Strona Główna jajko wielanocne z papieru jajko białko jajko czy kura jajko laska jajko na miękko jajko na szydełku Jajko świąteczne jajka wielkanocne robione szydełkiem jaja wielkanocne Przepisy jajca wielkanocne |
Widzisz wypowiedzi wyszukane dla zapytania: jajko wielkanocneTemat: Piszemy limeryki-kontynuacja Jest Wielkanoc! Chłopy ze wsi Stróże kraszą jajka i własne, i kurze. Dzieci zaś- duże, małe w nocy na Poniedziałek tradycyjnie się moczą do łóżek. Temat: Zakochany jestem w Okowita- adas49 napisał: > Z okazji Swiat Wielkanocnych smacznego jajka zyczy Adas. Ty wiesz paskudo, że zawsze Ci wszystko wybaczę....... rozpuściłam i tyle. Temat: Rondo,Rondo nareszcie mozna pokrecic sie w kolo bo na Wielkanoc zamiast choinki stanie wielkie malowane jajo ;) tego na rondach w innych miastach chyba jeszcze nie bylo :D Temat: Jestem przeciw sloganom. Z ogłoszeń parafialnych: Niebawem Wielkanoc. Bardzo proszę wszystkie panie składać jajka w przedsionku. Temat: Wesołych Świąt! Pogodnych i slonecznych Swiat Wielkanocnych smacznego jajka,mokrego dyngusa i wszystkiego dobrego zycze wszystkim Zoliborskim Forumowiczom.Janka. Temat: Życzenia Życzenia Dla wszystkich uczestników forum zdrowych, pogodnch Świąt Wielkanocnych smacznego jajka , kolorowych i wesołych pisanek oraz bardzo mokrego ubrania w dniu Wielkiego Lania Temat: Święta Święta Wszystkim forumowiczom i mieszkańcom Świnoujścia zdrowych ,wesołych pogodnych świąt Wielkanocnych smacznego jajka i mokrego dyngusa . Temat: Przyszłe mamy z Bytomia ... Z OKAZJI ZBLIŻAJĄCYCH SIĘ ŚWIĄT WIELKANOCNYCH ŻYCZĘ WSZYSTKIM WESOŁYCH ,POGODNYCH ŚWIĄT ORAZ SMACZNEGO JAJKA I MOKREGO DYNGUSA!!! MAM NADZIEJE ZE PO SWIETACH UJRZE WASZE WPISY NA TYM FORUM!! POZDRAWIAM !!! Temat: Święta? Obchodzą wielkanoc (chyba) no bo pani weasley przecież harremu i reszcie wysyłała jajka z słodyczami Temat: Życzenia na Wielką Noc Wszystkiego Najlepszego wszystkim! Wszystkiego Najlepszego wszystkim swietujacym Wielkanoc 16,17/04! Smacznego jajka,dobrej pogody i duzo zdrowia! Temat: Piszemy limeryki-kontynuacja Jajo do jaja w Gliwicach: „Wielkanoc mnie nie zachwyca. Kraszą nas, malują, zdobią nas, farbują W końcu i tak - jajecznica!” Wszystkim piszącym i czytającym Wesołych Świąt! Temat: Wesołych Świąt! cieplutkich świat i spokojnych. Bogatego zajączka wielkanocnego i jajowatych jajek ....dla wszystkich forumowiczów Temat: ŻYCZENIA ŚWIĄTECZNE.......... Zdrowych i Wesolych Swiat Wielkanocnych,smaczego jajka i mokrego Smingusa- Wszystkim Hajnowianom ,zyczy ziomek z dalekiej Kanady. Temat: Życzenia Wesołych świąt Wielkanocnych,smacznego jajka i mokrego dyngusa życzy wszystkim formułowiczom zainteresowany761. Temat: Ulubiona potrawa wigilijna Oj zdecydowanie!!!!Moja mam potrafi zrobic pierozki z grzybami i kapusta w ciagu rokua le nie smakuja tak jak te wigilijne.A np. w Wielkanoc tylko i wylacznie wtedy jajka z chrzanem smakuja genialnie.Ale tylko wtedy. Temat: WERSAL PODLASKI - KEN III etap pytanie Jako, ze nie samym domofonem zyje czlowiek zwracam sie z pytaniem, czy ktos z Sasiadow wie do ktorej parafii naleza nasze budynki? W koncu idzie Wielkanoc i gdzies trzeba bedzie poswiecic jajka. Pozdrawiam Temat: życzenia Świąteczne Dzięki i wzajemnie: Wesołych Świąt Wielkanocnych, mokrego dyngusa, wiosennego optymizmu, smacznego jajka, kolorowych pisanek i bogatej weny życzę wszystkim. Temat: życzenia świąteczne Wesolych Swiat Wielkanocnych Smacznego Jajka Mokrego dyngusa od Roberta Kancelarczyka ze Stanow Zjednoczonych z Polski ze Szklarskiej Poreby Szukam Kogos z Mojego Miasta do Pogadania przez Internet Moj e-mail Bospolonia@poczta.onet.pl Robert Kancelarczyk Temat: Życzenia Świąteczne :) Chciałabym wszystkim forumowiczom życzyć zdrowych, pogodnych, wesołych i bardzo bardzo mokrych Świąt Wielkanocnych,abyście ten czas spędzili miło. Smacznego jajka no i wszytskigo naj naj naj..... :) Pozdrawiam Iza Temat: Świątecznie... Zdrowych Świąt Wielkanocnych,humoru dobrego,a przy tym wszystkim stołu bogatego.Mokrego dyngusa,smacznego jajka i niech te święta będą jak bajka. Temat: Jak przeżyć święta na diecie? Jak przeżyć święta na diecie? Wielkanoc tuż,tuż-fajnie tylko co ma jeść karmiąca mama małego alergika.Jajka, ciasta odpadają-poradżcie mamy z doświadczeniem tego typu.Pozdrawiam Wiola z Alą. Temat: WESOŁYCH ŚWIĄT!!! Zdrowych i Radosnych Świąt Wielkanocnych w prawdziwie wiosennym nastroju, ale przede wszystkim ciepłych jajek i zająca z twardą kitą tego Wam Kobitki ludziska z forum OL życzą :-) Temat: do falszywej ajki sprytnie wymyślone.No i mamy Wielkanoc a w koszyku same jAJKA. Temat: Życzenia:))) Życzenia:))) Życzę wszystkim zdrowych,spokojnych świąt,smacznego jajka oraz mokrego poniedziałku wielkanocnego Temat: Wesołych Świąt ... Wesołych Świąt ... ... Wielkanocnych, w zdrowiu, pogodzie, rodzinnie. Smacznego jajka, mokrego dyngusa. Temat: Piszemy limeryki!!!! W Wielkanoc kobieta z Bielic Nie chciała się jajkiem dzielić. Wezwali doktora Ten uznał, że chora. Trzeba ją będzie zastrzelić. Temat: Wesołych Świąt Sąsiedzi :) Drodzy Mieszkańcy Falenicy, przyjmijcie serdeczne życzenia rodzinnych, pogodnych i spokojnych Świąt Wielkanocnych. Życzę wszystkim smacznego jajka i mokrego dyngusa. Szczególnie ciepło pozdrawiam grono pedagogiczne Szkoły Podstawowej nr.76 z lat 1962-1970. Temat: Życzenia Świąteczne :) Najlepsze życzenia z okazji świąt wielkanocnych. Życzę smacznego jajka, mokrego dyngusa, wolnej niepodległej Palestyny i pokoju w Iraku Temat: Cud bombki Wprawdzie Redakcji nic nie podlozylam, nad czym ubolewam, ale jako ogol czuje sie odznaczona tytulem zatem pieknie dziekuje i moze w rewanzu Redakcji jakie jajo podrzuce... Na Wielkanoc ! Temat: Zakochany jestem w Okowita- Z okazji Swiat Wielkanocnych smacznego jajka zyczy Adas. Temat: Kryzys włosko-niemiecki trwa: Schroeder odwołuj... Schroeder maluje jajka Gość portalu: Eva napisał(a): > Fajne, skad wiesz? Pokazal Ci Schröder swego k...? Widziano go jak malował jajka na Wielkanoc! Temat: z hinduskiego gara...:) Dzieki za pozdrowienia Mieszkam w Kanadzie, nie w Indiach... Zreszta Indie.... z opowiesci moich tesciow, mojego meza i jego rodziny to bardzo zroznicowany kraj. Ja nie wiem czy w ogole powinno sie uzywac okreslenia Indie w innym odniesieniu niz tylko panstwa na polwyspie Indyjskim...Tam mieszkaja miliony ludzi tak bardzo roznych od siebie w roznych warunkach, o roznej wierze. Moze ogolnie kultura jest nieco podobna, ale tez chyba nie do konca. Moj maz jest Sikhem, jest czysto ogolony, krotko obciety i nie nosi turbana. Ale to byla jego decyzja i dosc liberalne wychowanie rodzicow, ktorzy uczyli swoje dzieci, ale do niczego nie przymuszali. Kiedy go poznalam niewiele na temat Sikhow wiedzialam, a poniewaz chcialam wiedziec zaczelam od poszukiwania informacji nt jego wiary (sikhizmu). I to samo Tobie polecam. To wlasciwie niewazne, gdzie Twoj Jain mieszka )) Wiekszosc "Hindusow" ma tradycyjne poglady, wiec warto sie zapoznac z podstawa kultury, mysle, ze religia w duzej mierze wyznacza ich sposob zycia, nawet jesli nie sa specjalnie religijni. Szukaj w internecie pod haslem jain - ja od tego bym zaczela W bibliotekach nie znalazlam wiele nt Sikhow (nawet na Orientalistyce Uniw.Warszawskiego ))Na stronach www poswieconych religiom jest wiele odnosnikow dotyczacych obrzedow i kultury. Pytaj sie go duzo. Rozmawiajcie, wyjasniaj swe watpliwosci. Porownuj do swojego swiatopogladu i spraw, aby on porownywal i rozumial dlaczego o cos pytasz Nie zwazaj na komentarze innych i nie martw sie na zapas. One step at the time )) Moja znajomosc tez nie byla specjalnie logiczna, przez kilka lat na odleglosc. Mysle, ze jestesmy razem, bo okazalo sie, ze myslimy i reagujemy podobnie. Nie jest dla nas wazne, ze wygladamy razem jak smietana i karmel , ksiadz w Kosciele Kat. sie gapi na intruza swiecacego jajka na Wielkanoc, a kobitki w Gurduarze gapia sie na mnie jak krowy w malowane wrota )) Zreszta, wszyscy sie juz powoli przyzwyczajaja. Najwazniesze, ze nam sie dobrze zyje razem Czego nie tylko sobie, ale i Tobie zycze oraz wszystkim tutejszym forumowiczkom. PS. A, i odnosnie Polakow za granica )) Z moich wlasnych doswiadczen - nie jest latwo nawiazac kontakt na obczyznie z Polakami, ktorzy byliby zupelnie bezinteresowni i zyczliwi. Niestety. Wiele osob jest jednak uprzedzonych i zacznie Cie czestowc niesamowitymi historiami z palca wyssanymi. Zdarzalo mi sie takze poznawac rasistow, ktorzy "odkrywali sie" zanim powiedzialam im, ze mam meza Sikha... Przykre to troche. Ale moze Polonia w Indiach jest inna Temat: Pedały nam grożą bimi napisał: > Dlatego że: > 1. Swoim dzieciom zamierzasz wpajać katolicką doktrynę Boga. Nie wpajać, ale posyłać je na zajęcia, które są cenne ze względu na przekazywane wartości etyczne umocowane w naszym kręgu kulturowym. > 2. Zaliczyłes wszystkie sakramenty, z małżeństwem włącznie. W czasie tego > ostatniego nie zapomniałes ponadto się wyspowiadać i przyjąć komunię. Jako formalnie należący do KK, mam do tego prawo. Jestem słabego ducha, ponieważ nie potrafię znaleźć w sobie siły, aby wierzyć czyli błądzącym grzesznikiem. Co więcej, w wigilię dzielę się opłatkiem, a w Wielkanoc jajkiem - z szacunku dla tradycji, a nie wiary. Ty w tych dniach zapewne pijesz tanie wino owocowe w samotności. > To prawda. Nie ma potrzeby chodzić co niedzielę do kościoła, aby być uważanym > za katolika. Do kościoła chodzi się z potrzeby i obowiązku. Lenistwo nie ma tu nc do rzeczy, ponieważ moje motywy są inne. > Innemu byś powiedział? Pewnie tak. Ten jednak nie dał mi dojść do głosu. > Moim zdaniem tacy ludzie są w kościele nieproszonymi gośćmi. Bo kościół, z tego co pamiętam, to dom boży - służy do modlitwy, a nie do tego, co poczekalnia na dworcu. Dom boży, ale otwarty dla każdego. W Chile właśnie w kościołach znajdowali schronienie komunistyczni terroryści z MIR ścigani przez siły Generała Pinocheta. Bezboznicy ratowali życie obejmując ołtarze. > No dobra - niech se będą. Ale chyba w czasie swojego ślubu byłeś bardziej > aktywny? Założe się, że nie zapomniałes zeżreć opłatka. Oczywiście. A dlaczegoby nie? Był to dla mnie kawałek mąki, a nie ciała Jezusa. > Może założymy nowy watek? Ok. Może jakiś czarny wyjaśni te wątpliwości. Temat: o wyzszosci Swiat Bozego Narodzenia nad Wielkanoca znawca napisał: > Wstawianie do domu trupa i obwieszanie go paciorkami? Nie, to nie dla mnie. > Róże w wazonie nie nazwiesz chyba trupami? Jeżeli tak to pozostaje kupić w pojemniku i na wiosnę wysadzić do ogródka > On jest powtarzalny co rok. :-) Poza tym Wielkanoc też ma nastrój. > Właśnie o to chodzi ,że tylko raz w roku!W Wielkanoc nie siedzi się do północy ,nie śpiewa kolęd,nie idzie zaśnieżoną drogą na Pasterkę .W Wielkanoc nie ma takich klimatów! > Bycie miłym nie jest przyjemne. Korzyść odnoszę nie ja, a inni. Kiepski > argument. > Nie pamiętam przypadku kiedy ktoś był niemiły dla mnie tuż przed świętami lub w same święta Bożego Narodzenia.Każdy odwzajemnia uśmiech ,często obce sobie osoby życzą sobie "Wesołych Świąt".To nie dotyczy wyłącznie świąt,kiedy się uśmiechamy ,patrząca na nas osoba mimowonie robi to samo.Może to zaraźliwe jak ziewanie? Możliwe,że niektórzy bardzo się "pilnują" i nie widać u nich tej reakcji-życzę Ci abyś do nich nie należał! ( GW z 25.10 o "zaraźliwości emocjonalnej" odkrycie szwedzkich naukowców) > W Wielkanoc też są niezłe dania. > Tu możemy rozpocząć nowy wątek o wyższości przekładańca z makiem nad mazurkiem > Wielkanoc nie jest w tym względzie gorsza. Kiepski argument. > Rodzina ,która mieszka za granicą lub po prostu bardzo daleko raczej przyjeżdża na Swięta Bożego Narodzenia ale nie mam na to statystyk więc tu mogę ci przyznać rację > A jajeczko wielkanocne to pies? > Owszem również są życzenia ale jajko mamy na codzień ,nie ma przy dzieleniu się zwykłym jajkiem takiego klimatu (jajko przytyka,kruszy się i nieładnie pachnie) opłatek jest wyjątkowy. > > 9.za czas na zadumę nad sensem istnienia,nad swoim życiem > Tu wyraźna przewaga świąt wielkanocnych. To pewnie sprawa indywiduana więc się nie sprzeczam > Podsumowując, należy stwierdzić, że Twoja argumentacja jest poważnie kulawa i > nie może stanowić dowodu na wyższość świąt zimowych nad wiosennymi. Jestem innego zdania i liczę na pomoc innych wielbicieli ŚBN Pozdrawiam kanja Temat: Ludowe zwyczaje wielkanocne Święcone (zwane też święconką) to nazwa pokarmów święconych w Kościele w Wielką Sobotę. Święcone oznacza również uroczyste śniadanie wielkanocne. Święcenie potraw w Wielką Sobotę niegdyś odbywało się w domach, ponieważ poświęcone musiało być wszystko, co miało znaleźć się na świątecznym stole. Z czasem zaczęto chodzić ze święconką do kościoła. Obecnie w wielu miastach powstał nowy zwyczaj święcenia: nie wewnątrz, a przed kościołem, gdzie na wystawionych stołach na czas obrzędu wierni pozostawiają koszyki. W koszyczku wielkanocnym nie może przede wszystkim zabraknąć jajek (symboli nowego życia), w postaci kolorowych pisanek, kraszanek; baranka (dawniej formowanego z masła (lub ciasta) w specjalnych formach, później cukrowego i z chorągiewką z napisem Alleluja, obecnie często z czekolady), symbolizującego umęczonego Chrystusa; soli (która miała chronić przed zepsuciem). Poświęcić należy również: chleb, wędlinę, chrzan, pieprz, ciasta świateczne. Koszyczek przystraja się listkami barwinka. Dawny zwyczaj na wsiach nakazywał, aby wracając ze święconym obejść dom trzy razy, zgodnie ze wskazówkami zegara, co miało wypędzić złe moce z gospodarstwa. Na stole wielkanocnym obok mięsiwa i ciast stawia się koszyk ze święconką. Śniadanie wielkanocne rozpoczyna zwyczaj dzielenia się poświęconym jajkiem, podobny w swej formie i symbolice do bożonarodzeniowego łamania się opłatkiem. W dawnej Polsce u ludzi zamożnych na stole znajdowało się pieczone prosię, z pisanką w pysku. Stoły uginały się od mięsiwa, szynek, kiełbas i ciast. Głównym ciastem wielkanocnym do dzisiaj pozostała baba drożdżowa, tzw. baba wielkanocna. Popularne są również mazurki. Temat: o wyzszosci Swiat Bozego Narodzenia nad Wielkanoca kanja napisała: > znawca napisał: > > > > Wstawianie do domu trupa i obwieszanie go paciorkami? Nie, to nie dla mnie > . > > Róże w wazonie nie nazwiesz chyba trupami? Owszem, nazwę. > W Wielkanoc > nie ma takich klimatów! > Argumenty miałyby być rzeczowe, a nie odnosić się do odczuć własnych. > > > Bycie miłym nie jest przyjemne. Korzyść odnoszę nie ja, a inni. Kiepski > > argument. > > Nie pamiętam przypadku kiedy ktoś był niemiły dla mnie tuż przed świętami > lub > w same święta Bożego Narodzenia.Każdy odwzajemnia uśmiech ,często obce sobie > osoby życzą sobie "Wesołych Świąt".To nie dotyczy wyłącznie świąt,kiedy się > uśmiechamy ,patrząca na nas osoba mimowonie robi to samo.Może to zaraźliwe jak > ziewanie? Możliwe,że niektórzy bardzo się "pilnują" i nie widać u nich tej > reakcji-życzę Ci abyś do nich nie należał! > ( GW z 25.10 o "zaraźliwości emocjonalnej" odkrycie szwedzkich naukowców) > Więc jakie konkluzje? > > > W Wielkanoc też są niezłe dania. > > Tu możemy rozpocząć nowy wątek o wyższości przekładańca z makiem nad mazur > kiem > No właśnie. > > A jajeczko wielkanocne to pies? > > Owszem również są życzenia ale jajko mamy na codzień ,nie ma przy dzieleni > u > się zwykłym jajkiem takiego klimatu (jajko przytyka,kruszy się i nieładnie > pachnie) opłatek jest wyjątkowy. Jajko kruszy się i śmierdzi?! Chyba tylko naprawdę stare. > > > > 9.za czas na zadumę nad sensem istnienia,nad swoim życiem > > Tu wyraźna przewaga świąt wielkanocnych. > To pewnie sprawa indywiduana więc się nie sprzeczam A my się sprzeczamy? :-) Temat: Ludowe zwyczaje wielkanocne Rękawka to zwyczaj wielkanocny obchodzony w Krakowie we wtorek po Świętach Wielkanocnych. Rękawka związana jest z legendą o kopcu Kraka, usypanym przez lud po śmierci króla. Tradycja podaje, że ziemię noszono w rękawach, stąd kopiec nazwano Rękawką. Na kopcu Kraka w trzeci dzień świąt wielkanocnych (wtorek był kiedyś również dniem świątecznym) odbywał się odpust, z którego szczytu zamożni krakowianie zrzucali biedakom i żakom krakowskim, zebranym u stóp wzgórza, resztki ze świątecznego stołu: chleb, wędlinę, gotowane jajka, jabłka, orzechy, ciasta, słodycze oraz drobne monety. Zwyczaj ten nawiązuje do pogańskich obrzędów związanych z zaduszkami wiosennymi, przypadającymi na okres przesilenia wiosennego. Sam źródłosłów Rękawki nie pochodzi raczej od Kraka, jak mówi ludowa tradycja, ale nawiązuje do kultu zmarłych: w języku czeskim zachował się wyraz rakov co oznacza trumnę, a serbskim słowo raka, czyli grób. Przypuszcza się, że pochodzący z XI lub XII wieku kościółek św. Benedykta, którego święto przypada na dzień 21 marca (pierwszy dzień wiosny), było reakcją kościoła na żywe praktyki pogańskie na Krzemionkach. Do przejawów czci oddawanej zmarłym należało między innymi zrzucanie ze wzgórza pokarmów i monet. W okresie zaboru austriackiego, w 1897 roku Rękawka została zakazana, zamknięto nawet dojście na kopiec. Powody były dwa: władze planowały w tej okolicy budowę fortu artyleryjskiego, a ponadto chciały zlikwidować tumult i przejawy agresji wśród zgromadzonych pod kopcem. Rękawka z czasem przeniosła się na sąsiednie wzgórze Lasoty, połączona została z odpustem i ludową zabawą koło kościoła św. Benedykta na Krzemionkach. Temat: WESOŁEGO ALLELUJA ! manio15 napisał: > p.s. > Adasiu , nie martw sie o moja zbrukaną duszę , która juz drzy z radości na myśl > > o kotle ze smołą w której razem z nią gotują się same wybitne osobistości : > królowie , wodzowie, biskupi i głowy kościoła. > Zdaję sobie sprawę z własnej marności i ogromu grzechów , z których bodaj > największym niedowierzanie niektórym koncesjonowanym bajarzom .... > A podobno uznanie swoich grzechów to juz połowa drogi do zbawienia .. więc kto > wie ? Może po milionie lat opuszczę piekiełko ? > > czego i Wam wszystkich z serca życzę Uznanie swoich grzechow??? Humor tygodnia. Ty ciagle nie dajesz spokoju zywym i umarlym nawet w swoim ostatnim poscie. Nie trzeba miliona lat. Jak bedziesz umieral na stare lata za 30-40 lat to inaczej bedziesz spiewal o piekielku. Teraz udajesz kozaka bo masz jeszcze kilkadziesiat lat zycia przed soba. Kazdy dzien przybliza Ciebie do tego "piekielka". Czas wiec pomyslec o pokucie, postanowieniu poprawy i zadoscuczynieniu za wyrzadzone krzywdy zywym i umarlym. Wiekszego bajarza od Ciebie to nikt nie widzial. Dalej piszesz o tych konwojach do Murmanska? Czy o ludziach, ktorzy mieszkali w Suwalkach w czasie wojny i z odleglosci 80 km przez lunete ogladali lotnisko w Elku. Z odleglosci 80 km patrzac przez lunete nie dziwie sie, zamiast lotniska ujrzeli lake. Manio szykuje sie na rano ze swoja druzyna swiecic jajka. Ustawi wszystkich w pary, sam na czele jako kapitan, a mobb latajacy dookola szeregow na czworaka robi za wielkanocnego zajaczka u mania. Moze dostanie marchewke na swieta. Kiedys w Elku pewien grzesznik podobny do ciebie udlawil sie i skonal przy sniadaniu wielkanocnym dzielac sie swieconym jajkiem z rodzina. Temat: Dzień dobry Wszystkim :-) Rals, jak piszesz tak o tych fotkach ze statywem i jeziorze czy to zamarzniete czy nie... to przypomina mi się jak pierwszy raz byłam u mojego ełczanina własnie w marcu 2003 roku...był ogromny mróz w nocy do minus dwudziestu paru... Przyjechałam w czwartek po pracy - pierwszy raz jechałam wtedy w tamte strony pociągiem z wawy tym po 17...moj ukochany odebrał mnie autem z Białegostoku i był to bardzo mroźny wieczór. W sobotę chodziliśmy a raczej byłam przewożona po Ełku i ...zawiózł mnie nad jezioro...Było piękne słońce, wielki mróz i zamarzniete jezioro z dużą ilością białego i czystego śniegu. Pierwszy raz w życiu zobaczyłam taki czysty śnieg - nie to, co w wawie. Mój ukochany zaproponował mi spacer po jeziorze - weszliśmy na lód i trzymając się za ręce poszliśmy aż na srodek. odwróciłam sie i podziwiałam Ełk. Zimą. Było tak pięknie, że nie mogłam sobie wyobrazić, jak musi być cudnie wiosną i latem! Pamiętam, że przytulił mnie do siebie i pocałowaliśmy się. Mam tę chwilę teraz znowu przed oczami. Tak bardzo za nim tęsknię. Kocham go tak samo jak wtedy - i tęsknię. Wiem, jak jest w Ełku zimą. Pamiętam każdą spędzoną tam chwilę i porę roku. Jestem maniaczką zdjęć i fotografowania. Mam tysiące zdjęć z Ełku. Fotografowałam chyba trochę na zapas, bo czułam że wrócę i w potrzebie ogladam zdjęcia. Te, co mam na płytach i te co mam w albumach. I widzę jak było zimą , wiosną, latem i jesienią. Bardzo tęsknię. Za nim i znajomymi. Czasami mam wielką ochotę wrócić - by znowu tam mieszkać. Nie mówię nie. Spędziłam tam najpiękniejsze chwile w moim życiu. Tego jestem pewna. Dzięki mojemu ukochanemu, ale też jego rodzinie, przyjaciołom i znajomym. I nadal mam kontakt z nimi wszystkimi - tylko z racji odległości oczywiście ograniczony. Ale jestem już poumawiana:) bo oni też za mną tęsknią! A święta Wielkanocne na pewno spędzę w Ełku:)Już nie mogę sie ich doczekać. Jeszcze tylko trzy tygodnie! Mam fajny wiklinowy (kupiony i przywieziony z wawy) koszyczek i 10 małych kurczaczków (z ełku), które trzeci raz na wielkanoc pójdą ze mną do dużego kościoła poświęcić kolorowe jajka - które barwimy wspólnie z moim ukochanym! I ten wspaniały kościół zobaczę w środku- te witraże i rzeźby. A on bedzie razem ze mną. Już na samą myśl o tym wszystkim, czuję się szczęśliwa! I jestem tym wspominaniem bardzo wzruszona, bo nie wyobrażam sobie świąt wielkanocnych bez Ełku. pozdrawiam Viki Temat: Pomoz w swieta biedniejszym Pomoz w swieta biedniejszym niesamowita dzialanosc tego czlowieka az prosi sie o przyklad Jeśli chcesz również pomóc, możesz się skontaktować z fundacją: tel. (033) 854 17 72; konto: BSK oddział Ustroń 58-10501096-1000-00010-3487435 oto tekst link na dole Wolontariusze pomagają ubogim Tadeusz Browiński, szef Fundacji św. Antoniego, przygotowuje paczki wielkanocne i organizuje kolonie wakacyjne dla dzieci. Chce także wybudować w Ustroniu łaźnię dla biednych Tadeusz Browiński był kiedyś właścicielem sklepiku i kościelnym. Kiedy w latach 90. przeszedł na emeryturę, założył Fundację św. Antoniego, w której pracują wolontariusze. - Zbieraliśmy dary i wysyłaliśmy na Białoruś i Ukrainę. Rocznie kilka ton. Teraz darczyńcy przekazują już coraz mniej, co gorsza, to Polacy pilnie potrzebują pomocy - mówi Browiński. W zeszłym roku założył w Ustroniu bezpłatną stołówkę. Na jej potrzeby wynajmuje stary, zniszczony tartak obity blachą. Obiady są wydawane pięć razy w tygodniu. Najpierw przychodziło 25 osób, teraz blisko 90 biednych. Browiński zaczął także rozdawać odzież, którą przekazali bogatsi ustroniacy. Na święta przygotowuje paczki wielkanocne, w których mają się znaleźć m.in.: cukier, mąka, makaron, ryż, kawa, wędliny, jajka, margaryna, mleko. Jeśli się uda, chce zrobić paczki dla 80 rodzin. Kiedy tylko skończy się okres świąteczny, zaczną się przygotowania do wakacyjnych kolonii dla ubogich maluchów. W najbliższych planach jest też budowa łaźni. Niedawno odbył się koncert, z którego dochód (ok. 3 tys. zł) jest przeznaczony na bieżące wydatki. Jeśli chcesz również pomóc, możesz się skontaktować z fundacją: tel. (033) 854 17 72; konto: BSK oddział Ustroń 58- 10501096-1000-00010-3487435 link: miasta.gazeta.pl/katowice/1,35056,1999305.html Temat: wielkanoc i śmierć wielkanoc i śmierć wiadomość o śmierci darii trafankowskiej i jacka kaczmarskiego dopadła mnie na wsi zakopanej na wschodzie polski. prawie na ukrainie. dzień wcześniej a może dwa dni oglądałam serial na dobre i na złe i myśląc że jest coraz nudniejszy skonstatowałam że trafankowska ma krótkie włosy. więc pewnie już po chemioterapii i wróciła. znaczy że zdrowa... a tu wprost przeciwnie. z kaczmarskim historia trochę inna. noc przed wyjazdem ściągnęłam z internetu 'sen katarzyny II', wreszcie mi się udało. słuchałam na okrągło przez może godzinę tego kawałka, siedząc na fotelu i gapiac się w ścianę z uśmiechem. i obiecałam sobie że wreszcie znajdę czas na głębsze zapoznanie się z jego twórczością. trochę się spóźniłam. teraz pozersko wdusiłam w sygnaturkę kawałek tekstu. na przekór - wesołego. mury są za bardzo patetyczne. ojciec pokazał mi, bo pojechałam z ojcem, bobrowe żeremie tuż koło naszego domu, jakieś 30 minut przedzierania przez las. dzicz o której nie miałam pojęcia. cztery dni w dresie, bez mazurków i jajek, i do nikogo nie musiałam się odzywać. mieszały się wesołe myśli ze smutnymi. śmierć i wiosna. koło mojego łóżka zagnieździł się pająk. normalnie z wrzaskiem bym go zatłukła kapciem, niech pada deszcz. w zaistniałych okolicznościach wrzucałam mu do sieci złotooki i myślałam że będzie miał niestrawność z przejedzenia. ojciec mówi na złotooki 'muchy-nylonówki'. po zimie nie odzyskały jeszcze zielonego koloru. były brązowo-anemiczne. gdybym znalazła na ulicy dziesięć tysięcy, wyjechałabym tam na zawsze. obok naszego domku jest do sprzedania opuszczone gospodarstwo. gdybym znalazła te pieniądze jeszcze w tym roku, byłoby dobrze, bo tam już płot leży na ziemi, trzeba by go dźwignąć. i wyburzyć stodołę albo naprawić jej dach. Temat: Cały świat maluje pisanki Cały świat maluje pisanki Sława! Cały świat maluje pisanki Piątek, 09 kwietnia 2004 - 11:45 CEST (09:45 GMT) www.wprost.pl/ar/?O=58742&C=75 Niezwykłą kolekcję pisanek, należącą do mieszkanki Nadreni Westfalii można podziwiać w Zespole Klasztorno-Pałacowym w Rudach koło Raciborza (Śląskie). Wśród nich są też malowane przez Aborygenów. Kolekcja obejmuje około 500 pisanek z całego świata, m.in. z Azji, Australii i Afryki i całej Europy. Wśród nich są tak niezwykłe, jak zdobione na wzór ikony, motywami z kultury Aborygenów czy ozdobnie okute przez kowala. Są to prywatne zbiory pani Ulli Schnorr, mieszkanki niemieckiego powiatu Maerkischer, w Północnej Nadrenii Westfalii. Do Rud trafiły dzięki współpracy partnerskiej między powiatami raciborskim a Maerkischer. Pani Schnorr uznała, że to świetny pomysł, by w starym opactwie pocysterskim zorganizować wystawę pisanek i zgodziła się przekazać część gromadzonych przez całe życie zbiorów do Rud. Miejsce to wiosną i latem odwiedza kilkadziesiąt tysięcy osób. Na wystawę pt. "Jajko jako symbol płodności i obrządku wielkanocnego" składają się też kraszanki nagrodzone w konkursie na najładniejsza pisankę, który odbył się niedawno w Szkole Podstawowej w Nędzy. Wystawę można oglądać także w niedziele i święta, w tym w poniedziałek wielkanocny. "Myślę, że podziwiając pisanki wykonane samodzielnie w domu, warto również zobaczyć te niezwykłe, pochodzące z dalekich stron świata" - powiedział dyrektor Zespołu Klasztorno-Pałacowego ks. Jan Rosiek. em, pap Pozdrawiam i zapraszam na: Forum Słowiańskie nakarm dziecko, kliknij w pajacyka TERAZ: www.pajacyk.pl Ignorant +++ Temat: Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy Podatkowy Drang nach Osten Normalni ludzie zajmowali się w święta rozmaitymi przyjemnymi sprawami. Kultywowaniem tradycji wielkanocnych, konsumpcją jajek na twardo, oblewaniem się wodą, życiem rodzinnym, spacerami, a kto bardziej uduchowiony - transcendencją. Ale nie niemieccy politycy i niemieccy działacze związkowi. Oni akurat zajmowali się podatkami i to nie u siebie, ale w Polsce i w innych krajach Europy Wschodniej, które za trzy tygodnie będą członkami Unii Europejskiej. Zgodnym chórem chrześcijańska prawica, laicka lewica i wyznaniowo indyferentne związki zawodowe zażądały z okazji Zmartwychwstania Pańskiego wyznaczenia w Unii Europejskiej minimalnej granicy podatków osobistych i korporacyjnych na poziomie 25 proc. Właściwie należało oczekiwać, ponieważ mieliśmy akurat jedno z największych świąt europejskiej cywilizacji, jakiegoś uzasadnienia religijno- historycznego. Na przykład, że już w Judei w czasach życia Chrystusa minimalny podatek wynosił 25 proc. i Judasz ze swoich 30 srebrników musiał zapłacić administracji rzymskiej 7 srebrników i 5 szekli. Ale nie. Nasi niemieccy bracia w Chrystusie i Unii Europejskiej stwierdzili po prostu, że taka powinna być norma, bo tyle wynosi najniższy podatek w Niemczech, a co dobre dla Niemców, musi być też dobre dla dzikusów ze Wschodu, którzy nawet porządnych podatków nie potrafią sobie wyznaczyć. Wszelkie podatki niższe od niemieckich to podatkowy dumping. Oczywiście, powinniśmy sobie zdawać sprawę z wielkiej misji kulturalnej Niemców na Wschodzie. Podatkowy Kulturkampf to śliczny, po prostu modelowy przejaw troski o harmonijny rozwój naszej części Europy i odrobienie zaniedbań w płaceniu podatków. Poziom wyjściowy wydaje się jednak trochę za wysoki. Zacznijmy może od powrotu do przerwanego przez komunizm cyklu podatkowego. Przywróćmy podatki, jakie obowiązywały w Generalnym Gubernatorstwie za czasów Hansa Franka, a potem stopniowo możemy dochodzić do chlubnego stanu, jaki osiągnęły Niemcy dzisiejsze. Taką zasadę można wpisać do konstytucji. Polska może się nawet przy tej okazji zobowiązać, że kiedy już osiągnie dochód krajowy na głowę, poziom płac i poziom życia taki jak w Niemczech (i to zachodnich), wszyscy Polacy zapłacą nawet o jeden procent podatku więcej niż w Niemczech, dobrowolnie i na ochotnika. Takie rozwiązanie jednak nie zostanie wprowadzone. Sprzeciwią się niemieckie związki zawodowe, pierwsze związki na świecie, które są za podwyższaniem podatków i obniżaniem płac. Wprawdzie w Polsce, ale i tak to dość niezwykła sytuacja jak na związki zawodowe. Hoch sollen sie leben, drei mal hoch. Maciej Rybiński Rzeczpospolita 13.04.2004 Temat: Religia Słowian cwi napisał: > Nie isteniją wystarczające przekazy źródłowe, żeby zrekonstruować choćby > jeden system wierzeń plemiennych Słowian. Natomiast te resztki, które są > w źródłeach historycznych, w zapiskach etnograficznych Sadze, ze ilosc zapisow etnograficznych pozwala na zupelne obszerne opisanie wierzen Slowian. Chyba nawet wiekszosc katolicyzmu i prawoslawia na terenach geograficznie slowianskich to asymilacja ze Slowianszczyzny. Przed paroma wiekami na Wielkanoc ksieza zakazywali jadac jajek bo byl to zwyczaj poganski. Sadze wiec, ze z religia slowianska nie jest tak zle jakby sie moglo wydawac. > wystarczają, aby > stwierdzić, że nie istniała jedna wiara rozciągnięta na Słowiańszczyznę. To > jest mit. Odnosze wrazenie, ze przyjmujesz, ze religia moze byc jedynie monoteizm. Czyli buddyzm, hinduizm i inne wschodnie to juz nie religie. Tak sie nie porozumiemy. Slowianie pojawili sie w okolicach Karpat jako 7 milionowa spolecznosc jednolita jezykowo. Jak byli jednolici jezykowo to dlaczego nie mogli byc jednolici religijnie? Wyjasnisz? Slowianie byli niewatpilwie politeistyczni. Niewatpliwie ich bogami byly znane nam diably Boruta i Rokita. Swiatowidy i Peruny to prawdopodobnie "cepelia" z wieku XVIII i XIX. Kulty zorganizowane tak jak na Rugii sa takze dopiero efektem zetkniecia sie z chrzescianstwem. To co bylo przed V wiekiem n.e. jest nieopisane. Mozna dokonac rekonstrukcji tego jak wygladal slowianski system religijny uwzgledniajac takze to, ze byli oni neolitycznymi rolnikami wypalaczami lasu. Co pokolenie przenosili sie o ok. 20 kilometrow (niezamierzony sposob na mieszanie kulturowe). Do miejsc i rzeczy nie byli wiec nadmiernie przywiazani. Bazylik po sobie nie pozostawili. Swych bogow czcili w zaciszu domowego ogniska, pod lipa, nad rzeka, w krzakach i w stogu siana. Zlopali piwo i oblapywali dziewki. Cieszyli sie zyciem i ich bogowie wynagradzali ich w dzieciach i zbozu. Boruta na lowach obdarzal ich zwierzyna. A i Baby Jagi dostawaly od Boruty jagodek i grzybkow. Chrzescianstwo musial byc dla nim niepojetym, mrocznym i zupelnie obcym zbiorem bzdur. Na dobra sprawe chrystianizacja dala w Polsce efekty dopiero za Kazimierza Wielkiego. Pozdrawiam Temat: Hej plażowiczki 3! Hej plażowiczki 3! Witajcie w Śmigusowy Poniedziałek:))) Już widzę jakie jesteście mokre he he Nie jest tak wczesnie już ale musicie mi wybaczyć, jestem po pierwszej batalii czyli weselu, przed, którym maiłam tyle obaw/ bo przecież pokusy/. Dziewczyny - zwyciężyłam:))) Wbrew pozorombyło sporo dobrego plażowego jedzonka, popijałam rozcieńczonym czerwonym winkiem, oczywiście do czasu kiedy moja druga połowa zdecydowała sie zrezygnowac z roli kierowcy. Tak więc nie było tak strasznie a nawet momentami śmiesznie. Widziałam zdziwione oczy co niektórych, kiedy na moim talerzu został makaron a ja wypiłam sam rosołek, ale najbardziej rozsmieszyło mnie stwierdzenie jednej pani, kiedy zdjęłam całą panierke z drobiowego zawijanego pysznego kotlecika: "oj pani to jest chyba na ostrej diecie?" nie nie na ostrej, na mądrej odpowiedziałam i hulałam do rana. A zapomniałam Wam powiedzieć od przynajmniej trzech lat kupiłam sobie kieckę wreszcie taką jaką chciałam a nie jaką mogłam, i bardzo dobrze się w niej czułam, tak jak bardzo dobrze się czuję bez tych 5 kilogramów, które poszły precz. Niestety muszę się Wam do czegoś przyznać , bo inaczej nie moge. W sobote wieczorem piekłam jeszcze paszteciki z pieczarkami. Dziecko (bardzo chore) prosiło, więc nie mogłam odmówić. Zjadłam dwa, poprawiłam jajkiem, potem dwoma cukierkami, bo stwierdziłam, że a co tam, wytańczę na weselu, potem jeszcze gryz kiełabaski, kawałek ciasta piaskowego i w nocy się zaczęło. Byłam tak chora i bardzo cierpiałam. Na śniadanie Wielkanocne tylko popatrzyłam, zadumałam się nad swoją słabością i do godziny 18 nic nie przełknełam. Ale kara za głupotę co? No i dobrze mi tak. Dzisiaj mam przed sobą drugą batalie. Tym razem 18 urodziny. Będzie gorzej, znam ten dom od strony kuchni i będzie ciężko coś wybrać , ale cóż, mam nadzieje, że mi sie uda. Ciekawe jak sobie radziłyście przy Światecznych stołach. No już dobra wracajcie, bo bardzo pusto tu bez Was:) Buziaczki!!!! Temat: pytanie o piątkowe spotkanie Sprawozdanie Oto, co odbyło się w piatek: 1. Walne zebranie członków TWCh - ma być. 2. Daniel opowiadał, że wystąpił w charakterze tryka.(!) Bo bił dresiarzy na przystanku i jakaś dziewczyna w szacunku dla jego zasług powiedziała, że ma on dobry materiał genetyczny. 3. Puszczone w obieg zdjęcie naszego Towarzyskiego dziecka - Andrzejka. 4. Wracamy do omawiania Zjazdu. 5. Przerwa na dowcipy. 6. Referaty.(Streszczenie poniżej) 7. Ogłoszenia. Do kotow, świnek i gołębia doszły owsiki. Czy ktoś chce? 8. Sprawozdanie z Garwolina - można streścić w stwierdzeniu, że jest tam zła kawa. 9. Problem natury metafizycznej - dlaczego duchy przechodzą przez ściany, a nie przez sufity i podlogi. Referaty: 1."Zbieranie drzewek przez Tereskę i Okretkę, a obrzędy inicjacyjne plemion pierwotnych". -"Niektórzy na Wielkanoc malują jajka". -"Mężczyźni siusiają pod drzewkiem". -"Nie rozumiem słowa inicjacja". -"Podnoszą nogę przy siusianiu". -"Mężczyźni? Nie, psy". -"To wiąże się z drzewkiem, bo drzewko to dąbczak. Dąbczak to dąb, dąb to incjacja, a inicjacja to wróżki. Wrózki to Tereska i Okrętka". - "Brak powiązań". Koniec 2."Słoń, który tańczy, czyli motyw jednostki w świecie pełnym niebezpieczeństw - przedyskutuj temat uzywając wybranych wątków z powieści J.Ch.". -"Słoń ma trąbę". -"Ma ogon, kły i jest bardzo zły". "Ma kły, czyli pojawia sie symbol falliczny". -"Cztery łapy? Nie, kły". -"Czy łapy ma kudłate? Nie. A kły?". -"Gołąb wsród 6 kotów, czyli jednostka w świecie pełnym niebezpieczeństw- przedyskutuj na przykładzie gołebia Bumbeckich". -"To zwykła świnia, a nie gołąb, bo nie zdechł". -"Gołąb stepuje wokół dębu - obrządki inicjacyjne". Nie odpowiadam za treść sprawozdania. Ja tylko notowałam to, co słyszałam. Wbrew pozorom byłam trzeźwa jak świnia, lub gołąb. Chyba, że Aneta dolała mi coś do coli. Tematy referatów okazały się za trudne jak dla nas. Smitte, prosimy o coś łatwiejszego na czerwiec. Spotkanie czerwcowe zostało ustalone na 4 czerwca, bo prezydent Warszawy (ten sam co się czepia naszego statutu!) zakazał zgromadzeń w dniu 11 czerwca. Pa. Temat: Wielkanoc poza Polską Austria (z poprawka);) Najbardziej charakterystycznym symbolem Swiat Wielkanocnych w Austrii jest obok tradycjynych jajek – krolik wielkanocny. Jak juz pisalam wczesniej przynosi on dzis dzieciom prezenty, niegdys bardziej lub mniej kolorowe jajka. Pierwsze informacje na ten temat odnotowano w Austrii w 1682 roku. Pewne miejsce w tradycji austriackiej zajmuje krolik wielkanocny jednak dopiero od ok. XIX wieku. W innych krajach niemiecko-jezycznych jajka wielkanocne przynosza inne zwierzeta – W Szwajcarii kukulka, w Westfalii lis, w Thüringen bocian. W innych regionach kogut. Polaczenie krolika z jajkami pochodzi prawdopodobnie z okresu gdy chlopi skladali na wielkanoc daniny. Byla ona skladana w naturze, w sklad ktorej wchodzily wlasnie m.in. kroliki i jaja. Krolik jest takze symbolem plodnosci, moze przyczyna lezy wiec tutaj? We wsiach austriackich w Wielki Czwartek (Zielony Czwartek/Placzliwy, Lzawy Czwartek) milkna dzwony wiez koscielnych na 3 dni. Mowi sie, ze „polecialy na 3 dni do Rzymu“. W nocy z Wielkiej Soboty na Wielka Niedziele przed kosciolami lub na wzgorzach zapalane sa ogniska wielkanocne. Jest to symbol wiosny – obyczaj zostal przejety z obyczajow poganskich, gdzie byl symbolem slonca jako punktu centralnego dla naszego zycia. Poprzez ognisko pozdrawiane jest wiosenne slonce, ktore pokonalo ciemna zime. Niektorzy zapalaja wtedy wielkanocna swiece ktora pali sie 50 dni az do Zielonych Swiatkow takze przy chrztach i pogrzebach. W Wielka Sobote 40 dniowy post konczy sie. W koszach przynosi sie do kosciola posilek wielkanocny do poswiecenia: szynke, jajka, maslo, chrzan, sol i chleb (w Wiedniu tego nie widzialam). Temat: Ludowe zwyczaje wielkanocne Najbardziej charakterystycznym symbolem Swiat Wielkanocnych w Austrii jest obok tradycjynych jajek – krolik wielkanocny. Jak juz pisalam wczesniej przynosi on dzis dzieciom prezenty, niegdys bardziej lub mniej kolorowe jajka. Pierwsze informacje na ten temat odnotowano w Austrii w 1682 roku. Pewne miejsce w tradycji austriackiej zajmuje krolik wielkanocny jednak dopiero od ok. XIX wieku. W innych krajach niemiecko-jezycznych jajka wielkanocne przynosza inne zwierzeta – W Szwajcarii kukulka, w Westfalii lis, w Thüringen bocian. W innych regionach kogut. Polaczenie krolika z jajkami pochodzi prawdopodobnie z okresu gdy chlopi skladali na wielkanoc panszczyzne. Byla ona skladana w naturze, w sklad ktorej wchodzily wlasnie m.in. kroliki i jaja. Krolik jest takze symbolem plodnosci, moze przyczyna lezy wiec tutaj? We wsiach austriackich w Wielki Czwartek (Zielony Czwartek/Placzliwy, Lzawy Czwartek) milkna dzwony wiez koscielnych na 3 dni. Mowi sie, ze „polecialy na 3 dni do Rzymu“. W nocy z Wielkiej Soboty na Wielka Niedziele przed kosciolami lub na wzgorzach zapalane sa ogniska wielkanocne. Jest to symbol wiosny – obyczaj zostal przejety z obyczajow poganskich, gdzie byl symbolem slonca jako punktu centralnego dla naszego zycia. Poprzez ognisko pozdrawiane jest wiosenne slonce, ktore pokonalo ciemna zime. Niektorzy zapalaja wtedy wielkanocna swiece ktora pali sie 50 dni az do Zielonych Swiatkow takze przy chrztach i pogrzebach. W Wielka Sobote 40 dniowy post konczy sie. W koszach przynosi sie do kosciola posilek wielkanocny do poswiecenia: szynke, jajka, maslo, chrzan, sol i chleb (w Wiedniu tego nie widzialam). Temat: Porcelanowe jaja Porcelanowe jaja Barbara Majętna z Ustronia maluje niezwykłe pisanki Marcin Czyżewski 09-03-2005 , GW Na początku wszyscy myślą, że to jaja od kur, gęsi i strusi. Dopiero po chwili dziwią się, dlaczego takie twarde, lśniące i misternie pomalowane. O tym, że będzie malować, Barbara Majętna wiedziała od dziecka. Los postanowił jednak trochę pograć jej na nosie. Najpierw zamiast do plastycznej, trafiła do klasy muzycznej w ogólniaku. Potem nie przyjęli jej na wychowanie plastyczne do cieszyńskiej Filii Uniwersytetu Śląskiego. Nie poddała się. - I tak będę malować - postanowiła. Harówa w odlewni Pomógł przypadek. Do jej rodzinnego domu w Ustroniu przyjeżdżali na wypoczynek ludzie z Rudy Śląskiej, których córka pracowała w katowickiej pracowni ceramicznej Zygmunta Buksowicza. To była prywatna firma, przez długie lata PRL-u wytwarzająca ręcznie malowane filiżanki, talerzyki i ozdoby. Pojechała, obejrzała i została. Postanowiła, że pozna całą całą produkcję. Po pół roku ciężkiej harówki w odlewni trafiła do malarni, pod oko mistrza Maksymiliana Woźniaka. Tam uczyła się warsztatu - jak trzymać pędzel, prowadzić linię, dobierać farby. - Po nocach śniły mi się oczy, wąski, noski i pazurki, które musiałam malować na ozdobnych zajączkach. Wielu nie wytrzymywało, bo praca żmudna, a na efekt długo trzeba czekać - opowiada. Na początku lat 90., gdy katowicka pracownia upadła, wróciła do Ustronia. W starej kuchni, gdzie gotowało się strawę dla zwierząt, zaczęła urządzać swoją pracownię zdobienia ceramiki. Załatwiła piec, wzięła kredyt, który starczył na sprowadzane z Niemiec farby, pędzle z włosiem bobra, chemikalia, szpachelki i pierwszy rachunek za prąd do pieca. Jak u mistrza Faberge Na początku pomogli znajomi, którzy zamawiali u niej ręcznie malowane serwisy z porcelany. Wreszcie mogła się wykazać. Gdy chcieli zestaw myśliwski, na każdej z sześciu filiżanek malowała innego ptaka łownego - głuszca, bażanta, cietrzewia, a na dzbanku i cukiernicy - zwierzynę płową. Z czasem było coraz więcej chętnych na jej dzieła. Ponieważ na Boże Narodzenie przygotowywała porcelanowe dzwonki i bombki, wymyśliła więc, że na Wielkanoc zacznie malować porcelanowe jajka. To było ogromne wyzwanie, do którego zainspirował ją... mistrz Piotr Faberge. Słynny złotnik z rosyjskiego dworu na polecenie cara Aleksandra III przygotowywał co roku dla jego żony niezwykłe jajka wielkanocne. To były istne cuda. W jednym np. siedziała złota kura z rubinowymi oczami. Gdy podnieść jej złoty dzióbek, ukazywała się diamentowa replika carskiej korony. W innym z kolei umieścił złoty model karocy. - Zachwyciły mnie, dlatego postanowiłam, że też spróbuję wykonać jakieś specjalnie jaja - wspomina Majętna. Okazało się jednak, że zdobycie porcelanowych jaj w Polsce graniczy z cudem. Wreszcie udało się je zamówić w fabryce porcelany w Wałbrzychu, choć jej pracownicy patrzyli niezwykle podejrzliwie. Potem zabrała się do malowania. Nanosiła na nie misterne wzory, złocenia. Efekt był fantastyczny. Malowane na specjalne zamówienia jaja trafiały na różne kontynenty. - Zawsze staram się, żeby były na nich motywy wiosenne, w końcu to święta wielkanocne. Inspiruje mnie to, co gdzieś zobaczę, np. ptaki lub kwiaty - mówi pani Barbara. Bardzo kwiecista jest kolekcja, którą właśnie przygotowuje na tegoroczne święta. Każde z sześciu dużych jaj będzie w inne kwiaty. Gotowe jest już jajo w tulipany. Teraz powstaje w niezapominajki, a po nim będą prymule, narcyzy, krokusy i hiacynty. Jedno jajo to - bagatela! - trzy dni wytężonej pracy, którą trzeba przerywać kilka razy sześciogodzinnym wypalaniem tego, co się już namalowało. Gdy piec stygnie Potrzebne jest ogromne doświadczenie. Nie wolno np. przypadkowo pomieszać żółtej farby z czerwoną, bo ta ostatnia zniknie podczas wypalania. Gdy używa się tzw. farb lustrzanych, to trzeba dużej wyobraźni, bo w trakcie malowania wszystkie kolory mają żółty odcień. Trzeba też nabrać tyle farby na pędzel, żeby starczyło dokładnie na jedną linię. - Czasami już mam dość. Muszę się z kimś spotkać, gdzieś wyjechać, żeby naładować akumulatory - mówi Majętna. Ale kiedy praca zbliża się już do końcowego efektu, nie może się od niej oderwać. Najprzyjemniejszy moment to otwarcie pieca, gdy wystygnie, i można z niego wyjąć misternie ozdobione cacko. I jeszcze ten, gdy ktoś po raz pierwszy zobaczy jej dzieła! Długie milczenie, oczy pełne zachwytu. Bywa, że ludzie nie mogą uwierzyć, że to jaja z porcelany. - Myślą, że to kurze, gęsie lub strusie. Dopiero po chwili dziwią się, dlaczego to takie twarde i lśniące - śmieje się Majętna. Temat: nasza gwara Cześć dziewuchy i chłopoki! Inowrocławioki i nie ... Bardzo mi sie podobo to pisanie gwarom. Jeszczy lepi sie godo, ale co zrobić jak trza pisać - to trza. Jo sie wychowołym na wsi tak wincy na pograniczu Kujaw. Miołym to szczyńście, że żym sie chowoł w rodzinie wielopokolyniowy i stond za smarkocza(gzuba) gwara była moim jynzykiym codziynnym. Dopiyro (tyż dopiyry, dopiyru) jak żym z komplami poszed do szkoły zaczyłym godać w jynzyku literackim. We łbie zaczyło mi tyż świtać, że z tym codziynnym godaniym to coś nie tak. Czynsto kozali mi "mówić ładnie" to znaczy tak po szkolnymu (jak sie późni dowiedziołym - jynzykiym literackim). W dómu i na podwyrku z komplami godalim po naszymu ale z czasym, w szkołach gwara stała sie dó mnie czymsiś wstydliwym. Widziołym jak dziewuchy i chłopoki ze wsi w miastowych szkołach nie godali po naszymu. I znów musiało minońć troche czasu zebym tyn jynzyk z dzieciństwa docenił i pokochoł. Gzasym człowiek z wiekiym do rozsondku dojdzie i przestanie sie wstydzić swoich korzyni, udawać kogóś kim nie jest. Szak? No to tyle o mnie a tero o naszym godaniu. Tak mi sie coś Kawka zdaje że do Ciebie mi najbliży. Mój dziadek tyż używoł dużo germanizmów: WASEROGA - poziomnica, CUG - ciąg, przeciąg. Mój dziaduś i babusia używali tyż charakterystycznych kóńcówek (co tyż żym gdzieś na tym forum spotkoł) kupiułum, zrobiułum, napisałum. Z działki końcówek jeszcze (spotykołym tyż "jeszczyk"): stolarnio-stolarnia, piekarnio-piekarnia, Pamiyntom i jak mi w swoim towarzychu pasuje to używom tego co Ty i inni na tym forum (brawo Baja) wypisaliśta i tyż takich słów jak: rojber - łobuz a raczy łobuziok / rojberbuda - melina, chałaśliwe miejsce / kieretyny- zarośla/ kiereja-obficie marszczona spódnica/ sztyga-snopki zżętego zboża ustawine w kopę/ kropocz-konewka/ szkieł,blachorz,gliniorz - milicjant/ wylynga-słabowity, chorowity,inny niż wszyscy w rodzinie człowiek,też w odniesieniu do zwierząt/ paiór- papier ale tyż papióry-dokumenty/ szkoloki-landrynki/ steczka-ściezka/ cwyter-sweter/ westka-kamizelka/ sekulory-okulary/ krajżoga,krajcówka,tarczówka-piła tarczowa/ gelejza,gielejza- gamoń,niezgraba/ grymboł-matoł,gamoń/ pantofle-obuwie często swojej roboty z drewnianymi podeszwami i skórzaną przyszwą jak laczki/ glaspapir-papier ścierny/ kurbel-piasta rowerowa z pedałami/ spódzielnia-sklep, a sklep-piwnica/ latowo kluchnia-letnia kuchnia, często w budynku gospodarczym, nie w domu mieszkalnym/ latówka-nieutwrdzone pobocze jezdni asfaltowej / kluk,kinol-nos (tyn mioł kinol jak klamka od zakrystii, mioł kluk jak hamulec od karuzeli)/ filcoki-skórzane wysokie buty z cholewą z filcu(podobne do nich są dzisiejsze buty gumowo-filcowe)/ klunkry-za duże stare buty / bośka, bocha- gra w karty(tromf-atut, zolo-gra solo)/ blaza -dętka w skórzanej piłce/ wielgie, suma-głowna niedzielna msza/ maryjanka, maryjanek-majeranek/ nałożyć sie-przyzwyczaić sie (ón nie był nałożny abo nie był nałożóny robić cinżko)Kóniec na dziś bo rychło trza wstajać (o właśnie - wstawać) Dosyć grzebanio se w głowie, czas sie kłaść. Trzymejta sie wiara, internetowe aplegry, siciowe kiejtry. Samcznygo jajka na Wielkanoc i obfitygo dyngusa. Temat: Szikago Nius 9 Szikago Nius 9 A wiec minelo pol dnia swietowania i czas wrocic do normalnosci. Dlaczego pol dnia? Bo w Niedziele Wielkanocna, zaraz po sniadaniu, musialem jechac do pracy, a poniedzialek to juz zwykly dzien jak codzien. W Ameryce, jak zreszta w wiekszosci krajow Zachodu, poniedzialek nie jest dniem wolnym od pracy. Czesciej zdarza sie, ze wolny jest Wielki Piatek, szczegolnie wazny dla protestantow. Tak tez swietuje Wielkanoc Zwiazek Narodowy Polski (od piatku), ktory jest przeciez organizacja polonijna... No coz, bywa. W najlepszej rodzinie sie zdarza... Ale ja nie po to, zeby narzekac, ale zeby opowiedziec nieco o wielkanocnych zwyczajach w USA. A wiec wszystko zaczyna sie w Niedziele Palmowa, ktora jest okazja do imprezy zwanej "Egg Hunt", czyli szukanie jajek. Rodzinnie, zwiazkowo lub dzielnicowo amerykanskie rodziny zbieraja sie w parkach czy na placach zabaw by szukac ukrytych w trawie lub krzakach "jajeczek". Forma bywa rozna, od jaj zwyczajnych, poprzez czekoladowe, az po "niespodzianki". Przy formie pierwszej chodzi o to, ze ten, kto zbierze najwiecej, zdobywa nagrode glowna (bardzo rozna, od tombakowego pierscionka po samochod lub wyjazd na Bahamas), forma druga - najprostsza - zaklada, ze kto zbierze najwiecej, ma najwiecej czekolady, proste. Forma trzecia to "jaja" plastykowe z zawartoscia: od zabawki dla dzieciecia po zegarek marki Rolex... Potem jest dlugo NIC, az wreszcie przychodzi Wielki Piatek, jedyny dzien postu i umartwienia (pozornego, bo sklepy pracuja normalnie, media nadaja to co zwykle, a ludzie nie okazuja jakichs glebszych wzruszen), Wielka Sobota (nic, zwykly weekend) i Niedziela, czyli okazja na obiad w rodzinnym kregu. Protestanci tego dnia witaja sie okrzykiem "Alleluja!", a niektorzy nawet ida do kosciola. Amerykanscy katolicy zwolna ulegaja (mowie o Chicago) polskim zwyczajom i od kilku lat widze rosnaca liczbe tubylcow swiecacych dary w sobote. Widac jednak roznice - w ich koszyczkach znajduja sie - obowiazkowo - buteleczki lub sloiki z woda oraz swiece (poswiecenie wody i ognia). To swiecenie ma tez odrebny charakter - w kosciele sw. Jakuba (tam byla chrzczona i tam przyjmowala Komunie Sw. nasza corka) w tym roku celebre prowadzil ksiadz Latynos, ktory czytal calkiem niezle po polsku i po angielsku i slowem nie zajaknal sie po hiszpansku. Dlaczego? Bo kosciol jest juz w sercu latynoskiej dzielnicy, ale parafianami sa nadal Polacy i Amerykanie. Sniadanie wielkanocne to, oczywiscie, polski zwyczaj (Amerykanie maja obiad w niedziele, Latynosi wieczerze w sobote), ale rozny w zaleznosci od regionu pochodzenia. Zanika np. zwyczaj dzielenia sie jajkiem, ale potrawy raczej zostaja te same. Jest wiec jajko na twardo w sosie, faszerowane na rozne sposoby, w kokilce itp. Jest biala kielbasa, szynka (takze amerykanska w miodzie, spiralnie cieta specjalnym nozem wokol kosci, tak ze masz zawsze plat dobrej wedliny ilekroc zapragniesz podezrec male "conieco"), salatka wazywna robiona na setki sposobow, ozorki w galarecie i... Wymyslcie co chcecie, a znajdziecie. No a potem... moze nie bede opowiadal co potem, bo to sie sprowadza do opilstwa glownie, az wreszcie przychodzi PONIEDZIALEK, czyli zwykla pieprzona codziennosc... Ale ze Szikago Nius nie tylko o Swietach, wiec dodam, ze mialem dzis telefon z kwatery glownej kongresmana Rahma Emanuela, ktory dowiedzial sie z gazety, ze w Wielka Sobote w wypadku na Kennedy Expressway zginela jakas polska rodzina, wiec chcialby miec: "any details", bo moze rodzina cos potrzebuje, a on zaraz tej pomocy dostarczy... Przypomne, ze Emanuel to ten polityk, ktorego prezes Moskal uznal za "zydowskiego ekstremiste". Bez komentarza... Temat: LIBAN Wielkanoc w Libanie: Maronici pieką ciasteczka Wielkanoc w Libanie: Maronici pieką ciasteczka gazeta.pl, Piotr Ibrahim Kalwas 19-03-2005, Wszyscy udają się do kościołów, wkładając nowe ubrania i - jeżeli tylko ich na to stać - nowo kupione buty W Libanie jest ok. 30 proc. chrześcijan, z których większość należy do Kościoła maronickiego, jednego z kościołów Wschodu, który powstał w VII w. Jego nazwa wywodzi się od imienia założyciela - św. Marona (arab. Maroun), mnicha i anachorety, kapłana, mistyka i uzdrowiciela, który żył w IV w. w pustelni w górach Taurus nad rzeką Orontes w Syrii. Obrzędy Kościoła maronickiego do dziś sprawowane są w języku aramejskim, tym samym, którym mówił Jezus. Maronici wprowadzili do kościoła rzymskokatolickiego różaniec i tzw. drogę krzyżową. Obecnie na terenie Libanu, Syrii, Izraela i Cypru mieszka około 2 mln maronitów. *** Dzieci malują jajka na twardo w kolorach zielono-żółto-czerwonych, a następnie uderzają jednym o drugie. Czyje jajko się nie zbije, to dziecko będzie miało szczęście w życiu, aż do... następnych świąt. Wszyscy pieką, m.in. z semoliny, małe ciasteczka, po arabsku zwane ma'amoul, napełniane farszem z daktyli lub orzeszków pistacjowych, a następnie polewane lukrem. W niektórych rodzinach przepisy na ma'amoule są przekazywane z pokolenia na pokolenie i otaczane ściśle strzeżoną tajemnicą (takie same ciasteczka robi się też na zakończenie żydowskiego święta Purim). Niektórzy ludzie, szczególnie starsi, wieszają na noc swoje ma'amoule na gałęziach drzew przed kościołami, wierząc, że spłynie na nie łaska bezpośrednio z samego nieba. W Niedzielę Palmową dzielą ciastka na małe kawałki i wkładają do pojemników z jedzeniem, lodówek, zamrażarek i spiżarek, z nadzieją na obfitość jedzenia aż do następnej Wielkanocy. W sobotę wielkanocną po południu wierni odwiedzają siedem kościołów, w każdym uzyskując błogosławieństwo. W Niedzielę Palmową (po arabsku Shanine) wszyscy udają się do kościołów, wkładając nowe ubrania i - jeżeli tylko ich na to stać - nowo kupione buty. Po uroczystej mszy dookoła kościoła rusza procesja. Ojcowie niosą "na barana" dzieci, które trzymają w rękach świece zdobione kwiatami i kolorowymi wstążkami. Na świąteczny obiad w maronickich domach podaje się indyka bądź kurczę faszerowane orzechami i ryżem. Zwyczajem jest odwiedzenie tego dnia jak największej liczby członków rodziny i przyjaciół, więc posiłki zazwyczaj trwają krótko, a i tak cały dzień wszyscy u wszystkich jedzą od rana do późnego wieczora. Na honorowym miejscu w każdym domu stoi wielka taca z górą ma'amouli, kandyzowanymi figami, cieciorką zapiekaną w cukrze i lukrowanymi migdałami. Każdy odwiedzający powinien podejść do tacy i skosztować każdej delicji. Temat: Wielki Piątek - milkniemy wobec krzyża Wielkanoc po polsku ( znalezione w necie ) cyt.: "Polarny czasami ma wrażenie, że życie zakotwiczyło go w kraju brudasów i obżartuchów. Normalnie pie...a można dostać, jak się słyszy rozmowy w których prym oczywiście wiodą kobiety. Na około wciąż tylko słychać ile to sprzątania przed świętami, ile to trzeba okien umyć, prania zrobić, szaf posprzątać, no i oczywiście ile to żarcia trzeba narobić. A czym właściwie są te święta? Niczym innym jak trochę dłuższym weekendem. W sumie nawet dużo krótszym niż ten, który często zdarza się w maju. Jakby tak z boku posłuchać, to w naszych mieszkaniach jest totalny syf. Wszyscy na około zaczynają sprzątać, no może sprecyzuję - wszystkie. Czy Wszyscy przez zimę narobili takiego syfu w swych gawrach, że teraz trzeba przez tydzień to wszystko odgruzowywać? A może święta w mózgach kobiet wywołują jakąś nienormalną potrzebę sprzątania? Może warto zbadać, jaki to hormon oddziałuje na kobietę, tak, że czuje nieodparty pociąg do szmaty i mopa? Mogłoby to się przydać by skierować jego działanie na inne pożyteczne cele. No i te żarcie. Pisałem już o obżarstwie na Boże Narodzenie. Wielkanoc nie różni się niczym od tamtego święta. Znowu tony ciast, setki jajek i pieczeni, a wszystko po to aby…? No właśnie, może ktoś mi wytłumaczy po co te tony żarcia, które później, już nie pierwszej świeżości, trzeba wpieprzać przez cały następny tydzień? Czy nasza narodowa tendencja do biesiadowania jest tak w Nas zakorzeniona od dziada pradziada, że my również musimy siąść do stołu na przednówku aby napchać kałduny? Polarny w tym roku się kompletnie zbuntował. Żadnego wariactwa, żadnego szaleństwa. Tradycji stanie się zadość, bo na stole będzie biała kiełbasa, jajka i żurek, ale żadnych ekstrawagancji. Na obiad jakaś potrawa z zająca, na przystawkę do śniadania sałatka jarzynowa, śledzie, jakaś wędlina i tyle. Po co więcej? Nie rozumiem świątecznej krzątaniny, pogoni za zakupami, świrowania ze sprzątaniem. Drażni mnie to i działa na nerwy. To świąteczne obżarstwo bawi mnie tym bardziej, że doktryna katolicka przedstawia wyznawcom swojej religii siedem grzechów głównych, z których jednym jest „nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu”. A cóż robi przeciętny katolik w niedzielny świąteczny poranek? Wpie... śniadanie, aż mu jajka uszami wychodzą, później nie wstając od stołu zaczyna jeść obiad, by na koniec prawie rzygając popchnąć to wszystko sutą kolacją. Czy to się właśnie nazywa umiarkowanie? No i jestem ciekaw, czy rzeczony katolik po takim obżarstwie nie zapomni się wyspowiadać? Wszak przecież z pełną premedytacją odda się cielesnej uciesze napychania trzewi. WNIOSEK: ŚWIĄTECZNY STÓŁ TO MIEJSCE SPOTKAŃ, A NIE KORYTO DLA ŚWIŃ" Temat: Ludowe zwyczaje wielkanocne Śmigus-dyngus (zwany też lanym poniedziałkiem) jest obyczajem związanym z drugim dniem Wielkanocy. W XV wieku dyngus i śmigus były dwoma odrębnymi zwyczajami. Dyngus (dyngusowanie) oznaczał wymuszanie datków, najczęściej w postaci jajek, pod groźbą kąpieli. Śmigus to uderzanie, smaganie rózgą, gałązką lub palmą. Pierwsze udokumentowane wzmianki o tego rodzaju zwyczajach w Polsce pochodzą z XV wieku i pochodzą z ustaw synodu diecezji poznańskich, przestrzegających przed praktykami, mającymi niechybnie grzeszny potencjał: „Zabraniajcie, aby w drugie i trzecie święto wielkanocne mężczyźni kobiet a kobiety mężczyzn nie ważyli się napastować o jaja i inne podarunki, co pospolicie się nazywa dyngować [..], ani do wody ciągnąć, bo swawole i dręczenia takie nie odbywają się bez grzechu śmiertelnego i obrazy imienia Boskiego”. Czynność oblewania zdecydowanie dotyczyła młodych dziewcząt. Polewanie wodą zasadniczo nie było znane np. na Pomorzu, gdzie rozpowszechniło się po roku 1920. W niektórych regionach, np. w cieszyńskiem, łączono zwyczaje: oblewano wodą, a potem suszono lekkimi uderzeniami witek. Ta panna, której nie oblano bądź nie wychłostano, czuła się obrażona i zaniepokojona, gdyż oznaczało to brak zainteresowania ze strony miejscowych kawalerów. Następnego dnia, we wtorek (który kiedyś był również dniem świątecznym) rewanżowały się dziewczęta. Termin dyngus oznaczał pierwotnie wykup, co wskazuje na współistnienie dwóch, być może odrębnych zwyczajów. Z czasem słowa śmigus (słowo wywodzące się z niemieckiego Schmerckostern lub Schmackostern, od schmacken –bić i Ostern –Wielkanoc) i dyngus zlały się w zbitkę śmigus-dyngus, co po raz pierwszy odnotowano w powojennym Słowniku Poprawnej Polszczyzny Stanisława Szobera. Pochodzenie tego zwyczaju nie jest znane, a komentatorzy poruszają się na grząskim gruncie hipotez. Dla jednych zwyczaj oblewania się wodą miał zapobiegać chorobom i sprzyjać płodności i był obrzędem przedchrześcijańskim słowiańskim rodowodzie. Dla innych wziął się on z Jerozolimy, gdzie schodzących się i rozmawiających o zmartwychwstaniu, żydzi rozganiali sprzed swoich okien wodą. Już sama wieloznaczność symbolu wody pozwala na wiele interpretacji. Wydaje się, że można przyjąć, że zwyczaj oblewania wodą ma korzenie w pogańskich tradycjach, jest znakiem radości związanej z odejściem zimy. Kościół dodał symbolikę oczyszczającej mocy wody. Lany poniedziałek miał też swoje tradycje związane z urodzajem. Gospodarze o świcie wychodzili w pola i kropili je wodą święconą, żegnali się przy tym znakiem krzyża i wbijali w grunt krzyżyki wykonane z palm poświęconych w Niedzielę Palmową, co miało zapewnić urodzaj i uchronić plony przed gradobiciem. Pola objeżdżano w procesji konnej. Zwyczaje te do dzisiaj spotyka się zwłaszcza na południu Polski. Temat: El Diwan - Sharm El Sheikh (***) tosiek68 napisał: > Moze posiadasz zdjecia > pokoi z Al diwan. Interesuje mnie szczególnie family suite. Wyslę. Nie wiem jaki to pokój, ale coś mam. > Czy jeździłas wieczorami do naama bay i czy mozesz polecic jakis niedrogi lokal gdzie mozna wypic kawe i cos przekasic w miłej atmosferze. Jeździłam. Wszędzie są mniej więcej te same ceny. My byłyśmy ze znajomymi w Cafe' GADO - jak się idzie od ulicy w kierunku centrum Naama jedna z pierwszych po prawej stronie - ze świecidełkami jak z choinki Taka shisharnia, z fajami i na wpół-leżąco. Targować się!!! > czy pieniadze i cenne rzeczy mozna oddać do bezpłatnego sejfu, czy lepiej wziąc płatny. My zostawiłyśmy w zwykłym. Nic nie ginie. No, ale np. laptopa zostawiłabym w platnym, bo ten zwykły to po prostu koperta z numerem pokoju... > czy chłopaki z obsługi hotelowej znaja angielski i mozna sie z nimi dogadać. A moze mówia troche po polsku. Znają, mówią łamaną angielszczyzną, trzeba się wsłuchac, by zrozumieć. Najlepiej oczywiście ci z recepcji i przemiły szef policji hotelowej. Nawiasem mówiąc on też jeździ wieczorami z gośćmi do Naama, by odreagować (%) Natomiast z polskiego znają tylko: "Jak sie masz", ewentualnie inne zwroty potrzebne do podrywu. Często wtrącają słówka rosyjskie, co jest wkurzające. > Podobno 90% turystów w hotelu to polacy. Czy jest moze polska > tv a jesli tak to jakie sa programy. Polaków było ok. 50%. Reszta - Ruscy, Estończycy, jeden Francuz, a na weekend cała wielka grupa miejscowych z konferencji. Jest TV Polonia, słaba jakość i monotematyczne programy (po nowej linii rządu) > czy byłas moze w pokoju typu suite lub family suite. Jak jest w srodku. Byłam w zwykłej dwójce. Nie wiem jak jest w apartamentach. > Czy Egipcjanie są przyjaznie nastawieni do > turystów i czy mozna bez obaw chodzic po miescie wieczorami. Bardzo przyjaźnie - czasem aż za Można bezpiecznie chodzić, co 2 kroki policja, a Naama tak pełna ludu, że nie ma się co obawiać. Bo koło hotelu nie ma nic, oprócz supermarketu (tam też tylko po rosyjsku - niedaleko jest Hotel Gardenia, pełen Ruskich). Angielski - fatalny! > Czy sa problemy z > zabraniem sie wieczorem busem do/z naama bay. Nie było - bus był zapełniony w połowie, 1/3, lub były tylko 2 pary. Ale... to było w czasie Świąt Wielkanocnych, a nie latem... > Czy dzieci mają co robic np. > tenis stołowy ,bilard ,siatkówka itp. Nie ma tenisa, jest bilard, nie ma siatkówki. Nie wiem nic ponadto, bo nie mamy dzieci i raczej byłoby to w naszym wypadku trudne )) > czy w pokoju jest czajnik elektryczny, szklanki. Nie ma. Czajnik niepotrzebny - ciełego się nie chce. Szklanki - radzę zabrać kubki. > czy mozna wnosic własne napoje do hotelu. czy nie ma z tym > problemu. Można, ale lepiej nie na wierzchu. Raz przy nas ochroniarze zaglądali do torby przy bramce faciowi wracającemu z Naama. Nam nigdy. > czy napoje do kolacji trzeba brac od nich czy mozna przyniesc swoje. Nie było to praktykowane, my kupowałysmy. > czy jakies słodycze lub ciasta daja do posiłków. Na kolacji jadalne są TYLKO słodycze. I są naprawdę pyszne. Nie pachną stęchłym psem ani szmatą jak inne potrawy. Też szwedzki stół, więc lepiej brac od razu, razem ze słonym, bo potem już rozgrzebane i ciepłe. > co dobrego mozna zjesc na sniadanie. Pisałam już - ten jajecznico-omlet i pyszne croissanty. I jajka na twardo > czy jedzenie w samolocie jest dobre. Nie ma jedzenia w samolocie. Można kupic kanapki, chipsy, napoje. > ile czasu leciałas do sharm. Około 4 godziny. > czy mozna wziąc np. kabanosy dla przegryzienia miedzy posiłkami i czy nie ma > problemów z przewiezieniem jedzenia. Można, nie ma problemów. My miałysmy, ale ponieważ Przyjaciółka miała "zemstę", nie jadła, a ja nie lubię. Zresztą - tam się nie chce jeść! Lodówka jest, więc można przechowywać amcia i picie. Niedrogo wychodzi korzystanie z płatnego barku z ich lodówki. > jakie owoce podaja do posiłku. Melony, pomarańcze do obiadokolacji. Raz były daktyle. > czy brac ze soba jakies cieplejsze rzeczy typu sweter, bluza czy przydzadza sie adidasy. Ciepłych - nie. Adidasy - tak. > Z góry bardzo Ci dziekuję za odpowiedź. Nie ma za co Chętnie wspominam przy okazji odpisywania )) > Gdybys miała jakies zdjęcia o których pisałem na początku to bardzo proszę > przeslij je na email; tosiek68@wp.pl Postaram się, nie wiem, czy jeszcze dziś. Kiedy jedziecie...? Temat: ZIELONE ŚWIĄTKI ZIELONE ŚWIĄTKI Jest to ludowa nazwa święta kościelnego - Zesłania Ducha Świętego na Apostołów, zamykającego wielkanocny cykl świąteczny, uznanego za jedno z najstarszych i największych świat w kościelnym kalendarzu liturgicznym, które początkowo łączone z Wielkanocą. Później, od IV w. zaczęto je obchodzić jako odrębne święto, w niedzielę i poniedziałek, siedem tygodni, pięćdziesiąt dni po Wielkanocy, pomiędzy 10 maja i 13 czerwca, a więc w pełni wiosny i bujnego rozkwitu roślin. Z obchodami kościelnymi Zielonych Świątek, w przeszłości, łączyły się różne obrzędy ludowe powitania wiosny i zwyczaje rolnicze i pasterskie. W całej Polsce powszechny był zwyczaj - dotychczas jeszcze zachowywany na wsi - majenia ścian domów, wrót i płotów zielonymi, najczęściej brzozowymi gałęziami. Podwórka zaś, podłogi w izbach i nawet psie budy wyściełano grubo tatarakiem, dla świątecznej dekoracji, dla pięknego zapachu i także... przeciw pchłom, komarom, muchom i innym insektom. Do dnia dzisiejszego, dla tradycji, w wielu domach, w Zielone Świątki ustawia się dzbany i wazony z tatarakiem, czyli kalmusowym zielem. Niegdyś w Zielone Świątki, na wzgórzach i leśnych polanach rozpalano sobótki - ognie obrzędowe (jak w wigilię św.Jana). Na Podlasiu zwano je palinockami. Tańczono wokół nich z zapalonymi od ogniska pochodniami, biegano po polach, a pasterze obchodzili z nim i swe stada. W Zielone Świątki pasterze ubiegali się o tytuł króla. Uzyskiwał go ten spośród nich, który pierwszy przybył z bydłem na pastwisko. Najlepsza zaś pasterka otrzymywała tytuł królowej. Królewska para, ustrojona w wieńce i wstęgi, wybierała sobie świtę, a ta musiała wystarać się o jadło: chleby, pierogi, sery i - koniecznie - o jajka i słoninę oraz przynieść to wszystko na pastwisko. Wieczorem pasterze wesoło ucztowali bawili się, cały czas czyniąc honory królowi i królowej pasterzy. Innym ciekawym zwyczajem zielonoświątkowym było tzw. wołowe (lub końskie) wesele, zabawa ludowa nazywana także rodusiem, podczas której pasterze wodzili pięknego wołu lub konia przybranego w wieńce z kwiatów, wstęgi i zawiniętego w białe płótno. Czasami na grzbiecie wołu sadzano słomianą kukłę. Towarzyszył mu zawsze orszak młodzieży, dziewcząt i chłopców oraz muzykanci, w wszyscy wołali głośno: roduś, roduś wymachiwali zielonymi gałązkami i wiązankami wiosennych kwiatów oraz trzaskali z batów. Zabawa ta, być może, miała związek z dawnymi, starosłowiańskimi obrzędami pasterskimi, podczas których oprowadzano w procesji wołu - czczonego jako uosobienie siły. Zabawę tę (rodusia) znano w Polsce już w XVI w. W rachunkach domowych królewicza Zygmunta (później zwanego Starym), który w młodości mieszkał w Głogowie, znajduje się zapis o datkach dla głogowskich chłopców wodzących rodusia. Na Podlasiu, nad Narwią, jeszcze w początkach XXw., w Zielone Świątki odbywał się obchód z królewną. Najładniejszą we wsi dziewczynę pięknie ubierano, wkładano jej na głowę koronę z kwiatów i w orszaku innych dziewcząt prowadzono granicami pół. Śpiewano przy tym, zaklinając urodzaj: Gdzie królewna chodzi tam pszeniczka rodzi. albo Na maj królewna chodziła a cóż w tym maju robiła? Zielone żyto sadziła. A cóż nad tym żytem mówiła? Rośnijże żyto wysoko, puszczaj korzenie głęboko. Obchód kończył się ucztą z tańcami, urządzaną w domu najlepszego gospodarza lub we dworze, na cześć królewny oraz na chwałę zwycięskiej wiosny, na szczęście i urodzaj. Z Zielonymi Świątkami wiązał się także zwyczaj majówek - zabaw podmiejskich. Urządzano je nad Wisłą, w Krakowie i na warszawskich Bielanach. Była to niegdyś leśna osada podmiejska, która z czasem stała się dzielnicą Warszawy. Wzmianki o tych majowych zabawach, finansowanych nierzadko z kasy królewskiej i niekiedy zaszczycanych obecnością króla (odwiedzał je czasem król Stanisław August Poniatowski) znajdują się w XVIII- wiecznych gazetach. Pisano w nich np. o urządzanych na Bielanach fajerwerkach, o grach i tańcach na świeżym powietrzu, o przejażdżkach po Wiśle umajonymi łódkami, o występach sztukmistrzów oraz urządzanych tam przedstawieniach i żywych obrazach. Zielone Świątki od blisko stu lat obchodzi się w Polsce również jako Święto Ludowe. Ustanowiono je w 1903 r. we Lwowie podczas Zgromadzenia Rady Naczelnej Polskiego Stronnictwa Ludowego. Od tamtej pory Święto Ludowe wyraża ideały całego chłopskiego stanu, tych wszystkich, którzy trudząc się przy uprawie Ziemi, od wieków już żywią i bronią. "Polskie Tradycje Świąteczne" - aut. Barbara Ogrodowska Temat: dieta tłuszczowa Drogi drapieżniku! Gdzie wyczytałeś że Kwasniewski poleca margarynę. Według niego margaryna oraz wszystkie tłuszcze roslinne są gorsze od każdego tłuszczu roślinnego. Jeśli chcesz rzeczywiście zgłębić wiedzę na ten temat, to przeczytaj "Tłuste życie", "Dieta optymalna" i inne napisane przez Kwasniewskiego książki.Ja osobiscie pomijałam fragmenty filozoficzne. Przed rozpoczęciem diety przez 10 lat walczyłam z nadwagą, wilczymi apetytami, zgagą itp. Byłam na skraju bulimii.Ciagłe diety 1000 kcal wpędzały mnie w depresje. Jadłam 5 razy dziennie (głównie warzywa, chude mieska, owoce, a tłuszcz tylko do surówki).Byłam na permanentnym głodzie i im więcej kilogramów zrzuciłam tym wiecej przybywało po zaprzestaniu katorgi. Przy spożywaniu 1500 kcal na dobę waga "szła" w górę. W badaniach kontrolnych wyszło że mam podwyższony poziom cukru we krwi (160), podwyższony poziom trójglicerydów (260) i cholesterol (230). Pani doktor (tzw.rodzinna)przepisała mi tabletki na obniżenie poziomu cukru i poleciła nie jeść słodkiego i tłustego. Powiedziała jeszcze,że mam złą przemianę tłuszczową. I wtedy właśnie zetknęłam się z książką Kwaśniewskiego. Po trzech miesiącach stosowania diety optymalnej mój cukier "spadł" do 100, trójglicerydy do 57 a cholesterol do 186. Pani doktor zwana rodzinną nie potrafiła wytłumaczyć mi jak to mozliwe, że kiedy nie jadłam prawie wcale tłuszczu miałam złą jego przemianę a jak znacznie podniosłam spożycie tłuszczów przemiana się poprawiła. Ot cuda. Na początku stosowania diety robiłam błąd, polegający na tym,że jadłam zbyt dużo białka 60-70g na dobę co miało wpływ na znikomy ubytek wagi. Kiedy obniżyłam ilość białka na dobę do 40 g waga zaczęła spadać. Zamiast 5 posiłków jem dwa. Czuje się lekko a przede wszystkim nie jestem głodna. Odzyskałam wiarę w siebie, nie mam napadów wilczego głodu. Niestety czasami jeszcze "zgrzeszę" czymś słodkim. Ale to są "grzechy"sporadyczne. Jem głównie jajka (4-5 na dobę), chlebek optymalny ( w moim miescie mozna go już kupić w sklepie) z prawdziwym masełkiem; śmietankę 30 lub 36 %. Lubię goloneczkę z musztardą, kotleciki schabowe, jem także chudsze miesa ale wtedy po obiedzie piję kawę z dużą ilością śmietanki. Uwielbiam smażoną wątróbkę.Pasztetów sprzedawanych w sklepie nie jem, sama sobie robię tego typu wyroby. Od kiedy mój ciężko chory na serce ojciec zaczął stosować żywienie optymalne, robimy więcej potraw według przepisów Kwaśniewskiego (jest książka kucharska). U mojego taty spadło cisnienie (przed ok.170/110 teraz ok.140/90)i cholesterol z 215 na 160. Ustały u niego bóle owrzodzonej dwunastnicy. Mam w rodzinie jeszcze optymalnego wujka, który wyleczył się z wysokiego ciśnienia i twierdzi,że ubyło mu 20 lat ( ma ok.65). Jesli masz jeszcze jakieś pytania to pisz, ale ja przeczytam dopiero po świętach, bo wyjeżdzam.Życzę zdrowych i wesołych Świąt Wielkanocnych i smacznego (jak zawsze) jajeczka. Strona 2 z 2 • Wyszukano 205 rezultatów • 1, 2 |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||