Strona Główna
jak leczyć zapalenie okostnej
jak napisać poprawnie list
jajka wielkanocne robione szydełkiem
Jacek Dresz
J Lo Make up
Jade Walk
Jak leczyć naderwany mięsień
Jądro ciemności miejsce akcji
Jabłoń wschodnia
Jachranka Nauczyciel
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fotoexpress.opx.pl

  • Widzisz wypowiedzi wyszukane dla zapytania: jak kocha mężczyzna





    Temat: problem z dzieckiem mojego partnera!
    Masz rację w tym co napisałaś.
    Ja to wiem on to wie , wszyscy oprócz tego dziecka.
    Problem w tym,że żyliśmy w innych światach.
    To dziecko uczy sie od moich dzieci, z marnym skutkiem ale jednak cos tam
    zostaje.
    Nie che obrazac ex ale wiem,ze jej poglądy na temat wychowywania dzecka sa
    odmienne od moich. Coz jej dziecko ja na to nic nie poradze.
    Ona wpaja dziecku,zę najwazniejszy jest dach nad głowa i pieniądze. Ja co
    innego.

    dzisiaj nie wytrzymałam
    Syn mojego partnera ma niebawem urodziny.W dniu urodzin niestety nie będa sie
    widzieli. Postanowilismy dzis to uczcic, skromnie ale jednak. Wazna pamiec i
    wspomnienia.
    w naszym wspólnym domu dzieci dostają od nas jeden prezent na urodziny.
    Moje dzieci to akceptuja i są szczesliwe. Nie dopominaja sie o wiecej bo
    wiedza ,ze wiecej nie dostaną . Bedzie przyjecie ,tort i prezent i jest oki.
    Natomiast dziecko partnera zazyczyło sobie wczesniej prezent-kupił, pozniej
    znowu prezent rzekomo na urodziny-kupił. Ciągle powtarzalismy,ze wiecej od nas
    prezentów nie bedzie, kochamy go bardzo ale nie mamy pieniązków. Niby zrozumiał.
    Dzis natomiast- z wyrzutami pytał gdzie prezent, nie interesowalo go przyjecie.
    A mój mężczyzna -powiedział dobrze pojedziemy i wybierzesz sobie co cchesz.
    ja w szoku, moje dzieci zdezorientowane, wiadomo każde dziecko chiałoby wiecej.
    zaczełam rozmawiac z partnerem ,ze to nie w porzadku itp.
    Mały sie wsciekł zaczał wszystkich wyzywac, na nic sie zdały tłumaczenia.
    Ojciec nie wiedział co powiedziec, wiec ja wkurzona - powiedziałam...
    nie ma więcej i nie bedzie,przykro mi ale dostałes juz prezenty i musisz sie
    nauczyc a pzrede wszystkim słuchac co dorosli mówią do ciebie, będziesz
    dorosły, zaczniesz zarabiac piniazki i bedziesz sobie kupował... itd itp
    Moje kategoryczne- masz przestac płakac! poskutkowało.
    Pewnie mnie nienawidzi i pzrekaze wszystko mamusi ale cóz....mały nie bedzie
    żadZił wszystkimi.
    ufff






    Temat: porażka
    porażka
    Jestem tu po raz pierwszy, ale nie jestem tu przypadkiem. Piszę, poniewaz
    czuję, że w moim małżenstwie jest coraz gorzej. Zacznę od początku. Dwa lata
    temu wyszlam za mąż za 10 lat starszego mężczyznę z 10 letnim dzieckiem.
    Zdawałam sobie sprawę, że nie zawsze będzie różowo, ale myślałam, że jak
    ludzie się kochają... Mieszkamy we trójkę, dziecko ma tylko nas (nie ma
    biologicznej mamy od kilku lat). Nie mogę poradzic sobie z chlopcem, a co za
    tym idzie coraz bardziej sie do niego zniechęcam. Nieustannie kłócę się z
    mężem - powód dziecko. Nie mam żadnych doświadczeń. Potrafię podać
    obiad,sprawdzić wypracowanie, wyprasować koszulę.Nie potrafię pokochać. Nie
    portafię zrozumiec, ze dziecko kłamie, ma o wszystko pretensje. Probowałam
    rozmawiac o tym z dzieckiem, zabierałam na lody, spacery, by sie otworzył i
    powiedzial, czego oczekuje.Nic to nie dało. Nastolatek zamyka się w sobie,
    przy czym żadne tłumaczenia do niego nie trafiają. Uwielbia przy tym wszelkie
    wyjazdy, wyjścia. Czuję się cora bardziej zagubiona. Ja też mam pretensje,
    teraz się juz z nimi nawet nie kryję.O wszystkim informuję mojego meża.
    Zresztą tylko on jest w stanie wpłynać na dziecko. Co miesiąc przeżywam
    ogromny stres z powodu rachunków telefonicznych. Ciężko pracujemy, ale też
    oszczedzamy żeby w domu niczego nie brakowało. Jak wytłumaczyć dziecku, że
    telefon nie służy do pogaduszek z kolegami? Czy mam się pozbawić łącznośći z
    rodziną (wyprowadziłam się kilkaset km od domu rodzinnego), zlikwidować
    telefon z powodu dziecka? Nie mogę o tym rozmawiac z mężem, który czesto
    zmienia w tej kwestii zdanie (ostatnio stwierdził, ze syn widocznie ma takie
    potrzeby, a on nie będzie mu wszystkiego zabraniał). Dodam też, że w 80% ja
    utrzymuję dom. Niby rozumiem mojego meża. Może ja w stosunku do własnego
    dziecka też byłabym taka liberalna? Ale to wszystko boli. Czuję, że nasze
    kłótnie bardzo satysfakcjonują nastolatka. Mąż mi zarzuca, że nie potrafię
    nic dobrego powiedziec o dziecku. I to jest prawda. Tak wiele razy się na nim
    zawiodłam, że nie potrafię. Co mam robić? Coraz cześciej myślę, żeby to
    wszystko zostawic i zwyczajnie uciec. (zresztą wczoraj usłyszałam z ust
    mojego ukochanego męża, że droga wolna). Wiem też, ze sama na pewno dalabym
    sobie świetnie radę. Tylko, zadaję sobie pytanie, czy to najlepsze wyjście?
    Czy mam przyznac się do tego, że maje małżenstwo, dla którego tak wiele
    poświęciłam, okazało się porażką?





    Temat: Czy musimy się ukrywać ?
    Ja na twoim miejscu ukrywałabym związek z Twoim facetem, zbyt wiele
    ryzykujecie. I myślę, ze nie będzie łatwo przed sądem udowodnić kiedy się
    poznaliście i kiedy nastąpił ten całkowity rozkład pożycia pomiędzy eks a Twoim
    mężczyzną. Na pewno na Waszą korzyść przemawia fakt, ze nie mieszkacie razem
    czyli nie prowadzicie wspólnego gospodarstwa domowego.
    Sądzę, ze dla obu stron jest najlepiej, kiedy rozstanie odbywa się w miarę
    normalnej, bezkonfliktowej atmosferze.
    Mój eks jest ewidentnie winny rozpadowi małżeństwa. Jednak będę pisać pozew o
    rozwód bez orzeczenia winy. Po wielu dyskusjach na temat naszego rozstania
    doszliśmy do jakiegoś porozumienia. Poza tym mój mąż, który niby kocha naszego
    synka, nie chce już być jego ojcem. W te sobotę, oboje z jego dziewczyna
    przekonywali mnie o korzyściach dla dziecka wynikających z takiej sytuacji,
    gdzie nie będzie ono rozbite między dwie rodziny. Podejrzewam jednak, ze sprawa
    rozchodzi się o alimenty. Ponadto dziewczyna mojego eksa twierdzi, że nie chce
    mieć faceta z przeszłością, pomimo, iż w jakiś sposób przywiązała się do
    naszego synka. Ja pomimo wszystko nie rozumiem sytuacji. Nie kłócimy się, wręcz
    żyjemy w zgodzie i przyjaźni. Mój eks jest tymczasowo zwolniony przeze mnie od
    płacenia alimentów. Nie utrudniam mu kontaktów z dzieckiem, przychodzi do nas
    kiedy chce i o której chce, sam lub z dziewczyną, ma klucz od mojego
    mieszkania. Może zabierać synka na spacer, na stancję gdzie mieszkają lub do
    Centrum Zabaw. A jednak... Dostałam od niego oświadczenie, które mam złożyć w
    sądzie przy pozwie a on na rozprawie potwierdzi swoje stanowisko. W
    oświadczeniu tym, mój eks wyraźnie stwierdza, ze nie widzi przeszkód w
    pozbawieniu go władzy rodzicielskiej, a po otrzymaniu rozwodu zamierza złożyć
    przed Sądem opiekuńczym oświadczenie, ze wyraża zgodę na przysposobienie
    dziecka przez przyszłego męża matki. Uzgodniliśmy, ze na świadków powołamy
    naszych partnerów. Zeznają oni, ze są naszymi konkubentami i obie strony chcą
    ponownie zawrzeć związek małżeński. W moim przypadku będzie to bardzo
    naciągane, bo ja nie mieszkam z moim partnerem. Zastanawiam się, czy dobrze
    robię, ale ja tez chce mieć już to za sobą.

    moj adres: daruncia@wp.pl / na "gazetowy" nic nie dochodzi :(



    Temat: Macochy bezdzietne. Dlaczego???????
    Do Carmelli.
    Oj Biedactwo!!! Nie martw się tak bardzo.

    Ja też jestem z katolickiej rodziny i kiedyś nawet do oazy należałam :-). Od 15
    roku mi przeszło. Ale oczywiście - moja rodzina też jest stosunkowo
    konserwatywna i mama mi czasami tłumaczyła, ze z facetem to bez ślubu nie
    można... (wydaje mi się, ze to bardziej pod wpływem swojej siostry mówiła a
    mojej ciotki - ta to dopiero jest katoliczka). Ta ciotka to tez mi kiedys
    pogadanki puszczała, ze jak by ona miałą córkę - to nigdy by jej z meżczyzną na
    wakacje nie pusciła etc... A ja tu oczywiście standardowe zmiany facetów co
    jakiś czas = rzecz jasna wspólne wakacje. Stwierdziłam stosunkowo wczesnie, ze
    nieststy rodzinka to może swoje gadać a ja swoje zrobię - bo to w końcu moje
    życie i ja odpowiem za konsekwencje niewłaściwego wyboru życiowego partnera. A
    faceta przed ślubem to trzeba przetestować z wszelkich możliwych stron, zeby
    potem niespodzianek nie było.

    Jedna taka niespodzianka mnie spotkała. Mianowicie przed moim obecnym m.
    spotykałam sie z pewnym facetem (średnio atrakcyjnym fizycznie, za to wydawało
    mi się interesujacym intelektualnie). Facet ten stanął po prostu na głowie,
    zeby mnie zdobyć. I udało mu się. całe szczeście na baardzo krótko. Po
    zamieszkaniu wyszły takie jego przyzwyczajenia (alkohol, imprezki co 2 dni) i
    umiłowanie mamusi, że czym predzej uciekłam. Tak, ze zamieszkanie przed ślubem
    to podstawa.

    tak, ze rodzinką się nie przejmuj - to Twoje zycie. Czasy sie zmieniły. Trudno.
    Powinni się cieszyć, ze jesteś szcześliwa bo to najważniejsze. Opinie innych -
    szczególnie na tak banalny temat - po prostu sie nie liczą.

    Co do dziecka. Tutaj już trochę trudniej. Wydaje mi sie, ze tak to trochę jest
    z tymi facetami z odzysku, że skoro zaspokoili spoje potrzeby posiadania
    potomstwa, to wiecej już nie muszą. Ale tutaj powinni tez pomyśleć też o
    potrzebach kobiety, która kochają. Dlatego trzeba z nimi rozmawiać.

    Pozdrawiam. Nie smuć sie!!!!



    Temat: A może najlepiej na mieście
    Cóż badia mamy trochę inne poglądy na szczęście, partnerstwo, rodzinę.
    Ja nie potrafiłabym świadomie krzywdzić partnera którego kocham.
    Gdybym nie poczuła od razu sympatii do jego dzieci, SPRÓBOWAŁABYM przynajmniej
    jakoś to wszystko ułożyć. Myśląc własnie o nim, o MOJEJ rodzinie, o przyszłości.

    > Beatka, fajno - empatia dla taty i dziecka, dlaczego nie prosisz o empatię
    dla drugiej żony i jej dzieci?

    Dlatego, że jako osoba dorosła powinna wiedzieć z czym wiąże się bycie z
    mężczyzną dzieciatym. Nikt jej do tego związku nie zmuszał. Ojciec ma prawo
    spotykać sie ze SWOIMI dziećmi we WŁASNYM domu. Skoro nie jestem tego w stanie
    zaakceptować to z takim człowiekiem się nie wiążę. Bo krzywdzę w ten sposób
    zbyt wiele osób.
    Taki jest mój pogląd na te sprawy, moja moralność.
    Ty mozesz mieć inną.

    >Dlaczego pragnienia ojca mają być realizowane kosztem ukrywania uczuć drugiej
    żony. Myślisz, że to jest uczciwe i dobre rozwiązanie?

    Wcale nie chcę aby druga żona uczucia ukrywała. Ale to ona dochodzi do układu
    ojciec-dziecko i powinna być tego świadoma. Nie bierze ślubu TYLKO z mężczyzną,
    ale z mężczyzną który jest ojcem. Gdyby dziecko mieszkało z ojcem to chyba
    jakos bardziej by to przyjęła do wiadomości, ale skoro dzieciak poza domem....

    > Wcześniej, przed takim doświadczeniem jęknęłabym, że to nie do przyjęcia,
    teraz rozumiałabym, że next pragnie mieć własna rodzinę, i nie musi
    > ponosić "domowych" konsekwencji tego, że mam dziecko z kim innnym, kto sie
    > nadal tym dzieckiem opiekuje.

    Badia i mam uwierzyć że tak bez problemu byś sie z tym pogodziła?? ;-)
    Że nie chciałabyś układać SWOICH dzieci do snu, pokazać im swojego domu itp,
    itd.???!!! Tak spokojnie byś wytłumaczyła dzieciom, że masz nowego męża, który
    nie chce ich poznać, nie chce aby przychodziły do twojego domu, wiec dlatego
    MUSICIE spotykać sie na mieście ??? :-) I nie kiełkowałby w Tobie żal do
    partnera?????

    > Ale to są uczucia kobiety, która swój dom i swoja rodzine stawia nawsze na
    > pierwszym miejscu, a faceci maja zapewne jakoś inaczej.

    Tak faceci na pierwszym miejscu stawiają pracę :-)))))))
    p.s. to dziecko należy do rodziny. Jest dzieckiem męża. Tak samo jest jego jak
    potem wasze wspólne. A jż. twierdzisz że nasze to nasze, a tamte to gorsze, bo
    tylko w 50% należy do naszej rodziny, to badia... różnimy sie o 100%.

    > Wolałabym, żeby spotykały sie z mężem wyłacznie na mieście niz miałyby
    spotykac sie także z kobieta, która ma do nich takie nastawienie jak ja w tej
    chwili. To szczere. Na prawdę chciałabym oszczędzić tego moim dzieciom.

    :-) a w jakim wieku masz dzieci?

    >Gdyby tak było z moim dzieckiem, wolałabym, żeby tata był tatą "nie
    mieszkającym z nami", dochodzącym na urodziny czy Świeta, zabierającym na
    weekend i wakacje, bo to bliższe normalności (moim zdaniem) niż tata, jego
    żona, ich dwójka dzieci i wszyscy u nas na przyjęciu Komunijnym.

    Ty. Właśnie Ty byś wolała. A co na to tata i dzieci???
    Podobno miłość polega na dawaniu?!

    > Poza tym bałabym się, że te naszą "nową normalność" rodem z końca
    dwudziestego wieku dziecko weźmie za normalne rozdinne stosunki i powieli w
    dorosłym życiu.

    W tym też różnimy się o 180 stopni.
    Bo dla mnie bardziej normalna i oczywista jest sytuacja gdy rodzice sie
    rozwodzą, zakładaja nowe rodziny ale pozostają rodzicami, do których domu mozna
    przyjść, gdzie w nowych rodzinach są przynajmniej akceptowane, gdzie
    panują "normalne" stosunki /normalne dla mnie, bo tutaj się róznimy/.
    Bo ja bym wolała gdyby moje dzieci ewentualnie powieliły taką sytuację, niż
    tatusia odświętnego. Dla którego zdanie nowej żony jest ważniejsze niz układy z
    dziećmi. Nie umiem sobie wyobrazić, że tak postepuję. Cały czas czułabym się
    winna, czułabym że krzywdzę partnera i jego dziecko. Ja nie umiem sobie
    wyobrazić że mój syn czy córka powielają w przyszłosci postepowanie Twoje, czy
    Takiego ojca. Nie chciałabym bardzo tego, dla mnie byłaby to porażka
    wychowawcza. Taka jestem.
    Ty jesteś inna, inaczej myślisz.

    No to tolerancja ;-) i koniec dyskusji ;-).




    Temat: rozbicie malżeństwa
    Delfino

    Nie do końca rozumiem, jakimi kierujesz się motywami.
    Powtórzę się więc poniekad za Mikawi. Czy chodzi tu o jakis nadludzki niemalże
    altruizm wobec innych (chcesz ich uszczęślwić kosztem siebie?), czy o wyzbycie
    się wyrzutów sumienia, co jest już blizsze egoizmowi z kolei ("ważne, bym ja
    czuła się oczyszczona z zarzutów"?).
    Sądzę, że powinnaś odpowiedzieć sobie szczerze, dlaczego skłaniasz się ku
    takiemu myśleniu - obcemu mi, przyznam, ale zrozumiałemu.

    ***

    Od zawsze, a było to na długo przed faktem poznania mojego obecnego partnera,
    byłam zwolenniczką poglądu, że związki niszczą Ci, którzy je tworzą. Moim
    zdaniem nie istnieje nic takiego, jak wina osoby trzeciej, ponieważ, zabrzmi
    to zabawnie, żeby zaistniał trójkąt, musi najpierw przestać istniec duet,
    czyli, de facto, faktyczny trójkąt (z pełnym zaangazowaniem emocji każdej jego
    strony) nie istnieje nigdy, gdyż nawet w sytuacji, kiedy funkcjonuje jeszcze
    formalnie stary związek, a ktoś decyduje się na rozpoczęcie nowego, jego
    emocji w starym juz nie ma, a tym samym nie ma związku.
    I nie ma tu nic do rzeczy, u boku kogo, tymczasowo widnieje się na papierze.

    Posługując się mniej zawiłym tokiem myślenia - nie rozgladasz się na boki,
    póki jesteś szczęśliwa. Sam fakt, że to robisz, świadczy więc za tym, że nie
    jesteś. Oczywiście, jak w każdym zyciowym scenariuszu, praktyka jest zazwyczaj
    bardziej skomplikowana niż teoria. Tym samym, tyle o ile nie zgodzę się nigdy
    z poglądem o "wyłącznej winie tej trzeciej", przyznam, że w stosowaniu
    radykalnych rozwiązań mężczyżni są z reguły większymi tchórzami niż kobiety i
    dlatego częściej zdarzają im się uwikłania w "okresy przejściowe" pod
    tytułem "jeszcze żonaty, ale już związany z inną kobietą". Odpowiedź na taki
    stan rzeczy jest prosta - mężczyźni nie umieją odchodzić donikąd. Są bardziej
    gruboskórni i ubożsi o cały wachlarz emocji, charakterystyczny kobietom,
    dlatego łatwiej jest im tkwić w nieudanych związkach, choćby nie wiem jak
    wstrętnych, bo potrafią przedłozyć wygodę, przyzwyczajenie itd. nad miłość,
    pasję, namiętność. Dopiero kiedy namacalnie (a niestety zazwyczaj wiąże się to
    z poznaniem kogoś nowego) uświadomią sobie, w czym tkwią, rozbudza się w nich
    tęsknota za prawdziwym uczuciem, do którego gdzies tam pod warstwą
    swojej "wszystkojedności" i "bylejakości" tęsknią. Rozwijają wtedy skrzydła,
    odchodzą ze starych do nowych związków, z nadzieją na lepsze i wtedy zaczynają
    się schody...

    Zawsze dziwiło mnie, dlaczego mężczyźni nie odchodzą ze związków, w którym
    jest im źle, póki jeszcze mogą zrobić to z klasą, zanim rozpoczną się dramaty
    w stylu "byłe", "obecne", dzieci itd. Może dlatego, że ja myślę inaczej.Bo ja
    potrafię... Nie wiem.
    Kiedy zdałam mojemu mężczyźnie pytanie, co robił przez 5 lat u boku kobiety,
    na której temat tak de facto nic nie potrafi powiedzieć, która jest mu na
    wskroś obca pod każdym względem, odpowiedział mi, że nie wie...
    Wie jednak, że to jego wina, bo za długo zwlekał z decyzją, by powiedzieć
    swojej żonie o tym, że jej nie kocha.
    Stchórzył. I zapłacił za to wyskoką cenę. Zapłaciła ja ona i płacę ją ja.
    Ale to nie moja wina, że oni nie umieli zbudować sobie szczęścia.

    Mam nadzieję, że dojdziesz do takiego rozwiązania, które pozwoli Ci spać
    spokojniej, niezależnie od decyzji, jaką podejmiesz.

    Trzymaj się.
    Kasjusz

    Ps. Nie rozumiem tylko jednego. Czy Twój mężczyzna też czuje, że u boku byłej
    zony byłby szczęśliwszy, czy to tylko Twoje odczucia?
    I pamiętaj, że nikogo nie zabierasz dopóty, dopóki ten ktoś sam nie chce
    zostac zabranym.




    Temat: A może najlepiej na mieście
    "generalnie wszystko sie tu zgadza nie rozumiem tylko, dlaczego partner ma miec
    żal do swojej obecnej i tez zal kiedys wybuchnie. Wybuchnie, ale tylko w
    zwiazku, gdzie o problemach sie nie rozmawia i one sie kumuluja. Nie zawsze
    musi byc to tez 'wina' jego obecnej za te 'spotkania na miescie."

    Ja napisałam o w miarę normalnej sytuacji. Czyli ojciec kocha bardzo swoje
    dzieci a one jego. Była jest normalna i nie jest przeciwna spotkaniom.
    Wystarczy wtedy odrobina empatii i postawienie się w sytuacji takiego taty,
    którego jakoby kochacie. Ma nowy dom, nową rodzinę i nie moze tam WE WŁASNYM
    DOMU spotykać się z WŁASNYMI dziećmi.
    Tylko empatia... A gdyby wasze dzieci po rozwodzie zostły pod opieką męża,
    mogłybyście widywać je tylko od czasu do czasu i to jeszcze poza domem, bo
    obecny ma przeciwwskazania. /ja to bym z takim człowiekiem, który moich dzieci
    nie akceptuje nie była/ ale gdyby... to miałabym do niego OGROMNY żal,
    narastający żal....

    badia
    > Dlaczego mąż ma mieć żal do partnerki? Za to, że ona chce mieć swoją rodzinę,
    za to, że kocha swoje dzieci, za to, że nie czuje się współpodpowiedzialna za
    wychowanie jego dzieci? za to wreszcie, że znając swoje uczucia (wrogie np) do
    cudzuego dziecka nie chce się z nim widywać, żeby nie wyrządzić mu krzywdy.

    Nie szukaj badia usprawiedliwienia na siłę.
    Dobra, kochająca partnerka bierze także pod uwagę potrzeby, uczucia męża.
    Nie szantażuje go dla swojej egoistycznej wygody.
    Wiesz badia z teściową można życ na odległość. Z dziećmi nie za bardzo.
    Czy naprawdę chciałabyś aby twoje dzieci w przyszłości spotykały się z byłym
    mężem wyłącznie na mieście, ze wszystkimi konsekwencjami???

    > Ale takiego normalnego taty to one nie będą miały z powodu rozwodu.

    Dlatego NALEŻY minimalizować negatywne skutki rozwodu. Bo KAŻDE dziecko może
    spotkać rozwód rodziców.

    > spotykanie sie poza domeme, nie oznacza, że tata się ukrywa, ale że to tata
    > spotyka sie z dziećmi, a nie że zamiast spotkania z dzieckiem przywozi je do
    > swojego obecnego domu i każe się nim zajmować obecnej.

    Nie wiem badia w jakim wieku masz dziecko, ale chyba jeszcze bardzo małe. Skoro
    uważasz że spotkania na mieście są wystarczające.
    Ja nie piszę o podrzucaniu dzieci obecnej, bo to tak samo patologia jak
    spotkania na mieście.

    "Wiem jedno, że jeśli next czuje negatywne uczucia do dziecka, a większość
    ponieważ kocha własne nie ma ochoty na matkowanie cudzym, to dla dziecka
    lepiej, żeby sie z taka next nie widywało."

    Ja myślę że najlepiej by było gdyby taka kobieta w ogóle nie wiązała się z
    mężczyzną którego dziecka nie akceptuje /kochać nie musi ;-)/. Bo nikogo tym
    tak naprawdę nie uszczęśliwi. I bajki o miłości nie trafiają mi do przekonania.
    Dziecko to nie pies, którego można dać w odstawkę. Jeżeli tyle nie mozna
    dla "kochanego" partnera zrobić, to lepiej dać sobie spokój.

    >I lepiej nie udawać niż udawać dla wygody taty, bo tak na prawdę głównym
    argumntem, który sie tu pojawia jest wygoda taty.

    :-))))) a wg mnie to głównym argumentem jest wygoda drugich partnerek. Bo ani
    to wygoda dla dzieci ani ojców. A bzdurne tłumaczenie o oporządzaniu tamtych
    dzieci, podrzucaniu obecnym żonom itp. To tylko kwestia ugody, rozmowy między
    małżonkami. Bo też jestem za tym aby to był czas spędzony z ojcem ;-))

    Pozdrawiam.




    Temat: zycie w Egipcie...
    nie mam teraz czasu, zeby przeczytac wszystkie wypowiedzi, przepraszam,ale
    chcialabym powiedziec o swoich doswiadczeniach- mieszkalam w Egipcie kilka lat.
    Uwielbiam ten kraj, tych ludzi, mam oczywiscie masę prZYjacioł, bo jak wiecie
    oni są nieslychanie serdeczni i przyjacielscy. wiele sie nauczylam tam
    mieszkajac, zmienilam swoje podejscie do wielu rzeczy, kocham swoich
    przyjaciol, ale nie wyobrazam sobie wyjsc za Araba, poniewaz, choc jako
    rpzyjaciele wspaniali, jako partnerzy dla swoich zon czy ukochanych byli dla
    mnie- zbyt inni od tego, czego ja poszukuję w partnerstwie. Są cudwoni,
    romantyczni, potrafią zrobić magiczne wrazenie swoją meskoscią etc, natomiast
    podzial rol niestety jest na tyle silny, ze chocby zycie rodzinne bylo
    najbardziej udane dla kobiety, i byla zadowolona, mezczyzna na boku najczesciej
    nie mial skrupolow, by miec swoje wlasne prywatne zycie, ktore nie wykluczalo
    zabaw z innymi kobietami.
    Dlatego najcudowniej nawet traktujacy swoje partnerki moi przyjaciele i znajomi-
    a po tylu latach i radosnym pogrązeniu sie w zyciu tam naprawde poznalam wielu
    ludzi- byli dla mnie dowodem, ze nie odnalazlabym sie w takim ukladzie.
    Wielowiekowa kultura i tradycje to cos, z czym trudno walczyc. ja lubię
    męzczyzn, ktorzy mają własne zycie i są niezalezni, natomiast jednak
    swiadomosc, ze co by nie mowil partnerce uwaza za oczywiste, ze moze na boku
    miec inna kobiete, dla mnie jest decydująca. nie chcę tak.
    Przez lata walczylam w obronie tej kultury i rowniez zdolnosci mężczyzn do
    stworzenia z kobietą spoza tamtej kultury wspanialego związku. znam rodziny, w
    ktorych kobiety są ogromnie szczęsliwe, kochające, oddane, pelne szacunku. ale
    to są juz ludzie w srednim wieku, z dorastającymi dziecmi...natomiast wszyscy
    mlodsi faceci, ktorych poznawalam blizej i ktorzy np spedzali wieczory w gronie
    przyjaciol, w tym i mnie, bo bylam ylko pzyjaciolka, nie dziewczyna zadnego z
    nich- trzymali swoje dziewczyny dla siebie. tak wiec w gronie przyjaciol
    spotykaly sie- samotne lub zwiazane z cudzoziemcami Arabki, samotni lub
    zwiazani, ale samotnie przychodzący panowie, i cudzoziemcy, jak ja. dodam, ze
    to byli wszystko luzie wyksztalceni, obyci, podrozujacy do innych krajow, do
    Europy, etc.
    Jesli znalam te ich dziewczyny, to spotykalysmy sie na babskich spotkaniach,
    natomiast wspolne moge policzyc na palcach jednej ręki.
    obacalam sie w roznych kręgach i roznych srodowiskach, natomiast ten model nie
    ulegal zmianie, czy bylam jedyna cudzoziemka, czy tez grono bylo mieszane, czy
    juz wchodzilam niemal w zaprzyajzniona rodzine jako przyjaciolka domu.

    dlatego nie twierdze, ze to niemozliwe, natomiast ja sie nie spotkalam z
    przykladem relacji przez te wszystkie lata, ktory dalby mi wiare, ze i mnie by
    sie tak udalo z moim partnerem Arabem.

    Przepraszam wszystkie szczęsliwe zony Arabow. jestem gleboko przekonana, ze sa
    wyjatki, szczegolnie, jesli mieszka sie poza krajem arabskim. Natomiast jesli
    kobieta z Europy chce przezyc szczesliwe lata w kraju arabskim- jak ja- to
    jednak polecam bycie niezalezną od tamtejszych norm społecznych. ktore szanuję
    ogromnie- po prostu nie we wszystkich się odnajduję.




    Temat: rozterki partnerki mezczyzny po przejsciach :((
    dziewczyny,
    dziekuje Wam wszystkim za tak wielki odzew i Wasze rady. Nie spodziewalam sie
    tego az tyle. Ogolnie widze, ze winna wam jestem troche wyjasnien.

    Jestesmy szczesliwym zwiazkiem, bardzo sie kochamy i mamy do siebie ogromne
    zaufanie. Moj facet jest wspanialym mezczyzna, niezwykle czulym, cieplym,
    wrazliwym. Oczywiscie, nie wynikalo to z mojego postu, gdyz pisalam o
    problemach jakie mam, a nie o tym, co jest u nas dobre.

    Co do zdrady - nie mam w sobie niepewnosci, ze zrobi kiedys to samo w stosunku
    do mnie. Nie jest tak, ze w ogole nie rozmawialismy o tej stronie jego
    przeszlosci. Mowilismy i troche wiem, ale po prostu jak dla mnie, troche za
    malo, by zrozumiec to wszsytko tak do konca. Z jego natomiast strony jest
    ogromny wstyd, ze cos takiego kiedys sie wydarzylo. Wiem, ze zaluje tego
    strasznie, wiele razy mowil mi, ze mam przestac sie czepiac tego tematu, gdyz
    wystarczy, ze zona, ktora zdradzal mu przebaczyla i ze on i tak bedzie mial
    wyrzuty sumienia do konca zycia. O kobiecie z ktora zdradzal nie chce nawet
    wspominac. Chcialby wymazac wszystko z pamieci. Wiecie, gdy mi tak mowi i gdy
    widze jak cierpi z tego powodu, naprawde nie chce rozgrzebywac tego bardziej.

    Slub.. mi chodzi wlasnie o to, o czym pisala jedna z Was, o taka romantyczna
    strone tego - nazywanie sie mezem, zona, piekna przysiega, noszenie obraczki,
    wspolne nazwisko. Zalezy mi na tym, ale najgorsze w tym jest to, ze ja go
    rozumiem, ze on moze byc zrazony do takiej instytucji, ze mozna nazwac moje
    argumenty infantylnymi. I fatalne jest w tym wszsytkim jeszcze jedno, ze
    jestesmy naciskani przez moich rodzicow (strasznych katolikow), co go niestety
    skutecznie zniecheca. No i pewnie, kto chcialby zenic sie pod batem?

    Zazdrosc o przeszlosc - pisalyscie, ze to najmniej wazny z moich problemow, a
    dla mnie wydaje sie on najistotniejszy. Naprawde ciezko mi jest zaakceptowac
    fakt, ze moj mezczyzna kochal kiedys inna kobiete, wyznawal jej milosc, tulil
    ja, mowil piekne slowa, etc. Jedna z Was napisala, ze z tym po prostu trzeba
    sie pogodzic, a jesli nie potrafimy - nalezy odejsc. Swieta prawda. I cale
    szczescie mysle, ze powoli, powoli dochodze do takiego pogodzenia. Chyba to tez
    zalezy od tego ile czasu jestesmy razem - z kazdym miesiacem, z kazdym NASZYM,
    WSPOLNYM doswiadczeniem ta zazdrosc staje sie troche mniejsza. Bo zaczynamy juz
    tworzyc NASZA przeszlosc, wpisywac sie w historie jako MY. Ale mimo wszystko,
    czasem potrafi wszystko odzyc, zazdrosc zakluc, zabolec.

    To wyjasnilam troszke. Ogolnie wiem, ze jestesmy na dobrej drodze, ale powolnej
    i czasem z zakretami. Dlatego napisalam do Was. Troche dlatego, by wiedziec czy
    tez "grzebiecie" w przeszlosci swoich partnerow, a bardziej dlatego, by sie
    dowiedziec, jak skutecznie przestac to robic.

    pozdrawiam Was wszystkie i jeszcze raz dzieki za Wasze slowa!



    Temat: A może najlepiej na mieście
    zgadzam się z każdą literką.
    dodam tylko, ze zaczynajac zyc z kims, o kim wiemy, ze ma "przychowek" :-) - to
    swiadomie decydujemy sie na pewne obciazenia dla nas z tym zwiazane. podobnie
    jak nasz mezczyzna swiadomie bierze odpowiedzialnosc za to, zeby i nam w tym
    zwiazku bylo dobrze i jak najmniej niewygodnie z powodu jego przeszlosci.
    dokladnie tak jak piszesz, Nat - czasem sie trzeba postawic z drugiej strony.u
    mnie wlasnie dzieki temu zmienil sie niemal o 180 stopni stosunek do syna
    Osobisty. Pomyslalam, co by bylo, gdybym wychowywala najmlodszą w swoim domu, a
    Osobisty chcialby, zebym ograniczyla z nią kontakty, albo wogole ich
    zaprzestała.. jakikolwiek wybor zawsze byłby rozstrzygany na korzysc dziecka.
    liczylabym moze i na wyrozumialosc Osobistego i na swoją
    umiejętność "wynagrodzenia" mu tego tym, ze spotkania z dzieckiem i zajmowanie
    sie nim bylyby porownywalne do tego jak interesuje sie naszym domem i naszymi
    dziecmi i samym Osobistym.
    I z ty,m chybaprzede wszystkim trzeba się pogodzic. Podobnie jak dziecko i Ex
    muszą się pogodzić z tym, że i czas i $ będą rowno dzielone miedzy wszystkie
    dzieci i Obecną neizaleznie od ich liczby :)
    Dziecko jest wazne tak samo jak ktos z kim zyjemy, kogo kochamy. Tylko
    inaczej.Równorzędność tych "ważnosci" wymaga od Ojca w tym przypadku
    neisamowitej umiejętności sprawiedliwego podziału czasu, uwagi, siebie pomiędzy
    zone i dziecko - tak, zeby jak najmniej oboje odczuwali jego brak.
    Liczmy więc na umiejętności logistyczno-zachowawcze Mężczyzn...:-)) ! (oups!
    no, dobrze... ja wiem, to zdanie trąci czasem fantastyką..;-) ale niektorzy
    starają się te umiejetnosci posiąść:-)

    Osobisty od początku mi mówił, ze nie zrezygnuje ze spedzania czasu z dzieckiem
    i zebym pomyslala, czy ja sie w tym odnajdę. przynajmniej postawił sprawę jasno.
    powiedzialam (ważąc każde słowo, bo brnęłam w coś co znałąm tylko w teorii) że
    OWSZEM. tak jak ja jemu zadałam pytanie, czy on bedzie w stanie zapewnic mi i
    naszym ewentualnymdzieciom takie zycie, zebysmy czuli sie dobrze i nie
    odczuwali jego braku i straty na rzecz tamtego dziecka. i czy da radę finansowo
    utrzymac nas wszystkich :-) powiedział, że da rade. pytałam wiele razy o to. no
    wiec chybaoboje odpowiadamy za swoje słowa ktore wtedy powiedzielismy sobie.
    i nawet jak na początu bywałam zła, ze nie mam go całkiem dla siebie, ze jedzie
    do dziecka na drugi koniec Polski, ze ja sama, a on tam... - ach ta
    konfrontacja z rzeczywistoscia :-) - to milklam, dopoki nie bylam spokojna i
    wtedy dopiero rozmawialismy o tym. on rozumie moje potrzeby, a ja jego. chociaż
    czasem i zgrzyty bywają. ale staramy sie je rozwiazywac szybko.
    teraz juz jest ok, mamy ułożone zycie razem. i ciagle odpowiadamy za to co
    powiedzielismy sobie. i jest dzieki temu naprawdę nam łatwiej. dzieki
    swiadomosci od początku i wyjasnieniu sobie swoich stanowisk wobec zastanej
    sytuacji "dzieciatosci" Osobistego. stanowisk, ktore są niezmienne. kompromisy
    są potrzebne, a jakże... ale to jak w kazdym zwiazku chyba. u nas wystepuja
    jedynie na plaszczyznie "dzieciatosci" jego :-)

    pozdr.

    Joanna




    Temat: w slad za Felinka i ja sie chwale :)
    konkubinka napisała:

    > Jak wiele praw przypisuje sobie kobieta, która świadomie odbiera dziecku
    ojca,
    > mężczyznę pozbawia autorytetu, obraża i przedstawia w negatywnym świetle? W
    > kwestii alimentów dla dziecka większość polskich matek po rozwodzie nie umie
    > patrzeć na byłego męża jak na człowieka. Bezwzględnie pozbawia go nawet
    > ostatniej złotówki, traktując te pieniądze nie tylko jako kwotę niezbędną na
    > pokrycie potrzeb dziecka, lecz także jako źródło dodatkowego dochodu.
    Zdarzają
    > się sytuacje, w których - zdaniem matki - lepsza dla dziecka jest opiekunka
    niż
    >
    > ojciec, który mógłby zaopiekować się dzieckiem. Zdarza się, że lepiej jest
    > wysłać dziecko na drogie kolonie niż na wakacje z tatą.
    >
    > Jak wiele matek kreuje się na cierpiące niedostatek, poświęcające się dla
    > dziecka i ogłasza to całemu otoczeniu, oczekując współczucia od ludzi
    bliskich,
    >
    > obcych i sądu? Ile z nich zrezygnowałoby z płaconych im alimentów na rzecz
    > opieki naprzemiennej (np. tak, by ojciec przez pół miesiąca wypełniał te same
    > obowiązki i ponosił te same koszty względem dziecka co ona)? Bardzo niewiele.
    > Kobiety mieszkające po rozwodzie z dzieckiem zapominają o tym, że za rozpad
    > związku często odpowiadają dwie strony, nie pamiętają o swych winach. Choć
    > złamały człowiekowi serce i zawiodły zaufanie, każą mu płacić za własne
    błędy,
    > obarczając odpowiedzialnością za to, że małżeństwo nie przetrwało. Jako karę
    > stosują separację dziecka od ojca albo zawyżanie alimentów. Byłoby mało
    takich
    > przypadków, gdyby nasz wymiar sprawiedliwości na to nie zezwalał.
    >

    Napiszę tak od serca. Poczułam się bardzo dotknięta tym atrykułem, chociaż wiem
    konkubinko, że starałaś się obiektywnie opisać całą sytuację, w jakiej się
    znalazłaś.
    Ustosunkuję się do powyżej cytowanych zdań.
    Myślę, ze jest to zbyt przesadzone twierdzenie, że sądy sa prokobiece. Ja się z
    tym w swoim przypadku nie spotkałam. Dodatkowo poznałam kilka samotnych matek,
    które naprawdę cierpia biedę bo np ojciec ich dziecka wyjechał do Stanow, ma
    wszystko gdzieś i nie płaci grosza na dziecko. Poza tym kiedy kobieta zostaje
    sama znajduje się w punkcie wyjscia w duzo trudniejszej sytuacji niż jej eks
    mąż lub jesli nie była mężatka - ojciec jej dziecka. Najczęściej zostaje
    porzucona
    i tak stje się niewygodną eks. Trudniej jej jest znaleźć partnera. Ma więcej
    obowiązkow. Moj eks zrzekł się praw rodzicielskich tylko po t by nie płacić
    alimentow. Jego nie interesuje czy jego dzicko będzie miało co jeśc i w co sie
    ubrac. Uważa, że jezeli teraz mam nowego faceta, to on przede wszystkim
    powinien troszczyć się o dobro dziecka a nie biologiczny ojciec. Biologicznemu
    ojcu należa sie same prawa. Dziecko nie powinno mowić do męża swojej matki
    tato, chociaz w niedalekiej przyszłości zostanie przysposobione. Bo moj eks
    jest zazdrosny. Ostatnio powiedział, ze ograniczam mu jego prawa, pewnie pod
    wpływem podobnego do twojego artykułu albo raczej wypowiedzi w telewizji, bo
    czytać to moj eks nigdy nie lubił. Nie pozwalam mu na nieoraniczony kontakt z
    dzieckiem. I w takiej sytuacji jaka jets teraz będę walczyc jak lwica, by te
    kontakty były przez mnie jak najbardziej kontrolowane, dopoki dziecko jest
    jeszce małe. Denerwuje mnie to, ze on się wstydzi swojego syna. Boi sie, ż
    ektos go nie zobaczył z nim na mmieście. Ale widywac chce. Na razie Przemek
    jest mały, ale gdy podrosnie co będzie? Njchhetniej uciekąlbym za granicę, zeby
    synek mógł rozmawiać, ze swoim biologicznym ojcem tylko przez telefon. Nie
    chce, by ktos go skrzywdził i zniszcył jego uczucia. Chciaąłyb wychowac Przemka
    na wrazliwego , ufnego chłopca. A jego biologiczny ojciec nie jest osoba godna
    zaufania. Jest typowym egoista, ktory mysli tylko o sobie. Jemu nie zalezy na
    kontaktach z dzieckiem, bo je kocha, tylko chce ,zeby Przemek nie mial kidys
    pretensji, ze się go wyrzekł. Ten człowiek naprawdę stoi mi kością w gardle,
    chociaz nie ma we mnie nienawiści do niego jako do człowieka. Jest niechęć jako
    do ojca mojego dziecka, ktory tak naprawde nie dba o swojego syna, tylko o
    własne samopoczucie.




    Temat: "Odwiedziny" dzieci - nasze prawa i obowiązki.
    e.beata napisała:

    > Poczytałam te posty i nasuwa mi się pytanie od którego trzeba byłoby zacząc
    > KAŻDY związek z mężczyzną "obciążonym".
    > Bo odnoszę wrażenie, że dla niektórych kobiet "wiedziały gały co brały"
    oznacza
    > :
    > partner ma dzieci, czyli rodzina jest obciążona alimentami no i odwiedzinami
    > jego dzieci. I myślą że to wszystko. Czy zastanawiały się przed, że być może
    > przyjdzie sytuacja, że będzie trzeba zamieszkać z dziećmi męża na stałe.
    > Gotować, opierać i wychowywać na codzień. Czy jestem na to gotowa????

    Czy sprosta się jakiejś sytuacji nigdy nie wiadomo wcześniej na 100%. Myślę,
    że wiele z nas nad tym wszystkim się zastanawiało. Nie zauważasz (nie chcesz
    zauważyć), że w dużej mierze relacje między drugimi żonami a dziećmi z
    poprzednich związków zależą od OJCA dzieci a ich MATKĄ. Jeżeli oni ustalają
    pewne rzeczy między sobą i nie dezorganizuje to mojego domu to ok. Jeżeli
    stwierdzam, ze zbyt ingeruje w normalne funkcjonowanie - rozmawiam z mężem, a
    potem on ze swoją eks(jeśli się ze mną zgadza). Często jest tak, że matka nie
    widzi potrzeby bliskiej integracji między swoim dzieckiem a nową rodziną ojca.
    Tak było na początku u nas - matka nie chciała jego kontaktu z młodszym
    przyrodnim bratem. To, że Mały u nas bywa jest wynikiem uporu jego Ojca. To,
    że ona gotowała, prała było jej decyzją, którą nam narzuciła.

    > Bo z niektórych postów wynika, że wcale nie.
    > Gdyby ktoś mówił, że mnie kocha ale nie lubił mojego dziecka.... tolerował
    je
    > wyłącznie ze względu na mnie.... Ja osobiście takiego poświęcenia bym nie
    > chciała.
    Widocznie niektórym to odpowiada. W dodatku są to sytuacje, kiedy dzieci nie
    przyjeżdżają do ojca do domu (i z tego co pamiętam jest w tym duży udział
    matek).

    >Żona byłego nie, ale dzieci NALEŻĄ do waszej rodziny. Myślicie czasem
    > o tym, że i wasze ukochane dzieci mogą kiedyś mieć "macochę" albo drugiego
    > tatę? I jak chciałybyście aby je traktowano?
    I znowu: to na forum samodzielnych głośno swego czasu perswadowano drugim, że
    nie są dla dzieci żadną rodziną.
    Rodziną można być ustawowo, ale chyba ważniejsza jest więź między jej
    członkami? A więc jak wyżej: jeśli ktoś nie widuje się z dzieckiem, nie zna
    go, nie jest jego krewnym, nie ma między nimi więzi, to wg. mnie rodziną nie
    są. Takich rzeczy się nie dekretuje i pozostawia sumieniu.
    Moje dziecko jedno ma "macochę", bo jego tata ma żonę - ale to dla niego żadna
    rodzina. Macochy bez " mam nadzieję, że nie będą miały, bo ja na tamten świat
    się nie wybieram. Natomiast mój syn, jak niejednokronie pisałam, ma ojczyma,
    chociaż tytułuje go tatą i tak taż traktuje. I jest to związek wzajemny. Jeśli
    będzie tak, że zamieszkamy także z synem męża stworzymy razem rodzinę. Ale
    jest to bardzo mało prawdopodobne, bo jego mama nigdy się na to nie zgodziła,
    a źle jej nie życzę, bo generalnie nie jestem krwiożerczą drugą żoną ;-).
    pzdr
    ashan



    Temat: zycie w Egipcie...
    Witam was
    Przyglądam się waszej rozmowie od jakiegoś czasu, ale teraz postanowiłem się
    włączyć. Widzisz koronka ty sama dajesz sobie odpowiedź w ostatnim poście.
    Zawsze jest tak, że gdy kogoś się kocha to nieodparte wrażenia będące
    właściwie pewnością formułuje się w postaci wątpliwości "obawiam sie tego i
    tego, bo zauważyłam to i to, co zdaje się może chyba potwierdzać czasami..." a
    tak naprawdę, gdyby twoje słowa okroić z uczucia, które niestety upośledza
    trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość to zostanie brak wzajemnego zrozumienia z
    powodu różnicy kultur, brak doceniania roli i znaczenia kobiety w oczach
    twojego chłopaka i EWIDENTNY smutny koniec takiego związku. Ja wcale nie
    twierdzę, że Arabowie robią z kobiet niewolnice, ale jest to kultura, gdzie
    rola kobiety jest diametralnie różna od naszej. Przeczytaj reportaż z
    ostatniego Dużego Formatu "Wyborczej". Bardzo pouczający. Pamiętam jeszcze
    relacje ochmistrza ze statku naszej floty handlowej, który opowiadał, że było
    kilka portów do których nienawidził zawijać - to były porty w krajach
    arabskich. A tam na nabrzerzach często Polki ubrane na sposób arabski
    błagające na kolanach by przemycić je do kraju, opowiadające o przerażających
    przeżyciach - na studiach zakochane do szaleństwa, on miły, obsypujący
    prezentami, niesamowita fascynacja, także jego odmiennością i oczywiście
    zapewnienia, że po przyjeździe do jego rodziny wszystko będzie w porządku, że
    nikt nie będzie jej więził, że będzie prawie jak tutaj. A tam na miejscu
    koszmar i to znacznie większy niż możesz sobie wyobrażać. Facet mówił, że
    niektórzy marynarze dosłownie płakali, ale nie mogli nic zrobić, bo za taki
    numer byłoby tamtejsze więzienie. Mówił mi, że w końcu zaczął się upijać, gdy
    widział te nabrzeża. Tych dzieczyn było tam mnóstwo. Nie raz rodziny starają
    się wyrwać je stamtąd, ale bez rezultatu. Prawo jest po stronie mężczyzny. W
    Pakistanie kobieta żądająca rozwodu jest często przez męża okaleczana bądź
    mordowana. Wiem, że ten kraj to skrajność, ale nigdzie nie licz na
    równouprawnienie. Jeśli będziesz chciała odejść i jakoś ci się to uda,
    pożegnaj się przedtem ze swoimi dziećmi na zawsze. Może w niektórych aspektach
    się mylę, nie jestem specjalistą od prawa egipskiego, a szczególnie od
    praktyki jego stosowania, ale bardzo delikatnie mówiąc nie jest różowo.
    Nie twierdzę, że tak jest wszędzie, ale twierdzę, że wszędzie w krajach
    arabskich jest z tym inaczej niż u nas i różnice są raczej większe niż
    mniejsze. Twierdzę, że uczucie przyćmiewa zdrowy rozsądek i umiejętność
    trzeźwej oceny sytuacji i twierdzę, że ZAWSZE wątpliwości jakie na przykład
    ciebie trapią okazują się w końcu być pewnikami, tylko natężenie tej pewności
    jest coraz większe i większe. Przemyśl tę decyzję na zimno jeśli tylko umiesz,
    skorzystaj z rad innych. W żadnym wypadku nie skacz na głęboką wodę bez
    rozpoznania.

    Pozdrawiam - Hirgen



    Temat: rozbicie malżeństwa
    Witajcie,
    Znów będzie chaotycznie, znów przepraszam.
    Dzieje sie b. często (wiem to od znajomych), ze meżczyźni w kryzysie nie wiedzą
    co robic, czują sie bardzo zagubieni. Wiadomo także, ze sa oni psychicznie od
    nas, kobiet, znacznie mniej wytrzymali, nie ma więc co sie dziwić, że pani,
    kóra zjawia sie wtedy w jego zyciu, staje sie dobrą wróżką, która wskazuje
    zagubionemu misiowi drogę we mgle....najczesciej wprost do własnego domku z
    piernika (taka metafora sielanki). Smieję się teraz sama z siebie, bo tak mi
    zależało, zeby miś siedział w mojej złotej klateczce jak najdłużej i nie
    zauważał złotej kłódeczki!
    Dzisiaj ja zastanawiam sie juz w spokoju, ile tak naprawde wypracowalismy na
    nasza korzyść, a na ile on uciekł z poprzedniego, skomplikowanego związku. Na
    pewno zakochalismy sie w sobie, a co do tego, to naprawde trudno mieć do
    kogokolwiek pretensje. Tym bardziej, gdy chcąc nie chcąc widywalismy sie
    regularnie.
    Ech, wiem, że to najtrudniejsze na świecie wczuc się w racje obu stron....
    Kobieta, ktora jest z rozwodnikiem, szybciutko oskarża poprzednia partnerkę,
    tym bardziej, ze przecież misio - taki kochany, tak skrzywdzony....SCENARIUSZ
    STARY JAK SWIAT. Słowa, które padają powtarzaja sie od setek lat ( tu przyznam
    się, ze socjologia to moje hobby a zawodowo zajmuję sie wnętrzami), mianowicie:
    zołza, nie dbala o niego, same pretensje, same roszczenia, paniusia...
    A kobieta, od której odszedł mąż? oskarża babkę, która zajęła jej miejsce - ze
    to jej wina, ze skorzystała z kryzysu, ze suka, itp
    Rozbić komus związek to jest tragedia dla osoby wrażliwej. Tym bardziej, ze
    zawsze wygląda to tak, ze robi sie to z wyrachowania, dla własnego szczescia.
    Jeśli jeszcze zostają dzieci - to koszmar. Właściwie to koszmar co najmniej 3
    osób. Tamtej, jego, mój, mojego byłego ...i dzieci.
    Ja widzialam, że cierpieli wszyscy, ale najbardziej cierpi zawsze osoba
    porzucona. Ja mogłam sie wtulić w ramiona człowieka, ktory mnie kocha....a ona
    juz nie. Tak samo później...ja juz cholernie marzłam...a słyszalam tylko złe
    słowa...Tak bardzo potrzebowałam elementarnego wsparcia, ciepła...
    Według mnie Justinka wcale nie generalizuje ani nie szufladkuje ( ale nie
    czytałam innych wypowiedzi, znam na razie tylko ten wątek) Dla mnie (podkreslam
    DLA MNIE) osiągnęła ona 40% obiektywizmu - gratuluję.
    Panie, które jesteście tymi, co "rozbiły": zdajecie sobie sprawę, że "tamta"
    cierpi? że jest sama, że się boi? że żałuje i w pierwszym odruchu zrobi
    wszystko - aż do samoupodlenia - aby odzyskać misia? Mysl, ze byc może to nie
    ma sensu, że trzeba przecierpieć ( jak spiewa Kasia Nosowska - "..przeczekac
    trzeba mi"), że to mogla byc od początku pomyłka? Że szczęście jest i dla mnie?
    Zwróćcie uwagę, że tam, gdzie pojawia sie agresja, tam dzieje sie coś
    niepokojącego. Jak stan zapalny, który nieważne w jakim miejscu ciała -
    powoduje ze na termometrze rosnie kreska...
    Szukajmy włąsnego szczęścia, ono na pewno jest i dla nas - ale nie na siłe!
    Szczęście rodzi inne pokrewne pozytywne uczucia: spokój i poczucie
    bezpieczeństwa. Szczescia sie innym zazdrości, dlatego sie je ukrywa, żeby nikt
    nam go nie skradł. Szczeście na pokaz jest podejrzane. Dlatego nie wylewajcie
    swojej agresji na byłe kobiety swoich partnerów. One juz sa nieszczesliwe.
    Życzcie im szczescia, a i Wam będzie lepiej ( hihi, bo nie będą Was nagabywać -
    taki zarcik). To tyle na dziś.
    pozdrawiam gorąco i porzucone, i rozbijaczki małżeństw!
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dsj4cup.htw.pl



  • Strona 2 z 2 • Wyszukano 98 rezultatów • 1, 2 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl.