Strona Główna
Jacek Malczewski obraz Śmierć
Jacek Soplica bohater patriota
Jacek Soplica bohater rozprawka
Jacek Wójcicki Beata Rybotycka
Jacek Ziobro minister PiS
Jacek Cygan Galeria
Jacek Koziński Smoktunowicz
Jacek Soplica zdjęcia
Jacek Antczak
Jacek Baj
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • botus.xlx.pl

  • Widzisz wypowiedzi wyszukane dla zapytania: Jacek Kaczmarski piosenki





    Temat: Króciutki kurs najnowszej historii Polski
    Króciutki kurs najnowszej historii Polski
    Gandalph przedstawił „Krótki kurs historii PRL’u, w 4 częściach”.
    Myślę, że najwyższy czas na historię najnowszą.

    Jak to się zaczęło? Lata 1989-1990. Na najwyższych stanowiskach zaczęli się
    pojawiać ludzie z opozycji demokratycznej, cenieni za uczciwość i odwagę w
    głoszeniu własnych poglądów. W dodatku popierali ich najwybitniejsi ludzie
    nauki i kultury.

    I co się stało? Zaczęto ich atakować i z prawa i z lewa. Wszystkie metody
    były dobre.
    Dlaczego tak się stało? Można przypuszczać, że ci z „drugiego szeregu”
    zrozumieli, że w inny sposób nie będą w stanie „dorwać się do władzy”.
    Jednocześnie nie potrafili pogodzić się między sobą i umożliwili powrót do
    władzy komunistom. Co skutecznie zablokowało tempo przemian.

    Przypomnę fraszkę Ignacego Krasickiego „Ptaszki w klatce”:

    "Czegoż płaczesz? - staremu mówił czyżyk młody -
    Masz teraz lepsze w klatce niż w polu wygody".
    "Tyś w niej zrodzon - rzekł stary - przeto ci wybaczę;
    Jam był wolny, dziś w klatce - i dlatego płaczę".

    Nasza sytuacja była trudniejsza, Nas wypuszczono z klatki. I tego nawet nie
    dałoby się ująć w tak zgrabnej fraszce. Nie byliśmy przygotowani do życia na
    wolności. Gdy trzeba znaleźć wędkę i jeszcze nauczyć się nią posługiwać.
    Większość ludzi tego nie potrafiła. Więc byli rozgoryczeni i szukali winnych.
    Oczekiwali manny z nieba, a tu było gorzej niż poprzednio. W tej sytuacji w
    większości staliśmy się podatni na pomówienia i oszczerstwa.

    Swoje odegrała też tu telewizja publiczna, podtykając często
    mikrofon „lepperopodobnym”, którzy uczciwych i mądrych ludzi nazywali
    złodziejami i ludobójcami. Efekt jest taki, że teraz mamy najgorszy sejm w
    III RP.

    Nucąc sobie piosenkę Jacka Kaczmarskiego „Przejście Polaków przez Morze
    Czerwone”, w latach osiemdziesiątych, byłem na 100% przekonany, że to, o czym
    Jacek mówi w tej piosence, nie zdarzy się. Mając w pamięci 10-
    milionową „Solidarność”. Jednak, niestety dla nas, Jacek, proroczo, chyba
    miał rację.

    Przejście Polaków przez Morze Czerwone

    Na brzegu stojąc, drżące plemię boże
    Patrzymy w trwodze na Czerwone Morze.

    Za nami ściana świata tego ludów
    Stoi milcząca, czekająca cudu.

    A nam nie dobrze to milczenie wróży:
    My się musimy w morze to zanurzyć!

    Nie dla nas sady na żyznych rzek stokach -
    Dla nas jest toń ta czerwona, głęboka.

    Wtem jeden człowiek, niespełna rozumu
    Na kamień włazi i woła do tłumu:

    Ja wam powiadam i kto chce, niech wątpi,
    Że się to morze przed nami rozstąpi!

    Ja nad tym morzem trzymam wiary władzę!
    Ja pójdę pierwszy! Ja was poprowadzę!

    I nim ktokolwiek zdążył przetrzeć oczy
    Już jedną nogę w odmętach zamoczył.

    Drugiej nie zdążył bo oto toń rzyga
    I jeden poziom w dwa piony się dźwiga!

    Szum się podnosi, a od ludów wrzawa:
    Sprzeczne z naturą, więc na cud zakrawa!

    A onże człowiek pierwszy w wąwóz wkroczył
    Między sztandary purpurowych zboczy.

    A wszystko warczy, pieni się i pryska,
    Lecz najmniejszego nie zamoczy listka.

    Więc nie pytając nawet o przyczynę
    Już wszyscy razem weszliśmy w szczelinę.

    Idziemy rzędem wzdłuż krwistych otchłani -
    Zlęknięci, dumni, zdumieni, znękani.

    Ktoś krzyknął nagle: Wracamy! To zdrada!
    Ktoś - Naprzód! - woła, a ktoś jęczy - Biada!

    Inny znów ściany czerwonej dotyka
    I nim coś powie - bezszelestnie znika.

    Czyśmy za wolno szli, czy pobłądzili,
    Czy iść przestali we zwątpienia chwili,

    Czy wszystko złudą było czy omamem
    I tylko w myślach weszliśmy w tę bramę,

    Nie wiem i nie wie chyba nikt na świecie,
    Choć wszyscy wszystko oglądali przecież.

    Dość, że się toniom w pionie stać znudziło,
    W chwil kilka mokrą szmatą nas przykryło

    I ciężkiej ciszy przytrzasnęły drzwi
    Jakby nas wchłonął kubeł pełen krwi!

    Chyba na zawsze będzie już schowana
    Pod wodą nasza Ziemia Obiecana.

    Patrzyli żywi z czerwonej mogiły
    Jak do swych dziejów ludy odchodziły.

    Mówiono teraz: I widzicie sami
    Jakie są skutki żartów z żywiołami.

    A ci z ustami, oczami pod wodą
    Choć odpowiedzieć by chcieli - nie mogą

    Mnie na nieznane brzegi wyrzuciło...
    I stąd ta piosenka, której by nie było!

    Jacek Kaczmarski
    1983






    Temat: Dzieła wszystkie (?) J. Kaczmarskiego - list
    Dzieła wszystkie (?) J. Kaczmarskiego - list
    DO: Kompania Muzyczna Pomaton EMI

    Szanowni Państwo,
    pozwalam sobie wystąpić do Państwa w imieniu swoim i znanych mi
    niezadowolonych posiadaczy 22-płytowego boksu "Syn marnotrawny". Wydawnictwo
    to było zapowiadane jako zawierające wszystkie dostępne legalnie nagrania
    piosenek Jacka Kaczmarskiego w Jego wykonaniu. Zapowiedź ta dawała
    przekonanie, że zostaną przez Państwa naprawione błędy z czasów, kiedy pełne
    programy Jacka (także te współtworzone przez Przemysława Gintrowskiego i
    Zbigniewa Łapińskiego) były wydawane jedynie na dwukasetowych albumach, zaś
    na płytach kompaktowych znajdowały się ich okrojone wersje. W tamtych czasach
    można było to tłumaczyć względami technicznymi, czyli oszczędnościowymi - 10
    i więcej lat temu koszt wytłoczenia dodatkowego krążka CD był prawdopodobnie
    wielokrotnie większy od dzisiejszego. Wedle nieco bardziej spiskowej teorii
    ta polityka wydawnicza wykorzystywała cynicznie fakt, że Jacek miał - i ma
    nadal - wielu wyjątkowo oddanych wielbicieli, któym bardzo zależało na tym,
    aby mieć wszystkie dostępne Jego nagrania i jednocześnie jak najwięcej z nich
    na jak najlepszych nośnikach - kupowali zatem i płytę i kasetę.

    W najnowszym wydawnictwie zabrakło wydanych wcześniej na kasetach (też przez
    Pomaton przecież) piosenek:
    - "Rozbite oddziały", "Zmartwychwstanie Mandelsztama", "Czołg", "Śmierć
    Baczyńskiego" w wersji live z 1990 roku;
    - "Starzejesz się, stary" i "Błędy wróżbitów" (jakże ważne i jakże znaczące!)
    z koncertowego programu "Mury w Muzeum Raju";
    - "Jan Kochanowski" i "Zbigniew Herbert" w wersji studyjnej (2 gitary i
    fortepian) programu "Wojna postu z karnawałem".

    Fakt takiego zlekceważenia wielbicieli przy jednoczesnym wprowadzaniu ich w
    błąd twierdzeniem, iż wydawnictwo jest kompletne, pozwala sądzić, że głównym
    celem tego wydawnictwa jest zdyskontowanie dobrej koniunktury na twórczość
    Jacka, wynikłej z uwagi, którą poświęciły Mu media po Jego śmierci. Że, jak
    to się teraz brzydko mówi, "targetem" tego "produktu" są Ci, którzy kupowali
    reedycje Niemena, Starszych Panów, Johnny'ego Casha, wielu innych - tuż po
    śmierci twórców, kiedy było to - jakichż czasów dożyliśmy! - en vogue.

    Żadne ewentualne względy techniczne (zagubienie taśm matek etc.) nie mają tu
    znaczenia. Fatalnie nagrany "Raj" i kiepskie technicznie nagrania koncertowe
    zostały przecież opublikowane na CD.

    W pudełku jest jeszcze sporo miejsca na 23. płytę. Naprawcie swoje
    niedopatrzenie (skąpstwo? niechlujstwo?), tłocząc ją i sprzedając po
    symbolicznej cenie. Zróbcie to dla Pamięci Jacka. Dla nas, jego wielbicieli.
    Dla spokoju ducha Pana Tomasza Kopcia. Dla siebie.

    Z poważaniem

    (...)

    PS Moglibyście Państwo również dotrzeć do nagrań koncertów Jacka
    zarejestrowanych przez TVP. Wtedy 23. płyta byłaby pełniejsza. Chyba że z
    niewiadomych względów nie będzie to możliwe. A kiedy względy są niewiadome,
    to przeważnie wiadomo, o co chodzi.





    Temat: Chirac nas łaja za brak solidarności europejskiej
    Polska w Europie (nie mylic Slon a Sprawa Polska)
    Szanowni,

    Jestesmy w Europie i na Europe nie ma sie co obrazac, ale tez
    nie nalezy zapomniec 6-tego wrzesnia 1939 roku kiedy to
    zolnierze francuscy grali w futbol z Werhmahtem (dla
    niedowiarkow proponuje przejrzec mikrofilmy w pierwszej lepszej
    bibliotece z gazetami alianckimi z tamtego okresu i tego dnia)
    mimo deklaracji wojny ich rzadu i traktatu z Polska. Kazdy z nas
    jest Polakiem i wie jakimi strasznymi konsekwencjami grozi brak
    woli pokonywania trudnosci i poswiecenia przez spoleczenstwa
    Europy Zachodu.

    Nasze interesy musza sie zaczac od zapewnienia bezpieczenstwa
    naszego codziennego zycia i jego stabilnosci w przeciwnym
    wypadku nasze spoleczenstwo rozpadnie sie od braku wartosci
    ktorego bronili nasi dziadowie. O Europe w ktorej bedziemy mogli
    tak zyc musimy sie starac - Unia Europejska nie jest podworkiem
    jakiegos mniejszego czy wiekszego kraju - to miejsce do zycia
    dla kazdego z nas.

    W obecnym momencie Europa jest za slaba na gwarantowanie czego
    kolwiek a napewno nie bezpieczenstwa. Jedyne gwarancje moze
    dawac rzad Stanow Zjednoczonych ktory jest daleko i ktorego cele
    strategiczne sa w coraz wiekszym stopniu zwrocone w kierunku
    Pacyfiku a nie Europy, Bliskiego Wschodu (pomimo obecnego
    konfliktu) czy tez Polski. Wedlug mnie powinnismy skorzystac z
    tej calej awantury i zobaczyc jaka role oryginalnie przeznaczyli
    nam wielcy Uni Europejskiej we wspolnym domu i jesli to mozliwe
    to doprowadzic do stanu w ktorym nasza opinia bedzie tak samo
    wazna jak kazdego innego w Europie - jesli to mozliwe to tworzac
    korzystne alianse wewnatrz Europy.

    Konflikt w Iraku i sprawa dyplomatycznego ambarasu na osi Paryz-
    Waszyngton oraz nieszczesna wypowiedz Prezydenta Francji daje
    nam okazje do udowodnienia panstwom zachodu do czego prowadzi
    poczucie wyzszosci i checi dyrygowania innymi oraz braku
    swiadomosci dotyczacej problemow wschodu Europy - Pan Chirac
    zbudzil upiory i bedzie go wiele kosztowalo ich uspienie
    (wystarczy popatrzec na reakcje powyzej).... Zaplaci za to
    mozliwoscia tak swobodnego przywodzenia Europie jak to bylo
    dotychczas - bedzie musial oddac pola... Trzega koniecznie ten
    moment wykorzystac.

    Z drugiej strony nie wolno zrezygnowac z jak najwiekszego
    zaangazowania Ameryki w Polsce - to jest kwestia naszego
    istnienia i sily (choc Amerykanie sa bardzo trudnymi i
    nieprzyjemnymi partnerami - ale tacy sa... a innych
    sprzymierzencow na razie nie znajdziemy).

    W koncu Panowie - dlaczego caly czas sie obrazamy na Czechow
    (Pepikow) i Wegrow (Madziarow) - ilu znas zna roznice miedzy
    Slowencem a Slowakiem? Dlaczego nie dazymy do rozwiazania
    problemow w naszej czesci kontynentu - bedziemy silniejsi i ...
    beddziemy sie bardziej liczyli w Europie. Dla tych co nie lubia
    Pepikow chcialem przypomniec ze to od nich nauczylismy sie pisac
    i czytac.. Dla tych co nie lubia Wegrow niech pamietaja o takim
    siedmiogrodzkim wielmozy ktory sie nazywal Batorym - jest wiele
    w tej czesci Europy rzeczy ktorych Zachod nie rozumie a my tak
    tylko sami wiele musimy sie nauczyc odrozniac wlasna
    pyszalkowatosc od prawdziwie istnijacych wartosci istnijacych w
    naszym spoleczenstwie.

    Glupi Jasio - ten z piosenki Jacka Kaczmarskiego



    Temat: Spotkanie miszowców w Jamnej 22-24 lutego
    Spotkanie miszowców w Jamnej 22-24 lutego
    Koło Naukowe Studentów MISH UJ
    Rada Studencka MISH UAM
    Sfera Inicjatyw Interdyscyplinarnych

    Serdecznie zapraszamy wszystkich zainteresowanych na Warsztaty Pracy Twórczej Studentów Międzywydziałowych, które odbędą się w bacówce UAM w Jamnej od 22 do 24 lutego br. (piątek – niedziela).

    Warsztaty przeznaczone są dla wszystkich studentów MISH polskich uczelni, w szczególności zaś do osób planujących międzyuczelniane projekty naukowe i kulturalne, które chcą nawiązać i zacieśnić współpracę ze studentami MISH z innych uczelni w Polsce. Zapraszamy także tych (niekoniecznie studentów MISH), którzy chcieliby realizować swoje twórcze pomysły (naukowe, społeczne, artystyczne), a wyjazd może być okazją do ich przedstawienia, rozwinięcia, dyskusji – i wzajemnej inspiracji.

    W spotkaniu wezmą udział m.in. studenci MISH z Krakowa, Warszawy, Torunia, Wrocławia, Lublina, Poznania. Będziemy także gościć przedstawiciela Studiów Matematyczno-Przyrodniczych UJ.

    Ze względu na ograniczoną liczbę miejsc zapraszamy wszystkich zainteresowanych do krótkiego uzasadnienia chęci wyjazdu (dosłownie kilka zdań na temat dotychczasowej działalności oraz Waszych przyszłych planów) – będzie ono potrzebne, jeśli liczba zgłoszeń przekroczy nasze możliwości. Nie jest to jednak konieczne, wystarczy przysłanie najważniejszych danych (imię, nazwisko, uczelnia).

    Pokrywamy koszty noclegu oraz dwóch obiadów (w piątek i sobotę); we własnym zakresie uczestnicy będą musieli zadbać jedynie o śniadania i kolacje (w bacówce można kupować posiłki). O zwrot kosztów podróży można się starać samodzielnie na macierzystych uniwersytetach.

    Na zgłoszenia czekamy do 10 lutego pod adresem: jamna2008@gmail.com (tam też można kierować wszelkie pytania). Bieżące informacje o projekcie będą zamieszczane na Ogólnopolskim Forum MISH: www.mishogolnopolski.fora.pl w dziale „Inicjatywy MISH”.

    Strona internetowa bacówki: www.jamna.amu.edu.pl/ .

    Do zobaczenia w Jamnej!
    Stanisław Krawczyk (UAM)
    Artur Wieczorek (UJ)

    PS. W ubieganiu się o zwrot kosztów podróży może pomóc oficjalny opis przedsięwzięcia. Aby go otrzymać, wystarczy napisać maila na nasz adres ( jamna2008@gmail.com ). Możemy również przysłać zaproszenie oraz program w wersji doc.

    Program warsztatów:

    (proponujemy, by uczestnicy samodzielnie dojechali do Krakowa w czwartek 21 lutego i tamże przenocowali; część uczestników z UAM i UJ będzie już wtedy w Krakowie, zatem po wcześniejszym kontakcie możliwe jest spotkanie już w czwartek, być może również pomoc w wyszukaniu noclegu. Uczestnicy mogą także dojeżdżać do Jamnej w piątek na własną rękę; w razie potrzeby służymy pomocnymi informacjami o dojeździe do bacówki)

    Piątek, 22 lutego

    7:30 wyjazd z Krakowa
    14:00 przyjazd i zakwaterowanie
    15:00 obiad
    16:00 warsztaty integracyjne
    17:00 czas wolny, w tym między innymi:
    - turniej szachowy
    - warsztaty żonglerki
    19:00 kolacja
    20:00 warsztaty narracyjnych gier fabularnych (RPG)

    Sobota, 23 lutego
    9:00 śniadanie
    10:00 prezentacje i dyskusja projektów naukowych, przedsięwzięć społecznych
    i kulturalnych organizowanych przez studentów
    12:00 przerwa kawowa
    12:15 prelekcje
    - organizowanie konferencji
    - wydawanie publikacji naukowych
    - pozyskiwanie funduszy
    14:00 obiad
    15:00 praca w międzyuczelnianych grupach – tworzenie projektów
    16:30 prezentacje projektów wypracowanych w grupach
    17:30 czas wolny, w tym między innymi:
    - spacer po okolicy
    - warsztaty teatralne
    - turniej szachowy (ciąg dalszy)
    20:00 ognisko; recital piosenek Jacka Kaczmarskiego

    Niedziela, 24 lutego
    9:00 śniadanie
    10:00 wykwaterowanie



    Temat: strach jako instrument zniewolenia
    To co napisałeś jest mi nadzwyczaj bliskie. Czuję DOKŁADNIE TAK SAMO !

    Problem pojawia się gdzie indziej. Napisałeś, że „służy Ci uczciwość względem
    siebie, a co za tym idzie wyrażanie swojej prawdy (tj. swoich uczuć)”. I z tym
    trudno się nie zgodzić. Ale jaki ja naprawdę jestem ? Co ja naprawdę czuję ?
    Przepięknie wyraził to Jacek Kaczmarski w piosence Spowiedź (staram się
    zacytować): "nieodmiennie brałem za szczęście to co zadowolenie było siebie".
    Mnie się wydaje, że jestem taki czy inny (że czuję tak czy inaczej), a ludzie
    wokół odbierają mnie zupełnie inaczej. Kto ma rację ? Zapewne i ja i oni
    jednocześnie.

    Poza tym nasza świadomość siebie zmienia się w sposób ciągły. To, jak sam
    siebie widziałem rok temu jest zupełnie odmienne od tego, co widzę teraz. Więc
    co oznacza 'nie oszukiwać samego siebie' albo 'być uczciwym wobec samego
    siebie'. Szczególnie, że często tkwimy w różnych zaprogramowanych dla nas (np.
    przez rodziców, wychowawców, nauczycieli i księży) lub zaprogramowanych przez
    nas samych uwarunkowaniach (czytaj: zniewoleniach), o których w tej chwili nie
    mamy pojęcia.

    Ten stan niepewności nie jest w żaden sposób powodem do zanegowania całego
    pięknego procesu dojrzewania (drogi ku przebudzeniu). I może wbrew wielu
    powiem, że nie samo przebudzenie jest celem. Celem jest droga ku przebudzeniu
    pod warunkiem, że człowiek uczciwie w stosunku do samego siebie, będzie po niej
    kroczył. Pewnym jest, że wiele razy z niej zejdzie. Taką gwarancję dają nam
    nasze uwarunkowania (zniewolenia). Pewne jest także, że wiele razy cholernie
    będzie bolał powrót na tę drogę. Ale jeśli w perspektywie życia utrzymujemy
    choćby ogólny kierunek to to dla mnie jest szczęście.
    Znam wielu ludzi, którzy już odeszli. I nie znaleźli przebudzenia rozumianego
    jako mistyczne doznanie RZECZYWISTOŚCI. Ale niektóre owoce, które po ich
    zostały są dobre a to oznacza, że ich droga była dobra.

    Specjalnie napisałem „niektóre owoce”, ponieważ każdy z nas oprócz dobra czyni
    także zło. Podobnie jak ty nie ośmielam się potępić zła, choć muszę się
    przyznać, że jest mi strasznie trudno wyzwolić się z czarno-białego obrazu
    narzuconego mi w czasie lekcji religii i wychowania w rodzinie, gdzie zło było
    jasno zdefiniowane i godne potępienia. Taki świat z jasno określonym dobrem i
    złem jest bardzo atrakcyjny, bo zwalnia mnie z odpowiedzialności za własne
    życie. Wystarczy tylko postępować według uznanych powszechnie recept.

    Wracając do „niektórych owoców” to uważam, że czynione przez nas zło (często
    nieświadomie, ale z tego punktu widzenia tego nie ma większego znaczenia) jest
    częścią naszego jestestwa. I jednym z kluczowych punktów na naszej drodze ku
    przebudzeniu jest jego zaakceptowania. Nie chcę powiedzieć polubienie, ale
    jeśli nie zaakceptujemy zła w sobie to zawsze będziemy jego niewolnikiem.

    Tak więc czynienie zła jest dla nas naturalne. Co można z tym zrobić ? Przede
    wszystkim uświadomić to sobie i zawierzyć MIŁOŚCI.

    Pozdrawiam




    Temat: Co sie stalo z nasza klasa...
    kilkakrotnie juz wypowiadalem sie na temat tzw. emigracji i mimo uplywu czasu
    oraz ciaglych zmian warunkow w Kraju (politycznych, socjalnych, perspektyw
    kariery zawodowej itp)- zdania nie zmieniam.
    Taka decyzje mozna ubierac w najpiekniejsze ubranka szyte na miare
    i dowodzic "racji" (subiektywnych) tego kroku jakie kto chce! - dla mnie bedzie
    to zawsze osobista porazka.
    Wcale nie twierdze tego wylacznie w odniesieniu do wlasnej, subiektywnej
    sytuacji lecz moge ja poprzec (prawie) wszystkimi mnie znanymi z autopsji
    przykladami losow mych Znajomych i wlasnie kolezanek i kolegow z mojej klasy
    maturalnej.
    Splaszczanie tego zagadnienia wylacznie do spraw i zagadnien natury
    egzystencjonalnej (powodzenia materialnego) jest (odrobine) nie fair w stosunku
    do pokolenia Ojca Kanoki czy (nawet) Szan. Rodzicow Wedrowca, ktorzy tylko
    z racji zawodu i mozliwosci ktore dawala praca Wodnika, mieli (prawie
    bezproblemowo) sposobnosc do wyemigrowania z Polski (i to nie tej dzisiejszej -
    wolnej!) na stale i z cala rodzina.
    Nie zrobili jednak tego - i jest to dla mnie kolejnym potwierdzeniem mej tezy
    iz w zyciu liczy sie nie tylko "pelne koryto" .
    Ze stale wypowiadajacych sie na tym Forum jestem chyba najstarszym
    (wiekiem i stazem!) "dobrowolnym emigrantem" - co mnie (chyba) predystuje do
    napisania powyzszego.
    Dodatkowo, jestem przekonanym pacyfista a polskie zakrety polityczno-
    martyrologiczno-historyczne np.Powstanie Warszawskie (jak i wiekszosc innych
    naszych polskich patriotyczno-narodowych zrywow) oraz wynik ich rachuneku strat
    i zyskow uwazam za ... przerazajacy .
    Jacek Kaczmarski i jego piosenki nie mowi mnie NIC - czas Jego kariery to juz
    moje zycie poza granicami Kraju.

    Maturzysci mojej klasy (maturalnej) to (chyba bez wyjatku) albo ateisci jak ja
    lub... (he, he - ca: 50%) "innego wyznania" - tzn. NIE-katolickiego.
    Tych nie-katolikow, mniej lub bardziej dobrowolnie, przegonily z Kraju
    wydarzenia i akcje roku 1968, wiekszosc reszty tez z Kraju wybyla.
    Czesc z Nich nie czula sie Polakami choc nie robia z tego manifestacji - reszta
    (bez wzgledu na sytuacje materialna) utrzymuje z Krajem intensywne,
    nieprzerwane kontakty i mimo roznych obywatelstw pozostali Polakami -
    tradycja, kultura i zwiazkami emocjonalnymi.
    NIKT z Nich nie argumentowal swego wyjazdu tak jak dzisiejsze pokolenie mlodych
    polskich "Europejczykow" :
    serwisy.gazeta.pl/df/1,34467,2901213.html
    ".... Niedawno przyjechali do Londynu. Dziś odmawiają powrotu do Polski.
    Aśka: - Nie wrócę, bo tu nic nie jest niemożliwe. Agnieszka: - Nie oglądają ci
    dyplomu ze wszystkich stron. Tomek: - W Polsce bałem się umawiać przez
    internet. Paulina i Adam: - Tu dotykasz pępka świata. Robert: - W Polsce ciągle
    obiecanki, że będzie lepiej. Rafał: - Tu wszystko jest przewidywalne. ..."

    Wow! - pokolenia czekaly na TAKA "argumentacje" )))

    "Europejskosc czy swiatowosc" tych odkrywcow polega na tym iz umieja (lepiej-
    gorzej) sklecic kilka slow w obcym jezyku i... tyle! )

    200 lat temu Molier w jednej ze swych komedii "Mieszanin - szlachcicem" (chyba)
    napisal: "... a jacy MADRZY ludzie ludzie tam mieszkaja! - oni WSZYSCY umieja
    mowic po... ZAGRANICZNEMU! ))".

    No to niech jeszcze ostatni "zamknie drzwi i zgasi swiatlo" - bedzie dopiero
    EUROPA! albo (nawet) .... "Ameryka"! ))

    pozdrawiam,-
    pE



    Temat: Czy Związek Wypędzonych uczci w Berlinie 60. ro...
    a co z naszymi wschodnimi granicami?
    Wszelkie rewizjonistyczne dyskusje o jakiejś "sprawiedliwosci" i
    zwrocie "prawowitym " włąścicielom (niemcom) ich przedwojennych majątków musimy
    rozpocząć od przypomnienia, że:
    - nie my wywołaliśmy II wojnę światową;
    - nie mieliśmy żadnego wpływu na ukształtowanie naszych powojennych granic -
    zrobiono to bez naszej zgody w Jałcie pod jednostronne dyktando Stalina -
    Churchill sprzedał nas dla pozyskania sowietów (polecam szczerze piosenkę Jacka
    Kaczmarskiego "Jałta" - może młodsi zrozumieją);
    - zabrano nam Kresy z takimi ośrodkami kultury o 600-700 letniej fundamentalnej
    polskości jak Lwów (semper fidelis - zawsze wierny rzeczpospolitej),
    Stanisławów, Krzemieniec itp... Wysiedlono kilka milionów polaków, paręset
    tysięcy wymordowano, wreszcie kilka milionów pozostało na tamtych ziemiach, z
    których cześć zachowała swą polskość, a część (niestety - 4 pokolenie
    rusyfikacji) zasymilowała sie z ukraińszczyzną.
    - posostawiliśmy za wschodnią granicą największe dziedzictwo kultury II
    Rzeczypospolitej - całe zbiory Ossolineum, najwspanialsze zbiory z museów i
    prywatnych kolekcji, jakich nie byo na całym terenie kraju. pozostawiliśmy
    najpiękniejszą barokową archoitekturę sakralną kraju, secesję i modernizm
    architektury miejskiej. pozostawiliśmy prochy Konopnickiej, Zapolskiej,
    Grottgera, Smolki, Rydygiera, Krzeczunowiczów, Zachriewiczów, Dunin-
    Borkowskich, Rzewuskich, Przeździeckich, Lubomirskich, Sapiehów, Radziwiłów -
    te nazwiska można by mnożyć - rdzennej polskiej ludności tamtych ziem.

    Wbrew temu, co sie pisze - to nie my wygrakiśmy II wojnę światową - zabrano nam
    najbardziej życiodajen mentalnie i owocujące najwspanialszą kulturą ziemie
    Rzeczypospolitej - dając w zamian zabrane niemcom rozwalone wojną miasta i
    gospodarstwa - kulturalne pustkowie, w które wpedzono repatriantów ze wschodu -
    z którą to spuścizną nie mogą dac sobei rady do dziś... Nasza ziemia, to Kresy,
    ziemia niemiecka - to ziemia niemiecka - alr to nie my tworzyliśmy Jałtę -
    jestesmy tylko jej ofiarą - jak możemy oddawać jeszcze coś, co otrzymaliśmy
    jako marną rekompensatę za coś, co zawsze było pragnieniem Stalina, aby oderwać
    od Reczypospolitej i uczynienie tam sowieckiego Eldorado?
    Trudno nie rozumieć goryczy niemców, wypędzonych i widzących stan ich dawnych
    ziem w chwili obecnej. Polecam niemniej podróż sentymentalną na Kresy, gdzie co
    krok zagadują ludzie starsi i młodsi, szczególnei ci pierwsi z prawdziwymi
    łzami wspominający dawny czas na tamtych ziemiach. Ludzie, którym kazano
    zapomnieć, że są polakami, żyjacych w swiecie, gdzie wprowadzono sowietyzm
    wjego najczystszej postaci (kraje "demoludów" charakteryzowały sie przy nim
    prawdziwą wolnośią...). Odwiedźmy miejsca, gdzie urodził sie Jan III Sobieski
    (Olesko), gdzie bronił się Jan Kazimierz w zamku Lanckorońskich (Żwaniec),
    gdzie składał śluby wierności Rzeczypospolitej (Katedera Lwowska), gdzie
    chodził do liceum Juliusz Słowacki (Krzemieniec), gdzie całe miasto ufundował
    Stanisław Żółkiewski (Żółkiew), siedzibę rodową Radziwiłów (Ołyka), Sanguszków
    (Podhorce), Sobieskich (Złoczów), odwiedźmy Zbaraż, Trembowlę, Świrz, Chocim,
    Okopy Świętej Trójcy, Stanisławów, Drohobycz, Stryj, Truskawiec, Buczacz,
    Czortków - dojedźmy aż do twierdzy, która kilkaset lat broniła granic
    Rzeczypospolitej - Kamieńca Podolskiego. Pojedźmy jeszcze dalej - odwiedźmy
    Winnicę, która poza granicami Polski jest 250 lat - a gdzie połowa mieszkańców
    to polacy... Odwiedźmy Wilno, gdzie całe miasto i wszystkie jego świątynie
    zostało stworzone przez polaków i gdzie do dziś nie da sie ukryć faktu, że
    litwini w nim sa mniejszością...

    Dlaczego niemcom mamy oddawać to, co zabrała im Jałta bez jednoczesnego zadania
    pytania - a co z ziemiami, które zabrano nam?




    Temat: Felieton z cyklu "Z Rosji"
    Felieton z cyklu "Z Rosji"
    Aleksiej Piatkowski 26-05-2004, ostatnia aktualizacja 26-05-2004 19:11

    Odwiedziłem Polskę na początku maja, zaraz po jej wstąpieniu do Unii
    Europejskiej, i postanowiłem porównać - czym różni się od znanej mi wcześniej
    Polski "doeuropejskiej". Ponieważ byłem w waszym kraju 18 razy, to materiału
    mam aż nadto

    Prawie wszyscy pytani przeze mnie przyjaciele najpierw starali się obrócić w
    żart, to co się zmieniło u nich po wstąpieniu do Unii. Dopiero po chwili już
    zupełnie poważnie mówili o wzroście cen na niektóre artykuły i usługi oraz
    spadku cen na inne towary, o powszechnym oczekiwaniu na jeszcze większe
    ożywienie gospodarcze, o planowanym wprowadzeniu euro oraz jego wpływie na
    dochody mieszkańców.

    Początkowa żartobliwa reakcja moich rozmówców jest zrozumiała. Tak naprawdę
    Polska nigdy z Europy nie wychodziła, tylko przez pewien czas była od niej
    odgrodzona żelazną kurtyną. Pamiętam, że zawsze kiedy do was przyjeżdżałem,
    to wszystko było zorganizowane mniej więcej zgodnie z hasłem wymyślonym w
    ZSRR, ale zrealizowanym nie wiedzieć czemu na Zachodzie: "Wszystko dla
    człowieka i w imię człowieka". Pewnie wielu Polaków nie zgodzi się ze mną,
    ale większość Rosjan znających Polskę potwierdzi moje wrażenia. Polska zawsze
    kojarzyła mi się z silnym Kościołem, który wiązał kraj z tradycją europejską,
    z miłymi ludźmi, sensownie zorganizowanym i punktualnym systemem transportu,
    z kierowcami ustępującymi na ulicach drogi pieszym, z czystością utrzymywaną
    nie tylko dzięki wysiłkom służb komunalnych, ale też samych mieszkańców.
    Ostatnio zauważyłem sporo nowych, już całkowicie "europejskich", tendencji.
    To przede wszystkim wyrażanie patriotyzmu poprzez wywieszanie w oknach flag
    narodowych, co jest zupełnie niespotykane w Rosji.

    Podczas pobytu w Krakowie spotkałem mnóstwo turystów z Rosji, co też jest nie
    bez znaczenia. Podejrzewam, że znacznie ciekawiej jest im odwiedzać Polskę -
    najbliższą sąsiadkę na Zachodzie, niż Polskę - jedną z prowincji ZSRR. Nie
    wspomnę już o zatrzęsieniu podjazdów dla inwalidów, a nawet widzianej na
    ulicy wycieczce chorych umysłowo, co w Rosji jest wciąż zjawiskiem
    niespotykanym, bo inwalidzi i niepełnosprawni są u nas poza nawiasem
    społeczeństwa.

    Polski dylemat ("Czekamy, kto nas kupi") sformułowany w 1980 r. przez
    zmarłego Jacka Kaczmarskiego w piosence "Targ" wydaje się być rozwiązany z
    sukcesem dla Polski, ze zdecydowanym wskazaniem na Zachód. Jak Rosja powinna
    zachować się w tej sytuacji? Jeśli chce rzeczywiście wejść do rodziny państw
    cywilizowanych, jak to deklaruje, to jest niezbędny pomost, przez który
    będzie mogła to zrobić. Takim pomostem nie mogą się stać państwa bałtyckie,
    choć może są nam lepiej znane i lepiej je rozumiemy. Ale dziedzictwo
    imperialne nie pozwala Rosji rozmawiać ze swoimi dawnymi koloniami jak równy
    z równym. Za to Polska, która już dawno odłączyła się od imperium i zaczęła
    swoją drogę na Zachód, to zupełnie inna sprawa. Historycznie związana z
    Rosją, zrozumiała dla niej, może rzeczywiście stać się pomostem, który pomoże
    temu kolosowi wejść do rodziny krajów europejskich. Dlatego Rosja powinna
    wyrzec się wrogo-zawistnego nastroju, który towarzyszył polskim dążeniom do
    NATO i w mniejszym stopniu do Unii Europejskiej. Musimy zrozumieć, że głęboka
    i energiczna europeizacja Rosji leży jak najbardziej w interesie nas samych.




    Temat: Michnik postąpił szlachetnie i pięknie
    Dokowski jesteś boski!
    Trudno mi polemizować z osobą, która uważa, że jej wyrywkową wiedzę na jakiś
    temat podzielają absulutnie wyszcy, ale spróbuję:

    1. Skąd wiesz, że "Przyjażń Michnika z Kaczmarskim nie była przyajźnią dwóch
    artystów o pokrewnej duszy, ale byłą przyjaźnią dwóch antykomunistów"? Czy
    śledząc wystąpienia Adama Michnika naprawdę uważasz, że cenił on Jacka
    Kaczmarskiego tylko i wyłacznie za jego postwę w czasach komuny?

    Prawdopodobna odpowiedź: Ano stąd, że nic nie wiesz o Jacku Kaczmarskim ponad
    to, że śpiewał "Mury" i występował w "Wolnej Europie". Rozumiem - nie każdy się
    musi wszystkim interesować i na wszystkim znać. Ale niewiedza winna raczej
    skłaniać do milczenia, nie zaś do tak stanowczego zabierania głosu.

    2. Wspominana już ignorancja co do charakteru twórczości sprawia, że masz o
    niej fałszywe pojęcie. Ludzie nie słuchaliby przez 15 lat czyiś piosenek tylko
    dlatego, że dobrze kojarzy im się z opozycją. Jakoś inni bardzowie opozycji
    odeszli w zapomnienie, a On trwał i dalej tworzył.

    3. Słowo program w "tym dziwacznym kontekście" znaczy program - zestaw piosenek
    nagranych na jednej płycie pod wspólnym tytułem, zezwyczaj mający jakąś wspólną
    myśl, motyw przewodni ("Muzeum", "Sarmatia").
    Kolejny przykład Twojej niewiedzy, która - jak wspominałam - sama w sonbie nie
    jest żadnym grzechem aż do momentu, kiedy nie zaczynasz atakować osób tą wiedzę
    posiadających.

    4. To miło, że przytoczyłeś mnie przytaczającą Ciebie, ale czemu polemizujesz
    ze mną tak wybiórczo? Dlaczego nie dyskutujesz ze wszech miar prawdziwym
    stwierdzeniem, że Jacek Kaczmarski nie jest dla wszystkkich, jak uparcie
    usiłujesz tego dowieść, tym samaym, co dla Ciebie - bardem opozycji. Przywołane
    przeze mnie fakty temu bowiem przeczą:
    Kilkuset ludzi zasiadło przed komputerami, żeby na różnych forach napisać, kim
    był dla nich Jacek Kaczmarski. A był przede wszystkim nie bardem, ale
    uniwersalnym poetą, głosem sumienia, nauczycielem, inspiracją do poszukiwań.
    Wiele z nich to ludzie młodzi (hmm, jak ja), którzy komunę pamiętają jak przez
    mgłę, dla których nie ma innego świata, niż demokratyczna RP (co oczywiście
    zawdzięczamy opozycji).

    Właśnie godzinę tamu zakończyła się w radiowej "Trójce" audycja poświęcona
    Jackowi Kaczmarskiemu. Prowadził ją Jerzy Sosnowski. I wiesz co? Gros
    dzwoniących i piszących to 20-25-latkowie. Najmłodszy wielbiciel talentu
    Kaczmarskiego, który napisał maila, miał 15 lat!
    I Ty naprawdę uważasz, że tylko i wyłącznie dlatego, że był bardem opozycji?

    5. Samą legendą i wspomnieniami nie zaludnisz sal koncertowych. Ja byłam na
    koncertach Kaczmarskiego tylko 2 razy: we wrocławskim Imparcie i we wspominanym
    teatrze - to największe sale koncertowe w mieście. Bilety wykupione na długo
    przed koncertem.

    6. A skąd ten snbizm wziąłeś? Wybacz, ale nie wiedziałam, że brak krytycyzmu
    równa się snobizm. To dla mnie nowość. Muszę to przemyśleć.
    Szkoda natomiast, że nie odniosłeś się do moich rzeczywistych zarzutów odnośnie
    braku Twojej znajmości tematu, o którym piszesz. Gdybyś bowiem coś wiedział nie
    powtarzałbyś z uporem maniaka "bard opozycji", "bard opozycji".

    7. Co do Niemena - nie wiem, jakiej stacji słuchasz, że jego muzykę możesz
    usłyszeć wszędzie i o każdym czasie, ale: Niemen był muzykiem i to wybitnym, a
    Kaczmarski przede wszystkim poetą i pieśniarzem, nie rozumiem więc, czemu ich
    porównujesz i jaki wniosek ma z tego wypłynąć.
    Przy całym szcunku do Niemena - zasadą jest, że im bardziej wymagająca
    twórczość, tym ma mniejszy krąg odbiorców. Na przykład Krzysztof Penderecki nie
    był bardzem opozycji, a też go nie można usłyszeć w radio i niewiele polskich
    rodzin ma płytę z jego kompozycjami.

    A to, że Ty wolisz zapamiętać Kaczmarskiego, jako legendę z czasów PRLu, to już
    Twoja sprawa. Uważaj tylko, by Twoje chcenie nie prowadziło do zafałszowywania
    rzeczywistości.
    To trochę tak, jakbyś pamiętał, że Gustaw Holoubek grał tylko Konrada
    w "Dziadach" w 1968 r. i mówił - to, co potem to już nie jest ważne - istotne,
    że zagrał w przedstawieniu uznanym za antyreżimowe.

    No a ta "pochwała z ust samego Michnika...", ten "dowódca" i ten "oficer" no i
    ten "piosenkarz"... Bez komentarza.

    a.




    Temat: "Krzyk" w Teatrze Rozrywki
    KRZYKnęli
    No i krzyknęli… Przenikliwie, dobitnie, pięknie… Wzruszyli do łez… Pokazali
    klasę i ogromne zaangażowanie w to, co robią… Dali z siebie wszystko…
    Wykrzyczeli całą gorzką prawdę – smutek, ból, ogromne cierpienie, rozpacz,
    gniew… Zahipnotyzowali – jedni głosem i osobowością sceniczną, inni tańcem…
    Wydawać by się mogło, że to niemożliwe, by „szare”, zimne, surowe i ubogie w
    dekorację – na pierwszy rzut oka – przedstawienie, wzbudziło takie emocje,
    poruszyło do głębi i wywołało taką zadumę i takie uczucia w sercu widza… A
    jednak stało się inaczej… Zapewne to po części zasługa samych tekstów Jacka
    Kaczmarskiego, które, pomimo, że odnoszą się do czasów totalitaryzmu w chwili
    obecnej brzmią równie aktualnie…a może nawet bardziej? Jednak fenomen tego
    przedstawienia tkwi nie tylko w ponadczasowych tekstach. Niezwykłe aranżacje
    będące zasługą Hadriana Filipa Tabęckiego powodują, że piosenki Jacka
    Karczmarskiego zyskują nowy wymiar – stają się niezwykle melodyjne, pełne
    uczucia, najzwyczajniej w świecie wzruszają… Dźwięki muzyki przeszywają na
    wskroś – przez cały czas brzmią interesująco - spokojnie i lirycznie, by za
    chwilę wybuchnąć mocnym uderzeniem gitary elektrycznej i basowej.
    Zapierająca dech w piersiach choreografia Katarzyny Aleksander – Kmieć to jedna
    z najmocniejszych stron tego przedstawienia. Osiem osób przez ponad dwie
    godziny pręży się i wygina doskonale obrazując słowa i zmuszając widza do
    uruchomienia jego wyobraźni. Każdy, nawet najmniejszy ruch jest dopracowany do
    perfekcji a każdy gest fenomenalny, z wyrazem…
    Przede wszystkim jednak wyrazy uznania należą się reżyserowi – Robertowi
    Talarczykowi. Za pomysł, za takie a nie inne spojrzenie na twórczość Jacka
    Kaczmarskiego, za niezwykłą osobowość prawdziwego Artysty. Teksty Jacka
    Kaczmarskiego posłużyły Mu do stworzenia czegoś nadzwyczaj pięknego i jedynego
    w swoim rodzaju… No i udało się bez wątpienia!
    Robert Talarczyk po raz kolejny pokazał klasę i udowodnił, że warto mieć
    marzenia, warto je realizować, warto się poświęcić, by na koniec móc cieszyć
    się efektem tej ogromnej pracy będącej udziałem wielkiej grupy wspaniałych i
    nieprzeciętnych ludzi.
    „Krzyk” będzie wielkim hitem – tego jestem pewna!!

    „To dla Was chwila, dla mnie całe życie!” – niech te słowa Jacka Karczmarskiego
    będą wyrazem tego wszystkiego, co w chwili obecnej czuję i co czuć będę za
    każdym razem, gdy znajome mi twarze KRZYKną… w głębi scenicznego mroku czy w
    oślepiającym blasku reflektorów… Może właśnie Ich krzyk spowoduje, że mury
    runą…




    Temat: Piosenki Kaczmarskiego w wersji reggae
    Dobry pomysł, kiepska realizacja
    Stwierdzenie, że piosenki z promocyjnego miksu są lepsze niż oryginały, samo
    dla siebie jest dostatecznie wymowne, by pozostawić je bez komentarza.
    Jakiekolwiek wartościowanie tych dokonań w kategoriach "lepsze" czy "gorsze od
    oryginału" nie ma zresztą najmniejszego sensu. Jest Jacek Kaczmarski, są
    wykonawcy utworów Kaczmarskiego, są i ich interpretatorzy, są wreszcie
    naśladowcy. Naturalny porządek. Każdy jest lepszy albo gorszy - w swojej
    sytuacji, w swojej roli.

    Czy sposób na dotarcie do młodych? Nie, Kaczmarski nie musi pozyskiwać
    młodzieży, młodzi ludzie słuchają go chętnie, cenią go, dociera do nich jego
    twórczość. Nie trzeba naginać tego, co zostawił po sobie poeta, by przybliżyć
    jego dzieło młodym. Przekonuje chyba liczba użytkowników Forum poświęconego
    autorowi "Murów", z których większość nie ukończyła dwudziestego roku życia,
    przekonuje żarliwość toczonych tam przez nich dyskusji! Kaczmarski nie jest dla
    młodych kimś obcym! A że znaczna część młodzieży nigdy nie sięgnie po jego
    piosenki... Jest niby artystą niszowym? Na tej samej zasadzie i "słowiańskie"
    reggae może uchodzić za zjawisko niszowe. W końcu nie w tym rzecz, żeby wszyscy
    młodzi słuchali Kaczmarskiego.

    Pewnie więcej jest fanów reggae niż Jacka. Są widać tacy, którym jedno
    odpowiada i drugie, a najchętniej dwa w jednym. Ale, ale. Te zapowiedzi, które
    są na próbce, to - jak dla mnie - porażka totalna i skończona. I NIE CHODZI
    bynajmniej o to, że wtłaczanie Kaczmarskiego w inną muzyczną szatę niż jego
    własna jest niedopuszczalne. Nie, broń Boże, pod tym względem ta próba jest ze
    wszech miar godna uznania. Jeśli ktoś się zdobywa na podobne eksperymenty, to
    oznacza jedno: Kaczmarski żyje! Żyje nie tylko życiem swoim, ale i wtórnym, a
    to najwyższy dowód, że jego twórczość nie jest hermetyczna, że może trwać, że
    musi trwać, że jest potrzeba, by trwała.
    Nie w tym sensie spaprano więc tę robotę, że usiłowano mieszać rzeczy do siebie
    nieprzystające. Chodzi o to, że zabrano się do SAMEJ PRACY - według mnie
    oczywiście - trochę chyba na siłę. Aranżacje "Dylana" czy "Niech..."
    przykładowo zupełnie mijają się z sensem, to reggae dla reggae, zupełnie bez
    Kaczmarskiego, nieważne, że podparte jego tekstami. Nie widzę najmniejszego
    sensu ponownego adaptowania "Murów". Tu trzeba wielkiego geniuszu, na miarę
    Jacka, by z wyiterpretowanego do cna utworu wydobyć coś nowego. "Źródło" niby o
    czym? Już lepiej nawet - serio! - weszła w nie Patrycja Markowska w swej
    solowej refleksji.
    Są, rzecz jasna, także dobre kawałki. Świetny, pachnący jakże bliskim w końcu
    Jackowi Staszewskim, ale i oryginalnym Brelem "Pijak", nastrojowy "Cień" i
    wreszcie wybitna, głęboka, wszechogarniająca "Modlitwa o wschodzie słońca" -
    ale to już przecież nie piosenka Kaczmarskiego.
    Słowem, przedsięwzięcie potrzebne, dobrze, że się narodziło, dobrze, że ze
    znanymi nazwiskami (Staszczyk i Żydzi z krakowskiego Kazimierza), dobrze, że
    nie dystansuje się od niego szukająca rozpaczliwie swojej szansy Patrycja
    Kaczmarska. Zobaczymy, jaka będzie całość. To, co można usłyszeć w
    prezentowanych fragmentach, wypada żenująco, ale miejmy nadzieję, że to jedna z
    prób, że pójdą za nią następne, poważniejsze, doskonalsze.

    Oby tylko nikt nie próbował przerobić na reggae "Epitafium dla Wysockiego"!




    Temat: Michnik postąpił szlachetnie i pięknie
    Polemizuję wybiórczo, dobrze zauważyłaś
    malanna napisała:

    > Dokowski jesteś boski!

    Trzeba było tak od razu!

    > nie zaś do tak stanowczego zabierania głosu.

    Jedyne co jest stanowczego w moim głosie, to obrona Michnika przed ludźmi
    niskiego formatu, którzy zamiast uszanować żałobę po Kaczmarskim, wykorzystują
    ją jako pretekst do absurdalnego atakowania naszego miłego gospodarza. Reszta
    stanowczości to projekcja.

    > program - zestaw piosenek
    > nagranych na jednej płycie pod wspólnym tytułem

    To się nazywa po prostu "płyta"

    > zaczynasz atakować osób tą wiedzę posiadających.

    Znów projekcja. Atakuję tylko antysemitów za ich chamstwo i czerwonych za całe
    ich zło.

    > czemu polemizujesz ze mną tak wybiórczo?

    Dlatego, bo z innymi fragmentami tego co piszesz po prostu się zgadzam. Taki
    już na tym forum jest zwyczaj, że brak polemiki oznacza zgodę.

    > Dlaczego nie dyskutujesz ze wszech miar prawdziwym
    > stwierdzeniem, że Jacek Kaczmarski nie jest dla wszystkkich, jak uparcie
    > usiłujesz tego dowieść, tym samaym, co dla Ciebie - bardem opozycji.

    Bo jest to twierdzenie ze wszech miar prawdziwe i ja nawet nie próbowałem tego
    dowieść. Twierdzę jedynie, że jest bardem dla większości tych, co znają nazwsko
    Jacek Kaczmarski.

    > Kilkuset ludzi zasiadło przed komputerami, żeby na różnych forach napisać,
    > kim był dla nich Jacek Kaczmarski. A był przede wszystkim nie bardem, ale
    > uniwersalnym poetą, głosem sumienia, nauczycielem,

    Myślę, że nawet jest kilkaset tysięcy takich ludzi.

    Ale jest jeszcze klka milionów tych, którzy wiedzą o nim tyle, że był bardem
    opozycji.

    > A skąd ten snbizm wziąłeś? Wybacz, ale nie wiedziałam, że brak krytycyzmu
    > równa się snobizm. To dla mnie nowość. Muszę to przemyśleć.

    Napisałem tylko, że snobizmem byłoby z mojej strony, gdybym zainteresował się
    teraz twórczością Kaczmarskiego. Wiem że to trudne słowo, ale warto je rozumieć.

    > nie powtarzałbyś z uporem maniaka "bard opozycji", "bard opozycji".

    Ależ to fakt niezaprzeczalny. Wiem to z pierwszej ręki.

    > 7. Co do Niemena - nie wiem, jakiej stacji słuchasz, że jego muzykę możesz
    > usłyszeć wszędzie i o każdym czasie, ale: Niemen był muzykiem i to wybitnym,
    > a Kaczmarski przede wszystkim poetą i pieśniarzem, nie rozumiem więc,
    > czemu ich porównujesz i jaki wniosek ma z tego wypłynąć.

    Niemen już jest częścią hstorii sztuki i będzie nią za 50 lat. A o Kaczmarskim
    za 50 lat już nikt nie będzie pamiętał.

    > Na przykład Krzysztof Penderecki nie
    > był bardzem opozycji, a też go nie można usłyszeć w radio i niewiele polskich
    > rodzin ma płytę z jego kompozycjami.

    Co to za porównanie. Penderecki był lansowanym przez sowietów grafomanem
    tworzącym w stylu industrialnego socrealizmu. Ten fabryczno-zgrzytliwy nurt w
    muzyce współczesnej był atrakcją tylko dla lewicowych snobów na zachodzie.

    > A to, że Ty wolisz zapamiętać Kaczmarskiego, jako legendę z czasów PRLu,
    > to już Twoja sprawa. Uważaj tylko, by Twoje chcenie nie prowadziło do
    > zafałszowywania rzeczywistości.

    Dziękuję, będę uważał

    > To trochę tak, jakbyś pamiętał, że Gustaw Holoubek grał tylko Konrada

    Akurat Holoubka pamiętam przede wszystkim ze sztuki granej kiedyś w Teatrze
    Małym "Miesiąc na wsi". Byłem na tym wielokrotnie, to najlepsza sztuka jaką
    widziałem (ale widziałem mało bo w teatrze nie gustuję). Grał w parze z
    Łapickim. Pamiętam z niej kapitalny tekst:

    - co pan sądzi o naszym nowym sąsiedzie?

    - nudny, gruby, głupi ... ale nic złego o nim powiedzieć nie można

    To nie była sztuka Wilde'a wbrew pozorom, ale jakiegos Ruska, któremu udało się
    bardzo ładnie Mistrza naśladować.

    Holoubka zapamiętałem więc jako jajarza, to była jego najlepsza rola, więc
    przypuszczał, że był wtedy najbliższy swojego prawdziwego ja.

    Morał z tego, że każdy ma prawo odbierać sztukę po swojemu i pamiętać artystów
    jak mu się podoba.



    Temat: W takim razie o Jacku !
    Urodził się w Warszawie 22 marca 1957 roku. W 1980 r. ukończył wydział
    polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Zadebiutował na Studenckim Festiwalu
    Piosenki w Krakowie w 1977 r. „Obławą” opartą na motywach utworu Włodzimierza
    Wysockiego, zdobywając pierwszą nagrodę. Był zafascynowany osobą i twórczością
    Wysockiego, któremu poświęcił wieloczęściowy utwór pt. „Epitafium dla
    Włodzimierza Wysockiego”. Pod koniec lat siedemdziesiątych ukazały się dwie
    płyty Kaczmarskiego, do których materiał przygotował razem z Przemysławem
    Gintrowskim i Zbigniewem Łapińskim: „Mury” i „Krzyk”. Stan wojenny zastał go we
    Francji. Nie wrócił do Polski, osiadł w Niemczech i rozpoczął współpracę z
    Radiem Wolna Europa. Koncertował również na rzecz Solidarności m.in. w USA,
    Kanadzie i Izraelu. W 1990 r. powrócił do kraju odbywając tryumfalną trasę
    koncertową. Największe sale w Polsce dosłownie „pękały w szwach”. Zaczęły
    wówczas ukazywać się kasety i płyty Jacka Kaczmarskiego, wydawane przez
    nieznaną jeszcze firmę fonograficzną Pomaton. Programy: „Kosmopolak”, „Dzieci
    Hioba”, „Głupi Jasio”, „Raj”, a zwłaszcza płyta koncertowa „Live” cieszyły się
    ogromnym powodzeniem. W latach 1993 – 94 ukazały się dwa kolejne albumy: „Wojna
    Postu z Karnawałem” (nagrana wraz z P. Gintrowskim i Z. Łapińskim) i „Sarmatia”
    (zrealizowana wspólnie ze Z. Łapińskim). W 1995 r. wydana została powieść
    autobiograficzna „Autoportret z kanalią” (Wydawnictwo Wodnika) oraz wywiad-
    rzeka „Pożegnanie barda”, po czym Jacek Kaczmarski wyjechał na stałe do
    Australii. Jeszcze przed wyjazdem powstał kolejny program pt. „Pochwała
    łotrostwa” (Pomaton-Emi 1997). Częste pobyty Kaczmarskiego w kraju pozwoliły mu
    wiosną 1998 r. nagrać kolejną płytę: „Między nami”. Jest to szczególne
    wydawnictwo w jego dorobku. Po raz pierwszy bowiem w sesji nagraniowej wzięli
    udział artyści jazzowi, m.in. trio Janusza Strobla. Koncert w Sali Kongresowej
    wraz ze wspomnianymi muzykami transmitowany był przez Program 3. Polskiego
    Radia. Jednocześnie na półki księgarskie trafiła jego nowa powieść pt. „Plaża
    dla psów” (Muza SA) oraz ekskluzywne wydanie jego poezji: „A śpiewak także był
    sam” (Wolumen). W 1999 r. ukazały się dwie reedycje na CD płyt: „Mury”
    (Pomaton) i „Krzyk” (Polskie Nagrania) oraz nowa powieść pt. „O aniołach innym
    razem” (Wolumen). Rok dwutysięczny przyniósł płytę pt. „Dwie skały” (Polskie
    Radio SA), tomik poezji z serii Biblioteka Bardów (Twój Styl),
    wznowienie „Autoportretu z kanalią” (Scutum). W 2001 r. ukazała się nowa
    powieść "Napój Ananków" oraz płyta "Dwadzieścia (5) lat później". W 2002 r.
    Polskie Radio wydało płytę "Mimochodem". W marcu 2002 r. Jacek Kaczmarski
    dowiedział się, że cierpi na zaawansowane stadium raka przełyku. Aby podjąć
    kosztowne leczenie zorganizowana została w środowisku piosenkarskim kampania
    pomocy na rzecz Jacka. Odbywały się liczne koncerty z udziałem wielu znanych i
    nieznanych artystów. Zastosowana terapia wydawała się skuteczna, gdyż nastąpiła
    remisja nowotworu. Walczył z chorobą dwa lata. Zmarł w Gdańsku 10 kwietnia 2004
    r.




    Temat: Michnik postąpił szlachetnie i pięknie
    Bardzo się cieszę, że Kaczmarskiego cenisz ...
    ... także jako artystę.

    malanna napisała:

    > Jakże inaczej potraktować wspomnienie Adama Michnika o Jacku Kaczmarskim,
    > w którym jest więcej Michnika, niż Kaczmarskiego?

    Jednak ta absurdala insynuacja zdradza twój irracjonalny stosunek do Michnika.

    > Przecież fakt, że „Michnik toczy walkę z korupcją” ma się nijak do
    > osoby Jaka Kaczmarskiego.

    Ma bardzo wiele, gdyż dla większości Polaków Kaczmarski był jednak bardziej
    bardem opozycji niż artystą. Przyjażń Michnika z Kaczmarskim nie była
    przyajźnią dwóch artystów o pokrewnej duszy, ale byłą przyjaźnią dwóch
    antykomunistów. A dzisiejsza walka Michnika jest kontynuacją jego walki z
    czerwonymi, w której Kaczmarski także brał udział. Jak widać wspierał Michnika
    do końca i za to mu chwała. Dobrze że Michnik o tym przypomniał.

    > przy okazji śmierci takiej osoby należy pisać
    > tylko o niej i o jej wpływie na innych.

    Michnik dał nam do zrozumienia, że Kaczmarski do końca wspierał przyjaciół i
    wpływał na nich pozytywnie. Być może duchowemu wsparciu Jacka Adam zawdzięcza
    wytrwałość w nieustającej walce z otaczajacym nas złem.

    > wypadałoby jeszcze znać twórczość Jaka Kaczmarskiego.

    Szanuję go i bez tej znajomości. Nie gustuję w twórczości tego gatunku, chociaż
    wierzę, że Kaczmarski osiągnął w niej szczyty.

    A skoro już rozwijasz wątek dla mnie uboczny - jakość twórczości Kaczmarskiego -
    to nasuwa mi się porównanie z Niemenem, który był wielkim artystą, ale nie był
    bardem opozycji. Dlatego Niemen sławny jest jako artysta a jego muzykę można
    usłyszeć wszędzie i w każdym czasie, i w każdym domu są jego płyty. Kaczmarski
    był sławny jako bard opozycji antykomunistycznej, prawie nikt nie ma jego płyt
    i bardzo rzadko można w dzisiejszych czasach usłyszeć jego piosenki.

    > Tak, tak, twórczość... Nie tylko "Mury", ale też kilkanaście innych
    > programów

    Co znaczy słowo "program" w tym dziwacznym kontekście?

    > Twoje uwaga, iż „Jednak jako piosenkarz czy poeta był słaby i w wolnej
    > Polsce jego śpiewanie miało sens tylko jako wspomnienie jego zasług w walce
    > o Polskę.
    > (...) Michnik szanował go do końca, jako człowieka zaangażowanego w sprawy
    > ojczyzny, ale nie musiał cenić go jako artystę.” świadczy tylko o
    > głębokiej nieznajomości tematu.

    Chętnie Ci wierzę, gdyż wszelkie superlatywne wypowiedzi o Kaczmarskim
    balsamem dla mych uszu, szczgólnie poprzez kontrast do chamskich i pełnych
    nienawiści wypowiedzi niektórych osobników na temat Michnika.

    > Czy takie reakcje może obudzić śmierć marnego zapomnianego poety?

    Barda opozycji, zapomniałaś? To wystarcza do tych reakcji.

    > Zastanów się, dlaczego na jego koncerty jeszcze w późnych
    > latach dziewięćdziesiątych (ostatni raz na Jego koncercie byłam jesienią 1999
    > r. w Teatrze Polskim we Wrocławiu – pełna sala)

    Na ile osób? Zresztą nie dziwi frekwencja na koncertach legendarnego barda
    opozycji.

    > Na pewno nie tylko dlatego, że kojarzy im się on jedynie ze stanem
    > wojennym i „Solidarnością”.

    Bardzo się z tego cieszę

    > Zasadniczym grzechem Twoich wypowiedzi nie jest więc bezkrytyczne uwielbienie
    > dla Adama Michnika (tzn. Twój bezkrytycyzm), ale zupełny brak pogłębionych
    > wiadomości o Jacku Kaczmarskim.

    Próbujesz grać na moim domniemanym snobizmie? Nie jestem snobem i nie będę
    nawet udawał, że żałuję, iż nie znam lepiej twórczości Kaczmarskiego. Mam tyle
    jeszcze zaległości z literatury i sztuki ...

    Wolę zapamiętać Kaczmarskiego jako legendę z czasów PRL



    Temat: Jacek Kaczmarski, zostanie pamięć i pieśń
    Kilka słów od siebie dla Jacka
    Trudno pisać, gdy w oczach łzy a serce boli...
    Od pierwszego spotkania z jego muzyką, a było to jesienią 1980 roku chyba w MKZ
    we Wrzeszczu, chyba w sekretariacie Bożena Rybicka miała taśmę i tam po raz
    pierwszy słuchałem Mury, czy może u Joanny Wojciechowskiej, a może u Wilka,
    może jednak wcześniej, już na strajku w stoczni w sali BHP, ktoś puścił Mury...
    Nie pamiętam kiedy po raz pierwszy go usłyszałem... Pamiętam jednak jak mnie
    zaskoczyły jego pieśni. Nie zdawałem sobie wcześniej sprawy, że można tak
    wspaniale śpiewać o tak ważnych sprawach, że poezja, muzyka i głos Jacka, ale i
    Przemka i Zbyszka, i treść jego pieśni tak głęboko przenikała w duszę, umysł.
    On pomagał mi budować moją wrażliwość na świat i słowo.
    Później cały czas, gdy tworzyliśmy NZS, jego muzyka była razem z nami. Gdy
    trafiła do mnie kaseta z programem "Raj" słuchałem jej bez końca, słowa
    przychodziły, wracały, muzyka i słowa jakoś oplatały skojarzeniami, czarowały
    swą plastyką. Jak byłem zaskoczony gdy Ania powiedziała mi, że widziała
    spektakl Mundzika, do którego trio napisało muzykę a Jacek słowa, że widowisko
    było tak przejmujące, że ona nie zapamiętała muzyki. Jak więc to musiało być
    niesamowite ten dźwięk i obraz. "Raj" do dziś pozostał dla mnie najważniejszy z
    jego licznych programów. Mam nadzieję, że spotka tam wielu dobrych ludzi,
    którzy mu zawsze wszystkiego najlepszego życzyli. Mam nadzieję, że tam, jeśli
    mnie tam przyjmą, będe mógł słuchać go dalej.
    Po raz pierwszy widziałem Jacka na żywo podczas Przeglądu Piosenki Prawdziwej w
    Hali Olivia. Wielka hala, trzy punkty światła i ich potężny śpiew. To wtedy
    dało takie poczucie i wiarę, że nic nie może nas powstrzymać w dążeniu do
    wolności i w walce o dobro i prawdę. Po raz drugi byłem w tej hali 9 lat
    później na jego pierwszym koncercie po powrocie do kraju. Już inny klimat, już
    nie takie tłumy, ale jak zaczął śpiewać widać było, że prąd przeszedł przez
    ludzi. Na tym koncercie spotkało się wiele osób, które od czasu konspiracji
    zdążyły się już rozjechać po Polsce. Miło było choć przez chwilę zamienić kilka
    słów. Wróciły wspomnienia przy muzyce Jacka.
    Liczyłem, że wygra walkę z rakiem, liczyłem, że specjaliści wyleczą go nie
    tylko z raka ale że będzie mógł dalej śpiewać, choć zapewne nie tym samym
    głosem. Niestety...
    Czasem w stanie wojennym, gdy miało się wszystkiego dosyć, brakowało pieniędzy,
    sił i na studiowanie, i na konspirację, i na dorabianie pieniędzy gdzieś na
    jakiś pracach w stoczni, pomagał Jacek. Pomagała jego "Zbroja" czy "Nasza
    klasa". Dałeś mi Jacku zbroję na ciężki stan wojenny. Na czas gdy tak ważna
    była nadzieja. Pokazałeś mi też w "Wojnie Postu z Karnawałem" w co zamienia się
    odrodzona Polska. Wiem, że nie o takiej chciałeś śpiewać pieśni...
    Piszę te kilka niezdarnych zdań moich wspomnień, wiem, że nie potrafię opisać
    tego co on swym śpiewem zrobił dla mnie i dla innych, dla całego pokolenia, a
    więc i dla Polski. Bo słowa czasem są silniejsze od pałek, kul i krat. Mogli
    nas pokonać, ale nie zdusić naszego ducha. Mieliśmy i dalej niektórzy z nas
    będę mieli swego barda. Nawet jeśliby każdy z nas został sam a tłum przemykał
    bokiem. Można być wiernym marzeniom bez względu na kłamstwa, gdy słucha się
    jego utworów. Każdy to sam rozstrzyga w swoim sumieniu...
    Jacek Kaczmarski: "Dokąd nas zaprowadzisz Panie"
    [...]
    Więc nas zabierz bez tych uśmiechów
    Co dzień rano zostawianych na lustrze
    I bez śniadań, w pośpiechu by zdążyć
    Na kolejny autobus do jutra

    Bo my tu tak do jutra, do zaraz
    Do pierwszego i do wakacji
    Rozliczając geniuszy z geniuszu
    A zjadaczy chleba z kolacji

    Więc już jutro zaprowadź nas, Panie
    Bez bagażu i bólu głowy
    I gdy nic nam na drodze nie stanie
    Spróbujemy zacząć na nowo




    Temat: Dzieła wszystkie (?) J. Kaczmarskiego - list
    Odpowiedź Pomatonu na mój list
    Szanowny Panie,

    nie jest Pan pierwszą osobą, która zarzuca nam skąpstwo lub niechlujstwo, bądź
    jedno i drugie jednocześnie. Już w trakcie prac nad wydawnictwem pojawiały się
    głosy niezadowolenia ale jak do tej pory udawało nam się wytłumaczyć wszystkim
    zainteresowanym powody naszego postępowania i poprzeć je racjonalnymi
    argumentami.
    Doskonale wiemy, czego brakuje w tym boxie ale nie traktujemy tego jako naszego
    niedopotrzenia. Takie było założenie - w boxie znajdą się tylko te wydawnictwa,
    które ukazały się na płytach - i taką formę zaakceptował sam Jacek Kaczmarski.
    Antologia była Jego pomysłem i powstawała przy pełnej Jego akceptacji. Żałujemy
    bardzo, że jej nie doczekał.
    Jako fan, doskonale Pan sobie zdaje sprawę, że utworów, które mogłyby się
    znaleźć w "dziełach zebranych " jest o wiele więcej i spokojnie starczyłoby ich
    na kolejny box. I taki właśnie mamy zamiar. Planujemy wydać taką antologię,
    która będzie zawierała materiał muzyczny który nie zmieścił się na wydaniach cd
    oraz te wszyskie piekne piosenki Jacka, które nie ukazały się nigdzie. Nie
    wiemy jeszcze kiedy, ale na pewno.....

    Pozdrawiam
    Magda Słupska

    p.s. poniżej przestawiam Panu list jaki Tomasz Kopeć napisał do fana, który
    miał podobne wątpliwości jak Pan. Być może będzie on lepszym wytłumaczeniem...
    Panie Grzegorzu,

    dziękuję za list, i Pana troskę o jakość tego wydawnictwa.

    Podczas codziennej pracy w Pomatonie wielokrotnie spotykały mnie podobne
    dylematy, gdzie z powodu pojemności płyt, trzeba było szukać kompromisów i
    dokonywać wyborów ze sfery typowo artystycznej. Już pierwsze wydawnictwo
    Pomatonu, czyli właśnie Jackowy Live pojawiło sie najpierw tylko na 2 kasetach.
    Gdy w chwile potem pojawiła się mozliwośc wyprodukowania pierwszej płyty,
    musieliśmy z Jackiem ciąć... Potem prawie przy każdej z płyt w Złotekj Kolekcji
    dopychało się tych nagrań do ponad 75 minut, a i tak wiele ciekawych sie nie
    mieściło.

    Nie sądzę, żeby Pomaton był w stanie jeszcze bardziej powiększać i tak
    najbogatsze dotychczas wydawnictwo płytowe, bo tylu płyt naraz nie mieli ani
    Grechuta, ani Niemen, ani Republika. Rzeczywiście nie będzie łatwo sprzedać
    nawet 500 takich kompletów, choćby ze względu na wyższą cenę za ponad 20 płyt.
    I nie zmieni tego żadne kilka piosenek więcej.To Wydawnictwo jest ukłonem dla
    Jacka, i jego miłosników. Obejmuje komplet wydanych wcześniej płyt, w wersjach
    jakie ludzie znają. Nie zawierają bonusów, piosenek zapomnianych,
    niedocenionych i zagubionych. Bo takich jest znacznie więcej ponad to, o czym
    Pan wspomina. I dlatego istnieje pomysł innej antologii, zbierającej takie
    właśnie utwory. Zachęcam więc Pana do pomocy przy zredagowaniu tej 3, 4 czy
    może nawet 5 płytowej antologii, gdzie tacy jak Pan znawcy i miłośnicy jackowej
    twórczości będą mogli znaleźć kopalnię fantastyczntch, nigdy i nigdzie nie
    publikowanych piosenek i ich niecodziennych wersji. Bo paradoksalne jest to, że
    od strony marketingowej (a nie da się jej całkiem pominąć) powiększenie
    pierwszego zbioru o piosenki na których Panu zależy, automatycznie osłabia
    potencjalna atrakcyjność tej drugiej planowanej antologii, co na pewno Pan
    rozumie.

    Nic więcej w tej kwestii nie mogę dla Pana zrobić. Dziękuję za zainteresowanie
    Wydawnictwem.

    Pozdrawiam serdecznie

    Tomasz Kopeć




    Temat: Lenistwo
    Obłomow, Stolz i ja
    Zainspirowany wypowiedzią Witka i całą twórczością Jacka Kaczmarskiego
    proponuję jego piosenkę, która skłania do refleksji nad lenistwem.

    OBŁOMOW, STOLZ I JA

    (wg. powieści Gonczarowa)

    Wokół Obłomowa od południa zamieszanie:
    Stary Zachar wnosi tacę - parujący żur
    l z grzybami jeszcze ciepły pieróg na śniadanie;
    Gromko brzmi z wejściowych drzwi przyjaciel Stolz - bonjour!
    Stolz - gorączka - zdziera z okien grube warstwy kotar,
    Dzwoni obcas po posadzce, róg myśliwski gra.
    Gwałtem wpada do salonu dzień w kaskadach złota:
    - Hej, wach' auf, lljo lljiczu! Mais, reveille-toi!

    A Obłomow na kanapie
    Ni to marzy, ni to chrapie
    I przed światłem łeb zastania,
    I nieskory do śniadania.
    Pikowaną kryje kołdrą
    Gębę dobrą, gębę mądrą.
    Ale jakby niepotrzebną.
    Bo niezdolną trafić w sedno.
    Może szkoda na to czasu?
    - Zachar, mityj! Nalej kwasu!

    Rzutki Stolz to człek światowy i sprężyna czynu -
    Przystrzyżone bokobrody, woskowany wąs:
    Zna go Paryż, Sankt-Petersburg, jeździ do Londynu,
    Kowal losu, który posiadł salonowy pląs.
    Zawsze w ruchu! Z miejsca w miejsce gna, co koń wyskoczy!
    Świat umyka mu spod stóp, jak śnieg spod śmigłych sań.
    W każdym przejrzy się zwierciadle - zręczny i uroczy -
    W politurze gabinetów, w lśniących oczach pań...

    A Obłomow na kanapie
    Rozproszone myśli łapie,
    A jak złapie - to zapłacze,
    A to znaczy, że cos znaczą...
    Cóż, że znaczą, skoro giną
    Za rozstajem, za równiną
    W blasku, co źrenice drażni...
    Może by tak pójść do łaźni?
    Może szkoda na to czasu?
    -Zachar, mityj! Nalej kwasu!

    Stolz - przyjaciel - nie rozumie, rzuca się ratować!
    Utrzeć by surówkę z marchwi! Żur i pieróg precz!
    Ej, zrobimy my człowieka z tego Obłomowa!
    Przystrzyżemy, wystroimy, strój to główna rzecz!
    Wszak nie tacy teraz robią zyski i kariery!
    Sama swołocz i kryminał! Starczy tylko chcieć!
    Ilja! Z ciebie człek rozumny, obywatel szczery!
    Pomyśl tylko, gdzie byś mógł już być! Co mógłbyś mieć!

    A Obłomow na kanapie
    Nad haftkami gaci sapie
    I wspomina w melancholii
    Wiejski dwór, dmuchawce w polu -
    Dwór dzieciństwa, jak za mgłą.
    Gdzie - gdy chcą - to wszyscy śpią...
    A tu dramat, trudna sprawa:
    Zwinna spinka, wredny krawat.
    Może szkoda na to czasu?
    - Zachar, mityj! Nalej kwasu!

    Śliskie podłóg arabeski, lustra, żyrandole,
    Amfiladą szybkich spojrzeń echem sunie szept.
    Maski, miny i grymasy, blask i zgiełk przy stole,
    Bursztynowy lep na muchy! Od much czarny lep!
    Stolz pod rękę llję trzyma, by nie uciekł głupiec:
    Chce wyswatać go ze światem - żeń się, Ilja, żeń!
    Aż wyrywa się Obłomow, trzewikami tupie:
    - Żeby światem się nacieszyć, trzeba znaleźć cień...

    Zaciągnięte znów kotary,
    Żur i pieróg wniósł Zachary
    I przymyka się powieka -
    Kochać świat? Tak, lecz z daleka,
    Z życzliwością i dobrocią,
    Nie pytając - za co? Po co?
    Kołdra grzeje jak samowar,
    Wraca sen do Obłomowa...
    Może szkoda na to czasu?
    - Zachar, mityj! Nalej kwasu!

    Taki z nim i Stolzem kram -
    A ja... obu w sobie mam.

    Jacek Kaczmarski
    29.10.2001

    Pozdrawiam
    otryt




    Temat: ulica J.Kaczmarskiego?
    Chciał żyć pod własnym sztandarem

    Jacek Kaczmarski 1957-2004

    Najpierw musiał zmierzyć się z losem artysty w PRL epoki Gierka. Wybór był
    następujący: pełna niezależność, której ceną było zamknięcie w opozycyjnym
    getcie, albo próba gry z władzą w nadziei dotarcia ze swoim przesłaniem do
    większego kręgu odbiorców.

    Krzysztof Burnetko /2004-04-18

    Mógł funkcjonować poza systemem, wydając swoje piosenki własnym sumptem na
    kasetach nagrywanych w domowych warunkach i poza zasięgiem cenzury - tak
    właśnie wtedy zaczął to robić inny pieśniarz Jan Krzysztof Kelus. Spróbował
    gry: uznał że warto wykłócać się z cenzorami o swoje teksty, bądź pisać je tak,
    by zmylić czujność, skoro da to szansę na występy czy to w klubach studenckich,
    czy na festiwalach, dla ludzi z innych, niekoniecznie opozycyjnych środowisk. Z
    czasem okazało się, że obie te postawy były ważne.

    Potem musiał zmierzyć się z losem narodowego barda. “Mury” były śpiewane na
    strajkach “Solidarności” i Niezależnego Zrzeszenia Studentów, a po 13 grudnia
    1981 w obozach internowania i na podziemnych imprezach. Bestsellerem drugiego
    obiegu stały się kasety z zapisami jego koncertów. Bolał jednak, że przesłanie
    niektórych jego piosenek - teraz już pieśni - jest wypaczane. Choćby
    właśnie “Mury”: choć w istocie przestrzegały przed niebezpieczeństwami, jakie
    niosą wszelkie ruchy masowe, stały się paradoksalnie hymnem największego i
    najważniejszego ruchu w komunistycznej Europie.

    Następnie musiał zmierzyć się z losem emigranta politycznego. Też niełatwym:
    wszystko, co robił i co pisał, każdy koncert i publiczna wypowiedź, były siłą
    rzeczy postrzegane jako element walki z reżimem. Od kiedy zaś zaczął pracować w
    Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa, mógł wprawdzie znów trafiać do rzesz
    słuchaczy w kraju, ale jego audycje i piosenki - nawet te całkiem abstrahujące
    od doraźnej rzeczywistości, bo dotyczące polskiej mentalności, historii czy
    wręcz ponadnarodowych i ponadhistorycznych kwestii egzystencjalnych - zyskiwały
    niemalże propagandowy wydźwięk. Równocześnie zdawał sobie sprawę, że wbrew
    potocznemu odbiorowi nie jest właściwie ani muzykiem, ani poetą. I nie miał
    takich ambicji. Mówił o sobie, że jest raczej publicystą i trzeźwo zauważał, że
    nie jest to żadne posłannictwo i nie sposób pisaniem zmieniać rzeczywistości.

    Od 1989 r. musiał z kolei zmierzyć się z rolą obywatela swojego już państwa.
    Nie wahał się wtedy mówić niepopularnych prawd - nawet jeśli ceną była utrata
    wielu dotychczasowych wielbicieli. Bycie obywatelem pojmował też jako bardziej
    prozaiczny obowiązek: potrafił choćby przylatywać do Polski z Australii, gdzie
    mieszkał wciąż przez część roku, byle tylko oddać głos w wyborach.

    Musiał wreszcie zmierzyć się z chorobą. Najpierw z alkoholem, potem z rakiem.
    Potrafił otwarcie i odważnie o tym mówić. Z pierwszą chyba po wielu próbach
    wygrał, z drugą się nie udało.

    W 1987 roku mówił krakowskiemu pismu drugiego
    obiegu ,,Promieniści”: ,,Chciałbym, aby mnie postrzegano jako człowieka, który
    pisze, śpiewa, ale reprezentuje wyłącznie siebie. Kiedy przypisuje się mnie czy
    to do mojego pokolenia, czy do epoki »Solidarności«, czy do mitologii
    narodowowyzwoleńczej, to fałszuje się moje piosenki. One nie są o kimś - one są
    o mnie. Nie walczę z żadnym sztandarem, poza tym... uwielbiam czerpać z tego,
    co daje mi świat... podróże, ludzie, alkohol... no życie po prostu”.




    Temat: przechowywane "skarby"
    Przypomniałaś mi, były kiedyś w okolicy studni, spotkania przedziwne.
    Fragment tamtego wątku przytaczam, rozsentymentalniony trochę...

    • Re: altana i nie tylko...
    oldpiernik 29.01.2004 07:38 + odpowiedz

    Ściągam z wątku rusha, cytowanie nie wychodzi mi dobrze, więc ściągam gotowca,
    który mnie poruszył z całym kontekstem wątku... (a wątek na FOC)

    "U studni"

    Spotkamy się kiedyś u studni
    Wkoło będzie zielono
    Nasze żony będą odświętne
    Nawet wódkę wypić pozwolą

    Spotkamy się kiedyś u studni
    Takiej zwykłej - z kołowrotem
    Woda w niej będzie chłodna
    W świat uwierzymy z powrotem

    Spotkamy się u studni
    Być może że na drugim świecie
    Bóg przecież jest łaskawy
    I pewnie da nam tę pociechę

    Spotkamy się kiedyś u studni
    Z wiecznie żywą wodą
    Bellona też zaprosimy
    On przecież będzie polewał

    Spotkamy się u studni
    I będziemy znów tacy młodzi
    Nasze żony będą piękne
    Nam wódka nie będzie szkodzić

    słowa: Adam Ziemianin

    i dalej trochę kontynuacja rusha

    Przypomniałem sobie ładny tekst śpiewany przez Tomka Kamińskiego (Tomasz Żółtko
    to śpiewa, rozpędziłem się z tym Kamińskim... <korekta rusha>) , ale czy to
    Jego - nie wiem.... Myślę, że zatrzymać się nad nim warto, ale nie warto
    nurkować....
    Radości i uśmiechów wiele dla wszystkich :)

    Biedni, bogaci i Ci nijacy,
    Jedni jesienią, inni wiosną,
    Wszyscy znikamy z powierzchni ziemi
    Odlatujemy......
    Czy tego chcemy, czy nie chcemy
    Odlatujemy, odlatujemy....

    Strzępią się na nas stare ubrania,
    Maleje w oczach siła i wiara,
    Podobni chwilom, które czas zmienił,
    Odlatujemy....

    Czasem zrobimy coś dobrego,
    Być może w zgodzie z samym sobą,
    Lecz to za mało, to nic nie zmieni,
    Odlatujemy....

    i jeszcze dalej wpis white_caps`a:

    Teksty J Jacek Kaczmarski Włóczędzy

    Wchodzimy z twarzami zdrowymi od mrozu,
    Siadamy przy ogniu tańczącym z radości.
    Ścieramy z nadgarstków odciski powrozów,
    Wołamy o wino i chleb i tłustości,
    Spod ścian patrzą na nas w milczeniu miejscowi
    Napięci, na wszystko gotowi.

    Wchłaniamy łapczywie wielkimi kęsami,
    Łykamy alkohol aż warczy nam w grdykach,
    Bekniemy czasami, pierdniemy czasami,
    Aż z ław w ciepło wzbija się woń wędrownika
    I płynie pod ściany miejscowych, jak ręka
    Co mówi - przestańcie się lękać.

    Śpiewamy piosenki o drodze i pracy,
    O braku pieniędzy i braku miłości,
    Podnoszą się ze snu miejscowi pijacy,
    Słuchają oczami rozumnej przeszłości,
    Ktoś wstanie, podejdzie, zapyta - kto my?
    - My dzieci wolności, bezdomne my psy.

    Przysiada się stawiać i pytać nieśmiało
    Gdzie dobrze, gdzie lepiej, a gdzie pieniądz rośnie?
    I plączą się cienie pod niską powałą
    I coraz jest ciaśniej i duszniei i głośniej,
    Bo oto włóczędzy z przeszłością swą mroczną
    Dla ludu się stają wyrocznią.

    Mówimy o wojnach w dalekich krainach,
    Zmyślamy, bogactwa zdobyte, stracone,
    Słuchają, jak mszy, dolewają nam wina,
    I dziewki przysiada się też, ośmielone,
    Do ognia dorzuci przebiegły gospodarz:
    Noc długa korzyści mu doda.

    Rozgrzani, snujemy niezwykłą opowieść
    Zazdroszcząc im tego, że tacy ciekawi,
    Choć mają, co każdy powinien mieć człowiek,
    A za - byle co - już gotowi zastawić
    By włóczyć się, szukać i błądzić, jak my
    I żyć bez pór roku, bez nocy i dni.

    Pijemy i każdy już ma coś na oku -
    Ten nocleg w piekarni, ten pannę piersiastą;
    Świt znajdzie nas znowu za miastem na stoku.
    Gdzie nikt tak naprawdę nic nie ma na własność,
    A im pozostanie piosenka i sny:
    "My dzieci wolności, bezdomne my psy"...

    ************

    Ta studnia wciąż powraca i niepokoi.
    Może dlatego studnia w moim ogrodzie jest taka, jaka jest?
    A może jednak ławeczkę?




    Temat: Rosja nie przeprosi Ukrainy za Wielki Głód z l...
    Naturalnie, że wysiedlenie z domów czeskich mieszkańców Zaolzia przez Polaków w
    1938 roku jest czynem haniebnym. Należy jednak przypomnieć, że te tereny były
    po I Wojnie Światowej obszarem rywalizacji zarówno Polski jak i Czechosłowacji.
    W myśl wielu międzynarodowych ustaleń z ówczesnych czasów było ogromne
    prawdopodobieństwo, że zostaną one w granicach Polski. Ze względu na szczególne
    skupienie uwagi przez Piłsudskiego na polskiej granicy wschodniej (wojna
    polsko - bolszewicka), zza której zagrożenie młodego polskiego państwa było
    największe, ówczesna Polska zaprzepaściła swoje szanse w wielu miejscach na
    zachodzie i południu kraju. Utraciła tam swoje prawa na rzecz Niemiec czy
    Czechosłowacji. Wydarzenia z roku 1938 były logiczną kosekwencją wcześniejszych
    aspiracji Polski do terenów Zaolzia. Wcześniej swą szansę wykorzystała tutaj
    Czechosłowacja (szczerze mówiąc rozumiem to) potem Polska. Nic jednak nie
    usprawiedliwia wysiedlania ludności czeskiej, tym bardziej, że Polska w okresie
    międzywojennym była jak najbadziej krajem wielonarodowym. Innym niechlubnym
    epizodem ostatniej historii był udział wojsk z Polski w tłumieniu Praskiej
    Wiosny. Co prawda inicjatywa pochodziła z ZSRR ale Polacy przy boku Rosjan w
    ówczesnej Czechosłowacji jednak się pojawili. Jak bardzo zwykli ludzie w Polsce
    dystansowali się od tego wydarzenia, niech zaświadczy choćby jedna z
    popularnych opozycyjnych piosenek, w której bodajże Jacek Kaczmarski przeprasza
    Czechów za "polskie czołgi nad Wełtawą". O Zaolziu często się wspomina, dużo
    rzadziej natomiast pisze się o tym, że w 1939 w napaści Niemiec na Polskę brały
    udział także wojska słowackie, które między innymi zajęły Zakopane. Oczywiście
    w chwili obecnej, Czechy to Czechy a Słowacja to Słowacja, tym niemniej przed
    II Wojna Światową i zaraz po niej tworzyły one jeden wspólny organizm
    państwowy. Rachunek krzywd można by tak na dobrą sprawę spisywać po każdej
    stronie, nie służy to jednak niczemu dobremu, tym bardziej, że byłby on
    mikroskopijnie mały w poprównaniu z krzywdami jakich doznano zarówno ze strony
    Niemiec jak i przede wszystkim ze strony Rosjan. Polska ma także wspólna
    bolesną historię z Ukrainą (Wołyń, akcja "Wisła") czy też z Litwą, gdzie trzeba
    zrozumienia i wybaczenia po każdej stronie. Myślę jednak, że są to zupełnie
    inne skale problemów a przy okazji mają się absolutnie nijak do Rosjan, którzy
    tak jak wcześniej napisałem nawet nie zdają sobie sprawy z tego, co kiedyś sami
    innym zrobili. Zasadnicza różnica jest taka, że z Niemcem, Czechem czy Litwinem
    można o tych sprawach rozmawiać, każdy zna historię, potrafi zrozumieć ówczesne
    zachowanie drugiej strony i szuka wzajemnego wybaczenia a nie podchodzi do
    tematu tak jakby chciał udowodnić, że tylko jego punkt widzenia jest słuszny.
    To są pozostałości po rosyjskim "wielkomocarstwowym" złudzeniu....



    Temat: ciekawy wywiad w gazecie....
    Napisałem: Kaczmarek w szpitalu. Oczywiście, miałem na myśli Jacka Kaczmarskiego.

    A tu piosenka (z charakterystycznym przypisem - bez niego nie za bardo byłoby wiadomo, o co chodzi)

    Oddzial chorych na raka a la polonaise A. D. 2002

    Pieciu na jedna sale kladli na Banacha
    (miejsca ciagle za malo, a rak cos sie pleni),
    wiec pieciu nas lezalo, a kazdy mial stracha,
    ze to kres jego drogi na tej ciezkiej ziemi.

    Ten spod okna z godnoscia znosil swoje leki:
    szlafrok, kapcie, tranzystor,oficerska mina.
    Dyrygowal, jak mamy korzystac z lazienki...
    a ja - nic nie mowilem. Czytalem kryminal.

    Drugi, z guzem na wardze, lubil telewizje,
    wiec kazda wolna chwile na kobiecym siedzial;
    mowi - wie pan, w cywilu to ja jestem fryzjer,
    ale teleturnieje mnie biora, ta wiedza!

    Godny zgodzil sie, owszem, ze bez wiedzy nijak,
    on jednak osobiscie zwykl chadzac do kina;
    po czym wlaczyl tranzystor na Radio Maryja,
    a ja - nic nie mowilem. Czytalem kryminal.

    Trzeci wciaz sie naswietlal, mial glowe w bandazach,
    skore twarzy jak sandal i dziure po uchu.
    Znikal "plucka przewietrzyc i raczka podsmazac".
    Nikotynka - powiadal - podtrzymuje na duchu.

    Ten od teleturniejow odmawial jej zalet.
    - Panie! Panski nowotwor to ta nikotyna!
    Obrazal sie Palacz - Przeciez uchem nie pale!
    A ja - nic nie mowilem. Czytalem kryminal.

    Czwarty tez malomowny. Wwiezli go o zmierzchu
    i wcisneli na sile w kat pod Krucyfiksem.
    - Tak na oko - oswiadczyl - jestem zdrow! Po wierzchu!
    Ale rak mnie wyzera, jak zyd krem w Bar Micwe!

    Tu Godny sie ozywil slyszac temat "Zydzi".
    - Zlatuja sie jak muchy, a my - jak padlina!
    Nie dosc, ze takie zyje, to jeszcze z nas szydzi!
    A ja? - nic nie mowilem. Czytalem kryminal.

    - Polacy Adzikowi* winni sa pomniki
    za to, ze tyle tego robactwa wypalil!
    - Ale zydki sie w Krzyzu kryja, jak korniki!
    Papiezowi jarmulke zalozyc kazali!

    - Odwiedzal synagoge - tlumaczyl Telewidz,
    ale go zakrzyczala rakowa rodzina.
    - Niech pan tutaj nie broni zydowskiej bolszewii!
    A ja - nic nie mowilem. Czytalem kryminal.

    - Pan zgasi juz to swiatlo! Przeciez spac chca chorzy! -
    Sklal mnie potem wsluchany w radiowe nieszpory
    Ow, co godnie bol znosil, ale sie polozyl,
    Bo po takiej dyskusji poczul, ze jest chory.

    Z twarda kula w przelyku lazilem po ciemku
    zimna woda spod kranu chlodzic suche usta,
    a Bezuchy po lozku ciskal sie i stekal
    - Klada tu byle kogo i nie mozna usnac!

    Rano mnie wypisali zaraz po badaniach.
    Teraz juz tylko dni do wyroku odliczac...
    Pod oknem siedzial Godny. Wkladalem ubranie.
    Nagle, ni stad, ni zowad mowie - Zdrowia zycze...

    Wyrwal sie z odretwienia, jakbym byl majakiem.
    - No prosze! Jednak umie pan mowic, jak widze!
    A mysmy juz mysleli: z ksiazka, to snob jakis...
    - Nie, prosze pana - mowie - nie snob. Jestem Zydem.

    Oj, odjelo mu mowe. Bo o co tu pytac?
    Wyraznie bylo widac kiedy sie przerazil,
    ze pacjent - zyd juz wie, kto jest antysemita
    i zgladzi go przez Spisek Zydowskich Lekarzy!

    Odszedlem, bezskutecznie probujac przelykac
    i w ustach mi gestniala tysiacletnia slina.
    - Splun za siebie - mowilo mi cos - splun i zmykaj!
    A ja obracalem w pamieci kryminal.

    0sowa, 5.06.2003

    *Adzik - w pewnych kregach czule zdrobnienie od Adolfa (Hitlera)




    Temat: tekst Michnika
    kriek napisał:

    > ???
    > tekst ani lepszy ani gorszy od innych michnikowych. W przeciwienstwie do
    > tuzinow roznych mydlkow i kanalii ktore ochoczo teraz wlaza na polamana gitare
    > zeby sobie dodac postury wspomnieniami o tym, jak "Kaczmar" dodawal im piesnia
    > sil, to akurat Michnik ma niejakie prawo na sentymentalne osobiste
    wspomnienia.
    >

    > zjedz drozdzowke, ewka i sie rozpogodz :-)

    No, ja wlasciwie zgadzam sie z Kriekiem, zreszta czesciej sie zgadzam, niz to
    oglaszam :-)
    Wlasciwie w tym calym moim smutku ("Co robiles jak dowiedziales sie ze umarl
    Kaczmarski?"- "Bylem w kuchni, a w pokoju lecial Teleekspres i nagle zaspiewano
    "Mury" i zdazylem tylko
    na stopklatke z Jego zdjeciem, nacisnalem na telegazete ale na glownej stronie
    nie bylo,
    mysle gdyby umarl to by bylo, uspokojony wychodze, ale po chwili dziecko
    znalazlo na stronie 117") stwierdzilem, ze wszyscy pisali badz mowili o tym w
    sposob
    mnie osobiscie jakos niesatysfakcjonujacy. I te podsumowania Jego jako artysty,
    i te wszystkie
    ogolne okreslenia typu "bard Solidarnosci"...Moze sie w ogole nie da? Krew mi za
    to
    podgrzaly nekrologi od Kwasniewskiego czy wczesniej od Borowskiego (no, tu nie
    tak
    bardzo). Jak czytaliscie, moze zrozumiecie dlaczego. Wiekszosc ukladaczy
    nekrologow
    powstawiala cytaty z piosenek Jacka, i to jest wlasciwie najlepsze co mozna
    zrobic. Sam zastanawialbym sie bardzo, ktory utwor wybrac. Moze taki mniej
    znany,
    pod tytulem Rozmowa, z programu Wojna Postu z Karnawalem:

    Pan spiewal, swiat widzi ponuro
    Wciaz tylko o stosach i grobach
    Pan wiesza poddanych torturom
    Glos Pana to wieczna zaloba
    Przetrwaja, Pan za zle ma murom
    A mnie sie to zycie podoba

    Prosze Pani, ja zycie lubie
    W jego prawdzie i jego zludzie
    Ale czlowiek dazy ku zgubie
    Wiedziec o tym nie chca ludzie

    Wlasnie ludzie, niech Pan pomysli
    Starczy im prawdziwych przepasci
    A najgorsze jeszcze sie przysni
    W cierpieniu wszyscy sa wlasnie
    Pan mówi, ze zycie to czysciec
    A oni pragneliby basni

    Prosze Pani, przeciez to robie
    Opowiadam basnie choc smutne
    Kim by byl niepojety czlowiek
    Bez braci Grimm prawdy okrutnej

    Wlasnie prawda, po co Pan pyta
    Obcy Panu brak watpliwosci
    To Pan spiewa, co Pan przeczyta
    Pan ten swiat w ksiazke uproscil
    Pan gra, kiedy wszechswiat zgrzyta
    Pan przeczy czlowieczej milosci

    Prosze Pani, cierpiec sie staram
    Prosze spytac zony i dzieci
    Kocham, milosc ksiega stara
    Która warto Bogu polecic

    Wlasnie Bóg, Pan Boga nie lubi
    Ale mówi, ze wciaz Go szuka
    W Panskich trwogach mozna sie zgubic
    Pojac sztuke Panska to sztuka
    Pan publicznie z losem sie czubi
    Jakaz z tego dla nas nauka

    Prosze pani, prosze nie czekac
    Na nauki, tezy i wnioski
    Jestem egzemplarz czlowieka to znaczy
    Diabli, Czysccowy i Boski
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dsj4cup.htw.pl



  • Strona 3 z 3 • Wyszukano 199 rezultatów • 1, 2, 3 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl.