam jeszcze Wam napisać, że przez te zęby Michał nie chce jeść - wczoraj
    przeżył cały dzień na słoiczku zupki, herbatce rumiankowej, bo tę sobie ukochał
    ponad wszystko (soczków nie chce pić) i dwa razy tylko udało mi się go dostawić
    do piersi, ale tylko na chwilę. Dziś rano również nie chciał jeść a ja czuję,
    że mam coraz mniej pokarmu. Boję się, że stracę pokarm. Czy powrót do pracy
    musi równać się radykalnemu zmniejszeniu ilości pokarmu? Kończę i b. gorąco as
    pozdrawiam. Agnieszka



    Temat: halo halo forum 1
    halo halo forum 1
    Okazuje się, że przenoszenie się na inne statki kosmiczne wiąże się z
    testowaniem sprzętu. Do tego stopnia że ten pada....
    Owszem udało mi się odpalić rakietę zwaną Linux. Nawet trzy wersje....
    Niestety nawet ta do której płyta instalacyjna neoSrady oferuje sterowniki
    okazuje się że to ne jest ta do której neo te sterowniki oferuje....
    no cóż ... cała neo... mogłoby się pisać godzinami...

    Do rzeczy.
    Niewiele miałem okazji by śledzić wydarzenia na rynku. Od poniedziałku jestem
    odcięty od świata. Śledzę co się dzieje z Parkietu - tego papierowego.
    A DZIAŁO SIĘ BARDZO DUŻO. Szczególnie dużo możnaby napisać na temat inflacji
    w usa. - ale amerykańce mają swój Prozac i swoją viagrę. Swoją - bo se mogą
    kupić w aptekach . Koncerny już tak nie do końca sa ich.

    W każdym bądź razie z niecierpliwością czekam na możliwość śledzenia i
    opisania tego co się dzieje.
    Złośliwość rzeczy martwych opóźnia mój powerót na Ziemię.
    Jak już zainstalowałem system - ten właściwy czyli red hata.- to w wyniku
    wielokrotnego formatowania robienia on - off; bawienia się pamięciami etc -
    mój stary Dell postanowił podziękować mi za współpracę. Nawet mu się lampki
    kontrolne nie świecą. ...
    1. Natychmiast sprzedaje wszystkie akcje della które posiadam - JAK ON ŚMIAŁ
    SIĘ ZEPSUĆ.
    2. Jeśli do soboty nie uda mi się przeprowadzić skuteczniej reanimacji i
    rehabilitacji - zmuszony będę kupić nowy sprzęt.
    Tak więc mój "forumowy urlop" przedłuży się pewnie do poniedziałku.
    po prostu krew mnie zalewa...
    3. Widzę że zwały nie przegapiłem - ale we wtorek mało brakowało....




    Temat: Kto zarabia na roznoszeniu korespondencji urzęd...
    Czy autor artykułu rozumie słowo korupcja???
    Przeczytałem artykuł i ze smutkiem stwierdzam, że opolska wyborcza to chyba
    najgorszy dodatek w Polsce. Artykuł, to że tendencyjny to mało powiedziane. W
    tytule brzmi słowo korupcja - gdzie zaś w treści jest jakiś dowód na to??? -
    kto co komu dał i co za to uzyskał??? Dlaczego autor nie zadał sobie trudu,
    żeby napisać ile było umów wszystkich "na roznoszenie" i wyciągnał wnioski.
    Czy faktycznie wszyscy którzy roznosili to rodziny pracowników ratusza?
    Oczywiście, że nie, ba stanowili oni mniejszość.
    Ale mieli prawo tam pracować, jak każdy inny zresztą. I tu pojawia się
    największe przewinienie UM, można było to ogłosić szerzej, umożliwić ludziom
    zgłoszenie się itp. itd.. Ale z drugiej strony to normalne, że ma się większe
    zaufanie do rodzin pracowników niż do przypadkowych osób, więc trzeba stworzyć
    instytucję kontrolną, co by kontrolowała jak to rozniesiono. W tym momencie
    gra przestaje być warta świeczki.

    Dlaczego w tym artykule nie ma ani słowa o tym, ile kosztował UM ten system
    kurierski, jaki był koszt w przeliczeniu na przesyłkę? Może dlatego, że by się
    okazało, że był o 50% niższy.

    Ale ja rozumiem autora tekstu, w ten sposób ma już gotywy tytuł artykułu na 1
    maja - NIEGOSPODARNOŚĆ W RATUSZU - KOSZTY KOMUNIKACJI Z MIESZKAŃCAMI WZROSŁY W
    CIAGU PÓŁ ROKU O 100%.

    Smutne jest również to, że ten tekst został pewnie przeczytany przez
    naczelnego i kazał on uzupełnić go o takie błahostki świadczące jednak o
    dobrym i rzetelnym dziennikarstwie.

    Proponuję żeby autor może jednak postarał zapisać się na zajęcia z Etyki, może
    da mu to trochę do myślenia. I następnym razem jak zacytuje na pierwszej
    stronie kilkanaście nazwisk z imionami, to się chwilę zastanowi jakie to może
    mieć skutki. Zapewne większość z tych osób jest w tej sprawie absolutnie bez
    winy. Po prostu pracowali (przecież to nie oni decydowali, że nie będzie
    ogłaszanego w prasie naboru), robili dobrze pracę, która naprawdę wymaga sporo
    energii i czasu, a teraz pisze się w jednej linijce ich nazwiska i słowo
    klucz - KORUPCJA.




    Temat: Staraczki z naszej Paczki :) cz.2
    jeszcze się nie chwalę ale napiszę...
    Dziewuszki kochane nie pisałam do Was wieki...

    miałam mega doła... z kliniki leczenia niepłodności mnie odesłali do
    endokrynologa bo stwierdzili że przy takiej niedoczynności tarczycy nie są w
    stanie mi pomóc... to było jakieś trzy tygodnie temu. Tydzień temu miałam wizytę
    u endo, pocieszyła mnie bo powiedziała że do wakacji wyrówna tarczycę i będziemy
    mogli zacząć staranka.

    Sprawa wygląda tak:
    -okres miałam 16.01 i zaraz drugi 27.01 ale wiem że dopiero po tym drugim miałam
    dni płodne owulacja wypadła około 6.02 w 11dc
    -w piątek 25 dc myślałam że mam @ była tak jak zawsze na początku plamienie brązowe
    -soboto 26 dc, niedziela 27 dc , poniedziałek 28 dc brak @
    -w poniedziałek 28 dc test ciążowy bardzo ledwo pozytywny, beta HCG z krwi 83
    mlU/ml, dużo chodziłam i pojawiło się niewielkie plamienie jasno brązowe
    -we wtorek 29 dc test widoczny bardzo dobrze ale kreska nie tak mocna jak
    kontrolna, beta HCG 142,79 mlU/ml ( w innym laboratorium)
    -we wtorek 29 dc wizyta u ginekolog i endokrynolog, obie mówią że będzie ok,
    nie miałam usg bo jeszcze za wcześnie. Leżałam cały dzień i plamienie ustało
    - dziś 30 dc już nie plamię byłam rano na badaniu i o 13 odbieram betę.
    jak urośnie to zacznę się bardziej cieszyć...

    Kochane nie muszę pisać jak bardzo bym chciała żeby było dobrze, żeby beta
    rosła!!!!!! nie chcę przeżywać koszmaru jeszcze raz...
    Gin powiedziała że w poniedziałek mam przyjść na wizytę bo powinno być już coś
    widać na USG. Zdziwiłam się że zakłada że będzie ok, powiedziałam jej to a ona
    była zdziwiona moim pesymistycznym podejściem powiedziała że są większe szans ze
    będzie dobrze niż że złe. Boję się mieć nadzieje...

    Co o tym myślicie??? jestem cała w strachu! w ogóle się nie spodziewaliśmy ze
    teraz mogło coś zaskoczyć! przecież wszyscy mówili nie nie ma szans!!!!!!!!!!!!!!!!

    Napiszcie coś proszę!!!!!!!!!

    pozdrawiam abi




    Temat: Znowu o clo i owulacji część V
    Jestem i ja, nie pisałam nic bo wiosna - ogród tak mnie wciągnęło że
    praktycznie do zmroku siedziałam na ogródku i kwiatki sadziłam,
    trawke kosiłam z takim przeczuciem że może w tym cyklu się uda i
    później zero jakiejkolwiek ciężkiej pracy. kurcze ja to sie już tak
    nakręcam -pomyślicie wariatka,. Polarna będzie testować 26 maja a
    ja wtedy będe robić progesteron... może faktycznie ten dzień będzie
    szczęśliwy, Polarna trzymam kciuki i z całego serca kibicuje.
    Anulka Ty masz 40 km do Katowic, ja natomiast 30 w kierunku na
    częstochowę, a do lekarki chodzę do Tych, ta pani pracuje w klinice
    leczenia niepłodności,
    Siwa decyzja o zmianie - może nawet nie zmianie lekarza tylko
    poznanie opini innego i wtedy podjęcie decyzji u którego doktora
    będziecie się leczyć jest jak najbardziej słuszne.

    Ja wczoraj byłam na usg i tak: endometrium 8mm, pęcherzyk w 12 dc na
    prawym jajniku 14 mm, za tydzień kontrolne usg czy pęcherzyk pękł i
    jak zachowa się ciałko żółte.
    Czyli przez wekend przytulanko-staranko...
    Wyniki męża na szczęście bardzo dobre, tylko czas upłynnienia ciut
    za długi bo 50 minut.
    natomiast moje wyniki z 3 dc też wskazują na poprawe: TSH z 4,17
    spadło po euthoryxie na 2,72 ( po miesięcznym braniu), androstendion
    spadł z 6,3 na 4,3. dheas mam 302 także też w przyzwoitej normie i
    17 oh progesteron 1,4 - powinien wg norm labu być do 1, ale wg
    lekarki jak jest do 3 to jest dobrze.
    Anulka o ile dobrze pamiętam Ty bierzesz encorton, jak się po nim
    czujesz, jak zachowuje się cukier i waga - bo to steryd. Pytam bo
    jakby w tym cyklu nic nie wyszło to od następnego cyklu ( od 2dc do
    12)będe mieć dołożony encorton żeby obniżyć jeszcze ten
    androstendion.
    Z bocianowymi pozdrowieniami dla Was wszystkich do następnego
    napisania. Pa



    Temat: Boję sie zajść w ciążę - pomóżcie!!
    Witaj.
    Chcę Ci napisać,ze nie jestes sama, miałam dokładnie to samo, mam
    prawie 30 lat, jesteśmy z mężem 3,5 roku po ślubie, mam stałą pracę,
    mieszkanie, słowem niczego nam zbyt nie brakuje- a tak strasznie
    bałam się podjąć decyzję o ciąży bo: wygodnie we dwójkę, bo mogłam
    sobie wychodzić z przyjaciółmni na piwo (którzy już mają podchowane
    paroletnie dzieci) bo jeszcze nie byłam gotowa. Ale z drugiej strony
    dręczyły mnie mysli, ze nawet nie wiem czy jesteśmy płodni, czy od
    razu uda nam się mieć dziecko, czy z wielkiem nie będzie trudniej
    zajść w ciążę ...itd Oczywiście presja rodziny, przyjaciół też
    robiła swoje, plus presja mojej pani doktor. .... Aż w końcu
    kótregoś dnia byłam na wizycie kontrolnej, i doktor zobaczyła na usg
    owulację i kazała spróbować - dała mam 24 h na starania, i udało
    się (choć w duchu liczyłam że się nie uda - egoistka ze mnie)- teraz
    jestem w 11 tygodniu ciąży ))) Jak zrobiłam test wpadłam w
    straszną panikę, i przez pierwsze tygodnie nic mnie nie cieszyło (
    mimo wsparcia i optymizmu kochanego męża!!!) i instynkt macierzyński
    nie pojawił się odrazu,
    ALE .....
    kilka dni temu byłam na usg i zobaczyłam mojego żuczka który ma 3,5
    cm i ma juz rączki, nóżki i machał do mnie radośnie i wiesz co:
    poczułam to w końcu - w jednej sekundzie!!, zdałam sobie sprawę że
    noszę w sobie nowego człowieka, i to naszego )))
    Oczywiście jak chyba kazda kobieta schizuję się czy moje dziecko
    będzie zdrowe, ale jakoś instynkt podpowiada mi żeby o tym nie
    myśleć, bo zadręczaniem się mogę tylko zaszkodzić dziecku, zresztą
    co mi da to negatwyne myślenie ? jak i tak co ma być to będzie!!

    Rada dla Ciebie ode mnie: Jeśli naprawdę chcecie mieć w życiu
    dzieci, tylko blokuje Cię strach przed tym wszystkim: jest jeden
    sposób: po prostu zróbcie to dziecko, nie myśląc co będzie potem,
    jak juz będziesz w ciąży to nie będzie odwrotu, a wtedy będziesz
    musiała sobie wmówić ze Wasze dzidzi będzie zdrowe, (bo własciwie
    dlaczego miałoby być chore?????) I jeszcze jedno: natura jakoś tak
    rozum kobiety w ciąży ułożyła, że nie pozwala myśleć negatwynie,
    bynajmniej mi -a jak nawet jakieś obawy przychodzą mi do głowy to
    od razu staram się zająć czymś innym,to przychodzi samo - prędziej
    czy później!
    Zapewniem Cię, z Tobą będzie tak samo
    pozdrawiam i trzymam kciuki!



    Temat: Rak szyjki macicy
    Wita Was nowy człowiek na tym forum. Piszecie głównie o swoich
    bliskich. Ja postanowiłam napisać o swoim przypadku. Myślałam już,
    że będzie pięknie, ale od 2 dni mam doła.
    Raka szyjki macicy wykryto u mnie przypadkiem.
    Całe życie miałam spokój z tzw. babskimi sprawami. Kiedyś, dawno
    temu nadżerka - wypalona i spokój. Zdarzały się jakieś drobne
    infekcje, ale to chyba ze 2 razy. Cytologia - marzenie. Ostatnią
    zrobiłam w sierpniu ubr. - grupa "0". To co miałam od jakiego czasu,
    to mięśniaki macicy. Większe, mniejsze, kilka. Nic się nie działo z
    nimi złego, nie rosły, nie dawały objawów. Moja ginekolog miała je -
    jak to ujęła "pod kontrolą". We wrześniu zaczęłam krwawić nie wtedy
    kiedy trzeba. Wylądowałam w szpitalu na abrazji. Hispat - dobry. Po
    jakichś dwóch tygodniach znowu nietypowe krwawienie. Mojej lekarki
    nie było, trafiłam do kogoś innego. Zadecydowaliśmy, że może pora
    ptrzyszła na te mięśniaki. Operacja rutynowa i bez problemu.
    Przychodzi hispat - rak. Myślałam, że to niemożliwe, że pomyłka,
    przecież całe życie dbałam o profilaktykę.
    No cóż. Szybko trfaiłam do CO w Warszawie - radykalna radioterapia +
    chemia + brachyterapia. Leczenie zakończyłam 2 lutego. Do połowy
    sierpnia 3 wizyty kontrolne - wszystko ok. Ostatnio zrobiono USG
    jamy brzusznej i wzięto krew na SCC. USG - ideał. Markery - wynik
    prawidłowy. Kolejna kontrola w listopadzie. Lekarze zadowoleni, ja
    jeszcze bardziej.
    W pracy nadszedł czas badań profilaktycznych. W piątek zrobiłam rtg
    klatki piersiowej. I co? W płucach zmiany o charakterze meta. I jak
    to możliwe, że niby wszystko dobrze? Już cieszyłam się, że zmogłam
    intruza. Niestety. W środę idę do lekarza. Niech mi szczerze powie,
    ile mi jeszcze zostało. Kilka miesięcy? Ale raczej dwa? A może z pół
    roku? Tak czy inaczej, chyba musze uporządkować swoje sprawy.
    Przepraszam, ale musiałam wyrzucić to z siebie. W domu jeszcze nikt
    nic nie wie. Wszyscy są szczęśliwi, że to co złe minęło. Jak mam im
    powiedzieć, że nie będzie juz urlopu w Hiszpanii? Cholera, jakie to
    ciężkie. Nie wiem co mnie bardziej dołuje. To, że wyrok mam juz
    podpisany, czy to, że dla moich bliskich będzie to wiadomość
    najgorsza z najgorszych.



    Temat: Jak firmy sprawdzają, co robią pracownicy
    Gość portalu: Antonio napisał(a):

    > Dwa pytania:
    > 1. czy ktoś ma sensowny powód przeciwko takiej kontroli jeżeli
    > sumiennie wykonuje swoje obowiązki (powody typu "nie bo nie"
    się
    > nie liczą)?
    > 2. czy ktoś pracujący w jakiejś firmie chciałby, żeby
    pracownik
    > obok wynosił tajemnice firmy na zewnątrz do konkurencji i
    > przyczynił sie do jej upadku i bezrobocia dla everybody w tej
    > firmie (i nikt by nie mógł go namierzyć bo nie byłoby takich
    > możliwości - czyli firma w imię pseudo ochrony osobowej
    upadłaby
    > razem z jej pracownikami)?
    > Czakam na rzetelne odpowiedzi.
    Odpowiedzi z zachowaniem kolejności:
    ad1. przeczytajwypowiedzi Marka Nowickiego z Helsińskiej
    Fundacji Praw Człowieka na str.2 GW z dnia dzisiejszego i
    przemyśl to dogłębnie.
    Rozumiem, że pracodawca ma prawo kontrolować ilość i jakość
    naszej pracy, ale tylko w taki sposób, który jest prosty i
    jednoznaczny i nie koliduje z najbardziej fundamentalnymi
    prawami człowieka.
    Jak to jest możliwe, że prawodawcy z jednej strony ograniczają
    prawnie możliwości kontrolne i operacyjne organów i służb
    państwowych powołanych do zapewnienia bezpieczeństwa obywateli
    (Policja itp.} przy stosowaniu środków inwiligacji o których
    mowa i warunkują ich stosowanie uzyskaniem zgody sądów,
    a nieograniczonym praktycznie stosowaniem ich przez tzw.
    pracodawców.
    Bezkarne stosowanie coraz bardziej wyszukanych i doskonalszych
    środków inwiligacji to prosty sposób do stworzenia społeczeństw
    pernamentnie kontrolowanych, a w konsekwencji sterowanych i
    manipulowanych, jak myślisz przez kogo?
    Kogo stać na taką inwiligację- jest to przecież sprawa kosztów,
    nieraz dużych, oczywiście stać tylko Kapitał, bo ty nie masz
    możliwości sprawdzenia czy pracodawca (ogół pracodawców)
    postępuje z tobą uczciwie. A, że nie postępują uczciwie to
    najświeższe przekręty w w gospodarce USA (nawiasem mowiąc czubek
    góry lodowej).
    ad2. jeśli pracodawca będzie z tobą postępował uczciwie (to
    jest będzie cię godziwie wynagradzał), to niby dlaczego masz
    działać przeciwko niemu. Oczywiście wyidealizowałem, ale z
    drugiej strony jeśli konkurencja będzie miała możliwość
    zrobienia kuku, to i tak zrobi. Z pomocą przyjdą te same środki
    techniczne, co zabezpieczające, tylko b.nowoczesne
    Kazik
    Tak więc sumując weź pod uwagę to co napisałem




    Temat: MAJ 2004 !!!
    witajcie w ten piekny i słoneczny dzieb. Az się chce życ. Mam nadzieje ze ta
    pogoda zagośi u nas na dobre. Juz nie moge sie doczekac kiedy bedę chodzic na
    spacerki z wózkiem.
    Julia, juz wyjaśniam jak to u mnie jest.Termin z miesiaczki mam na 11 maja, ale
    w 24 tygodniu ciązy miałam juz duże rozwarcie i skurcze i cudem uratowano moja
    ciąże. Założono mi wtedy szew, co w moim stanie nie było łatwe bo nie miałam
    juz prawie szyjki.10 dobrych tygodni spędziłam na leżąco, ale opłacało się bo
    dzieki temu rozpczłęam juz 37 tydzien. 21 kwietnia jadę do szpitala na zdjęcie
    szwu. Lekarz, który mi go zakładał na ostatniej wizycie kontrolnej powiedział
    że jest przekonany ze po zdjeciu go szyjka sama nie bedzie trzymac, dlatego ze
    była wtedy w tak kiepskim stanie. Poza tym już tydzien temu nacisk główki na
    szyjkę byl tak duży ze obawiał sie iż do tego 21 kwietnia moge nie doczekac.Na
    razie jeszcze jestem 2 w 1 ale sama czuje ze mały mocno naciska i w razie czego
    jestem gotowa jechac natychmiast do szpitala. Nawet dzis w nocy miałam dziwne
    bole i juz sie bałam ze zaczne rodzic.wolałabym jednak zaczekac jeszcze ten
    tydzien bo wtedy bede juz miała rozpoczety 38 tydzien i dzidziusiowi nie
    powinno nic zagrazac.Wiem oczywiscie ze na 100% nie moge byc pewna ze urodze
    tego 21 ale wg słów lekarza i tego co czuje wszystko na to wskazuje. Mysle ze
    wszystko wyjaśniłam.
    Zazdroszczę Wam dziewczyny tych Łazienek i innych miejsc do spacerów. U mnie
    niestety nie ma za bardzo gdzie chodzic na spacerki, parków brak.
    wczoraj zabrałam się w końcu za moją pracę magisterską. Może przed szpitalem
    uda mi sie jeszcze napisac jeden lub dwa rozdziały. Byłoby fajnie. wiec
    zabieram sie do pisania.

    pozdrawionka

    Magda i Adrianek ( 37 tydzien)



    Temat: po co są listy zwykłe?
    Mrouh napisała:

    > Pytam dlatego, że je wysyłam a one sobie nie dochodzą. Nie do jednej osoby,
    > nie w jednym i tym samym mieście, adresy sa prawidłowe, podany nadawca,
    > przesyłka opłacona wg taryfy, zważona przy okienku... zresztą, nie tylko ja
    > mam takie problemy, koleżanki z gazetowego forum, z którymi wymieniam listy z
    > miłą nam zawartością- również. W związku z nasileniem mojej działalności
    > korespondencyjnej ostatnio, widzę skalę tego problemu- jest to nagminne!

    Ze stwierdzeniem, że jest to nagminne, nie zgadzam się. Wysyłam i otrzymuję
    bardzo dużą liczbę zwykłych przesyłek listowych - nie pamiętam, kiedy ostatnio
    coś zaginęło.
    Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty przeprowadza co roku niezależne
    badania terminowości przebiegu przesyłek pocztowych. Z ostatnich opublikowanych
    przez URTiP danych wynika, że na 1000 przesyłek kontrolnych zaginęło 28, z
    czego wynika, że udział zaginionych przesyłek w ogólnej liczbie badanych listów
    stanowił 0,28%.
    Oczywiście, idealnie byłoby, gdyby nie ginął żaden list - jest to w praktyce
    niemożliwe, ale należy dążyć do tego by, tych zaginionych listów było jak
    najmniej. Wydaje mi się, że główną przyczyną zaginięcia listów nie są wcale
    żadne kradzieże dokonywane na poczcie, lecz "błąd czynnika ludzkiego" - np.
    listonosz przez pomyłkę wrzuca list do innej skrzynki oddawczej, a osobie która
    ten list dostała nie chce się odnieść go na pocztę lub pod właściwy adres -
    woli go na przykład wyrzucić do kosza (to taka polska specyfika).

    > Pytanie- jak zwrócić uwagę na ten problem skoro panie z okienka twierdzą, że
    > bez kwitka świadczącego o nadaniu listu nie ma podstaw do składania
    > reklamacji? Przeciez nie chodzi tu jakieś odszkodowania, bo wiem, że go za
    > zwykły list nie dostanę, ale o to, żeby po prostu firma działała lepiej...

    Możesz złożyć skargę do jednostki nadzorującej pracę placówek pocztowych z
    Twojego terenu. Warto napisać, kiedy i w jakich relacjach wysyłane były
    zaginione listy.



    Temat: SąTuOsobyWażące< 80kg chcące schudnąć ze mną?
    cześć dziewczyny, nareszcie znalazłam chwilę, by do Was napisać. Swoją walkę z
    wyglądem wieloryba zaczęłam 18.05.2005, gdy zobaczyłam się na zdjęciach z
    urlopu w Tunezji. Na plaży leżał wieloryb - aż dziw bierze, że nie zabrał mnie
    Greenpeace. Nigdy nie należałam do szczupłych do urodzenia pierwszeego dziecka
    ważyłam ok. 75 kg przy wzroście 176 cm. Potem wszystko poleciało - pierwsza
    ciąża +30kg (tak zostało, bo przecież karmię, więc muszę się dobrze odżywiać);
    przy drugiej +15 kg i też zero stresu z powodu wyglądu. Humor psuły mi tylko
    wizyty w sklepach, gdy musiałam sięgać po coraz większe rozmiary.
    Aż przyszło opamiętanie... Tylko, że waga pokazała wtedy 126,6 kg. To było tego
    pamiętnego dnia 18.05.2005. Nie zapomnę go do końca życia... lekarka,
    specjalizująca się w leczeniu otyłości, pokiwała tylko głową i stwierdziła, że
    czas najwyższy. Bolały mnie kolana, każdy skłon graniczył z cudem.
    Przy pierwszej kontrolnej wizycie po 7 dniach stwierdziłam, że jednak można ...
    ubyło mi 3,6 kg. Dziś, po ponad dwóch miesiącach diety, ważę 110 kg. Nie jem
    słodyczy, pieczywa, ziemniaków, makaronów, itp. Spożywam wyłącznie warzywa,
    białe mięso, z owoców grejfruty, kiwi, jabłka i owoce sezonowe. Unikam jak
    ognia bananów, brzoskwiń, winogron, gruszek, śliwek - czyli tych owoców, które
    mają bardzo dużo cukru. Wcale nie odczuwam głodu. Najważniejsze są ścisłe pory
    posiłków, nie jem po 18.00. No i najważniejsze - od początku lipca dwa razy w
    tygodniu chodzę na aquaaerobic, w weekendy jeżdże dużo na rowerze. Marzę o
    wadze ok. 70 kg. Jeszcze kawał ciężkiej pracy przede mną. W przyszłym roku
    wystapię na plaży w nowym, ślicznym kostiumie kapielowym nie wstydząc się
    swojego sadła. Mam nadzieję, że mogę zostać stałym uczestnikiem tego forum.
    Życzę Wam wszystkim wytrwałości, silnej woli. Do następnego razu. Joanna



    Temat: Psychodeliczny odlot kota
    i jeszcze jedna poprawka

    zewszad_i_znikad napisała:

    > Artykuł wcale nie jest idealnie napisany.

    "Na tym świecie nie ma nic idealnego - powiedział lisek." (Saint-
    Exupery "Mały Książę")

    ;)

    "Psychodelistka-teoretyczka i feministka" - tym tekstem zdobyłaś
    sobie moje serce!:)

    Brzmi odjazdowo, ale tak oprócz wszystkiego, traktuję to
    samookreślenie całkiem serio i przyjaźnie;)

    Bo feminizm i psychodelia tylko z pozoru wydają się niepowiązane ze
    sobą.

    A określić się, przystępując do dyskusji w jakiejś materii,
    jako "teoretyk", to największa z możliwych kontestacji
    patriarchalnej hierarchii dziobania ( hierarchii pt. "Co ty wiesz o
    psychodelii!":).

    To fajne, że odkryłaś, że asystent Hofmanna była kobietą (coś jak
    słynny "umiłowany uczeń";)

    Na mnie spośród kobiet z książki "LSD - mein Sorgenkind" największe
    wrażenie zrobiła ta odlociarka, co zjawiła się w laboratorium
    Hofmanna pomimo wszystkich obwarowań oraz pilnie strzeżonych punktów
    kontrolnych i twierdziła, że przeszła przez ścianę, bo jest aniołem.

    Zewszad_i_znikad, ponieważ mamy, jak się wydaje, podobne
    zainteresowania, napiszę do ciebie maila. Sprawdź za parę dni
    skrzynkę.

    A co do artykułu, to uważam, że nie jest on zły.

    Jeśli miałbym zgłaszać jakieś poprawki, to chybą tę, że powiedzieć,
    że badania nad LSD prowadził w Czechosłowacji Grof, ale się
    skończyły, bo wyjechał do USA - jest, hmm, półprawdą.

    Rozumie to każdy, kto cokolwiek wie, co robi i kim stał się od
    tamtego czasu Stanislav Grof:)

    No, ale wolnomyślicielstwo w naszym kraju, w mainstreamowej gazecie,
    nawet jeśli jest to GW, ma swoje granice;)

    O psychodelii można pisać, o ile zamknie się sprawę we w miarę
    bezpiecznej gablocie przeszłości.

    I tak wielkie gratulacje dla Orlińskiego za pomysł.




    Temat: Pectinectomia i JPS u 5 miesięcznej ONki
    Witam ponownie i przepraszam za przestój w informacjach, ale dużo się działo w
    tym tygodniu i nie było za bardzo jak i kiedy usiąść i spokojnie napisać.

    No wiec: byliśmy we Wrocławiu, Mała miała wreszcie zrobione porządne zdjęcie na
    którym wyszły bardzo poważne zmiany w lewj łapie, (własciwie wysuniecie ze
    stawu). W prawym biodrze tez jest dysplazja, ale nie az tak posunieta.

    Po południu w poniedziałek Nocka miała zrobioną dekapitację i odciągnięcie
    płynów z lewego biodra, odnerwienie w prawym biodrze (tylko juz nie wiem
    dokładnie czego - to własnie ten mętlik:)) i podcięcia wew. mięśni w obu łapach.
    Przy okazji poszła jeszcze przepuklina pępkowa, żeby nie usypiac jej znowu w
    niedługim czasie.

    Drogę dzieki niej samej i dzięki Waszym radom przeżylismy dobrze. Zaoptrzyłam
    się w folie, prześcieradła, koce, ale nie byłozadnych sensacji (oprócz tego,
    że autko nieco odmówiło współpracy:)).

    Na drugi dzień Nocunia miała obrzęki pod oczami, ale poza tym wszystko ok.
    Wieczorem zaczęła odzyskiwać humorek. Od wczoraj delikatnie używa lewą łapę.
    Narazie jest znoszona i wynoszona po schodach.
    Opatrunek i szwy mamy ściągac po 10 dniach. Mam nadzieję, ze wytrzymaja tyle,
    choć Nocunia nie majstruje przy nich zbyt wiele.
    Do zażywania dostała Meloksam, Aescin i Artroflex.

    Zastanawia mnie tylko jedna sprawa. Jak, przy zmiejszonej dawce ruchu
    utrzymywac przy życiu jej mieśnie, zeby nie zanikały. Czy może jakoś jej
    masować te łapy? Ile faktycznie w ciągu tych dwóch pierwszych lat życia może
    miec ruchu i jakiego rodzaju? O basenie dla psów niestety nie słyszałam, a
    teraz na kąpiele zewnętrzne jest trochę za zimno:).

    Po miesiacu od operacji mamy zrobić kontrolne zdjęcie, żeby zobaczyć co się
    dzieje w obu biodrach.
    Mam nadzieję, że wszystko się dobrze skończy. W kazdym razie jestem b.
    zadowolona z przyjęcia jakie mieliśmy i my i Nocka we Wrocławiu. Poprostu czuło
    się, że Ci ludzie są po by pomóc i uczciwie wykonac swoją pracę, a nie
    przysłowiowo odwalić i zapomnieć. Jeżeli ktoś będzie zainteresowany, to służę
    telefonami i adresami:).

    A teraz zmykam, bo dzień wzywa.

    Pozdrawiam, Karolina:).




    Temat: Bliski Wschód - na razie górą jest macho
    Rybinka, zarzucasz pacyfiście że "w jego wypowiedziach nie ma sladu
    > myslenia czy rozumienia", sama zaś posługujesz się stereotypami,
    uproszczeniami lub obrazami zdarzeń, które nie miały miejsca.
    Siedmiolatki rzucające się z kałaszami i bombami na izraelskich żołnierzy to
    wytwór twojej wyobraźni. Sprawdź proszę, jak naprawdę giną mali Palestyńczycy.
    Wychowanie w "kulturze terroru i przemocy" zapewnają im Żydzi. Dzieci same
    widzą jak rani się i zabija ich krewnych i znajomych, burzy ich domy,
    aresztuje, terroryzuje ma punktach kontrolnych nie pozwalając na dojście do
    szkoły ,pracy, lekarza itd.
    Nie wiem jak było z Aishą, muszę sprawdzić ale w judaiźmie wiek o który Ci
    chodziło to 12 lat.
    Twoje porównanie Palestyńczyków i Niemców jest nietrafne, bo wynika z
    uproszczonego widzenia problemu. Samo pragnie powrotu "na ziemie na której
    mieszkają teraz inne narody" nie wystarczy do postawienia znaku równości.
    Kontekst, w której tą ziemię jedni i drudzy utracili jest nieporównywalny.
    Inni Ci to może lepiej wytłumaczą.
    Nie licz na moją "lotność" jeśli posługujesz się w stosunku do kogokolwiek
    obraźliwym stereptypoem - takie pisanie o Żydach uznałabyś za wredny
    antysemityzm.
    Specyficzne położenie geopolityczne Plestyny, na szlaku z i do Afryki, Azji
    i Europy powodowało od tysiącleci wyjątkowo częste ruchy ludności w tej części
    świata. Kiedy pojawili się tam Żydzi mieszkały tam już od wieków inne plemiona.
    Nawet w króciutkich okresach istnienia państwa (państw) żydowskiego Zydzi nie
    byli jedyni na tej ziemi. Tak samo Palestyna nie stała się pustynią po ich
    odejściu. Wywodzenie z historii prawa Żydów do Palestyny jest bez sensu.
    O Kaszubach i Ukraińcach to przeczytaj jeszcze raz co napisałem,bo chyba
    Przeleciałaś tekst zbyt pobieżnie.
    Żydzi nie są ofiarami Islamu tylko własnej polityki. Gdyby w ten sposób
    najechali Bułgarię to byliby ofiarami prawosławia?
    Liczb akurat nie podawałem, ale jeśli je znasz to wyhamuj z pochopnym
    pakowaniem wielu rzeczy do jednego worka. W ten sposób można np. sumować ofiary
    demokracji: Afganistan, Irak, Palestyna, Wietnam ......



    Temat: zarządzanie wspólnotą mieszkaniową
    wube3 napisał:

    > Panowie:asam,abcd,camel i inni: Pomóżcie.
    > 1.Wspólnota wybrała spośród siebie zarząd na podstawie art.20 UWL.
    > 2.Po namyśle Wspólnota postanowiła powierzyć zarząd na podstawie art.18 ust.1
    > UWL osobie prawnej a poprzednio wybrany zarząd zlikwidować poprzez zmianę
    > uchwały.
    > 3.Wspólnota chce mieć jednak jakieś ciało do kontroli zarządcy i postanowiła
    > wybrać Radę Włascicieli /lub Radę Nadzorczą lub Komisję Rewizyjną itp/a w
    > Statucie określić jej uprawnienia kontrolne i inne.
    > PYTANIA:
    > a/jak umocować prawnie tą nową Radę zważywszy że w UWL nic takiego nie
    > występuje ?
    > b/innymi słowy kto może i na jakiej podstawie prawnej opracować Statuti
    wdrożyć
    >
    > go do realizacji ?
    > c/może by Wspólnotę zakwalifikować jako Stowarzyszenie które powinno mieć
    Statu
    > t
    > jeśli tak to na jakiej podstawie prawnej można takie stowarzyszenie utworzyć?
    >
    Stowarzyszenie to niedobry pomysł. Nowe rejestry, sprawozdawczość itp.
    Jeśli stowarzyszenia nie ma to obowiązku statutu też nie ma. Mimo braku
    obowiązku statut albo inaczej nazwany regulamin działania wspólnoty uchwalić
    można. Napisać go może każdy. Trzeba znać specyfikę wspólnoty, oczekiwania
    właścicieli i ogólnie chociaż spectrum spraw z jakimi wspólnota może się
    zetknąć no i najistotniejsze rozdziały kodeksu cywilnego i ust. owlok. Trochę
    takich regulaminów krąży w internecie, można je przysposobić do własnych
    potrzeb. Rada, jak by ona się nie nazywała (Nadzorcza raczej nie, bo to pojęcie
    z prawa spółek), nie bedzie miała uprawnień większych niż każdy z włascicieli.
    Jej powołanie nie umniejszy też tych uprawnień pojedynczym właścicielom.
    Wszyscy mają prawo do kontroli zarządu, nawet bez sstatutu i Rady. Będzie to
    niejako pełnomocnictwo od większości członków wspólnoty do reprezentowania ich
    w tym zakresie. W umowie z firmą zarządzającą można określić co, jak często
    albo na żąanie firma ta ma przedstawiać wskazanym osobom (Radzie). Taka umowa
    będzie dodatkową podstawą prawną do kontroli włascicielskiej zarządu. Podstawą
    dosyć sztuczną bo ustawa powinna wystarczyć.
    Ale uwaga: decyzje z zakresu zwykłego zarządu zarząd wykonuje samodzielnie,
    nawet wbrew Radzie - tak wynika z ustawy.
    Dużo lepsze jest rozwiązanie proponowane przez abcd17 i logiczniejsze: zarząd
    właścicielski dostaje prawo podejmowania decyzji i odpowiedzialność, pracę
    wykonuje administracja. Stworzona Rada nie podejmuje żadnych decyzji,
    kontroluje ale jak coś przeoczy albo zlekceważy to i tak za nic nie odpowiada.
    Pozdr.




    Temat: Pogaduszki o dzieciach,mężach i o nas
    słomiana wdówka
    Witajcie Kochane po strasznie dłuuuuuuuugiej przerwie.
    Już nawet nie wiem kiedy ostatnio zagladałam na kawkę. Okres
    wakacyjny był dla mnie wykańczający.
    Ale od poczatku - najpierw życzę wszystkim mamą i ich pociechom
    powrotu do zdrowia a tym zdrowym by nie łapały żadnego przeziębienia.

    A tak po krótce co u nas:
    W lipcu wyemigrowałam na krótki urlopik z dziećmi (mąż się uczył do
    egzaminów) do moich rodziców do domku na mazury, potem zostawiłam
    tam dzieci do końca miesiąca. Wróciłam do przcy w mały kieracik. By
    wszystko ponadrabiać po urlopie pracowałam i po 10 h dziennie (i po
    co iść na urlop?). W sierpniu dzieciaczki wróciły i trzeba było
    jakoś podoprowadzać je do porzadku. Po spędzaniu całych dni na
    świeżym powietrzu jakoś dziwnie nie chciały chodzić do przedszkola
    i siedzieć w murach.......
    No i wrześień - mój mąż wyjechał sobie na miesięczne szkolenie do W-
    wy. Siedzi tam od poniedziałku do piątku, zjeżdża na weekendy do
    domu. I sobie możecie wyo brazić - początek września spotkania w
    przedszkolu, latanie na bilansy (4 i 6 lotek ), wizyty u lekarzy, bo
    trzeba zrobić badania kontrolne i mieć podstawę do złożenia wniosku
    o przedłużenie orzeczenia, rehabilitacja, zajęcia dodatkowe (B.
    zaraz tu napisze że przeciesz sama ich zapisałam)i oczywiście do
    pracy. Dom wygląda w tygodniu jakby tajfun przeszedł. Nie mam nawet
    siły myśleć co kupić dzieciom do jedzenia, zaopatruje się w
    pieczywo. Dobrze że jak B. przyjeżdża to robi generalne zakupy na
    cały tydzień.
    Jakby tego byłomało to jeszcze w niedziele złapało mnie
    przeziębienie i lecę na jakiś maxgripach by funkcjonować.

    Olu - mam nadzieję że kiedyś się nam uda spotkać......
    Pozdrawiam wszystkich
    Gośka



    Temat: SIERPIEŃ 2004
    To ja!

    Trochę Wam poodpowiadam, a co u nas- to będzie jutro, bo padam na twarz!

    Katarina, ewax, beyoi- witam serdecznie- podziwiam, że macie odwagę zmierzyć
    się z tym kolosem, jakim jest nasz wątek! Ja daję radę tylko dlatego, że jestem
    uzależniona i postanowiłam się nie leczyć!

    Dobra- wiem, że już po ptakach ale mi się kilka razy też tak zdarzyło (z
    pieluchą tył na przód) i zorientowałam się dopiero przy zapinaniu. Może ta pani
    była zdenerwowana i chciała za dobrze- wtedy takie kuchy się zdarzają!

    Ramotka- Oleńka jest słodziutką dziewczynką. Jakie ma śliczne usteczka! NO I
    TEN MISIO !!!!!!!

    Minia- jeżeli masz pełne zaufanie do swojego gina, to zapomnij o tym, co
    napiszę. Od kilku lat straszona byłam nadżerką- że trzeba usunąć po dziecku,
    bo inaczej .... Ciążę prowadził inny lekarz i na kontrolnej wizycie 6 tyg. po
    porodzie zapytałam o tą nadżerkę. Mój gin powiedział mi, że ta wcale nie
    kwalifikuje się do usuwania, a 90 % usuwanych nadżerek to naciąganie i
    wyciąganie pieniędzy, ponieważ sprzęt do tego jest drogi- lekarze maja go w
    kredycie i musi się to opłacić (!).Sam również jest szczęśliwym posiadaczem
    tego sprzętu, więc sądzę, że nie przemawiała przez niego zazdrość. I wiesz, że
    jestem skłonna mu wierzyć, bo moja przyjaciółka miała taki niepotrzebny zabieg
    za 450 zł (cztery lata temu). Jeżeli wzbudzi to u Ciebie wątpliwości- zapisz
    się na konsultację na Polną (np. )- co Ci szkodzi NFZ płaci. Ucałuj biedną
    Emisię- nie dziwię się tobie, ze jesteś zła na koleżankę! ZDRÓWKA !

    Ksaga- nie dziwię się, że Twój mąż rezygnuje z takiej pracy. Niech ścigają
    prawdziwego złodzieja- zawsze wkurzała mnie strasznie odpowiedzialność
    zbiorowa. Potraktowali wszystkich jak złodziei, a ten, co ukradł nie poniesie
    odpowiedzialności, bo sprawa już załatwiona!

    Dagmar- odbierz pocztę. Cieszę się na nasze spotkanie! Dzięki za polecenie
    fridy- genialne ustrojstwo- Toś ma pusty nosek! Strasznie humorzasty ten Twój
    Kris! Wyślij go do USA- wiesz, jakie smsy pisze mój niemąż.... (to było
    oczywiście żartem- nigdzie go nie wysyłaj ale z tym sylwestrem, to chyba
    przegiął- takie to trochę dziecinne...)

    A mi się Sylwek udał! Mój tatuś dolał do fondi (zapis fonetyczny) ciut za dużo
    wina i było dość INTENSYWNE w smaku ! Przyszli do nas przyjaciele rodziców (i
    sąsiedzi w jednym) i było bardzo miło. O 1.30 mnie zmogło, więc zostawiłam
    towarzystwo i poszłam do Tosi, którą nie ruszały żadne huki i wystrzały.

    Idę spać. Pa! Ira.




    Temat: spadek odporności przy Graves Basedowie
    Witaj Ewilek2
    Wiesz, ja mam wprawdzie Hashimoto, ale czytajac na temat mojej choroby czesto
    natykam sie tez na informacje o Basedowie.
    Wprawdzie obie choroby przebiegaja calkiem odmiennie, ale maja wiele z soba
    wspolnego z powodu dzialania przeciwcial.
    To co Ci napisze to jest na podstawie:
    www.morbusbasedow.de/Symptome.html
    Wprawdzie jest to po niemiecku, ale moze jesli sama nie znasz tego jezyka to
    ktos ze znajomych pomoze Ci to przetlumaczyc.

    To co opisujesz, dlugie i nawracajace przeziebienia to jest czeste i przy Hashi
    i w Basedowie.
    Czasami to nawet nie sa przeziebienia tylko grypopodobne objawy powodowane
    wysypywaniem sie przeciwcial. W takim okresie czlowiek czuje sie jak przy
    grypie, a po pewnym czasie okazuje sie ze we krwi sa podwyzszone przeciwciala.
    Chorzy na niemieckim forum okreslaja to jako "rzut choroby".
    Tak samo sie dzieje przy chorobach reumatycznych.
    Na forum Hasimoto dziewczyny po takim rzucie robily kontrolne badania i wlasnie
    wtedy byly wysokie przeciwciala, a potem poglebiala sie niedoczynnosc.
    W Basedowie po takim rzucie natomias moze znowu poglebic sie nadczynnosc.
    Piszesz ze teraz praca Twojej tarczycy sie unormowala.
    A jak dawno temu robilas TSH, fT3 i fT4?
    I jak czesto robisz te badania?
    Czasem po leczeniu nadczynnosci w Basedowie mozna tez wpasc w niedoczynnosc.
    A przy niedoczynnosci tez sa objawy grypopodobne. Najbardziej mialam w
    niedoczynnosci nasilone uczucie zimna i ciagle bylam slaba i senna.
    Moze napisz tu swoje ostatnie wyniki.
    Czy robilas badania Ferrytyny i poziomu witaminy B12?
    Niska ferrytyna wskazuje na niedobor zelaza. A przy takim niedoborze tez jest
    bardzo slaba odpornosc.
    Niedobory witamin i mikroelementow bardzo czesto wystepuja i w Hashi i Basedowie.
    Moze zacznij tez brac selen. To jest mikroelement ktory obniza przeciwciala.
    A lekow na zwiekszenie odpornosci, nawet tych ziolowych, nie wolno brac i przy
    Hashi i przy Basedowie.
    Te leki moga zrobic bardzo duzy chaos z przeciwcialami.
    Na ten temat mozesz troche poczytac na forum Hashimoto. Tam sa wyszczegolnione
    niektore leki ktorych nam nie wolno. Jod jest tez zakazany.
    Wiesz taki problem jak masz Ty teraz to mialam przez caly czas niedoczynnosci.
    W ciagu roku potrafilam byc 10-12x chora. I to naprawde chora z goraczka i
    infekcjami bakteryjnymi.
    A teraz po unormowaniu hormonow moge powiedziec ze 2-3x w roku lekkie przeziebienie.
    A niedobor zelaza i wit.B12 tez mialam bardzo duzy.
    Pozdrawiam Rosteda



    Temat: raport z linii frontu.....
    Jak miło znów z Wami pogadać.

    Melduję się po przeprowadzce i po walce z TPSA o podłączenie stałego łącza.

    32 tyg skończone, waga...wolałabym przemilczeć - napiszę, ze ok 13 kg już nas
    przybyło ( co u mnie jest chyba normą, bo 10 lat temu, było tyle samo), mam
    wrażenie, że jednak nie tyję tak bardzo, jak przy Ignacji, chyba dlatego, ze
    ona była maleńka. Teraz brzuchal duży, dzidzia - więrcipiętka, bardzo mocno ją
    czuję ( i znów w porównaniu z Igą - całkiem inaczej, Iga chyba sią tylko
    czasami przeciągała leniwie). Wyrażnie czuję części drobne - wypycha mi albo na
    zewnątrz albo skacze po pęcherzu, czasami daje kopniaka w żebra. Czymś się
    martwić zawsze muszę, więc bałam się, ze może to dziecko zbyt aktywne jest (
    ADHD - mówię sobie!), ale Wasze relacje mnie uspakajają.
    Szczęśliwie mieszkam już na I piętrze i, jak mozna było się spodziewać, nogi
    przestały mnie boleć ( jakiś czas temu skarżyłam się na bóle w pachwinach i
    myślałam, ze to z powodu mojego wieku czy ilości przebytych ciąż). Dzisiaj
    zrobiłam wycieczkę do starego mieszkania i od razu bolały ( to było IV p bez
    windy). Nogi nie puchną, za to miewam skurcze łydek i wtedy zwykle przypominam
    sobie o magnezie. Rozstępów nie mam i to też u mnie jest normą. W pierwszej
    ciąży nawet nie było mnie stać na specyfiki zapobiegające, teraz mi się nie
    chce. Mam za to pajączki na nogach i powinnam brać venastat, ale też zapominam.
    Chodzę jak kaczka, czuję się jak słonica, czasami ciężko mi się ułożyć czy
    usadowić. Chyba kupię sobie dużą piłkę - podobno bardzo pomaga. Nadal pracuję,
    ale już obiecuję sobie, ze to ostatnie tygodnie ( max 2). Po pracy boli mnie
    trochę brzuszek, napina się nieprzyjemnie, ale skurczów nie mam. Biust - raczej
    w normie, jak napisała któraś z Was, jednak nieproporcjonalnie mniejszy niż
    brzuszek ( ja z tych mniej obdarowanych, ale za to łatwiej karmić!).
    Jutro jadę na kontrolne echo serduszka, potem do gin. Do tej pory wszystko było
    w porządku.
    Relaksuję się robiąc kolejne cudeńko na drutach. Jak skończę, to Wam pokażę :)

    I myślę: "jeszcze tylko trochę".
    Pozdrawiam wiosennie, aga




    Temat: <<<MARZEC 2008>>>
    Witaj Betinko
    Właśnie wróciłam od okulisty - byłam na wizycie kontrolnej bo noszę okulary. Nie
    mam dużej wady wzroku ale wolałam upewnić się, ze z moimi oczkami jest wszystko
    OK i rzeczywiście tak jest Mało tego wada na jednym oku się zmniejszyła, ale
    jak to pani doktor powiedziała :"w ciązy wszystko jest możliwe". Najważniejsze,
    że wszystko jest OK.
    Jak byłam w przychodni spotkałam położną i zaprosiła mnie w sobote na pierwsze
    spotkanie w szkole rodzenia. Nie dość, że bezpłatne to jeszcze w szpitalu, w
    którym mam zamiar rodzić więc jak tu nie skorzystać! Musze tylko zadzwonić czy
    mam coś ze sobą wziąć na te pierwsze zajęcia i czy od razu mam przyprowadzić
    męża czy może na niego przyjdzie później czas W każdym bądź razie na pewno pójdę.
    Nadal czuję się świetnie i oby Bozia dała takie samopoczucie aż do końca Czego
    sobie i wszystkim słodkim grubaskom życzę
    Jestem już po teście na glukoze. Oj niezbyt przyjemny ten napój, chybaże ktoś
    uwielbia słodkości. Mogę podpowiedzieć, że można na to badanie przyniesć cytrynę
    i poprawia to troche smak. JA zapomniałam ją wziąc ze sobą ale przede mna była
    również ciężarna podarowała mi połowę cytryny. Siostra rozpuszczając glukoze
    wyciska sok. Mój test wyszedł bardzo dobrze, i całe szczęście że przeprowadza
    się go tylko raz bo nie jest za dobry. Do wieczora czułam w ustach jakbym miała
    pod językiem cały czas kostke cukru ale to nic w porównaniu do innych objawów
    typu omdlenia czy wymioty bo prawdopodobnie takie się również zdarzają.
    Do piątku jestem na L4 bo złapało mnie jakieś przeziębienie, jeszcze troche
    męczy mnie katar ale najwaznijesze ze obyło sie bez żadnych antybiotyków.
    Posiedziałam w domciu, troszke porobiłam porządki Tak sobie myślę, że jeżeli
    tylko się będę dobrze czuła to chciałabym pracować jak najdłużej, zawsze to
    lepsze od siedzenia w domu. Człowiek jest między ludźmi, szybciej ucieka czas a
    w domu za wiele się nie zrobi bo ile można sprzątać? Może jak będę już baaardzo
    gruba i ociężała -9miesiąc to się zastanowię czy nie lepiej jest posiedziec w
    domciu, narazie pracuję, przez to więcej mam ruchu. W Twoim przypadku to
    rzeczywiście jest sie nad czym zastanawiać bo masz do napisaniaprace...
    Co do imion to narazie wisi lista na lodówce i co jakiś czas skreślamy imie.
    Obecnie z tego co pamiętam pozostały:
    Andrzej, Jaś, Daniel, Łukasz i jakieś jeszcze lae nie pamietam a jesli chodzi o
    dziewczynkę to:
    Julia, Zuzia, Zosia, Alicja i jeszcze cosik tam było....
    musze przyznać, że jesteśmy bardzo zmienni i jak dwa tygodnie temu skreśliliśmy
    Danielka tak wczoraj go dopisałam ponownie na listę bo mi się podoba Coś mi
    się zdaję, że tak szybko się nie zdecydujemy. Moja koleżanka jak tylko
    dowiedziała sie o ciąży to już miała wybrane imię i damskie i męskie a my no cóż
    ... może obudzę się rano z przekonaniem, że to właśnie będzie Danielek, a może
    Łukaszek... hmm
    To by było na dzisiaj tyle. Pozdrawiam gorąco!



    Temat: ZEBRANIE PRZEDSTAWICIELI 2009 R
    Zachęcona zaproszeniem Zarządu, zamieszczonym na stronie internetowej
    spółdzielni ,do lektury opisu ostatniego Zebrania Przedstawicieli widzianego
    oczami władz spółdzielni pozwalam sobie dodać coś od siebie. Tak się
    składa,że też byłam na tym zebraniu i moja jego ocena jest diametralnie inna.
    Dzisiaj ustosunkuję się tylko do pkt. 6 wystąpienia Zarządu pt.
    Funkcjonowanie organów Spółdzielni.
    Zarząd pozwala sobie na ocenę pracy dwojga byłych członków Rady Nadzorczej.
    Zarzuca im brak osiągnięć w dotychczasowej pracy, nie zrealizowanie żadnych
    działań kontrolnych, nierozumienie zasad funkcjonowania organów spółdzielni itd.
    Pozwoliłam sobie zajrzeć do zapisów Prawa spółdzielczego, Statutu, regulaminów
    wewnętrznych Zarządu, Rady Nadzorczej i nigdzie nie znalazłam zapisów
    uprawniających członków Zarządu do oceny pracy członków Rady Nadzorczej. I kto
    tu nie rozumie zasad funkcjonowania organów spółdzielni ???????. Ponadto w tej
    ocenie autor relacji jest bardzo stronniczy. W sprawozdaniu RN -działania
    kontrolne rady -na str. 13 w poz. 5 jest wymieniona kontrola w sprawie zadłużeń
    lokali mieszkalnych i użytkowych, która też nie została wykonana, pewnie nie
    została nawet zaczęta a do wykonania to długa droga. Nie wykonanie tej kontroli
    nie jest poddane krytyce Zarządu i o tym nikt nawet nie wspomniał na ZP. Jako
    przedstawiciel mam prawo oceniać pracę członków rady i uczyniłam to na ZP. W
    mojej ocenie przeprowadzonej na podstawie zapisów zawartych w protokółach z
    posiedzeń RN,właśnie tych dwoje członków było bardzo aktywnych, często
    zabierali głos w dyskusjach objętych porządkiem obrad. Świadczy to o ich
    zaangażowaniu i dobrym przygotowaniu do sprawowanej funkcji. Zapoznałam się z
    wszystkimi protokółami z działalności kontrolnej rady i stwierdzam, że wielu
    innych członków rady również nie brało udziału pracach kontrolnych, a nie są
    oni poddani krytyce Zarządu. Zresztą niektóre z kontroli trudno nazwać
    kontrolami w pełnym tego słowa znaczeniu.
    W mojej ocenie ta krytyka dwojga członków Rady Nadzorczej spowodowana jest tym,
    że złożyli rezygnacje z pracy w radzie i mieli cywilną odwagę napisać dlaczego.
    Uważam, że należy uszanować ich decyzje.

    Szokuje mnie również negatywna ocena Zarządu odnośnie przedstawicielki V
    enklawy, która chciała złożyć wniosek formalny z zapytaniem czy Zebranie
    Przedstawicieli jest organem legalnym w związku zapisami ustawy o spółdzielniach
    mieszkaniowych, stanowiącymi, iż organem spółdzielni jest Walne Zgromadzenie.
    Zgodnie z zapisami Regulaminu Zebrania Przedstawicieli każdy przedstawiciel ma
    prawo do złożenia wniosku, a ZP może go przyjąć lub nie. W swym wywodzie Zarząd
    ma za złe tej pani że jest osobą aktywną. To chyba dobrze że są jeszcze tacy
    przedstawiciele, którzy poważnie traktują swoje obowiązki. Nie rozumiem dlaczego
    woli się tych którzy nic nie wiedzą, nic nie mówią. Czyżby byli to lepsi
    partnerzy dla Zarządu do dyskusji i do wspólnego dbania o spółdzielnię i dobro
    jej członków.

    Zastanawiam się kto jest autorem tego wystąpienia. Wprawdzie firmuje go Zarząd,
    ale myślę że nie jest to dzieło wiceprezesa, gdyż powszechnie wiadomo, że nie
    został on obdarzony przez naturę darem pisania tak lotnych tekstów.
    Trudno aż uwierzyć, że autorem relacji z ZP jest sam Pan prezes. Człowiek
    wykształcony, jako prezes spółdzielni z pewnością inteligentny, mający o sobie
    wysokie mniemanie, uważający się za znawcę prawa spółdzielczego i obrońcę
    spółdzielczości. Jendakże z lektury relacji z ZP o jej autorze można wyciągnąć
    zgoła inne wnioski.




    Temat: Po co ma sie dzieci?
    kokarda napisała:

    > Gość portalu: Iza napisał(a):
    > >
    > > To nie tak. Dziecko jest dla mnie i męża sensem życia. Co z tego, że mam
    > dobrą
    > > pracę, mieszkanie, jeżdżę sobie po Europie. To wszytsko jest ważne, ale je
    > st
    > > teraz i to wszystko na dobrą sprawę bez dziecka jest takie puste.
    >
    > Piszesz, ze sensem zycia jest dla ciebie twoje dziecko, czy mozesz cos
    wiecej
    > napisac na ten temat? Pytam dlatego, bo nie uwazam aby moje zycie bez
    dziecka
    > bylo puste, ale byc moje "bezdzietne" zycie zaczne za takie uwazac majac juz
    > dziecko..? To tak jak ze sprawami za ktorymi sie teskni dopiero jak sie je
    > utraci..a nie zanim sie je ma.

    # Anma ujęła to doskonale. Dodam tylko, że teraz wiem po co żyję, po co budzę
    się co rano, czasem mokra od całusków. Do kogo śpieszymy się z mężem z pracy,
    pod jakim kątem planujemy wakacje. I nie ma w tym żadnych wyrzeczeń. Teraz
    nasze życie jest pełne. Jedyne za czym czasem tęsknię to drugie dziecko...
    (też tak jak anma chciałabym mieć trójkę).

    > Dla mnie, bo
    > > ludzie mają różne priorytety. Bo po co się zapracowywać, gonić za wszystki
    > m,
    > > dla kogo? Dla samego posiadania rzeczy?
    > >
    > > Dopiero ta mała istota zwróciła mi uwagę na istotne rzeczy. Że warto
    > zatrzymać
    > > się nad kwiatkiem czy motylkiem, że można iść do Zoo i godzinę karmić
    > żyrafę
    > > liśćmi zerwanymi na trawniku obok, że zwykła gorączka u malucha może
    > > przyprawić o histerię, że siedzi się prz takim maluchu całą noc, nie czuje
    >
    > się
    > > zmęczenia, tylko modli się w duchu, żeby wszystko było dobrze, że praca ch
    > oć
    > > ważna, to nie najistotniejsza, a znajomi dziś są, a jutro kto wie, że
    > ulubione
    > > forum to Dziecko...
    > >
    > > Gdy patrzę na teściową widzę co jest dla niej najważniejsze. Choć
    > schorowana,
    > > przy wnuczce nagle dostaje energii, a telefon od nas i pytanie jak się czu
    > je
    > > nie kończy się narzekaniem na nienajlepsze przecież zdrówko, tylko co u na
    > s
    > > słychać, bo jej życiem jak sama mówi są nie praca, którą kiedyś tam
    > > zakończyła, nie koleżanki czy sąsiadki, ale my. Chciałam zatrudnić nianię,
    >
    > na
    > > co babcia się oburzyła, jak obca kobieta ma się zajmować jej wnuczką skoro
    >
    > ona
    > > może. Nasze sukcesy i porażki, pierwsze kroczki naszego skrzata, każda "no
    > wa
    > > mądrość" mojej córy, jej wizyty kontrolne, to jak zniosła szczepienia to s
    > ą
    > > tematy interesujące babcię. Gdy mąż jest w delegacji i dzwoni wieczorem py
    > ta
    > > nie o to co było w pracy, tylko jak nam minął dzień, jak się czujemy, co
    > mała
    > > dziś wymyśliła? To jest nasze życie.
    >
    > To wszystko pieknie brzmi, ale decydujac sie na posiadanie potomstwa
    zdawalas
    > sobie juz wtedy sprawe z ogromu radoscijakie przynosi macierzynstwo i
    > wiedzialas ze to zrekompensuje wszystko to co trzeba z siebie poswiecic dla
    > dziecka? Jesli to brzmi samolubnie to nie jest to moim zamiarem.

    # Nic nie poświęciłam, dopiero teraz zyskałam pełne życie. Jedyne poświęcenie
    to to, że musiałam wrócić do pracy (wiadomo jak jest na rynku, a po
    wychowawczym nie miałabym już gdzie wrócić), a z przyjemnością zostałabym na
    wychowawczym... Ileż nocy przepłakałam z tego powodu...

    > > A to, że opiekujemy się, czy będziemy się opiekować mamą na starość, nie
    > jest
    > > tylko naszym obowiązkiem (choć wedle prawa jest), tylko naturalną koleją
    > > rzeczy. Dziś ona pomaga nam (szorowała podłogi i okna gdy byłam w ciąży,
    > jutro
    > > ja umyję jej gdy będzie się gorzej czuła). Jak to w rodzinie.
    >
    > Tam gdzie mieszkam wiezy rodzinne sa troche inaczej rozumiane. Dziadkowie
    nie
    > opiekuja sie wnukami, a dzieci nie spodziewaja sie tego od nich. Nie znaczy
    to
    > ze nie ma milosci, zycie samo tworzy prozaiczne problemy typu "kto sie
    bedize
    > zajmowal malenstwem jak mamusia bedzie musiala wrocic do pracy?""Babcia jest
    > swietnym "wynalazkiem", ale nie wszedzie. Probuje sobie wyobrazic oddanie
    > swojego najdrozszego skarbu w rece obcej osoby i troche mnie nurtuje mysl,
    ze
    > jednak bede zmuszona w takiej sytuacji zrezygnowac z zycia zawodowego, w
    imie
    > priorytetow.

    # Też myślałam o niani, ale do czasu gdy urodziła się córa, potem byłam gotowa
    rzucić wszystko byle nie zostawiać mojego skarbu z obcą osobą. Na szczęście u
    mnie babcia zadeklarowała się do zajęcia wnuczką i mój dylemat ciut zmalał.

    >
    Pozdrawiam




    Temat: Zgierz zakazuje handlu w niedzielę
    No i znowu rozjaśniasz,tylko nie wiadomo co
    Gość portalu: Andrzej napisał(a):

    > Jesteś klasycznym typem demagoga. Jak ktoś mówi, że pewne regulacje są
    > wskazane, ty mu na to, że jest zwolennikiem regulacji wszystkiego. Bądź
    > poważny, człowieku. Bądź łaskaw czytać to co napisałem, zanim
    >odpowiesz. "Socjalizm" był oczywistą patologią, jednak my teraz pogrążamy się w
    > innej patologii, w kretyńskiej utopii totalnej deregulacji. Daj sobie więc
    > spokój z tymi obłudnymi gadkami w stylu - "to już przerabialiśmy".

    O jakiej deregulacji ty mówisz ? Prawie wszystkie regulacje z czasów PRL-u
    formalnie funkcjonują. Doszło nawet wiele nowych w związku z przystapieniem do
    UE. Wystarczy egzekwować.

    > > A ci którzy wykonują, jak to eufemistycznie nazywasz, pracę społecznie
    > > konieczną, też chcieliby zrobić zakupy, właśnie w soboty i niedziele.
    >
    > Dlaczego mieliby robić zakupy w niedziele, skoro w niedziele pracują?
    Dlaczego
    > nie mogą zrobić zakupów w inne dni tygodnia?

    Chyba nie bardzo wiesz na czym polega praca policjantów. Powinni twoim zdaniem
    nosić plecak a w nim napoje chłodzace i wałówkę). Tak jak w PRL-u, w kaburze
    śniadanie. A wystarczy pooglądać filmy.

    > > Skąd masz wiedzę co w supermarketach funkcjonuje a co nie ? Z GW ?
    >
    > Z pierwszej ręki. Moja żona od kilku lat pracuje w "sklepach
    > wielkopowierzchniowych", znam w związku z tym mnóstwo ludzi, którzy pracują w
    > takich sklepach w kilku dużych miastach Polski na różnych stanowiskach, od
    > kasjerki po dyrektorów. Więc mnie nie rozśmieszaj.
    >
    > >Sam również przed paru laty
    > > pracowałem w tej branży. Zamiast zamykać sklepy trzeba zadbać by Inspekcja
    > > Pracy i inne instytucje kontrolne wykonywały swoje obowiązki jak należy.
    > > To nie jest możliwe i o to trzeba walczyć.
    >
    > Freudowskie przejęzyczenie, co? Tak, właśnie, to najwyraźniej nie jest
    możliwe.

    Myślałem że pomimo przejęzyczenia jest to zrozumiałe. Przeliczyłem się, więc
    wyjaśniam. Takie instytucje jak Inspekcja Pracy i wiele, wiele innych, które
    powinny dbać o prawa i warunki pracy przetrwały po PRL-u prawie w
    niezreformowanej formie. Trzeba by więc zabrać się za to zasiedziałe i
    skorumpowane towarzystwo by zabrali się do pracy. A związki zawodowe powinny
    trochę mniej zajmować sie polityką a więcej ludźmi i warunkami
    pracy. "Solidarność" dopiero na ostatnim zjeździe postanowiła tworzyć
    międzyzakładowe komórki związkowe.

    > Wiem jak funkcjonuje prawo polskie w tym zakresie i zapewniam cię, że jest
    > całkowicie nieskutecznie. "Trzeba zadbać", "trzeba o to walczyć"... to ja
    wiem,
    > że "trzeba zadbać", nikt jednak nie zadbał i nie zanosi się na zmianę. Znam
    > ludzi, którzy próbowali walczyć i wygrali tylko depresję oraz bezrobocie.
    > Zamknięcie tych sklepów w niedzielę jest jedynym rozwiązaniem, zapewniającym
    > pracownikom chociaż jeden dzień wolny w tygodniu.

    Prawo jest dobre. Nieskuteczna jest egzekucja tego prawa. Idąc tokiem twojego
    rozumowania powinno się : zamknąć stadiony, bo biją się i demolują a prawo jest
    bezsilne, zamknąć fabryki bo pracodawcy nie płacą pensji a prawo jest bezsilne,
    itd.,itp. Oczywiście zaraz powiesz że to demagogia. A to po prostu jest coś co
    od dawna określa sie wlewaniem dziecka z kąpielą.

    > > A nawiedzonych ideologów z pustymi łbami poszukaj wśród swoich towarzyszy
    > > partyjnych, stęsknionych do ekonomii socjalizmu, którym zazwyczaj mylą się
    > > skutki z przyczynami.
    > Co za denny i kretyński tekst. Nawet nie chce mi się tego komentować. Jesteś
    > jednak półgłówkiem.

    Zabolało ? To przeczytaj w jaki sposób potraktowałeś mnie w pierwszym poscie.
    Jeżeli przeczytasz to ze zrozumieniem to dojdziesz do wniosku że sam jesteś
    półgłówkiem. Jak Kuba Bogu...



    Temat: Bez zmian
    personalnie nikogo staram się nie atakować. To nie mój styl ani
    > moja pasja. Tak się złozyło, ze jako jedyny często zabierasz tu
    > głos. Polemizuję więc z tymi opiniami.

    1. "starasz się" ale Ci nie wychodzi - wiec przestane zabierac głos
    bo moje poczucie obowiazku informowania zmienia sie
    w "pozywkę" dla anonima o kilku tozsamosciach, którego jako jedyny
    nie ignorowałem.

    - nie ma planu pracy zarządu i tam wyspecyfikowanych konkretnych
    > zamierzeń czy przymiarek.

    Są, zajrzyj na e-kartot.

    >To wygodne bo trudno ocenic kto ma
    > efekty a komu zwyczajnie nie wychodzi.Ktoś odpowiada za
    >techniczna strone budynku. Więc przypominałam tu kilka razy ze
    >zaniedbał obowiązkowy przegląd. Jak funkcjonują urządzenia budynku
    po części wiadomo. Sypia się zle konserwowane i spodziewaj się że
    > na ten temat napiszę w odpowiednim czasie.

    2. jesli zalezy ci na jakosci a nie na PR zwalczaniu zarzadu B, to
    napisz juz teraz, na e-kartotece!

    > Ktoś odpowiada za
    > wpłaty a zaległość TP nie zmienia się od dłuższego czasu.
    A gdyby kogos zwolnic za zaniedbania przy egzekw. tego długu także
    napisałabys ze znowu zwalniamy zasłuzonych ale powiazanych z
    exzarzadcą?

    >Narazie
    > o grubszych sprawach typu plac i boisko, ochrona, parkowanie
    było.

    Konkluzja taka: A i C milcza, starania B nic nie zmienią. Do dzis
    nie wiemy czy A przejmie plac czy się z tego wycofa.
    >
    > - oz tym finansowaniem placu to przesadzasz. Zdaje się były
    zbierane
    > podpisy pod uchwała dot fonansowania placu z funduszu remontowego
    > Nie pamiętam która z nas ja czy matka precyzyjnie wyjaśniały brak
    > podstaw prawnych takowej uchwały.Zatem wmawiasz mi coś czego nie
    > bylo.Także z zamykaniem placu albo mnie nie zrozumiałes albo coś
    > ci się pomieszało. Namawiam do zmuszenia TP utrzymywania placu.
    > Do czasu przejęcia przez fundację / to błąd / czy stowarzyszenie
    > / to lepiej /

    3. uchwala [ okazała sie ] przyatnym sondażem
    NAPISZ JAK ZMUSIC TP DO "utrzymywania placu", za pewne któryś z 1200
    właścieli skorzysta z Twej rady - albo zrób to sam/a! Skoro wiesz ze
    to poza kompet. zarzadu to na coo czekasz 5 lat?

    > - frnomen wspólnot a dokładniej pracy dla nich polega na tym ze
    > trzeba się starać aby być z tej pracy usuniętym / myslę tu o
    > etatowcach z zewnątrz czy wewnątrz. Chyba że pojawi się
    konkurencja
    > Ten fenomen bierze się stąd, że najwyżej 10% interesuje się
    wspól-
    > nota i problemami zarzadzania. Więc z tym przegłosowaniem to
    > spokojnie. Trochę socjotechniki i wszystko przegłosujesz

    4.KR (4 LATA) nie miała ZADNYCH WŁADCZYCH, kazdy Własciciel mógł
    przyjsc i robic to samo TAKZE TY, ZWLASZCZA TY SKORO MASZ TAKA
    WIEDZE I TYLE DOBYCH RAD
    Gdybył był biegły w socjotech to bym sie na tym forum w ogóle nie
    pojawiał, z "wybitnymi teoretykami" nie mozna wygrać na słowa.

    > - sprawy wspólnoty sledzisz, jak piszesz, już 5 lat. Doprecyzujmy:
    > tkwisz w strukturach czy to kontrolnych czy zarządczych a więc
    > tkwisz z pozycji władczej.
    >
    > - piszesz , że moje wypowiedzi to prowokacja. O ile sobie
    przypominam > z kilku moich rad skorzystałes. Zresztą do czego
    miałabym
    > prowokowac osoby dorosłe, w pełni władz umysłowych, na ogół
    > wykształcone?

    5. january33 olu czy - i jak Ci zaufac/Tw "radom" jesli nawet
    tozsamosci zmieniasz?
    >
    > - gdyby członkowie mieli rażąco różne poglady toby ciebie przegłoso
    > wali, piszesz. No to bardziej skomplikowana sprawa i nie zawsze
    z
    > pogladami ma coś wspólnego.

    Chyba komuś ubliżasz.

    > - czyli potwierdzasz, że administrator chce albo już zrezygnował.
    > Nie będę go oceniała zrobi to zarząd. Mam jedna serdeczna w
    związku
    > z tym prosbę. Niech to będzie ocena merytoryczna a nie jak z
    firma
    > sprzatajaca czyj to syn szef tej firmy. To taka prosba moja
    > Obiecuję komentarz do opinii zarządu nt rezygnacji administratora
    > Tu pytanie czy księgowosc na miesiąc przed rocznym bilansem
    > przejmie biegły czy jakos to inaczej?

    6. gdyby jakosc pracy poprz. firmy była zadowalajaca, zarzad - a nie
    ja!- by ja zatrzymał, szanse dawał przez pół roku. Więc po co Toja
    bezczelna manipulacjo-suestia?! Czy zwalniajac [przedpoprzedniego
    zarzadce Wspólnota powinna zachowac jego brata ] - aministratora i
    nie oceniac jego pracy - bo podniesiesz zarzut ze "zwalnia sie
    rodzine zarzadcy". Jesli zas nie rozumiesz wpływu czynnikow
    pozaumownych lezacch po stronie usługodawców na jakosc ich pracy to
    może nie rozuMiesz tez wielu innych.




    Temat: Po co ma sie dzieci?
    Gość portalu: Iza napisał(a):
    >
    > To nie tak. Dziecko jest dla mnie i męża sensem życia. Co z tego, że mam
    dobrą
    > pracę, mieszkanie, jeżdżę sobie po Europie. To wszytsko jest ważne, ale jest
    > teraz i to wszystko na dobrą sprawę bez dziecka jest takie puste.

    Piszesz, ze sensem zycia jest dla ciebie twoje dziecko, czy mozesz cos wiecej
    napisac na ten temat? Pytam dlatego, bo nie uwazam aby moje zycie bez dziecka
    bylo puste, ale byc moje "bezdzietne" zycie zaczne za takie uwazac majac juz
    dziecko..? To tak jak ze sprawami za ktorymi sie teskni dopiero jak sie je
    utraci..a nie zanim sie je ma.

    Dla mnie, bo
    > ludzie mają różne priorytety. Bo po co się zapracowywać, gonić za wszystkim,
    > dla kogo? Dla samego posiadania rzeczy?
    >
    > Dopiero ta mała istota zwróciła mi uwagę na istotne rzeczy. Że warto
    zatrzymać
    > się nad kwiatkiem czy motylkiem, że można iść do Zoo i godzinę karmić
    żyrafę
    > liśćmi zerwanymi na trawniku obok, że zwykła gorączka u malucha może
    > przyprawić o histerię, że siedzi się prz takim maluchu całą noc, nie czuje
    się
    > zmęczenia, tylko modli się w duchu, żeby wszystko było dobrze, że praca choć
    > ważna, to nie najistotniejsza, a znajomi dziś są, a jutro kto wie, że
    ulubione
    > forum to Dziecko...
    >
    > Gdy patrzę na teściową widzę co jest dla niej najważniejsze. Choć
    schorowana,
    > przy wnuczce nagle dostaje energii, a telefon od nas i pytanie jak się czuje
    > nie kończy się narzekaniem na nienajlepsze przecież zdrówko, tylko co u nas
    > słychać, bo jej życiem jak sama mówi są nie praca, którą kiedyś tam
    > zakończyła, nie koleżanki czy sąsiadki, ale my. Chciałam zatrudnić nianię,
    na
    > co babcia się oburzyła, jak obca kobieta ma się zajmować jej wnuczką skoro
    ona
    > może. Nasze sukcesy i porażki, pierwsze kroczki naszego skrzata, każda "nowa
    > mądrość" mojej córy, jej wizyty kontrolne, to jak zniosła szczepienia to są
    > tematy interesujące babcię. Gdy mąż jest w delegacji i dzwoni wieczorem pyta
    > nie o to co było w pracy, tylko jak nam minął dzień, jak się czujemy, co
    mała
    > dziś wymyśliła? To jest nasze życie.

    To wszystko pieknie brzmi, ale decydujac sie na posiadanie potomstwa zdawalas
    sobie juz wtedy sprawe z ogromu radoscijakie przynosi macierzynstwo i
    wiedzialas ze to zrekompensuje wszystko to co trzeba z siebie poswiecic dla
    dziecka? Jesli to brzmi samolubnie to nie jest to moim zamiarem.

    >
    > A to, że opiekujemy się, czy będziemy się opiekować mamą na starość, nie
    jest
    > tylko naszym obowiązkiem (choć wedle prawa jest), tylko naturalną koleją
    > rzeczy. Dziś ona pomaga nam (szorowała podłogi i okna gdy byłam w ciąży,
    jutro
    > ja umyję jej gdy będzie się gorzej czuła). Jak to w rodzinie.

    Tam gdzie mieszkam wiezy rodzinne sa troche inaczej rozumiane. Dziadkowie nie
    opiekuja sie wnukami, a dzieci nie spodziewaja sie tego od nich. Nie znaczy to
    ze nie ma milosci, zycie samo tworzy prozaiczne problemy typu "kto sie bedize
    zajmowal malenstwem jak mamusia bedzie musiala wrocic do pracy?""Babcia jest
    swietnym "wynalazkiem", ale nie wszedzie. Probuje sobie wyobrazic oddanie
    swojego najdrozszego skarbu w rece obcej osoby i troche mnie nurtuje mysl, ze
    jednak bede zmuszona w takiej sytuacji zrezygnowac z zycia zawodowego, w imie
    priorytetow.

    Ja tez pozdrawiam
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dsj4cup.htw.pl



  • Strona 2 z 3 • Wyszukano 123 rezultatów • 1, 2, 3 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl.