Strona Główna jajka wielkanocne robione szydełkiem jaja wielkanocne Przepisy jajko wielkanocne-wycinanka jajko wielkanocne wykonanie jajca wielkanocne jajko wielkanocne Jadwiga Piekarska Jak Dojechać Do Kokocka Jacek Merkel jak dawkować WPC 80 |
Widzisz wypowiedzi wyszukane dla zapytania: jajek wielkanocnychTemat: ZIELONE ŚWIĄTKI ZIELONE ŚWIĄTKI Jest to ludowa nazwa święta kościelnego - Zesłania Ducha Świętego na Apostołów, zamykającego wielkanocny cykl świąteczny, uznanego za jedno z najstarszych i największych świat w kościelnym kalendarzu liturgicznym, które początkowo łączone z Wielkanocą. Później, od IV w. zaczęto je obchodzić jako odrębne święto, w niedzielę i poniedziałek, siedem tygodni, pięćdziesiąt dni po Wielkanocy, pomiędzy 10 maja i 13 czerwca, a więc w pełni wiosny i bujnego rozkwitu roślin. Z obchodami kościelnymi Zielonych Świątek, w przeszłości, łączyły się różne obrzędy ludowe powitania wiosny i zwyczaje rolnicze i pasterskie. W całej Polsce powszechny był zwyczaj - dotychczas jeszcze zachowywany na wsi - majenia ścian domów, wrót i płotów zielonymi, najczęściej brzozowymi gałęziami. Podwórka zaś, podłogi w izbach i nawet psie budy wyściełano grubo tatarakiem, dla świątecznej dekoracji, dla pięknego zapachu i także... przeciw pchłom, komarom, muchom i innym insektom. Do dnia dzisiejszego, dla tradycji, w wielu domach, w Zielone Świątki ustawia się dzbany i wazony z tatarakiem, czyli kalmusowym zielem. Niegdyś w Zielone Świątki, na wzgórzach i leśnych polanach rozpalano sobótki - ognie obrzędowe (jak w wigilię św.Jana). Na Podlasiu zwano je palinockami. Tańczono wokół nich z zapalonymi od ogniska pochodniami, biegano po polach, a pasterze obchodzili z nim i swe stada. W Zielone Świątki pasterze ubiegali się o tytuł króla. Uzyskiwał go ten spośród nich, który pierwszy przybył z bydłem na pastwisko. Najlepsza zaś pasterka otrzymywała tytuł królowej. Królewska para, ustrojona w wieńce i wstęgi, wybierała sobie świtę, a ta musiała wystarać się o jadło: chleby, pierogi, sery i - koniecznie - o jajka i słoninę oraz przynieść to wszystko na pastwisko. Wieczorem pasterze wesoło ucztowali bawili się, cały czas czyniąc honory królowi i królowej pasterzy. Innym ciekawym zwyczajem zielonoświątkowym było tzw. wołowe (lub końskie) wesele, zabawa ludowa nazywana także rodusiem, podczas której pasterze wodzili pięknego wołu lub konia przybranego w wieńce z kwiatów, wstęgi i zawiniętego w białe płótno. Czasami na grzbiecie wołu sadzano słomianą kukłę. Towarzyszył mu zawsze orszak młodzieży, dziewcząt i chłopców oraz muzykanci, w wszyscy wołali głośno: roduś, roduś wymachiwali zielonymi gałązkami i wiązankami wiosennych kwiatów oraz trzaskali z batów. Zabawa ta, być może, miała związek z dawnymi, starosłowiańskimi obrzędami pasterskimi, podczas których oprowadzano w procesji wołu - czczonego jako uosobienie siły. Zabawę tę (rodusia) znano w Polsce już w XVI w. W rachunkach domowych królewicza Zygmunta (później zwanego Starym), który w młodości mieszkał w Głogowie, znajduje się zapis o datkach dla głogowskich chłopców wodzących rodusia. Na Podlasiu, nad Narwią, jeszcze w początkach XXw., w Zielone Świątki odbywał się obchód z królewną. Najładniejszą we wsi dziewczynę pięknie ubierano, wkładano jej na głowę koronę z kwiatów i w orszaku innych dziewcząt prowadzono granicami pół. Śpiewano przy tym, zaklinając urodzaj: Gdzie królewna chodzi tam pszeniczka rodzi. albo Na maj królewna chodziła a cóż w tym maju robiła? Zielone żyto sadziła. A cóż nad tym żytem mówiła? Rośnijże żyto wysoko, puszczaj korzenie głęboko. Obchód kończył się ucztą z tańcami, urządzaną w domu najlepszego gospodarza lub we dworze, na cześć królewny oraz na chwałę zwycięskiej wiosny, na szczęście i urodzaj. Z Zielonymi Świątkami wiązał się także zwyczaj majówek - zabaw podmiejskich. Urządzano je nad Wisłą, w Krakowie i na warszawskich Bielanach. Była to niegdyś leśna osada podmiejska, która z czasem stała się dzielnicą Warszawy. Wzmianki o tych majowych zabawach, finansowanych nierzadko z kasy królewskiej i niekiedy zaszczycanych obecnością króla (odwiedzał je czasem król Stanisław August Poniatowski) znajdują się w XVIII- wiecznych gazetach. Pisano w nich np. o urządzanych na Bielanach fajerwerkach, o grach i tańcach na świeżym powietrzu, o przejażdżkach po Wiśle umajonymi łódkami, o występach sztukmistrzów oraz urządzanych tam przedstawieniach i żywych obrazach. Zielone Świątki od blisko stu lat obchodzi się w Polsce również jako Święto Ludowe. Ustanowiono je w 1903 r. we Lwowie podczas Zgromadzenia Rady Naczelnej Polskiego Stronnictwa Ludowego. Od tamtej pory Święto Ludowe wyraża ideały całego chłopskiego stanu, tych wszystkich, którzy trudząc się przy uprawie Ziemi, od wieków już żywią i bronią. "Polskie Tradycje Świąteczne" - aut. Barbara Ogrodowska Temat: dieta tłuszczowa Drogi drapieżniku! Gdzie wyczytałeś że Kwasniewski poleca margarynę. Według niego margaryna oraz wszystkie tłuszcze roslinne są gorsze od każdego tłuszczu roślinnego. Jeśli chcesz rzeczywiście zgłębić wiedzę na ten temat, to przeczytaj "Tłuste życie", "Dieta optymalna" i inne napisane przez Kwasniewskiego książki.Ja osobiscie pomijałam fragmenty filozoficzne. Przed rozpoczęciem diety przez 10 lat walczyłam z nadwagą, wilczymi apetytami, zgagą itp. Byłam na skraju bulimii.Ciagłe diety 1000 kcal wpędzały mnie w depresje. Jadłam 5 razy dziennie (głównie warzywa, chude mieska, owoce, a tłuszcz tylko do surówki).Byłam na permanentnym głodzie i im więcej kilogramów zrzuciłam tym wiecej przybywało po zaprzestaniu katorgi. Przy spożywaniu 1500 kcal na dobę waga "szła" w górę. W badaniach kontrolnych wyszło że mam podwyższony poziom cukru we krwi (160), podwyższony poziom trójglicerydów (260) i cholesterol (230). Pani doktor (tzw.rodzinna)przepisała mi tabletki na obniżenie poziomu cukru i poleciła nie jeść słodkiego i tłustego. Powiedziała jeszcze,że mam złą przemianę tłuszczową. I wtedy właśnie zetknęłam się z książką Kwaśniewskiego. Po trzech miesiącach stosowania diety optymalnej mój cukier "spadł" do 100, trójglicerydy do 57 a cholesterol do 186. Pani doktor zwana rodzinną nie potrafiła wytłumaczyć mi jak to mozliwe, że kiedy nie jadłam prawie wcale tłuszczu miałam złą jego przemianę a jak znacznie podniosłam spożycie tłuszczów przemiana się poprawiła. Ot cuda. Na początku stosowania diety robiłam błąd, polegający na tym,że jadłam zbyt dużo białka 60-70g na dobę co miało wpływ na znikomy ubytek wagi. Kiedy obniżyłam ilość białka na dobę do 40 g waga zaczęła spadać. Zamiast 5 posiłków jem dwa. Czuje się lekko a przede wszystkim nie jestem głodna. Odzyskałam wiarę w siebie, nie mam napadów wilczego głodu. Niestety czasami jeszcze "zgrzeszę" czymś słodkim. Ale to są "grzechy"sporadyczne. Jem głównie jajka (4-5 na dobę), chlebek optymalny ( w moim miescie mozna go już kupić w sklepie) z prawdziwym masełkiem; śmietankę 30 lub 36 %. Lubię goloneczkę z musztardą, kotleciki schabowe, jem także chudsze miesa ale wtedy po obiedzie piję kawę z dużą ilością śmietanki. Uwielbiam smażoną wątróbkę.Pasztetów sprzedawanych w sklepie nie jem, sama sobie robię tego typu wyroby. Od kiedy mój ciężko chory na serce ojciec zaczął stosować żywienie optymalne, robimy więcej potraw według przepisów Kwaśniewskiego (jest książka kucharska). U mojego taty spadło cisnienie (przed ok.170/110 teraz ok.140/90)i cholesterol z 215 na 160. Ustały u niego bóle owrzodzonej dwunastnicy. Mam w rodzinie jeszcze optymalnego wujka, który wyleczył się z wysokiego ciśnienia i twierdzi,że ubyło mu 20 lat ( ma ok.65). Jesli masz jeszcze jakieś pytania to pisz, ale ja przeczytam dopiero po świętach, bo wyjeżdzam.Życzę zdrowych i wesołych Świąt Wielkanocnych i smacznego (jak zawsze) jajeczka. Temat: El Diwan - Sharm El Sheikh (***) tosiek68 napisał: > Moze posiadasz zdjecia > pokoi z Al diwan. Interesuje mnie szczególnie family suite. Wyslę. Nie wiem jaki to pokój, ale coś mam. > Czy jeździłas wieczorami do naama bay i czy mozesz polecic jakis niedrogi lokal gdzie mozna wypic kawe i cos przekasic w miłej atmosferze. Jeździłam. Wszędzie są mniej więcej te same ceny. My byłyśmy ze znajomymi w Cafe' GADO - jak się idzie od ulicy w kierunku centrum Naama jedna z pierwszych po prawej stronie - ze świecidełkami jak z choinki Taka shisharnia, z fajami i na wpół-leżąco. Targować się!!! > czy pieniadze i cenne rzeczy mozna oddać do bezpłatnego sejfu, czy lepiej wziąc płatny. My zostawiłyśmy w zwykłym. Nic nie ginie. No, ale np. laptopa zostawiłabym w platnym, bo ten zwykły to po prostu koperta z numerem pokoju... > czy chłopaki z obsługi hotelowej znaja angielski i mozna sie z nimi dogadać. A moze mówia troche po polsku. Znają, mówią łamaną angielszczyzną, trzeba się wsłuchac, by zrozumieć. Najlepiej oczywiście ci z recepcji i przemiły szef policji hotelowej. Nawiasem mówiąc on też jeździ wieczorami z gośćmi do Naama, by odreagować (%) Natomiast z polskiego znają tylko: "Jak sie masz", ewentualnie inne zwroty potrzebne do podrywu. Często wtrącają słówka rosyjskie, co jest wkurzające. > Podobno 90% turystów w hotelu to polacy. Czy jest moze polska > tv a jesli tak to jakie sa programy. Polaków było ok. 50%. Reszta - Ruscy, Estończycy, jeden Francuz, a na weekend cała wielka grupa miejscowych z konferencji. Jest TV Polonia, słaba jakość i monotematyczne programy (po nowej linii rządu) > czy byłas moze w pokoju typu suite lub family suite. Jak jest w srodku. Byłam w zwykłej dwójce. Nie wiem jak jest w apartamentach. > Czy Egipcjanie są przyjaznie nastawieni do > turystów i czy mozna bez obaw chodzic po miescie wieczorami. Bardzo przyjaźnie - czasem aż za Można bezpiecznie chodzić, co 2 kroki policja, a Naama tak pełna ludu, że nie ma się co obawiać. Bo koło hotelu nie ma nic, oprócz supermarketu (tam też tylko po rosyjsku - niedaleko jest Hotel Gardenia, pełen Ruskich). Angielski - fatalny! > Czy sa problemy z > zabraniem sie wieczorem busem do/z naama bay. Nie było - bus był zapełniony w połowie, 1/3, lub były tylko 2 pary. Ale... to było w czasie Świąt Wielkanocnych, a nie latem... > Czy dzieci mają co robic np. > tenis stołowy ,bilard ,siatkówka itp. Nie ma tenisa, jest bilard, nie ma siatkówki. Nie wiem nic ponadto, bo nie mamy dzieci i raczej byłoby to w naszym wypadku trudne )) > czy w pokoju jest czajnik elektryczny, szklanki. Nie ma. Czajnik niepotrzebny - ciełego się nie chce. Szklanki - radzę zabrać kubki. > czy mozna wnosic własne napoje do hotelu. czy nie ma z tym > problemu. Można, ale lepiej nie na wierzchu. Raz przy nas ochroniarze zaglądali do torby przy bramce faciowi wracającemu z Naama. Nam nigdy. > czy napoje do kolacji trzeba brac od nich czy mozna przyniesc swoje. Nie było to praktykowane, my kupowałysmy. > czy jakies słodycze lub ciasta daja do posiłków. Na kolacji jadalne są TYLKO słodycze. I są naprawdę pyszne. Nie pachną stęchłym psem ani szmatą jak inne potrawy. Też szwedzki stół, więc lepiej brac od razu, razem ze słonym, bo potem już rozgrzebane i ciepłe. > co dobrego mozna zjesc na sniadanie. Pisałam już - ten jajecznico-omlet i pyszne croissanty. I jajka na twardo > czy jedzenie w samolocie jest dobre. Nie ma jedzenia w samolocie. Można kupic kanapki, chipsy, napoje. > ile czasu leciałas do sharm. Około 4 godziny. > czy mozna wziąc np. kabanosy dla przegryzienia miedzy posiłkami i czy nie ma > problemów z przewiezieniem jedzenia. Można, nie ma problemów. My miałysmy, ale ponieważ Przyjaciółka miała "zemstę", nie jadła, a ja nie lubię. Zresztą - tam się nie chce jeść! Lodówka jest, więc można przechowywać amcia i picie. Niedrogo wychodzi korzystanie z płatnego barku z ich lodówki. > jakie owoce podaja do posiłku. Melony, pomarańcze do obiadokolacji. Raz były daktyle. > czy brac ze soba jakies cieplejsze rzeczy typu sweter, bluza czy przydzadza sie adidasy. Ciepłych - nie. Adidasy - tak. > Z góry bardzo Ci dziekuję za odpowiedź. Nie ma za co Chętnie wspominam przy okazji odpisywania )) > Gdybys miała jakies zdjęcia o których pisałem na początku to bardzo proszę > przeslij je na email; tosiek68@wp.pl Postaram się, nie wiem, czy jeszcze dziś. Kiedy jedziecie...? Temat: z archiwum MAGLOWNICA - magazyn nr 1 M A G L O W N I C A 1 Z ŻYCIA WYŻSZYCH SFER Salony do dziś rozbrzmiewają echem skandalu, jaki miał miejsce na bankiecie z okazji 95.urodzin hrabiny Konstancji de Pawiszcze – Przydupas. Skandal wywołała prababka hrabiny, która – nie bacząc na etykietę – kazała sobie podać suflet z bażanta w białej czekoladzie PRZED (a nie, jak tradycja nakazuje, po) potrawką z kawioru truskawkowego. Widząc ten afront, goście szybko rozeszli się, nie skosztowawszy nawet polewki z trzewi koników morskich z makaronem czereśniowym, a jeden z gości dokonał nawet samospalenia. Sama solenizantka postanowiła przez najbliższe 25 lat nie organizować bankietów urodzinowych. LATO W MIEŚCIE – GDY DZIECI SIĘ NUDZĄ... Nasi milusińscy, którzy jeszcze nie wyjechali na wakacje, z pewnością przysporzą nam nie lada kłopotu, nagabując nas o coraz to nowsze zabawy. Aby wyjść naprzeciw Państwa oczekiwaniom, proponujemy ciekawą, letnią zabawę p.t. „Biedroneczka”. Do zabawy potrzebne nam będzie jedno dziecko, wiadro czerwonej farby i puszka czarnej pasty do butów. Najpierw malujemy całe dziecko na czerwono. Potem, gdy przeschnie, robimy pudełkiem na dziecku (uprzednio należy pudełko otworzyć) czarne kropki. Wyprowadzamy dziecko na balkon i każemy stanąć buzią do słońca, z rozłożonymi rączkami. Prosimy, żeby powiedziało znaną rymowankę: „Biedroneczko, leć do nieba, przynieś mi kawałek chleba”. Dziecko mówi, a my przy słowie „leć” z całej siły kopiemy je w pupę, tak żeby faktycznie poleciało. Jeśli dzieciom zabawa spodoba się, zawsze możemy ja powtórzyć w miarę wycierania się kolorów. Bardziej rozgarnięte dzieci rzeczywiście pójdą w przerwie po pieczywo. Mamy nadzieję, że zabawa przypadnie Państwu do gustu. Powodzenia!!! KONKURS A oto coś dla tych naszych maluszków, którym nie straszne rozkosze łamania głowy: Zosia poszła z Zenią do sklepu. Zosia kupiła 30 000 par majtek barchanowych i jedną trzecią herbatnika, a Zenia butelkę denaturatu dla taty i pół kilo kaszany. Ile pieniędzy dostały dziewczynki w zamian za to, żeby następnym razem zrobiły zakupy w innym sklepie, po tym, jak Zenia zwymiotowała w karton pieluszek dziecięcych a Zosia zrobiła siku do gorącego kubka? Czekamy na Wasze prawidłowe odpowiedzi, a na was czeka nagroda: kubek z moczem Zosi! Naprawdę warto spróbować! KĄCIK KUCHMISTRZA Jak zrobić coś z niczego? Nad odpowiedzią na to pytanie w dzisiejszych, ciężkich czasach, głowi się mnóstwo gospodyń domowych, zwłaszcza jeżeli w młodości nie używały środków antykoncepcyjnych i mają liczne rodziny, nie wspominając już o sytuacji, gdy pojawiają się goście. A my dziś prezentujemy jedną z takich szybkich i tanich, ale za to bardzo smacznych potraw. Kaszanka po katalońsku 100 jaj przepiórczych 1-2 kg borowików szlachetnych 2 kg kawioru czarnego 6 kg mango szafran do posypania 1 pęto kaszanki Kaszankę smażymy, resztą dekorujemy według uznania. I widzicie Państwo, jakie to proste? Ani dużo kosztów, ani roboty, a wszyscy będą na pewno zadowoleni. Smacznego! LISTY DO REDAKCJI Nadeszły do naszej redakcji listy, co jest pewnego rodzaju ciekawostką, gdyż nie podaliśmy jeszcze adresu, ale i tak na nie odpowiemy: Zdzisława Bławatek-Błotnicka z Bagienników Dolnych: Nie, gdy wybucha pożar, nie wrzucamy w niego telefonu po wykręceniu numeru. Następnym razem prosimy otworzyć drzwi tym panom z czerwonym samochodem – oni nie rozwożą pizzy. Bogusia Pierdzielak z Gnojnej Wólki: Jeżeli dziadek leży, nie oddycha, chodzą po nim myszki i sytuacja nie zmienia się od kilku miesięcy, to – masz całkowitą słuszność – babcia nie powinna wlewać mu na siłę do gardła zupy podczas obiadu. Cyryl Bździągwa z Zasrańców Wielkich: Nie, teraz są wakacje letnie. Prosimy wstrzymać się z wyrębem choinek na sprzedaż. Fakt, iż dopiero Pan się zbudził po Wielkanocy, nic nie znaczy. Noworoczne bicie żony też prosimy na razie odłożyć. Strona 3 z 3 • Wyszukano 202 rezultatów • 1, 2, 3 |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||