Strona Główna
jak działa Łącznik krzyżowy
Jak działa lampa kineskopowa
Jak działa poczta elektroniczna
Jak Dziala Program Snadboys
Jak działa speedhack cs
jak działa teleskop Hubble
jak działa Vichy Lipometric
JADMaker jak to działa
jak działa flukonazol
jak działa suszarka
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl

  • Widzisz wypowiedzi wyszukane dla zapytania: Jak działa sklep internetowy





    Temat: poszkuję książki
    Myślę, że mogą Wam się przydać moje doświadczenia z kupowaniem z Polski książek
    w księgarniach internetowych w USA. Warunki zakupu książek do Europy są nieco
    inne niż do USA.

    Do zakupu książek potrzebna jest tzw. wypukła karta kredytowa (taka, na której
    numer karty i inne dane są wypukłe - nie działa np. VISA Elektron, inne rodzaje
    karty VISA powinny działać). Polskie banki nie pobierają prowizji za zakup
    kartą, co daje nieco niższe koszty zakupu, za to kurs rozliczeniowy
    (przeliczenie dolarów na złotówki) jest gorszy niż w kantorze.

    Amazon nie pobierze podatku od sprzedaży (sales tax) przy wysyłce bezpośrednio
    do Polski. Wysyłka najtańszą pocztą (surface delivery) kosztuje ok. 30% wartości
    książek. Przy większych zakupach koszt przesyłki jest (licząc w procentach)
    nieco mniejszy. W tej opcji wysyłki paczka idzie ok 5-6 tygodni - prawdopodobnie
    płynie statkiem. Niezależnie od wartości zamówienia trzeba zapłacić koszty
    wysyłki (bezpłatna wysyłka jest oferowana tylko w przypadku dostaw do USA).
    Bezpośrednia wysyłka skróci czas oczekiwania i koszty - za przesyłkę do Polski i
    tak trzeba zapłacić niezależnie od tego, kto wyśle paczkę. Dokładne koszty
    przesyłki można sprawdzić po skompletowaniu koszyka i przejściu do kasy - przed
    podaniem danych karty kredytowej podawana jest dokładna suma do zapłaty i można
    się z tego miejsca wycofać.

    USA jest obecnie najlepszym miejscem do kupowania, ze względu na bardzo słabego
    dolara. Za to długo trzeba czekać na książki. Można próbować kupować w Europie -
    będzie szybciej, trochę niższe koszty przesyłki, ale ceny książek są wyższe.

    Ponieważ ostatnio dużo osób jeżdzi do Wielkiej Brytani, alternatywą do
    wirtualnych sklepów może być "prawdziwa" księgarnia w Londynie specjalizująca
    się w origamii (oraz innych rodzajach hobby). Księgarnia jest bardzo dobrze
    zaopatrzona - ostrzegam przed wchodzeniem z większymi pieniędzmi, bo niezaleznie
    od sumy można wydać wszystkie. Niewątpliwą wadą tej księgarni (jak zresztą
    wszystkiego w Wielkiej Brytanii) są wysokie ceny. Ale w przypadku przywiezienia
    skiążek w walizce bez kosztów przesyłki w sumie wychodzi podobna kwota.
    Księgarnia mieści się niedaleko Science and Natural History museum minutę od
    stacji metra South Kensington. Adres księgarni:
    25/28 Thurloe Place,
    South Kensington,
    London SW7 2HQ
    tel 020 7589 2285
    bookends@papercrafts.freeserve.co.uk

    Innym typowym sposobem na kupowanie siążek jest międzynarodowa konferencja
    origami - zwykle na takiej konferencji jest stoisko z książkami. Największą
    konferencją jest OUSA convention w Nowym Jorku. W Europie duże konferencje
    organizowane są przez BOS w Wielkiej Brytanii, AEP w Hiszpanii, CDO we Włoszech
    oraz OD w Niemczech. Za rok, w maju 2006 roku Origami Deutchland organizuje
    konferencję bardzo blisko Polski - w Lipsku.

    Polecam też listę Jane Hamilton zawierającą spis interesujących miejsc
    zakupowych na całym świecie:
    www.origamisources.com
    Lista ta zawiera także inne wirtualne i rzeczywiste księgarnie internetowe oraz
    sklepy, które warto odwiedzić jeśli będziecie w bliższych i dalszych stronach.

    Na koniec uwaga o kopiowaniu książek - jest to po prostu zwykła kradzież.
    Pewnie, że jest to tańsze niż kupienie książki. Ale robiąć to stwierdzacie:
    fajnie, że znalazł się jeleń, który to wymyślił i narysował, ale jego praca nie
    jest warta tego, żeby za nią zapłacić. A po takim stwierdzeniu oczekujecie, że
    ten jeleń napisze kolejną książkę.

    Mam nadzieję,że te uwagi ułatwią Wam zorganizowanie się i kupienie wymarzonych
    książek. Z okazji nadchodzącej Wielkanocy życzę Wam wielu nowych książek, wielu
    własnych pomysłów i wiele czasu na ich realizację.

    Wojtek Burczyk






    Temat: Preparaty
    1. Czy irygator jest rzeczywiście taki skuteczny w dbaniu o higienę zębów? Jego
    cena odstrasza, ale jeśli jest, to chyba warto będzie zainwestować... W końcu
    to jednorazowy wydatek... Są irygatory od 170 (a na allegro widzialem nawet za
    100) do ponad 600 zł, to chyba wybiorę coś cenowo pośrodku, do tego znanej
    firmy, bo nie wiem na razie, czym poza ceną i firmą móglbym się jeszcze
    kierować przy zakupie tego urządzenia. W pierwszej chwili pomyślałem, że ważne
    jest to, pod jakim ciśnieniem woda z niego wypływa, ale tylko przy jednym
    irygatorze (sprawdzam sklepy internetowe) była ta informacja podana (a czy na
    opakowaniach jest to standardowe napisane?). Czy istnieje prawdopodobieństwo że
    za 200-300 zł kupię coś z czego nie będę zadowolony? Jeżeli znacie jakieś dobre
    modele, to wpisujcie nazwy. Fajnie by też było, gdyby ktoś miał do czynienia z
    więcej niż jednym modelem i powiedział, czy między różnymi modelami irygatorów
    są jakieś znaczące różnice, czy też wszystkie irygatory to jedno licho.

    2. Ile gdzieś czasu ma się na zębach cement i czy sam powinien odpaść, czy
    dopiero ortodonta go zdejmuje? Już kawałek mi odpadł, a że stało się to podczas
    przeżuwania, zabronionego mi przez ortodontkę, twardego pokarmu, to troszeczkę
    się obawiam... Tym bardziej, że orto mi mówiła, że ten cement jest po to bym
    zębami nie uderzył w zamek aparatu:-|.

    3. Wiele osób na forum pisze o silnym bólu przez kilka dni. Ja aparat mam od
    prawie tygodnia i bolało mnie 2 dni i to niezbyt mocno - teraz nic nie czuję. Z
    jednej strony to dobrze, ale z drugiej to nie jestem przez to pewien, czy aby
    na pewno aparat działa wystarczająco mocno. Czy jest możliwe, że ortodonta
    założył aparat luźniej niż trzeba?
    No i przede wszystkim jak z Wami było i ogólnie jak jest, jeśli chodzi o ból
    powodowany przez aparat?

    4. Tigra, średnio co ile czasu te wizyty kontrolne się odbywają i czy za każdym
    razem aparat jest podkręcany? Więc masz prosty zgryz po zaledwie roku
    leczenia... Nieźle, ja będę musiał nosić aparat przez jakieś 2 lata.; a czy
    wcześniejsze Twoje leczenie, mogło mieć wpływ na to, że obecne trwało tak
    krótko?
    W najbliższą sobotę akurat jadę do Jeleniej i chciałbym się przy okazji wybrać
    do tego sklepu. Możesz powiedzieć o nim coś więcej? Np., na której ulicy się
    znajduje, jak z zewn. wygląda, jakie charakterystyczne budynki są blisko niego,
    o które mógłbym się pytać ludzi i ile min. drogi jest od czegoś tam do sklepu?
    Od Placu Ratuszowego do Cieplic łatwo trafić, ale jest kilka dróg. Mogłabyś
    opisać tę, którą powinienem iść (po prostu wymień kilka charakt. budynków, nazw
    ul.., a będę wiedział o co chodzi, bo centrum znam dość dobrze)?

    5. Awok, czy podczas noszenia aparatu można na 100% stwierdzić, że nie rozwija
    się próchnica? Przecież stwierdza się ją u wielu osób dopiero po zdjęciu
    aparatu, w miejscach, które były wcześniej niedostępne.






    Temat: moze radca prawny??
    moze radca prawny??
    Witam - mam dosc nietypowy problem, ale pisze tutaj poniewaz jest tutaj
    najwiecej ludzi. Moze znajdzie sie ktos obyty z prawem. Poniewaz zastanawiam
    sie nad podjeciem krokow prawnych.

    W roku 2001 wykupilem abonament roczny Wizja TV. PO uplywie roku napisalem do
    nich prosbe o podanie mi gdzie mam zdac dekoder wizji, poniewaz nie zamierzam
    przedluzac z nimi umowy. Zwyczajnie Wizja TV jest kiepska. Odpowiedz
    otrzymalem dopiero po moich telefonicznych ponagleniach, to jest po okolo 4 m-
    cach. Zaproponowali mi przedluzenie umowy zamiast podac zwyczajnie adres
    (taka jest procedura) gdzie moge oddac dekoder. Uparlem sie, ze nie chce
    przedluzac umowy tylko zdac dekoder. Po moich ponagleniach okazalo sie, ze
    oni wcale nie maja moich pism, jak sie tlumaczyli Wizja TV zmienila siedziebe
    i byc moze jeszcze nei wszystkie dokumenty do nich dotarly. Pal licho
    wyslalem im potwierdzenia poczty i faksy mowiace jasno kiedy wyslalem do nich
    prosbe o rozwiazanie umowy. W koncu przyznali mi racje i laskawie zgodzili
    sie na zdanie terminala. I tutaj zaczyna sie wlasnie niezla jazda.

    Otrzymalem w tym samym dniu dwie przesylki. Jedna z dokumentacja odnosnie
    gdzie i jak zdac terminal. Druga z zadaniem zaplaty 300 zl. za nieterminowe
    odeslanie pierwszego dokumentu. 1 dokument mial date 6.09 drugi mial
    date.7.09 natomiat wyslane zostaly w tym samym dniu co widac po stemplach.
    Jak mozecie sobie wyobrazic wkurzylem sie na maksa. Bo to bylo albo ich blad
    albo celowe dzialanie na moja szkode. Proba wymuszenia 300 zl. Zadzwonilem do
    nich a mila pani stwierdzila, ze to nie mozliwe, wiec przeslalem jej faksem
    obydwa pisma, dopiero wtedy powiedziala, ze musial wystapic jakis blad i ona
    to sprawdzi a ja mam czekac na pisemna odpowiedz. Pal licho czekam - i...
    otrzymalem z firmy sciagajacej dlugi pismo z wezwaniem do zaplaty tych 300 zl
    i do oddania natychmiast dekodera!!!!! Co za tupet!!! Wyobrazacie sobie?? To
    jasne ze nie pozwole sobie na traktowanie mnie w taki sposob, gdy nie
    popelnilem zadnego przestepstwa ani nie jestem dluzny im zadnych pieniadzy.
    Chce w takiej sytuacji zlozyc sprawe w sadzie, chociaz bedzie mnei to wiecej
    kosztowalo, bardziej dla mnie liczy sie moj honor i moja dobra opinia na jaka
    pracowalem przez te wszystkie lata. Czy ktos spotkal sie z podobnym
    przypadkiem?? Czy ktos orientuje sie jak powinienem dzialac?? Pozdrawiam

    ...i taka mala chwila prawdy - te wszystkie transakcje internetowe, konta
    bankowe przez internet, sklepy internetowe, zakupy na odleglosc czy tez
    prowadzenie interesow za pomoca netu, itd - w Polsce to nie ma racji bytu,
    przeciez nie majac bezposredniej kontroli nad dana firma bedziemy oszukiwani.
    To taka Polska specjalnosc. Klienta wydoic i puscic w skarpetkach. Znajdzie
    sie nastepny jelen. Otoz ja jeleniem nie jestem i Canal+ zamierzam to
    udowodnic. Tylko jakie kroki podjac??



    Temat: sprawa Mediacomu ze Skierniewic
    Szanowny użytkowniku MC i SDI...
    To, że używam SDI nie znaczy, że nie wiem jak działa usługa dostępu do
    internetu świadczona przez Mediacom - sam masz tę możliwość, dlaczego ja mam
    nie mieć? Fakt, że nie piszę skąd wiem jak działa usługa nie znaczy, że nie mam
    do niej dostępu...
    Doskonale się orientuję co to bit i bajt i nie mylą mi się te pojęcia. Pisząc
    swoje opinie na forach, na których ich nie chciano (uwierz mi - były to jedne z
    najbardziej kulturalnych wypowiedzi, o czym niejeden może zaświadczyć, co
    więcej domagałem się obowiązkowego logowania lub podawania IP lub nazwy hosta,
    z którego logują się użytkownicy nieco ukrócić chamskie zachowania na forum, za
    co zostałem wyśmiany... poczytaj... Podpisywałem swoje posty.) w sposób
    obiektywny porównywałem możliwości usługi SDI i tej świadczonej przez Mediacom.
    Owszem, maksymalne (co nie znaczy, że gwarantowane) szybkości dostępu są na
    korzyść MC, jednak co komu po tym, nawet jeśli połowę taniej płaci, jeśli musi
    pięć razy więcej czasu poświęcić na ściąganie tego samego pliku z tej samej
    lokalizacji? Dlaczego w normalnych warunkach SDI pozwala mi na transfer danych
    z szybkością powyżej 10 kB/s (zdaję sobie sprawę, że to w dużym stopniu zależy
    od obciążenia danego serwera - nie ściąga się np. sterowników w dniu kiedy
    zostały opublikowane jeśli chce się mieć zdrowe nerwy) i to w sposób stabilny?
    Piszesz o transferach 30 czy 60 kB/s - to w sieci lokalnej? Ja o tym nie mówię,
    bo problem tego nie dotyczy. Chodzi o Internet, nie o sieć lokalną.
    Po co podnosisz temat ceny? Co ona ma do rzeczy? Jeśli ktoś oferuje w danej
    cenie szybkość dostępu do Internetu 140 kbps to dlaczego nie zapewnia tej
    szybkości na poziomie nawet 25 %. I żeby chociaż stabilne 25% ze 140 kbps!
    Równie dobrze można było napisać w ofercie "dajemy maksymalnie 1 Mbps, ale nie
    gwarantujemy minimum". Mogę przytoczyć tutaj wypowiedzi czy listy jakie
    otrzymywałem od znajomych na codzień korzystających z MC, wielu z nich kupiło
    spowrotem modemy, żeby nie być narażonym na brak dostępu do Internetu w nagłych
    sytuacjach.
    Akurat sobie piszę na ten temat, bo mi szkoda tych wszystkich moich znajomych,
    którzy dają się nabierać na opowieści, że słaby transfer to wina dostawcy łącza
    (a nie zbyt wąskiego łącza na ilość abonentów jaką ma MC), czynniki zewnętrzne,
    serwery itp.
    Spróbuj szanowny użytkowniku MC i SDI skorzystać z usług bankowości
    elektronicznej za pośrednictwem usługi dostępowej MC. Spróbuj dokonać zakupów w
    sklepie internetowym płacąc kartą... Zaryzykowałbyś? Niektórzy skorzystali z
    oferty MC tylko po to by mieć takie możliwości (nie wszyscy utrudniają życie
    adminowi ściągając GB danych w postaci filmów i mp3). Niestety korzystanie z
    tych usług jest praktycznie niemożliwe!!!
    Akurat mi jest obojętne jak potraktują mnie admini MC, zbanują czy nie,
    słusznie czy nie... Nie lubią moich opinii? Nawet nie napisali dlaczego. Qber
    tylko mi powiedział, żebym się z SDI nie cieszył, bo kiedy wejdzie
    Neostrada... - i tyle. Co to miało znaczyć? Nie wiem. Szkoda mi tylko tych
    moich znajomych, którzy sami boją się zabrać głos na forum, bo rzeczywiście w
    systemie jaki panuje w MC (nie nazwę go po imnieniu) jest się czego bać
    (przykład: wymówienia umów w Skierniweicach). Jednak 70 złotych to stosunkowo
    niska cena za "interniet" - czasem dostęp jest :-)



    Temat: Gdzie kupić alkohol na święta
    Gdzie kupić alkohol na święta
    Gdzie kupić alkohol na święta
    Od ponad roku w Markach działa świetnie zaopatrzony sklep "Alkohole i Wina
    Świata". Budzi on zaciekawienie wielu mieszkańców. Cześć z nich odwiedza go
    jednak dopiero po kilku miesiącach od zauważanie, a potem żałuje, że nie
    uczyniła tego wcześniej. W sklepie tym często są promocje, które czasami
    budzą zdziwienie i rozbawienie. Sklep prowadzony jest przez Mirosława
    Pawlinę, który pierwszą okazję dokładniejszego poznania branży alkoholowej
    miał u Janusza Palikota w firmie Ambra SA, gdzie zajmował się dystrybucją
    produkowanych przez to przedsiębiorstwo wyrobów. Potem był związany z firmą
    Multi-Ex SA, w której odpowiadał za sprzedaż dobrych win importowanych,
    pełniąc stanowisko zastępcy dyrektora do spraw handlowych.
    Mirosław Pawalina nieprzypadkowo swój sklep w Markach przy trasie na
    Białystok nazwał "Alkohole i Wina Świata". Jego zamiarem jest posiadanie
    jak największej liczby trunków ze wszystkich kontynentów. Marzeniem jest
    otwarcie podobnego sklepu w stolicy.
    Klienci, którzy raz trafią do jego sklepu w Marakch odwiedzają go później
    częściej. Poniżej prezentujemy fragmenty dyskusji na temat tego sklepu, jaka
    toczy się na forum "Marki" w portalu www.gazeta.pl

    ramka
    Forum "Marki" w portalu www.gazeta.pl
    Czerwiec 2002
    Raffix
    Czy odwiedzacie czasami sklep z alkoholem? Fajny? Ja jeszcze tam nie miałem
    okazji wpaść. Pamiętam transparent reklamujący jego otwarcie. Hasło "Wina
    świata" brzmiało jak wypominanie winy naszemu biednemu światu. Czy tylko
    dlatego zmienili nazwę z "Wina świata" na "Wina i alkohole świata"? :-)
    Xtender
    Miły sklep, ceny umiarkowane, obsługa Ok. Często się tam zaopatruje.
    Podobno jest to sklep Marka Konrada.
    Raffix
    Znaczy się aktora? Czy to sieć sklepów czy na razie ten jeden?
    Xtender
    To chyba sieć, ale nie jestem w 100% pewien.
    MPL
    Aktor to wszakże Marek, ale nie Konrad, tylko Kondrat, a ten Konrad to kto?
    Raffix
    To prawda, tylko ja zakładałem, że Xtender tylko niechcący przekręcił
    nazwisko. Zatem dla pewności: Xtenderze, chodziło Ci o aktora czy o inną
    osobę o tym samym imieniu i podobnym nazwisku?
    Lipiec
    Jarek
    Byłem tam. Sklep bardzo przyjemny, mają różne promocje. Pytałem o
    właściciela. Nie jest nim aktor.
    Bea
    Oh, jestem tam bardzo często, właściwie już tylko tam zaopatruję się w wina.
    Można pobuszować wśród setek butelek z całego świata, często są promocje,
    więc z kieszeni wiele nie ubędzie a winko trafi się fajne. Poza tym, zawsze
    można uciąć sobie miłą pogawędkę z właścicielem, który uwielbia opowiadać o
    różnych winach i nie tylko.
    Raffix
    Ja wciąż się tam nie wybrałem, ale słyszę coraz więcej dobrego o tym sklepie.
    Sąsiadka dostała już nawet kartę stałego klienta a ostatnio - gdy spytała o
    torebki do lodu - dostała (gratis) gotowy lód. Do domu dość blisko, wiec z
    przewiezieniem nie było problemu. Myślę, ze właśnie w takim podejściu do
    klienta mniejsze sklepy maja szansę konkurować z marketami. Ważna jest też
    specjalizacja.
    Barmanka
    ...wszystko jest Ok...panujemy nad sytuacją, sklep jest nieźle zaopatrzony..
    Maciek
    Chyba też muszę się tam wybrać, skoro tak chwalicie.
    Wrzesień 2002
    Raffix
    Ja w końcu się wybrałem. Sklep świetnie zaopatrzony, obsługa sympatyczna.
    Supermarkety niech się schowają :-)
    Październik
    Raffix
    Znalazł w "Rynkach Alkoholowych" wywiad z Mirosławem Pawliną i wskazał adres
    w internecie, gdzie można wywiad znaleźć.
    Raffix
    Żona opowiedziała mi wczoraj, że kupując wino w mareckim sklepie "Wina i
    alkohole świata" dostała gratis PASTĘ DO BUTÓW.
    Czy nie zadziwiające połączenie? :-)))
    Sarmatia
    Ja dostałam lakier do paznokci
    Maciek
    A ja dostałem budzik, taki piękny różowy. I z bateriami.
    Toban
    Na drzwiach sklepu właściciel powiesił info, że za zakup powyżej 10 PLN pasta
    do butów gratis. Ja już dostałem kilka tubek i pudełek z różną pasta,
    bezbarwna czarna i brązowa. To nic, ze śmierdzi i jest przeterminowana, ważne
    ze klienta obejmuje promocja :-).
    Sarmatia, Moja żona jest ciekawa co takiego kupiłaś, że Ci dali lakier do
    paznokci. :-):-):-)
    AGA
    To ciekawe, za co można dostać lakier do paznokci. Ja nie wiem chłopaki czy
    wy macie pecha czy to ja do tej pory miałam fart. Z tego sklepu z rozmaitych
    promocji mam fajowe szklanki: Warki, Kasztelańskiego i ostatnio Carlsberga
    wraz z otwieraczem mającym to samo logo, plus scyzoryk z korkociągiem.
    Hirek
    Ja też chcę szklanki, korkociągi o otwieracze! :-( Muszę odwiedzić ten sklep!
    Oj muszę! :-)




    Temat: Zaczyna się wojna między sklepami z elektroniką
    Zaczyna się wojna między sklepami z elektroniką
    Na rynku pojawił się nowy gracz - brytyjski Dixons Group. Zapowiada, że
    będzie miał niższe ceny niż w marketach Media Markt czy Avans. Niektóre
    akcesoria mogą stanieć o ponad połowę.

    "Uważaj! Możesz stracić fortunę na elektronice! Poczekaj z zakupem sprzętu
    elektronicznego! Już niedługo w Warszawie otworzymy pierwszy sklep sieci
    Electro World, jeden z największych w Europie. Nie przepłacaj!".
    Całostronicowe ogłoszenie tej treści pojawiło się m.in. w
    poniedziałkowej "Gazecie Stołecznej", warszawskim dodatku do "Gazety
    Wyborczej". To początek kampanii Dixons Group, brytyjskiej sieci marketów z
    elektroniką, która w październiku otworzy w stolicy swój pierwszy sklep o
    powierzchni ok. 5 tys. m kw.

    Wejście smoka

    A to dopiero początek. Nieoficjalnie wiadomo, że w ciągu najbliższych dwóch-
    trzech lat firma działająca w Polsce pod szyldem Electro World chce otworzyć
    blisko dziesięć sklepów, m.in. w podwarszawskich Jankach, na Targówku oraz
    prawdopodobnie w Gdańsku.

    Brytyjczycy wchodzą do Polski - o ich planach pisaliśmy już kilka miesięcy
    temu - bo nie mogli zignorować rynku, który uchodzi za największy w Europie
    Środkowej. Jego wartość GfK Polonia oblicza na 8,7 mld zł, z czego sprzęt RTV
    to ok. 4 mld zł, AGD - 4,7 mld zł. Dixons to potęga w tej branży w Europie -
    ma ponad 1,5 tys. sklepów i roczne przychody rzędu 6,5 mld funtów (blisko 9
    mld euro).

    By przyciągnąć polskich klientów, Electro World deklaruje otwarcie: "Nasze
    ceny będą najniższe na rynku!!!". To rękawica rzucona największemu
    konkurentowi Brytyjczyków na kontynencie - niemieckiej sieci Metro, do której
    należy pół tysiąca marketów Media Markt i Saturn. Jej przychody w ubiegłym
    roku wyniosły ponad 12 mld euro.

    Co na to konkurencja? Wioletta Batóg z Metra mówi krótko: - Media Markt ma
    najniższe ceny w Europie i tę pozycję utrzyma.

    Taka wypowiedź oznacza wypowiedzenie wojny. Według Małgorzaty Machnickiej,
    analityka z firmy PMR Publications, pierwsze starcie między gigantami
    odbędzie się przed świętami Bożego Narodzenia, kiedy takie sklepy osiągają
    ok. 40 proc. przychodów. Obie sieci szykują na ten czas specjalne kampanie
    promocyjne. Zaczną od reklam w prasie i na ulicznych tablicach. Będą promować
    wybrane produkty, np. telewizory plazmowe i LCD, zestawy kina domowego,
    kamery, komputery. Ceny wybranych modeli obniżą nawet o 70-80 proc.

    Podobny scenariusz miała ekspansja Electro World na Węgrzech. Areną walk
    między Dixonsem a Media Marktem stał się m.in. Budapeszt. Każda z sieci
    chciała wtedy zdobyć wśród klientów opinię najtańszej. Obniżki sięgały 70
    proc. Np. telewizor średniej marki można było kupić za równowartość 99 zł.
    Część asortymentu była dostępna za 1 forinta (100 forintów to 1,6 zł).

    I co dalej?

    W miarę otwierania przez Dixonsa nowych sklepów wojna będzie przenosić się do
    kolejnych dużych miast. Do walki na ceny będą musieli przystąpić inni
    konkurenci - RTV Euro AGD, Avans. Ten ostatni wystartował niedawno z kampanią
    telewizyjną, w której twierdzi, że jego obsługa jest nieziemska i lepsza od
    konkurencji z Marsa i... Saturna.

    Wojna nie potrwa jednak długo. Zdaniem analityków skończy się, gdy Dixons
    otworzy już wszystkie planowane punkty. Tak dużych obniżek żaden z gigantów
    nie jest w stanie utrzymać. Co prawda Electro World zapowiada, że najniższe
    ceny osiągnie dzięki "zakupom towaru bezpośrednio od producentów, z
    pominięciem kosztów pośredników", ale w ten sposób działają wszyscy wielcy
    dystrybutorzy. A duże rabaty dostają głównie dzięki płaceniu za towar własną
    (a nie pożyczoną z banku) gotówką.

    Ktoś jednak będzie musiał ustąpić. Kto? - Na Węgrzech zrobił to w ubiegłym
    roku Dixons, który w dwóch marketach w Pecs i Debrecen ograniczył
    powierzchnię o mniej więcej połowę, a w pozostałych znacznie zredukował
    asortyment - twierdzi z satysfakcją Batóg.

    Klienci sklepów z elektroniką i tak powinni być zadowoleni. Od pewnego czasu
    ceny sprzętu elektronicznego dzięki rosnącej konkurencji wśród azjatyckich
    producentów spadają na potęgę. W ubiegłym roku - według badań Instytutu Rynku
    Elektronicznego - nawet o kilkadziesiąt procent.

    Poza tym wbrew reklamom marketów naprawdę najniższe ceny gwarantują tzw.
    resellerzy (lokalne sklepy, sieci typu Vobis). Według specjalistycznego
    dwutygodnika "CRN" sprzedają taniej np. sprzęt komputerowy. A prawdziwym
    rajem niskich cen są sklepy i aukcje internetowe. Nowy projektor Panasonica,
    który w markecie kosztuje ok. 8 tys. zł, można na Allegro kupić za 5 tys. zł.
    Aparaty cyfrowe są tańsze o przynajmniej kilkaset, a telewizory plazmowe
    nawet o kilka tysięcy złotych.
    gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,2925855.html



    Temat: Pomocy-jakie sa dobre sklepy komp. w Kielcach?
    Gość portalu: Jakub korzystając z forumowego immunitetu napisał:

    Ale już jest ten temat wywołany, dołączę więc tylko zalety składaków:
    1. Wszystkie komputery są składakami :) prawda?
    M: Prawda:)
    2. Składaki mają dłuższą gwarancję!!! Sklepy dają gwarancję na rok, zaplombują
    komputer i nie wolno ci zaglądać, co tam masz i jakiej jakości. Tymczasem każda
    część ma swoją odrębną gwarancję producenta, z reguły dużo dłuższą od roku -
    niektóre nawet tzw. wieczystą, i nie ma kłopotu z realizacją tej gwarancji w
    sklepie, gdzie się to kupiło (trzeba pilnować papierów). W
    komputerach "fabrycznych" po roku tracisz nawet te dłuższe gwarancje, bo nie
    masz papierów gwarancyjnych na części!
    M: Nieprawda. Nie można plombowac obudowy. Mam prawo zajrzeć do środka kompa i
    sprawdzić czy nie wcisneli mi używanych części. Plomby można zakładac na
    pojedyncze elementy np. zasilacz ale nigdy na całość. A jeśli chodzi o
    gwarancje na części to prawda na każdą część jest inna gwarancja, od 12 m-cy do
    60 m-cy w przypadku pamięci (Kingston).
    3. Jeśli w czasie trwania gwarancji komputera fabrycznego chcesz rozbudować
    komputer, np. dodać trochę pamięci, żeby lepiej chodził, nie możesz tego zrobić
    bez utraty gwarancji. Ewentualnie dodatkowo zapłacisz haracz.
    M: Niektórych firmowych komputerów nie da się rozbudować tzn. wymienić części
    na nowsze, szybsze. Jak taki badziew jest na płycie All-In-One to wtedy klops.
    Wyjątkiem jest chyba RAM i napędy CD, HDD.
    4. Za te same pieniądze masz o niebo lepsze parametry, komputer na dłużej
    starczy. Lub przy tych samych parametrach zapłacisz za składak dużo mniej.
    M: Prawda!!!
    5. Internet. Nie daj się nabrać na argument w dobrym sklepie, że u nich kupisz
    komputer od razu z internetem. :)) Jedna pani kupiła taki komputer od razu z
    internetem, w domu podłączyła i ten internet nie chciał się pokazać. W sklepie
    nie powiedzieli pani, że trzeba mieć w domu telefon, a pani nie miała. :)
    Przed kupnem komputera gotowego musisz podjąć decyzję o rodzaju łącza
    internetowego z jakiego będziesz korzystać (chyba że już masz). W składaku
    zawsze wszystko możesz zrobić - modem, kartę sieciową, sztywne łącze - jak i
    kiedy tylko chcesz.

    Uwaga. Przed decyzją należy zapoznać się z kosztami potrzebnych programów i
    dodać je do kalkulacji! ( czasem przy komputerach fabrycznych może być jakaś
    promocja na program, choć w to nie wierzę).
    M: Prawda, no może za wyjątkiem oprogramowania. Nie trzeba kupowac kompa z
    oprogramowaniem. Można przecież zainstalowac programy Open Source, sa darmowe i
    nie ustępują aplikacjom płatnym. A w przypadku "jedynie słusznego" systemu
    operacyjnego Linux przewyższa go stabilnością i bezpieczeństwem:))

    Dodam jeszcze kilka słów od siebie:
    Zasada 1.
    Nie kupuj komputera w hipermarkecie, to nie jest towar jak pomidory czy
    cielęcina. Trzeba się zastanowić dobrze do czego ma służyć i złożyć go pod
    siebie.
    Zasada 2.
    Sprzedawca twój wróg:)) Nie wierz w to co mówi bo najczęściej chce ci wcisnąć
    towar na który ma największy narzut. Idź do sklepu z kimś kto sie zna na
    komputerach i niech ci złoży w sklepie zestaw.
    Zasada 3.
    Najlepiej przed pójściem do sklepu złożyć taki zestaw w domu. Korzystając z
    netu poszukać informacji i opinii o częściach które chcemy mieć, poznać
    przykładowe ceny. Na forum benchmark.pl czesto padają pytania o konkretną część.
    Ceny można sprawdzić na www.komputronik.pl, www.sklep.barwkomp.pl, www.sirius.pl
    Z takim zestawem dopiero można chodzic po sklepach i pytac ile kosztuje taki
    zestaw.
    Zasada 4.
    Monitor przed kupnem trzeba zobaczyć. Jak działa, jakie ma kolory, geometrie
    itp. Suche dane z ulotki niewiele dają jeśli monitor był źle magazynowany albo
    pracownik w fabryce miał zły dzień i coś spartolił.
    Zasada 5.
    Kupuj tylko firmowe części tj. MSI, ASUS, Kingston, ABIT. Oszczedzi ci to wiele
    nerwów (choć nie zawsze:) ). Nie oszczędzaj na płycie (ja polecam MSI). Do RAMu
    dodaj 10-20 zł do Kingstona. Uważaj na karte grafiki. Kupuj 128 lub 256bit. Nie
    kupuj 64bit.
    Procesor: kto co woli (ja polecam AMD tańszy i lepszy:) ).
    To chyba na tyle.

    Pozdrawiam

    AMD rulez:)



    Temat: Opinie pracowników biur podróży o klientach
    Od razu ci powiem,że nie wierzę w to,że w godzinę kupiłaś sprzęt AGD - to sobie
    możesz między bajki włożyć, jest tak dużo rodzajów zmywarek, lodówek, lodówko-
    zamrażalek, mirofalówek,tosterów, opiekaczy, kuchenek,pralek, że potrzeba sporo
    czasu by to "obczaić" . Chyba,że samą sprawę sprawdzania sprzętu i płacenia
    traktujesz jako "w godzinę". Albo posżłaś i kupiłaś to samo co koleżanka.
    Chyba,że tak .... Sama kompletowałam różne rzeczy do domu, przebudowałam
    kuchnię, wyposażyłam i wiem ile czasu spędziłam szukając w internecie tego co
    chcę a nie tego co w godzinę znajdę w jednym czy nawet dwóch sklepach. A bywało
    i tak,że kupowałam pewne rzeczy bezpośrednio w hurtowni bo z tych ogromnych
    sklepach nie do końca wiedziano czy w ogóle mogą sprowadzić mi to co chcę. I
    wbrew pozorom nie jest tak,że im więcej pieniędzy tym lepiej. Kupując dobre i
    solidne rzeczy za spore pieniądze trzeba solidnie się naoglądać. Chyba,ze ma
    się małe pieniądze i i tak kupuje najtańsze - wtedy łatwo.
    Prezentujesz ten sam typ arogancji jaki może zaprezentować sprzedawca w sklepie
    ze sprzętem AGD - szanuj jego czas, poszukaj sobie w internecie i przyjdź jak
    chcesz kupić i zapłacić bez pytania o szczegóły, oglądania sprzętu (o których
    bardzo często nawiasem mówiąc niewiele osób tego sklepowego personelu ma
    pojęcie). Człowiek który chce pooglądać przed kupieniem, dowiedzieć się jak to
    działa może być potraktowany jak intruz i zawracjadoopa dla "zapracowanego
    personelu".
    Guzik prawda, sklepy a nawet i niektóre biura podróży pootwierane są również do
    późnych godzin wieczornych w soboty i nawet w niedziele, często
    pełne "pokrzywdzonego" personelu którym klienci jakby troche przeszkadzali.
    Rozżalonych,że musi być w sklepie w takim czasie w jakim jego zdaniem klienci
    powinni siedziec w domach, i personel sklepu też. Oczywiście pensji nie powinni
    obniżać.
    Polska pełna jest "stworzonych do wielkich celów" którym robienie czegoś dla
    innych ludzi wręcz uwłacza. Tekst iny właśnie jest tego przykładem. Tacy ludzie
    nadają sie świetnie do pracy w usługach dopóki nie maja pracy, gdy już ją mają
    (czy to sklep, czy biuro czy bezpośrednia czy telefoniczna obsługa klienta) to
    szybko okazuje się,że dla pracownika jest to tylko krótki etap we własnym
    wyobrażeniu o kierowniczej karierze. Tak jakby ogrom ludzi nie lubiło tego co
    robi!!!!!!!!!!!!!!! Chyba ogrom ludzi w ogóle nie lubi robić czegokolwiek poza
    chyba"byciem dyrektorem" !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Albo własnym wyobrażeniu o byciu
    nim.
    Taki tekt "odeszlam z
    > turystyki. bylam dobra, znam rzadki jezyk, pilotowalam, sprzedawalam w
    wielkim,niemieckim biurze podrozy, studiowalam za granica"

    jest dla mnie mało zrozumiały. Sama studiowałam, dokształcam się cały czas,
    uczę nowego języka, jestem podwładną, przełożoną, mam częsty kontakt z
    klientami w mojej firmie (a bywają też jak to nazywamy "wysokoroszczeniowi" - z
    roszczeniami uzasadnionymi i nieuzasadnionymi) i lubię to co robię, lubię ludzi
    i nie widze powodu do zwalniania się. A tu pracownicy biur podróży jakby
    chawlili się "już nie pracuję,sama się zwolniłam". Pewnie słusznie, gdybym
    robiła coś czego nie lubię to też bym się zwolniła a nie czekała aż mnie
    zwolnią.




    Temat: NEOSTRADA PLUS - PROBLEM !
    Gość portalu: Nabuś napisał(a):

    > Mam neostradę 2 miesiące. Kupiłem z modemem sagem bo tylko taki obecnie
    > dają.Podłączyłem zainstalowałem programik z płytki i wszystko chodzi super.
    > Zero kombinowania. W niczym mi ten program nie przeszkadza.
    > Wiele osób dookoła ciągle narzeka a to na modem a to na wysokie rachunki a to
    > na programik dodawany na płytce do neostrady. I największe problemy jak
    > zauważyłem z działaniem neostrady mają właśnie "kombinatorzy" i
    > domorośli "spece komputerowi" którzy muszą zrobić wszystko po swojemu. I
    potem
    > jest płacz.
    > Ludzie! Jest instrukcja obsługi i robi się wszystko zgodnie z nią. Wtedy
    > działa. A jak nie chce działać to się reklamację składa jak przy kupnie
    innych
    > dóbr w sklepie. Po cholerę kombinować? Nie działa telewizor który jest na
    > gwarancji to reklamujesz i zgodnie z prawem mają 2 tygodnie aby naprawić. Nie
    > działa modemik od neostrady? Reklamację się składa - jak nie naprawią w ciągu
    > 2 tygodni to na nowy muszą Ci wymienić.Jak nie to zwrot kasy.
    > Ja mogę Ci tylko poradzić abyś zrobił zgodnie z instrukcją wybór należy do
    > Ciebie. Działało Ci wcześniej to po jakiego kombinowałeś? Zepsułeś modemik z
    > własnej winy to sobie kup nowy za 199 zł.
    > No cóż, pierdolę jak tatuś ale rację mam;)))

    Słuchaj, Nabuś!

    Neostrada to nie jest modem + płytka. Neostrada to jest usługa. Na czym ona
    polega? Na tym, że firma (tu: TP SA) zapewnia dostęp do Internetu za opłatę
    miesięczną (abonament).

    Marcin ma problem. Jest bezpłatna infolinia 0800, ma problem, niech dzwoni, no
    nie? Logiczne. Kupił usługę i nie działa. Zadzwoni i co mu powiedzą?

    Może na swoim przykładzie. Przychodził do nas pan („opiekun klienta”) z TP SA,
    namawiał do zakupu łącza (zresztą nie musiał, bo i tak potrzebowaliśmy).
    Zdecydowaliśmy się na DSL. Był miły, uprzejmy itp.

    Po załatwieniu formalności przyjechał pan z Tepsy (monter) postawił modem,
    zostawił kartkę z parametrami i w nogi! To się nazywa obsługa? Za to się płaci?

    OK, wziąłem kartkę z parametrami (IP-y itp.) i zabrałem się za konfigurację.
    Nie szło mi (robiłem to pierwszy raz). Zadzwoniłem więc na infolinię dla
    użytkowników DSL 0800 100 000 (pan „opiekun klienta” kazał tam dzwonić, bo
    tam „wszystko powiedzą”). Ani razu nie uzyskałem tam pomocnej informacji.
    Zawsze odsyłali i zanim cokolwiek udało mi się dowiedzieć musiałem wykonać ze
    cztery telefony. Z konfiguracją poczty (w pakiecie z DLS jest 100 MB) tak samo.
    Telefonistka z infolinii prawie krzyknęła na mnie, jak chciałem spytać o adresy
    serwerów POP3/SMTP (na stronie Tepsy takiej informacji nie znalazłem). Podała
    numer 0801 (płatny) i tam się dowiedziałem.

    Łącze internetowe, usługa dostępu do Internetu, to nie jest modem + sterowniki.
    To jest kompleksowa usługa. Gdyby Tepsa była normalną firmą, przyjechałaby,
    skonfigurowałaby modem i wszystkie komputery. A z naszym DSL to dopiero po
    zakupie dowiedziałem się, że aby łącze można było podzielić, niezbędna jest
    translacja adresów NAT (jak pan z Tepsy zachwalał DSL-a, nic o tym nie
    wspominał) – czyli dodatkowy router lub jednorazowo wykupiona usługa w Tepsie.

    Sorry, Marcin, że nie na temat. Na „otarcie łez” ;-) podaję linka, może tam coś
    znajdziesz: www.neostrada.info




    Temat: Wenezuela, Margarita - parę informacji
    Wenezuela, Margarita - parę informacji
    1. Telefonia komórkowa - brak roamingu jakiejkolwiek sieci z Polski na
    terenie wyspy Margarita. Można kupić sobie kartę prepaid w sklepie z
    komórkami. Na terenie wyspy funkcjonuje sieć infonet - z tym, że nie udało mi
    się nigdzie kupić karty prepaid dedykowanej dla tej sieci. Wszędzie sprzedają
    karty digicel (sieć komórkowa obsługująca okolice Caracas) - karty tej sieci
    działają jednak bez problemu na terenie Margarity (to się zdaje się nazywa
    roaming wewnętrzny - czyli sieci obsługują wzajemnie abonentów innych sieci z
    z tego samego kraju). Problem z takimi kartami jest inny. Nie da się
    zadzwonić na taką kartę z Polski (z Czech również - próbowaliśmy). SMSyz
    polskich sieci komórkowych nie docierają na ten wenezuelski numer - w drugą
    stronę smsy również nie docierają. Inaczej mówiąc - kupuje się bardzo drogą
    kartę która służy jedynie do dzwonienia po Wenezueli i można z niej zadzwonić
    do Polski (ale w drugą stronę już nie). Jedyny kontakt jaki udało mi się w
    drugą stronę uzyskać to smsy wysyłane ze strony www sieci
    www.digicel.net.ve/ Ponadto da się zadzwonić na ten numer telefonu z
    Polski z uzywając programu Tlenofon (jakość tragiczna, różnica czasu ponad 4
    sekundy ale działa).
    2. Jak ktoś jedzie na wycieczkę zorganizowaną przez biuro podróży Exim i chce
    kupować wycieczki fakultatywne od rezydenta - po przyjeździe od razu
    decydować się na zakup. Liczba miejsc na wielu wycieczkach jest ograniczona a
    rezydentowi nie bardzo zależy na sprzedaniu większej ilości wycieczek. Potem
    może być przykro jak się okaże że wszystkie miejsca na Deltę, Canaimę lub Los
    Roques są wyprzedane.
    3. Nie wymieniać dolarów u rezydenta! Stosują przelicznik od 2000 do 2200Bs
    za 1USD. Wystarczy przejść się do supermarketu koło kafejki internetowej
    (dotyczy hotelu Pueblo Caribe) aby uzyskać kurs 2500Bs za 1USD - wymianą
    zajmuje się tam sprzedawczyni na stoisku z papierosami (zaraz przy wejściu do
    sklepu).
    4. Kafejka internetowa koło hotelu Pueblo Caribe jest tania - 2000Bs za
    godzinę - liczą czas co 15 minut. KOmputery bardzo leciwe z zainstalowanym
    windows XP - można sobie wyobrazić jak szybko to działa :) Większość
    monitorów nie obsługuje rozdzielczości wiekszych niż 800x600 a spora część
    pracuje tylko w standardzie VGA (640x480) - praca z XP w takiej
    rozdzieloczości to koszmar. Nie ma co wybierać się do kafejki przed
    południem - szybkość działania netu w takich godzinach jest tragiczna. Zwykle
    więc bywałem tam wieczorami - dało się wejść na onet i popracować (na stronę
    gazety nie udało mi się nigdy wejść). Klawiatury w standardzie hiszpańskim -
    co oznacza problemy z uzysknaniem np znaku @ (małpa) - uzyskuje się go
    wciskając jednocześnie ALT i 64 na klawiaturze numerycznej.
    5. Wycieczka na Los Roques - obowiązkowo - co najmniej z jednym noclegiem na
    miejscu - inaczej szkoda kasy i czasu.
    6. Los Frailes odpuścić sobie. Nie ma co porównywać rafy i ryby do Los Roques.
    7. Wycieczka do Canaimy obowiązkowo również z conajmniej jednym noclegiem
    (np . Delta Orinoco i Canaima). Do Delty zabrać bardzo dużo repelentów
    zawierających DEET w conajmniej 30% stężeniu (inne szkoda brać - strata
    kasy). W życiu nie widziałem tyle komarów co tam :) Niektórzy uciekali z lasu
    robiąc "wiatraki" rękami - tyle tego syfu było. Warto zabrać wodoodporny
    futerał na aparat lub kamerę - sprzydaje się podczas pływania po rzece
    kajakiem. Długie spodnie i koszula z długim rękawem - obowiązkowo.



    Temat: Yelken - Turgutreis/Bodrum (*****)
    Yelken - Turgutreis/Bodrum (*****)
    Witam,

    Byłem chyba jednym z pierwszych polaków w tym hotelu (14.06-28.06). Hotel
    nowy widać, że świeżo uruchomiony. W pewnych miejscach widać niedoróbki
    (krzywa ściana, coś niedomalowane itp.), ale nie jest to uciążliwe. Główny
    budynek w kształcie literu U. W związku z tym większość pokoi z widokiem na
    morze. Pokoje, OK, telewizory LCD, klimatyzacja regulowana w łazience ładna
    armatura. Sprzątnie codziennie, uzupełniają wodę w lodówce, pozostałe napoje
    w lodówce płatne (w naszym przypadku w pierwszym dniu było za free). Lobby
    duże, wygodne kanapy spokojnie można wieczorem siedzieć i pograć w karty. Tak
    jak pisali moi poprzednicy w hotelu jest sieć wi-fi, ale im dalej od recepcji
    tym gorzej działa, więc pewnie tam mają ustawiony router. Teraz o posiłkach
    (moje subiektywne zdanie). Śniadania bardzo monotonne, przez 2 tygodnie to
    samo. Wędliny słabe, bardzo dobry był taki biały ser coś jak nasz oscypek
    tylko nie wędzony. Ci co lubią jogurty i musli będą zadowoleni, pyszne
    jogurty i różne dodatki do nich. Zazwyczaj jajecznica (nie dobra) jajka na
    mięko i na twardo, jakieś parówki w sosie pomidorowym. Na bieżąco robią
    omlety (niestety bez dodatków) i takie małe placuszki. Potem obok baru
    poniżej basenu przekąski, makaron, spaghetti, frytki, sałatki. Lunch już ok.
    można coś dla siebie zawsze wybrać, dużo warzyw, specjalne stoisko z
    dietetycznym (lekkim) jedzonkiem. Dobre desery, mnie głównie smakowały różne
    cista na bazie biszkoptów. Owoce, ale nie specjalnie urozmaicone – arbuz,
    pomarańcze, czasami jabłka lub śliwki. Kolacje też OK. spokojnie można coś
    wybrać, dosyć często ryby (dobre), w soboty wieczór turecki i robili takie
    lokalne placki z jakimś nadzieniem. Obsługa bardzo miła uśmiechnięta  Jedna
    uwaga, ponieważ hotel jest nowy i część obsługi mało doświadczona pojawiają
    się czasami problemy kuchenno-logistyczne. Np. tam gdzie przygotowują mięsko
    na bieżąco kucharz czeka ze smażeniem następnego, aż poprzednie nie zejdzie
    do końca i potem trzeba czekać. Mam nadzieję, że szybko się nauczą i
    kolejni „letnicy” będą mieli lepiej. Teraz basen. Generalnie OK. ale słabo
    przystosowany dla małych dzieci. Praktycznie cały basen jest jednej
    głębokości 1.40 metra. Dla dzieci maluteńki brodzik o średnicy około metra.
    Leżaki trzeba zajmować rano bo jak się hotel wypełnił to były problemy. Uwaga
    na drewniane parasole – są nisko i ciągle wstając waliliśmy w nie głowami.
    Drugi basen znajduje się w budynku i jest w nim dużo chłodniejsza woda. Pod
    koniec wyjazdu jak woda w głównym basenie się nagrzała to chodziliśmy
    chłodzić się do wewnętrznego. Fajny pomost nad morzem, poduchy do leżenia
    drabinki. Animacje podczas naszego pobytu słabe. Animatorzy mówią głównie po
    angielsku, niemiecku i rosyjsku. Wieczorne animacje też bez rewelacji, ale
    zależy co kto lubi. Pozostałe atrakcje hotelu.
    - sklep – nie byłem, ogólnie różne plażowe gadżety i tandetne pamiątki z tego
    co widziałem
    - kawiarnia internetowa – nie byłem
    - sala z grami – nie używałem
    - dyskoteka – koszmar, mała, zadymiona
    - fryzjer – nie używałem
    - siłownia – bardzo fajna, codziennie ćwiczyliśmy – polecam
    - sauna mokra i sucha i łaźnia turecka – OK.
    - spa – nie korzystaliśmy, ceny wysokie.
    Okolica to niska zabudowa raczej podniszczona, więc spacery odbywać jest dużo
    lepiej wzdłuż plaży. Do głównej drogi jakieś 300 metrów, tak kursują
    dolmusze. Do Turgutreis płaciliśmy 7 TL za cztery osoby. Miasteczko małe ale
    miłe można pospacerować, usiąść na kawę lub drinka. Restauracje wzdłuż morza
    ze Świerzymi rybami i owocami morza oraz tradycyjnymi daniami. Jedną
    sprawdziliśmy i jedzonko było super, ale ceny już restauracyjne. Oczywiście
    sklepy z pamiątkami. W mieście sklepy Carefour Express gdzie można zrobić
    zakupy. Z postoju dolmuszy odjeżdżają one w różne inne kierunki np. do
    Bodrum. W sobotę jest targ, można tam kupić wszystko od „oryginalnych”
    torebek Dolce Gabana po owoce, warzywa i inne miejscowe przysmaki.

    Pozdrawiam
    tmi11



    Temat: empik.com - masakra...
    empik - quasi kultura
    Witam wszystkich
    Przyznam szczerze, ze jakos wyczuwam brak entuzjazmu w glosach grupowiczow
    zadowolonych z empik. Brzmia one jak wypowiedzi panienek z reklamowek MrPropera
    albo Cilit.

    Troche chcialem sie przylaczyc do glosow krytykujacych empik. Nie dlatego, ze
    mialem jakies zle doswiadczenia. Poza tym, ze nie mozna sie dozdzwonic do
    helplinii i ze czeka sie na zamowienie miesiac - innych zastrzezen nie mam. Z
    drugiej strony nie smiem miec, poniewaz jestem klientem zainteresowanym muzyka
    klasyczna, wiec podejrzewam, ze moje wyszukane pozycje sa trudne do znalezienia.
    przytocze przykladzik:
    opis w empik:
    www.empik.com/showobject.jsp?objectId=147051¤tCategory=2010100
    opis w ebay:
    product.ebay.com/Mozart-The-Magic-Flute_UPC_4028462020028_W0QQfvcsZ1172QQsoprZ3945687
    Nie dosc, ze nie w empiku nie wiedza co sprzedaja, to na dodatek nie ma zadnego
    opisu. Ja akurat wiem co to jest, ale nigdy nie wydam 62 zlotych na tak opisany
    produkt. Plyta DVD jest opisana jako nie wiadomo co, moze CD, moze kaseta - nie
    wiadomo. Jesli ktos umie poslugiwac sie barcodem, to sobie ustali co to jest,
    jak nagrane, jakie wykonanie, jak tam jest dzwiek itd. Wybralem ten przyklad
    nieprzypadkowo, poniewaz taka kombinacja wydawnictwa (DVD z audio w klasyce) to
    w naszym kraju nie nowina. ale chyba nie dla wszytskich...!
    Zgadzam sie tez z jednym z grupowiczow, ze empik nie jest najtanszy. Powyzsza
    plyta w brytyjskich sklepach internetowych jest do kupienia za od 6 do 8 funtow,
    czyli lekko ponad polowe tego, co w empiku. Zgadzam sie, ze przesylka pozre
    roznice, ale jak doloze sobie jeszcze to i tamto, wtedy mam lepszy interes, bo
    wydania sa rzeczywiscie lepsze i samo kupowanie jest przyjemniejsze. Poza tym
    Amazon to solidna firma. Zdarzalo mi sie, ze jeszcze przed wejsciem Polski do EU
    zatrzymywali mi paczki na cle na Okeciu i zyczyli sobie cla. Kilka razy
    odmowilem odbioru. Paczka wraca wtedy do Amazon, a oni bez mrugniecia okiem i
    zadnych pytan zwracaja kase na konto karty kredytowj natychmiast po tym, jak
    wykryja nieodebranie przesylki z powodu zadania cla. Maja tam gotowe procedury
    jak postepowac. Kasa wraca na karte w KROCEJ NIZ 2 TYGODNIE. Z tego, co opisuja
    grupowicze - w empiku to DWA MIESIACE. Musi uplynac jeszcze duzo wody w wisle,
    zanim nasi sie naucza, co to znaczy marketing i czym sie rozni od spamu, co to
    znaczy obsluga klienta, jak budowac wiarygodnosc, jak namawiac do ponownych
    zakupow itd.
    Szkoda, ze w faktycznie nawet gdybym chial tam cos kupic to jak mam to zrobic,
    kiedy opisy niektorych plyt sa po prostu nie do zaakceptowania. Ten sklep ma w
    d... bardziej wymagajacych klientow. Wola sprzedawac papke dla mas, karmic
    mlodziez chala i komercha, skladanki radia Z, teenbandy tworzone przez wytwornie
    "pod rynek", panna elektroda itd. Co to za "pelna kultura", na ktora sie tak
    powoluja? Nie ma nic dla klientow wymagajacych! gdzie hip hop, gdzie metal,
    gdzie nowe brzmienia, gdzie klasyka, gdzie blues, gdzie muzyka swiata i
    etniczna, gdzie klasyczny rock? To nie sa przeciez gatunki wyszukane. Sklep w
    przejsciu podziemnym przy dworcu centralnym ma taki podzial, i sprzedawca zna
    sie na rzeczy. W kazdym z tych gatunkow ukazuja sie rzeczy wazne i wartosciowe.
    Specjalisci w empik maja widac inne pojecie o kulturze. Dzialaja w porozumieniu
    z wielkimi labelami, ktore promuja g...
    Marzy mi sie taki sklep, w ktorym dowiedzialbym sie co sie dzieje nawet w takich
    branzach, w ktorych nigdy nic nie kupowalem. Daleko przykladow nie trzeba
    szukac: Amazon wie, ze kupuje klasyke, a mimo to po wejsciu na strone podstawia
    mi nowosci z innych gatunkow muzyki i filmu. Przy okazji zakupow moich
    ulubionych plyt klasycznych widze jednym okiem, ze jest nowa Metallica, ze
    Madonna daje koncerty, ze rekordy popularnosci w usa bije nowy serial Office, ze
    wymyslili nowy telefon, ze iTunes sprzedaje programy tv, itd.
    To jest propagowanie kultury!

    Przychylam sie do glosow, ze merlin jest lepszy. Nie ma wodotryskow, ale wydaje
    sie byc blizej OK niz NIEOK

    B.




    Temat: dlaczego nie wroce do Polski...
    Hej Wszyscy,
    Zostawilam oryginalny tytul tematu bo tez nie chce wracac. Nie dlatego jednak,
    ze w Polsce jest zle (chociaz szczerze powiedziawszy zaslyszana sytuacja na
    rynku pracy itp. nie wygladaja zachecajaco). Nie mieszkam w Polsce od ponad
    osmiu lat wiec jedyne opinie o sytuacji w Polsce moge sobie wyrabiac na
    podstawie informacji w Internecie i z rozmow/listow wymienianych ze
    znajomymi/rodzina. To co poczytam przez Internet nie wyglada zbyt rozowo.
    Pewnie, opublikuja bogaty program Teatru Wybrzeze (Gdansk), ale w artykule
    zaraz obok opisuja przekrety i korupcje lokalnych politykow...takie, ze gdzie
    indziej facet by z hukiem wylecial z partii (tzn. zabraliby mu koryto). Tu
    gdzie mieszkam (Anglia), tez sensacja na sensacji, tez zlodziejstwo i rozboje.
    Na wizyte w szpitalu sie czeka; zeby zobaczyc zwyklego lekarza wprzychodni
    trzeba zarezerwowac wizyte tydzien w przod, ale tez moge po prostu zadzwonic do
    pracy - powiedziec, ze sie zle czuje i siedziec w domu przez tydzien bez
    zwolnienia lekarskiego i nikt sie nie bedzie czepial. :o)
    No wiec nie powody ekonomiczne decyduja o tym, ze (jeszcze) nie chce wrocic -
    no moze nie do konca racja: mojemu mezowi ciezkoby bylo znalezc tak samo dobra
    (=swietne warunki typu: fundusz emerytalny, nie zagrozona zwolnieniem) i platna
    prace jaka ma teraz "tak po prostu" i bez znajomosci jezyka.
    To raczej "ogolna" mentalnosc Polakow mieszkajacych w Polsce dziala na
    mnie "odstraszajaco" - pisze "ogolna" wiedzac, ze to niesprawiedliwe
    tak "zgarniac wszystkich do jednego kotla", ale niestety Polacy to mruki,
    bardzo czesto gbury a niektorzy to nawet chamy (jeszcze raz podkreslam, ze to
    sproszczone uogolnienie) - i mam na mysli nieznajomych ludzi na ulicy, w
    sklepie, na poczcie, stacji benzynowej... Bardzo lubie jezdzic do
    Gdanska/Polski na wakacje. Zawsze sie duzo dzieje, komunikacja publiczna
    dziala (po Trojmiescie poruszam sie wylacznie autobusami, tramwajami albo
    SKM). No wiec dopiero od niedawna, za kazdym razem jak wizytuje Polske,
    zaczelam zauwazac jak mrukowaci sa Polacy. Zaden sie nie usmiechnie,
    najmniejsza wymianie zdan musi towazyszyc podnoszenie glosu, burczenie i
    skakanie sobie do gardel. Kompletnie mnie zaskakuje, ze kazdy uwaza to za
    normalne, ze pracownik poczty lub jakiegokolwiek innego urzedu, czy nawet
    kierowca autobusu, wydziera sie na klienta. No po prostu szok! Ile razy bylam
    swiadkiem jak motorniczy darl jape na pasazera bo ten nie mial odliczonych
    pieniedzy na bilet (dla niewtajemniczonych napisze, ze w Gdansku bilety mozna
    kupic takze w tramwaju). Pani na poczcie darla sie na staruszke, bo ta miala
    problemy z policzniem wydanej reszty. Przyklady moznaby mnozyc... Samej tez
    mi sie "dostalo" jak kierowca autobusu doslownie sie na mnie wydarl bo
    otworzylam okno w autobusie (strasznie goraco bylo) a autobus byl klimatyzowany
    (a jak ja to moglam wiedziec? - bylo tak duszno w srodku, ze sie oddychac nie
    dalo) No wiec ile razy jade do Polski na wakacje to wracam z wytchnieniem bo
    wiem, ze jak nastepnym razem pojde do sklepu to bedzie mniejsza szansa, ze
    ekspedientka na mnie warknie. ;o) Wracam, tez tesknota bo zostawiam kraj gdzie
    spedzilam dziecinstwo i mlodosc.
    Pozatym, jak juz ktos tu wczesniej napisal, sa ludzie, ktorzy tesknia i sie
    niemoga "zagniezdzic", a sa tacy ktory moga wymoscic sobie nowe "gniazdo". Ja
    sie zaliczam do tych drugich. Zapuscilam tu korzenie i nie wyobrazam sobie
    mieszkania gdzie indziej. Ale jak to mowia: "nigdy nie mow nigdy" :o)
    Jak ktos ciekawy to nie myje garow, nie znosze mycia naczyn wiec nie wyobrazam
    sobie robienia tego dla innych nawet jaby mi placili ;o) Nie mialam okazji
    zapoznac sie z zapomogammi dla bezrobotnych w Anglii (uff!) ale z tego co widze
    to niezle niektorzy ludzie sobie niezle radza na zasilku.
    Pozdrawiam Wszystkich w Polsce i poza.
    :o)



    Temat: Wałbrzychu dokąd Ty zmierzasz?
    sklep sklepem a czas ucieka
    witajcie
    bardzo podoba mi sie porownanie Walbrzycha do sklepu. jesliby to pociagnac
    dalej to Walbrzych jest sklepem, na polkach lezy dobry towar, przed sklepem
    chodza klienci, ale obsluga sie kloci miedzy soba i nazywa np. zlodziejami.
    Kto przy zdrowych zmyslach wejdzie do tego sklepu zeby wen zainwestowac swoje
    pieniadze. Miasto nasze w ogole chyba nie ma specjalistow od public relations,
    ani takich ktorzy potrafiliby to miasto "sprzedac" oczywiscie w dobrym tego
    slowa znaczeniu.
    To o czym pisze Marek, czyli o zrzeszaniu i jednoczeniu sie jest koniecznoscia.
    w krajach zachodnich jest to naturalne. organizuja sie tam lokalne grupy
    lobbystyczne, ktore majac na uwadze dobro lokalne potrafia mowic silnym a co
    najwazniejsze JEDNYM glosem. takie lokalne grupy nazwijmy je eksperckie czasem
    sa na tyle silne ze moga z powodzeniem wystepowac na szczeblu centralnym.
    Najlepsze efekty osiaga sie jednak gdy wystepuje pelna wspolpraca wladz i
    biznesu, a jesli dodac do tego wsparcie pasjonatow, ktorzy interesuja sie tym
    co sie wokol nich dzieje ot mamy recepte na sukces.
    Taka sytuacja miala miejsce w Kamieniu Pomorskim, gdzie w kilka lat z
    zadluzonej miesciny zrobiono preznie dzialajace przedsiebiorstwo.
    Marek trafnie zauwazyl, ze zniechecenie ludzi to najwiekszy problem naszego
    miasta. Tutaj to jest jakies bledne kolo. Nic nie ma, wiec nie ma co robic, a
    jak sie nic nie robi to juz w ogole nic sie nie chce.
    Ale z drugiej strony kto ma cos robic jak nie MY, Internetowa Spolecznosc
    Walbrzycha. teoretycznie najbardziej uswiadomieni ludzie, ludzie z inicjatywa,
    z zainteresowaniami a co najwazniejsze ludzie ktorym zalezy na tym zeby w
    Walbrzychu dzialo sie dobrze.
    Wystarczy tylko korzystac z tego co sie ma zeby zawalczyc o wiecej.
    Kto z Was slyszal o Radach Wspolnot Samorzadowych? notabene zlikwidowanych
    wlasnie - w ich miejsce ma powstac jakas inna jednostka.
    tu mam pytanie czy ktos nie orientuje sie co powstanie zamiast RWS?
    Kazda dzielnica ma swoja Rade, budzetowana przez miasto. Jest to podmiot ktory
    jest osadzony w jakies ramy organizacyjno prawne, przewaznie ma do dyspozycji
    lokal, w ktorym mozna prowadzic dzialalnosc. Od tego mozna zaczac, zrobic cos
    dla swojej dzielnicy. Z tego co wiem w niektorych dzielnicach dziala to
    preznie w innych mniej lub wcale.
    Zobaczcie jaki dziwny jest Walbrzych, jaki jest specyficzny w swoim
    rozstrzeleniu. Komu np. z Rusinowa chce sie jechac na Piaskowa Gore jesli nie
    musi. Dlatego uwazam ze pierwszy szczebel organizacji to powinno byc kilka
    osob z jednej dzielnicy ktore maja zamiar cos zrobic chocby dla dzieciakow z
    okolicy.
    Tutaj zdradze nasz pomysl (moj i podobnych mi pasjonatow) na nasza dzielnice.
    Otoz wymyslilismy sobie, ze w lokalu ktorym dysponujemy wystawimy na poczatek
    dwa kompy z dostepem do internetu. Kompy ogolnodostepne, korzystanie z nich
    bedzie bezplatne. Do tego dodamy wypelnianie ludziom PIT-ow, pisanie umow,
    pism. To na dobry poczatek, potem zobaczymy.
    Niech to przyniesie plon chocby w postaci kilkorga dzieciakow, ktore zamiast
    stac po bramach znajda sobie jakies zainteresowania. Ja bede szczesliwy.
    Niestety wladze za bardzo tego nie rozumieja, ze jesli nie beda stwarzac
    alternatywnych form rozrywki ukreca na siebie bicz. Niech wyjdzie jeszcze ze
    szkol kilka rocznikow uprawnionych do glosowania, rocznikow takich dla ktorych
    idolem jest kuba wojewodzki, a rozrywka jest woreczek z marihuana.
    Niech wyjdzie jeszcze ich tylko kilka, a caly system p.... z wielkim hukiem.
    Zacznijmy od rzeczy malych zeby wlasciwy plon zebrac za kilka lat.
    Artom, to nie jest tez tak ze wladze beda zwalczac kazda dobrze zorganizowana
    grupe. Predzej czy pozniej beda musialy z taka grupa wspolpracowac. Obrazowo
    mozna to pokazac jako tame na rzece. Gdzies zaczyna uciekac strumyczek, wiec
    trzeba rzucic sily na powstrzymanie wody, w tym czasie zaczyna leciec nastepny
    w innym miejscu, a potem jeszcze nastepne i w pewnym momencie tego nie da sie
    zatrzymac.
    W poblizu naszych miejsc zamieszkania mozemy tworzyc lokalne grupy oporu,
    zacznijmy sie organizowac w obywatelskim nieposluszenstwie w imie poparcia
    inicjatyw oddolnych.
    W moim przekonaniu powinnismy zmierzac zeby wspolpraca taka docelowo zawiazala
    sie na poziomie co najmniej powiatu. Czyli nalezy walczyc o wlaczanie sie do
    dzialan ludzi spoza Walbrzycha. Gdzie Boguszow Gorce, Jedlina Zdroj, Gluszyca,
    Walim itd...
    Sam Walbrzych chocby w turystyce ma malo do zaoferowania. Wlasciwie to jest
    baza do wypadow gdzies w dalsze rejony. Ale okolice mamy piekne.
    Jak to kiedys ktos sympatycznie skwitowal: Walbrzych to jest taka brzydka
    dziura w calkiem ladnej pupci.

    pozdrawiam serdecznie
    walbrzych



    Temat: Co najlepszego mozna kupic za 2 tys. zł ?
    Za dwa tysiaki to kupisz kolego już całkiem porządny. Ale nie odpowiem Ci co
    konkretnie bo to temat rzeka.
    Wpierw musisz odpowiedzieć sobie na pytanie do czego bedzie Ci służył ten rower.
    Jesli kochasz miejską dżunglę,krawęzniki,skakanie na murki itp. to musisz
    sprawić sobie solidną maszynę dirtową. A te są dosyć drogie.
    Jesli rower ma Ci służyć tylko i wyłacznie do jeżdżenia po mieście to nie ma co
    szaleć i kupuj uzywanego holendra.

    Jeśli jeździsz po mieście ale niekiedy czujesz potrzebę pokręcenia po szutrach
    i leśnych traktach kupuj trekkinga. Jak przyjda wakację będziesz mógł założyć
    sakwy i pojechać przed siebie gdzie koła poniosą.

    Jesli jeździsz po mieście ale niekiedy czujesz zew, zew pierwotnej puszczy,
    jesli śnią Ci się po nocach wąskie górskie ścieżki wiodące na ukryte w chmurach
    górskie szczyty i przełęcze,jeśli uwielbiasz smak andrenaliny gdy na stromym i
    kamienistym zjeździe zobaczysz nagle kamień wielkości solidnej dyni leżący na
    Twoim torze jazdy,jeśli poznałeś smak rywalizacji na maratonie MTB gdy serducho
    wyskakuje z klatki ale odgłosa dyszącego tuz za Twoimi plecami rywala nie
    pozwoli Ci zwolnić to kupuj kolego górala. I zaręczam Ci że się nie zawiedziesz
    gdyż ten rower jest w stanie zastąpić wszystkie wymienione wcześniej.
    Pojeździsz nim po mieście, możesz wyskoczyć za miasto, potem w cięzki teren, a
    jak przyjdą wakacje zakładasz bagaznik,wieszasz sakwy, zmieniasz oponki na
    sliki i zasuwasz przed siebie. Cały świat stoi przd Tobą otworem.

    Rower kupuj w sklepie rowerowym. Żadne markety. Wybierz sobie znaną i solidną
    markę. Trek, Author,Merida,Giant,Scott,Wheeler. Ostatnio pojawiły się rowery
    polskich marek - Arkus i Unibike.Podobno zaczynaja robić dobre rowery za
    rozsądne pieniądze.Bardzo mocno atakuje Kelly;s, który na rynku rowerowym w
    Polsce zrobił prawie furrorę. Ciężko jest porównywać rowery z tego samego
    przedziału cenowego.Każdy ma słabe i mocne strony. Za dwa tysiaki można juz
    kupić dobry rower ale bez szaleństw.Napęd będzie pewnie klasy Deore. Zwróć
    uwagę żeby kaset,łańcuch, korby były tej smaej klasy i firmy. W tej chwili na
    rynku dominuje shimano ale sram depcze im po pietach. Ja jestem osobiście
    wyznawcą shimano.Mój obecny rower ma kasęta sram,korby suntour,pzrezutkę Deore
    i szlak mnie trafia, że dałem się wrobić w taki komplet. Niby wszystko działa
    ale jakoś tak bez przekonania.Najlepiej mieć w napędzie jedna klasę. Wtedy jest
    gwarancja, że wszystko będzie ze sobą należycie współpracowało.
    Druga sprawa - hamulce.Raczej nie kupisz tarczówek hydraulicznych za tą kasę.
    Mogą być mechaniczne ale tutaj się zastanów. Jesli są to np. Avidy czy Heyesy
    to bierz ale w innym przypadku zalecał bym normalne v-ki.
    Sprawdź rozmiar i geometrię roweru.Najlepiej przejachać sie chociaż kilka
    metrów.Jesli czujesz w sklepie, że jest Ci nie wygodnie to na szlaku bedziesz
    przeklinał i obiecywał sobie...nigdy wiecej.
    Sprawdź czy rama ma otwory na przykręcenie bagażnika. Teraz to już standart ale
    zawsze lepiej sprawdzić czy masz możliwość na montaż tarczówek jak by Ci się
    zachciało.
    Każ sobie założyć noski ale od razu kupuj spd. Pojeździj trochę a potem spróbuj
    założyć sobie zwykłe pedałka i jedż do parku. Już nie będziesz pytał dlaczego
    do tego namawiam.
    To w zasadzie tyle. W światku rowerowym przyjęte jest ,że najważniejszą cześcią
    rowery jest rama. I to jest chyba prawda. Poszperaj w internecie. Przegladnij
    testy rowerów.Jesli znajdziesz ten który tobie odpowiada to kupuj nawet jeśli
    coś z osprzętu Ci nie odpowiada za bardzo. Osprzęt zmienisz bez problemu, z
    ramą jest juz gorzej.
    Zajrzyj tutaj
    www.bikeboard.com/archiwum.php?art=1429
    Jesli masz jeszce jakieś konkretne pytanie wo wal w ciemno.

    Piotr F.
    www.rowerowanie.republika.pl




    Temat: Bezinteresowna agresja
    Gość portalu: Monty napisał(a):

    > Gość portalu: teresa napisał(a):
    >
    > > wspulczuje Tobie tylko braku zainteresowan, normalnych
    > przyjaciol, kultury,
    > > snu.
    > >
    >
    > powinno byc: wspolczuje ci (Tereso, masz klopoty i z
    > ortografia, i z gramatyka a to moze byc przeszkoda w
    > kontaktach z kultura)
    >
    >
    > > Jestes w Polsce mozesz wreszcie odwiedzac teatry, kina,
    > kluby dyskusyjne,
    > > czytac ksiazki, rozmawiac, spiewac, a Ty?
    > >
    > > Gledzisz glupoty w internecie, daj spokoj, zmien sie,
    > to chyba Twoja wina, ze
    > > ludzie Cie nie akceptuja, ale zapewne i tak tego nie
    > zrozumiesz, zadufana
    > > krolewno sniezko.
    > > Nie lubie Cie, nie odpisuj mi nawet, mieszkam w
    > Niemczech i zawsze bylam
    > > szczesliwa bedac w Polsce, a szczegolnie w Poznaniu.
    > >
    > > Durnota nie zna granic, a Australia to kraj bardzo
    > brzydkich ludzi!
    >
    > Tereso, jak slusznie zauwazylas, durnota nie zna granic -
    > dociera rowniez do Niemiec pod niektore adresy - sprawdz
    > dobrze skrzynke pocztowa!
    >
    > Luizo, ja mam fatalne wspomnienia z kazdego kolejnego
    > pobytu w Polsce - "gdzie pan lezie bez koszyka?"
    > (ksiegarnia w Warszawie, pusta kompletnie, nic nie mam w
    > planie kupic, chce tylko zobaczyc jakie maja ksiazki ale
    > bez koszyka sie nie obejdzie); "nie widzisz jelopie, ze
    > zamykamy za 15 minut? gdzie sie pcha?" (sklep spozywczy w
    > Gdansku na 15 minut przed zamknieciem, chcielismy z zona
    > kupic tylko mleko ale nie dano nam szansy); "pani kupuje
    > albo wychodzi - to nie muzeum zeby wszystko ogladac!"
    > (sklep z ubraniami w Bielku-Bialej, w ktorym moja zona
    > prosila o pokazanie 3-ciej czy 4-tej bluzki) i tak dalej,
    > i tak dalej. Wszystko to swiadczy o zlym rozumieniu tego,
    > co sie nazywa "biznes" a traca na tym tylko sami Polacy.
    > Nasz sentyment i tesknota zmuszaja nas do podrozy i
    > spotkan z bliskimi ale po ostatnich przygodach w polskich
    > sklepach, obiecalismy sobie z zona, ze chocby bylo i za
    > pol darmo, zakupow w Polsce robic nie bedziemy. Co to za
    > urlop, gdy co chwile ktos Cie obsobaczy i nawet nie wiesz
    > za co. Za to, ze chcesz u nich wydac pieniadze?

    No wiec ja wlasnie mam zawsze tego typu odczucia ilekroc jestem w Polsce.
    Ludzie tak jakby mieli mi za zle, ze chce u nich wydawac pieniadze.
    Najzabawniejsze jest to, ze nawet nie daja sobie wytlumaczyc, ze dzialaja na
    swoja wlasna szkode. Ja nie musze u nich wydawawac i w sumie tego unikam.
    Wlasnie dlatego, ze jestem traktowany jak intruz a nie mile widziany klient. No
    ale do tego trzeba miec zdrowy rozsadek i zmysl do interesu...u nas z tym
    roznie, za to najezdzac na Zydow potrafimy, wlasnie dlatego, ze do interesow to
    oni glowe maja.




    Temat: Wysyp filmów w sieci
    Gość portalu: rotman napisał(a):

    > Jeśli nie jest się idiotą, zna się choć trochę na rzeczy, ma się wyobrażnie i
    > potrafi logicznie myśleć to każdy system, nawet "zasrany windows" jest równie
    > bezpieczny jak linux.

    Dokładnie tak. Poza tym użytkownicy Linuxa są z reguły bardziej świadomi od
    przeciętnego klikacza. A niewłaściwie używany i skonfigurowany Linux będzie tak
    samo niebezpieczny jak Windows.

    > Poza tym nikt nikomu nie każe używać Windowsa. Jeśli
    > potrafisz to wyobraź sobie sytuację w której 10 OSów ma równy udział w rynku i
    > oczywiście są niekompatybilne bo jest konkurencja i nikomu na tym nie zależy.

    Dopiero taka sytuacja byłaby normalna.

    > W
    > każdym systemie działa inny np. pakiet biurowy, do każdego potrzebujesz innego
    > programu albo (jeśli całe szczęcie będzie) wersji pod konkretny system.

    Całkiem słusznie i prawidłowo. W tym momencie każdy pakiet ma możliwość eksportu
    i importu danych w formacie rozumianym przez większość konkurencji. Nie ma -
    wypada z rynku. W tej chwili Microsoft zeżarł 90 procent tortu, którym w miarę
    ładnie mogłoby się podzielić wiele, konkurencyjnych firm programistycznych. Ale
    dyskusja jest czysto akademicka - fakt, że daliśmy się zmonopolizować
    Microsoftowi świadczy o tym, że uznaliśmy że będzie to rozwiązanie lepsze. Po
    prostu :)

    > Wyobraź
    > sobie, jak wyglądałaby wymiana plików w internecie, czy w biznesie, czy też w
    > administracji;

    Tak jak napisałem wyżej - na zasadzie ustalonego formatu. Zresztą do tego
    właśnie się teraz dąży mimo hegemonii Microsoftu.

    > jak wyglądałoby odpalanie gry przyniosionej ok kolegi, która
    > niestety w tym systemia nie działa;

    Trzeba by iść do kolegi, który ma wersję gry na nasz system lub kupić
    odpowiednią wersję w sklepie. Prawdopodobnie, z uwagi na konieczność istnienia
    wtedy dość skomplikowanych warstw pośredniczących (bo żadna firma nie mogłaby
    sobie pozwolić na kodowanie produkcji na 10 różnych OS'ów) gry byłyby o wiele
    mniej wypasione niż teraz.

    > ile pieniędzy trzeba by było wydawać na
    > programy dla róznych systemów, nie wspominając o systemach (bo przecież nigdy
    > nie wiadomo co się trafi i kilka mieć trzeba),

    To jest wątpliwe. Teraz mamy wiele różnych marek samochodów i trzeba z tym żyć
    chociaż wiadomo, że życie byłoby prostsze gdyby był jeden samochód osobowy (o
    kilku róznych wersjach), jeden ciężarowy i tak dalej.

    > a nawet część byłaby darmowa to
    > i
    > tak to jest masa czasu stracona na szukaniu odpowiedniej wersji, przełączaniu
    > między systemami itp. Jasne.. można używać przecież emulatorów albo odpalać
    > kilka OSów przez jakiś virtual PC tylko czy zwykły użytkownik będzie miał wiedz
    > ę
    > i czas na to wszystko?

    Dobro jakie płynie z monopolu Microsoftu na polu systemów operacyjnych i
    pakietów biurowych jest tylko pozorne :)



    Temat: Apartheid w muzyce.
    >
    > Czy szukaniem sponsorów ,powiadamianiem o istnieniu zespołu i
    > > jego propozycjach ,właczaniem się w przygotowanie koncertów nie mogłaby za
    > jąć
    > > się organizacja ,której powstanie proponuje Ryszard ?
    >
    > nie czyję się władny wypowiadac w tym temacie, ale mam wrażenie że to juz
    istni
    > eje. Chociażby pod postacią SMC i "Pro Country"

    Jeżeli ta promocja ma wyglądać tak, jak do tej pory, to można w ogóle o niej
    zapomnieć. To skandal, żeby pozwolić wyrzucić country z sal koncertowych
    (Kongresowa, Sopot) i dać się zepchnąć do niszy kulturowej. Ja mam zamiar
    zdobyć fundusze i zacząć działać w całkiem inny sposób. Po pierwsze koncerty
    organizowane przez mnie bedą głównie w salach. Po drugie - jestem za tym, żeby
    stworzyć grupę ludzi - managerów, których jedynym zadaniem będzie sprzedawać
    polskie zespoły country, zwłaszcza na zachodzie, ale nie tylko. Po trzecie -
    jestem za stworzeniem prawdziwego impresariatu z promocją w internecie i w
    innych mediach, tak aby każdy mógł zaprosić dowolnego muzyka country na
    organizowaną przez siebie imprezę. I żeby nie musiał wysyłać rozpaczliwych
    apeli w rodzaju "Pilnie poszukuję kapeli country na bal sylwestrowy".

    A poza tym to oczekuję na konkretne pomysły. Jest fundacja i można ją
    wykorzystać do promocji country.

    I chyba nigdy nie dowiem się, dlaczego - mimo informacji na TO - jakoś do tej
    pory nie zgłosił sie do mnie ani jeden (ANI JEDEN) muzyk, ani jeden zespół i
    ani jeden organizator imprez z propozycją współpracy. Mój adres internetowy i
    telefon są powszechnie znane, bywam także na niektórych imprezach, np. w Oczku.

    Po co coś robić, kiedy można narzekać. A jak by już country stało się w Polsce
    tak popularne, jak - nie przymierzając - w Czechach czy na Litwie - to na co
    oni by narzekali?

    R.J.

    >
    >
    > Myślę tu tylko o
    > > zespołach ,co do których przynajmniej w przewazającej większości zgodzimy
    > > się ,że chcemy by były wizytówką polskiego country -w najbliższej przyszło
    > ści
    > > oczywiście .
    >
    > Pytanie tylko, jakie to są zespoły? Przy całym szacunku dla Honky Tonk (i tak
    m
    > i sie oberwie) nie sądze aby na amerykańskich standartach długo pociągneli
    pols
    > kie country. Dlatego trzymam za nich kciuki - wiem że oni "nie cierpią swojej
    r
    > oboty ...:)" - ale skoro mają talent ... :))))
    >
    > Moje dotychzasowe doswiadczenia wskazują na
    > > to ,że duże sklepy płytowe wykluczają możliwość sprowadzania a w małych za
    > mówić
    > mogę ale po prostu dla siebie i w zasadzie po znajomości (bo szef wie ,że
    > > zjawię się po ten album ). Podejrzewam ,że obecnie kupujecie płyty na
    > > koncertach i po prostu kopiujecie od siebie nawzajem ,zamiast bawić się w
    > > zamawianie i czekać wieczność
    >
    > No coz.. jesli chodzi o polskich wykonawcow to raczej tylko oryginały, a
    niektó
    > re nawet w dublecie .. bo akurat był autograf w promocji :))
    > Tu zresztą nieśmiała prośba do Artura o posegregowanie bazy po kolumnie
    kategor
    > ia .. wywalenie tego co nie zaczyna sie na "cou.." ..i umieszczenie reszty
    jako
    > plik .dbf czy .xls do sciagniecia. Myślę ze to byłoby dla nas (a i w
    efekcie
    > dla Cierbie) b. korzystne.
    >
    > A może te
    > > uśmiechy Cucujusie wskazują na Ciebie :) ?
    >
    > EE nie - ja mam tylko taki głupi (czyt. uśmiechnięty) wyraz twarzy. Na
    szczęści
    > e na całe to country mogę patrzeć z ogromnego dystansu.
    >
    > na razie tyle ;)
    > cd(jezeli tylko nie jest to słomiany zapał)n. :) ale po weekendzie .. - co za
    i
    > diota skorelował terminy moich zajęć na uczelni z terminami koncertów w Oczku
    (
    > Pasym też tu trafił - niestety). Wiem ,wiem .. jeśli country przeszkadza w
    nauc
    > e .. - ale z decyzją wstrzymam sie do wiosny .. :)
    >
    > pozdrawiam serdecznie
    > Krzysztof "Mayster" Sućko




    Temat: Holiday Inn Amphora - Sharm el Shaikh (4*)
    mialam przyjemnosc spedzic tydzien w tym hotelu podczas wycieczki 7+7 Izrael +
    Egipt z Triada - pobyt w terminie 17-23/08/2005. wraz z 2 kolezankami bez
    zadnych dodatkowych oplat po milych rozmowach w recepcji i w sumie godzinnym
    oczekiwaniu otrzymalysmy pokoj - chalet (3172) - sypialnia, duzy salon,
    kuchnia, lazienka i duzy przedpokoj oraz taras z widokiem na morze. troche
    daleko do budynku glownego z recepcja i restauracja ale za to niemal tuz przy
    plazy i blisko basenow. wieczorne animacje Wlochow w sasiednim amfiteatrze mimo
    halasu nie zrobily na nas wiekszego wrazenia bo po calodziennym opalaniu sie i
    nurkowaniu zasypialysmy od razu snem kamiennym. w pokoju telefon, bezplatny
    sejf, telewizor i lodowka oraz indywidualnie sterowana klimatyzacja i suszarka.
    teren hotelowy bardzo rozlegly ale nietrudno gdziekolwiek trafic, przy
    meldowaniu dostaje sie mapke, jest pieknie, zwlaszcza noca. wokol bardzo duzo
    zieleni i kolorowych kwiatow - orgodnicy pracuja bez wytchnienia. pokoje
    sprzatane codziennie - bez zadnych zastrzezen. duza restauracja - wbrew
    wczesniejszym opiniom - wspolna i dla nas i dla Wlochow, zadnego gorszego
    traktowania. jedzenie pyszne, codziennie cos nowego, zawsze duzy wybor - zimne,
    gorace, desery i owoce, wieczorem do kolacji takze potrawy z grilla, niestety
    napoje jak zwykle dodatkowo platne. obsluga calego hotelu - przemila - i to bez
    zadnych napiwkow. poniewaz jednak hotel jest generalnie nastawiony na Wlochow,
    to pracownicy zdecydowanie lepiej operuja jezykiem wloskim niz angielskim, ale
    dogadac sie zawsze mozna, czasem takze po polsku ) plaza wlasna,
    dwuczesciowa - czesc na klifie - raczej bardzo duzy taras z lezakami, obok
    ponizej w klifie wykuto 2 male zatoczki, gdzie rowniez nie brakuje lezakow i
    parasoli - nigdy nie mialzsmy problemu z miejscem, nie brakowalo. plaza
    zwirowa, rafa na wyciagniecie reki - kawalek plycizny i zaraz wielki blekit z
    tysiacem rozmaitych ryb i rybek (byly tez delfiny) i kolorowa rafa. na rafie
    sie nie znam ale pol Sharmu przyplywalo lodziami w nasze okolice, wiec musi byc
    fajna - ja bylam zachwycona reczniki (cudownie miekkie) i lezaki z
    parasolami = bezplatne. do wody wchodzi sie z pomostu, tam tez zawsze czuwa
    ratownik, bo trafiaja sie silne prady i moze niezle zniesc. w hotelu jest tez
    pasaz handlowy - fryzjer, sklep spozywczy (okrutne ceny), sklep z pamiatkami,
    fotograf, kantor (rewelka, maja swietny kurs), papirusy (dobrej jakosci, warto
    sie potargowac), sala z bilardem i kafejka internetowa (nie znam cen) i inne
    roznosci. jest tez miejsce na dyskoteke i kilka barow i restauracji (nie znam
    cen bo nie korzystalam) a take klub zabaw dla dzieci, ale podejrzewam ze raczej
    dla Wlochow. przy plazy jest kilka boisk do siatkowki plazowej oraz
    wypozyczalnia sprzetu do nurkowania/snurkowania. codziennie z hotelu jezdzi
    bezplatny busik do Naama Bay - o 11.00 (powrot o 13.30) i o 17.00 (powrot o
    20.00). Osobiscie polecam z czystym sumieniem, sama jade tam w przyszlym roku
    ponownie! i polecam duzo usmiechu, to naprawde dziala lepiej niz pieniadze!



    Temat: jeszcze jedna relacja-Oradea,Brasov,Arad
    czesc7-Brasov(Brasso)
    No i znow jestesmy w Brasovie.Tym razem z fantazja wjezdzamy do
    centrum,na bulvar Evoilor,posilkujac sie rzecz jasna planem z
    Pascala.Bulwar szeroki jak diabli,ma 2 jezdnie,a kazda po 3
    pasy.Czegos takiego jeszcze w Rumunii nie widzialem,ale jestem tu
    dopiero 3-ci dzien.Naszym zwyczajem parkujemy w cichej bocznej
    uliczce niedaleko Starowki i ruszamy na rynek(Piata Sfatului)
    Najsamprzod powala architektura klasycystycznego palacu w ktorym
    miesci sie jak pisze Pascal"siedziba wladz Brasova"Wszystkie
    elementy elewacji pieczolowicie odnowione,wokol rowno przystrzyzone
    trawniki,pielegnowane rabaty z kwiatami i przyciete rowno
    krzewy.Mnie sie od razu skojarzylo z San Souci w Poczdamie.
    Zaczyna sie ulica Republicii,zamieniona w deptak,ktora prowadzi na
    rynek.Pierwszym interesem na niej jest McDonalds.Bierzemy 2 kawy
    latte machiatto i 2 ciastka.Kasuja nas na 20 RON i siadamy sobie pod
    parasolami.Kilkoro Cyganiatek usiluje zebrac,ale idzie im marnie.Co
    ciekawe,przy nastepnych ogrodkach kawiarnianych nie probuja swojego
    ulubionego procederu.Deptak, jak deptak we wszystkich znanych mi
    miastach rumunskich-urokliwy bardzo.Odnowione kamienice o pieknej
    architekturze,ogrodki knajp i pubow,eleganckie witryny
    sklepow,odswietnie ubrana publika(niedziela!)
    Nam konczy sie gotowka,wiec w kantorze probujemy zamienic euro na
    RON.I tu dosc niemila sytuacja-mimo kursow
    3,14/3,17RON/euro,wypisanych wielkimi literami,pani za szklem
    usiluje wyplacic mi RON-y przeliczone wedlug kursu 2,67 wypisanego
    malymi literami ponizej"normalnych "kursow kupna i sprzedazy.Nie
    akceptuje tej transakcji i bez klopotow odbieram swoje euro.Co jest?
    Kurs niedzielny?Kurs dla frajerow?W innym kantorze 100m.dalej na
    wszelki wypadek upewniam sie paszczowo ile RON dostane za 1 Euro i
    ile RON za 100 euro i czy jest prowizja.Gentelman za lada cierpliwie
    i tlumaczy i robie z nim deal po 3,14 RON/euro.
    Juz z gotowka w kieszeni jestesmy na Rynku,czyli Piata
    Sfatului.Nad nim goruje wzgorze Tampa z hollywodzkim
    napisem "Brasov" i kolejka linowa.My zaczynamy od Czarnego
    Kosciola.Chorobcia,warto bylo tluc sie 1600km,zeby zobaczyc to
    gigantyczne arcydzielo gotyku.Strzeliste gotyckie katedry wyznaczaly
    limes katolicyzmu zarowno na wschodzie jak i poludniu Europy.
    Przykre tylko to,ze w calym pietyzmie odrestaurowanego rynku,wokol
    kosciola panuje bajzel budowlany.Dziurawy chodnik,jakies
    prowizoryczne ploty stojace z 10 lat,kupki gruzu porosnieta trawa i
    dolki z woda.Co innego wokol cerkwi Zasniecia N.M.P.,tam wszystko
    blyszczy,wlacznie z trawa.Podejrzewalbym spisek,ale wszak GW
    poucza,ze spiski istnieja tylko w glowach prawicowych oszolomow i
    Waldemara Łysiaka.No ale przy cerkwi Sw.Trojcy znowu mam wrazenie,ze
    ktos pomalowal trawe na zielono......
    Na Rynku i w jego najblizszych okolicach jest cala masa innych
    zabytkow,o ktorych kazdy moze sobie poczytac w Pasacalu lub na
    stronie miasta Brasov.Mnie by nie wystarczylo tygodnia,zeby je
    wszystkie pozwiedzac.Totez wymienie tylko Biala Wieze,bo troche
    goruje nad Starowka,po przeciwnej stronie niz wzgorze Tampa.
    Zanurzamy sie w gaszcz waskich, renesansowych uliczek.Maja
    niesamowity klimat,ale czesc domow jest nieodnowiona i nie wygladaja
    najzdrowiej.Mimo nadgryzienia zebem czasu prezentuja sie jednak
    uroczo.Na tych waskich uliczkach pusto-przemknie tylko para lub
    grupka turystow z planem miasta lub przewodnikiem w reku.A 100-
    200m.dalej,na Rynku kociol.
    W jednej z kamienic dziala kawiarenka internetowa.Pierwszy i
    jedyny raz na wojazu zagladam do sieci.Godzina kosztuje 4 RON,15
    minut 1,5 RON.
    Idziemy w kierunku wzgorza Tampa.Mury miejskie prezentuja sie
    solidnie.Sa wysokie i zadbane.Baszty zas i dzisiaj moglyby pelnic
    funkcje obronna.Tuz za murami juz jest bardzo ladna perspektywa
    starowki,nie trzeba sie wspinac wysoko.Na szczyt wjezdza kolejka
    linowa,ale my zamiast do kasy po bileta dostajemy nagle ataku
    hungarofilii.Odczuwamy brak dzwiecznego jo reggelt o
    poranku,bogracsgulyasu,salami Picka,win Tokaju i wod termalnych.To
    apogeum naszej peregrynacji po Rumuni.Jakby sie palilo pedzimy do
    samochodu.W biegu kupuje na ulicy Fante za 3 RON i wio do Aradu.Tam
    zamierzamy utulic do poduszek nasze glowki.




    Temat: W tym roku nie ruszy budowa Plaza!
    GP, Sobota, 22 marca 2003r.

    Inwestycja blokowana

    Sobota, 22 marca 2003r.

    Jedyne w mieście, a jedno z pierwszych w Polsce kino sferyczne IMAX,
    kręgielnie, sklepy, kawiarenki internetowe, kluby fitness – to wszystko nie
    powstanie na Trójpolu, jeżeli inwestor nie porozumie się z radą os. Zwycięstwa.

    Firma Plaza od kilku lat próbuje przystąpić do budowy na Trójpolu, w pobliżu
    ul. Lechickiej i torów PST, kompleksu rozrywkowo-handlowego. Pierwsi
    zaprotestowali mieszkańcy sąsiednich willowych uliczek. Kiedy Plaza zgodziła
    się przeprowadzić tam inwestycje, mieszkańcy przestali protestować.

    Osiedle kontra osiedle

    Dziś sąsiedzi Plazy nie mogą doczekać się rozpoczęcia robót. Inwestor tymczasem
    zmaga się z innym sąsiadem – mieszkańcami os. Zwycięstwa, oddzielonego od
    miejsca inwestycji torami PST i ulicą Księcia Mieszka I. Problemem jest dojazd
    do Plazy. Początkowo wyznaczono go ulicami zbudowanymi przez spółdzielnię,
    biegnącymi wokół bloków. – Na to nie mogliśmy się zgodzić, gdyż uliczki te i
    bez Plazy są zatłoczone – mówi Stanisław Sochacki, przewodniczący Rady Osiedla
    Zwycięstwa.

    Przewodniczący nie ma wątpliwości, że nowy obiekt, zapewniający miejsca pracy i
    dający rozrywkę, jest potrzebny. Zaczęło się szukanie kompromisu. W spotkaniach
    uczestniczyli mieszkańcy, przedstawiciele Rady Miasta, inwestor. – Udało nam
    się wypracować dobre rozwiązanie – mówi St. Sochacki. – Wyjazd z Plazy
    prowadziłby przez wiadukt nad ul. Księcia Mieszka I, używany podczas budowy ul.
    Lechickiej. Nowa droga biegłaby przez fragment osiedla, ale byłaby znacznie
    mniej uciążliwa niż w przypadku trasy początkowo projektowanej.

    Ciągle protestują

    Inwestor i radni osiedlowi porozumieli się – osiedle miało otrzymać dotację na
    remont bloków. Nieoficjalnie wiadomo, że wynegocjowaną kwotą jest 200 tys. zł.
    Gdy wydawało się, że nie ma już przeszkód, sprawa stanęła w martwym punkcie. Na
    tym terenie działają dwa samorządy – tzw. pomocniczy, na którego czele stoi
    Stanisław Sochacki, i spółdzielczy. Ten drugi domaga się zabezpieczenia, że
    inwestor wywiąże się z finansowej obietnicy.

    Józef Kościółek, wiceprzewodniczący rady spółdzielczej nie chce rozmawiać
    z „Gazetą Poznańską”. – Proszę oficjalnie wystąpić do rady, wówczas podejmie
    ona stosowną decyzję, wydeleguje osobę upoważnioną do rozmowy z prasą. I tylko
    ta osoba będzie miała prawo udzielania informacji – powiedział.

    Zbudowali chodnik

    Spółdzielnia już zyskała na obiekcie, który ma powstać. Inwestor wyremontował i
    poszerzył bardzo od Plazy oddalony chodnik, biegnący wzdłuż bloków, od strony
    ul. Księcia Mieszka I. Mieszkańcy osiedla będą mogli dostać się do centrum
    Plaza wiaduktem ponad ulicą i torami. Można być pewnym, że właśnie oni będą
    najliczniejszymi klientami. Inwestor wykazuje zniecierpliwienie. Ma już
    pozwolenie na budowę, ale nie otrzyma zgody na użytkowanie bez rozwiązania
    problemu dojazdu. Nieoficjalnie mówi się, że decyzję w tej sprawie podejmie
    wkrótce wojewoda, a wtedy mieszkańcy osiedla otrzymają znacznie mniej niż
    oczekują. – Być może procedury biegłyby szybciej, gdyby miasto bardziej
    zaangażowało się w sprawę. Może powinno zapewnić spółdzielni gwarancje? –
    zastanawia się Stanisław Sochacki.

    Jerzy Stępień
    zastępca prezydenta Poznania

    Miasto nie ma prawa niczego gwarantować spółdzielni, to niezależny od samorządu
    podmiot. Zapewniam jednak, że to, do czego zobowiąże się inwestor, będziemy
    egzekwować. Plaza ma już prawomocne pozwolenie na budowę obiektu. Pozwolenie na
    budowę infrastruktury, w tym dróg, zaskarżyła u wojewody spółdzielnia
    mieszkaniowa Winogrady. O ile wiem, wojewoda decyzję podejmie w przyszłym
    tygodniu. Jestem optymistą. Liczę, że budowa centrum Plaza wreszcie ruszy.

    Ślimakiem do dwójki

    Władzom miasta zależy na szybkim uregulowaniu problemu dojazdu do Plazy.
    Planują bowiem budowę „ślimacznicy” pozwalającej dostać się z ul. Księcia
    Mieszka I na ul. Lechicka, czyli trasę krajową nr 2. Obie nowe drogi na krótkim
    odcinku przebiegają przez teren spółdzielni mieszkaniowej.



    Temat: Policja kontra pirackie oprogramowanie
    Moim zdaniem to skandal, nastepny skandal......;-}
    ......nie wiem jakie "metody operacyjne" w tych wypadkach stosuje polska
    policja. Po pierwsze jestem przyzwyczajony, ze moge zastrzelic kazdego, kto
    wejdzie do mojego domu nie proszony, chyba ze ma nakaz, albo dziala ze wzgledu
    na bezpieczenstwo narodowe. Nie wiem co moga pokazac polscy policjanci zeby
    wejsc komus do domu. A watpie ze policja w kazdym wojewodztwie ma takie
    mozliwosci logistyczno-techniczno-cyfrowe, zeby na skarge jakiejs firmy (tylko
    taka mozliwosc biore pod uwage) miala "sieciowe" dowody w reku. Trzeba byc
    albo idiota, albo uwazac sie za jednego z mieszkancow matrixa, zeby sciagac
    durze czesci oprogramowania z netu. W US, wsrod fachowcow (a to oznacza
    kazdego kto tylko nie jest zwykla gospodynia domowa i wie co to HTTP;-}) 50%
    programow to programy "lewe". Taka jest prawda. Od programow operacyjnych, do
    gry w szachy. Tak samo jest w wielu firmach(!). Przyklad - firma zatrudnia
    150 pracownikow na systemie MS, a licencji ma na 15 osob. Zwykle bierze sie to
    ze zwyklego lenistwa, ale nie zawsze. Dlaczego mam kupowac jakis program za
    $600, jesli kupi go moja firma, albo ma to moj kolega? Kazdy ma nagrywarki i
    nagrywa, ale nie w celach zarobkowych. Czasem jest troche niedogodnosci, bo
    nie mozna czasem sciagac upgrade'ow, wiec sie ich nie sciaga z "lewego" PC. Pan
    Gates od tego nie zbiednieje, bo firmy i "zwykli ludzie" jednak musza placic za
    programy, bo tak wola, wiedza ze maja gwarancje i nic ich nie obchodzi, ida do
    sklepu po nastepny PC, jak po ziemniaki. Natomiast jesli chodzi o muzyczne
    CD's & DVD's, to nie oplaca sie robic kopii. Bylem przerazony iloscia "lewych"
    plyt w polskich domach. Osobiscie mam same oryginaly i nie chce innych, bo
    mnie stac i sa lepsze. Osobiscie moje PC's sa w 50% "lewe", od czesci, po
    oprogramowanie, bo PC, sa "custom made". Co z tego ze cos zostalo odkodowane,
    wziete z pracy gdzie najnowsze czesci walaja sie w magazynach i sie po nich
    depcze, albo kupione przez np. mojego ojca, mame, wojka, ciocie, babcie,
    dziadka i przegrane na moje? Absolutnie nic. Tak jak nic nigdy nie ukradlem
    (fizycznie), tak dalej nie czuje sie zlodziejem, bo ktos blizki (np. kolega z
    pracy) mi to dal w prezencie, a nie dlatego ze mnie na to nie stac i musialem
    oszczedzac. I to jest smutna prawda - w Polsce, Ukrainie, Rosii glownie bieda
    nakreca piractwo, a ze bieda jest powszechna, wiec kopiuje sie co sie da w
    przerazajacych ilosciach. Jest rzecza niegodziwa oczekiwac godziwosci od ludzi
    zyjacych w warunkach uwlaczajacych ludzkiej godnosci. I do tego te "akcje"
    policyjne, ktore oczywiscie uderza w jakis biednych, zastraszonych ludzi z
    trudem oplacajacych polaczenia internetowe. To wlasnie jest skandal. Niech
    policja lapie dlesiarzy, mafie i politykow SLD, a nie facetow w okularach przed
    komputerami.
    Uszanowanie,
    Paul
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dsj4cup.htw.pl



  • Strona 3 z 4 • Wyszukano 179 rezultatów • 1, 2, 3, 4 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl.