Strona Główna
Jacek Cygan teksty piosenek
Jacek Kaczmarski Nasza klasa
Jacek Kaczmarski teksty mp3
Jacek Malczewski obraz Śmierć
Jacek Soplica bohater patriota
Jacek Soplica bohater rozprawka
Jacek Wójcicki Beata Rybotycka
Jacek Ziobro minister PiS
Jacek Cygan Galeria
Jacek Kaczmarski piosenki
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • trzonowiec.htw.pl

  • Widzisz wypowiedzi wyszukane dla zapytania: Jacek Federowicz





    Temat: Nie o to chodzi by złapać croolicka ...
    p_e_k_o napisał:

    > pawel.zary napisał:
    >
    > > > Admin jest od tego, aby pilnować porządku i umiejętnie podsycać dyskusję
    >
    > Zgadza się. Poza tym mógłby jeszcze dajmy na to... świecić przykładem.
    >
    >

    Nie musi - nie jest duchownym :-) Zresztą funkcja admina pozwala na zachowanie
    prywatności.

    > > wiele postów peko kontra croolick taką wojnę przypomina, ale croolick jak
    > o
    > > admin wykonuje swoją powinność - nie mozna go za to krytykować
    >

    > Nie można??? Jest ponad prawem, czy jak?
    > Ależ to zaleciało peerelem ;)
    >

    Zaleciało jak nic :-) szczególnie jak sie tak wyrywa (i rozbija) zdanie z
    kontekstu. Jacek Fedorowicz prezentuje to doskonale w TV.

    > > Możemy dyskutować o zasadności argumentów i zadawać trudne pytania
    >
    > Zgadza się, możemy...

    No właśnie "możemy" :-) I już PRL odlatuje po dalszej części mojej
    wypowiedzi? :-) Zdanie nabiera innego sensu?
    Można zadawać trudne pytania i rozmawiać - nie widzę sensu krytykowania
    dziennikarza (admina) za to, że wykonuje swoją robotę - widzę natomiast sens
    dyskutowania o problemie, który jest poruszany.
    Jeżeli krytykujemy np. burmistrza, to nie za to, że jest burmistrzem i
    administruje miastem, tylko dyskutujemy czy jest dobrym burmistrzem i czy
    decyzje, które podejmuje nam się podobają.

    ale do czasu, kiedy te argumenty rzeczywiście się
    > pojawiają. A co w momencie, kiedy dyskutant przestaje stosować argumenty na
    > rzecz darmowej psychoanalizy, bądź też zupełnie bez ostrzeżenia, niezależnie
    od
    >
    > tematu rozmowy, zaczyna mówić o tuningu? ;)
    >

    Przerwać dyskusję. Otworzyć nowe, ciekawe (-sze) wątki.






    Temat: Terapia homo sowieticus, ciąg dalszy, nowomowa
    Terapia homo sowieticus, ciąg dalszy, nowomowa
    Na wstępie dziękuję Mistrzowi Jackowi Federowiczowi za oświecenie i
    wyleczenie, gdyż to jemu zawdzięczam zrozumienie istoty i funkcji nowomowy,
    to jego dzieła pozwoliły mi uwolnić mój dziecinny umysł z zamkniętego kręgu
    pojęć języka urzędowego PRL.

    Umysł homo sovieticus charakteryzuje się wiarą w istnienie bytów
    niemożliwych, bo stworzonych przez wzajemnie sprzeczne pojęcia. Homo
    sovieticus nauczył się mówić i wychował się w warunkach nowomowy, więc
    przyjął automatycznie istnienie bytów czy idei, które są desygnatami pojęć
    wewnętrznie sprzecznych, utworzonych przez sowietów tylko po to, aby ludzi
    ogłupić.

    Podam tylko kilka przykładów z różnych dziedzin, aby zobrazować samą zasadę:

    „władza ludowa”
    „sprawiedliwość społeczna”
    „wyznawca ateizmu”
    „imperializm amerykański”
    „ekonomia socjalizmu”

    Jak widać zasada jest prosta. Sowieci brali jakieś słowo, np. „psychologia” i
    analizowali jego znaczenie. Psychologia ... psyche ... a więc chodzi o duszę,
    wiedzę o wnętrzu osobowości. Co więc jest przeciwieństwem tego pojęcia ...
    wnętrze, a więc coś z zewnątrz; a przeciwieństwo osobowości – tłum.
    Otrzymujemy więc wewnętrznie sprzeczne pojęcie nowomowy, niby taką pogłębioną
    wiedzę o tym, jak wygląda tłum:

    „psychologia tłumu”

    Proponuję szanownym forumowiczom zabawę. Przypomnijcie sobie i napiszcie
    podobne pojęcia nowomowy, które wciąż jeszcze są obecne w umysłach Polaków.

    A wszystkich zarażonych nowomową i niewyleczonych zachęcam do zadawania
    pytań. Chętnie wyjaśnię, na czym polegają sprzeczności wewnątrz pojęć
    nowomowy.






    Temat: II-LO-Wr
    Bylo to tak:
    Chyba w roku 84-ym poswiecano szkoly srednie w koscie le kolo grabiszynskiej.
    Ja i Rafal Kosmalski (poszerzony angielski) pojechalismy tam, zeby poswiecic
    tez II LO. Chyba bylismy druga szkola, która sie "zapisala".
    Juz nie pamietam jak, ale zrobiono sztandar dwójki i chyba do dzisiaj tam jest.

    Tak powstal MKO.

    Nie wiem czy ktos jeszcze pamieta takie pisemko "SZKOLA".
    Bylo calkiem fajne jak na tamte czasy. Przedewszystkim pisalo sie w nim o
    sprawach uczniowskich (oczywiscie z perspektywy antysystemowej). Ale tez byly
    tam wywiady z ciekawymi ludzmi: z Lechem Janerka, z Jackiem Federowiczem, z
    Andrzejem Wajda itp.
    Potem bylo pare ciekawych akcji;
    W któras zime zasypalo sniegiem cale boisko. Tak wiec w nocy (mieszkalem blisko
    szkoly) wydeptalem napis wielkosci calego boiska: "Solidarnosc" (wiem, ze teraz
    nie robi to zadnego wrazenia, ale wtedy bylem bardzo dumny z siebie) Caly ranek
    zajelo pracownikom zamazywanie napisu.
    Byla tez taka akcja zorganizowana przez MKO (Miedzyszkolny Komitet Oporu - jak
    to teraz smiesznie brzmi): bojkot jednej soboty "pracujacej" we wszystkich
    szkolach Wroclawia. W noc przed ta sobota wszedlem na daszek przed glównym
    wejsciem i nabazgrolilem haslo: BOJKOT ...
    Jeszcze w poniedzialek dozorcy próbowali to zmyc:):):)
    Pamietam, ze podczas tej akcji (w czasie malowania) którys z dozorców zabral mi
    rower (marki "wigry3") bo zostawilem go w parku pod drzewem.
    Niechcac co by mnie skojarzono z malowaniem, wyslalem mojego mlodszego brata
    aby poszedl do dwójki i z placzem szukal "skradzionego" roweru.

    To narazie tyle. Przepraszam jesli komus nie podobaja sie moje wspomnienia, ale
    to byly takie czasy. (przynajmniej dla mnie - juz je troche zapomnialem)



    Temat: Co robi władza w piątek
    Co robi władza w piątek

    zauwazylam ze na tematy blahe nie trzeba sie logowac a przy tematach
    niebezpiecznych jak ten "co robi nasza wadza",to juz sie trzeba zalogowac:)))

    No to dalej ,przejedzmy sie po tej wadzy ,jak mawial Jacek Fedorowicz

    Skaranie boskie z ta wadza i tym czym sie ona zajmuje a wlasciwie nie zajmuje;

    No bo popatrzmy,
    taki Dutkiewicz,niby zajmuje sie biezaca praca w urzedzie ,a biega po miescie
    i rozlepia plakaty reklamowe dla irlandzkiego przewoznika lotniczego.

    bo jak twierdzi z duma ,
    to zalatwil dla tego towarzystwa bezplatna reklame w miescie:)))))))))

    To co to q..wa jest biznes czy koci,koci.???!!D!D

    Kto na takim ukladzie zyska najbardziej;?? Bo wydaje sie, ze miasto pozornie
    tylko zyskuje,a ile setek tysiecy dolcow lezy na ulicy, bo Dutkiewicz woli
    ganiac sam po miescie z plakatami reklamowymi dla irlandzkiego przewoznika.:)))

    Rozrywkowo maja Lopatowski i Stopinski w ten piatek,bo obaj wlaczyli sie w
    aktywnosc sportowa ,jeden w zuzlu drugi w Kombinacji Norweskiej:)

    Przewiduje duzo grzanca,bigosu staropolskiego koniecznie z czerwonym
    winkiem ,jakies drobne zakaseczki ....

    Prawdopodobnie bedzie bardzo przyjemnie:)))

    Troche niestety moze sie upracowac nasz trzeci bohater, czyli marszalkunio
    Wroblewski,bo spotyka sie z samorzadowcami i to az w dwoch roznych miejscach!!!

    Nooo,to przypuszczalnie bedzie wymagalo sporo wysilku intelektualnego.ale
    coz...sluzba nie druzba:)))

    I tylko Dutkiewicz przemyka klusem przez miasto:):):) z plakatami reklamowymi
    Irlandczykow, bo jako sie rzeklo, umow nalezy dotrzymywac.

    Sami Irlandczycy siedza w tym czasie w irlandzkim pubie ,jak to Irlandczycy,
    i czekaja spokojnie na rezultaty b e z p l a t n e j kampanii reklamowej w
    sredniej wielkosci miescie europejskim - czyli we Wroclawiu.

    Siedza w pubie bo zaoszczedzili wlasnie pieniadze. Duuuuuuzo pieniazkow.

    Dutkiewicz, przebieraj szybciej nogami:))



    Temat: Antysemitom na pozarcie!
    Antysemitom na pozarcie!

    Uzyjcie sobie. Bo pociag juz odjechal i szczekania psow nie slychac.

    NIKE 2002 dla Joanny Olczak-Ronikier

    KSIAZKI

    ¤ W ogrodzie pamięci
    Roman Pawłowski 06-10-2002

    Laureatką szóstej edycji największej w Polsce nagrody literackiej -
    ufundowanej przez Nicom Consulting i "Gazetę Wyborczą" - została Joanna
    Olczak-Ronikier, autorka sagi rodziny Horwitzów "W ogrodzie pamięci"

    Burzą oklasków publiczność powitała werdykt, ogłoszony przez przewodniczącą
    jury Marię Janion. - Gratuluję laureatce, książka jest wspaniała, zachęcam
    do lektury - powiedział prezydent Aleksander Kwaśniewski, wręczając nagrodę
    podczas gali w Teatrze Stanisławowskim. Joanna Olczak-Roniker otrzymała
    statuetkę Nike dłuta Gustawa Zemły i czek na 100 tys. zł.

    "W ogrodzie pamięci" to przejmująca historia asymilacji żydowskiej
    inteligencji. Krakowska pisarka, współzałożycielka słynnego kabaretu Piwnica
    pod Baranami pokazała w niej losy kilkudziesięciu potomków Gustawa i Julii
    Horwitzów (w tym swoich dziadków, znanych wydawców Mortkowiczów) od
    początków XIX wieku po rok 2001.

    - Pisałam tę książkę z poczucia obowiązku, nie lubię patosu i egzaltacji,
    okazało się, że jest to hołd temu środowisku, polskiej inteligencji
    żydowskiego pochodzeni, która zdecydowała się na polskość i pokochała Polskę
    miłością niekoniecznie szczęśliwą ale wierną - powiedziała laureatka.

    Jurorzy wybrali jej książkę spośród siedmiu finalistów: Julii Hartwig, Olgi
    Tokarczuk, Krystiana Lupy, Tadeusza Różewicza, Marcina Świetlickiego i
    Krzysztofa Vargi. Już po raz trzeci czytelnicy swoją nagrodę przyznali Oldze
    Tokarczuk, tym razem za zbiór opowiadań "Gra na wielu bębenkach".

    - Dzisiejszy dzień to święto polskiej literatury - powiedział Adam Michnik. -
    Przyrzekamy, że dopóki państwo będziecie mieli cieprliwość czytać książki,
    dopóty będziemy angażowali w tę nagrodę nasze serca i portfele.

    Uroczystą galę w Teatrze Stanisławowskim w warszawskich Łazienkach
    zaszczycili swoją obecnością znakomici goście, m.in.: prezydent Aleksander
    Kwaśniewski z małżonką, premier Leszek Miller z małżonką, Andrzej Wajda,
    Kazimierz Kutz, Stefan Chwin, Maja Komorowska, Małgorzata Baranowska, Ewa
    Kuryluk, Andrzej Olechowski, Jacek Fedorowicz, oraz ubiegłoroczny zwycięzca
    Jerzy Pilch.

    W poprzednich latach Nagrodę Literacką NIKE zdobywali: Jerzy Pilch (2001),
    Tadeusz Różewicz (2000), Stanisław Barańczak (1999), Czesław Miłosz (1998) i
    Wiesław Myśliwski (1997).




    Temat: Kierunki powiazane z geografia?
    znam takich

    Minimum habilitowany

    Ochrona środowiska wiedząc, że hydrolog, spec. Od gleb też się na ochronie
    środ. Na poziomie hab. zna

    S. Borsuk
    Aleksandra Dominik
    Marian Drużkowski
    Marian Harasimiuk
    Andrzej Jankowski
    Jerzy Kazimierz Jańczak
    Andrzej Samuel Kostrowicki
    Marian Koziej
    Jan Lach
    Janina Lewińska
    Krzysztof Radosław Mazurski
    Jerzy Leszek Olszewski
    Maciej Przewoźniak
    Andrzej Richling
    Jacek M. Ruszkowski
    Jerzy Skrzypski
    Tadeusz Kazimierz Wilgat
    Krzysztof Wojciechowski
    Bożena Wójtowicz

    Urbanistyka głównei gospodarka przestrzenna i geo miast i wsi

    Michał Chilczuk
    Zbyszko Chojnicki
    Teresa Czyż
    Jerzy Dębski
    Ryszard Domański
    Aleksandra Dominik
    Maciej Drzewiecki
    Jerzy Dzieciuchowicz
    Jan Falkowski
    Zygmunt Górka
    Krystian Heffner
    Stefan Iwicki
    Jolanta Jakóbczyk-Gryszkiewicz
    Edyta Jakubowicz
    Michał Jasiulewicz
    Sylwia Kaczmarek
    Stanisław M. Komorowski
    Piotr Korcelli
    Marek Koter
    Antoni Kukliński
    Mariusz Kulesza
    Janina Lewińska
    Stanisław Liszewski
    Jan Łoboda
    Wiesław Janusz Maik
    Zbigniew Makieła
    Tadeusz Marszał
    Andrzej Matczak
    Krzysztof Radosław Mazurski
    Rajmund Mydel
    Ewa Nowosielska
    Jerzy Jan Parysek
    Witold Rakowski
    Waldemar Jerzy Ratajczak
    Henryk Rogacki
    Olaf Rogalewski
    Barbara Sierecka-Nowakowska
    Tadeusz Stryjakiewicz
    Andrzej Suliborski
    Alicja Szajnowska-Wysocka
    Halina Zofia Szulc
    Aleksander Szwichtenberg
    Daniela Szymańska
    Jan Tkocz
    Maria Teresa Tkocz
    Grzegorz Węcławowicz
    Zbigniew Zioło
    Wojciech Żebrowski

    Geoinformacja

    Jan Andrzej Ciołkosz
    Jacek Adam Jania
    Jan Romuald Olędzki
    Wojciech Jacek Widacki
    Wiesława Żyszkowska

    Ze stopniem tylko dr

    Jacek Kozak
    Elżbieta Barbara Kozubek
    Aniela Matuszkiewicz
    Stanisław Mordwa
    Wojciech Retkiewicz
    Alfred Stach
    Piotr Werner
    Witold Fedorowicz-Jackowski
    Iwona Jażdżewska

    Demografia demografowie oraz ci ze specjalnością geo ludności

    Zbigniew Długosz
    Piotr Eberhardt
    Andrzej Gawryszewski
    Andrzej Jagielski
    Beniamin Kostrubiec
    Stanisław Liszewski
    Jerzy Runge
    Alicja Szajnowska-Wysocka
    Daniela Szymańska
    Eugeniusz Zdzisław Zdrojewski

    a teraz oceń kto z nich jest dobry;)



    Temat: Kaczy Sejm
    www.dobryhumor.pl/index.php?news_id=414

    Polski satyryk - pierwsza ofiara "Kaczorów"?
    2006-02-03 15:07:49

    Autorski program satyryczny "SEJF" czyli Subiektywny Express Jacka Fedorowicza
    TVP nadawała od września 2005 r. Był on kontynuacją "Dziennika Telewizyjnego",
    nadawanego przez 11 lat, niezwykle zabawnego programu satyrycznego.

    W miniony piątek (27 stycznia) w Sejfie miała być pokazana piosenka o braciach
    Kaczyńskich. Miała być pokazana, ale nie była. Jak powiedział "Gazecie
    Wyborczej" Fedorowicz, piosenkę kazał "zdjąć" Andrzej Rychcik, szef redakcji
    rozrywkowej TVP. Pretekst: piosenka była niedobra pod względem artystycznym.
    Równocześnie podjęto decyzję o końcu emisji Sejfu w TVP. Program ostatecznie
    zejdzie z telewizyjnej ramówki w połowie lutego. Fedorowiczowi na otarcie łez
    zaproponowano prowadzenie 10-minutowego informatora kulturalnego, lecz nie
    przyjął tej propozycji.

    Cóż to za niebezpieczny skecz, że aż spowodował koniec popularnego programu
    satyrycznego? Spróbujemy go opisać:

    Fedorowicz do kamery: "Powstał pogląd, wyrażany oczywiście przez mniejszość, że
    najlepszym sposobem na uspokojenie naszej sceny politycznej byłoby namówienie
    pewnych prominentnych polityków, by udali się na ferie zimowe".

    Następnie "siostry Chojnackie bliźniaczki", na melodię "Bądź gotowy dziś do
    drogi" śpiewają o wakacjach, które planują bracia Kaczyńscy. W piosence
    wpleciono fragmenty przemówienia J. Kaczyńskiego. Jej fragmenty:

    * "Przez Szwajcarię niech Jarosław rusza w świat. Nie miał ferii przez wiele lat".
    * "Weźmiesz chyba jeszcze brata, bo bez niego ruszać stąd, byłby to po prostu
    wielki błąd".



    Temat: APEL DO PREZYDENTA
    Piłkarki ręczne MMKS Piotrcovia kończącego się roku nie mogą zaliczyć do
    udanych. Niestety nadal trwa niepewna sytuacja związana z działaniami władz
    klubu...

    O sytuacji w zespole Piotrcovii Piotrków Trybunalski na reczna.pl pisano już
    wielokrotnie. Niestety nadal sytuacja ta nie jest dobra... Ostatnie wyniki
    drużyny w ekstraklasie są wręcz kompromitujące, na dodatek nadal trwają
    zawirowania wokół władz klubu.
    W piotrkowskim środowisku piłki ręcznej głośno ostatnio na temat ewentualnego
    powrotu na stanowisko prezesa Ryszarda Mękarskiego. To za rządów tego człowieka
    Piotrcovia zdobyła w sezonie 2002/2003 srebrny medal Mistrzostw Polski, lecz w
    niejasnych okolicznościach musiał opuścić posadę prezesa. Piotrkowscy kibice
    wręcz domagają się aby były prezes znów objął najważniejszą funcję w klubie.
    Domagają się tego między innymi na oficjalnym forum miasta Piotrkowa
    Trybunalskiego. Piotrcovia - po rezygnacji Jacka Marusińskiego obecnie
    zarządzana jest obecnie niemal jedynie przez Mirosława Laskowskiego, który
    obecnie łączy funkcje kierownika zespołu, dyrektora i wiceprezesa klubu.

    Niestety niedobre sygnały docierają także z samej drużyny. Z pełnionej funkcji
    zrezygnował trener Adam Fedorowicz, który przebywa obecnie w Słupsku. Jednakże
    w stosunku do niego władze klubu mają nadal zaległości finansowe. Największe
    szanse na objęcie stanowiska trenera Piotrcovii ma Stanisław Mijas, obecnie
    trener MKS Zgierz - zespołu, który jak dotąd w 11 meczach w I lidze
    zgromadził ... 2 punkty.

    O sytuacji w klubie wypowiedziała się także czołowa obecnie zawodniczka
    Piotrcovii Iwona Niedźwiedź-Cecotka - w wywiadzie dla Gazety Wyborczej
    powiedziała niedawno: `Brakuje nam nawet piłek na treningach. Nie tak powinien
    wyglądać klub (...) Chciałbym, żeby wróciły czasy, kiedy prezesem był Ryszard
    Mękarski. Wtedy wszystko było na czas. Nie musiałam się niczym martwić, miałam
    podpisany kontrakt. Teraz nie wiąże mnie żadna umowa oprócz ustnej`.
    Już wiadomo, że rozgrywającą Piotrcovii i reprezenracji Polski w swoim składzie
    bardzo chętnie widziałby trener SPR Lublin Edward Jankowski.

    O sytuacji w MMKS Piotrcovia będziemy informować w miarę pojawiania się nowych
    informacji.

    ©
    opracował: Michał Braun (reczna.pl)




    Temat: Co jeszcze nam bedą narzucać ?
    Co jeszcze nam bedą narzucać ?
    Głos Pomorza

    Coca-cola, chipsy, batony - tym opijają się i objadają dzieci w szkołach.
    Lekarze alarmują: - Wyrzućcie to świństwo ze sklepików! Do tego apelu
    przyłączył się także "Głos Pomorza”.

    Nasza akcja, którą prowadzimy w Słupsku, zyskała już zwolenników. W regionie
    koszalińskim właśnie z nią startujemy.
    To się opłaca
    Wielu dyrektorów już wcześniej wycofało ze szkół "śmieciowe” jedzenie. - Dwa
    lata temu kazałam wyrzucić automat z napojami gazowanymi. Nie mogłam patrzeć
    na to, jak dzieci się nimi opijały - mówi Hanna Rydzkowska-Fortuna, dyrektor
    SP Nr 5 w Kołobrzegu, która popiera naszą akcję.
    W Szkole Podstawowej nr 1 w Szczecinku nauczyciele i dyrekcja dogadali się z
    panią prowadzącą sklepik. Na ich prośbę nie sprzedaje się już tam napojów
    gazowanych i niezdrowych przekąsek. - Dzieci mogą co najwyżej kupić wafelki,
    gumy do żucia i lizaki. Ale wyeliminowaliśmy tę najbardziej szkodliwą żywność
    - cieszy się Zbigniew Fedorowicz, dyrektor szczecineckiej jedynki.
    Jeśli nie w szkole, to kupią w sklepie
    Szkołom opłaca się udostępniać miejsce pod automaty z napojami i jedzeniem
    oraz dzierżawić sklepiki. Za automat dostają średnio sto złotych miesięcznie,
    a nawet dwa razy tyle zarabiają na sklepikach.
    - Zakaz sprzedaży słodyczy to nie rozwiązanie. Nawet gdy ich nie będzie w
    szkole, to dzieci mogą przecież kupować gdzie indziej, a śniadanie z domu
    wyrzucić. Albo zaczną nam uciekać na przerwach po batony czy chipsy - mówi
    Aleksandra Kacprzak, dyrektor SP nr 7 w Koszalinie.
    - Rozsądniej jest promować zdrowy tryb życia i tak wychowywać dzieci, by nie
    kupowały niezdrowej żywności - uważa Leszek Talko, dyrektor podstawówki w
    Drawsku Pomorskim.
    Dyrektorzy nie wykluczają jednak, że poprą akcję, o ile z takim apelem
    wystąpią sami rodzice. - To przecież oni dają dzieciom pieniądze. Niech więc
    decydują!
    A rodzice też są w tej sprawie podzieleni. - Niech słodycze zostaną w
    szkołach. Niech się uczą, że trzeba w życiu wybierać między zdrowym a
    niezdrowym jedzeniem - uważa Jacek Basak z Kołobrzegu.
    Z kolei Magdalenie Szyszce, również z Kołobrzegu, akcja się podoba. -
    Przynajmniej w szkole dziecko nie powinno mieć możliwości kupienia chipsów czy
    batonów. Dzieci się tym opychają, a potem nie chcą jeść obiadów. I maluchy
    tyją. Szkoła powinna dbać o zdrowie dzieci - kwituje.



    Temat: Radni Dzielnicy I proponują zamykanie pubów o p...
    Gdyby...
    Gdyby miejska strona internetowa była taka, jaką być powinna i gdyby
    umieszczano tam (co jest obowiązkowe!) protokoły z posiedzeń komisji, sesji,
    zarządu, interpelacje, oświadczenia itp. oraz wyniki głosowań (jak w sejmie!),
    to ja bym się bez kłopotów dowiedział, co na dany temat miała do powiedzenia i
    jak głosowała każda z poniższych osób:

    Pan Radny Piotr Döerre
    Pan Radny Jan Kowalówka
    Pani Radna Wiesława Łukaszewska
    Pan Radny Wiesław Misztal
    Pan Radny Dariusz Olszówka
    Pan Radny Daniel Piechowicz
    Pan Radny Stanisław Rachwał
    Pan Radny Andrzej Stypuła
    Pan Radny Maciej Twaróg
    Pan Radny Stanisław Handzlik
    Pani Radna Małgorzata Jantos
    Pan Radny Kajetan d'Obyrn
    Pani Radna Małgorzata Radwan-Ballada
    Pani Radna Teresa Starmach
    Pan Radny Andrzej Wysocki
    Pan Radny Paweł Zorski
    Pan Radny Jan Białczyk
    Pan Radny Marek Grochal
    Pan Radny Zbigniew Lach
    Pan Radny Mieczysław Łagosz
    Pan Radny Mirosław Myszkowski
    Pan Radny Ryszard Nidecki
    Pan Radny Sławomir Pietrzyk
    Pan Radny Jerzy Fedorowicz
    Pani Radna Grażyna Fijałkowska
    Pan Radny Bogusław Kośmider
    Pani Radna Brygida Kuźniak
    Pan Radny Józef Lassota
    Pani Radna Elżbieta Łopacińska
    Pan Radny Jan Okoński
    Pan Radny Stanisław Malara
    Barbara Mirek-Mikuła
    Pan Radny Paweł Pytko
    Pan Radny Ireneusz Raś
    Pan Radny Stanisław Zięba
    Pan Radny Bogusław Bosak
    Pani Radna Barbara Bubula
    Pan Radny Bolesław Kosior
    Pan Radny Łukasz Słoniowski
    Pan Radny Jan Starzyk
    Pan Radny Józef Burkat
    Pan Radny Stanisław Kozak
    Pan Radny Adam Udziela
    oraz
    Pan Prezydent Jacek Majchrowski

    I wtedy, przy przyszłych wyborach, to ja bym mniej więcej wiedział, na kogo
    sobie zagłosować, a na kogo nie. Wiedziałbym też, jakie stanowisko w danej
    sprawie, odpowiednio, zajęły:

    Klub Radnych Platformy Obywatelskiej RP
    Klub Radnych SLD-UP
    Klub Radnych Twoje Miasto
    Klub Radnych PRO
    Klub Radnych PiS
    I radni niezrzeszeni.

    A tak, to kurna, nie wiem.




    Temat: IV RP
    Kolej na Federowicza....
    Fedorowicz znika z TVP za żarty z Kaczyńskich?

    Telewizja zdjęła program satyryczny Jacka Fedorowicza. Oficjalnie za słabą
    oglądalność. Ale ostatnio Fedorowiczowi kazano usunąć piosenkę o braciach
    Kaczyńskich

    Piosenka miała być nadana w ubiegły piątek. Zapowiadając ją, Fedorowicz mówił do
    kamery: "Powstał pogląd, wyrażany oczywiście przez mniejszość, że najlepszym
    sposobem na uspokojenie naszej sceny politycznej byłoby namówienie pewnych
    prominentnych polityków, by udali się na ferie zimowe". Po tej zapowiedzi dwie
    ubrane w stroje zimowe kobiety przedstawiane jako "siostry Chojnackie
    bliźniaczki" śpiewają na melodię "Bądź gotowy dziś do drogi" o planowanych przez
    braci Kaczyńskich wakacjach.

    W piosenkę wplecione są fragmenty przemówienia Jarosława Kaczyńskiego. Słowa
    piosenki nie zawierają ostrej satyry. Oto przykłady: "Przez Szwajcarię niech
    Jarosław rusza w świat. Nie miał ferii przez wiele lat" albo "Weźmiesz chyba
    jeszcze brata, bo bez niego ruszać stąd, byłby to po prostu wielki błąd".

    "SEJF" to skrót od nazwy "Subiektywny Express Jacka Fedorowicza". TVP 1 nadaje
    go od września 2005 r. Audycja jest następczynią emitowanego od 11 lat
    "Dziennika Telewizyjnego" (parodii propagandy PRL), który Fedorowicz robił
    jeszcze w czasach PRL, rozpowszechniając kasety poza cenzurą.

    Fedorowicz potwierdza, że jego program schodzi od połowy lutego z telewizyjnej
    ramówki. Mówi, że piosenkę o braciach Kaczyńskich kazał zdjąć Andrzej Rychcik,
    szef redakcji rozrywkowej TVP. - Oczywiście pod pretekstem, że piosenka była
    niedobra pod względem artystycznym. W telewizji nigdy nie podaje się prawdziwych
    przyczyn takich ingerencji. Tydzień wcześniej oznajmiono mi, że telewizja nie
    będzie już zamawiała mojego programu. Oficjalnie ze względu na słabą oglądalność
    - mówi Fedorowicz, któremu w zamian zaproponowano prowadzenie
    dziesięciominutowego informatora kulturalnego. - Rozważałem tę propozycję, ale
    sprawa zdjęcia tej piosenki przekonała mnie, że nie mam tu już nic do roboty.
    Była to kolejna ingerencja w zawartość mojego programu - opowiada Fedorowicz i
    dodaje: - Przez 11 lat nie miałem takiego natłoku tego typu uwag, poleceń
    konkretnych zmian. Zawsze słucham słów krytyki i jestem człowiekiem
    koncyliacyjnym, ale są jakieś granice.

    Satyryk nie chce podać innych przykładów ingerencji w swój program. - Nie
    pamiętam - ucina. Zdaniem Fedorowicza od kilku miesięcy program był "źle
    widziany": - Zmieniano mu dzień i godzinę emisji. Nie było zapowiedzi. Trudno w
    ten sposób utrzymać widza. Myślę, że robiono to celowo, żeby mi się odechciało.
    No i udało im się, bo nie jestem masochistą.

    Jan Dworak, prezes TVP, zaprzecza, by przyczyną rozstania się z Fedorowiczem
    była uprawiana przez niego satyra polityczna. - Cenię Jacka Fedorowicza, ale to
    jest niezależna decyzja kierownictwa "Jedynki", które chciało zmienić ten
    program na inny, również robiony przez pana Fedorowicza. Rzeczywiście
    oglądalność była niska. Namawialiśmy Fedorowicza do zmiany formuły na bardziej
    świeżą - powiedział "Gazecie" Dworak. Pytany o incydent ze zdjętą piosenką o
    braciach Kaczyńskich Dworak mówi: - Jeśli to prawda, to jestem zbulwersowany.
    Będę sprawdzał tę informację.




    Temat: Nazizm w Polsce legalny?????
    3- 4.06.05 zbiórka pamiątek socjalist. dla Muzeum
    Może ktoś ma jakieś pamiątki po socjaliźmie? Może kartki na żywność ) Albo
    kawałek kiełbasy wysuszonej z przydziału kartkowego
    Wszyscy ofiarodawcy proszeni są jak niżej:

    "Przynieś komunizm do Muzeum!
    PAP

    "Przynieś komunizm do Muzeum!" - zachęcają organizatorzy zbiórki peerelowskich
    pamiątek, która odbędzie się w sobotę i niedzielę w Pałacu Kultury i Nauki.
    Zgromadzone pamiątki staną się częścią mającego powstać w stolicy Muzeum
    Komunizmu "SocLand".

    Muzeum ma się znajdować w podziemiach Pałacu Kultury i Nauki. W zamyśle twórców
    przeniesie ono zwiedzających w rzeczywistość realnego socjalizmu. We wnętrzach
    muzeum zostaną odtworzone typowe pomieszczenia z czasów PRL: mieszkanie, biuro,
    zakład pracy, urząd. Budowa "SocLandu" w podziemiach PKiN rozpocznie się jeszcze
    w tym roku lub na początku przyszłego.

    W najbliższą sobotę i niedzielę wszyscy chętni będą mogli przynieść pamiątki z
    lat 1944-1989 do hallu Teatru Studio w PKiN. Czekamy zarówno na przedmioty
    wyjątkowe - cenne dokumenty, jak i przedmioty codziennego użytku: gazety, kartki
    na żywność, listy, pocztówki, książki skarg i zażaleń, księgi donosów. Każdy,
    kto odda pamiątkę, zostanie wpisany do księgi darczyńców - powiedziała Maja
    Raczyńska z Biura Koordynatora ds. Budowy Muzeum Komunizmu "SocLand".

    Organizatorzy chętnie przyjmą wydawnictwa, dzieła sztuki, przedmioty związane z
    miejscem pracy czy pamiątki związane z działalnością opozycyjną. Przyjmować
    będziemy przedmioty w dobrym stanie, kompletne lub z niewielkim ubytkiem -
    zaznacza Raczyńska.

    Dotychczas od darczyńców twórcy muzeum otrzymali m.in. więzienne spodnie
    represjonowanego w czasach stalinowskich Władysława Bartoszewskiego, zbiór
    rysunków satyrycznych Jacka Fedorowicza, a także jedną z bardziej osobliwych
    pamiątek - dwa lewe buty, które były nagrodą dla pracownika huty "za dobrą pracę".

    Fundacja Socland - Muzeum Komunizmu została powołana w 1999 r. przez Czesława
    Bieleckiego, Jacka Federowicza i Andrzeja Wajdę oraz współpracujących z nimi
    Teresę Bogucką, Annę Fedorowicz i Krystynę Zachwatowicz. Celem Fundacji jest
    przekazanie następnym pokoleniom prawdy historycznej o realnym socjalizmie przez
    budowę Muzeum Komunizmu.

    Od lipca do listopada 2003 r. Fundacja Socland zorganizowała w podziemiach PKiN
    wystawę pamiątek z lat 1944-1989, ukazującą zbrodnie komunistyczne i szarą
    codzienność Polski Ludowej. Planowane w tym samym miejscu Muzeum Komunizmu ma
    być kontynuacją idei wystawy.

    Imprezy organizują Zespół Koordynatora ds. budowy Muzeum Komunizmu i Centrum
    Sztuki STUDIO im. S.I. Witkiewicza. (mn)"

    źródło:wp.pl




    Temat: 4 X TAK DLA INICJATYWY PO
    Co ten indris wypisuje! Dobrze że go nie widzę
    gandalph napisał:

    > PKP w II RP było wg zgodnych opinii przedsiębiorstwem działającym znakomi
    > cie.

    Już w latach 70-tych Jacek Fedorowicz mówił w radio i pisał w książkach, że PKP
    jest najgorzej funckjonującym przedsiębiorstwem w PRL. Z tamtych czasów
    pochodzi powiedzenie, że z PKP nikt nie wygra. Ten młody lewicowiec pisze takie
    głupoty, bo nie pamięta PRL.

    Nie dajcie się nabierać, Fedorowicz miał rację, PKP to był koszmar jeszcze
    gorszy niż jest teraz, pociągi pośpieszne potrafiły spóźniać się wiele godzin,
    dwa razy tyle jechały co wg rozkładu, ponieważ rozkład pociągów nie był
    skoordynowany i pociągi musiały czekać na zupełnie niespodziewane mijanki z
    towarowymi, które zawsze miały pierwszeństwo, a osobowe miały pierwszeństwo
    przed pośpiesznymi, bo w nich jeździł lud do pracy. Zdarzało się, że pośpieszny
    jechał dłużej niż osobowy - stałeś na dworcu na czerwonym i patrzyłeś wściekły,
    jak po tobie wjeżdża na dworzec osobowy, a potem odjeżdża, a ty czekałeś, aż
    następny osobowy wjedzie na stację z naprzeciwka i dopiero wtedy ruszałeś -
    spóźnienie powiększało się wtedy z 140 minut do 160. Na towarowe nawet się nie
    wściekałeś, bo każdy wtedy rozumiał, że towarowy musi dojechać punktualnie, bo
    jak węgiel nie dojedzie to stanie elektrownia i cała gospodarka.

    Ekspresów było tak mało, że trzeba było na miesiąc wcześniej bladym świtem
    kupować miejscówkę, jeszcze gorzej było z pociągami międzynarodowymi - chcąc
    kupić bilet do Sofii musiałeś być już przed północą na Centralnym czy na
    Brackiej, a jeśli okazało się, że jesteś trzeci w kolejce, to mogłeś pożegnać
    się z biletem, bo zwykle tylko dwie pierwsze osoby załapywały się na bilet, a
    potem kasjerka odrywała się od telefonu i informowała, że miejscówki już
    zostały wysprzedane, co oczywiście nie mogło być prawdą, ale każdy rozumiał, że
    miejscówek już nie ma.

    Pamiętam podróże w warunkach takich, że było niemożliwością dotrzeć do toalety
    i ludzie cierpieli godzinami męki pełnego pęcherza. Pamiętam jak jeżdziłem nad
    morze: raniutko elektrycznym do Nasielska, potem chyba do Działdowa, potem
    przesiadka do Malborka piętrusem, potem przesiadka do Tczewa, potem
    elektrycznym do Gdyni, potem przesiadkla do Słupska lub gdzie indziej gdzie się
    miało wczasy, i na wieczór byłem na miejscu. Puste osobowe z przesiadkami to
    był luksus, o którym mało kto wiedział. A na stacjach, gdzie zatrzymywał się
    twój osobowy, widać było przejeżdżający bez zatrzymywania się pośpieszny do
    Gdyni, z warkoczami ludzi w drzwiach i oknach, i dziwiłeś się, że ten tłum tych
    wagonów nie rozsadzi, jak przegrzany kocioł parowy.

    Takich koszmarnych wspomnień każdy Polak po 40-stce ma mnóstwo i tych
    szczęśliwych chwil, kiedy okazałeś się cwańszy niż ten ciemnogród ludowy, jak
    np. wtedy, gdy wpadłeś na pomysł luksusowej (nmimo przesiadek) podróży
    osobowymi. A propos, takie przesiadki miały swój swoisty socjalistyczny urok,
    były bardzo dobrze skoordynowane, aby ludzie pracy mogli jak najszybciej i bez
    spóźnień podróżować. Zaskoczyło mnie pamiętam wtedy, że lud przesiadał się
    biegiem, bo rozkład jazdy był dokładnie na styk, a te owce widać bały się, że
    gdy będą spokojnie szli z peronu na peron, to maszynista złośliwie odjedzie, bo
    był dla nich przedstawicielem WŁADZY, więc biegnąc okazywali mu szacunek, dając
    do zrozumienia, że mógłby ich ukarać za taki brak szacunku, gdyby nie biegli



    Temat: Jan Klata a Stanisław Bareja
    Jan Klata a Stanisław Bareja
    pewien dziennikarz z "Rzeczpospolitej" widzi podobieństwa między Klatą a
    Bareją. Według mnie w niektórych miejscach pisze o Barei co najmniej mętnie.
    Co wy o tym sądzicie?

    www.rzeczpospolita.pl/gazeta/wydanie_060424/kultura/kultura_a_1.html
    TEATR
    Weź, przestań Klata, czyli o kiczu i uproszczeniach

    "Weź, przestań", tytuł najnowszego spektaklu Jana Klaty trzeba odnieść do
    reżysera, obecnie jednego z najważniejszych twórców teatralnych, ale często
    irytującego niedopracowanymi scenopisami, brakiem gustu i wulgarnością.

    Przedstawienie w warszawskim TR rozpoczyna piosenka w wykonaniu ulicznego
    grajka, który jest gorszą kopią Wesołego Romka z filmu "Miś". Gdyby Klata miał
    śmiałość powtórzyć ulubiony refren Romka: "Dzień dobry, cześć i czołem,
    pytacie skąd się wziąłem?" - odpowiedziałbym, że z filmów Stanisława Barei. A
    raczej z ducha bareizmu, czyli tego, co gorsze, chaotyczne i prostackie w jego
    scenariuszach i skeczach.

    Pamiętamy wszyscy, że kiedy z reżyserem "Misia" pracował Stanisław Tym i
    wspomagali go znakomici aktorzy, m.in. Jacek Fedorowicz, Wojciech Pokora czy
    Krzysztof Kowalewski - powstawały dobrze skrojone, niebanalne komedie. W
    innych przypadkach oglądaliśmy takie gnioty jak "Zmiennicy".

    Podobnie jest z Klatą. Adaptując klasykę - Szekspira, Słowackiego, Gide'a czy
    Dicka, mając do dyspozycji najlepszych artystów Starego w Krakowie,
    Współczesnego we Wrocławiu czy Wybrzeża w Gdańsku - potrafi błyskotliwie, w
    nowoczesnej, popowej formie opowiadać o najważniejszych problemach
    współczesności: wyprzedaży narodowych mitów, upadku ideałów "Solidarności",
    hipokryzji i manipulowaniu religią, a także o wojnie w Iraku. Ale gdy, tak jak
    teraz, sam chwyta za pióro i współpracuje z grupą mniej doświadczonych aktorów
    - tworzy spektakl chwilami tak żenujący, że określenie bareizm wydaje się zbyt
    delikatne. To klatyzm!

    Nie jest to kategoria jednoznacznie negatywna. Bo przecież w "Weź, przestań",
    podobnie jak w wałbrzyskim "Rewizorze" czy "... córce Fizdejki", Klacie
    przyświecał szczytny cel obrony najsłabszych, pokazania Polski, nie salonowej,
    lecz biednej, bezrobotnej i bezdomnej. Bareja z sympatią portretował
    lawirantów, pijaczków i degeneratów, by pokazać absurdy i buble PRL. Klata,
    żeby obnażyć paranoje naszego kapitalizmu - zetknął w warszawskim przejściu
    podziemnym młodą żebraczkę, sprzedawczynię sznurowadeł, biznesmenów i gwiazdę
    "Idola", Roberta Leszczyńskiego, grającego samego siebie. Tak jak w
    poprzednich spektaklach, nawet z gorszej materii teatralnej, potrafił zbudować
    sytuacje i postaci, które w błyskotliwym skrócie pokazują nasze rozdarcie.

    Niektóre sceny są jak dynamit rzucony za bramy ekskluzywnych osiedli, gdzie
    najbogatsi Polacy uciekli przed okrutną prawdą o rzeczywistości.

    W "Weź, przestań" jeden z nich skrywa pod modnym garniturem złotą bombę i
    depresję, która musi skończyć się samobójstwem. Ochroniarz (znakomity Rafał
    Maćkowiak) w dyżurce - konfesjonale spowiada się Janowi Pawłowi II na zdjęciu.
    Zuchy pielgrzymują przed tablicę poświęconą pomordowanym żołnierzom AK...
    miejsca oblanego uryną bezdomnych. Klacie udaje się wtedy pokazać, jak dziś
    wygląda podziemna Polska, męczeństwo jej mieszkańców w walce o przetrwanie,
    ale i wielkie fortuny. Jednych toczy rak biedy i ubóstwa, drugich - konsumeryzmu.

    Powstało widowisko słuszne w społecznych diagnozach, ale wyjątkowo słabe
    dramaturgicznie, rozpadając się na skecze i monologi, bez wyrazistego końca.
    Sceniczny fast food, dla zabicia kiepskiego smaku, polany w nadmiarze
    pieprznym sosem wulgaryzmów. Nawet jeśli po latach spektakle Klaty okażą się
    równie wiernymi portretami Polski, jakimi były i są filmy Barei - lepiej niech
    już dziś poszuka życzliwego sobie dramaturga i zacznie pracę w takim tandemie,
    jaki z Bareją stworzył Stanisław Tym. W przeciwnym razie przylgnie do niego
    stereotyp Wesołego Romka z mandoliną.
    JACEK CIEŚLAK




    Temat: Filmowe łazienki PRL'u
    Filmowe łazienki PRL'u
    Alternatywy 4

    Lokatorzy bloku przy Alternatywy 4 próbują się jakoś urządzić. Także profesor
    Dąb-Rozwadowski (Mieczysław Voit). Ogląda właśnie kafelki do łazienki:
    - Niech pan spojrzy profesorze. Prawdziwie hiszpańska.
    - Dobrze, Tylko mam do pana prośbę, żeby pan to naprawdę porządnie zrobił. U
    znajomych po tygodniu zaczęły kafelki odpadać.
    - Bo są tacy, którzy robią na świeży dychtel. Wpierw się sojusze rozerwą niż
    mój kafelek ze ściany. Bo ja najpierw kuję tynk, a potem robię na szron!

    Niedługo łazienka jest gotowa. Ale kilka minut po wyjściu glazurnika zjawia
    się ekipa ze spółdzielni. Fachowiec bez pytania włazi do wanny.
    - To tu - wskazuje na środek okafelkowanej ściany. - Bezpotrzebnie wsadzili
    holender i trójnik puszcza. Ale my go tu zaraz ładnie wydłubiemy i będzie
    cmok.
    Po chwili hiszpańska glazura ląduje w kawałkach w wannie.

    Miś 1

    W łazience klubu sportowego Tęcza nie ma drzwi, kabina z zardzewiałym
    pisuarem nie jest niczym oddzielona od tzw. umywalni, w której dwie
    sprzątaczki cały dzień plotkują popijając herbatę ze szklanek. W klopie
    napisy na ohydnej glazurze: "Precz z... (zamazane) "; "Tęcza Sręcza".

    Zdewastowane piecyki gazowe wiszą nad umywalkami, z których jedna służy za
    stolik, a w drugiej - zatkanej - w ciemnej wodzie pływają jakieś farfocle. Na
    podłodze leżą te straszne - doskonale znane uczniom podstawówek z lat 70. -
    drewniane kratki, zagrzybiałe, gnijące od wilgoci, nasączone potem ze stóp
    siódmoklasistów. Brrr!! Zaraza, Sodoma i Gomora. Scenografia godna Oscara.

    No i te kultowe łazienkowe dialogi:
    - Więc widzi pani,. że on też kłamie. W tych papierach na paszport, co pani u
    niego widziała.
    - Rodzina za granicą, "nie posiadam", tak napisał.
    - A posiada, bo ciotkę ma, i to w Londynie. To za granicą jest!

    ...

    - O, znowu idzie! Mój mąż miał przeziębiony pęcherz to ja wiem co to za ból.
    - Nic nie mam przeziębione, tylko lepiej na zapas.

    ...

    - A dzisiaj to co będzie? Znowu jako ta jego ciotka?
    - Pewnie tak. Z Londynu będę liczył.

    Miś 2

    W Misiu występuje jeszcze jedna łazienka, w komendzie dzielnicowej MO, gdzie
    Ryszard Ochódzki (Stanisław Tym) musiał stracić dla niepoznaki trochę czasu.
    Przed jedną z kabin stoi milicjant, Ochódzki chce wejść do sąsiedniej.
    - Obok! Co to, przepisów nie znacie?
    - Słusznie! jak człowieka przyprze, zapomina o regulaminie. Macie rację.
    - (do aresztanta) No! Długo jeszcze będziecie siedzieć?
    - Piętnaście lat. Ale będę apelował!

    Nie ma róży bez ognia

    Awaria kranu w umywalce nie stanowi tragedii. Nie należy się w ogóle
    przejmować ani wtrącać:
    - Pomocy, pomocy!
    - Co jest ? - pyta Jerzy Dąbczak (Jerzy Dobrowolski)
    - Kran się urwał - odpowiada Janek Filikiewicz (Jacek Fedorowicz).
    - Aha. Niech pan to puści.
    - Nie mogę.
    - Niech pan to puści!
    - Nie mogę!
    - No? Tak nie lepiej?
    - Rzeczywiście. Dziękuje panu.
    - Drobiazg.
    Ciśnienie wody i odległość umywalki od wanny jest tak dobrana, żeby
    tryskająca woda wpadała prosto do tej ostatniej. Jedyny kłopot to zatkany
    odpływ.
    - Musiałeś czymś zatkać.
    - Słucham?
    - Mówię, że musiałeś czymś zatkać!
    - Pan myśli, że ja zatkałem?
    - No a kto? Jasne, że ty. O, popatrz - Dąbczak wyciąga z wanny koszulę. -
    Dobra, gotowe. Dobra, mów mi Jurek

    Co mi zrobisz jak mnie złapiesz

    Dyrektor (Krzysztof Kowalewski) musi porozmawiać na osobności z Gugałą
    (Stanisław Tym), prowadzi go więc do swojej służbowej łazienki. A tam:
    idealnie położona czarna glazura, równiutkie białe fugi, porcelanowy sedes
    dolnopłuk, elegancka umywalka... Tylko biała kartka z czerwonym paskiem
    przypomina, że to firmowe a nie prywatne miejsce odosobnienia. No i tej
    niezwykły dialog:
    - Słuchaj Tadek. Musisz mi załatwić tego Kwaśniewskiego jeszcze raz. Dzisiaj.




    Temat: "SAM z filmu Barei ma jeszcze szansę na ocalenie"
    "SAM z filmu Barei ma jeszcze szansę na ocalenie"
    "SAM z filmu Barei ma jeszcze szansę na ocalenie"
    Życie Warszawy, Ewa Zwierzchowska, 05-10-2009

    Tekst w "Życiu Warszawy" o likwidacji sklepu przy ul. Solec wywołał medialną burzę. – To nas zmobilizowało. Nie poddamy się, będziemy walczyć o lokal – zapowiada właściciel. Zobacz panoramę i unikatowe zdjęcia sklepu autorstwa Waldemara Kompały z agencji Fotorzepa!

    Chcemy, aby sklep nadal istniał. Jesteśmy w stanie częściowo ponieść koszty jego remontu – deklaruje Henryk Czerski, kierownik sklepu Bis przy ul. Solec 63b. – Mamy świadomość, że pawilon trzeba odrestaurować i odmalować. Szkoda byłoby jednak zmarnować to miejsce – odpowiada Czerski.

    W tekście "Pan tu nie stał", "Życie Warszawy" jako pierwsze poinformowało, że spółdzielnia mieszkaniowa Torwar chce wyburzyć pawilon, który "grał" w kultowym filmie Stanisława Barei. Zagrożony pawilon handlowy jest bardzo cenny dla miłośników twórczości Stanisława Barei. To przecież tutaj klient (w rolę którego wcielił się Wojciech Zagórski) z jajami i śmietaną w koszyku wpychał się do kolejki przed kasą, a niezapomniany pan Sławek robił zdjęcia niepokornym zakupowiczom, które potem trafiały do gabloty "Tych klientów nie obsługujemy". W sklepie do tej pory można podziwiać m.in. tę samą podłogę, na którą zjechały z talerza ryby, gdy ofermowata ekspedientka zagapiła się .

    O to, czy takie miejsca jak sklep Bis mają szansę przetrwać, zapytaliśmy Marka Wróbla z Neuron PR.– Tak, ale trzeba mieć dobry pomysł i środki na jego wypromowanie – podkreśla. – Peerelowska, oldschoolowa, nostalgiczna formuła może dać przewagę nad konkurencją – dodaje. W stolicy istnieją już miejsca, które tematycznie nawiązują do tamtych czasów, np. restauracje stylizowane na lokale z lat 70. – Dobrze byłoby np. wprowadzić produkty rodem z głębokiego Peerelu albo spróbować przywrócić maniery z tamtych czasów – proponuje.

    Po tekście w "ŻW" samem zainteresowały się inne media.

    – Niemal codziennie mamy tutaj ekipy telewizyjne – śmieje się Czerski. Tworzą się też kolejki, bo do sklepu przychodzi więcej klientów niż zwykle. Mają oni szanse zapoznać się z artykułem z „ŻW”, który zawisł na honorowym miejscu – w gablocie przy wejściu.

    Kierownik Czerski zapewnia, że zależy mu na sklepie. – Przejąłem go siedem lat temu. Był w opłakanym stanie. Gdy podpisywałem umowę, prezes spółdzielni powiedział: mam nadzieję, że pan wie, co robi. Z własnych pieniędzy wymieniłem drzwi i pomalowałem pawilon – opowiada. – Nie chciałbym się stąd wyprowadzać. Szkoda byłoby zmarnować nasz wysiłek – dodaje.

    Czerski ma promocyjne plany – chce umieścić w sklepie tablicę pamiątkową. – Wcześniej jednak muszę wiedzieć, na czym stoimy i co dalej z obiektem. Pracuje tu 20 osób. Nie wiem, od kiedy mam im wręczać wypowiedzenia – mówi.

    O likwidacji samu nie chcą słyszeć stali klienci. – Gdzie teraz będę robić zakupy spożywcze? W okolicy są tylko drogie delikatesy i market z towarami o wątpliwej jakości – pyta pan Stanisław mieszkający przy ul. Okrąg.

    – Robię, co mogę, by utrzymać klientów – zapewnia Czerski. Wprowadzamy nowe produkty, np. ostatnio wędliny bez konserwantów, produkowane naturalnymi metodami – mówi.

    – Wiele osób chwali naszą garmażerkę. Na miejscu mamy kuchnię, przygotowujemy świeże, domowe posiłki – wyjaśnia Czerski. Jakość obsługi doceniają także znani. – Zaglądają do nas: aktor Jacek Fedorowicz, "Superniania" Dorota Zawadzka i reżyser Marek Koterski – wymienia Henryk Czerski.

    Spółdzielnia "Torwar" twierdzi jednak, że sklep nadaje się do likwidacji. Uzasadnia, że w budynku od 40 lat nie było generalnego remontu, a jego renowacja przewyższałaby wartość obiektu. W jego miejscu ma powstać dom mieszkalny.

    Fragment filmu Stanisława Barei Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz? (kliknij)

    Źródło: www.zw.com.pl/artykul/13,408030_Sam_z_filmu_Barei_ma_jeszcze_szanse_na_ocalenie.html




    Temat: II Nadmorski Bal Dziennikarzy
    II Nadmorski Bal Dziennikarzy
    To jest zaproszenie dla wszystkich, choc liczba miejsc - jest oczywiscie
    ograniczona!!!

    24 maja 2003 r w Hotelu Nadmorskim w Gdyni odbędzie się II Nadmorski Bal
    Dziennikarzy "Czarno na białym" pod patronatem Prezydenta Gdyni Wojciecha
    Szczurka i dwóch stowarzyszeń dziennikarskich: Stowarzyszenia Dziennikarzy
    Polskich - Gdańskiego Oddziału oraz Stowarzyszenia Dziennikarzy RP - Zarządu
    Oddziału Morskiego.

    Tegoroczny bal ma swoje hasło: "Czarno na białym" - inspirujące pod wieloma
    względami...
    Organizatorzy balu chcą wykorzystać ubiegłoroczne doświadczenia, by II edycja
    okazała się jeszcze atrakcyjniejsza: by było wiecej tańców i... więcej
    fantastycznych nagród, których zdobywanie będzie wiązało się z podwójną
    satysfakcją.
    Poza radością z ich wylosowania, czy też wygrania lub wylicytowania, źródłem
    satysfakcji powinien być fakt, że pieniądze że sprzedaży losów i z licytacji
    przeznaczone zostaną na szlachetny cel.
    Tym celem jest zebranie pieniędzy na rehabilitację dwóch 6-letnich
    dziewuszek Kasi i Magda Ickiewicz, gdynianek, które urodziły się z
    głębokim niedosłuchem, wskutek choroby (różyczki) ich ciężarnej matki. W
    listopadzie 2001 r w Instytucie Fizjologii i Patologii Słuchu w Warszawie
    przeszły operację wszczepienia implantów ślimakowych. Urządzenia te pozwalają
    na lepszą rehabilitację i w przyszłości - powrót dziewczynek do grona osób
    słyszących. Niestety, wadą procesorów, jest wysoki koszt
    codziennej "eksploatacji". Tylko zakup niezbędnych baterii kosztuje około 300
    zł miesięcznie. Jest to duży wydatek dla 5-osobowej rodziny, znajdującej się
    na utrzymaniu ojca i zasiłku opieki społecznej. Dodatkowe koszty zwiazane są
    z koniecznością rehabilitacji i częstymi wyjazdami na konsultacje medyczne do
    Warszawy.

    Hojni dobrodzieje ufundowali już wspaniałe dary: BP TRIADA - wycieczkę do
    Paryża, STENA LINE - promową wycieczkę do Karlskrony, Żegluga Gdańska -
    wycieczkę na Bornholm, DFDS - wycieczkę do Kopenhagi, Baltic Baloon Club -
    wyprawę balonem, hotel Bryza w Juracie - tygodniowy pobyt, Hotel Nadmorski -
    weekend z atrakcjami - to wszystko oraz inne wspaniałości można będzie
    wygrać w konkursach czy loterii i zarazem przyczynić się do pomnożenia kwoty
    przeznaczonej dla Kasi i Magdy.
    Będzie pokaz mody młodej, gdyńskiej projektantki Dominiki Kłopotek -
    Główczewskiej i ślicznej ( znajdującej sie również wsród nagród)biżuterii
    duńskiej, prezentowanej przez firmę Pilgrim

    Bardzo interesująco zapowiada się licytacja.
    Otóż p. Maria Wasowska - wdowa po Starszym Panu Jerzym Wasowskim przekazała
    na tę licytację oryginał zapisu nutowego cudnej piosenki pt."Herbatka" (z
    kabaretu, oczywiście) wraz ze wspominką p. Marii. Z kolei Jacek Fedorowicz,
    notabene gdynianin z urodzenia, przysyła nam swoją anegdotę, która będzie
    aneksem do pewnego satyrycznego rysunku jego autorstwa. Został on zakupiony w
    stanie wojennym przez gdańskiego dziennikarza red. Jerzego Modela (a
    przedstawia ...Lecha Wałęsę wyfruwającego z klatki, czyli z
    "internatu"), który dziś przekazuje go na te licytację.
    Gośćmi specjalnymi będą mistrzyni świata w boksie Iwona Guzowska i
    satyryk Krzysztof Daukszewicz.., którzy bedą prowadzić licytację.

    UWAGA!
    Podobnie jak w roku ubiegłym są dwie ceny zaproszeń.
    Dla dziennikarzy i ich osoby towarzyszącej cena wynosi 50 zł od osoby
    Dla osób z zewnątrz, spoza środowiska dziennikarsko - rzecznikowego -cena
    zaproszenia wynosi 95 zł od osoby.

    Od poniedziałku, 12 maja br. zaproszenia będą dostępne w Hotelu
    Nadmorskim, przy ul. Ejsmonda 2 - tel. 699 33 33.

    Pieniądze na rehabilitację dziewczynek można wpłacać na konto Gdyńskiego
    Stowarzyszenia Osób Niesłyszących ich Rodzin i Przyjaciół "EFFETHA": NORDEA
    BANK POLSKA S.A. 61 1440 1026 0000 0000 0036 2093.




    Temat: Węgrzy niesympatyczni?
    Nie zgadzam się z generalną opinią, że Węgrzy są niesympatyczni. Na
    pewno są i sympatyczni i niesympatyczni, tak jak w każdym narodzie.
    W latach 90-tych byłem kilkanaście razy na Węgrzech i mam tylko miłe
    wspomnienia, pomimo istnienia grupy Polaków, którzy wtedy
    robiąc "interesy" (szczególnie w okolicach dworca Keleti) nie
    wzbudzali sympatii mieszkańców Budapesztu. Także i teraz wszystkie
    kontakty z Węgrami, tymi mieszkającymi w Polsce i na Węgrzech
    świadczą o sympatii dla Polaków. Myślę, kluczem do wyjasnienia
    opinii wyrażonej przez Natalię są dwie kwestie.
    Po pierwsze: Natalia pisze, że wróciła z wycieczki, czyli, jak
    przypuszczam, miała kontakt z grupą Węgrów pracujących w obsłudze
    ruchu turystycznego, można powiedzieć takiego turystycznego fast-
    foodu 2-3 najwyżej 5 dniowego. Myslę, że w większości krajów ludzie
    obsługujacy taką turystykę (sprzedający bilety, obsługujacy
    parkingi, itp) nie zawsze są idealni. W tym roku na parkingu przy
    zamku w Niedzicy zostałem "ochrzaniony" przez Pana parkingowego,
    usłyszałem jeszcze odpowiedni komentarz o Warszawiakach (nie jestem
    z W-wy, chociaż mam warszawską rejestrację). W Zakopanem też trudno
    się oprzeć wrażeniu, że bardziej liczą się "dutki", a nie sam
    turysta. Z kolei na Słowacji, co do mieszkańców której też są różne
    opinie uzyskałem pomoc wykraczającą ponad zwykłą uprzejmość, przy
    problemach z kartą pamięci w aparacie. Czyli reasumując to "po
    pierwsze" - im krótszy i bardziej powierzchowny kontakt z
    mieszkańcami danego kraju, tym łatwiej o niekorzystne wrażenia.
    Po drugie: kwestia bariery językowej i wynikająca z tego bariera
    kontaktu. W latach 90-tych znajomośc kilkunastu podstawowych
    węgierskich słów, natychmiast "otwierała" Węgrów. Ich język nie jest
    łatwy. Nie mówię o szczegółach typu koniugacja przedmiotowa i
    podmiotowa, bo to moim zdaniem dla przeciętnego Polaka jest nie do
    pojęcia, ale nawet wymowa podstawowych zwrotów jest dla Polaków, czy
    innych nacji dość trudna. Jednak, gdy jedzie sie poznawać jakiś
    kraj, to zapamietanie kilkunastu podstawowych słów i zwrotów nie
    jest trudne, a nawet jeśli jest za trudne, to można czytać trzymając
    w ręku rozmówki. Dla mnie poznanie języka (podkreślam - nie mówimy o
    biegłości, ale o kilkunastu-kilkudziesięciu zwrotach) jest jednym z
    elementów poznania kraju. Chociażby po to aby mieć satysfakcję, że
    tubylec rozumie nasze przywitanie, pożegnanie, czy podziekowanie
    albo aby można sie było po powrocie pochwalić znajomością tych
    kilkunastu słów. Potwierdzeniem tego jest to co napisał mi znajomy
    Węgier dosłownie w ubiegłym tygodniu. Gdy napisałem mu, że moja
    znajomośc węgierskiego jest nie najlepsza, odpisał, że ponieważ ich
    język mało popularny Węgrzy bardzo się cieszą gdy ktoś usiłuje
    porozumieć sie w ich języku, ten ktoś od razu wzbudza ich sympatię.
    Czyli potwierdził coś co ja już dużo wcześniej zauważyłem.
    Nie wiem, czy w rezultacie nie użyłem argumentów przed
    którymi "ostrzegała" Natalia, typu "nie generalizuj", "nasi też są
    różni", ale powtórzę, nie zgadzam się z generalną opinią Natalii.
    Nie oglądam programu Anny Muchy, ale nie sądzę, aby program ten był
    czymś wiecej niż powierzchownym opisem danego kraju. Trochę tak, jak
    to wysmiewał w latach 80-tych Jacek Fedorowicz, gdy opowiadał o
    człowieku, który po dwutygodniowych wczasach w Bułgarii napisał
    książkę "Moja podróż przez Bałkany".
    Na koniec dwa wyjaśnienia: nie twierdzę, że jestem obiektywny, bo
    moje zainteresowanie Wegrami wykracza jednak ponad średnią krajową i
    nie jestem uprzedzony do Anny Muchy, uważam wręcz, że jej uroda jest
    także mocno powyżej średniej krajowej.



    Temat: PSL i LPR podzieliły się stanowiskami w bibliot...
    Propozycja powołania Pana Michała Strąka na stanowisko dyrektora
    jednej z najważniejszych bibliotek w Polsce (dla nie znających
    sytuacji: Biblioteka Publiczna m. st. Warszawy, jako jedna z
    kilku bibliotek publicznych ma status biblioteki naukowej)
    wywołała na łamach Gazety Wyborczej długą, merytoryczną dyskusję
    nad przypadkami rekomendowania na stanowiska wymagające
    przygotowania zawodowego i dużego doświadczenia, ludzi z klucza
    partyjnego i tworzenia nawet w świątyniach wiedzy "republiki
    kolesiów".
    Pan Henryk Hollender, wieloletni pracownik, potem dyrektor
    Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego (biblioteki priorytetowej
    w Polsce), to bibliotekoznawca z doktoratem, fachowiec z dużym
    dorobkiem, znany w środowisku krajowym i co ważne także za
    granicą. Na stanowisku dyrektorskim skuteczny, dowodow szukać
    nie trzeba, wystarczy budynek przy ul. Dobrej, ale nie tylko.
    Jak widać nie ma podstawowego atutu, czyli poparcia wśród
    koterii około- i partyjnych.
    Pan Michał Strąk to partyjny działacz, zmieniający posady jak
    dama rękawiczki, na każdym będąc "wybitnym fachowcem",
    najczęściej jednak od ... psucia. Jednym z dowodów praca w URM.
    Ma jednak ten atut najważniejszy - mir partyjnych kolegów,
    którzy nie bacząc na łatwo przewidywalne skutki jego
    niekompetentnego działania, nonszalancko i z tak modnym ostatnio
    samozadowoleniem pokazują swoim wyborcom siłę "waaadzy", jak
    mawiał w swoich niezastąpionych i niezniszczalnych felietonach
    Jacek Fedorowicz.
    W tym miejscu wyborcy powinni wyciągnąć wnioski z poparcia
    dla "swoich" kandydatów, którzy obiecują złote góry i demokrację
    w czystej postaci, ale... do czasu kiedy zostaną wybrani!
    Można się bardzo dziwić dlaczego pracownicy biblioteki przy
    Koszykowej (ale nie ci bełkotliwie piszący na forum o niczym
    jako "my pracownicy"), z umęczoną" panią dyrektor na czele nie
    zabiegają o ogłoszenie konkursu, ktory nie tylko roztrzygnął by
    problem merytorycznie, ale i "pogodził" partyjne strony.
    Pisałam o tym latem, kiedy pomysł zatrudnienia Pana Michała
    Strąka pojawił się w prasie.
    Jak "wysokim" poważaniem cieszy się życie instytucji, które
    niegdyś były chlubą naszego państwa świadczy dobitnie rezygnacja
    z funkcji ministra Andrzeja Celińskiego.
    Niestety jako "fachowiec" takim samym poważaniem cieszy sie w
    środowisku bibliotekarskim Pan Michał Strąk, partyjny kolega
    Pana Ryszarda Miazka, który po utracie funkcji Prezesa Zarządu
    PR, zajął dyskretnie, jako taki sam "fachowiec", stołek
    dyrektora Centralnej Biblioteki Rolniczej.
    Panie Marszałku, niestety Pańska działalność w zakresie powołań
    na ważne stanowiska wzbudza nie tylko sprzeciw, ale i zasadne
    wątpliwości, czy to właśnie Pan powinien tą funkcję pełnić.
    I jakichkolwiek argumentów użyłby Pan na swoją obronę, "PRAWDA
    nie boi sie cienia, bo nigdy się nie zmienia".



    Temat: Antysemitom na pozarcie!

    Dzirki Bogu przezyli Polacy ktorzy teraz moga podziwiac , lub kpic z sukcesu
    tych Zydow ktorzy przezyli. Szkoda ze Polacy nie moga cieszyc sie ani nawet
    kpic ze swoich sukcesow.
    Gość portalu: AKAJ napisał(a):

    > Gość portalu: baba napisał(a):
    >
    > >
    > > Uzyjcie sobie. Bo pociag juz odjechal i szczekania psow nie slychac.
    > >
    > > NIKE 2002 dla Joanny Olczak-Ronikier
    > >
    > > KSIAZKI
    > >
    > > ¤ W ogrodzie pamięci
    > > Roman Pawłowski 06-10-2002
    > >
    > > Laureatką szóstej edycji największej w Polsce nagrody literackiej -
    > > ufundowanej przez Nicom Consulting i "Gazetę Wyborczą" - została Joanna
    > > Olczak-Ronikier, autorka sagi rodziny Horwitzów "W ogrodzie pamięci"
    > >
    > > Burzą oklasków publiczność powitała werdykt, ogłoszony przez przewodnicząc
    > ą
    > > jury Marię Janion. - Gratuluję laureatce, książka jest wspaniała, zachęcam
    >
    > > do lektury - powiedział prezydent Aleksander Kwaśniewski, wręczając nagrod
    > ę
    > > podczas gali w Teatrze Stanisławowskim. Joanna Olczak-Roniker otrzymała
    > > statuetkę Nike dłuta Gustawa Zemły i czek na 100 tys. zł.
    > >
    > > "W ogrodzie pamięci" to przejmująca historia asymilacji żydowskiej
    > > inteligencji. Krakowska pisarka, współzałożycielka słynnego kabaretu Piwni
    > ca
    > > pod Baranami pokazała w niej losy kilkudziesięciu potomków Gustawa i Julii
    >
    > > Horwitzów (w tym swoich dziadków, znanych wydawców Mortkowiczów) od
    > > początków XIX wieku po rok 2001.
    > >
    > > - Pisałam tę książkę z poczucia obowiązku, nie lubię patosu i egzaltacji,
    > > okazało się, że jest to hołd temu środowisku, polskiej inteligencji
    > > żydowskiego pochodzeni, która zdecydowała się na polskość i pokochała Pols
    > kę
    > > miłością niekoniecznie szczęśliwą ale wierną - powiedziała laureatka.
    > >
    > > Jurorzy wybrali jej książkę spośród siedmiu finalistów: Julii Hartwig, Olg
    > i
    > > Tokarczuk, Krystiana Lupy, Tadeusza Różewicza, Marcina Świetlickiego i
    > > Krzysztofa Vargi. Już po raz trzeci czytelnicy swoją nagrodę przyznali Old
    > ze
    > > Tokarczuk, tym razem za zbiór opowiadań "Gra na wielu bębenkach".
    > >
    > > - Dzisiejszy dzień to święto polskiej literatury - powiedział Adam Michnik
    > . -
    > > Przyrzekamy, że dopóki państwo będziecie mieli cieprliwość czytać książki
    > ,
    > > dopóty będziemy angażowali w tę nagrodę nasze serca i portfele.
    > >
    > > Uroczystą galę w Teatrze Stanisławowskim w warszawskich Łazienkach
    > > zaszczycili swoją obecnością znakomici goście, m.in.: prezydent Aleksander
    >
    > > Kwaśniewski z małżonką, premier Leszek Miller z małżonką, Andrzej Wajda,
    > > Kazimierz Kutz, Stefan Chwin, Maja Komorowska, Małgorzata Baranowska, Ewa
    > > Kuryluk, Andrzej Olechowski, Jacek Fedorowicz, oraz ubiegłoroczny zwycięzc
    > a
    > > Jerzy Pilch.
    > >
    > > W poprzednich latach Nagrodę Literacką NIKE zdobywali: Jerzy Pilch (2001),
    >
    > > Tadeusz Różewicz (2000), Stanisław Barańczak (1999), Czesław Miłosz (1998)
    > i
    > > Wiesław Myśliwski (1997).
    >
    > No widzisz dzieki holokaustowi tyle zydow slawnych zostanie.
    > Niema tego zlego zeby na dobre nie wyszlo.
    > Jeszcze jeden taki holocaust i juz nie bedzie ani jednego
    > zyda bez jakiejs statuetki.
    > dziwny to narod zeby sie unicestwiac po to zeby pozniej nagrody za
    > wspominki i pamietniki dostawac.




    Temat: Antysemitom na pozarcie!
    Gość portalu: baba napisał(a):

    >
    > Uzyjcie sobie. Bo pociag juz odjechal i szczekania psow nie slychac.
    >
    > NIKE 2002 dla Joanny Olczak-Ronikier
    >
    > KSIAZKI
    >
    > ¤ W ogrodzie pamięci
    > Roman Pawłowski 06-10-2002
    >
    > Laureatką szóstej edycji największej w Polsce nagrody literackiej -
    > ufundowanej przez Nicom Consulting i "Gazetę Wyborczą" - została Joanna
    > Olczak-Ronikier, autorka sagi rodziny Horwitzów "W ogrodzie pamięci"
    >
    > Burzą oklasków publiczność powitała werdykt, ogłoszony przez przewodniczącą
    > jury Marię Janion. - Gratuluję laureatce, książka jest wspaniała, zachęcam
    > do lektury - powiedział prezydent Aleksander Kwaśniewski, wręczając nagrodę
    > podczas gali w Teatrze Stanisławowskim. Joanna Olczak-Roniker otrzymała
    > statuetkę Nike dłuta Gustawa Zemły i czek na 100 tys. zł.
    >
    > "W ogrodzie pamięci" to przejmująca historia asymilacji żydowskiej
    > inteligencji. Krakowska pisarka, współzałożycielka słynnego kabaretu Piwnica
    > pod Baranami pokazała w niej losy kilkudziesięciu potomków Gustawa i Julii
    > Horwitzów (w tym swoich dziadków, znanych wydawców Mortkowiczów) od
    > początków XIX wieku po rok 2001.
    >
    > - Pisałam tę książkę z poczucia obowiązku, nie lubię patosu i egzaltacji,
    > okazało się, że jest to hołd temu środowisku, polskiej inteligencji
    > żydowskiego pochodzeni, która zdecydowała się na polskość i pokochała Polskę
    > miłością niekoniecznie szczęśliwą ale wierną - powiedziała laureatka.
    >
    > Jurorzy wybrali jej książkę spośród siedmiu finalistów: Julii Hartwig, Olgi
    > Tokarczuk, Krystiana Lupy, Tadeusza Różewicza, Marcina Świetlickiego i
    > Krzysztofa Vargi. Już po raz trzeci czytelnicy swoją nagrodę przyznali Oldze
    > Tokarczuk, tym razem za zbiór opowiadań "Gra na wielu bębenkach".
    >
    > - Dzisiejszy dzień to święto polskiej literatury - powiedział Adam Michnik. -
    > Przyrzekamy, że dopóki państwo będziecie mieli cieprliwość czytać książki,
    > dopóty będziemy angażowali w tę nagrodę nasze serca i portfele.
    >
    > Uroczystą galę w Teatrze Stanisławowskim w warszawskich Łazienkach
    > zaszczycili swoją obecnością znakomici goście, m.in.: prezydent Aleksander
    > Kwaśniewski z małżonką, premier Leszek Miller z małżonką, Andrzej Wajda,
    > Kazimierz Kutz, Stefan Chwin, Maja Komorowska, Małgorzata Baranowska, Ewa
    > Kuryluk, Andrzej Olechowski, Jacek Fedorowicz, oraz ubiegłoroczny zwycięzca
    > Jerzy Pilch.
    >
    > W poprzednich latach Nagrodę Literacką NIKE zdobywali: Jerzy Pilch (2001),
    > Tadeusz Różewicz (2000), Stanisław Barańczak (1999), Czesław Miłosz (1998) i
    > Wiesław Myśliwski (1997).

    No widzisz dzieki holokaustowi tyle zydow slawnych zostanie.
    Niema tego zlego zeby na dobre nie wyszlo.
    Jeszcze jeden taki holocaust i juz nie bedzie ani jednego
    zyda bez jakiejs statuetki.
    dziwny to narod zeby sie unicestwiac po to zeby pozniej nagrody za
    wspominki i pamietniki dostawac.



    Temat: Czy grożą nam przyśpieszone wybory parlamentarne?
    Zdjeli Jacka Fedorowicza za zarty o Kaczynskich :(
    z portalu Gazety... zdjeli w TVP Fedorowicza za zarty z Kaczek... smutno sie
    zaczyna naprawde w Polsce robic :(((

    Telewizja zdjęła program satyryczny Jacka Fedorowicza. Oficjalnie za słabą
    oglądalność. Ale ostatnio Fedorowiczowi kazano usunąć piosenkę o braciach
    Kaczyńskich

    Piosenka miała być nadana w ubiegły piątek. Zapowiadając ją, Fedorowicz mówił
    do kamery: "Powstał pogląd, wyrażany oczywiście przez mniejszość, że najlepszym
    sposobem na uspokojenie naszej sceny politycznej byłoby namówienie pewnych
    prominentnych polityków, by udali się na ferie zimowe". Po tej zapowiedzi dwie
    ubrane w stroje zimowe kobiety przedstawiane jako "siostry Chojnackie
    bliźniaczki" śpiewają na melodię "Bądź gotowy dziś do drogi" o planowanych
    przez braci Kaczyńskich wakacjach.

    W piosenkę wplecione są fragmenty przemówienia Jarosława Kaczyńskiego. Słowa
    piosenki nie zawierają ostrej satyry. Oto przykłady: "Przez Szwajcarię niech
    Jarosław rusza w świat. Nie miał ferii przez wiele lat" albo "Weźmiesz chyba
    jeszcze brata, bo bez niego ruszać stąd, byłby to po prostu wielki błąd".

    "SEJF" to skrót od nazwy "Subiektywny Express Jacka Fedorowicza". TVP 1 nadaje
    go od września 2005 r. Audycja jest następczynią emitowanego od 11
    lat "Dziennika Telewizyjnego" (parodii propagandy PRL), który Fedorowicz robił
    jeszcze w czasach PRL, rozpowszechniając kasety poza cenzurą.

    Fedorowicz potwierdza, że jego program schodzi od połowy lutego z telewizyjnej
    ramówki. Mówi, że piosenkę o braciach Kaczyńskich kazał zdjąć Andrzej Rychcik,
    szef redakcji rozrywkowej TVP. - Oczywiście pod pretekstem, że piosenka była
    niedobra pod względem artystycznym. W telewizji nigdy nie podaje się
    prawdziwych przyczyn takich ingerencji. Tydzień wcześniej oznajmiono mi, że
    telewizja nie będzie już zamawiała mojego programu. Oficjalnie ze względu na
    słabą oglądalność - mówi Fedorowicz, któremu w zamian zaproponowano prowadzenie
    dziesięciominutowego informatora kulturalnego. - Rozważałem tę propozycję, ale
    sprawa zdjęcia tej piosenki przekonała mnie, że nie mam tu już nic do roboty.
    Była to kolejna ingerencja w zawartość mojego programu - opowiada Fedorowicz i
    dodaje: - Przez 11 lat nie miałem takiego natłoku tego typu uwag, poleceń
    konkretnych zmian. Zawsze słucham słów krytyki i jestem człowiekiem
    koncyliacyjnym, ale są jakieś granice.

    Satyryk nie chce podać innych przykładów ingerencji w swój program. - Nie
    pamiętam - ucina. Zdaniem Fedorowicza od kilku miesięcy program był "źle
    widziany": - Zmieniano mu dzień i godzinę emisji. Nie było zapowiedzi. Trudno w
    ten sposób utrzymać widza. Myślę, że robiono to celowo, żeby mi się odechciało.
    No i udało im się, bo nie jestem masochistą.

    Jan Dworak, prezes TVP, zaprzecza, by przyczyną rozstania się z Fedorowiczem
    była uprawiana przez niego satyra polityczna. - Cenię Jacka Fedorowicza, ale to
    jest niezależna decyzja kierownictwa "Jedynki", które chciało zmienić ten
    program na inny, również robiony przez pana Fedorowicza. Rzeczywiście
    oglądalność była niska. Namawialiśmy Fedorowicza do zmiany formuły na bardziej
    świeżą - powiedział "Gazecie" Dworak. Pytany o incydent ze zdjętą piosenką o
    braciach Kaczyńskich Dworak mówi: - Jeśli to prawda, to jestem zbulwersowany.
    Będę sprawdzał tę informację.




    Temat: Kto w Kluczborku pomaga narkomanom wyjść z nałogu
    przepisywanie narkotyku niezgodnie ze sztuką
    tak twierdzi NFZ. Poczytajcie sobie Nową Trybunę Opolską

    Dwóch lekarzy z Opolszczyzny przepisywało narkotyk niezgodnie ze sztuką -
    twierdzi NFZ.

    Musi być diagnoza
    Marek Tomków, wojewódzki inspektor farmaceutyczny:
    - Lekarz ma prawo wystawić receptę na leki narkotyczne, pod warunkiem, że
    diagnoza postawiona w badaniu kwalifikuje pacjenta do podania mu takiego leku i
    - w ogóle taka osoba istnieje. Według ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii są to
    leki pod ścisłym nadzorem, specjalnie wypisuje się je na różowych receptach. W
    zasadzie podaje się je w szpitalu lub gdy do chorego przyjedzie pogotowie.
    Innego uzasadnienia nie ma.

    Lekarzy, którzy w pierwszym półroczu wypisali więcej niż 5 recept na leki
    narkotyczne, wziął pod lupę opolski NFZ. Kontrolerzy z funduszu zdrowia
    wytypowali 8 medyków: po jednym z Opola, Głubczyc i Głuchołaz, trzech w
    Prudniku, dwóch w Kluczborku. Siedmiu z nich pracuje w przychodniach, głównie w
    niepublicznych zoz-ach, a jeden w stacji dializ w szpitalu.

    - Do sześciu z nich nie mamy żadnych zastrzeżeń - stwierdza Kazimierz
    Łukawiecki, dyrektor opolskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. -
    Natomiast w przypadku dwóch lekarzy stwierdziliśmy poważne nieprawidłowości w
    ordynowaniu dolarganu. Jest to lek narkotyczny, który w krótkim czasie może
    wywołać silne uzależnienie u pacjenta.
    Jeden z nich to Jacek Ż. z Kluczborka. Ż. wystawił 13 recept na dolargan dla 7
    pacjentów. Jeden raz zapisał 1 ampułkę, a w pozostałych przypadkach - po
    dziesięć, czyli jak przy schorzeniu przewlekłym.
    - Zastrzeżenie naszych kontrolerów wzbudził fakt, że tylko jeden z tych
    pacjentów jest przewlekle chory, ale powinien być leczony przez własnego lekarza
    podstawowej opieki zdrowotnej, a nie przez lekarza, który pełni tylko dyżury -
    podkreśla dyrektor Łukawiecki.

    Drugi medyk, Tadeusz G., kierownik stacji dializ szpitala w Głubczycach,
    wystawił w pierwszym półroczu 36 recept na 95 opakowań dolarganu - wszystkie dla
    jednego pacjenta. Osoba ta jest dializowana. Jak udało się ustalić "NTO”,
    pacjent ten dawniej cierpiał na nierozpoznane bóle brzucha i w celu ich
    uśmierzenia często podawano mu dolargan. Mężczyzna zażywa ten lek od 5 lat, jest
    od niego uzależniony i praktycznie tylko z tego powodu otrzymuje recepty.
    - Pierwsze słyszę, nic o tym nie wiem, to są bzdury od początku do końca -
    odpowiada dr Tadeusz G., komentując zarzuty funduszu. - Są to informacje mnie
    szykanujące. Nie wiem, o co tu chodzi. Żaden zarzut w moją stronę nie padł. Ktoś
    tu coś tworzy...

    Dyrektor opolskiego oddziału NFZ zarządził kontrolę ordynacji leków
    narkotycznych po tym, jak wyszło na jaw, że jedna lekarek z Kluczborka - od
    połowy kwietnia do początku lipca tego roku - przepisała na recepty (wpisując na
    nich nazwiska osób zmarłych lub fikcyjne dane) 950 ampułek dolarganu. Została
    zatrzymana w areszcie na 48 godzin i wypuszczona za kaucją. Lekarka zeznała, że
    wypisywała ten lek na prośbę znajomego byłego pielęgniarza. Śledztwo trwa.
    Kontrolerzy opolskiego NFZ ustalili, że dr Jacek Ż. z Kluczborka (którego
    recepty wzbudziły zastrzeżenie) wypisał m.in. dwa razy po 10 ampułek dolarganu
    lekarce, wobec której toczy się śledztwo, oraz jedno opakowanie z 10 ampułkami
    dla siebie.

    - Te sprawy się wiążą, dlatego materiały z kontroli przekazaliśmy komendzie
    policji w Kluczborku - informuje dyrektor Łukawiecki. - Natomiast w przypadku
    dializowanego pacjenta z Głubczyc, który popadł w uzależnienie, zaleciliśmy
    rozważenie możliwości skierowania go na leczenie odwykowe. O nieprawidłowościach
    w wystawianiu recept na leki narkotyczne przez lekarzy z Kluczborka oraz lekarza
    z Głubczyc powiadomiliśmy Okręgową Izbę Lekarską w Opolu. Ta sprawa ma również
    wymiar etyczny.

    Małgorzata Fedorowicz
    mfedorowicz@nto.pl
    Ostatnie zmiany: 19. Sierpnia 2005 22:54



    Temat: SKANDAL TV cenzuruje Ślubowanie posłów w Sejmie !
    SKANDAL TV cenzuruje Ślubowanie posłów w Sejmie !
    Wszystko jest Znakiem.
    A co dopiero ślubowanie posłów w Sejmie III RP, na wierność narodowi
    i Ojczyźnie.
    Z dużym zdumieniem ( by nie powiedzieć - oburzeniem )oglądałem tę ważną
    południową uroczystość transmitowaną w TV.
    Z przykrością stwierdzam, że na ponad 460 -iu posłów, jedynie 6 ( sześć) osób
    wykonało tę przysiegę poprawnie, czyli tak jak tego należało oczekiwać i
    spodziewać się po naszych posłach. A byli to panowie posłowie:
    -Jacek Kurski,
    -Andrzej Mańka
    -Andrzej Fedorowicz
    - F. ( ?) Sosnowski
    - Alojzy Lysko
    i pani Teresa Ceglecka-Zielonka ( jedyna wsród pań ).

    Oni, jako jedyni zrobili to prawidłowo tj. prawa ręka w bok, zgięta w łokciu
    i dwa palce w górze. Tak zawsze przysięgali i przysiegają - Polacy dodając
    znamienne słowa na zakończenie - Tak mi dopomóż Bóg w Trójcy Św.Jedyny i
    wszyscy Święci ! ( lub w skrócie : Tak mi dopomóż Bóg ! ).

    Część posłów lewicy i liberałów ( a jakżeby inaczej ) jedynie wstała i
    wypowiadała szybo i krótko swoje minimum - ślubuję ! Mieli do tego pełne
    prawo. Wszak to ich - swiatopogląd im taką formę nakazywał. Nic nam do tego.

    Większość posłów jednak nieświadomych z n a c z e n i a czynionego "nowego"
    widać dla nich gestu - kładzenia prawej dłoni na sercu ( wzorem masońskich
    prezydentów USA , co w kodzie znaków masońskich - oznacza masońską wierność
    masonerii, uległośc i jej poddaństwo) powtórzyła ten sam niepolski znak - na
    tyle niedbale i bezmyślnie - że aż - śmiesznie. Jedni na sercu, inni na
    żołądku, inni nawet jeszcze niżej a zdarzało się , że i na ramieniu lub
    samym krawacie. Palce rozcapierzone, dłoń wcale nie w poziomie takie - jak
    kto woli tak swawoli. Niedbałość i fantazja.
    Na usprawiedliwienie tej bezmyślności przemawia fakt, że dodawali jednak po
    słowie - ślubuję - należną i oczekiwaną końcówkę tego ślubowania - " tak mi
    dopomóż Bóg". W czasie już ślubowania chyba coś się jednak stało. Pewnie w
    tej sprawie ktoś z wysoka ingerował i tę końcówkę usłyszeliśmy tylko raz
    jedyny raz wyraźnie przy ślubowaniu samego marszałka ZYCHA. Po nim, mikrofony
    wyłączono. Zdaje się na polecenie jakiegoś cenzora z władz TV - który pewnie
    by nie przeżyły tego gdyby w sejmie , w czasie transmisji było słychać aż
    450 razy
    te okropne dla ateistów słowa - " Tak mi dopomóż Bóg " ?
    No bo słyszał to kto... ? Takie coś ...?
    Co to, to nie. Takie deklaracje w państwowej, w zarządzanej jeszcze przez
    byłych komunistów Telewizji - nie miały prawa się zdarzyć i być słyszalne w
    całej Polsce w domach milionów ich wyborców i telewidzów.
    A Może jednak w TV znajdą się jacyś odważni i wyciągną w sprawie tej ohydnej
    manipulacji dźwiękiem - właściwe wnioski i konsekwencje ?
    Byłby to krok, we własciwym kierunku. W kierunku uwolnionej od resztek
    ateistycznego ciemnogrodu i laickiego kołtuństwa - nowej IV- ej
    RzeczyPospolitej.
    W czasie podobnego ślubowania 4 lata temu, nikt tych mikrofonów prewencyjnie
    nie wyłączał. Dla czego zrobiono to teraz ?
    Skąd te nawyki i cenzorskie zapędy ? Co chciano nam przez ten fakt
    zakomunikować ?

    Czyżbyśmy jako państwo nadal tkwili w nieusuniętym, cenzorskim bagnie ?




    Temat: TV-ne Manipulowanie przy ślubowaniu w Sejmie.Skand
    TV-ne Manipulowanie przy ślubowaniu w Sejmie.Skand
    Kompromitacja.

    Wszystko jest Znakiem.
    A co dopiero ślubowanie posłów w Sejmie III RP, na wierność narodowi
    i Ojczyźnie.
    Z dużym zdumieniem ( by nie powiedzieć - oburzeniem )oglądałem tę ważną
    południową uroczystość transmitowaną w TV.
    Z przykrością stwierdzam, że na ponad 460 -iu posłów, jedynie 6 ( sześć) osób
    wykonało tę przysiegę poprawnie, czyli tak jak tego należało oczekiwać i
    spodziewać się po naszych posłach. A byli to panowie posłowie:
    -Jacek Kurski,
    -Andrzej Mańka
    -Andrzej Fedorowicz
    - F. ( ?) Sosnowski
    - Alojzy Lysko
    i pani Teresa Ceglecka-Zielonka ( jedyna wsród pań ).

    Oni, jako jedyni zrobili to prawidłowo tj. prawa ręka w bok, zgięta w łokciu
    i dwa palce w górze. Tak zawsze przysięgali i przysiegają - Polacy dodając
    znamienne słowa na zakończenie - Tak mi dopomóż Bóg w Trójcy Św.Jedyny i
    wszyscy Święci ! ( lub w skrócie : Tak mi dopomóż Bóg ! ).

    Część posłów lewicy i liberałów ( a jakżeby inaczej ) jedynie wstała i
    wypowiadała szybo i krótko swoje minimum - ślubuję ! Mieli do tego pełne
    prawo. Wszak to ich - swiatopogląd im taką formę nakazywał. Nic nam do tego.

    Większość posłów jednak nieświadomych z n a c z e n i a czynionego "nowego"
    widać dla nich gestu - kładzenia prawej dłoni na sercu ( wzorem masońskich
    prezydentów USA , co w kodzie znaków masońskich - oznacza masońską wierność
    masonerii, uległośc i jej poddaństwo) powtórzyła ten sam niepolski znak - na
    tyle niedbale i bezmyślnie - że aż - śmiesznie. Jedni na sercu, inni na
    żołądku, inni nawet jeszcze niżej a zdarzało się , że i na ramieniu lub
    samym krawacie. Palce rozcapierzone, dłoń wcale nie w poziomie takie - jak
    kto woli tak swawoli. Niedbałość i fantazja.
    Na usprawiedliwienie tej bezmyślności przemawia fakt, że dodawali jednak po
    słowie - ślubuję - należną i oczekiwaną końcówkę tego ślubowania - " tak mi
    dopomóż Bóg". W czasie już ślubowania chyba coś się jednak stało. Pewnie w
    tej sprawie ktoś z wysoka ingerował i tę końcówkę usłyszeliśmy tylko raz
    jedyny raz wyraźnie przy ślubowaniu samego marszałka ZYCHA. Po nim, mikrofony
    wyłączono. Zdaje się na polecenie jakiegoś cenzora z władz TV - który pewnie
    by nie przeżyły tego gdyby w sejmie , w czasie transmisji było słychać aż
    450 razy
    te okropne dla ateistów słowa - " Tak mi dopomóż Bóg " ?
    No bo słyszał to kto... ? Takie coś ...?
    Co to, to nie. Takie deklaracje w państwowej, w zarządzanej jeszcze przez
    byłych komunistów Telewizji - nie miały prawa się zdarzyć i być słyszalne w
    całej Polsce w domach milionów ich wyborców i telewidzów.
    A Może jednak w TV znajdą się jacyś odważni i wyciągną w sprawie tej ohydnej
    manipulacji dźwiękiem - właściwe wnioski i konsekwencje ?
    Byłby to krok, we własciwym kierunku. W kierunku uwolnionej od resztek
    ateistycznego ciemnogrodu i laickiego kołtuństwa - nowej IV- ej
    RzeczyPospolitej.
    W czasie podobnego ślubowania 4 lata temu, nikt tych mikrofonów prewencyjnie
    nie wyłączał. Dla czego zrobiono to teraz ?
    Skąd te nawyki i cenzorskie zapędy ? Co chciano nam przez ten fakt
    zakomunikować ?

    Czyżbyśmy jako państwo nadal tkwili w nieusuniętym, cenzorskim bagnie ?




    Temat: SKANDAL.TV cenzuruje Ślubowanie posłów w SEJMIE.
    SKANDAL.TV cenzuruje Ślubowanie posłów w SEJMIE.
    Wszystko jest Znakiem.
    A co dopiero ślubowanie posłów w Sejmie III RP, na wierność narodowi
    i Ojczyźnie.
    Z dużym zdumieniem ( by nie powiedzieć - oburzeniem )oglądałem tę ważną
    południową uroczystość transmitowaną w TV.
    Z przykrością stwierdzam, że na ponad 460 -iu posłów, jedynie 6 ( sześć) osób
    wykonało tę przysiegę poprawnie, czyli tak jak tego należało oczekiwać i
    spodziewać się po naszych posłach. A byli to panowie posłowie:
    -Jacek Kurski,
    -Andrzej Mańka
    -Andrzej Fedorowicz
    - F. ( ?) Sosnowski
    - Alojzy Lysko
    i pani Teresa Ceglecka-Zielonka ( jedyna wsród pań ).

    Oni, jako jedyni zrobili to prawidłowo tj. prawa ręka w bok, zgięta w łokciu
    i dwa palce w górze. Tak zawsze przysięgali i przysiegają - Polacy dodając
    znamienne słowa na zakończenie - Tak mi dopomóż Bóg w Trójcy Św.Jedyny i
    wszyscy Święci ! ( lub w skrócie : Tak mi dopomóż Bóg ! ).

    Część posłów lewicy i liberałów ( a jakżeby inaczej ) jedynie wstała i
    wypowiadała szybo i krótko swoje minimum - ślubuję ! Mieli do tego pełne
    prawo. Wszak to ich - swiatopogląd im taką formę nakazywał. Nic nam do tego.

    Większość posłów jednak nieświadomych z n a c z e n i a czynionego "nowego"
    widać dla nich gestu - kładzenia prawej dłoni na sercu ( wzorem masońskich
    prezydentów USA , co w kodzie znaków masońskich - oznacza masońską wierność
    masonerii, uległośc i jej poddaństwo) powtórzyła ten sam niepolski znak - na
    tyle niedbale i bezmyślnie - że aż - śmiesznie. Jedni na sercu, inni na
    żołądku, inni nawet jeszcze niżej a zdarzało się , że i na ramieniu lub
    samym krawacie. Palce rozcapierzone, dłoń wcale nie w poziomie takie - jak
    kto woli tak swawoli. Niedbałość i fantazja.
    Na usprawiedliwienie tej bezmyślności przemawia fakt, że dodawali jednak po
    słowie - ślubuję - należną i oczekiwaną końcówkę tego ślubowania - " tak mi
    dopomóż Bóg". W czasie już ślubowania chyba coś się jednak stało. Pewnie w
    tej sprawie ktoś z wysoka ingerował i tę końcówkę usłyszeliśmy tylko raz
    jedyny raz wyraźnie przy ślubowaniu samego marszałka ZYCHA. Po nim, mikrofony
    wyłączono. Zdaje się na polecenie jakiegoś cenzora z władz TV - który pewnie
    by nie przeżyły tego gdyby w sejmie , w czasie transmisji było słychać aż
    450 razy
    te okropne dla ateistów słowa - " Tak mi dopomóż Bóg " ?
    No bo słyszał to kto... ? Takie coś ...?
    Co to, to nie. Takie deklaracje w państwowej, w zarządzanej jeszcze przez
    byłych komunistów Telewizji - nie miały prawa się zdarzyć i być słyszalne w
    całej Polsce w domach milionów ich wyborców i telewidzów.
    A Może jednak w TV znajdą się jacyś odważni i wyciągną w sprawie tej ohydnej
    manipulacji dźwiękiem - właściwe wnioski i konsekwencje ?
    Byłby to krok, we własciwym kierunku. W kierunku uwolnionej od resztek
    ateistycznego ciemnogrodu i laickiego kołtuństwa - nowej IV- ej
    RzeczyPospolitej.
    W czasie podobnego ślubowania 4 lata temu, nikt tych mikrofonów prewencyjnie
    nie wyłączał. Dlaczego zrobiono to teraz ?
    Skąd te nawyki i cenzorskie zapędy ? Co chciano nam przez ten fakt
    zakomunikować ?

    Czyżbyśmy jako wolne państwo nadal tkwili
    w nieugiętym, cenzorskim bagnie ?




    Temat: TV ocenzurowała posłów Ślubowanie w SEJMIE.SKANDAL
    TV ocenzurowała posłów Ślubowanie w SEJMIE.SKANDAL
    Wszystko jest Znakiem.
    A co dopiero ślubowanie posłów w Sejmie III RP, na wierność narodowi
    i Ojczyźnie.
    Z dużym zdumieniem ( by nie powiedzieć - oburzeniem )oglądałem tę ważną
    południową uroczystość transmitowaną w TV.
    Z przykrością stwierdzam, że na ponad 460 -iu posłów, jedynie 6 ( sześć) osób
    wykonało tę przysiegę poprawnie, czyli tak jak tego należało oczekiwać i
    spodziewać się po naszych posłach. A byli to panowie posłowie:
    -Jacek Kurski,
    -Andrzej Mańka
    -Andrzej Fedorowicz
    - F. ( ?) Sosnowski
    - Alojzy Lysko
    i pani Teresa Ceglecka-Zielonka ( jedyna wsród pań ).

    Oni, jako jedyni zrobili to prawidłowo tj. prawa ręka w bok, zgięta w łokciu
    i dwa palce w górze. Tak zawsze przysięgali i przysiegają - Polacy dodając
    znamienne słowa na zakończenie - Tak mi dopomóż Bóg w Trójcy Św.Jedyny i
    wszyscy Święci ! ( lub w skrócie : Tak mi dopomóż Bóg ! ).

    Część posłów lewicy i liberałów ( a jakżeby inaczej ) jedynie wstała i
    wypowiadała szybo i krótko swoje minimum - ślubuję ! Mieli do tego pełne
    prawo. Wszak to ich - swiatopogląd im taką formę nakazywał. Nic nam do tego.

    Większość posłów jednak nieświadomych z n a c z e n i a czynionego "nowego"
    widać dla nich gestu - kładzenia prawej dłoni na sercu ( wzorem masońskich
    prezydentów USA , co w kodzie znaków masońskich - oznacza masońską wierność
    masonerii, uległośc i jej poddaństwo) powtórzyła ten sam niepolski znak - na
    tyle niedbale i bezmyślnie - że aż - śmiesznie. Jedni na sercu, inni na
    żołądku, inni nawet jeszcze niżej a zdarzało się , że i na ramieniu lub
    samym krawacie. Palce rozcapierzone, dłoń wcale nie w poziomie takie - jak
    kto woli tak swawoli. Niedbałość i fantazja.
    Na usprawiedliwienie tej bezmyślności przemawia fakt, że dodawali jednak po
    słowie - ślubuję - należną i oczekiwaną końcówkę tego ślubowania - " tak mi
    dopomóż Bóg". W czasie już ślubowania chyba coś się jednak stało. Pewnie w
    tej sprawie ktoś z wysoka ingerował i tę końcówkę usłyszeliśmy tylko raz
    jedyny raz wyraźnie przy ślubowaniu samego marszałka ZYCHA. Po nim, mikrofony
    wyłączono. Zdaje się na polecenie jakiegoś cenzora z władz TV - który pewnie
    by nie przeżyły tego gdyby w sejmie , w czasie transmisji było słychać aż
    450 razy
    te okropne dla ateistów słowa - " Tak mi dopomóż Bóg " ?
    No bo słyszał to kto... ? Takie coś ...?
    Co to, to nie. Takie deklaracje w państwowej, w zarządzanej jeszcze przez
    byłych komunistów Telewizji - nie miały prawa się zdarzyć i być słyszalne w
    całej Polsce w domach milionów ich wyborców i telewidzów.
    A Może jednak w TV znajdą się jacyś odważni i wyciągną w sprawie tej ohydnej
    manipulacji dźwiękiem - właściwe wnioski i konsekwencje ?
    Byłby to krok, we własciwym kierunku. W kierunku uwolnionej od resztek
    ateistycznego ciemnogrodu i laickiego kołtuństwa - nowej IV- ej
    RzeczyPospolitej.
    W czasie podobnego ślubowania 4 lata temu, nikt tych mikrofonów prewencyjnie
    nie wyłączał. Dla czego zrobiono to teraz ?
    Skąd te nawyki i cenzorskie zapędy ? Co chciano nam przez ten fakt
    zakomunikować ?

    Czyżbyśmy jako wolne państwo nadal tkwili w nieugiętym, cenzorskim bagnie ?
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dsj4cup.htw.pl



  • Strona 2 z 3 • Wyszukano 146 rezultatów • 1, 2, 3 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl.