Strona Główna Jak napisać CV Jacek Popek jak hodować papugi Jadwiga Piekarska J Hellwig jajka do kolorowania jak napisać raport Jagiełło Kransystaw j0g0s iinfantis Jajniki Szatana |
Widzisz wypowiedzi wyszukane dla zapytania: Jade WalkTemat: CO Z TYM JUSTUSEM? Są już pierwsze wyniki kontroli w kieleckim oddziale firmy Justus. Według inspektorów PIP wszystko wskazuje na to, że tak jak twierdzili ochroniarze, łamano tam prawa pracownicze. - To wstępne ustalenia. Przewidujemy, że kontrola potrwa jeszcze kilka tygodni - zaznacza Maciej Piotrowski, rzecznik prasowy Okręgowej Inspekcji Pracy w Krakowie. Kontrolę przeprowadzają krakowscy inspektorzy, bo tam znajduje się centrala Agencji Ochrony Osób i Mienia "Justus". Już wiadomo, że potwierdzają się zarzuty byłych pracowników dotyczące niezgodnego z prawem ewidencjonowania czasu pracy. - Okazuje się, że ci sami ochroniarze pracowali równocześnie w kieleckim Justusie i powołanej w Kielcach spółce Justus DWA. Dochodziło więc do sytuacji, kiedy pracownik w ciągu miesiąca miał na koncie nawet 400 godzin pracy - wyjaśnia Piotrowski. Inspektorzy mają też wątpliwości, czy wszyscy ochroniarze mieli właściwe umowy o pracę. Co więcej, niewykluczone, że niektórzy z nich pracowali w ogóle bez umów. Kontrola PIP powinna zakończyć się w ciągu kilku tygodni, bo zostanie rozszerzona na wszystkie oddziały Justusa - w Małopolskiem i Podkarpackiem. - Dokumentacja w tej sprawie może liczyć nawet kilka tysięcy stron, więc potrzebujemy więcej czasu niż zwykle. W innych oddziałach firmy na pewno pójdzie nam szybciej, bo tylko w Kielcach doszło do takiej sytuacji, że spora grupa pracowników powiedziała dość i stanęła do walki o swoje prawa. Postaramy się im pomóc w granicach prawa - podkreślił Piotrowski. Kontrola w Justusie to efekt wydarzeń, które miały miejsce prawie miesiąc temu. Z dwunastu pracowników grupy interwencyjnej kieleckiego Justusa dziesięciu nagle odeszło z firmy. Twierdzą, że mieli dość łamania praw pracowniczych. Opowiadają, jak po 24-godzinnej służbie z bronią zmuszano ich do dalszej pracy, mimo że zgodnie z prawem taką służbę można pełnić tylko 12 godzin. Taką "propozycję" kontynuowania dyżuru dostało dwóch ochroniarzy - dyrektor kazał im jechać z konwojem. Wykonali polecenie, a kiedy wrócili, dostali wypowiedzenia. Wówczas reszta pracowników solidarnie odeszła z pracy. Wszyscy złożyli pozwy do sądu oraz doniesienia do prokuratury. 7 grudnia odbędzie się pierwszy proces w tej sprawie. Temat: Kochani -teraz Was postrasze.... Gość portalu: airdream napisał(a): > Gość portalu: Henry napisał(a): > _______________________________________________________________________________ > > _ > > > > Ok. 5-c godzin to normalny czas na taka prace,trzeba wyjac chlodnice i mas > e > > innych komponentow zeby do paska rozrzedu sie dostac,jezeli sa dwa walki- > robota > > > > b.precyzyjna,mala niedokladnosc `zgrania´i motor do wymiany. > > Powinni jednak miec ceny taryfowe na tego rodzaju uslugi jak my w Szwecji > mamy- > > nie ma znaczenia ile czasu "operacja" trwala,te same pieniadze. Pozdrawiam > ; HH > > > _______________________________________________________________________________ > no to ciekawe.bo zrobilem wymiane bez wyjmowania chlodnicy na zwyklym > podnosniku.Jakiez to komponenty trzeba wyjac(zakladam ze pompa wodna jest ok i > jej nie ruszam)?Jest jedna rolka,i trzeba byc niewidomym zeby przeoczyc > punkty "sprawdzajace" czy jest ok.Czasu zajmuje rozkrecenie tego wszystkiego > (mowie o czasie dla amatora,jakim jestem;znajomy robil mi rozrzad w xantii z 2 > rolkami w 1 godzine) > Tak ze uwazam ze jesli jade do warsztatu to gosc robi rozrzad 333 raz w swym > zyciu,wie jak i co ma wszystkie narzedzia i winde i nie wlicza mi do > roboczogodzin picia kawy,srania i spania... ________________________________________________________________________________ Na warsztacie licza wszystko,to co wymieniles rowniez plus przerwa na papierosa,dokladnie jak w kazdej innej pracy,mechanik tez czlowiek . ________________________________________________________________________________ Temat: Czy USA moze te wojne przegrac?. musze cie rozczarowac:nie,USA nie moze przegrac przypuszczalnie w dziedzinie techniki wojskowej i dziedzinach pokrewnych nie jestes ekspertem,jestes typowym lewakim ktory wypisuje swoje marzenia "bo takby chcial" wiec cie uswiadomie,USA jest fenomenem w historii - nigdy zadne panstwo w historii swiata nie zdobylo absolutnej hegemonii na ziemi tak jak dzis USA. USA jest tez pierwszym panstwem w historii swiata ktore moze interweniowac dowolnie w kazdej chwili w kazdym punkcie swiata. stosunek potencjalu militarnego USA w konflikcie z wiekszoscia panstw swiata przypomina stosunek z jakiegos flimu SF - po prostu jest to doslownie "atak zaawansowanej technicznie rasy" na prymitywne i zacofane ludy... nie moze tego porownac do niczego innego ******************************************************************************* aha - armia iraku zostanie zniszczona w kilkanascie doslownie godzin,jesli ta wojna wybuchnie zobaczysz cos podobnego do dzisiejszego pojedynki Mike'a Tysona : po prostu przeciwnik nawet nie zdazy podjac walki - nie bedzie mial srodkow,atak bedzie tak potezny i miazdzacy... ******************************************************************************* przykladem jest np komunikacja - na wspolczesnym polu bitwy jadac np czolgiem jego zaloga musi miec kontakt ze swiatem,zeby wiedziec gdzie jechac i kto jest wokol,nie mowiac juz ze powinna znac obraz pola bitwy. iracka armia w ciagu pierwszych kilkunastu minut ten kontakt calkowicie straci,a obrazu z pola bitwy miec nie moze bo jej lotnictwo przestanie istniec w ciagu kilku minut.bedzie zupelnie slepa. to tak jakbys probowal sie bic z mistrzem boksu majac zawiazane oczy - tutaj nawet nie mozna marzyc ozwyciestwie,pytanie jest tylko czy padniesz po pierwszym czy po drugim ciosie. Temat: Studenci: nie damy się zlepperować Ja również jestem dumny z tego, że tak wielu Polaków gotowych było jechać do Europy i oddać swe życie za Ojczyznę swych rodziców, ale akurat żeby być patriotą nie znaczy wcale, że trzeba być wierzącym katolikiem. W kampanii wrześniowej w polskiej armii walczyli również Polacy narodowości żydowskiej, ukraińskiej, niemieckiej i innych, często nie byli oni wcale katolikami ale ich wola walki o swój kraj wcale nie była mniejsza. W polskim państwie podziemnym Narodowe Siły Zbrojne stanowiły tylko część Armii Krajowej - NSZ miało ok. 30 tys. żołnierzy, a cała AK bez NSZ i Batalionów Chłopskich około 150-200 tys. (dane przytaczam z pamięci za podrędcznikiem A. Garlickiego do szkół średnich mogę się mylić co do dokładnych liczb ale proporcje są mniej więcej właśnie takie.)A z pewnością w AK znajdowali się żołnierze gotowi walczyć o Polskę i oddać za nią życie, czego najlepszym dowodem było Powstanie Warszawskie. Wśród powstańców były osoby reprezentujące wszystkie poglądy polityczne pragnące niepodległej Polski. I ich też nikt nie zmuszał do brania udziału w Powstaniu. Tyle tylko, że wtedy była wojna a teraz mamy niepodległy kraj, a spora część narodowców nadal uważa, że w Polsce połowa ludności, która nie głosuje na LPR PIS i inną prawicę to tylko polskojęzyczni okupanci których njalepiej przegonić nachajką na Madagaskar, do Palestyny czy innej Ugandy. Tyle tylko, żę ci tzw. polskojęzyczni okupanci są w Polsce od zawsze bo zawsze był podział na osoby pragnące rozwoju Polski w duchu zachodnim i ludzi bojących się zmian, ksenofobicznych i zamykających się w swoicjh lochach katolicyzmu tradycji itd. Tyle. Temat: WCZASY ODCHUDZAJĄCE - czy to dobry pomysł?? Magda! Dziekuje serdecznie za taka pozytywna opinie! Chce mi sie jechac po przeczytaniu Twojego listu! Poniewaz pierwszy raz sie zainteresowalam tego typu wyjazdem to mialam klopot z upolowaniem wolnego miejsca na sierpniowy turnus i znalazlam je tylko w Villa Romantica www.villa.romantica.ta.pl/in_pl.html Na podstawie rozmowy telefonicznej odnioslam wrazenie, ze prowadza to profesjonalisci - a przy okazji w Szklarskiej Porebie jest gdzie polazikowac na spacery wiec szykuja mi sie fantastyczne wakacje! Pozdrawiam, Szok Gość portalu: Magda napisał(a): > Absolutnie i goraco polecam!!! Zaczelam jezdzic 10 lat temu, po urodzeniu > coreczki (pierwsze wczasy z Nia), potem juz przynajmniej raz do roku. Niestety > ostatnio jakos sie nie skladalo, ale jak tylko bede miala mozliwosc to na 100% > znow sie wybiore. > Oprocz zalet typu: robie cos dla siebie, dbam o siebie, swoje cialo (i nie > tylko. Mialam raz zajecia z psychologii - wsparcie dla osob odchudzajacych sie, > > dla kobiet niedowartosciowanych itp. - SUPER!!!), dodam jeszcze fantastyczna > atmosfere. Na takie wczasy przyjezdzaja osoby, ktore chca sie wyluzowac, > zostawiaja prace i dom za soba, zamykaja kosmetyczki (te z malowidlami, bo > wszelkie balsamy, maseczki, pillingi itp. jak najbardziej wskazane:)) na trzy > spusty i ruszaja do walki (bardzo przyjemnej) z wlasnymi slabosciami. > Bylam kilka razy w Jastrzebiej Gorze (super marszobiegi po plazy), potem > jezdzilam juz tylko do Piwnicznej do Koliby (kocham to miejsce - klimat, > przyjazny personel, choc warunki.....hmmmm nie luksusowe, delikatnie mowiac, > ale za to mozesz np. zabrac ze soba psa:)) > Jeszcze raz POLECAM. Chcesz schudnac, czy tez nabrac troche kondycji, albo po > prostu sie wyluzowac - bedziesz napewno zadowolona. > Koniecznie napisz po powrocie, jak bylo. > Pozdrawiam, Magda > Ps. Jak chcesz mozesz napisac na priv: mcda@poczta.fm Temat: Do Amigo Mam mało czasu,będzie samo gęste. Obiecałem polemikę przy pierwszej okazji. Oto ona.: 1. Po drugiej stronie rynku (niedźwiedzim) stoi zawsze tyle samo inwestorów. ZAWSZE jest równo Czasem jedni zarabiają czasem drudzy. Ilość transakcji kupna jest jednak równa transakcjom sprzedaży. Więc "optymizm i nastawienie na wzrosty" na pewno nie jest czynnikiem gwarantującym sukces na giełdzie:-) W życiu owszem - pomaga. Umiejętnie dawkowany. 2. Większość społeczeństwa, i graczy giełdowych nie posługuje się technikami afirmacji i pozytywnego myślenia aby utrzymać wysoką samoocenę i pozytywny stosunek do życia. Osiągają to bez bez problemu.I grają z sukcesem na giełdzie:- ) Owszem są osoby które sobie z tym nie radzą z własnym ja i czasem goszczą na tym forum zaśmiecając je negatywnymi, nic nie wnoszącymi postami. Zwykle jednak szybko rezygnują z postowania nie znajdując partnerów o podobnych poglądach. Cenię sobie to forum ponieważ jego poziom jest ciut zbyt wysoki dla frustratów - szybko odpadają. Każdy z nas jest trochę wariatem i stosuje własne "sztuczki" psychologiczne, bardziej świadomie lub mniej. Ja również. 3. Moim zdaniem zbyt wysoka samoocena jest podstawowym błędem popełnianym przez inwestorów. Ideałem jest równowaga i zimna ocena sytuacji. Asertywność zaś jest, moim zdaniem kolejną z podstaw długofalowych sukcesów nie tylko na giełdzie ale i w życiu. Na koniec: kolejna różnica naszych charakterów (stąd pewnie częsta ostrość dyskusji) Oceniając sytuację - ja nie szukam zagrożeń. Raczej szans. Nie muszę być ciągle czujny. Mam dzięki temu mniej stresów. Unikam walki. Stąd też mam wielu pasjonujących adwersarzy (z powodu asertywności) -lecz niewielu wrogów. don't worry be happy muszę jechać, kończę amigo Temat: Ojciec Chrzestny czyli okrutna bajka o sierotce... Pomóżmy !!!! Misja charytatywna!!! Witam wszystkich serdecznie ! Swój apel kieruję do wszystkich ludzi, którzy chcą i mogą pomóc ze szczerego serca. Nazywam się Arkadiusz Jacznik i pragnę pomóc Agnieszce, która jest sierotą. Moja chęć pomocy wypłynęła po przeczytaniu artykułu pt. „Ojciec Chrzestny”, który ukazał się w Walentynki 14.02.2005 w dodatku Gazety Wyborczej – Dużym Formacie. Dopiero dzisiaj go przeczytałem, ale wierzę, że zdążę pomóc. Agnieszka dostała w spadku domek po rodzicach oraz ogromne długi – po ojcu 324 tys zł i po babce około 2,5 mln zł. Wszystkie długi powstały przez cwaniakowatego wujka. Wkrótce dziewczynie komornik sprzeda dom, który po ośmiu latach walki w sądach wygrała z owym podstępnym wujkiem. Jest to w ogromnym skrócie ten artykuł. Wszystkich odsyłam do przeczytania na stronie internetowej lub mogę dostarczyć ksero z gazety. Artykuł jest trochę długi, ale problemy tej dziewczyny też nie są łatwe, więc mam nadzieję, że przeczytacie. Moim celem jest zebranie kwoty potrzebnej do wylicytowania u komornika jej domku, a później przekazanie go Agnieszce. Postarajmy się, aby nie zabrano jej ostatniej rzeczy, którą posiada. Nie musicie mi przekazywać pieniędzy – umówimy się i w dniu licytacji pojedziemy razem i wspólnie wpłacimy komornikowi. Zresztą nie chciałbym jechać sam. Licytacja ma się odbyć 25.02.2005 o godzinie 11.00 w Gnieźnie, a zatem nie ma zbyt wiele czasu. Mam nadzieję, że odezwą się Wasze sumienia. Nie znam kwoty wywołania na licytacji, gdyż jest już za późno żeby to ustalić, ale w poniedziałek postaram się dowiedzieć i można się skontaktować ze mną telefonicznie. Jeśli nie zamierzacie wspomóc finansowo mojego apelu to chociaż prześlijcie tę wiadomość znajomym – może znajdzie się wśród nich osoba, która będzie chciała dołączyć się do mnie. Pozdrawiam Arek Jacznik Tel. 0607 062 057 Temat: polaczenie arimr i awr - gdzie siedziba Wszystko pieknie budrysku... Skad wiec takie walki o KRS gdzie jeden juz jest w Lubuskem??? Jak ma powstac jakis nowy urzad i to w GW to wszystko cacy nie ma przyrostu niepotrzebnej administracji. to wolę by Gorzów był > w nim mocniejszą stroną, tak jak Ty wolisz by była nim Zielona Góra. To chyba > nic dziwnego. Jasne ze sie nie dziwie. > Niestety, tak się dziwnie złożyło, że najwięcej zbędnych instytucji jest w > Zielonej Górze (WFOŚiGW, PFRON, delegatura LUW, GDDKiA i jeszcze coś by się > znalazło jak choćby NFZ No akurat te urzedy ktore wymieniles sa potrzebne!!! Zobacz czym sie zajmuje PEFRON i ilu zatrudnia pracowinkow!! Delegatura LUW wiesz czym sie zajmuje??? A no tym iz jak chce zalatwic sprawe w LUW to nie musze jechac do GW tak i cala reszta ludzi z poludnia, tak i inni to tez mieszkancy woj!!! GDDKIA- no co?? pod Scziecinem lepiej byo??? Robia dobra robote i lepiej taki urzad miec w woj. wierz mi!! Co wam przeszkadza ze jest w ZG??? Ja jakbym mial do wyboru czy GDDKiA mial by znajdowac sie w GW czy poza woj. wybralbym to pierwsze. NFZ- tak nie dosc ze najmniej kasy dostaje woj. to jeszcze zryzygnujmy z tego a wtedy bedziemy sie leczyc w lecznicach dla psow. Twoje szumne hasła pt. wojewoda jest niczym? Czyżby > szok powyborczy sprawił, że zmieniłeś zdanie, a zapowiedzi PiSu o koncentracji > władzy wzbudziły niepokój:) Przyznaję że mam lekką satysfakcję:))) O co chodzi??? Tak mialo byc zanim Kazio nie doszedl do wladzy. Pisalem ze teraz zacznie sie szaber wszystkiego rzec GW. Pisze jeszcze raz. Mozna zmieniac plany rozowuju panstwa, nie podporzatkowywac sie zalecenia UE, popelniac mnowstwo roznych glupot tylko dltatego bo sie nie nawidzi ZG a kocha GW ale stolek kiedys sie skonczy a tendencje zostana i bedzie predzej czy pozniej tak jak pisalem jesli nie to trudno wygrala gorzowska nienawisc i zawzientaosc. PZDR Temat: Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który uchy... Szanowny Panie Kolego Premierze. Zacznijmy od chińskiej mądrości - "jeśli ktoś ustawia się tyłem to zawsze może być zaskoczony" - marna to chińszczyzna - ale Panie Kolego Premierze - każdy ma swojego king konga. Chciałbym przypomnieć, że trybunał konstytucyjny (TK) już w 2000 roku wydał bardzo podobny wyrok, a wieć skąd u Pana Kolegi Premiera zaskoczenie. Przez grzeczność nie przypomnę, że 8 lat temu zawarto umowę społeczną (!?), czego odzwierciedleniem były zapisy w ustawie mieszkaniowej o czynszu 3% w stosunku do wartości odtworzeniowej i roku 2004 jako dacie pełnego uwolnienia czynszów. Tak więc było dużo czau na odrobienie lekcji w tej sprawie ( a przynajmniej można było się odwrócić przodem - patrz wyżej). Gdyby rząd zaproponował jakieś rozwiązanie, które faktycznie umożliwiałoby dojście do poziomu 3% w ciągu np. 2 lat - to w związku z tym, że TK konsultował się przed wyrokiem z organizacjami właścicieli i lokatorów (a propos Pan Kolega Premier to robił?) mógłby odroczyć wejście w życie wyroku o 18 miesięcy. Z drugiej strony w orzeczeniu TK wskazał jak należy kształtować polityke czynszową - potraktowano rząd jak należy - czyli jak chłopców z hufca pracy. Właściciele budynków są przedsiębiorcami (obecnie uczą o tym nawet na politechnice) - chcą gwarancji, że jak zainwestują w domy aby komuś się lepiej żyło, to nie po to aby potem mieć poczucie naiwności, że znajdzie się jakiś amator władzy, który uczył się w systemie weekendowym i który w ramach walki o równość wszystkiego będzie to odkręcał w trybie - "no ale kto to przewidywał". Jest jeszcze jedna rzecz którą trzeba wyjaśnić - mamy poczucie, że próbuje się zrzucić winę na TK, że ośmielił się wymierzyć prawo. Bez TK byłoby łatwiej wprowadzać prawo księżycowe, nieprawdaż? Możemy dodać otuchy Panu Koledze Premierowi, nie trzeba jechać na księżyc - wystarczy 200 km na wschód. Tam będzie łatwiej co nie co z pomysłami. I ostatnia uwaga - co Panu Koledze Premierowi przeszkadza czynsz wolny, jeśli drugim tożsamym co do wysokości składnikiem opłat za mieszkanie są opłaty za energię, wodę, wywóz śmieci, etc. Czy możemy spodziewać się zatem w takim samym trybie regulowania cen tych opłat? Temat: dzieciaki w tramwajach Właśnie wróciłam do domu i jestem bardzo na bieżąco, jeśli chodzi o temat dzisiejszej dyskusji. Na Al. Jerozolimskich wsiadłam do autobusu Ikei do Janek. Jestem prawie w ósmym miesiącu ciąży. Oczywiście stałam przez całą drogę. Niedomagam się nie wiadomo jakich praw, jestem sprawna i to była moja decyzja, żeby tak daleko jechać. Ale wyobraźcie sobie, że w autobusie nie było ani jednej osoby (dosłownie), w wieku starszym niż studencki. Co jednak najzabawniejsze, większość miejsc zajęta była nie przez dziewczyny, ale przez facetów!!!!Szok! Ale nie dość tego: zobaczyłam obrazek, który przyprawił mnie o przypływ dzikiej wściekłości i zwątpienia w ludzkość. Na dwóch siedzeniach siedzi dwóch rosłych typów, którzy rozmawiają z koleżanką uwieszoną nad nimi (!!!). Oczywiście żadnemu z tych chamów nawet nie przyszło do głowy, że nie rozmawia się siedząc z kobietą, która stoi. Godzinę później wracam z Janek do Centrum: widok jak przy metrze: autobus z trudem otworzył drzwi, ponieważ radośni młodzi-gniewni już czekali przyklejeni niemal do drzwi. Scena jak z Supresamu w czasach kryzysu: każdy gna na z góry upatrzone pozycje. Oczywiście z gigant-brzuchem nie miałam siły ani ochoty, żeby przystąpić do walki. Stoję więc cierpliwie, aż tu niespodzianka: pani w wieku średnim objuczona zakupami wstaje i mówi, żebym usiadła. Nie zdążyłam się jednak odwrócić, gdy na zwolnione przez nią miejsce, z prędkością torpedy, wskoczyło dziewczę, bardzo zresztą z siebie (ze swego sprytu?) zadowolone. Nic dodać nic ująć. Uśmiechnęłyśmy się z panią do siebie, bo czy jakiś komentarz jest tu jeszcze potrzebny..? Żenada. Temat: Słowo stało się .... Słowo stało się .... ....autem :) Mam juz bryke pod blokiem, przeszedlem nawet przez pieklo w wydziale komunikacji - tzn. bylem o 5 rano, w kolejcwe przede mna byly ...22 osoby! Pierwszy pan byl o 2 w nocy. Dobrze,ze wstalem tak wczesnie, to sie zalapalem na rejestracje w tym samym dniu. Mialem niezle szczescie, bo juz o 13.30 mialem gotowe papiery do odbioru, do tego dostalem juz staly dowod rej. bo poprzedni wlasciciel byl rowniez z Krakowa. Niestety superokazji nie ma :( I musze teraz troche autko "dopiescic" (wymiana przepalonych zarowek - na 3 stopy dzialal jeden :( , odkurzanie, mycie, wymiana swiec itd.). Troche mnie martwi, bo stuka ktorys popychacz, na szczescie walki rozrzadu sa w glowicy i wymiana popychacza nie jest az tak straszna. Z plywaniem wolnych obrotow sobie poradzilem przez ...wyzerowanie komputera sterujacego - wymienuiony byl akumulator i potem zastosowano "standardowa" procedure, tj. odpalono silnik az do zalaczenia wentylatora. A moje autko wymaga niestety troche innej procedury - 3 czynnosci :) Tak w ogole to zglupialem do reszty - taki ze mnie przeciwnik elektroniki w samochdozie, a mam samochod na wielopuktowym wtrysku, kanaly dolotowe o zmiennej dlugosci, 16 zaworow, poduszka, centralny zamek, elektryczne szyby, wspomaganie kierownicy, a na domiar "zlego" klimatyzacja :) Na szczescie instalacja elektryczna tradycyjna i mozna spokojnie podlaczyc radio :) Natomiast radosc posiadania starego-nowego auta juz kochana "rodzinka" probowala mi zamacic. Ech, rodzenstwo mojego ojca chyba nic nie robi, tylko liczy kase. Jedna z ciotek (siostr ojca) stwierdzila, ze jej syn tez kupuje samochod, ale nowy i wiekszy, a klimy to ona nie chce bo jest uczulona (pewnie nie slyszala o czyms takim jak czyszczenie ukladu...). To tyle "z frontu". W piatek jade przerobic na gaz, bo na benzynie drenaz kieszeni przebiega w tempie zastraszajacym! :) Na szczescie producent byl tak mily, ze dal kolektor dolotowy aluminiowy i wystarczy prosta instalacja mieszalnikowa z komputerem i emulatorem :) Temat: Dlaczego w Częstochowie jest najdroższe paliwo ... Sprawa jest prosta w naszym miecie po prostu brak prawdziwej konkurencji miedzy stacjami. Bo ich lokalizacja jest taka iz własciwie wszystkie sa obciązone w 150% czyli mogą swobodnie = w góre. Zeuwarzmy w naszym miescie wszystie stacje sa przy tranzytowych drogach a w zasadzie to 95% ich jest przy miejskim odcinku DK-1 a w miesie to własciwe poza Aralem niema żadnej stacji benzynowej a i ren ma lokalizacje przy jednym z najbardziej ruchliwych skrzyżowań. Czyli nasze stacje nie odczuwaja odechu konkurencji na plecach i w zasadzie nie czuja potrzeby walki o klienta w jakimkolwiek stopniu bo w zasadzie co by nie było i jakie by ceny nie wystawic to ruch i tak nie slabnie. Czyli wniosek jest prosty po co sie starac? Po co obnizec cene paliwa zmniejszajac swój zysk jezeli mimo wysokiej ceny ilosc klientów nie maleje? Niestety do momentu az nie pojawi sie konkurencja w postaci malych stacji paliw w różnych punktach miasta nie tylko obok dróg tranzytowych i nie wymusi spadku cen chcac przejac klientów od stacji juz dzialajacych to nic sie nie zmieni po prostu nikt dobrowolenie jesli nie zostanie do tego zmuszony przez twarde reguły ekonomi nie zrezygnuje z czesci zysku a co zatym idzie ceny nie spadną bo co sie oszukiwac stacje kło Auchana nie jest wstanie konkurowac i wplywac na polityke cenowa stacji w miescie po prostu mimo sporej różnicy w cenie jest cągle ona zbyt niewielka aby sie opłacało specjelinie jechac np z Północy aby tam zatankować juz predzej nowa automatyczna stacja budowana koło marketu Real moze stac sie pierwsza jaskółką wymuszenia spadku cen pod warunkiem ze jej własciciele nie zechca nic zmienac i ne zdecydują sie na nie odbieganie od ogolnego Częstochowskiego trędu równania w góre. Temat: dlaczego kierowcy TIR-ów to debile Wkurzacie sie na ich zachowanie.Cos opowiem z lat 85-89 w tym czasie posiadalem wlasna ciezarowke Mesia.Jezdzilem do Bavari dwa razy w miesiacu z Szwecji.Byla to moja firma pracowalem wedlug wlasnego taktu.Uwielbialem autobahn.Wstawilo sie na licznik 90km lub 100km/h i czlowiek ciagnal zatrzymujac sie co 100km na postoj i odpoczynek.Taki jest przepis po 8 godzinach pracy wolno Ci jechac ale godzina jazdy i godzina postoju.Sam o tym nie wiedzialem ,kiedys zatrzymala mnie politzei i mowia stan na najblizszym parkingu i sie wyspij.Posluchalem.Zapytalem sie dlaczego, zkad wiedza ze jestem zmeczony.Ciagnolem jeszcze ztylu trajler.Policjant uprzejmy powiedzial.Jestes 400km od promu faktycznie bylo to kolo Götingen,ale zdradzilo Cie Twoje zachowanie na autobahnie.Pytam ,jakie ?On odpowiada kierowca jak jest wypoczety i wyspany jedzie idealnie pomiedzy liniami w swoim pasie.Zmeczony wezykuje,lub trzyma sie jedenj lini.To jest juz objaw bardzo duzego zmeczenia i walki kierowcy ze snem.Mial w100% racje.Stanolem na parkingu,faktycznie wystarczyla godzina i pomknolem dalej.Zapamietalem to na cale zycie. Wracajac do Waszego podworka,zachowanie polskich kierowcow swiadczy o cholernym stresie ,zmeczeniu i walki o byt.To wszsytko wylazi wlasnie w sposobie jazdy.On juz nie reaguje na nic nie widzi samochodow stajacyh na skrzyzowaniu wali w nie.Do tego stanu doprowadzily ich idiotyczne przepisy jakie reguluja ich sposob pracy i przetsiebiorstw ich zatrudniajacyh i lamanie tych wszystkich przepisow.Za to sie musi ktos wziasc i zrobic porzadek.Mysle ze to bedzie zaczatkiem nowych ustaw ktore musza wejsc do sejmu i zmienic zycie tych biedakow zajezdzonych na smierc. Pzdr.Michal Temat: Przekraczanie dozwolonej prędkości No nie wiem... Przyznaje, ze staram sie zrozumiec twoja argumentacje ale mam spore problemy. To fakt, ze czesto zdarza mi sie napotykac ograniczenia na odcinkach drog, po minieciu ktorych pytam sie “czemu to w ogole mialo sluzyc?”, ale moge jakos z tym zyc, poniewaz uwazam, ze ograniczenia na drogach sa OLBRZYMIM konsensen spolecznym i rownie wielkim uproszczeniem i jak kazdy konsens i uproszczenie ma to swoje wady i zalety. Zapewne zgodzisz sie, ze bez ograniczen raczej nie powinno sie obyc a co do ich okreslania... czesto to sprawa komun i czasami niezbyt blyskotliwych urzednikow. O przesade czy bledne decyzje nietrudno ale taki juz jest ten swiat. W Szwajcarii (znow z nia wyjade) przykladowo od lat 60-tych stopniowo zaostrzano ograniczenia predkosci. Teraz rozwazana jest nawet propozycja wprowadzenia generalnego (!) ograniczenia na terenie wszystkich miejscowosci do 30 km/h. Czyz to dopiero nie jest „drewniane“? Tak wiec 30 km/h w gesto zabudowanej dzielnicy i 30 km/h na szerokich, pustych dojazdach. I jak ich znam to to zrobia. A zrobia to dlatego, ze w owiele wiekszym stopniu taki konsens spoleczny (umowa) jest u nich mozliwy niz prawdopodobnie kiedykolwiek bedzie to mozliwe w Polsce. Oni po prostu tak sie “umowia”. W Polsce przepisy drogowe czy jakiekolwiek przepisy nie sa pojmowane jeszcze jako konsens, “umowa”, tylko na cos “odgornego”, wbrew nam. I to jest bardzo istotna roznica. Chodzi tu o podstawowe zagadnienie: dlaczego na prostym odcinku dobrej drogi, na ktorym mozna bez jakichkolwiek problemow jechac 120 km/h nie mozna jechac 80 km/h? Dlaczego wlasciwie nie? Czy zysk na czasie moze to usprawiedliwiac? Szwajcarzy od lat zyja z takimi ograniczeniami i jeszcze nie doszlo do zalamania gospodarczego lub spolecznego bo ludzie za pozno przyjezdzaja do pracy lub towary psuja sie na drogach. Poki co na takim odcinku drogi z takim ograniczeniem w Polsce sluzby drogowe uznane by zostaly za „niewiarygodne“ bo ... mozna przeciez jechac 120 km/h... tylko po co? Co dla jednego jest zupelnie okay dla innego znaczy duzo.. i ten ktos jedzie owe 80 km/h z dusza na ramieniu. I juz mamy pierwszy powazny problem – roznice szybkosci rzedu 40 km/h (!). To bardzo duzo dla poczatkujacego czy rencisty. A co z ciezarowkami, wozami campingowymi? Szwajcarzy maja przynajmniej ten jeden problem mniej i….. inwestuja kupe pieniedzy w opisane przez ciebie zakamuflowane pojazdy policyjne wyposazone w kamery, zeby wylapac resztki piratow i piratow z obcych krajow. CH to w koncu kraj tranzytowy. Musze przyznac, ze przeczytalem twoj list I odpowiedz pani Buttler zwalila mnie z nog. Bo jesli I ona uwaza ta (jedna z najskuteczniejszych) metode za … nie calkiem w porzadku to coz nam pozostaje? Policjanci w krzakach to tez zle… Co zatem robic z piratami? Z tego co mi wiadomo takie samochody nie sluza do wylapywania ludzi przekraczajacych dozwolona szybkosc o 15 km/h tylko znacznie wiecej. To ponoc jedna z najbardziej skutecznych metod walki z piratami. Robia film, bo bez jednoznacznego dowodu moga takiemu piratowi “nafiufac”, Przekraczaja dopuszczalna szybkosc bo jest to chyba – jak okreslaja to prawnicy – “wyzsza koniecznosc”. Jesli gangster ma bron to I policjanci moga zrobic uzytek ze swojej wlasnie w obronie INTERESU OGOLU, mimo, ze oczywiscie moga zranic osoby postronne. Temat: Piractwo w Rosji Piractwo w Rosji Znalazłem ciekawą informację z PAP: 16.7.Moskwa (PAP) - W Moskwie za bezcen można kupić niemal każdą piracką kasetę czy płytę - od filmu, którego premiera odbyła się dzień czy dwa wcześniej, przez drogie programy komputerowe, aż po muzykę dowolnego wykonawcy. We wtorek rosyjski rząd wprowadził zakaz ulicznej sprzedaży nagrań, po raz kolejny próbując uderzyć w największy piracki rynek Europy. Poprzednie próby walki z tym powszechnym zjawiskiem skończyły się kompletną porażką władz. ?Co powinien zrobić producent z Hollywood, któremu spłonęło studio z jedyną kopią niedokończonego filmu? Poprosić o pomoc Rosjan, na pewno poratują go kupionymi już dawno pirackimi kopiami? - ten popularny dowcip znajduje się wśród czołowej dziesiątki kawałów w klasyfikacji jednej ze stron internetowych. Rzeczywistość niewiele od niego odbiega. Różnica między rosyjską premierą drugiej części ?Władcy pierścieni? a momentem, w którym film można było dostać w Moskwie na każdym rogu, wyniosła dwa dni. Podobnie szybko można było zaopatrzyć się w drugą część ?Matriksa?. Wszystko za śmiesznie niskie ceny - wystarczyła równowartość 8-10 dolarów, by na własność mieć DVD z filmem. Jeszcze tańsze są filmy w formacie DVX albo na kasecie wideo. Ich cena to 3-5 dolarów. Nie inaczej jest z muzyką. Za trzy dolary można stać się posiadaczem mp3 z całą twórczością Rolling Stones, Stinga czy Paula McCartneya, który niedawno gościł na moskiewskim Placu Czerwonym. Programy komputerowe, łącznie z najnowszymi wersjami Windows czy Word, to wydatek rzędu pięciu dolarów. Gry, których cena w Polsce dochodzi do 200 złotych, w centrum Moskwy w legalnie działającym sklepiku kupić można za jedną dziesiątą tej sumy. Zbytnio rozglądać się nie trzeba. W każdym większym przejściu podziemnym i niemal na każdej ulicy piracką produkcję można kupić bez trudu. Sprzedaje się ją od peryferii miasta aż po budki położone zaledwie kilkadziesiąt metrów od Kremla. Wyjścia ze stacji metra wręcz obrosły sklepikami, w których pirackie kasety to jeden z głównych towarów. Znalezienie sklepu z legalnymi kasetami jest o wiele trudniejsze. Gdy szuka się czegoś naprawdę specjalnego, wystarczy udać się do wielkich targowisk muzycznych, takich jak popularna Gorbuszka, w których stoiska z piracką muzyką stoją jedno obok drugiego. Tu bez trudu można dostać całe komplety płyt danego wykonawcy czy najbardziej wyszukane programy komputerowe. Czy nowa fala walki z piractwem coś zmieni? Opinie na ten temat są różne. ?Oczywiście tym, którzy przywykli do kupowania DVD za 200 rubli (7 dolarów) w przejściu podziemnym, decyzja władz zdecydowanie utrudni życie? - twierdzi cytowany przez dziennik ?Kommiersant? dyrektor na Rosję Międzynarodowej Federacji Producentów Fonogramów (IFPI) Igor Pożytkow. ?Inna kwestia to jak będą pracować inspekcja handlowa i milicja? - dodaje jednak chwilę później. Ostatnia wielka kampania rządu przeciwko piratom miała miejsce w październiku 2002 roku i skończyła się na hasłach. W środę, pierwszego dnia po ogłoszeniu rządowej decyzji, w Moskwie handel pirackimi kasetami i płytami trwał w najlepsze. Jakub Kumoch (PAP) Nic tylko jechać i kupować. Temat: Obchody rocznicy zakończenia wojny pawel.zary napisał: > Jako osoba prywatna może sobie jechać gdzie chce i robić, co chce. Problem > powstaje jeżeli ma występować tam jako oficjel, przedstawiciel Polski (?) - Żeby wszystko było jasne od początku: uważam, że generał na ten zaszczyt w pełni zasługuje. Załużył na to, aby dziś stanąć godnie z podniesionym czołem na honorowej trybunie. On autentycznie z bronią w ręku walczył za Polskę. Nie można posądzić go o to, że jako młody oficer 5pp utrwalał jałtański porządek, bo ten dopiero miał nastać. Zresztą, co 20-letni chłopak wie o polityce? Sam postawiłeś znak zapytania. Nie, nie jedzie jako przedstawiciel Polski, jedzie jako uczestnik walk, czyli weteran. > razem z prezydentem Polski na trybunie honorowej. Tego nie wiadomo, ale jeśliby nawet, to w odróżnieniu od niektórych dzisiejszych kombatantów, on jest autentyczny. > Dla mnie jest to polityka Rosji obliczona na skłócenie Polaków, Oczywiście, że tak! Każde państwo prowadzi własną politykę zagraniczną. Czy nie uważasz, że zaangażowanie Polski w ruchawkę na Ukraninie nie było "polityką Polski obliczoną na skłócenie Ukrainy z Rosją?" > podkreślająca znaczenie określonego > środowiska(PPR, PZPR, SDPR, SLD)w budowaniu wkładu, w sojusz polityczny Polski > i Rosji. W odróżnieniu od polskich polityków, politycy wszystkich innych krajów, w tym Rosji, budują swoją politykę na realistycznych podstawach. Czy uważasz Putina i jego ludzi za idiotów? Co mieliby za kodrzyść z takiej demonstracji. To tylko my hołubimy naszych rodaków, którzy polegli w bezsensownych zmaganiach... > Efekt wyjazdu generała (niby drobna sprawa z pozoru) to dla Rosji sprawa > propagandowa (medialna) - ten sam chwyt "braterstwa broni" i "wspólnej walki" Tu podzielam twoją opinię. Rzeczywiście Rosja szuka argumentów do uwierzytelnienia swego udziału w wojnie jako ofiary agresji. > Gra obliczona na emocje. Telewizja rosyjska "wykorzysta", pokaże co chce i jak > chce. Tak jest na całym świecie. Kiedyś oglądalem angielski film biorący w obronę tzw. "żołnierzy" z RONA dowodzonej przez Własowa. Zostali oni przedstawieni jako szlachetni rycerze na tle zbrodniczych funkcjonariuszy NKWD. > Generał powinien sam zdecydować, czy chce być i czy nie będzie > potraktowany przedmiotowo. I zapewne tak się stanie. To wytrawny polityk. > Żołnierze AK nie jadą, bo "godność i honor nie pozwalają ..." Prawdziwi żołnierze AK odeszli na wieczną wartę. A tym nie tyle "honor i godność", co brak zasług nie pozwalają wziąć udziału w tej uroczystości. Zresztą kto by ich zapraszał? Obecnie to zbiorowisko staruszków, którzy w czasie wojny mieli po kilka - kilkanaście lat, cóż mogą powiedzieć o godności i honorze... > pzdr PZDR! Temat: Islamistyczni mordercy w Europie wciąż groźni Islamistyczni mordercy w Europie wciąż groźni tygodnikforum.onet.pl/1172540,0,7058,922,artykul.html Urs Gehrige, Die Weltwoche: "– Zagrożenie jest realne, nigdzie w Europie nie można już czuć się bezpiecznie – mówi Holender, przeciągając słowa, głosem jakby zduszonym przez ciężar odpowiedzialności jego trudnego urzędu. De Vries jest bowiem „pierwszym antyterrorystą Europy”. Po zamachach w Madrycie z marca br. Unia Europejska powołała go na koordynatora ds. walki z terrorem islamskim w Europie. – Niestety, każdy kraj musi się liczyć z tym, że stanie się celem groźnego ataku terrorystycznego i to niezależnie od swej polityki w kwestii irackiej – twierdzi de Vries." "– Ich cechą charakterystyczną jest uwikłanie w przestępczość drobnego kalibru – mówi Jan Keller z niemieckiego Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji. To młodzi Arabowie, którzy parają się handlem narkotykami, fałszowaniem paszportów i paserstwem broni, zanim odkryją islam jako ideę nadrzędną, a dżihad – jako upust dla swej kryminalnej aktywności." "Po 11 września 2001 r. tajne służby w Europie odnotowały około 30 planowanych dużych zamachów, które spowodowałyby pokaźną liczbę ofiar śmiertelnych, gdyby nie zostały zduszone w zarodku lub nie zakończyły się fiaskiem organizacyjnym. " "W podburzających kazaniach ten olbrzymi mułła wzywał słuchaczy do bezwzględnej walki z niewiernymi. – Jego słowa były słodkie i pełne życia, nigdy przedtem takich nie słyszałem – wspomina rozmarzony zwolennik imama. Nauka mułły znalazła odzew w zainteresowanych kręgach w Europie na długo przed zburzeniem nowojorskich Twin Towers. Jako wędrowny kaznodzieja Fazazi odwiedzał wiele meczetów w Europie i konferował z radykalnymi imamami." "Na zewnątrz mułłowie prawie zawsze zachowują powściągliwość. Zrozumieli politykę państwa: meczetowi, w którym prowadzi się podżegającą agitację, grozi zamknięcie. Kaznodzieje dawno jednak zrekompensowali sobie niedostatek fizycznej obecności. – Kiedy Beatlesi nie mogą już jechać na tournée, w podróż udają się ich płyty – mówi ekspert ds. terroryzmu Magnus Ranstorp ze szkockiego Uniwersytetu St. Andrews. Kazania i pouczenia nagrane na taśmę magnetofonową, kasetę wideo lub krążki CD znajdują drogę do mieszkań prywatnych. Na przykład w hamburskim lokum Mohammeda Atty policja znalazła kasety wideo z jątrzącymi kazaniami Abu Katady. A zamachowcy z Casablanki, którzy przed rokiem pociągnęli za sobą do grobu 33 ludzi, przed atakiem „podbudowywali się”, słuchając z taśm fanatycznych przemówień religijnych." "Środowisko islamistów w Europie, podobnie jak w skali globalnej, można porównać do pajęczyny. W jej centrum znajduje się głoszona przez ben Ladena idea „dżihadu przeciw krzyżowcom i Żydom”. Wokół niej skupiają się kadry i lokalni przywódcy, którzy z reguły spędzili parę lat w Europie i – jak w przypadku Marokańczyków z madryckiej komórki – zachowali więzi z krajem pochodzenia. Otaczają ich zwolennicy i pomocnicy, którzy biorą bezpośredni udział w zamachach, ale nie obejmują funkcji kierowniczych." "Bardziej niepokojąca jest wzmianka w analizie IISS, że Al-Kaida będzie najpewniej intensywnie zabiegać o pozyskanie broni masowego rażenia." Temat: Mam taki dylemat wewnetrzny święte krowy i reszta przeczytałam ten wątek, i mam mieszane uczucia. wydaje mi się, że duża część postów powstała nie po to, żeby wyrazić opinię na temat ustępowania miejsca czy nie, ale by pod płaszczykiem kwestii tramwajowo-metrowo-autobusowej dać upust animozjom. literki po prostu ociekają nienawiścią i złośliwością, w czym celuje zwłaszca Pajdeczka, pragnąca na siłę udowodnić swoją wyższość nad innymi. jestem w takim wieku, że powinnam stawac nad głowami dzieciaków jadacych do szkół, i wyrzucać ich z krzesełek, ale tego nie robię. w tramwaju numer jeden, którym z reguły poruszam się po Krakowie, mam uczucia mieszane. jadąc do pracy wsiadam prawie na początku lini, tak że z reguły znajduję miejsce, potem robi się tłok. zdarzyło mi się ustąpić małemu chłopcu, którego mama opowiedziała mi później, że jadą do szpitala na kontrolę po operacji. kiedyś, rano, zasnęłam w tramwaju. koło poczty głównej obudził mnie wrzaskiem starszy człowiek, "obserwuję gówniarę już od sześciu przystanków, udaje że śpi i miejsca nie ustepuje, a ja jestem po zawale". i dziarsko wysiadł. na końcu języka miałam uwagę, żeby się tak nie denerwował, bo dostanie kolejnego zawału. jeśli chciał usiąść, to faktycznie mógł poprosić, albo grzecznie zwrócić uwagę, nic by mu się nie stało, i żadnym argumentem jest, że ludzie starsi nie lubią o nic prosić. często w tramwajach czytam książki. kiedyś akcja pochłonęła mnie do tego stopnia, że brzuch jakiejś emerytki uwierający mnie w głowę wzięłam za objaw zwykłego tłoku. nie powiedziała nic, ale w momencie kiedy wysiadała dolecialo mnie jadowite: też kiedyś będziesz stara, ty k r o w o. jasne, stać ją na wyzwiska, ale dumy na zwrócenie uwagi nie wystarczyło? wiek jej nie tłumaczy z ordynarności. raz z siedzenia zrzucił mnie dziadek, w mało uprzejmej formie nakazał ustąpić. jechał z żoną... i spokojnie załadował się na krzesełko, a żona stała obok. nie wyglądał na bardziej chorego niż ona. w autobusie 502 gość koło pięćdziesiątki świsnął mi przed nosem torbą, wrzucił ją na fotel, i bez pardonu potracając pasazerów rozparł się przy oknie. żadnego: przepraszam, chciałbym przejść. którejś zimy wracałam ze studenckiej przychodni, mieszczącej się wtedy na Garncarskiej. w oczach mi sie mieniło, skierowałam się w stronę miejsca siedzacego, ale znowu podobna sytuacja, starszy mężczyzna siatkami zajął dwa miejsca, i jeszcze się tak ustawił, zeby zostawić dla siebie to siedzące. tuż przed moim przystankiem, kiedy ledwo wisiałam na poręczy, spojrzał na mnie i zapytał, czy chcę usiąść, musiałam chyba już bardzo marnie wyglądac. zdarzały się też inne sytuacje, stanęła koło m nie starsza pani, i z wyczajnie zapytała, czy mogłabym jej ustąpić - oczywiście, że tak, jeszcze z nią miło pogawędziłam, i usłyszałam szczęść Boże kiedy wysiadała. zgoda, starszym powinno się ustępowac, ale nie należy z osoby po czterdziestce robić świętej krowy z pretensjami. może ktoś uzna to za prowokację, ale ja też płacę za bilet, i to wcale nie mało, i wobec tego mam prawo spokojnie zasiąść; miejsc oznaczonych krzyżykiem unikam, bo niejedna osoba w wieku emerytalnym ma w sobie więcej energii do walki o siedzenie niż niejeden młody. a dzieci to też ludzie. i spokojnie mają prawo do siedzenia, zwłaszcza, jeśli gdzieś muszą jechać półtorej godziny. moi rodzice uczyli mnie, żeby miejsca ustępowac, jak widac dało to tylko częściowe efekty, nie pozwalam sobie wejść na głowę, ale też nie rozpieram się na siedzisku w chwili kiedy nie jestem zmęczona. nie wydaje mi się, żeby sadzanie dziecka w metrze, tramwaju czy autobusie dało jakieś przerażające efekty w postaci dorosłego człowieka chorego na znieczulicę 100%kobiety Temat: Mediacje: lekarze- PO - NFZ Czy jest w Polsce opozycja?)))))) Jesli PKP grozi strajkiem, z nia sie rozmawia i negocjuje, wiele razy, jesli gornicy groża strajkiem, z nimi sie rozmawia, dlugo, jesli protestuja rolnicy, blokuja drogi, paralizuja transport, z nimi sie rozmawia i negocjuje....Dlaczego w tak istotnej dla ludzi , dla pacjentow, dla chorych sprawie jak podstawowa opieka zdrowotna..... rząd, NFZ, Ministerstwo Zdrowia itp. juz nie rozmawia, dlaczego arogancko, butnie powiedziano, kto nie zgadza sie na warunki NFZ jest juz poza burta, z nimi nikt wiecej gadac nie bedzie.?Tworzy sie jakies utopie, grozby, ze lekarzy POZ zastapia szpitale, lekarze wojskowi, a a jesli nie dadza rady ( bo nie dadza, to..martw sie chory czy stary) itp. Toz to absurd, jeszcze z zadna grupa spoleczna nie postepowano w ten sposob, nie wyobrazam sobie stwierdzenia, ze jesli gornicy zastrajkuja, to sprowadzimy wegiel z zagranicy, niech gornicy zdychaja, nie slyszalem opinii, ze jesli chlopi nie zgodza sie na cene panstwowa , to rząd sprowadzi z zagranicy zboze i zywnosc a rolnicy niech bankrutuja, takich rzeczy nikt jeszcze nie mowil, dotad.A tak rząd ustami NFZu rozmawia z lekarzami.Juz nie wazny jest interes lekarzy, ale jak mozna w ten sposob narazac wielka liczbe przestraszonych pacjentow, ze zostana sobie pozostawieni, sami, bo NFZ odwrocil sie juz plecami od pazernych lekarzy, i koniec dalszych kontraktow, co juz oznajmiono.Za byle blachostki opozycja skakala do gardla rzadzocym, straszyla trybunalem stanu, rozwiazaniem sejmu.Teraz za to strasza, bo ktos rzekomo wzial lapowke za automaty do gier,)))Szuka sie pretekstu do walki z rzadzacymi, a kiedy jest wiecej niz podstawa, to opozycja tego nie widzi.Teraz panowie z PO sie przebudzili, i by dostac troche poklasku, beda posredniczyc w mediacjach.Juz za pozno i za malo, skoro NFZ rzekl, ze wiecej negocjacji nie bedzie.To jest dla mnie kpina, to mowi, jaka holota zasiada w sejmie, bez wzgledu na opcje i barwy polityczne.Mnie jako pacjenta nie obchodzi widzimisie NFZ, jako dyktator i monopolista ma nie tylko nie przeszkadzac, ale zapewnic mi opieke.I musi to zrobic, poniewaz nie daje mi alternatywy.W Polsce NFZ i ZUS jest ustawowym i prawnym monop[olem, przyznal to nawet Sąd, ktory odrzucil pozew kobiety, ktora domagala sie od NDZ refundacji za leczenie dziecka w prywatnej klinice, bo w publicznej nie miala szans ani mozliwosci.ZUS jest obowiazkowy, nie mamy wyboru ani alternatywnego ubezpieczenia, ani alternatywnego leczenia.A lekarze, coz, dostali mniejsze stawki,zwiekszono obowiazki, krotko i obrazowo, albo kupic karetke pogotowia, zatrudnic dyspozytora, pielegniarki, sanitariuszy, pracowac 24h na dobe, jednoczesnie w przychodni, i w tym samym czasie wyjezdzajac z pogotowiem, na to potrzebna jest teleportacja albo bycie jednoczesnie w wielu miejscach na raz.Pomijam fakty takie, ze lekarz wlasnym autem, ani dotrze tak szybko jak pogotowie, ani nie da rady dzwignac i przetransportowac chorego do szpitala, w razie potrzeby itp.Uslugi pogotowia musi odsprzedac pogotowiu, i tak to uczynia, kosztuje to ok. 1250 zl miesiecznie za 25oo pacjentow.Ale tych pieniedzy NFZ nie dal, NFZ dorzucil tylko te zadania, oczywiscie w trosce o pacjentow, by na zawolanie mieli wiernego jak psa lekarza rodzinnego, ktory na kazdy gwizdek poleci do pacjenta o 12 w dzien i o polnocy..Tylko co sie stanie, jesli zacznie gwizdac naraz kilku?A jak dadza rade lekarze wiejscy, w malych osrodkach, ktorzy beda musieli sami, pracowac w przychodni i w tym samym czasie jechac na wizyte domowa, i na wezwanie pogotowia?Tak, lekarzempowinni zostawac ludzie z powolania, tu powinien byc ustawowy celibat, zakaz posiadania dzieci oraz nakaz niechorowania i niespania.Ale zadekretowac przeciez mozna wszystko, nieprawdaz, rząd kazdej masci to potrafi.I opozycja, ...taka sama holota. Temat: czy po wypadku.... Mimo że temat założony jakiś czas temu postanowiłem odpisać. Może akurat ktoś inny z podobnym dylematem się znajdzie. Otóż sposób odczuwania skutków kolizji jest niepowtarzalny choć są pewne podobieństwa. Wiele zależy od samego człowieka. Otóż nie każdy ma sposób na opanowanie bólu lub umie go znieść. drugą sprawą jest siła psychiki. Niejednokrotnie ludzie się załamują po tym jak doświadczą większego uszczerbku na zdrowiu. Ważne w tym wszystkim jest odnalezienie nowej drogi - celu na który wcześniej nie zwracało się uwagi a który również może dać wiele satysfakcji. Ktoś powie że pierdzielę trzy po trzy ale sam tego doznałem. Otóż do czasu tego feralnego dnia kiedy to inny kierowca na trasie ze Szczecina do Świnoujścia postanowił wykonać manewr zawracana z prawego pobocza nie upewniwszy się czy ktoś nie nadjeżdża. Przed tym wypadkiem byłem człowiekiem w pełni sił, który uprawiał sporty rowerowe i lubił pograć z kumplami w siatkówkę. Teraz mając orzeczone 73% uszczerbku na zdrowiu jedynie mogę sobie pozwolić na krótkie spacery czy przejechanie ślimaczym tempem 2-3 km rowerem po których czuję zmęczenie jak po ciężkiej robocie na budowie. Samo leczenie również nie należało do różowych wspomnień. Miałem 12 złamań gdzie tylko bez uszczerbku ostała się lewa noga a tak obie ręce i prawa noga oraz miednica i 6 żeber połamało się. Przeleżałem pół roku przykuty do łóżka a później była przede mną ciężka rehabilitacja dzięki której teraz jakoś jestem samodzielny i mogę coś koło siebie zrobić. Czekają mnie jeszcze dodatkowe operacje by wyjąć metale jakie zostały użyte do stabilizacji połamanych kości, ale wiem, że dzięki samozaparciu i nie rozklejaniu się powrócę do pasji jaką od dzieciństwa pielęgnowałem a mam na myśli jadę motocyklami. Oczywiście wypadek odcisnął w mojej psychice trwały ślad i teraz jeżdżąc samochodem mam o wiele mniejsze zaufanie do innych na drodze a nawet niejednokrotnie z chęcią bym przyłożył niejednemu widząc jak lekkomyślnie narażają nie tylko siebie ale i osoby postronne. Kiedyś tak bardzo jaskrawo nie postrzegałem pewnych spraw bezpieczeństwa, ale po tym co sam przeszedłem zostało to diametralnie zmienione. Spotykałem się z głosami"no chyba z motocyklami dasz sobie spokój...", ale tak szczerze powiedziawszy moje 34 lata jakie przeżyłem na tym świecie były blisko powiązane z motocyklami i osobami, które organizowały swój wolny czas kultywując trendy motocyklowe. Dla mnie motocykl to nie tylko środek lokomocji ale kompan wielu podróży turystycznych, ale i pretekst do poznawania nowych ludzi i spotkań w gronie przyjaciół myślących podobnie. Leżąc w szpitalu za sąsiada miałem gościa, który prowadził dochodowy biznes. W rozmowach wyszło, że próbował znaleźć coś dla siebie. Uprawiał sporty walki, nurkował w morzach i innych imał się zajęć, ale żadne nie dało mu satysfakcji i wiernych przyjaciół. Na koniec powiedział, że zazdrości mi iż ja odnalazłem to coś co daje satysfakcję w szarej rzeczywistości. Dlaczego napisałem o tym? Ponieważ niejeden stawał(a) lub stanie przed dylematem czy rzeczywiście motocykle to coś czego na prawdę potrzebuje. Jedni nie powinni nigdy wsiadać na nie gdyż po prostu się do tego nie nadają i o tym powinni pomyśleć zanim cokolwiek zrobią a nie kierować się szpanem czy zazdrością bo kumpel ma to i ja muszę. Również inni pomimo iż radzą sobie z motocyklami i doświadczając podobnego losu co ja powinni przekalkulować opłacalność pozostania przy pasji czy też znacznego ograniczenia jej lub całkowitego zrezygnowania bo jednak jada motocyklami jest ryzykiem, ale to jest indywidualna rzecz każdej osoby. Na koniec chcę powiedzieć że są ludzie, którzy bardziej mogli ucierpieć niż ja ale zawsze jest jakaś nadzieja lub wyjście z sytuacji dzięki której odmieni się los. Ja osobiście nie powróciłem do zawodu jaki wykonywałem i musiałem zrezygnować ze sportu, ale moje szerokie zainteresowania pozwalają na przekierowanie się na inne sposoby zarobkowania i umilania wolnego czasu ( poza motocyklami jest jeszcze wędkarstwo). Z tej sytuacji wynikł też jeszcze jeden wielki plus. Mianowicie mam wiele wolnego czasu, który mogę wykorzystać dla rodziny a w szczególności dla mojego pięcioletniego syna co wcześniej było o wiele trudniejsze. Zawsze jest jakiś plus ... Temat: Piękne czasy. neeki napisała: > moj drogi co niektorzy wy... hmm wyjezdzaja z tego ktaju bo chca a nie musza. Z takiego bagna każdy by chciał wyjechać. > co do Twojego uwielbienia do komuny to gratuluje. wlasnie dzieki temu ustrojowi > mamy masy ludzi ktorzy nie sa w stanie zyc samodzielnie i czekaja az im cos > panstwo da. a tu trzeba samemu poszukac a nie wyciagac reke. pracy nie ma ? Bredzisz, angielscy ekonomiści naukowo udowodnili że tylko 10-20% społeczeństwa ma predyspozycje do prywatnego biznesu, reszcie trzeba godną pracę zapewnić, a jak prywata nie jest w stanie tego zrobić to powinno robić to także państwo i przejąć kontrolę nad dużymi zakładami. > wszyscy moi znajomi pokonczyli studia podostawali sie na aplikacje i pracuja. > jak komus malo moze jechac na zachod. Zawsze można z dyplomem magistra szorować kible w obcym kraju. > co do telefonow to pominmy lata 70te telefon byl do lat 90tych luksusem > pamietam ze nam zakladali telefon w 92r. jakas paranoja. Dzięki solidarności całe lata 80-te były stracone i dopiero pod koniec lat 90-ych Polska odzyskała poziom PKB per captia z końca lat 70-ych. Więc nie dawaj mi tutaj przykładów z zasolidaruszonych lat 80-ych czy z lat armagedonu jakim była zmiana ustrojowa. > mieszkania moze > budowano jakiej one sa jakosci to widac bardzo dobrze dzisiaj, jedna sciana > bardziej krzywa od drugiej. Jakoś nie zauważyłem. A ty chyba za dużo razy naoglądałeś Aternatywy 4. > lubie to forum bo z nostalgia wspominam lata mojego dziecinstwa. dzisiaj mozna > sie z tego wszystkiego smiac. Znaczy się z czego śmiać? Z tego że twoi przodkowie odbudowywali kraj z niemających precedensu w historii świata (no chyba że współczesny Irak zniszczeń wojennych? Z tego że z dobrym skutkiem ojczyzna po IIWŚ starała się gonić, mające swoje źródło w późnym średniowieczu, zapóźnienie do Zachodu, zamiast przyjąć niewolniczą postawę wobec niego jak np. kraje latynowskie wobec USA? > ale jako osoba samodzielna , ceniaca sobie > wolnosc, Sprecyzuj tą "wolność". Bo ja nie widzę większej różnicy. > bardzo, bardzo sie ciesze ze komuna upadla. Czyli cieszysz się zapewne też że upadł PRL, 10 potęga przemysłowa świata, która była w światowej czołówce przemysłu ciężkiego, elektromaszynowego, stoczniowego, zbrojeniowego, ponadto miała przemysł motoryzacyjny, elektroniczny, nawet zalążki komputerowego. Człowieku gdyby komunizm trwał do dziś pewnie pracowałbyć na PCecie, lub czymś PCetopodobnym produkowanym w Mera-Elzab czy inej polskiej fabryce. A czym może się pochwalić ta pożal się boże IIIRP? > to byl chory, zbrodniczy ustroj, O jejku!! :-O A w czym on był taki zbrodniczy? W zapewnianiu ludziom bezpłatnych urlopów, bezpłatnej służby zdrowia, bezpłatnej edukacji, pewnej pracy, pewnego mieszkania? No fakt zbrodnicza komuna zamiast pozwolić ludziom żyć jak w dżungli i zmuszać ich do ciągłej walki o byt dała im to wszystko, coż za zbrodnia! > a za ekonomiczne wybryki komunistow placimy do dzis. A to komuniści sprzedawali polskie fabryki za 10% ich wartości? To komuniści oddawali nasz przemysł w ręce Zachodu dla którego Polacy są tylko niewolniczą siłą roboczą? To komuniści wprowadzili ustrój ekonomicznego zamordyzmu robiącego z Polski niewolnika globalnego faszyzmu korporacyjnego? Temat: Prokurator: 2 lata w zawieszeniu dla Kiszczaka W KWK "Wujek" zginęli: W KWK "Wujek" zginęli: JÓZEF CZEKALSKI - lat 48, żonaty, 17-letnia córka. Kula trafiła go prosto w serce. Mieszkał w bloku, którego okna wychodziły na kopalnię. Żona widziała to, co działo się 16 XII 81 r. Gdy po ustaniu walk wyszła z domu, usłyszała jak dwaj górnicy, wskazując na jej okna, powiedzieli: "tam gdzie się świeci, też zginął". Pod pierwszym prześcieradłem, które odkryła w stacji ratownictwa leżał jej mąż... KRZYSZTOF GIZA - lat 24, kawaler. Przyjechał do pracy z Zamojszczyzny. Pochodził z wielodzietnej rodziny, matka wychowywała ich sama, ojciec nie żył. Najpierw trafiono go w rękę. Gdy po opatrunku wrócił do kolegów strzał był celniejszy. Kula, rozrywając tętnicę, przeszyła szyję. RYSZARD GZIK - lat 35, żonaty. Osierocił 11-letnią córkę. Rana postrzałowa głowy. Kula przeszła uszami. Żona czekała na niego całą noc. Rano w kopalni kazali jechać jej do szpitala w Ligockie. Dotarła tam akurat w momencie, gdy ciało jej męża poddawane było sekcji zwłok... BOGUSŁAW KOPCZAK - lat 28. Wraz z żoną i półtoraroczną córeczką mieszkał w pobliżu kopalni. śmiertelna kula, która roztrzaskała wątrobę, przeszła na wylot przez brzuch. ZENON ZAJĄC - lat 22, kawaler. Pochodził z poznańskiego. Miał pięcioro rodzeństwa. Był młodym, wesołym chłopakiem. Wkrótce miał się żenić. Dostał prosto w klatkę piersiową. Kula uszkodziła płuca i aortę. ZBIGNIEW WILK - lat 30, żonaty. Osierocił dwoje małych dzieci. Syn miał 3 lata, córka 5. Żona dowiedziała się o jego śmierci na drugi dzień... Morderca strzelił z tyłu... Zbigniew Wilk miał w plecach trzy kule... ANDRZEJ PEŁKA - najmłodszy, zaledwie 19-letni chłopak. Zmarł w kilka godzin po przewiezieniu do szpitala, szepcząc: "mamusiu, ratuj". Mieszkał w Niedośpielinie. Rodzina opowiadała, że trafiono go trzema kulami: w pierś, w krtań i w głowę. Był okradziony. Plecy miał sine... jakby pobite... JAN STAWISIŃSKI - lat 21, kawaler. Przyjechał z Koszalina. Miał schorowanego ojca i dwie młodsze siostry. Wysoki, wysportowany. Strzelono mu w głowę. Najpierw zawieziono go do szpitala w Szopienicach. Po kilku dniach matka odnalazła go w szpitalu w Ochojcu. Zatrudniła się jako salowa, by być przy nim. Zmarł 24 stycznia 1982 r., nie odzyskując przytomności. JOACHIM GNIDA - lat 28, żonaty. Osierocił 2-letnią córkę. Kula wleciała w okolicę skroni, uszkodziła podstawę czaszki i płaty skroniowe. Walczył o życie do 2 I 1982 r. Zmarł, nie odzyskując przytomności. Żona nie mogła tu żyć. Wyjechała z córką do Niemiec. W KWK "Wujek" i "Manifest Lipcowy" wielu górników postrzelono. Większość zrobiono kalekami na całe życie: 1) STANISŁAW PŁATEK - rana postrzałowa ramienia 2) TADEUSZ PIECYK - rana postrzałowa miednicy 3) WIESŁAW ŁOBIEŃ - rany postrzałowe ramienia i pośladka 4) JERZY BRZEZIŃSKI - rany postrzałowe klatki piersiowej i twarzy 5) ROMAN CZERNIK - rana postrzałowa ramienia 6) BERNARD BIAŁAS - rany postrzałowe brzucha, przedramienia i nogi 7) PIOTR BABRAKOWSKI - rany postrzałowe obu ud 8) WŁADYSŁAW KOŚCIELNIAK - rana postrzałowa nogi 9) MIROSŁAW BRONISZ - rana postrzałowa głowy 10) STANISŁAW NADOLNY - rana postrzałowa brzucha 11) BOGDAN DOLNY - rana postrzałowa podudzia 12) MARIAN GIERMUZIŃSKI - rana postrzałowa klatki piersiowej 13) HENRYK PIKOS - rana postrzałowa ręki 14) ZYGMUNT SZKOŁA - rana postrzałowa klatki piersiowej 15) ZBIGNIEW SZAFRANIEC - rana postrzałowa ramienia 16) HENRYK KWOL - rana postrzałowa ramienia 17) JÓZEF MIKOŚ - rany postrzałowe twarzy i obojczyka 18) JÓZEF ŻMUDA - rana postrzałowa łopatki 19) WŁADYSŁAW WÓJCIK - rana postrzałowa kolana 20) ZBIGNIEW WÓJCIK - rana postrzałowa ręki 21) JAN FUTYMA - rana postrzałowa ręki 22) BOGUSŁAW TOMASZEWSKI - rana postrzałowa klatki piersiowej. Kula spustoszyła lewe płuco, śledzionę i wątrobę. Utkwiła 1,5 cm od serca. Nim dostał, zdążył zobaczyć i zapamiętać twarz strzelającego. 23) ZDZISŁAW KRASZEWSKI - rana postrzałowa kolana 24) FRANCISZEK GĄSIOROWSKI - rana postrzałowa barku 25) CZESŁAW KŁOSEK - rana postrzałowa szyi z wlotem w podbródku. Kula do dziś tkwi w kręgosłupie szyjnym. Temat: pierwsze godziny aga5 napisała: > mijaczku , a jak wyglada szkolenie w ny? i czy po tym szkoleniu to wrzucaja nas > > w samoloty do rodzin, czy rodziny same nas odbieraja ( choc to chyba zalezy od > odleglosci od ny ; ) Otoz o szkoleniu w Stamford [jesli jedziesz z APiA, jesli z EF, czyli Edu Care czy jak im tam, to ja nie wiem] to temat nie tylko na nowy watek, ale chyba na cale nowe forum. TE 3 DNI TO JEDNA WIELKA PORAZKA!!!! Ja sie czulam tam jak uchodziec z trzeciego swiata, ktory dostal prawo stapania po swietej ziemi i teraz wszyscy w delikatny sposob [tak, zeby mnie-debila nie przestraszyc] probuja mnie oswiecic, ze mimo, iz ja jestem przyzwyczajona do walki o przezycie za pomoca kija i kamienia, to znalazlam sie w kraju, w ktorym juz panuje cywilizacja i teraz bede musiala zapomniec o swoich dzikich nawykach i przyzwyczajeniach, bo AMERYKA TO JEST COS! Myslalam, ze te babole popowieszam tam. Nie dosyc, ze trzymali nas w hotelu przez 3 dni [musisz obowiazkowo byc na wszystkich wykladach, ktore zaczynaja sie chyba o 7.30 rano, a ich to wali, ze dla ciebie to jest srodek nocy], zarcie bylo tak podle, ze mowilysmy sobie z dziewczynami, ze jesli to jest typowe amerykanskie zarcie, to my nie bedziemy nic jesc [ponoc menu maja niezmienne, moja kumpela, ktora byla tam rok wczesniej uzgodnila ze mna, ze podaja to samo - taco, pizza i cos tam jeszcze]. Najlepsze jest to, ze jak juz siedzisz na tych obsranych wykladach i sluchasz tych glupot [w stylu "NEVER SHAKE A BABY", albo "zapomnijcie o wszystkim co wiecie na temat opieki nad dzieckiem, bo w Stanach to sie robi inaczej"[sic!] BTW - taka moja mala dygresja - to po kiego grzyba przyjezdzamy tam doswiadczone, z referencjami, po szkolach, etc. !? przeciez wg nich i tak g.wno wiemy i oni musza nas wszystkiego nauczyc!], no to w kazdym razie jak siedzisz tam, to po pierwsze temperatura wynosi jakies 17 st. C [bo oni nie chca, zebysmy pousypialy...no comment], to jeszcze jedyne co masz do picia tam to H2O z kranu, do ktorej nikt na pocztku nie jest przyzwyczajony [Amerykanie pija wode z kranu. ja jej nie cierpie... bleee]. PO trzech dniach, operki dzielone sa na kilka grup. 1. operki po ktore przyjezdzaja host rodziny [dostaniesz taki papier, na ktorym bedzie napisany jak ty docierasz do swojej rodziny]. 2. operki, ktore jada pociagiem, 3. operki, ktore jada autobusem, 4. operki, ktore leca z JFK, 5. operki, ktore leca z La Guardii, 6/ operki, ktore leca z Newarku. Potem zabieracie swoje badziewie [czyt:bagaze] i czekacie az wasza grupa zostanie wywolana. Logicznym jest, ze jesli twoja host rodzina jest z Californi to raczej cie nie odbiora, wiec lecisz samolotem. Jesli rodzinka mieszka np. w CT, albo NY to moga po ciebie przyjechac... jesli blisko mieszkaja, ale nie maja czasu cie odebrac bedziesz musiala jechac autobusem lub pociagiem. Bilety na wszelkie srodki transportu zostana wam doreczone! Pozdrafiam, Mia ps. Jakies jeszcze pytania? :o) Temat: Gaz- jak to z nim jest? Gość portalu: pawel napisał(a): > Poradźcie coś, ja już nie wiem co zrobić. Firma montująca system też jest > bezradna. Toyota 3.4 l V6 automat. ... Postanowilem w przypadku niemożności regulacji wywalić > to z mojego auta. Ten moment powoli się zbliża. Ja swoja instalacje wywalam w piatek, gazownicy walczyli 1.5 mieisiaca i nic nie zwojowali - pozwole sobie wkleic tu swoj post z pl.misc.samochody: Witam Ostatnio zniechecony wysokimi cenami paliwa, zarlocznoscia mojego toczydelka a zachecony pozytywnymi opiniami inych grupowiczow zafundowalem sobie instalacje wtrysku sekwencyjnego Elpigaz SGi holenderskiej firmy AG Autogas Systems, ze wzgledu na pojemnosc silnika 5733 cm3 i moc 290 KM uzbrojona w 2 reduktory. Niestety pomijajac srednia oplacalnosc instalacji (koszt jej to 7400 zl) przy jezdzie miejskiej na krotkich odcinakach w zimie - zamiast 20 litrow benzyny 95 spala 24 litry LPG + 5 litrow 95 na rozruch, mam nadzieje ze latem bedzie lepiej :-), wyniklo sporo problemow ktore jezeli nie zostana rozwiazane zaowocuja jej usunieciem. Pomimo ponad miesiecznej walki gazownikow z autem , wymiany chipow, zakladaniu zwezek na reduktory, zmian sekwencji wtryskow, auto ma dalej problemy z utrzymaniem obrotow przy zalaczonej skrzyni automatycznej, sytuacje sa takie: 1) Stoje z wcisnietym hamulcem auto pracuje na gazie przy zmianie prawidlowej kierunku jazdy czyli D- postoj na N -R wachniecie obrotow jest duze ale przydlawione wyrabia, jezeli zrobie to samo bez postoju na N (nie powinno sie tak robic ale czasem moze zajsc koniecznosc) auto gasne bo dostaje wieksze obciazenie i- na benzynie nie dzieje sie to nigdy. 2)jade powoli na wstecznym biegu najezdzam an kraweznik, lub doadaje gazu i puszczam , ewentualnie manwruje w lekko grzaskim terenie ze skrecona kierwonica auto rowniez gasnei , jakby brakowalo mu mocy i nie umialo utrzymac obrotow (na benzynie zatrzyma sie ale nie gasnei) 3) przy postoju na swiatlach czesto wpada w kolyske obrotow jezeli stoje na biegu, spada leko i odbija obrotami do gory, jezeli wybije na N lub P nie ma tego problemu. 4) na gazie na biegu jalowym silnik ma wyraznie wieksze drgania, choc jak juz jedzie nie jest to odczuwalne 5) co jakis czas przy powolnej jezdzie na gazie , bez przyspieszania tak 70 km/h 1400 obrotow zapala sie na pewien czas kontrolka SERVICE ENGINE SOON, kod odpowiada braku zaplonu na wielu losowych cylindrach, wymiana swiec nic nie dala, a auto jest w doskonalej kondycji, palilo od dotkniecia kluczyka ma 60 tys km oryginalnego przebiegu Objawy dotyczace gasniecia na wstecznym i przy przelaczaniu biegow przy instalacji wtrysku bezposredniego i automatycznej skrzyni wystepuja takze w Omegach 2.5 l , kierowcy tych aut jezdza po parkingu na benzynie poniewaz gaszenie silnika na biegach innych niz P i N jest dla automatu mocno szkodliwe. Wieksze drganie silnika jest dosyc powszechne poniewaz na warsztacie spedzilem sporo czasu i naprawde wielu klientow zglaszalo tam ten problem. Jezeli ktos z grupowiczow zetknal sie z podobnymi objawami i moglby cos doradzic prosze o uwagi, bo byc moze da sie cos w instalacji poprawic, jezeli nie pozostanei mi tylko kilka paskudnych dziur w aucie po mojej przygodzie z gazem :) Temat: wyprzedzanie z prawej strony Gość portalu: galwa napisał(a): > napisze po raz kolejny.... i jesli jeszcze raz ktos przekreci to mnie szlag > trafi.... > Ups, przepraszam miałam na myśli niezabudowany:-) ale to nic nie zmienia bo chodziło mi właśnie o to że miał tam prawo jechać 60 km/h :-) > TO NIE BYŁ TEREN ZABUDOWANY!!!!! > > teraz jasne?? przyspieszylem z 60 do 130 nie dlatego ze inaczej bym go nie > wyprzedzil....moglem rownie dobrze przyspieszyc do 62 i tez pewnie kiedys bym > go wyprzedzil.... ale jako ze złamałem przepisy (i dobrze o tym widzialem) > chcialem to zrobic jak najszybciej.... dlatego przyspieszylem do 130 (albo i > wiecej... nie pamietam) zeby nie turlac sie z tym wyprzedzaniem przez nastepne > 5 km.... > Jeszcze raz powtarzam, było inne wyjście z tej sytuacji, trzeba było poczekać na dobra okazję i wyprzedzić go z dozwoloną prędkością (wtedy 90 km/h w zupełności by do tego wystarczyło). > trudno wyleciec na koleinach przy predkosci 60km/h nawet duzym fiatem (w > warzsawie niejednokrotnie rozbujałem malucha mojej matki do tych 100 - na > trasie AK na przyklad - i mnie nie wyrzucilo....dlaczego duzy fiat mialby > wyleciec??) > A skąd Pan wie? A wie Pan jak głębokie koleiny a właściwie wałki asfaltu są na poszczególnych trasach w danym miejscu? Przy gwałtownym zjechaniu na pobocze w sytuacji gdy ktoś wyjeżdża zza tira na czołówkę, bo o tym tu pisałam, zapewniam że nawet dobrym samochodem można "wylecieć". A to że Panu się raz czy dwa udało nie jest dowodem na to że jest to bezpieczne. > klaksonu uzywam tylko i wyłacznie doprowadzony do ostateczności.... przez rok > jazdy z prawkiem (i 3 lata wczesniej ebz prawka) uzylem klaksonu moze z 5 razy > wiec raczej nie biję rekordow.... > > jesli bym zobaczyl kogos to by wjechal pod prad to nei zrobilbym tego asmego... > zwroc tylko uwage na to co napiaslem... to RESZTA zrobila tak jak ja....a nie > ja tak jak inni.... drobna roznica.... jesli oni chca to moga sie turac za nim > 60 na godzine.... ja nie mam czasu... > > sytuacja byłą taka ze bylem akurat w trasie....z pracy.... trasa wyglądała tak: > > warszawa->biała podlaska-> opole -> częstochowa -> warszawa .....ła > cznie > cośkoło 1500 km.... właśnie jechałem z białej do opola i naprawde chciałem > wrócic kiedyśdo domu a nie turlac sie przez 300km z predkoscia 60 na godzine... > . W porządku, ale to nie był najlepszy pomysł na szybki i bezpieczny powrót. Inni też chcą dojechać do domu, w całości. Fiacik nie jechałby pewnie aż do Warszawy i na pewno zdarzyłaby się za parę kilometrów okazja do bezpiecznego wyprzedzenia go i wtedy i on i Pan byłby bezpieczny i obyło by się bez tych nerwów. > > a jak w miescie nie przekraczasz predkosci to tylko mi napisz jeszcze w jakim > miescie... bo jesli w wawie to nalezy ci sie za to jakas nagroda.... i powiedz > mi tylko jak to jest byćwypredzanym przez WSZSYTKO łacznie z maluchami i > rowerzystami?? > > pzdr A właśnie że w Warszawie, i wie Pan co? Jakoś mi nie przeszkadza jak jadąc Toyotą wyprzedza mnie "maluch" stówą ale śmieszy :-)))))) I da się w Warszawie jeździć z dozwolonymi prędkościami, bardzo to lubię :-) Dodam że nie jeżdżę bez powodu lewym pasem i mam w zasadzie spokój nawet na Wisłostradzie :-)))) Jestem żywym dowodem na to że tam też można przestrzegać przepisów i wyjść z tego żywym :-)) Rowerzyści niestety na prostej drodze nie rozwijają 50 km/h, na ogół, więc jeszcze nie doświadczyłam tej przyjemności z ich strony. Ale jak by co nie mam nic przeciwko. Sama jeżdżę rowerem. Zawsze sa jeszcze: pojazdy wolnobieżne które mogę sobie wyprzedzać, piesi na chodniku i o dziwo czasami inni kierowcy samochodów też mnie nie wyprzedzają. Ale Pan ich nie widzi bo za szybko Pan jeździ :-) a oni znajdują się za mną na moim i sąsiednich pasach. A propos a jaką nagrode dostanę? A muszę przedstawić jakiś kwitek (tachograf):-)))) Pozdrawiam K.Z. Temat: Grzyb Grzyb Koniec lata 70-tych, lato. Swiatlo jedzie na wakacje na Roztocze. Niestety nie ma szybkiego wygodnego expressu pomiedzy Warszawa a Zamosciem, ani tez nie wybudowano jeszcze superautostrady, nie mowiac o tym ze na syrenke rodzine Swiatla nie stac. No wiec nie ma innego wyjscia jak sie zabrac pociagiem osobowym z Warszawy do Belzca. Pociag odchodzi o polnocy z dworca Warszawa Zachodnia. Swiatlo jest juz tam o 23 w nocy. Peron zapelniony ze nie ma gdzie stanac. Swiatlo przedziera sie wsrod tlumu aby zajac strategiczna pozycje do ataku. Ponury i spiacy tlum w milczeniu oczekuje pociagu. Nadchodzi powoli polnoc, tlum zaczyna falowac. Widac coraz wyrazniejsze w ciemnosci swiatla nadjezdzajacego pociagu. Zaczyna sie ruchawka, ludzie zaczajaja sie do skoku. Pociag wjezdza. Jeszcze na dobre nie zwolnil a ludzie skacza do drzwi, kopia sie wzajemnie, czepiaja sie okien. Okazuje sie ze pociag juz jest w wiekszosci pelny. Jak to sie stalo? Ludzie musieli wejsc do pociagu jak on stal jeszcze na zajezdni. Nastepnym razem trzeba znalezc dojscie do zajezdni, mysli Swiatlo. Tymczasem na peronie trwa bitwa. Kleby ludzie wciskaja sie do okien, mezczyzni wpychaja kobiety i dzieci, w drzwiach trwa walka na piesci. Swiatlo rezygnuje z walki. Czeka na swoja kolej aby wejsc. Pociag juz rusza a Swiatle dopiero udalo sie wcisnac do pociagu. Stoi na schodkach, drzwi nie daja sie zamknac, wiec Swiatlo musi sie trzymac raczki aby nie wypasc. Przystanek na Warszawie Wschodniej. Podobny tlum ludzi, jednak chyba bez nadziei na dostanie sie do pociagu. A jednak paradoksy istnieja. Jak to mozliwe, aby do pelnego pociagu dopchac jeszcze drugie tyle? Okazuje sie ze to mozliwe. Byc moze nastapilo to przez zalamanie powlok elektronowych, byc moze czesc ludzi zostala wypchnieta do gory, tak czy inaczej do nieskonczonego tlumu doszla nastepna nieskonczonosc. Potwierdza to matematyczna teze ze nieskonczonosc plus nieskonczonasc daje ta sama nieskonczonosc. Swiatlo na zasadzie scisniecia sie calego pociagu zostal przesuniety w kierunku wnetrza wagonu. Znajduje sie teraz w tej waskiej kiszce od ktorej sa wejscia do przedzialow. Stoi, a wlasciwie tkwi, w pozycji ukosnej, opierajac sie na podlodze jedna noga, podczas gdy druga noga, no wlasnie gdzie jest druga noga? Swiatlo nie traci nadziei jednak, na pewno potem sie znajdzie. Swiatlo zazdrosci komfortu sardynkom w puszce. Mijaja godziny. Tuk-tuk-tuk miarowo stukocze pociag. Ukosnie zorientowany tlum, zbity w jedna nierozroznialna mase wchodzi w stan biernego letargu. Tuk- tuk-tuk, powoli nadchodzi Lublin. Troche ulgi bo czesc ludzi wychodzi, jednak sporo tez wchodzi. Najgorsze jest jednak to, ze w Lublinie odczepiaja elektrowozy, a doczepiaja parowe lokomotywy. Linia ponizej Lublina jest niezelektryzowana. Beda jechac wolniej. Puf-puf-puf, tlum telepie sie miarowo wraz z pociagiem. Swiatlo zalany potem swoich sasiadow, miarowo wdycha wydechy wprost z ust nieogolonego rolnika. Swiatlo i rolnik sa zlepieni w calosc. Ma to wymiar klasowy: prosty rolnik z dwoma rzedami zlotych zebow i on, miastowy student, przyszly przedstawiciel pol-inteligencji. Pociag staje na godzine w polu pod Rejowcem. Tutaj trzeba poczekac na mijanke z pociagiem z Zamoscia. Zaczyna powoli switac. W Szczebrzeszynie nagle robi sie luzno. Swiatlo wreszcie odnajduja swoja noge i moze sie oprzec rekami o okno. Wsrod porannych mgiel unoszacych sie nad zytnimi polami pociag wjezdza w Puszcze Solska. Swiatlo zamyka oczy, zasypia. 10 rano, Swiatlo sie budzi. Pociag zbliza sie do Dlugiego Katu, Swiatlo poznaje pola ciotki Balbiny i wuja Leona. Usmiecha sie. Wychodzi na stacji Dlugi Kat. W oddali dymia kominy fabryki sylikatow. Unosi sie przyjemny zapach zytnich pol i krowiego nawozu. Swiatlo szybko idzie za stacje gdzie juz czekaja furmanki. Jest tylko jedna. Stary Grzyb kolysze sie na siedzeniu. Swiatlo podchodzi, dogaduja sie do ceny i Swiatlo siada na laweczce furmanki. Laweczka jest obita kocem. Slonce juz zaczyna przypiekac, a Swiatlo i Grzyb jada wsrod pol. Po prawej stronie zyto i tyton, po lewej wysokie pnacza chmielu. Swiatlo wpatruje sie w zad konia tuz przed jego nosem. Z zada czasami wylatuja kulki i spadaja na droge. Zostaja tam cieple i parujace. Z zada Swiatlo przerzuca sie na Grzyba. Grzyb skulony kiwa sie na lawce, w jednym reku lejce, w drugiej bat. Do gornej wargi przylepiony sport. Jak Grzyb mowi, to sport sie telepie ale nie odpada. Swiatlo sam tak kiedys probowal, ale nigdy sie to nie udalo. Jest to chyba technologia nie znana miastowej inteligencji. To jest chyba ta esencja klasowej roznicy. Po prawej mijaja grupke dziewczat nawlekajacych liscie tytoniowe na druty. Dostaja zlotowke za wianek. Dziewczyny mlode i jedrne. Z powodu upalu mocno podkasane. Jedna z nich spoglada do gory na Swiatlo. Usmiecha sie. Swiatlo czuje ze drewnieje. Czuje jak przyjemny dreszcz przechodzi mu od glowy nizej i nizej. Mlodosc.. Dojezdzaja do Jozefowa, wakacje zaczete. Temat: Trzeci raz w Egipcie - moje 22 dni w "domu"...... Po zejsciu z dorozek jestesmy namolnie proszeni o dodatkowy bakszysz na konie. I fakt-ich wyglad wzbudza współczucie, lecz… od zeszłego roku (a wielu dalo wtedy bakszysz) ich wyglad się nie zmienil, wiec na co ida te pieniadze?? Na statku witaja nas szklaneczka zimnego soku oraz mokrym i zimnym recznikiem… sa kochani! Pan w recepcji nie czeka na numer kajuty tylko od razu podaje odpowiedni klucz Radkowi. Na jego słodkie „thanks” odpowiada „proszę” i jest bardzo zadowolony, a ja strasznie dumna z mojego synka Wpadamy do kajuty, wskakujemy w stroje i hopsa na gorny poklad! Ok. 14 schodzimy na lunch (jak ja kocham to jedzenie!! Ten ryz i warzywa!) Wracamy na gore. Chłopcy pływają, a ja studiuje mape Asuanu i ciagle się zastanawiam –jechac znowu do cudnego Abu Simbel czy zobaczyc cos nowego?? Najlepiej to i to, ale czasu brak!! O 16 na gornym pokladzie serwuja babke wlasnego wypieku (mniam) i kawe lub herbate do wyboru (mniam). Tym razem nasz przyjaciel Nubijczyk zadaje pytania odnośnie jedzenia. On pyta, ja mu na polski tlumacze, On zapisuje z prawej do lewej szlaczki ;-) i kuje na pamiec „szklanka, kubek, filizanka, lyzeczka, podstawek, herbata, kawa, cukier, mleczko…” ;-) O 18 jest już ciemno. Wracamy się przebrac, za godzinke schodzimy na lad i idziemy do świątyni w Kom Ombo. Wlaczamy Radzikowi na I`Riverze bajeczke a sami- zapadamy w krociutka drzemke…. I oto jest! Fantastycznie podswietlona, przy samym brzegu-swiatynia Boga Sobka czczonego pod postacia krokodyla. I znowu zaskoczenie-tu tez się wiele pozmienialo! Już nie drepcze się jak rok temu w piachu-lecz po przepieknej posadzce. I do świątyni nie wchodzi się z boku-lecz po nowiutkich schodach od przodu! Wraca się oczywiście przez szpaler kramow z pamiątkami… Zwiedzamy i zagladamy w znajome miejsca… Tu jest kalendarz… Tu narzędzia medyczne… tu mumie krokodyli. Robimy kilka zdjęć i wracamy na statek. Od razu ruszamy dalej-do Asuanu. Mojego ukochanego (po Luksorze) miasta Egiptu. Radzik znowu znika-tym razem odnajduje go (tak, tak) znowu w kuchni. Wyrabia z jakims kucharzem jakies ciasto… Porywam go do kapieli, mimo protestow obojga Za godzine wracamy na kolacje. A tam-chleby upieczone w kształcie krokodyli! To już wiem nad czym oboje tak ciezko pracowali ;-) Wszyscy robia sobie z chlebowym Krokodylem zdjęcia a nasi Kelnerzy-pstrykaja sobie przez komorki- zdjecia z Radkiem :-) Jemy kolacje az tu nagle wpada grupa Węgrów-wszyscy w galabijach, kolorowi, uśmiechnięci… no tak! Dzis jest galabija party! Sa tacy weseli, ze az się to wszystkim udziela. Wspaniale jest patrzec na takie rozradowane twarze! Ale to nie koniec. Okazuje się, ze jedna z węgierek ma dzis urodziny-z kuchni jest wyprowadzony ogromny tort. Nasi Nubijczycy-do tej pory sztywni, perfekcyjni i zdystansowani kelnerzy i kucharze-nie wiadomo skad wydobywaja bębny, bębenki i-zaczyna z nich wychodzic dzikość! Zaczynaja grac typowe rytmy afrykańskie, tanczyc i podskakiwac do rytmu! Ta energia! To poczucie rytmu! Ta czystość spiewu! Ta czarna muzyka! Niesamowite!!! Oni to czuja calym soba! Wprowadzaja się w cos w rodzaju transu! Kazda ich czastka, każdy element ich jestestwa-jest teraz ta dzika i niesamowita muzyka! Oni to maja we krwi! Porywaja Radka i zaczynaja dziki taniec. Mam dreszcze na ciele… ta muzyka… te bębny, ten spiew… brak slow. Po kolacji dopada nas nasz Nubijczyk i perfekcyjnie recytuje z pamieci zdania, które mu podyktowałam o godzinie 15 „ szklanka, kubek, filizanka, lyzeczka, podstawek, herbata, kawa, cukier, mleczko…” Jest bardzo inteligentny i zdolny! W ramach rewanżu my uczymy się od niego po arabsku dzien dobry (marhaba), dowidzenia (ma salema), bardzo dobrze (meja, meja), dziekuje (szukran), proszę (afułan) … jak się pozniej okaze, tymi kilkoma wyrazami podbijemy niejedno serce egipskie ;-) Po kolacji wracamy do kajuty. Ciagle slysze w uszach ta muzyke i widze ich dzikie oczy, naprężone ciala i energie-ktora na codzien drzemie w nich uspiona. Przed drzwiami dwoje chlopcod sprzątających nerwowo zerka na nas spod oka. Okazuje się-ze na Radka czeka w kajucie przyjaciel. Zrobiony z poduszek, kocy- siedzi na lozku człowieczek. Na glowie ma nasz kapelusz na twarzy okulary. Radus od razu staje do walki z nowym przeciwnikiem ;-) a chłopcy odchodza zadowoleni, ze ich prezent się Radzikowi spodobal :-) My zaszywamy pod koldra i przy pysznej herbatce dochodzimy do wniosku-ze wprawdzie z ciezkim sercem ale odpuścimy sobie Abu Simbel, a zamiast tego zwiedzimy Asuan na wlasna reke. Jest 21 a my padnieci… może dlatego, ze tak intensywnie mija nam czas?? Może dlatego, ze od 18 już jest ciemno?? Nie wiem… wtulamy się cala trojka w siebie i przy monotonnym dzwieku klimatyzacji zasypiamy… Iwonka Temat: Trzeci raz w Egipcie - moje 22 dni w "domu"...... Tylko od czasu do czasu widac pod kamieniem walczaca o zycie, niewielka roślinkę czy klujacy krzaczek… lub przemykajaca jaszczurke, szczura. Tlum się przezedzil i schodzi się teraz wygodniej… Trzymam Radzia za jego malnka raczke i dreptamy… Radzik… Moje slodzkie maleństwo. Jest niesamowity! Nie tylko dlatego, ze tyle wie o Egipcie ;-) tylko, ze jest tak odporny i potrafi się przystosowac do każdych warunkow. Jak slysze o dzieciakach, które musza o ustalonych porach chodzic spac, jesc o wyznaczonych godzinach posilki… Radzik jest taki inny! Jak chce spac-to po prostu zasypia! Niezależnie gdzie jest i co się akurat dzieje. Jak jest glodny-to je. Nieważne co. Potrafi się w trasie zapchac pusta bulka i nawet nie pisnie, ze chce cos innego! Nie narzeka, ze trzeba wczesnie wstac. Ze trzeba dlugo jechac. O wlasnie! Jak widze te dzieciaki które biegaja po samolocie, skacza po siedzeniach a na kazda probe usadzenia reaguja krzykiem-to zachwycam się moim dzieckiem. Nigdy, NIGDY się nie zdarzylo, żeby Radzik tak się zachowywal! Od momentu startu do momentu ladowania zawsze siedzi na swoim miejscu. Fakt, ze staram się mu zabrac jakie zabawki czy książeczkę. Ale to on potrafi się tym zabawic na cale 4h lotu! Czy w autokarze. Ludzia mowia, ze zapominaja ze gdzies tam siedzi dziecko! Jest wyjatkowo grzeczny. Ciagle uśmiechnięty. Radosny. Uwielbia zwiedzanie i oglądanie nowych miejsc. Wiem, wiem… musi mieć jakies wady ;-) Wiec niech będzie-wieczne gadulstwo ;-) i wieczna chec do walk ;-) Jestem jednego ciekawa-czy to, ze jest tak wyśmienitym traperem i wrecz urodzonym wędrownikiem, wynika tylko z jego natury? Czy mielimy na to wpływ? Mam tylko jedna nadzieje. Ze zaszczepimy w nim bakcyla podrozy. Ze nie będzie ciulal kasy na kontach czy dusil się przez 20 lat w kredycie na dom… Oczywiście- oby miał wszystko! I dom, i przepastne konto i podroze… Ale jeżeli nie. To mam nadzieje, ze przy decyzji „remontujemy łazienkę czy jedziemy za granice” będzie wybieral to drugie… Bo zycie jest takie krotkie a podroze maja tak wiele do zaoferowania!!!! Nagle z moich rozmyślań nad Radzikiem wyrywa mnie Rzes, który stwierdza „Wiesz Myszko, jeżeli ten Mojżesz szedł przez beduińskie plantacje marihuany i haszyszu, a potem mimo swego wieku, przez jakies 3h, wspinal się na ta gore-to ja się wcale nie dziwie, ze widział gorejący krzew” ;-) heheheheehehhe I oto jest. Klasztor. Na samym dole. Wiec już niewiele drogi nam zostalo…I schodzimy tym zacienionym, przepieknym wawozem. Jeszcze kilka krokow, jeszcze kilka serpentyn i…już wychodzimy na oświetlony plan kolo klasztoru. Zostawiając jego wielkie mury po lewej idziemy 500 metrow na parking, gdzie czeka na nas autokar. Krotka jazda do hotelu podczas krotej wszyscy wymianiaja się wrazeniami z tej wycieczki… ogolnie wszyscy sa bardzo zadowoleni, ale nie poszliby drugi raz ;-) eheheheheh Teraz sniadanie. Idziemy do pokoju po drodze mijamy pelen zielonej wody basen… Rzes stwierdza „przeciez ten basen wytworzyl już chyba wlasny ekosystem.. założę się, ze istnieje w nim jakies zycie” ;-) Ja dodaje „Ty! A może to basen z algami?? Ja tyle kasy zostawiam u kosmetyczki na zabiegi z algami a tu mam pod nosem!!” zasmiewamy się, bo i co nam pozostalo… ten hotel jest tragiczny. Szybko się pakujemy rezygnując z kapieli w zimnej wodzie. Z wielka radością opuszczamy ten syf i udajemy się do autokaru, który zawozi nas na znajomy już parking. Tam nasze torby i plecaki zostaja dokladnie przetrzepane. Stamtąd idziemy do klasztoru… jest strasznie upalnie! Czuje się jak na patelni! Zar leje się z nieba! Gorac bije od nagrzanego piachu. Dobrze, ze od czasu do czasi zawieje zbawienny wiatr… W cieniu smarujemy się kremami i wypijamy po lyku wody. Sam klasztor… no coz. Ja chciałam zobaczyc sale z czaszkami-ale była zamknieta. Natomiast gorejący krzew czy studnia Mojżesza… Nie wiem. Może nie jestem az tak wierzaca, żeby mnie powalily na kolana?? A może niewyspanie i zmeczenie działały na niekorzyść tych miejsc?? Niewiem…w każdym razie, gdybym wiedziała jak to jest-to bym wolala zostac w autokarze. Jedziemy już zostawiając za soba klasztor i gory… pniemy się w kierunku Sharm. Podziwiamy jeszcze bajkowo kolorowe, momentami o wymyślnych kształtach gory i udajemy się dalej… Jeszcze godzina, dwie i-już jesteśmy w Sharm. Zostajemy zakwaterowani w hotelu Rehana oddalonym jakies 25km od centrum. Jeszcze krotka walka o zmiane pokoju i… już. Jedyne co robie to wyciągam z walizek nasze stroje oraz zwierzaki Radzia i biegniemy na basen… Iwonka GG1070925 P.s. Moze uda mi sie dzis wkleic zdjecia to podam jutro link... Buziaki for all!!!! Strona 3 z 3 • Wyszukano 168 rezultatów • 1, 2, 3 |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||