Strona Główna
jak dojechać do Francji
Jak Dojechać Do Kokocka
j slowacki
Jachty Produkcja
Jak napisać bibliografi
Jak liczymy urlop wypoczynkowy
ja pierdze mp3
Jacek Kaczyński
Jak leczyć jęczmień
Jablonec nad Nisou
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • yanielka.opx.pl

  • Widzisz wypowiedzi wyszukane dla zapytania: Jak dojechać do Słowacji





    Temat: Czterodniówka po Polsce

    Grzesio zachowywał się po chamsku, powiem to wprost. Nawet, jeśli trafimy na niedouczonego pracownika PKP, można mu pewne sprawy naświetlić w sposób bardziej kulturalny.

    Uważam, że określenie po chamsku jest troszeczkę zbyt mocne. Lepsze byłoby zuchwały, arogancki - brzmi ładniej.


    Praca konduktora czy kierownika to ciężki kawałek chleba, ludzie i ludziska w pociągu, tysiące sprawdzanych biletów, stres, długie godziny poza domem, odpowiedzialność za ludzi.

    Nie neguję tego faktu.


    wstając trzecia piętnaście bladym świtem na służbę, to byś zrozumiał, że to ciężka praca. Nie wiem, może ten konkretny konduktor był wyjątkowym leniem, olewał szkolenia, sam z siebie się nie dokształcał itp.

    Zaraz zaraz o 3 nad ranem to drużyny codziennie nie wstają. Nie pracują też codziennie. Oczywiście tak jak napisałem wyżej - nie neguję stwierdzenia, że to ciężka praca. Ale ciężka praca i dużo obowiązków nie uprawnia konduktora do olewania szkoleń. Nasuwa mi się pytanie, czy drużyny konduktorskie w Czechach czy Niemczech mają lekko? Czemu one są miłe, kompetentne, uśmiechnięte... Czemu tam kasjerce zależy na sprzedaniu pasażerowi odpowiedniego biletu. Kupowałem w Ostravie-Svinov międzynarodowy bilet na EC Detvan na klasę pierwszą z Czeskiego Cieszyna do stacji ÄŚadca na Słowacji. Jakoś kasjerka potrafiła zapytać się czy aby na pewno dam radę dojechać do Cieszyna na ten pociąg. Mało tego poinformowała, że przejeżdża on przez Ostravę Svinov. Sprawdziła nawet w systemie czy prowadzi on wagony klasy pierwszej i jak to na koniec dodała - robi to wszystko, aby wystawić nam dobre jizdenki. Sorry wtedy szczęka mi opadła.


    Ale tak czy siak, można było z nim grzeczniej porozmawiać.

    Krzysiu jak drużyna dla mnie jest miła to i ja jestem dla niej miły. Bardzo lubię pogadać z konduktorem, nawet zażartować. Któregoś pięknego dnia w pospiesznym Warmia kierownik dosiadł się do mnie i dyskutowaliśmy dobre 20 minut. Był miły i KOMPETENTNY, dlatego ja starałem się być dla niego jeszcze milszy. Z relacji chyba widać, że szanuję ludzi i chętnie im pomagam vide Pani z dzieckiem jadąca do Hiszpanii i współpasażerki w kuszecie.


    Nie czepianie sie - zadal pytanie. Ja w takich sytuacjach staram sie przyblizyc obsludze o co chodzi z tym biletem, zazwyczaj po chwili przypominaja sobie, ze na szkoleniu przed wakacjami ta oferta byla wspomniana.

    A zwrot - "bilet nie jest ważny w klasie pierwszej". Obok zaraz komentarz współpasażerów, że Pan zapłaci karę. Moim zdaniem to czepianie właśnie. Jego praca jest stresująca, zgoda, ale mnie także takie rozmowy odrobinkę stresują. Może nie tyle rozmowy, co podejrzliwe spojrzenia współpasażerów. Ton konduktora niestety do najmilszych nie należał. Pan mógł powiedzieć, drogi Panie momencik zerknę do taryfy bo mam pewne wątpliwości co do Pańskiego biletu. Po sprawdzeniu moim zdaniem powinien podziękować, przeprosić za zamieszanie w przedziale i odejść. Zapewniam, że też bym był miły i nie prowadził niepotrzebnej dyskusji. Niestety, ale gość też walił z przysłowiowej grubej rury.
    Zgoda, Ty przybliżasz ofertę. A ja czytam w internecie zasady oferty, idę do kasy, zakupuję bilet i wsiadam do pociągu. Czy konduktor zna dokładnie regulamin to już tylko i wyłącznie wewnętrzna sprawa przewoźnika. Moim obowiązkiem jest posiadać ważny bilet na przejazd + dokument do biletu imiennego. I takowy miałem.

    Ponadto o ile dobrze się orientuję załoga pokładowa musi posiadać umieszczony w widocznym miejscu identyfikator. Kierownik pociągu, którym jechałem do Tczewa takiego nie posiadał. Nie sądzicie, że to też działa na jego niekorzyść. Nie zna ofert, nie ma identyfikatora - wniosek nasuwa mi się jeden - nie podchodzi do pasażera poważnie.





    Temat: KODEKS DROGOWY - DOBRE RADY (13)
    KODEKS DROGOWY - DOBRE RADY (13)

    Nieoświeceni
    Słoneczko świeci i od dawna mamy po zimie. Niektórzy kierowcy, podobnie jak ja, mają w swoich samochodzikach jeszcze zimówki na kołach. Już niedługo wszyscy będziemy musieli jeździć przez całą dobę na światłach a gołym okiem widać, że wielu kierowców korzysta z krótkiej przerwy. Pojazdy ze zgaszonymi światłami znacznie wyróżniają się na drodze i na szczęście - są w mniejszości. Rozumiem tych, którzy mają stare fiaciki lub łady. Potrafię nawet wybaczyć niektórym zawodowym szoferom. Na przykład, brzeski transport miejski oszczędza na żarówkach i na paliwie, tym samym, także na bezpieczeństwie pasażerów (przeciętny pojazd jeżdżący na światłach potrafi zużyć nawet 1-2% paliwa więcej). Ci co jeżdżą tylko po mieście, tracą jeszcze mniej. Jednak dla dużej firmy, w skali roku, to zawsze jest kilka tysięcy złotych, co także rozumiem. Ale żeby autobusy szkolne jeździły bez świateł - tego w żaden sposób pojąć nie mogę. Tak samo, samochody osobowe nauki jazdy! Zresztą, wiosenne rozkojarzenie udziela się wielu kierowcom naszego pekaesu. Uważają oni, że jak trzydziesty raz dziennie pokonują jakiś zakręt na skrzyżowaniu, to nie muszą włączać kierunkowskazów. Podobnie robi kilku taryfiarzy. Przypominam, że brak sygnalizowania zamiaru skrętu w lewo lub w prawo karane jest punktami oraz mandatem w wysokości 200 złotych. Ciekaw jestem, czy w Brzegu został kiedyś kto ukarany za takie przewinienie? Halo, halo, przebudźcie się Panowie Policjanci, wiosna idzie !!!

    Na granicy... absurdu
    Oczywiście, Panowie władza czasami są czujni, bo ostatnio nawet mnie złapali na radar. Strasznie mnie to męczy i postanowiłem się trochę bronić. Stwierdziłem bowiem, że w owym Bierzowie, gdzie widnieje: ograniczenie prędkości do 40km/h, zakaz wyprzedzania, ostrzeżenie o zwężeniu jezdni i o robotach drogowych - to wszystko wielka lipa. Ani tam zwężenia ani żadnych robót! Po drogowcach została tylko kupa piachu a od kilku tygodni nie pojawił się tam żaden fachowiec. To nie mnie należało ukarać a tych, co ustawiają zdezaktualizowane znaki na drodze. Zresztą, ze znakami drogowymi w Polsce jest tak samo jak z kodeksem drogowym - bałagan niesamowity! Weźmy wyjazd z Brzegu na Oławę i Wrocław. Tuż za przejazdem kolejowym stoi zielona tablica, informująca że do miejscowości... KRZYWA jest 123 kilometry. A kogo to k.... obchodzi, skoro nikt w Polsce nie wie gdzie to jest. Zamiast napisać Legnica, Wałbrzych lub Jelenia Góra - jakieś matoły smarują na znakach nazwy nikomu nieznanych miejscowości. Jeszcze gorzej jest z punktami granicznymi. W Europie tylko w naszym kraju nie ma oznakowanej drogi na Ukrainę, Białoruś, Litwę, Pragę, Berlin lub Żilinę w Słowacji. Kolejny matoł, przez pół Polski, poustawiał tysiące tablic z nazwami granicznych miejscowości. Wjeżdża Niemiec do Polski a tu wita go napis KORCZOWA 600 km (m. na granicy z Ukrainą). Ani Opola, ani Katowic ani Krakowa. Już pod Białystokiem zaczynają się znaki... JĘDRZEJÓW (miejscowość graniczna na Dolnym Śląsku). I podobnie, ani Łodzi, ani Częstochowy, ani Wrocławia lub Poznania. Jak minie ćwierć wieku, być może każdy z nas wiedzieć będzie, jak bez atlasu, kompasu i GPS-u dojechać na drugi koniec własnego kraju.

    Zatrzymanie i postój
    Niegdyś, znak zakazu - dwie skrzyżowane na ukos kreski - oznaczał zakaz zatrzymywania się i postoju. Obecnie taki znak zabrania tylko... zatrzymywania się. Mądrzy uznali, że jeśli nie można się zatrzymać to postój, tym bardziej jest niemożliwy. Jednym słowem, znak z jedną kreską oznacza zakaz postoju a ten drugi - tylko zatrzymywania się. Postojem, od kilku dobrych lat, kodeks nazywa zatrzymanie pojazdu na czas dłuższy niż 1 minutę (kiedyś było 2 min.). I właściwie wszystko pozostałe byłoby jasne, gdyby nie (także nowa) zasada parkowania na chodniku. Jest ona tylko na pozór prosta. Chodzi o to, że parkowanie na chodniku całego lub części pojazdu jest dopuszczalne tylko wtedy, gdy nie ma znaku zakazu zatrzymywania się lub znaku zakazu postoju. Ale tak też nie jest do końca. Na chodniku można zatrzymać się tylko częścią pojazdu (kołami jednego boku lub przedniej osi), jednak pod warunkiem, że na danym odcinku jezdni nie obowiązuje zakaz zatrzymywania się lub zakaz postoju (uwaga!) nie wynikający ze znaków zakazu. Jeżeli chcemy zaparkować na chodniku cały pojazd, to po pierwsze, może to być tylko samochód osobowy, motor, motorower lub rower, a po drugie, musi on być ustawiony przy krawędzi jezdni. Do tego wszystkiego muszą być spełnione jeszcze dodatkowe drobne warunki, w postaci pozostawionego dla pieszych chodnika o szerokości co najmniej 1,5 m. Oczywiście, z art. 47 pkt.2 kd, na chłopski rozum, wynika zupełnie coś innego ale nie radzę nikomu eksperymentować. Tak na marginesie, pojazdy ciężarowe, jeżeli nawet nie przekraczają dopuszczalnej masy całkowitej 2,5 t - w ogóle nie mogą parkować na chodnikach! Szerokiej drogi życzy Wam brzeski amator czterech kółek

    Marek Popowski





    Temat: [Rzeszow] Niezwykła linia kolejowa
    http://miasta.gazeta.pl/rzeszow/1,34962,3192149.html

    Na początku lutego do Krosna przyjechała salonka, którą kiedyś podróżował
    węgierski przywódca Janosz Kadar. Tak zapoczątkował kursowanie Portius
    Express, łącząc Krosno z Tokajem. Węgrzy podchwycili pomysł: o ożywieniu
    dawnej linii kolejowej rozmawiali na posiedzeniu parlamentu. W lipcu chcą
    wysłać do Krosna, Sanoka i Przemyśla specjalny pociąg szwejkowski

    - Mamy szansę stworzenia znakomitego produktu turystycznego łączącego trzy
    kraje i wspaniałej ich promocji - mówi Zbigniew Ungeheuer, prezes
    stowarzyszenia Portius, w którym zrodził się pomysły ożywienia linii
    kolejowej, która kiedyś stanowiła szlak Pierwszej Węgiersko-Galicyjskiej
    Kolei Żelaznej.

    Pierwszy projekt zakłada uruchomienie pociągu, którym w ciągu kilku godzin
    wygodnie można by dojechać na Węgry do Tokajum, gdzie można się napić
    przedniego wina. Warto przy okazji zwiedzić pobliski Sárospatak, w którym
    kręcono film "C.K. Dezerterzy", zrelaksować się i wypocząć u ciepłych
    źródeł. Po mile spędzonym weekendzie można spokojnie wrócić do domu, nie
    przejmując się stanem dróg.

    Węgierski parlament już o tym wie

    Drugi projekt to pociąg retro, który jechałby z Krosna na Węgry przez kilka
    dni. Na trasie zorganizowane byłyby noclegi, a pasażerowie mogliby zwiedzić
    okolicę. Wycieczka również by się kończyła w Tokaju. Na początku lutego
    Portius Express wykonał pierwszy kurs. Z Węgier i Słowacji przyjechali
    samorządowcy z wszystkich regionów, leżących na trasie pociągu. Pierwszym
    efektem tego spotkania było podpisanie deklaracji współpracy.
    Przedstawiciele samorządów chcą wspierać rozwój tej linii kolejowej. -
    Najszybciej do realizacji tego projektu zabrali się Węgrzy. Poseł Richard
    Horcsik, który uczestniczył w spotkaniu w Krośnie, przedstawił w parlamencie
    cały projekt rewitalizacji linii kolejowej. Mówił o nim również na
    posiedzeniu czwórki wyszehradzkiej - mówi Zbigniew Ungeheuer.

    - Jeżeli już sto lat temu wspomniana linia kolejowa przyczyniła się do
    rozwoju tych regionów, to czemu nie próbować jeszcze raz. Tę szczytną ideę
    dobrze rozumieją w każdym z tych trzech krajów i mogę z pewnością
    stwierdzić, że odnowa węgiersko-galicyjskiej linii kolejowej może się stać
    jednym z symboli doganiania Unii przez nasze karpackie regiony - przekonywał
    swoich kolegów poseł Horcsik.

    W odpowiedzi usłyszał, że rząd zajmie się sprawą, a modernizacja
    41-kilometrowej jednotorowej linii, 16-kilometrowego toru na stacjach i
    odnowienie urządzeń zabezpieczających, byłoby finansowane w latach 2007-2013
    ze środków unijnych.

    Wagon pełen wina

    - Okazuje się, że Węgrzy chcą już w lipcu wysłać do Polski specjalny pociąg
    szwejkowski. Wszak tą linią podróżował Szwejk - mówi prezes stowarzyszenia
    Portius. Specjalny skład jechałby trasą Portius Expressu. W jego składzie
    mają się znaleźć wagony dla 200 pasażerów, wagon restauracyjny i sypialny
    oraz specjalny wagon z winem. Podróżowaliby nim ci, którzy wykupią bilety na
    przejazd oraz goście specjalni: przedstawiciele węgierskich towarzystw
    miłośników dobrego wojaka Szwejka, zespoły folklorystyczne. - Pociąg
    zatrzymałby się w Humennem, tam gdzie stanął pierwszy na świecie pomnik
    Szwejka, a potem przyjechałby do Krosna. Kolejnym etapem podróży byłby Sanok
    i Przemyśl. Goście z Węgier wzięliby udział w manewrach szwejkowskich -
    Zbigniew Ungeheuer zdradza szczegóły przyjazdu Węgrów.

    A co z Portius Expressem? Polskie Koleje Państwowe stawiają jeden warunek:
    żeby pociąg mógł kursować, muszą się znaleźć na to pieniądze.
    Przedstawiciele stowarzyszenia Portius liczą na środki unijne. - Teraz
    szukam pieniędzy na kolejny kurs, rozmawiam z kolejarzami o wynajęciu składu
    retro. Termin już jest wyznaczony, ale dopóki nie zostanie wszystko dopięte
    na ostatni guzik, nie chcę go podawać - dodaje Ungeheuer.





    Temat: Austria-Węgry.Opis mojej wyprawy
    Postanowiłem zamieścic mały opis naszego wyjazdu-nic specjalnego,ale może kogoś zaciekawi ;)
    W środę w czasie pracy wymyśliłem,że warto skoczyć w państwa typu Austria-Węgry:)

    celem w Austri oczywiscie został Wiedeń.
    Przegląd karty kredytowej:5000zł długu,listy z windykacji w skrzynce pocztowej,ale jest jeszcze 300zł

    Wstaje w sobote o 3:20,wskakuje na motor i pedze po Isie.Ruszamy po kawie o 4,tankowanie w Cieszynie i w droge na Czechy.Zapas paliwa w baku na 400 km.
    Lecimy na Autostrade w kierunku Brna.

    30 km od granicy awantura drogowa z czechem,który twierdzi ze mu swiece długimy po aucie mimo ze mam wyłaczone i potem przez 5 km po wyprzedzeniu awanturnika ten mnie sciga z właczonymi drogowowymi,ale nic uciekłem swirowi

    Predkosc 140 km/h,zimno 4 stopnie pokazuje termometr.Z Hranic wlatujemy na małą wioske i robimy mały przejazd na skróty na Prerov.Potem Brno i Mukulov.
    Wlatujemy do Austri.Wczesniej tankowanie ze względu na ceny paliwa u Austryjaków.

    Droga do Wiednia fatalna-cos jak Bielsko-Żywiec ale z gorszymi korkami,prędkosci max. 50 bo tyle tirów i wszystkiego po drodze.

    Pierwsza pułapka: Niemcy chyba z Laserem-wyłapali przed nami 3 auta na raz jadace nieprzepisowo- ciagle zakaz wyprzedzania i mozna tylko 50km/h wiec za bardzo mi sie nie spiszy mysląc o mandacie 1000zł i nieprzekupnych Panach z Austri.

    Wjezdzamy do Wiednia i kłopot,ktorego nie przewidziałem.Gps nie widzi połowy ulic.
    Ale mamy malutka mape i jakoś dotrzemy w miejsca porządania.

    Stajemy w centrum koło 9 rano i konsumujemy sniadanie.ruszamy zwiedzać.
    Architektura piękna,idziemy pieszo:rezydencje Habsburgów,koscioły,starówki itp.
    w centrum miasta duzo motocykli,Więkosc to skutery i to prawie same firmówki,motocykle głownie Yamaha potem Bmw(az miło patrzec jak wszedzie stoją 1100 i 1200) i inne marki,poza miastem na drogach motocykli było w ilosciach podobnych jak w Polsce.

    Po jakimś czasie mamy dośc-gorąco,kurtki na rekach i kaski,cały dzien chodzenia na piechote wiec czas kupic cos do picia-niestety w marzeniach,wszytko drozsze nic może byc
    mała puszka pepsi: 7zł
    woda mineralna: 12zł
    hamburger:30zł
    mała cola:12zł
    małe piwko lane 0,3: 12zł
    kielbaska z grila:25zł

    Spragnieni wracamy do motocykla no i pijemy,odpalam motor i wylatuje Niemiecki Pan ze sklepu pod,którym parkowałem sie czepiac zeby zgasic motor hmnn,ledwie go słychać a silnik przecież jest samochodowy.No Nic.Niemiecki porządek...

    Ruszamy na Pałac Schönbrunn chcąc się dostać do Letniej rezydencji Ksiecia cesarza Franciszka Józefa

    Kolejny kłopot.W Austri sa płatne autostrady dla motocykli-kara za brak winiety:250 euro
    Plan zakładał poruszanie sie bocznymi drogami ale okazało sie ze poruszanie sie bocznymi jest niemozliwe i trzeba wjechac tak czy siak na autostrade.Ryzyko podnieca wiec jedziemy,Za 10 km jesteśmy u celu,spacerujemy i udajemy sie na samą górę drugiej czesci pałacu,która jest połozona dosc wysoko i widac ładna panorame Wiedna,oczywiscie leje sie z nas dzwigajac kurtki i kaski.

    Wracamy no i trzeba jechać do domu.Godzina 17:00,no ale przecież jeszcze Węgry.Jedziemy na Madziary:)
    Z Wiednia oczywiscie nie udaje nam sie wydostac bocznymi drogami wiec znowu ryzyko i wjazd na autostrady i tak przez 60 km jazdy na tirami

    Nic specjanego co warto zwiedzić nie widać wiec uderzamy na Słowacje dokładnie na Bratysławe-piekny wielki zamek w miescie opodal wielkiej rzeki Dunaj-widok z mostu zapiera dech w piersiach:)

    Lecimy autostradka z predkoscia 150 km/h w kierunku Cadcy.
    Kolejna przygoda po drodze:włacza sie pomaranczowa kontrolka paliwa czyli rezerwa,paliwa na około 80 km.Zadowolony jade bo przecież za 40 km mam stacje.Ale!
    Stacja nieczynna Dowiaduje sie ze jest nastepna otwarta ale za około 30 km.

    Dojade czy nie?:) Ustalamy kto bedzie pchał motor.Predkosc 100 km/h i udaje sie nam dojechac,z wyliczen ustalam ze w baku zostało paliwa na góra 5-10 km.

    No ciemna,do domu zostaje 130 km.Jedziemy! Za Cadca odbijam na Vendyrie i lece na Cieszyn.

    Powrót do domu nastąpił o 23:15.
    Zrobione około 950 km.
    Zwiedzanie pieszo zajeło nam 8 godzin
    Spalanie średnie: 5.5 litra
    średnia prędkosć w dzien na autostradzie: 140-150,w nocy 120-130
    na normalnych drogach Au. max do 70
    Pogoda: 18 stopni,słońce cały czas,na Węgrzech niesamowity wiatr
    awarie: brak
    mandaty:brak
    Problemy:ryzyko na autostradzie za brak winiety,problem ze stacjami na Słowacji,kłopoty z lokalizacja ze wzgledu na brak wielu ulic w Gps,muchy,bardzo dużo wrażen na jeden dzien,duzo ruchu,duzo zrobionych km a co za tym idzie: totalne wymęczenie organizmu,po 22:00 brak koncentracji na motocyklu-brało spanie

    Fotki: http://picasaweb.google.p...059912024918562



    Temat: Czekając na sezon...

    czemu nie - widoku Wielkiego Chocza z Babiej nie da się zapomnieć

    wiesz może jak najlepiej dojechać w Choczańskie koleją? chodzi mi o fragment słowacki bo Polskę to mam opanowaną.



    Z Katowic lub Krakowa do Żyliny (przez Cieszyn, lub przez Zwardoń, są pociągi bezpośrednie, tylko bilet się nabywa w sposób skomplikowany) a stamtąd to już co chwilę pociągi do Rużomberku.

    Wklejam fragment "Gór Słowacji" pisanych 4 lata temu ale sie całkiem nie zdeaktualizowało:



    Jadąc na Słowację i przekraczając granicę w trakcie podróży koleją nie warto kupować pełnego biletu międzynarodowego od swojego miejsca zamieszkania do docelowej stacji kolejowej, gdyż za cały przejechany odcinek, po obu stronach granicy płaci się wtedy w taryfie międzynarodowej. Wśród znających realia podróżników stosowana jest następująca metoda:
    – Zakup biletu od miejsca zamieszkania do ostatniej stacji kolejowej po stronie polskiej, np. Cieszyna, Łupkowa, Leluchowa, lub Zwardonia.
    – Wykupienie u konduktora biletu przejazdowego przez granicę.
    Koszt takiego biletu to odpowiednio:
    Zwardoń – Čadca 2 / 1 Euro,
    Zwardoń – Skalite 1,20 / 0,60 Euro,
    Leluchów – Plaveč 1 / 0,50 Euro,
    Muszyna – Plaveč 1,10 / 0,55 Euro,
    Nowy Łupków – Medzilaborce 1,50 / 0,75 Euro.
    – Zakup u konduktora (za dopłatą za wypisanie biletu w pociągu, która wynosi 80 Sk) biletu do stacji docelowej.
    Sumarycznie i tak się opłaca, mimo dodatkowych kosztów wypisania biletu.
    Osobnego omówienia wymaga podroż pociągiem przez Cieszyn, gdzie przekracza się najpierw granicę polsko–czeską, a potem słowacko–czeską.
    Otóż należy najpierw wykupić bilet od swojej miejscowości do Cieszyna (lub dojechać do tego miasta autobusem). Następnie, jeśli przekracza się granicę w pociągu należy wykupić u konduktora bilet przejazdowy przez granicę, którego koszt wynosi 2 zł (nie uiszcza się żadnej dodatkowej dopłaty). W Czeskim Cieszynie należy za korony czeskie (trzeba je mieć przy sobie) kupić bilet albo na stacji (pociąg stoi tam 20 minut), albo u konduktora, uiszczając dopłatę za wypisanie biletu w pociągu (która wynosi 20 koron czeskich). Bilet należy kupić maksymalnie do Žiliny. Korzysta się tutaj z tego że na pogranicznych liniach słowacko–czeskich obowiązuje do 80 km specjalna taryfa tak zwany – malý pohraničný styk. Za przejazd odcinka od 61 do 70 km (do Žiliny jest z Cieszyna 68 km) płaci się odpowiednio 86 / 43 Sk, lub 74 / 37 koron czeskich (łącznie z dopłatą za przejazd pociągiem pospiesznym). Jak łatwo policzyć zakup biletu z Czeskiego Cieszyna do Žiliny razem z dopłatą za wypisanie biletu kosztował będzie 94 koron czeskich (za pełny bilet) i te korony trzeba mieć przy sobie. Z Žiliny można już za korony słowackie kupić bilet do dowolnej stacji na Słowacji. Wracając trzeba powtórzyć całą operację, tyle że za korony słowackie kupuje się na stacji bilet z Žiliny do Czeskiego Cieszyna (koszt 86 Sk), następnie 15 koron czeskich płaci się za sam przejazd przez granicę (bez dopłaty), a następnie należy już u polskiego konduktora kupić w pociągu bilet do dowolnej stacji w całej Polsce (oczywiście za dopłatą za wypisanie biletu). Zamiar zakupu biletu w pociągu należy od razu zgłosić konduktorowi. Zresztą na tym odcinku są oni do tego przyzwyczajeni.
    Osobom mieszkającym w głębi kraju, daleko od granicy słowacko – polskiej opłaca się wykupić bilet "tam i powrót"; z dowolnej stacji w Polsce do dowolnej stacji na Słowacji w taryfie międzynarodowej. Zniżka na taki bilet wynosi 40 %.



    B.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dsj4cup.htw.pl



  • Strona 3 z 3 • Wyszukano 133 rezultatów • 1, 2, 3 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl.