Strona Główna
Jah jest przezydentem
Jack Johnson Good People
Jacek Ziarno
Jak Działa Suwmiarka
Jak ćwiczyć żeby schudnąć
JADMaker jak to działa
Jacek Baj
jaccek Santorski
jak dodzwonic sie
Jadar pl
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • staramsie.pev.pl

  • Widzisz wypowiedzi wyszukane dla zapytania: JAAN AUTOSZYBY





    Temat: GrandTiger będzie produkowany w Lublinie !!!
    Poniżej informacja prasowa dotycząca otrzymania przez Pol-Mot Warfama homologacji na ZX Auto GrandTiger

    W dniu 11 marca 2009 roku Pol-Mot Warfama SA otrzymała świadectwo homologacji na samochód Grand Tiger. Jest to sukces inżynierów z Warfamy, którzy w ciągu niecałych 9 miesięcy dokonali wszystkich niezbędnych zmian, doprowadzając do zgodności samochodu z dyrektywami Unii Europejskiej. Warto podkreślić, że inżynierom z lubelskiego oddziału spółki, jako pierwszym w Polsce i jednym z pierwszych w Europie, udało się uzyskać homologację na samochód pochodzący z Chin.

    Świadectwo homologacji o numerze PL*4152*00 wydane zostało przez Ministerstwo Infrastruktury na pojazd typu 21A marki ZXAUTO o nazwie handlowej Grand Tiger. Jest to samochód typu Pickup z podwójną kabiną oraz przestrzenią ładunkową. Posiada napęd na cztery koła, z możliwością odłączenia napędu przedniej osi. Grand Tiger będzie wyposażony w silnik diesla marki Hyundai D4CB 2, 5 l, spełniający normę Euro IV. Silnik ten spala w cyklu miejskim 11, 5 l/100 km, w cyklu pozamiejskim 7, 2 l/100 km, a cyklu mieszanym 8, 8 l/100 km.

    Samochód spełnia także wszystkie przepisy przewidziane dla samochodów ciężarowych i w związku z tym nie jest obciążony podatkiem akcyzowym, a firmy mogą dokonać pełnego odliczenia podatku VAT. Auto w standardzie będzie wyposażone m.in. w system ABS i EBD klimatyzację, elektryczne szyby, centralny zamek, radio z CD. Opcjonalnie dostępne będą m.in. dwie przednie poduszki powietrzne oraz czujniki parkowania. W trakcie procesu uzyskiwania homologacji samochód przejechał ponad 30 tys. km w różnych warunkach drogowych.

    Obecnie w spółce Pol-Mot Warafama trwają analizy, co do premiery rynkowej Grand Tigera. - Nie podjęliśmy jeszcze decyzji, kiedy i w jakim zakresie samochód będzie dostępny na rynku polskim lub innych rynkach w tym Unii Europejskiej. Gdy rozpoczynaliśmy proces homologacji tego auta, sytuacja w branży motoryzacyjnej wyglądała zdecydowanie lepiej niż obecnie. Decyzja zostanie podjęta w najbliższym czasie – powiedział Stanisław Kulas, prezes Pol-Mot Warfama SA.

    Uzyskana homologacja Grand Tigera jest uznawana we wszystkich krajach świata, nie będzie więc problemów ze sprzedażą na rynkach UE. – Wystarczy tylko złożyć odpowiednią dokumentację w języku kraju, na który chcemy uzyskać homologację i jest ona przyznawana automatycznie na podstawie przedłożonych dokumentów, bez konieczności weryfikacji przeprowadzonych badań – powiedział Jan Wielgus, członek zarządu Pol-Mot Warfama SA, dyrektor oddziału w Lublinie.




    Jak widać o tym czy Chiny zawojują polski rynek w segmencie samochodów użytkowych, możemy się przekonać w niedługim czasie Oby tak dalej

    Źródło: Pol-Mot Warfama SA





    Temat: Autohistoria
    Ford Pana Klebby

    Pochmurny, zimowy dzień. Na zaśnieżonym dziedzińcu stoi samochód, przy nim dwaj księża. Po drugiej stronie auta mężczyzna w czapce i kurtce. Samochód, sądząc ze znaczka na osłonie chłodnicy, to Ford.

    Ze zdjęcia niewiele można wyczytać. Widać ledwie wycinek kamiennego ogrodzenia i drewniane słupy - może fragment bramy lub ganku? Na szczęście nie jesteśmy skazani na domysły. Dzięki właścicielce zdjęcia, pani Urszuli Kliszkowiak, wiemy, że zrobiono je w roku 1934 na plebanii w Wielu.

    Mężczyzna w kurtce to kierowca Forda Aleksander Platta. Księdza stojącego w drzwiach auta nie udało się rozpoznać, drugi duchowny to miejscowy proboszcz Józef Wrycza, osoba wielce na Kaszubach poważana i zasłużona. Na zdjęciu brakuje właściciela auta, pana Jana Klebby, dziadka pani Urszuli. To on zapewne nacisnął migawkę aparatu.

    Jan Klebba musiał być osobą zamożną, skoro stać go było na samochód. I rzeczywiście. Miał w Czersku cegielnię oraz restaurację na dworcu, przy linii kolejowej wiodącej od niedalekiej granicy polsko-niemieckiej do Tczewa. Pan Klebba z żoną i córkami mieszkał nad restauracją, na parterze znajdowały się trzy sale: pierwszej, drugiej i trzeciej klasy. W pierwszej i drugiej klasie siedziało się na pluszowych krzesłach i kanapach, stoły przykryte były białymi obrusami, a w wazonach o każdej porze roku stały kwiaty. Restauracja trzeciej klasy prezentowała się skromniej, a ceny były niższe.

    Klebbowie dorobili się na początku XX wieku w Berlinie. Wyjechali tam tuż po ślubie i założyli restaurację, która stanowiła punkt zborny dla licznych w stolicy kajzerowskich Niemiec Polaków. Gdy jesienią 1918 roku odrodziła się Polska, bez wahania sprzedali interes i wrócili w ojczyste strony. A samochód - co do tego pani Kliszkowiak nie ma wątpliwości - kupiony został z inicjatywy babci Konstancji Scholastyki z domu Ostoja-Kawczyńskiej. To ona trzymała mocną ręką rodzinne gospodarstwo i zarządzała finansami.

    Dziadek wolał raczej bryczkę i konia. Samochód prowadził wspomniany już Aleksander Platta. Nie było wówczas zwyczaju, by szanowany obywatel siadał za kierownicą, zwłaszcza że ówczesne automobile wymagały wielu codziennych zabiegów - olej wymieniało się co parę tysięcy km, instalacja elektryczna była zawodna, przedziurawioną dętkę łatano na drodze z użyciem łyżek do opon i specjalnej "reperaturki". Samochód obstalowany został w przedstawicielstwie Forda w Wolnym Mieście Gdańsku, ale przypłynął statkiem do Gdyni. Pani Urszula pamięta, że dźwig przeniósł go z ładowni na nabrzeże w wielkim koszu uplecionym z lin. Miał piękny, szary kolor.

    27 maja 1927 roku z taśmy montażowej fabryki Rouge w Detroit zjechał 15-milionowy Ford T, kończący produkcję tego modelu. Kosztem stu milionów ówczesnych dolarów przygotowano zakłady do wytwarzania nowego modelu. Ford A był większy i wygodniejszy. Oferowano go w siedmiu wersjach nadwoziowych i czterech kolorach.

    Miał czterocylindrowy silnik o pojemności 2,9 litra i mocy 40 KM, hydrauliczne amortyzatory, mechaniczne hamulce sterowane linkami, a w zawieszeniu zastosowano typowe dla Forda poprzeczne resory piórowe. Do seryjnego wyposażenia należały: elektryczny rozrusznik, oświetlenie wskaźników, lusterko, wycieraczka szyby, światło stop i tylne światło pozycyjne. Ford A Roadster kosztował tylko 385 dolarów, czterodrzwiowy Tudor Sedan - 495, a podobny, ale lepiej wyposażony Fordor - 570. Samochód ze zdjęcia to rocznik 1931. Można to rozpoznać po wprowadzonej właśnie w tym roku uchylnej szybie przedniej.

    Ford nie był pierwszym samochodem dziadków pani Kliszkowiak. Wcześniej mieli Chevroleta. To z kolei auto rozpoznajemy na zdjęciu jako model AB National z roku 1928, z silnikiem 2,9 litra o mocy 35 KM. Oba auta często kursowały między Czers-kiem a Gdańskiem, gdzie we Wrzeszczu, przy Heeresanger, mieszkali rodzice pani Klisz-kowiak. Jej ojciec był inspektorem kolejowo-celnym w PKP i jedną z ważnych postaci gdańskiej Polonii. Wracając z Czerska, mała Ula siedziała na pakunku z polskimi wędlinami, znacznie lepszymi i tańszymi od gdańskich. Na wypadek, gdyby strażnicy graniczni Wolnego Miasta wykazywali nadmierne zainteresowanie wnętrzem auta (wwóz żywności był zabroniony), przygotowano dramatyczną opowieść: dziecko jest chore, wieziemy je do Marienkranken-haus przy Weidengasse, czyli do szpitala przy Łąkowej. Z powrotem wieziono zaś bańki z wodą, bo czerska była paskudna, a gdańska, z ujęć głębinowych, przepyszna..

    W sierpniu 1939 roku Ford został zarekwirowany przez Wojsko Polskie. Ktoś widział potem na Oksywiu jego po-dziurawiony kulami wrak. A Aleksander Platta odwiedził po wojnie swego byłego chlebodawcę. Opowiadał, że był u Andersa. Jak wielu Kaszubów został zapewne przymusowo wcielony do Wehrmachtu, trafił na front i przy pierwszej okazji oddał się do niewoli lub zdezerterował.
    Po tamtym świecie pozostało dziś trochę czarno-białych zdjęć. I blaknące wspomnienia.

    Marek Ponikowski






    Temat: Odprysk na szybie... niegroźny?
    Niegroźny odprysk na szybie?

    Kamień spowodował odprysk na szybie czołowej? W wielu przypadkach nie trzeba jej wymieniać, wystarczy naprawić. Koszt jest znacznie niższy niż cena nowej szyby.

    Kamienie wyrzucane spod kół samochodów jadących przed nami mogą uszkodzić szybę czołową w naszym samochodzie. Co robić? Wymiana jest kosztowna i kłopotliwa, szczególnie w nowoczesnych autach z szybami klejonymi. W niektórych przypadkach uszkodzenie można usunąć w profesjonalnym warsztacie. Koszt naprawy nie jest duży - od kilkudziesięciu zł. Za nową szybę wraz z montażem w zależności od modelu trzeba zapłacić co najmniej kilkaset zł. Jeszcze droższe są szyby do ciężarówek i autobusów. Tutaj trzeba liczyć się z wydatkiem kilkunastu tys. zł.

    Pieniędzy za naprawę możemy domagać się od zarządcy drogi, na której doszło do uszkodzenia szyby. Niektórzy ubezpieczyciele twierdzą, że pieniądze można ściągnąć też od sprawcy zdarzenia - kierowcy, którego pojazd cisnął kamykiem w szybę naszego auta. Jednak naszym zdaniem, jeśli sprawca się "postawi", nie wyegzekwujemy z jego OC ani grosza - ze względu na trudność dowodową. Wyjątek: jeśli jedziemy za ciężarówką wiozącą źle zabezpieczony żwir i z powodu spadających z niej kamyków dojdzie do nieszczęścia, najlepiej od razu wezwać policję. Z kopią policyjnego protokołu udajemy się do ubezpieczyciela sprawcy po pieniądze na naprawę lub wymianę szyby. Można też skorzystać z własnego ubezpieczenia AC, ale z reguły wiąże się to z utratą części zniżek. Może taniej
    i prościej po prostu pojechać do warsztatu?

    Wymiana szyby nie jest konieczna
    Firma ubezpieczeniowa może odmówić wymiany szyby, gdy uzna, że można ją naprawić. Takiej decyzji nie podejmie jednak, gdy odprysk będzie znajdować się bezpośrednio przed oczami kierowcy. Czy uszkodzenia szyby czołowej trzeba naprawiać? Niezwłocznie, chyba że trzeba ją wymienić! Odprysk z czasem powiększa się i powoduje pękanie szyby. Ponadto do uszkodzenia dostają się zanieczyszczenia i woda. Im starsze uszkodzenia, tym mniejsza szansa na idealną naprawę. Do naprawy kwalifikują się uszkodzenia, których wielkość nie przekracza średnicy monety 5-złotowej. Kuracji nie podlegają nie tylko uszkodzenia znajdujące się przed oczami kierowcy (bo zwykle po naprawie pozostaje niewielki ślad), ale i położone w okolicy krawędzi szyby (minimalna odległość to ok. 5 cm). Nie da się też naprawić dziur w szybie, jakichkolwiek pęknięć oraz zarysowań. Wymienione uszkodzenia mogą być powodem zatrzymania przez policję dowodu rejestracyjnego.

    Ubytki w szybie uzupełnia się specjalną żywicą. Po oczyszczeniu miejsca uszkodzenia wprowadza się w nie pod ciśnieniem przezroczystą żywicę, która uzupełnia wewnętrzne ubytki szyby. Zewnętrzną część wypełnia tzw. żywica wykańczająca, której wytrzymałość mechaniczna po utwardzeniu promieniami UV jest - według fachowców naprawiających szyby - tylko o 5 proc. mniejsza od nieuszkodzonego elementu. Niestety, ta warstwa żywicy jest matowa. Pozostawia więc na szybie widoczny ślad. Jednak gdy naprawione uszkodzenie nie znajduje się bezpośrednio w polu widzenia kierowcy, nie ma sprawy - najwyżej przeszkadza pasażerowi. Źle wykonanej usługi nie można poprawić. Wprawdzie zewnętrzną warstwę żywicy można wymienić, to jednak na niewiele się zda, gdyż pęcherzyków powietrza, które pozostały w spoinie uzupełniającej pękniecie, nie wyeliminuje się.

    Zbawienna żywica
    Końcowy efekt naprawy będzie tym lepszy, im uszkodzenie jest mniejsze. Ważna jest również szybka interwencja. Profesjonalne firmy zalecają, by użytkownicy samochodów, którzy zamierzają poddać kuracji uszkodzone miejsca w szybie czołowej, zakleili je czymkolwiek, choćby taśmą samoprzylepną lub naklejką zaraz po uderzeniu kamienia, by nie dopuścić do wniknięcia brudu.
    Zawsze warto też się zastanowić nad wymianą szyby - nieporysowaną, dobrej marki warto ratować. Starą, byle jaką i tanią szybę lepiej wymienić.

    Metoda próżniowa
    Są różne sposoby naprawiania szyb. Nowoczesnym rozwiązaniem jest metoda podciśnieniowa przystosowana szczególnie do napraw uszkodzeń punktowych nieprzekraczających 22 mm, tj. średnicy monety 5-złotowej. Z uszkodzonego miejsca wyciągana jest wilgoć i powietrze. Następnie wpuszczana jest żywica. Cała procedura trwa około 15 minut i kosztuje 120-150 zł. Po jej zakończeniu auto jest gotowe do jazdy. Z tej metody korzysta m.in. znana sieć Autoglass Jaan. Fachowcy z tej firmy zapewniają przywrócenie 95 proc. pierwotnej wytrzymałości szyby w miejscu uszkodzenia. Gdy się jednak okaże, że szyba w miejscu naprawy będzie pękać, niektóre firmy bez protestu odliczą koszt naprawy od ceny wymiany szyby na nową.

    Polerowanie rys
    Usuwanie zarysowań szyb jest bardzo żmudnym zajęciem, a do tego mało skutecznym. Jeśli mamy całą szybę pokrytą licznymi zarysowaniami (niektóre szyby już po 2-3 latach używania są tak porysowane, że przeszkadza to podczas jazdy pod słońce i w nocy), niewiele da się zrobić. Polerowanie całej szyby zniszczy jej optykę, a ponadto ze względu na pracochłonność tego zajęcia musiałoby kosztować majątek.
    Amatorskie środki do polerowania szyb (koszt to kilkanaście-kilkadziesiąt zł za opakowanie) sprawdzają się tylko w przypadku mało widocznych zarysowań i to najlepiej w sytuacji, gdy używamy ich regularnie. Ich zaletą jest też zdolność oczyszczania szyb z zabrudzeń w stopniu nieosiągalnym dla płynów do ich mycia. Nie pomogą jednak doprowadzić zniszczonej szyby do idealnego wyglądu - na polerowaniu za ich pomocą musielibyśmy spędzić kilka tygodni. Porysowaną szybę najlepiej wymienić.

    [dziennik] - link
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dsj4cup.htw.pl



  • Strona 2 z 2 • Wyszukano 117 rezultatów • 1, 2 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl.