Strona Główna
Jacht MAK 666
jacht mors 720
jacht Sportina 595
jacht Venus konstrukcja
jacht Carina
jacht na Mazurach
Jacht Olecko
JACHT YACHT
Jacek Rozynek
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lorinka.htw.pl

  • Widzisz wypowiedzi wyszukane dla zapytania: jacht mieczowo balastowy





    Temat: Subiektywna relacja z obserwacj i szkolenia u naszego Ulubie
    A co mi tam, założę nowego flame'a :->
    W miniony weekend pływałem po Zegrzu. Niejako ponadplanowo, tam bowiem
    pozostawiłem jacht na kilka dni po powrocie z Mazur, czekając na to aż
    poziom wody w Wiśle wróci do normy po katastrofalnej suszy, co i nastąpiło w
    niedzielę.
    Jak zwykle przy takiej okazji, wdepnąłem na chwilkę na przystań AZS, aby
    stwierdzić jakie "postępy" czyni tamtejszy "bosman" w dewastacji
    przechwyconego z rozwiązanych klubów sprzętu. Tym razem jednak uwagę moją
    przykuły manewry w wykonaniu kursantów działającej w
    pobliżu "licencjonowanej szkoły żeglarstwa PZŻ" o niepolsko brzmiącej nazwie.
    Sobota, 18 sierpnia 2007. "Idealny" wiatr 2B prostopadle od brzegu. Trwa
    nauka podchodzenia do pomostu "Makiem 747". Pełna moblilizacja, załoga w
    stanie najwyższej gotowości bojowej. Jacht zbliża się do pomostu, pada
    komenda: "Fok precz!" Po co??? To przecież nie podejście do boi, gdzie
    istotne jest utrzymanie jachtu idealnie w linii wiatru po jego zatrzymaniu
    się a nawet nieco dłużej. Chyba tylko po to aby zaaplikować kursantom
    dodatkową porcję "żeglarskiej musztry" w której tak lubuje się PZŻ. A co by
    było gdyby podejście "nie wyszło"? Jacht zacząłby dryfować, mając bardzo
    ograniczoną zdolność manewrową. Nie byłoby mowy o błyskawicznym wystawieniu
    foka "na wiatr" aby niemal w miejscu zawrócić i ponowić podejście. Mogłoby
    się to natomiast skończyć narobieniem niezłej kaszany wśród zacumowanych już
    do pomostu jachtów. A w przypadku przeciwnym, gdyby prędkość dochodzącego
    jachtu była za duża, stojący na diobie "desant" (podobno dlatego_obowiązuje_
    zrzucenie foka aby w szoty się nie zaplątał(!) ) mógłby wykorzystać foka do
    dodatkowego wyhamowania, jachtu, wystawiając go na wiatr.
    Niedziela. Zblizając się do przystani widzę "Maka" 747" wykonującego jakieś
    dziwne, z pozoru chaotyczne zmiany kursu. Aaaaa, wszystko jasne: w
    odległości jakichś 200m kołysze się na falach pomarańczowy kapok. Na
    pierwszy rzut oka trudno było się domyślić, że wyrzucono go z tego właśnie
    jachtu: tuż obok kapoka przepływa wiele innych jachtów z tego kursu, ale
    tylko ten jeden interesuje się zgubą. To kursantów karmi się na siłę "kaszką
    manną", ćwicząc aż do obrzydzenia (głównie żeglarstwa jako
    takiego) "człowieka za burtą" - stąd te nieprzewidywalne manewry. Pewnie
    manewr "wyjdzie": "człowieka" podejmie się z właściwej burty (tylko która
    jest "właściwa", skoro sami instruktorzy nie potrafią ustalić czy z jachtu
    posiadającego ciężki miecz i niejednokrotnie balast wewnętrzny należy
    podejmować "człowieka" z burty nawietrznej jak w przypadku
    leciutkiej "Omegi", też przecież mieczowej, jak i Mak 747, no nie?), czy z
    zawietrznej jak z balastowego jachtu morskiego). Jacht podpłynie z
    prędkością manewrową i z łopoczącymi żaglami, ale nie w kącie martwym - tak
    jak stanowi regulamin. Tylko jaki będzie pożytek z "podręcznikowo"
    wykonanego manewru, skoro w międzyczasie jacht oddalił się od tonącego tak
    znacznie, i przypłynie mu na pomoc po kilku długich minutach, że czlowiek
    zdąży utonąć, a przy większym zafalowaniu ma wszelkie szanse zostać stracony
    z oczu, niezależnie od prezyzji meldunków "oka"? Znów: "musztra" okazała się
    ważniejsza od istoty manewru. A powinno się zawrócić niemal w miejscu (np.
    wykonując "manewr monachijski"; stanięcie w dryf wykona bez problemu jedna
    osoba, no ale gdzie tu byłoby miejsce dla sławetnej "szczekanki). Jesli
    prędkość jachtu jest za duża - człowiek chwyci linę z przywiązanym kołem
    ratunkowym, którą przy takim manewrze się go otoczy. Czlowiek się nie zgubi,
    ale Wysoka Komisja będzie miała problem, jaką ocenę wystawić za precyzję
    manewru, o której w tym przypadku trudno mówić...

    Tomek Janiszewski

    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/





    Temat: zdolność ostrego chodzenia do wiatru
    Przy czym jednak zupełnie inaczej przedstawiają się te sprawy na rejowcach, a inaczej na okrętach z ożaglowaniem skośnym (gaflowym, bermudzkim czy innym). Ponadto istnieją ogromne różnice między pracą nowoczesnego, płaskiego żagla z syntetyków, trymowanego specjalnymi listwami, ustawianego w sposób nieosiągalny w XVII czy XVIII w., a workowatymi, płóciennymi żaglami z tamtych epok. Pozostało to samo morze, te same prawa fizyki, ten sam wiatr – ale możliwości jego wykorzystywania są zupełnie inne. Współczesne teorie pozwalają lepiej skonstruować dzisiejszy jacht regatowy (a jeszcze bardziej – ocenić po fakcie, dlaczego to ten, a nie tamten wygrał wyścig o Puchar Ameryki), jednak są bardzo mało przydatne dla zrozumienia i wyjaśnienia podejścia do zagadnienia oraz postępowania żeglarzy z dawnych wieków. Przeglądałem w księgarniach (o ile pamiętam w USA lub Wielkiej Brytanii) wybitne współczesne prace z teorii żeglowania (autorstwa Polaka, profesora), ale nigdy ich nie kupiłem, ponieważ nie znalazłem najmniejszej wzmianki, która mogłaby być przydatna z historycznego punktu widzenia (co prawda może po prostu przegapiłem, ponieważ pamiętam, że cena, jaką miałbym ewentualnie zapłacić, powodowała u mnie wtedy pomroczność jasną). Mam za to podręczniki sztuki żeglowania na rejowcach wydane w XVIII oraz XIX wieku i mała ilość uczonych wzorów wcale nie przeszkadza, że dla zrozumienia manewrów dokonywanych w tamtych czasach, są nieporównanie lepsze.
    Natomiast bardzo ładną i zwięzłą analizę różnic między zwrotami na współczesnych, śródlądowych żaglówkach z ożaglowaniem skośnym, a zwrotami na wielkich, pełnomorskich rejowcach, daje Jacek Czajewski w książeczce „Manewrowanie dużymi żaglowcami”. Pozwolę sobie zacytować:
    „Sternicy mieczowych jachtów dominujących na śródlądziu unikają wykonywania zwrotu przez rufę, zwłaszcza przy silnym wietrze i fali. Zwrot ten wymaga więcej miejsca przed dziobem niż zwrot przez sztag, a nieumiejętnie wykonany grozi wywrotką. Na morzu sytuacja jest inna: miejsca na ogół nie brakuje, wywrócenie balastowej jednostki jest (poza ekstremalnymi warunkami pogodowymi) praktycznie niemożliwe. Ponadto zwrot przez rufę zawsze się udaje, w przeciwieństwie do zwrotu przez sztag, w trakcie którego traci się prędkość, a wraz z nią również sterowność, i jacht nie chce przejść linii wiatru. Tym bardziej dotyczy to dużych żaglowców, szczególnie rejowych, które niejednokrotnie nawet przy halsowaniu pod wiatr uciekają się do zwrotów przez rufę”. „Zwrot przez sztag – tak prosty i popularny na śródlądziu – dla jachtu morskiego, a zwłaszcza dla dużego statku o ożaglowaniu rejowym, żeglującego w warunkach silnego wiatru i rozfalowanego morza, przedstawia nieporównywalnie większy stopień trudności. Po prostu zwrot dużej jednostki trwa na ogół wystarczająco długo, by straciła ona sterowność w wyniku wyhamowania prędkości przez wiatr i falę: żaglowiec staje się zawietrzny i nie chce przejść linii wiatru. Mechanizm ten można zresztą zauważyć manewrując DZ-tą na rzece czy jeziorze.”
    Krzysztof Gerlach





    Temat: "Polityka" dzisiaj
    Michał Grodecki <mgrode@usk.pk.edu.pl.wytnij.to> napisał(a):

    [quote]Na poziomie śródlądowym największa rewolucję jak dotąd wprowadziła
    zmiana z 1997 roku, uprawniająca posiadających patent żeglarza
    jachtowego do prowadzenia jachtów żaglowych po śródlądziu bez
    ograniczenia powierzchni żagli (wcześniej do 20 m^2). Zmiana dość
    zasadnicza.
    [/quote]
    Starszy nieco jestem - więc się z Tobą nie zgodzę ;-)
    Jeszcze "zasadniczsa" zmiana nastąpiła wiosną 1981r. Do tego czasu żeglarz
    był uprawniony jedynie do "Prowadzenia po wodach śródlądowych jachtów
    mieczowych o powierzchni ożaglowania do 15mkw (czyli w praktycze wyłącznie
    Omegi w sensie wacławowym ;-) ) POD NADZOREM INSTRUKTORA".
    Dopiero po tej zmianie otrzymał prawo do samodzielnego prowadznia jachtów, i
    to do 20mkw, w tym i balastowych (chyba Venuska pozostawała poza tym
    limitem, jeszcze gdzieś pod koniec lat 80-tych słyszałem na antenie
    radiowej "Trujki" ogłoszenie: "Poszukujemy osoby z patentem sternika
    jachtowego. Nasza Venus czska w Giżycku").
    Zmiana powyższa położyła kres panowaniu kasty sterników jachtowych którzy
    dotąd byli bardzo rozchwytywanym "towarem": znalezienie przez grupkę
    zapaleńców rozsypującej się Omegi i jej wyremontowanie - to byla dopiero
    polowa szczęścia, trzeba było jescze znaleźć kogoś pod czyją komendą będzie
    ona miała prawo odbić od brzegu. Patenty sternika zdobywali jedynie
    najwytrwalsi, z których większość w miedzyczasie "wsiąkała" w pezetżetowską
    machinę stając się kolejnymi filarami związkowego imperium: żeby samemu
    zdobyć patent sternika - trzeba było na to poświęcić wiele lat: nie będąc
    pelnoletnim należało najpierw uzyskać patent żeglarza, zaliczyć na
    zorganizowanym pod egidą PZŻ rejsie 300km stażu po wodach śródlądowych
    (niedzielne pływania z qmplami po takim Zegrzu nie wliczały się), wreszcie
    zaliczyć galery i zdać podczas kilkudniowej sesji egzamin na skonstruowanej
    specjalnie w celu zniechęcenia maxymalnej liczby osób potencjalnie
    zainteresowanych żeglarstwem tzw. dezecie.
    Nic dziwnego że sternicy jachtowi pływali wtedy jak pączki w maśle: byli
    praktycznie "panami i władcami" nad tymi którzy z nimi pływali (przypomnij
    sobie text pochodzącej z tamtych lat "szanty" pt. "Pagajowe Tango" o
    sterniku który kazał zrzucić żagle i pagajować ponieważ "lubi chodzić fest
    na wiatr"). Niektórzy mentalnie pozostali w tamtych czasach do dziś - potem
    nadchodzi wieść o załodze która dowiedziawszy się z kim przyjdzie im pływać -
    w te pędy uciekła z Norwegii do kraju, względnie następuje szok u niżej
    podpisanego, gdy ktoś kogo kiedyś uważał za autorytet - dziś szczyci się
    wspomnieniami ile to osób, które jego zdaniem "nie nadawały się do
    żeglowania" pogonił precz, zniechęcając ich skutecznie, być może na całe
    życie :-(
    A żeglarstwo "niezorganizowane" było do 1981 roku marginesem - dominowały
    rejsy harcerskie i inne klubowe, co i było miłe leśnym dziadkom z PZŻ, że
    prawie całe żeglarstwo pozostaje pod ich ścisłą kontrolą.

    --
    Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/



    Temat: żeglarze specjalnej troski..
    grzes wrote:

    [quote]sprawdzilo! mogli przeciez utonac na srodku zatoki, a tu ich na plaze tylko

    Tylko? A co chcialbys horror, skaly?

    witam, nie, nie skaly, ale wystarczy przeczytac ze zrozumieniem txt jaki sam
    cytujesz - mogli utonac, a znalezli sie na plazy. nie, nie chce horroru i
    nikomu go nie zycze, podobnie jak bym jako czlowiek plywajacy po morzu i
    spedzajacy na nim zapewne wiecej czasu niz wiekszosc tu piszacych, by mnie
    ktos tego nie zyczyl. nie przypominam sobie, bym cos napisal, ze to db, ze sie
    ktos rozbil, ze szkoda, ze nie utonal itd. jesli napisalem - prosze wskaz
    gdzie.
    Tylko zacytuje raz jeszcze Twoja wypowiedz i wypowiedz poprzedniego kolegi:[/quote]

    [quote]Jest to KLIO

    Hehehe, stali kolo nas na helu, ... mieczowo-balastowy... a wialo
    wtedy 9

    no, to zagadka rozwiazana, komu nalezy sie pakied darmowych porad
    lekarskich! a tak na marginesie - to tez jacht z jk am? jesli tak, to
    chlopaki trafia na izbe morska szybciej - niz sobie to mogli
    wymarzyc... chorych nigdzie nie brakuje. smutne. choc jak to mowia
    "glupi ma zawsze szczescie" - i tu sie sprawdzilo! mogli przeciez
    utonac na srodku zatoki, a tu ich na plaze tylko
    wynioslo... eh, szkoda gadac :(
    [/quote]
    Do tego dodaj naglowek i wystarczy jak piszesz, przeczytac ze zrozumieniem.

    Reszty nie komentuje, bo wbrew Twoim sugestiom zrozumialem, ze chodzilo
    Ci o sam pomysl wyjscia w taka pogode - choc uwazam, ze jak ktos chce to
    niech plywa. Nie oznacza to, ze zaraz musi byc "zeglarzem specjalnej troski"
    [quote]
    ale mam dziwne wrazenie, ze koledzy macie wyrazna satysfakcje

    faktycznie dziwne wrazenie...

    Oby sie nie
    okazalo, ze to nie czlowiek zawinil, bo bedziecie musieli odszczekiwac.

    tzn. zew helu cumy i popekaly i jacht zdryfowalo??
    Rozwnie dobrze w trakcie plyniecia moglo cos im trzasnac.[/quote]

    [quote]

    Powstrzymajmy sie z ocenami az cos bedzie wiadomo.

    jak powiedzialem - nie zarzucam nikomu, ze nieumiejetnie sterowal i zamiast
    pomiedzy falochron wplynal na plaze, ale ze w ogole w taka pogode wyszedl z
    portu. i tego napewno niebede odszczekiwal. zreszta wydawalo mi sie, ze raczej
    uzywam mowy zwerbalizowanej, a nie szczekam, ale widac sie mylilem... :(((
    "Odszczekiwanie" nieprzemyslanych slow czy glupot, ktore sie napisalo[/quote]
    jest czynnoscia dosc naturalna wsrod kulturalnych ludzi. W gazetach
    nazywaja to sprostowaniem (taki drobniutki druczek na 4 stronie u dolu).
    U nas niestety rzezc zapomniana - tzn. "odszczekiwanie". Prosze nie mlic
    z "odszczekiwaniem sie" :-)

    Reasumujac, w swietle innych wypowiedzi, doswiadczony zeglarz, na
    niezlej lodce, w ciezka pogode wyplynal na Zatoke i z nieznanych jeszcze
    przyczyn wyladowal na plazy. Nic nikomu sie nie stalo, lodka stoi juz w
    porcie. To po co go leczyc? ;-).

    Pozdr
    Irek G



    Temat: Conieco na temat mazurskich "koromyseł"

    Wybaczcie starej poczciwej i to mieczowej Foce tę wywrotkę! Miała prawo. Orion też miał prawo.
    Ale zatonąć - już nie! A jednak Foka zatonęła. Widocznie właściciel przerobił komory na "pomysłowe" bakisty i szuflady. Sam widziałem taki egzemplarz, gdzie nie było nie tylko komór ale nawet grodzi achterpikowej, za to w zęzie walały się luźno żelazne "gąski" o wadze kilkudziesięciu kg. W ten sposób właściciel (chodzący zrestą o kulach, z jedną sztywną nogą) poprawiał swoje poczucie bezpieceństwa.

    Akurat Antila 26 ma podobną długość i szerokość, ale poprawnie zbudowana z balastem jaki zakładał pan Daszkiewicz nie odwróciła by się do góry dnem, jesli nie dołoży się do tego spore zafalowanie.
    A jeśli zamiast owego zafalowania (o które na Mikołajskiem istotnie trudno) dołoży się - napór 12st.B szkwału na wystające z wody szerokie na niemal 3m dno leżącego na burcie kadłuba?

    Wbrew obiegowym opiniom łódki o wysokich burtach mają wieksze szanse na utrzymanie się w pozycji "żagle na tafli wody", niż te niskie.
    Ależ oczywiście, zwłaszcza przy pomoście przystani na Bełdanach przy wietrze 3st.B, bo w tak komfortowych warunkach przeprowadza się "obiektywne" testy prezentowane na łamach czasopism żeglarskich

    Po prostu u nich duzo bardziej przemieszcza środek wyporu względem środka ciężkości. Prawda jest natomiast taka, że "wysokoburtowce" mają wiekszy dryf, bardziej stresują załogę, gdyż szybko wchodzą w przechył. Stateczność poczatkową mają lepszą, ale "środkową" duzo gorszą.
    Ale przecież nie o tym był cały ten artykuł. P. Mnich nie wdawął się śladem p. Pieśniewskiego w rozważania jak wielki musi być jacht aby przetrwał "mazurski biały szkwał" stojąc twardo bokiem do wiatru, tylko wskazywał na "organiczną" wadę "koromyseł" - bez względu na ich wielkość!: tendencję do ustawiania się bokiem do wiatru, wskutek niekorzystnych proporcji. A na to składają się: podwyższona wolna burta w częsci rufowej (bo przecież trzeba zmieściś koję pod kokpitem: gdyby tego nie zrobić to cała przestrzeń pod ławą kokpitową od strony pomieszczenia sanitarnego byłaby stracona; na jachcie morskim możnaby przynajmniej wykorzystać ją na pojemne bakisty czy zbiorniki), otwarty od rufy kokpit podwajający niemal efektywną powierzchnię burty na którą działa wiatr (bo to tak "regatowo" wygląda a poza tym łatwiej jest wchodzić na jacht z takiej otwartej rufy skoro na dziobie obowiązuje "wysokość stania"), cofnięty daleko do tyłu maszt (patologicznym przykładem powyższego jest katamaran z całkowicie zakadłubowaną przestrzenią międzypływakową "Twister 36"), wypłycony ster (po to aby jacht był... "bezpieczniejszy" - ale tylko w bajdewindzie).
    Znam z opowieści walkę z "białym szkwałem" na Omegach. Ci co w porę pozbyli się żagli - bezproblemowo utrzymali bezpieczny kurs z wiatrem, unikając wywrotki!

    Tomek Janiszewski



    Temat: KUPIĘ CALIBRE 620
    Kolego Tomku.

    Pan Piotr sugerował miecz z laminatu jako najlepsze rozwiązanie. Czy da się to zrealizować? Zobaczymy...

    Rafał mówił mi, że robi miecze, jednak ja miałem na to inny pomysł - mianowicie zrobić zupełnie nowy miecz i nową skrzynkę mieczową w Ustce. Niestety pomysł na chwile obecną padł, gdyż nie uzyskałem odpowiednich danych projektowych Calibry. Nie będę sie wdawał w szczegóły bo się na tym nie znam za dobrze i zaraz Pan Piotr mnie zgani.

    Słyszałem o Twoim wypadku na Anwilu... Współczuję. Powinni oznaczać takie miejsca bojami ostrzegawczymi!

    "Troszkę się usmiechnąłem jak wspomniałeś o grocie słabowiatrowym i popraw mnie jak się mylę że nie jest to właśnie przyzwyczajenie do braku pomiarów. Tak przynajmniej mi sie wydaje że żagielki słabo wiatrowe od silnowiatrowych różnią się jedynie gramatura i budową, ekstremalnie inny rodzaj materiału a nie powierzchnią." - cyt. Shrek 22.01.2009

    Masz rację, różnią się gramaturą, budową, materiał u mnie został ten sam - wszystkie żagle mam z ripstopu. Ale troszkę powierzchni więcej na słabe wiatry nie zaszkodzi.

    "Przy stałej wadze jachtu nie ma możliwości żąglowania powierzchnią na słaby wiatr, co innego jak wagę zamkniesz do dużej powierzchni a będziesz pływałał na małych żagielkach." - cyt. Shrek 22.01.2009

    Dokładnie tak zrobiłem. Doważyłem łódkę do 1040kg co pozwalało mi pływać w T2 z szybrem, pasami balastowymi, przy żaglach 24,1 metra. Na mocniejsze wiatry miałem zamiar teoretycznie się odważać, ale z lenistwa się za to nawet nie zabierałem...

    "nareszcie bedzie po co jechać 600 km w jedna stronę a nie tak ze po morderczej podróży okazuje się że pomiary i zachowanie szczypty uczciwości to tylko jakieś senne marzenia. Prześledz jeszcze dokładnie formułę na 2009 i pamietaj o procentyach na miecz szybrowy , pasy balastowe. " - cyt. Shrek 22.01.2009

    Czy mam rozumieć, że wybrałbyś się na Solinę??? Zapraszam serdecznie!

    Projekt terminarza Pucharu Soliny 2009:

    20.06 inauguracja na rzeszowskim rynku oraz parada jachtów

    1) 27-28 czerwca regaty o Puchar Komandora KŻ Naftowiec

    2) 18-19 lipca regaty o Puchar Prezesa PSŻ Saling

    3) 1-2 sierpnia solińskie szanty WOPR Wójt Gminy Solina i Radio Rzeszów ???

    4) 15-16 sierpnia regaty o Puchar Wojska Polskiego

    5) 29-30 sierpnia regaty o Puchar Zespołu Elektrowni Wodnych oraz Rzeszowskiego Zakładu Energetycznego

    6) 12-13 września regaty o Puchar Prodental

    W VI edycji nagrodą glówną był samochód Citroen C1
    W tym roku nagroda główna będzie ponoć jeszcze lepsza

    Tomku, czy masz już może formułę pomiarową 2009? Nie mogę nigdzie znaleźć... Jak masz to podeślij proszę barbital@tlen.pl

    Pozdrawiam
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • dsj4cup.htw.pl



  • Strona 2 z 2 • Wyszukano 75 rezultatów • 1, 2 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Design by SZABLONY.maniak.pl.