Strona Główna
Jak kupić używany
Jacek Falfus
jądro miażdżyste
j0g0s iinfantis
Jak nagrać MP3
Jachimek Tadeusz
Jack Horner
Jacek Cygan Galeria
j.niemiecki-prace maturalne
jadu Gadu Era
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • supermarket.pev.pl

  • Widzisz wypowiedzi wyszukane dla zapytania: jak budować oczko wodne





    Temat: RADA 26.05.2009 - wystąpienie NASZYCH PROTEST
    Nic dodać, nic ująć. Analiza wykonana bardziej niż poprawnie
    Pewnie można to było zrobić lepiej - ale w oparciu o takie dokumenty
    jakie posiadaliśmy, trudno było wykoncypować coś lepszego. Cóż - jak
    słusznie przyznał Arek na spotkaniu z burmistrzostwem - jesteśmy
    tylko skromnymi amatorami.
    Oczywiście ewidentne potknięcie z naszym stowarzyszeniem, być może
    akurat tego mozna było uniknąć... Nobody's perfect.

    > Nie spotkaliśmy się z oczekującymi na mieszkania komunalne ludźmi
    > co skrzętnie wykorzystała radna Rucińska.

    No nie jestem pewien, czy to jest dobry pomysł - jak niby, kiedy,
    gdzie i po co miałoby odbyć się takie spotkanie? Po to, żeby
    napuścić jednych na drugich? "Popatrzcie - to są ci, którzy nie chcą
    żebyście mieli swoje mieszkania". Co mielibyśmy powiedzieć im, a co
    oni nam?

    > Rzekłbym że jej wystąpienie, nacechowane emocjami
    > ludzkimi, przekonało zapewne radnych do podjęcia decyzji o budowie
    > bloków tutaj

    No właśnie słowo 'tutaj' jest znaczące...

    > Nie pomstujcie na mnie głupimi wpisami ale uczciwe przyznać
    > należy, że sami się też na minę wprowadziliśmy

    Nikt tu na nikogo nie pomstuje - sami jesteśmy świadomi
    niedoskonałości naszego wystąpienia. Ale jak nie my, to kto?...

    Przypomnę jeszcze, że ostatni slajd zawierał zaproszenie Zarządu
    Gminy i radnych na spotkanie z nami. Jak się powiedziało A trzeba
    powiedzieć B. A być może, podobnie jak miało to miejsce na osiedlu
    Gryniów, pan Trawiński w równie błyskotliwy sposób jak mieszkańców
    spółdzielni przekona nas do swych planów?

    > Co więcej bloki będą 2 metry dalej od działki Arka,

    Łaskawcy... "Aaron - ty najpierw wprowadź kozę do swojego
    mieszkania, a po tygodniu ją wyprowadź. Zobaczysz ile zrobi się
    miejsca".

    > a ulice (nie wiem tylko czy Gwiaździsta też) nie będą przejezdne
    > do Staniewskiego.

    No tu się przypomina inny dowcip - o Stalinie z cyklu "a mógł
    przecież zabić". Przecież te ulice są już nieprzejezdne, więc co to
    za wielkoduszność - utrzymanie status quo?

    > Dodatkowo ma być też ogólnodostępny plac zabaw.

    No to już jest Bareja w czystej postaci. Wycinamy teren zielony żeby
    zbudować blok, a obok... zakładamy teren zielony. Oczywiście z
    punktu te obietnice można włożyć wiadomo gdzie, bo jeśli gmina od 5
    lat ma problem z wybetonowaniem dróg dojazdowych na nasze osiedle
    (tudzież od roku nie może ogarnąć tematu remontu jakiegoś boiska do
    koszykówki, o czym była mowa na radzie), to trudno wyobrażać sobie,
    że w swym miłosierdziu, przy okazji domów komunalnych wybuduje nam
    nowy plac zabaw z 'oczkiem wodnym'. Trawiński chyba sam nieźle się
    bawił, wygłaszając te obietnice...

    Koniec końców - jakbyśmy nie spróbowali, to byśmy nawet nie
    wiedzieli czy się uda, czy nie oraz (co też jest ważne) gdzie tak
    naprawdę i KIM jesteśmy w oczach naszych 'władców'. Teraz wiemy
    przynajmniej to. Może ta wiedza przyda się za 1,5 roku?





    Temat: I o to chodzi...
    www.gazetawyborcza.pl/1,75248,4753533.html?as=2&ias=2&startsz=x

    Jak Polacy wykupują Niemcy
    Jolanta Kowalewska, Adam Zadworny, współpraca Alex Kuehl2007-12-12,
    ostatnia aktualizacja 2007-12-11 18:02

    RAPORTY
    Polska w strefie Schengen
    - Co cię najbardziej tu zdziwiło?

    - Nie można tak po prostu rozpalić ogniska w swoim ogrodzie. Trzeba
    mieć pozwolenie straży pożarnej i jeszcze zapłacić jakieś 10 euro.

    Kurs dokarmiania saren

    Joanna i Tadeusz Czapscy we wrześniu odebrali klucze od leśniczówki
    koło Tantow, którą kupili wraz z trzema hektarami ziemi,
    dziesięcioma sarnami, nietoperzem i oczkiem wodnym pełnym karasi.

    Ich posiadłość leży 25 km od centrum Szczecina. W Polsce Czapscy
    mieszkali w blokowisku-sypialni. - Dojazd z naszego osiedla do
    centrum zajmuje tyle samo co dojazd z Tantow - tłumaczy Tadeusz. -
    Po Schengen wsiadam i jadę. Keine grenzen!

    No i ta cena - za wszystko zapłacili 90 tys. euro.

    Leśniczówkę Joanny i Tadeusza okalają drewniane żerdzie i żywopłot.
    Z daleka widać paśnik i wysoką siatkę, do której podchodzą sarny.
    Mają dla siebie 2 ha lasu. Tylko zimą trzeba je dokarmiać.

    - Jak zobaczyłam te sarny, to postanowiłam: ten dom albo żaden -
    wspomina Joanna. - Były właściciel powiedział nam, że jak wyjedzą
    wszystkie pokrzywy wokół paśnika, to znak, że musimy je dokarmiać.

    Najbardziej zaskoczyło ich to, że aby zatrzymać sarny, muszą
    ukończyć kurs opieki nad dzikimi zwierzętami.

    Joanna chodzi po domu i powtarza: chleb - brot, bułki - brotchen,
    masło - butter. - Zakupy będziemy robić po polskiej stronie, bo
    wciąż u nas taniej. Ale jak nam czegoś zabraknie, to muszę znać
    podstawowe słowa - mówi.

    Za płotem kręci się sąsiad. Niemiec. Trzydziestoparolatek.

    - Popsuła mi się kosiarka. Zaraz przybiegł ze swoją - opowiada
    Tadeusz. - I tak się poznaliśmy. Fajny gość.

    Mamy równe chodniki

    - Ten dom był cztery razy tańszy niż taki sam w polskiej wsi. Na
    dodatek mamy równe chodniki, oświetloną jezdnię, jest bezpiecznie -
    tłumaczy Bartek Wójcik.

    Dom z 1865 roku ma 200 m kw. i 1000 m działki. W przeliczeniu na
    złotówki - 100 tys.

    Bartek z żoną Danką prowadzą w Szczecinie stowarzyszenie OFFicyna
    znane z organizowania imprez kulturalnych, m.in. Festiwalu Filmów
    Europejskich "Dokument Art". W ubiegłym roku postanowili porzucić
    wynajmowane lokum i zamieszkać w czymś własnym. Próbowali kupić
    mieszkanie w Szczecinie, potem domek na wsi. Drogo. Zdecydowali się
    na Niemcy.

    Dom stoi na niewielkim wzniesieniu, podjazd wyłożony kocimi łbami.
    Po bokach świerki i tuje. Na wprost stodoła z wielkimi drzewami,
    czerwoną cegłę porasta bordowy bluszcz.

    Zgłębiają reguły życia w Schwennentz. Najbardziej zaskoczyła ich
    oszczędność Niemców. Np. wczesną jesienią mieszkańcy wsi
    przygotowują wspólne zamówienie na olej opałowy, którym ogrzewają
    domy. Bo wychodzi taniej. - Do pracy dojeżdżamy w 20 minut, a gdy
    wejdziemy do Schengen, to jakbyśmy mieszkali w jakiejś dzielnicy
    Szczecina.

    Miasteczka prawie polskie

    - Większość Polaków szuka domu o powierzchni stu kilkudziesięciu
    metrów kwadratowych położonego nie dalej niż 30 km od granicy - mówi
    Mariola Dadun, która wraz z niemieckim mężem prowadzi biuro
    nieruchomości (mają oddziały po obu stronach Odry).

    Szacuje się, że domy w Meklemburgii i Brandenburgii kupiło w
    ostatnim czasie 2 tys. Polaków.

    Najwięcej mieszka ich w Penkun, Gartz i Loecknitz, w tym ostatnim
    już 200 polskich rodzin. Od kilku lat w Loecknitz działa niemiecko-
    polskie gimnazjum. Ponad jedna trzecia uczniów - około 160 osób - to
    Polacy. Stację benzynową buduje biznesmen ze Szczecina. Inny stawia
    osiedle. Niedawno Polacy kupili w przetargu od gminy starą
    kamienicę, którą przerobili na hotel. Salon fryzjerski też założyła
    mieszkanka Szczecina.

    Źródło: Gazeta Wyborcza






    Temat: Gaduj - zgadula?
    Rozwiązanie zagadki 106.

    Tym razem punkty za usiłowanie rozwiązania mojej zagadki 106 otrzymuje kolega
    Jasfiks. Nie miałem problemów z przydzieleniem punktów, ponieważ tylko On podjął
    się nawiązania rozmowy w tym, jak sądzę interesującym temacie, ale to się okaże
    dopiero po zamieszczeniu rozwiązania

    Pewnego letniego popołudnia, zresztą jak czyniłem niemal codziennie, wybrałem
    się na przejażdżkę. Jak zwykle bez specjalnie obranego kierunku. Ot po prostu,
    wychodzę z rowerem przed dom i zaczynam jechać. Niemal przed każdym rozdrożem
    podejmuję decyzję, którędy dalej. Tego dnia moja „turystyczna” intuicja zawiodła
    mnie w okolice 3-go stawu. Rowerem dojechałem do niewielkiej, nazwijmy to plaży.
    Przy maleńkim oczku wodnym, jakie jeszcze się uchowało dostrzegłem kilka małych
    rybek. Zapewne, jak większość z Was, prowadząc rower, udałem się ścieżką wzdłuż
    stawu w stronę drogi, aby kontynuować wycieczkę w stronę mostku na Młynówce,
    albo w lewo, w stronę Lisiej Góry. W miejscu, w którym ścieżka łączy się z
    drogą, po jej drugiej stronie, zauważyłem dziwnie zachowującego się czarnego
    ptaka wielkości sroki (może był trochę większy), który coś dziobie machając przy
    tym skrzydłami. Obserwowałem jego wyczyny przez kilka, może kilkanaście sekund,
    zastanawiając się jednocześnie nad tym co on robi. W tym momencie ów ptak
    jeszcze mnie nie dostrzegł. Sięgnąłem po aparat, jednak nim go wyjąłem,
    ptaszysko odfrunęło na jedną z pobliskich sosen, przyczepiając się do niej w
    sposób charakterystyczny dla dzięcioła. Jeszcze przez chwilę na niego patrzyłem,
    ale on zorientowawszy się, że jest obserwowany, odfrunął w dal. Natychmiast
    udałem się do miejsca, w którym jak pierwotnie myślałem „fedrował” glinkę,
    potrzebną do budowy gniazda. Jakież było moje zdziwienie, gdy po zbliżeniu się
    do tego miejsce zorientowałem się, że z niewielkich otworów w tej gliniastej
    ziemi wylatują dość spore pszczoły lub osy. Nie były to szerszenie. W tym
    momencie zorientowałem się, że ów ptak czaił się, w celu pożerania tych owadów.
    Uświadomiłem sobie również, czym były spowodowane te jego dość chaotyczne ruchy,
    tuż przed odfrunięciem. Żałuję bardzo, że wcześniej nie zorientowałem się w czym
    rzecz. Z pewnością bym się przyczaił i istnieje duże prawdopodobieństwo, że
    sfotografowałbym go na gorącym uczynku. Jest to jedna z wielu przygód jakie mnie
    spotkały podczas okolicznych przejażdżek, ale z uwagi na rzadkość
    występowania, bardzo sobie cenię ten niezapomniany widok, który w głębi serca
    nazwałem urywkiem filmu z Animal Planet albo Discowery. W następnych dniach
    jeszcze wielokrotnie tamtędy przejeżdżałem, ale niestety na tą jedyną i
    niepowtarzalną scenę już nie natrafiłem. Opisane miejsce znajduje się dosłownie
    o jeden metr w prawo od schodków prowadzących na niewielkie wzniesienie
    naprzeciwko 3-go stawu, do miejsca, w którym opisałem znajdujący się tam
    betonowy „korek” będący pozostałością po poszukiwaniach ropy naftowej w naszej
    okolicy, czyli tuż koło schodków, które Jasfiks ukazał jako jedną ze swoich zagadek.

    Pozdrawiam serdecznie.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dsj4cup.htw.pl



  • Strona 4 z 4 • Wyszukano 181 rezultatów • 1, 2, 3, 4 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl.